Tom, wrócił z samego rana, dzięki czemu dzień rozpoczął się wspaniale. Stęskniłam się strasznie, mam nadzieję, że więcej nie będzie nam dane się rozstawać. Wypytałam go o wszystko, a potem położyłam się z nim pozwalając mu wypocząć po podróży. W końcu muszę o niego dbać.
Leżeliśmy w ciszy, ale dla mnie najważniejsze było, że mogłam być przy nim. To jest mężczyzna mojego życia i nigdy nie byłam bardziej tego pewna. Jeszcze kilka dni i zapieczętujemy nasz związek, a wtedy już nic nas nie rozdzieli. To jest po prostu niemożliwe. Przynajmniej według mnie. W nic tak nie wierzę, jak w naszą miłość.
-Hej, wam.-Po południu Amelia, zaszczyciła nas swoją wizytą wraz z Andreasem. Obydwoje wyglądali na zadowolonych z życia, co ma zapewne związek ze stosunkami między nimi. Chyba wakacje na Malediwach im się udały.- Jak my się dawno nie widzieliśmy!
-Noo, tak nagle wyjechałaś... fajnie było?
-I to jeszcze jak!- Zachwyciła się.- Wszystko ci opowiem... tylko może na osobności.- Uśmiechnęła się szeroko w stronę Toma, który zrozumiał aluzję, co nie znaczy, że był z tego zadowolony.
-Zajmij się przyjacielem.- Cmoknęłam go w policzek na pocieszenie i po chwili obydwoje z Andreasem, poszli sobie zostawiając nas same. Akurat do gadania, nie są nam potrzebni. Tylko by przeszkadzali.- Siadaj, a ja przyniosę nam coś do picia.- Wskazałam jej miejsce i udałam się do kuchni, w tym samym czasie szedł Bill, więc korzystając z okazji postanowiłam go zatrzymać i trochę z nim pogadać. W końcu nie mogę być obojętna na los mojej przyjaciółki, no i przyjaciela.
-Bill, dokąd idziesz?
-No... do Sary.- Mruknął nie pałając zbytnim entuzjazmem. Pewnie chciał z nią zerwać... widzę, jak się z tym męczy.
-Wiem, że ci ciężko, ale wiesz... może nie warto tak po prostu tego kończyć, co? Skoro nie możesz być szczęśliwy z dziewczyną którą kochasz, może z czasem będzie ci dobrze z Sarą. Przecież musisz coś jeszcze do niej czuć...
-Ja nadal ją kocham, ale już nie tak jak na początku...- Westchnął ciężko.- Naprawdę chciałbym, aby nam się wszystko ułożyło, ale z drugiej strony nie chcę jej oszukiwać.
-Jesteś świetnym facetem.- Położyłam mu rękę na ramieniu.- Na pewno będziesz umiał odbudować ten związek. Wiem, że nie chcesz być sam... a to właśnie Sara, może być tą jedyną. Trzeba dbać o uczucia, bo szybko wygasają, a wy mieliście zbyt mało czasu.
-Masz racje... zaniedbaliśmy to, pewnie dlatego zmieniłem swoje uczucia...- Zgodził się ze mną. Dobrze, że na mnie nie naskoczył, że się tak wtrącam i udzielam mu rad, choć nie mam pojęcia, co tak naprawdę musi przeżywać. Przecież to musi być okropne kochać jednocześnie dwie kobiety i nie móc być przy tej, którą się pragnie bardziej, ale też nie zranić tej, z którą się jest. To takie skomplikowane...
-Co jej powiesz?
-Hm... powiem, żebyśmy popracowali nad naszym związkiem.- Stwierdził po chwili namysłu.- Co ja bym bez ciebie zrobił? Matko, Tom ma takie szczęście, że nie wiem. Jesteś po prostu Aniołem.- Ścisnął moją dłoń i ucałował ją w wierzch. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, to naprawdę cudowne uczucie wiedzieć, że się komuś pomogło. Tym bardziej, że to tak bliska mi osoba. Chyba uratowałam związek przyjaciół...- To ja lecę.- Puścił mnie i z uśmiechem powędrował do wyjścia, a ja w końcu poszłam po to picie, Amelia już się pewnie niecierpliwiła.
#
Blondynka z uśmiechem na twarzy przeglądała kolorowe ubranka wiszące na wieszakach. Teraz mogła już spokojnie zacząć kompletować garderobę dla swojego dziecka, którego płeć poznała jakąś godzinę temu. I była szczęśliwa. Nie miała specjalnych marzeń co do płci, ale i tak ją to uszczęśliwiło. Będzie miała syna. Jest bardzo ciekawa reakcji Davida. On chyba najbardziej chciał wiedzieć co im się urodzi.
-No, proszę co za spotkanie.- Odwróciła się słysząc za sobą nieznajomy głos. Naprzeciwko niej stał wysoki, młody chłopak z ironicznym wyrazem twarzy, a obok niego dobrze jej znany mężczyzna wyraźnie zmieszany całą sytuacją.- Nie przedstawisz nas, tato?- Spojrzał znacząco na ojca, a Melanie, aż zesztywniała.
-Tak, no... Mel, poznaj mojego syna, Jo.- Odezwał się w końcu.-Jo, a to jest moja dziewczyna.
-Dziewczyna? Nawet nie wiesz, jak to żałośnie brzmi z twoich pomarszczonych ust.- Skrzywił się spoglądając na dziewczynę z odrazą.- W ogóle do niego nie pasujesz. Gdzie ty masz oczy, kobieto? Po co ci taki stary facet?
-Nie zapominaj się.- Skarcił go brunet z rozzłoszczoną miną.- Przepraszam cię, matka go nawet wychować nie potrafiła.
-A ty wtedy gdzie byłeś?- Chłopak nie odpuszczał, przez co dziewczyna czuła się coraz bardziej niezręcznie. W ogóle nie pasowało jej to spotkanie. I już nie miała takiego dobrego humoru...
-Ja już będę szła.- Mruknęła.- Wpadnij do mnie później.- Dodała patrząc w kierunku Davida.
-Czekaj, pójdę z tobą.- Zadeklarował nie zważając na obecność syna.- My i tak już skończyliśmy.- Burknął niezadowolony.
-Jesteście obrzydliwi.- Skwitował chłopak widząc jak jego ojciec obejmuje blondynkę w pasie. Jednak obydwoje to zignorowali. Nie warto sobie zawracać głowy takimi uwagami, zarówno David, jak i Melanie doskonale o tym wiedzą. Przecież wiążąc się ze sobą liczyli się z konsekwencjami mimo to nie mieli wątpliwości. Może to nie była jakaś wielka miłość, ale ważne było, że się rozumieli i było im razem dobrze, a dziecko powinno mieć obojga rodziców.
-Pozdrów matkę. Cześć.- Mężczyzna perfekcyjnie ukrywał swój ból, jaki sprawiały mu słowa padające z ust rodzonego syna. Nie tego się spodziewał, lecz to zrozumiałe, że chłopak ma do niego żal... jednak może gdyby spojrzał na to z innej perspektywy, wszystko wyglądałoby inaczej.
-Dlaczego musieliście akurat tutaj się spotykać?- Burknęła blondynka, gdy już odeszli w swoją stronę. Nie podobało jej się to, czuła się okropnie.
-Nie wiedziałem, że tu będziesz... miałaś być u lekarza.
-I byłam, ale chciałam coś kupić małemu... miałam taki dobry humor, a ten opryskliwy gówniarz wszystko zepsuł.- Skrzywiła się na wspomnienie o brunecie.
-Jest opryskliwy, to prawda... ale nie jest też młodszy od ciebie.- Zauważył, na co dziewczyna prychnęła.
-Ale zachowuje się niedojrzale. Zresztą, mam go gdzieś, nie mam zamiaru zaprzyjaźniać się z twoją rodziną, mam nadzieję, że liczysz się z tym?
-Tak, rozumiem.
-No, to dobrze. A teraz odwieź mnie do domu.
#
Spędziłam z Amelią całe dwie godziny słuchając jej opowieści. Cała promieniała, cieszy mnie jej szczęście. Nareszcie uwolniła się od Alexa i może być z człowiekiem, którego kocha. Mam nadzieję, że Andreas darzy ją podobnym uczuciem, a przede wszystkim, że jej nie skrzywdzi. Dużo przeszła i zasługuje w końcu na normalny związek.
-... nawet nie marzyłam o takim pierwszym razie!
-Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście...
-No jasne! Matka inaczej by mnie z domu nie wypuściła.- Stwierdziła w dalszym ciągu zachwycona.- A niedługo znowu tam jedziemy, na wasz ślub.- Dodała z szerokim uśmiechem. Już dawno jej takiej nie widziałam... co ta miłość robi z ludźmi?
-Mel...- Nagle drzwi od pokoju uchyliły się i ujrzałyśmy Andreasa, który dość niepewnie spoglądał w naszą stronę, jakby bał się, że zaraz mu coś zrobimy. Chyba wziął sobie do serca, aby nam nie przeszkadzać...- Chyba na nas już czas.
-No w sumie... trochę się zasiedzieliśmy.- Przyznała mu rację od razu wstając z miejsca.-Dobrze, że przynajmniej jedno z nas ma głowę na karku.- Zachichotała podchodząc do niego.- To my już uciekamy, dzięki za rozmowę.
-Fajnie, że wpadliście.- Również wstałam, aby odprowadzić ich do wyjścia. Po drodze napotkaliśmy Toma, który właśnie do nas zmierzał, jednak musiał zmienić kierunek.
-No, to czekamy na zaręczyny.- Oczywiście musiał coś palnąć, bo przecież nie można inaczej, nie? No nie byłby sobą. Para spojrzała na niego nieco dziwnie, a Amelia wyglądała na speszoną. On w ogóle nie ma wyczucia. Dopiero, co związali się ze sobą, a ten im z zaręczynami wyjeżdża...
-Trzymajcie się.- Rzuciłam szybko, aby już nie rozpoczynać niepotrzebnej dyskusji, która mogłaby jeszcze zaszkodzić.
-Wy też.- Amelia, uśmiechnęła się wesoło i chwytając za rękę milczącego Andiego, opuściła nasz dom. Gdy tylko zamknęłam za nimi drzwi posłałam Tomowi karcące spojrzenie.
-No, co?
-Jajko. Może trochę delikatności, co?- Burknęłam nie spuszczając z niego wzroku.
-Nic takiego wcale nie powiedziałem...
-Tom, nie każdy jest taki szybki jak ty.- Uświadomiłam go, bo chyba o tym nie wiedział.- Najpierw się myśli a potem mówi... chcesz spłoszyć swojego przyjaciela?
-Oj tam... przesadzasz. Nic się nie stało.- Objął mnie ramieniem przyciskając do siebie.- Ale my mamy teraz wolną chatę, przecież.- Poruszał znacząco brwiami patrząc na mnie jak na jakiś przysmak. Cóż... czemu ja od razu wiem, o co mu chodzi?
-No i co, że jesteśmy sami?
-Może to wykorzystamy?
-Ty mnie wykorzystujesz, nawet gdy nie jesteśmy sami.- Zauważyłam z cwanym uśmieszkiem.
-Ja ciebie wykorzystuje? A ty mnie może niee?
-Wiesz, co? Jeszcze jedno słowo i dostaniesz mnie dopiero w noc po ślubną.- Zmrużyłam oczy wbijając mu wskazujący palec w klatkę piersiową.
-Dobra, już nic nie mówię...
#
Dziewczyna wpatrywała się wyczekująco w wokalistę, który już dość długo nie wypowiadał żadnego słowa. Właściwie nie wiedziała po co przyszedł skoro cały czas milczy. Czuła, że coś jest nie tak, jednak nie była jasnowidzem. Miała nadzieję, że chłopak w końcu sam wyjaśni o co chodzi...
-Bill...powiedz coś.- Mruknęła w jego stronę coraz bardziej się niecierpliwiąc.- Chcesz ze mną zerwać, czy jak?- Zapytała drżącym głosem. Tylko to przyszło jej do głowy... no bo dlaczego tak dziwnie się zachowuje?
-Nie chcę.- Zaprzeczył unosząc głowę.- Choć chyba nie jest tak jak powinno być... prawda?
-Zrobiłam coś nie tak? Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy...
-To nie twoja wina. To, ja się pogubiłem...- Położył swoją dłoń na jej ściskając ją delikatnie.- Sara, daj mi jeszcze jedną szansę...
-Bill, jak to jeszcze jedną? O czym ty mówisz? Przecież nic nie zrobiłeś...- Blondynka zupełnie nie wiedziała co się dzieje.
-Ale to przeze mnie przestało nam się układać... nie jesteś ze mną szczęśliwa.
-Jestem! Kocham cię i jestem szczęśliwa... Boże, Bill... ja z tobą zamieszkam, tylko proszę nie mów takich rzeczy...- Podniosła się i podeszła do niego przykucając naprzeciwko. Właśnie dotarło do niej, że po prostu nie umiałaby bez niego żyć. Nie może jej zostawić... zrobi wszystko. Bo go kocha.- Byłam taka głupia... przepraszam... powinnam była od razu się zgodzić na twoje propozycje, przecież chciałeś dobrze... - Objęła go rękoma w pasie przytulając się do jego torsu.- Kocham cię... zrobię wszystko, co chcesz... tylko nie zostawiaj mnie...
-To ty mnie nie zostawiaj...- Szepnął całując czubek jej głowy.- Wstań... chodź tu do mnie.- Posadził ją na swoich kolanach mocno do siebie tuląc.- Przepraszam... proszę odbudujmy naszą miłość...
-Kochasz mnie?- Spojrzała mu w oczy. Nie mógł skłamać. Nie umiał jej okłamywać, a już na pewno nie prosto w oczy. Musiał słuchać serca, musiał być szczery... a przede wszystkim musiał sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Przecież jego uczucia tak po prostu nie mogły zniknąć...
-Kocham... ale wciąż zbyt mało...
###
Wróciłam, żyję i mam zwolnienie z wuefu co mnie uszczęśliwia xd
Mam zapewne u Was ogromne zaległości, nie będę ukrywała że większość przeczytałam, a nie skomentowałam po prostu mi się nie chciało xD Wcale się nie rozleniwiłam, zawsze byłam leniem ;D A gwarantuję, że tam gdzie byłam nie było okazji, aby się obijać xd Mam nadzieję, że uda mi się zostawić komentarz na każdym blogu, gdzie jeszcze tego nie zrobiłam, wybaczcie wgl to opóźnienie :)
Muszę odnaleźć gdzieś swoją wenę i chęci do pisania, 3 tygodnie przerwy jednak robi swoje.
Niedługo pojawi się odcinek ze ślubem xd Jest już gotowy, proszę nie spodziewajcie się czegoś niezwykłego bo ja zwyczajnie nie umiem pisać takich rzeczy xd Najchętniej bym to pominęła, ale nie mogłam xd Zresztą na razie nie będę nic mówić xd
Więc, pozdrawiam ;*