piątek, 22 października 2010

137.'Pamiętnik.'

Każdego wieczoru wyrywałam po jednej kartce z kalendarza i odliczałam dni do końca trasy. W ciągu dnia nie myślałam zbyt dużo o Tomie, a właściwie o tym, jak bardzo za nim tęsknię, gdyż mój braciszek zajmował mi niemalże cały czas. Jednak, gdy nastawał wieczór nie było chwili, abym o nim nie myślała. Zwykle leżałam w naszym łóżku i wyobrażałam sobie, że jest przy mnie. Bo tylko tyle mogłam...

Jeżeli chodzi o zespół, to można powiedzieć, że wszystko jest po staremu. Georg wrócił na swoje miejsce. Nie mam pojęcia, jak zniosła to jego dziewczyna... ale domyślam się co czuje. Podziwiam ją, że się zgodziła... przecież mają dziecko. Zazdroszczę im tego... Lecz cały czas mam nadzieję. I może już na kolejne święta będziemy mieli większą rodzinę? Ostatnio przeglądałam w internecie strony domów dziecka. Bo jeżeli ja nie mogę... warto pomyśleć o innym rozwiązaniu. Tom już o tym wspominał, wiec nie będzie miał nic przeciwko. Choć właściwie mieliśmy dalej próbować z tym leczeniem... ale może nie warto tracić czasu?

-Carmen, Tom czeka na ciebie na Skype.

-Już?- Spojrzałam zdziwiona na Sarę.

-Już. Mam dosyć rozmów z Billem.- Mruknęła.- No leć, szkoda czasu.

-Oj tam... przecież oni mają już wolny wieczór.- Stwierdziłam kierując się w stronę drzwi.- Zajrzyj do Matta.- Poleciłam jeszcze i udałam się do pokoju Billa, gdzie znajdował się laptop, a na jego ekranie mogłam widzieć zniecierpliwionego Toma. Od razu uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do biurka siadając na krześle.- Cześć, Kochanie.- Przywitałam się, gdy już założyłam słuchawki. Chłopak od razu się ożywił.

-Nareszcie! Ty w ogóle za mną nie tęsknisz... Nie widzieliśmy się już dwa tygodnie, a ty każesz mi tak długo na siebie czekać...- Zarzucił mi na wstępie, a ja przewróciłam teatralnie oczami.- I pamiętaj, że ja wszystko widzę.- Dodał z poważną miną.

-Oh, no już się tak nie gorączkuj. Powiedz, co u was?

-A co ma być u nas? To co zawsze... I nie po to instalowałem Skype, żeby gadać z tobą o zespole, czy coś.

-To o czym chcesz mówić?- Uniosłam brwi wpatrując się w niego z uwagą.

-O niczym.- Wyszczerzył się do mnie. Naprawdę miło było móc widzieć jego uśmiech i w ogóle całego... a właściwie połowę. Ale to nic... tak też jest dobrze.

-To zadzwoniłeś, żebyśmy tak siedzieli i się na siebie patrzyli, tak?- Zapytałam zaintrygowana jego odpowiedzią.

-Niee... żebyśmy uprawiali seks!- Okrzyknął, a ja wręcz oniemiałam. Ja myślałam, że on wtedy tylko sobie żartował... I w ogóle jak on sobie to wyobraża?! Nie powiem, żeby mi nie brakowało jego bliskości i w ogóle... ale bez przesady. Przecież nie możemy się zniżać do takiego poziomu.

-Tom.. Kochanie, ja nawet nie jestem u siebie.- Mruknęłam. Nie byłam do końca pewna, czy tym razem mój mąż myśli o tym na poważnie, więc nie chciałam mówić prosto z mostu, że nic z tego nie będzie, żeby go nie urazić...

-Oj no... przeszkadza ci to?

-No.. tak.- Potwierdziłam udając, że mi z tego powodu przykro.

-Hm... a jakbyś tak chociaż zrobiła striptiz?- Poruszał znacząco brwiami uśmiechając się przy tym zniewalająco. Ja nadal jestem w szoku... nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji. To jest nawet zabawne...

-To ty zrób.- Uśmiechnęłam się do niego. Jeżeli już cokolwiek mamy robić, to zdecydowanie pewniej będę czuła się w roli obserwatorki.- Tylko włącz do tego jakąś muzykę.- Dodałam dając mu tym samym do zrozumienia, że już wszystko postanowione i nie ma szans na jakiekolwiek negocjacje.

-No dobra... To jaką chcesz muzykę?- Jestem w szoku, że mój mąż właśnie zgodził się wykonać striptiz przed monitorem komputera! Za kogo ja wyszłam...

-Może Kesha- Take it off*.- Zaproponowałam nie mogąc się już doczekać dalszego rozwoju akcji. Czuję się podekscytowana! To dziwne, że do tej pory nie wpadłam sama na ten pomysł, ale na żywo... na żywo byłoby znacznie ciekawiej i przyjemniej.

-No dobra, chociaż nie wiem jak mam się do tego poruszać...

-Poradzisz sobie. No dawaj, Skarbie.- Zachęciłam go, a sama usadowiłam się wygodniej na obrotowym fotelu. Po chwili do moich uszu dotarła znajoma melodia, a mój mężczyzna bez najmniejszego skrępowania powstał ze swojego miejsca i ustawił odpowiednio kamerę, żebym mogła wszystko dokładnie widzieć. Szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy i właściwie miałam ochotę się śmiać... jednak stanowczo się hamowałam. Trzeba zachować powagę. W końcu to całkowicie erotyczna chwila... tak... mój mąż będzie wykonywał dla mnie striptiz.

Nie musiałam długo czekać, aby gitarzysta zaczął wykonywać dziwne ruchy, które miały przypominać na pewno taniec. Nie chciałam tego komentować, żeby go nie rozpraszać czy coś... widziałam jak się wczuł i jak bardzo mu zależy, aby mnie nie zawieść. Obserwowałam go w skupieniu starając nie wydobyć z siebie najcichszego dźwięku, który mógłby skojarzyć się z parsknięciem śmiechu.

Spoważniałam odrobinę, gdy pozbył się swojej koszuli ukazując piękny tors. Zagryzłam wargę żałując, że nie mogę być teraz tam z nim. Może jednak ten striptiz przez internet nie był dobrym pomysłem... czuję, że za chwilę zrobi mi się gorąco i nie będę mogła zaspokoić swoich pragnień...

Moja poważna mina, jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła, gdy tylko Tom zaczął się wyginać we wszystkie strony. Kręcił się dookoła własnej osi, wymachiwał rękoma i na koniec zaczął ruszać swoimi biodrami powoli rozpinając rozporek od spodni.

Zaciskałam mocno usta walcząc sama ze sobą, lecz nie z podniecenia, ale raczej rozbawienia, które za wszelką cenę chciało opanować mój organizm. W ostatniej chwili nad sobą zapanowałam, jak Tom niemalże się przewrócił o własne spodnie, które z trudem z siebie ściągnął. Już dawno przestałam zwracać uwagę na muzykę lecącą w tle. Byłam całkowicie skupiona na tym cyrku, który odstawiał... mój mąż? O tak... on jest moim mężem! Tak Carmen... to żaden pajac, tylko twój mąż.

-Ja nad wszystkim panuję!- Zapewnił mnie znikając mi na chwilę z widoku. Musiał się schylić najprawdopodobniej, żeby uporać się do końca z tymi nieszczęsnymi spodniami. I rzeczywiście tak było... Po chwili patrzenia na jego zgarbione ruszające się plecy mogłam znowu widzieć jego śliczną twarz i ciało. Był już w samych bokserkach i teraz podobało mi się to wszystko znacznie bardziej. Nawet jego dziki taniec był nieco bardziej ogarnięty i seksowniejszy. Tak... teraz poruszał się o wiele lepiej. Nie mogłam się, aż doczekać kiedy ściągnie z siebie pozostałości swojej garderoby. Widziałam, jak jego zwinne rączki kierują się powoli w stronę materiału zakrywającego najintymniejszą część jego ciała. Czekałam już w napięciu, aż zsunie z siebie bokserki i już naprawdę niewiele go od tego dzieliło, kiedy nagle moją uwagę odwróciły drzwi, które otworzyły się z rozmachem w pokoju Toma i zaraz ujrzałam znajomą osobę.

-Tom?!- Bill miał minę, jakby zobaczył, co najmniej coś niesamowicie dziwnego, a ja nie mogłam już dłużej wytrzymać. Gdy tylko mój mąż odwrócił się zszokowany w stronę brata, ja wybuchnęłam śmiechem, który wywołał u mnie łzy...- O ja pierdolę, co ty robisz?

-Ja... Puka się!

-Otwarte było...

-No i co! Puka się! Puka! Całe życie ci to wbijam do tego głupiego łba.

-Ehm... Kochanie?- Wtrąciłam się, jak już mniej więcej opanowałam swój atak. Gitarzysta odwrócił się w moją stronę, a na jego policzkach dojrzałam piękne rumieńce.- To może zadzwoń do mnie później? Na komórkę...

-No... dobra...- Mruknął i już po chwili zniknął mi z ekranu, a ja nadal miałam w oczach łzy. Ale jestem dobrą żoną... jestem, prawda?


#


Blondynka przejechała szmatką po zakurzonej szafce zastanawiając się kiedy ktoś tu ostatnio sprzątał. Ona jest właściwie ostatnią osobą, która powinna się tym zajmować ze względu na swój stan, jednak ostatnio coraz częściej narzeka na nudę. Ciąża jednak potrafi być utrapieniem i do tej pory nie może się z tym pogodzić. Nawet nie potrafi sobie wyobrazić, co będzie gdy już urodzi się dziecko... Może oddadzą je Carmen i Tomowi? Oni tak bardzo chcą być rodzicami... Czasem przychodziły jej do głowy naprawdę dziwne pomysły. Ale ona sama jeszcze czuje się jak dziecko... i nadal uważa się za nastolatkę. Bo ma dopiero przecież dziewiętnaście lat... i nieważne, że już niedługo to się zmieni.

Westchnęła ciężko i podniosła z podłogi pustą torbę chcąc schować ją do szafy, lecz powstrzymała się od tego czynu spostrzegając jakiś zeszyt leżący na dnie. Zmarszczyła brwi nie bardzo wiedząc skąd się wziął i wyciągnęła go odrzucając torbę na bok. Przyjrzała się uważnie okładce i zauważyła, że już to gdzieś widziała.

-Ah... pamiętnik Billa. Tylko skąd on się wziął w mojej torbie?- Mruknęła przewracając nerwowo zeszyt w dłoniach. Czuła silną chęć zajrzenia do środka... widziała, że nie powinna. Przecież jej chłopak tego nie chciał... ale może to nie przypadek, że ten zeszyt wylądował w jej bagażu? W sumie nie wiedziała, co wokalista mógłby ukrywać. Była przekonana, że wie o wszystkim, a w pamiętniku najwyżej opisuje niektóre sytuacje z dnia, czy też swoje odczucia.- Na pewno napisał o mnie mnóstwo rzeczy... w końcu jestem taka nieznośna.- Mruknęła i otworzyła zeszyt na jakiejś przypadkowej stronie. Zlustrowała tekst wzrokiem szukając swojego imienia, lecz zamiast tego rzuciło jej się w oczy imię przyjaciółki...


[...]Pamiętam, jak pocałowała mnie pierwszy raz. To było takie spontaniczne... w ogóle się tego po niej nie spodziewałem, byliśmy przecież przyjaciółmi!

Carmen zawsze była ładna i to chyba oczywiste, że mi się podobała... i podoba. Ale to dziewczyna mojego brata... jego przyszła żona! A mi chyba padło już na mózg. Przecież sam mam dziewczynę. Nie wiem co mi odbiło...To niemożliwe, żebym się w niej zakochał! Ja po prostu sobie coś ubzdurałem... jestem tylko facetem, wiadomo, że piękna kobieta będzie mnie pociągać, ale to na pewno nic więcej... To nie może być nic więcej. Dlaczego ja walczę z tym uczuciem? Przecież gdyby to nie było nic więcej, bym się tak nie męczył... Ale jak i kiedy? Jakim cudem? Do niedawna kochałem tylko jedną osobę i byłem o tym przekonany... a teraz? Teraz już niczego nie jestem pewien... Boję się, że stracę wszystko. Że wszystko spieprzę... że zniszczę życie sobie i moim najbliższym[...]”


Dziewczyna oderwała wzrok od zapisanej kartki przełykając ciężko ślinę. Czuła, jak jej serce bije coraz mocniej z emocji. Musiała usiąść czując, że już dłużej nie ustoi. Teraz, gdy to przeczytała po prostu nie potrafiła odłożyć tego zeszytu i zapomnieć. Musiała wiedzieć, jak jest teraz. Musiała wiedzieć, co tak naprawdę się działo... Bo okazuje się, że nie wiedziała nic. Że to wszystko było tylko złudzeniem...


11 września 2009 r., piątek


Myślałem, że już się wyleczyłem. W końcu z Sarą zaczęło mi się układać... jest między nami co raz lepiej, ratujemy swój związek. Jednak, gdy zobaczyłem Ją w białej sukni... poczułem ukłucie w sercu. I nie wiem, co ono znaczyło... Ból, że jestem takim idiotom, że żałuje, że nie mogę być na miejscu mojego brata? Jestem taki beznadziejny. Jak mogę myśleć o innej skoro śpię w jednym łóżku z kobietą, którą kocham... To wszystko jest chore.

I jak długo jeszcze będę żył ze świadomością, że ranię najbliższych, a oni nawet o tym nie wiedzą? Może to i lepiej... przynajmniej nie cierpią przeze mnie. A ja muszę po prostu wyleczyć się z tego chorego uczucia i być szczęśliwym z kobietą, która jest mi przeznaczona.”


Nie wierzyła i nie potrafiła tego zrozumieć. Bała się przewrócić kolejne strony... bała się przeczytać coś więcej. Już właściwie nie chciała wiedzieć... bo czy mogłaby przeczytać coś gorszego? Czuła się okropnie. Czuła się po prostu zdradzona, choć nie wie, czy w ogóle do czegoś doszło. Nawet jeżeli nie... Bill zdradził ją myślami. On ją zwyczajnie oszukiwał. Jak mógł mówić jej, że ją kocha?

W jednej chwili wszystko straciło sens. Nie tak miało być... i na pewno już nie będzie.

Wstała z miejsca ocierając słone ślady na swoich policzkach i podniosła z podłogi wcześniej zostawioną torbę, którą położyła na łóżku. Wrzuciła do niej pamiętnik, a następnie otworzyła szafę i zaczęła wyciągać z niej te same ubrania, które jeszcze niedawno tam wieszała. Nie obchodziło ją już nic...


###


 *Wiem, że tej piosenki jeszcze wtedy nie było, ale to nic xd Musiałam coś wymyślić, a ta akurat mi się podoba.


kochamBILLA: Linki do wszystkich moich blogów wraz z krótkimi streszczeniami znajdują się w zakładce 'Moje' na dole bloga. Bardzo mi miło, że moje opowiadanie tak bardzo Ci się podoba :)


Ah tak... to ten odcinek... cóż, jestem aktualnie na etapie pisania 141 ^^ Nie wiem czemu ostatnio publikuję akurat wtedy, gdy nie mam najlepszego nastroju... no ale mniejsza. Pierwsza scena miała być lepsza... ale ja po prostu nie umiem lepiej opisywać swoich pomysłów. Druga scena dużo namiesza w opowiadaniu... nie wiem nawet, czy to udźwignę no ale próbuję. Jestem dobrej myśli... 

I czemu zawsze muszą dobijać mnie smętne piosenki ? ^^ Normalnie, jakby ten głupi odtwarzacz czuł, że nie mam humoru i chciał mnie jeszcze dobić ;o Dobrze, już się nie żalę... to nie ten blog.

Pozdrawiam ;*


wtorek, 12 października 2010

136.' Bądź grzeczny i nie oglądaj się za innymi dziewczynami, masz patrzeć tylko na moje zdjęcia. A jakbyś miał potrzebę, to wiesz co robić.'

-Może jednak nie wyjeżdżaj?- Mruknął Tom drapiąc mnie delikatnie po plecach. Leżałam sobie z głową na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Chciałam napawać się tym na zapas. Wiedziałam, że będzie mi go brakowało. To było nieuniknione. Nie mam pojęcia jak zniosę naszą rozłąkę. To chyba będzie najtrudniejszy czas w moim życiu. Samotne noce, samotne poranki... nie będę mogła się do niego przytulić, nikt mnie nie pocałuje i nie zaciągnie do łóżka. Oczywiście, że wolałabym z nim zostać. Ale nie mogę... wczoraj wspólnie podjęliśmy wszyscy decyzję. Tak musi być.

-Najpierw mnie wyganiasz, a teraz chcesz, żebym została?- Uniosłam lekko głowę opierając się brodą o jego tors.

-W nocy całkowicie zmieniłem tok myślenia...- Uśmiechnął się do mnie słodko.- Jesteś taka przekonująca...

-Tylko, że trochę już za późno.- Stwierdziłam i zbliżyłam swoją dłoń do jego twarzy, aby zakreślać na niej niewidoczne kształty opuszkami palców. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że sprawia mu to przyjemność.

-Chyba rzeczywiście jestem głupi.- Westchnął cicho chwytając moją rękę, aby następnie złożyć na niej subtelny pocałunek. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, bez opamiętania. Jest taki idealny. Taki cudowny. Aż trudno uwierzyć, że jest prawdziwy... i jest mój.- Ale to dla naszego dobra...

-Ty zawsze o wszystkim myślisz i wiesz kiedy powiedzieć, stop.- Znowu ułożyłam głowę na jego torsie przytulając się do niego. Nie wiem, co by z nami było, gdyby on nad wszystkim nie potrafił zapanować. Ja przecież jestem kompletnie nierozważna... strasznie impulsywna i nie umiem właściwie pokierować naszym życiem. Dlatego dobrze, że choć jedno z nas odpowiednio myśli... no i dobrze, że ja go zawsze słucham.

-Ale to dzięki tobie.- Rzekł splatając nasze dłonie.- I nie wiem jak sobie poradzę, gdy wyjedziesz.

-Poradzisz sobie. Jesteś dużym, mądrym mężczyzną.- Zapewniłam go z szerokim uśmiechem.- Już gorzej będzie z twoją roztrzepaną żoną... Już sobie wyobrażam jak krążę bez celu po naszym wielkim domu...

-Możesz zacząć urządzać pokój dla dziecka...

-Tom... ale ja nie jestem jeszcze w ciąży...

-Ale będziesz.- Ucałował mnie w czoło.- Jak wrócę z trasy będziemy dalej się starać i znajdziemy sobie jakąś klinikę na miejscu.

-Tak... jak wrócisz na pewno się uda po takim poście...

-Ale nie zapominaj o cyberseksie!

-Yhm.. Ty zawsze coś wymyślisz.- Zmarszczyłam brwi uśmiechając się lekko pod nosem.- Na pewno nie zapomnę.- Zapewniłam go.- Ale powinnam już wstać i spakować pozostałe rzeczy.- Dodałam podnosząc się ostrożnie jednocześnie ciągnąc za sobą kołdrę, która odsłoniła ciało Toma, dzięki czemu miałam piękny widok.

-Kotku, ale nie możesz mnie zostawić nagiego na łóżku... a jak ktoś wejdzie?- Uniósł brwi spoglądając na mnie znacząco.- Już lepiej zostaw mi tę kołdrę, a sama weź coś na siebie ubierz.- Wyszczerzył się do mnie.

-No dobra, nie będę narażać niczemu niewinnych ludzi na takie widoki.- Mruknęłam po krótkiej chwili namysłu i posyłając mu równie szeroki uśmiech zrzuciłam z siebie kołdrę, która opadła na niego zasłaniając go po samą brodę. Za to ja teraz stałam zupełnie naga, co przyprawiło mnie o nieprzyjemne dreszcze spowodowane chłodem.

-W takiej sytuacji chyba mogę ci darować to, co przed chwilą zasugerowałaś.- Skwitował bezkarnie lustrując mnie z uwagą. Ja natomiast prychnęłam w odpowiedzi i nie zwlekając udałam się do łazienki.


#


Blondynka z wielką radością wymalowaną na twarzy ciągnęła za sobą swoją walizkę zmierzając ku stojącej przed hotelem taksówce. To było bardzo dziwne, ale cholernie cieszyła się, że wraca do domu. W tej chwili nawet nie zwracała uwagi na to, czy będzie tęsknić za swoim chłopakiem. Po prostu czuła się szczęśliwa. Najwyraźniej ta trasa jej nie służyła i ich związkowi raczej też.

-Sara...- Usłyszała za sobą głos oburzonego wokalisty, na co zatrzymała się odwracając w jego stronę.- Masz zamiar się chociaż ze mną pożegnać?

-Ah... no jasne.- Mruknęła podchodząc do niego i zarzuciła mu ręce na kark.- A nie wystarczyło ci, jak pożegnałam się z tobą rano?- Uśmiechnęła się do niego figlarnie.

-Boję się, że nasze dziecko będzie miało coś z psychiką przez to, co wyprawiasz w łóżku...- Wyznał robiąc poważną minę, a dziewczyna wytrzeszczyła oczy zaraz po tym wybuchając śmiechem.

-Kochanie, ale ty nie masz żadnych żółtych papierów?

-Jeszcze nie.- Uśmiechnął się wymownie.- Ale mogę mieć jak wyjedziesz i mnie zostawisz...- Dodał ze smutną miną.

-Oh, przestań. Niedługo się zobaczymy...- Cmoknęła go w usta.- Jak wrócisz, nasze dziecko będzie już kopać.

-Mam nadzieję, że da ci porządnie popalić za to, że ograniczyłaś mu kontakt z ojcem.

-Jesteś dzisiaj wyjątkowo wredny.- Zmarszczyła brwi.- Nie wolno tak traktować matki swojego dziecka...

-A tatę można?

-Oj tam... musiałam się na kimś wyżyć. Nie można dusić w sobie emocji!- Stwierdziła zadowolona.- No ale dosyć tego gadania, bo nie zdążę na samolot. Kocham cię, ty mój potworku...- Uśmiechnęła się słodko i obdarowała go namiętnym pocałunkiem.- Bądź grzeczny i nie oglądaj się za innymi dziewczynami, masz patrzeć tylko na moje zdjęcia. A jakbyś miał potrzebę, to wiesz co robić.

-Jaką potrzebę?

-No wiesz... seksualną.- Poruszała znacząco brwiami.- Ja wiem, że namawianie własnego chłopaka do walenia sobie konia nie jest zbyt... hm... odpowiedzialne, że tak to ujmę.. ale wolę, żebyś robił to sam niż miałbyś mnie zdradzać!

-Ty wiesz... weź już lepiej idź.- Skwitował patrząc na nią w nienaturalny sposób. Może to i lepiej, że pobędą przez jakiś czas osobno?

-No to idę. Zadzwoń czasem.- Musnęła go jeszcze w policzek i chwytając z powrotem swój bagaż ruszyła do taksówki, gdzie czekała już na nią Melanie wraz z przyjaciółką. Wokalista westchnął ciężko obserwując, jak Sara wsiada do pojazdu, a zaraz po tym odjechali.

-Bill... Bill... Bill!- Drgnął słysząc obok siebie żałosny jęk należący do jego bliźniaka. Odwrócił głowę w jego stronę patrząc na niego z zapytaniem.- Co my zrobiliśmy!? Jak mogłeś pozwolić, żeby ta taksówka odjechała! No jak!?

-Tom, weź wyluzuj.- Klepnął go lekko w ramię.- Ile nam jeszcze zostało? Dwa miesiące? Zleci.- Uśmiechnął się do niego pocieszająco.- A jak tam wyniki waszych badań?

-Jakich badań?- Burknął nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

-No chyba byliście w klinice nie?

-Kurwa... zapomniałem.- Gitarzysta klepnął się otwartą dłonią w czoło.

-To tak jakbyś zapomniał o swoim dziecku.

-A weź się... odbiorę, jak będziemy mieć wolną chwilę.

-Ah... to od razu powiedz, żeby przysłali ci pocztą, bo po jutrze wylatujemy.- Polecił czarnowłosy uśmiechając się ironicznie, na co jego brat zareagował ciężkim westchnięciem.


#


-Będę miał swój pokój?- Matthew spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi oczkami. Bardzo się cieszył, że jedziemy do Niemiec i że będzie mieszkał w naszym domu. Hotel chyba nie przypadł mu zbytnio do gustu.

-Myślę, że nie będzie z tym problemu.- Uśmiechnęłam się do niego wesoło. Mimo tego iż podróż była bardzo długa i wyczerpująca chłopiec nadal wyglądał na pełnego energii i w ogóle nie było widać po nim zmęczenia. Chciałabym mieć jego organizm, bo ja na przykład mam już dosyć i marzę tylko o tym, aby położyć się w swoim łóżku.

-Ale fajnie.- Ucieszył się.- To duży dom.- Stwierdził, gdy samochód zatrzymał się przed tak dawno nie widzianym przeze mnie budynkiem. Od razu w mojej głowie zawitały różne wspomnienia związane z tym miejscem. Przecież jeszcze niedawno wracałam tu z Tomem, z naszej podróży po ślubnej... To niesamowite, że tyle się zmieniło od tamtego czasu.- A co to za ludzie?- Mały wskazał na kilku mężczyzn kręcących się w pobliżu. Muszę mu jeszcze wiele wyjaśnić...

-To są nasi przyjaciele, którzy będą nas pilnować.

-Ale to ja mam cie pilnować!- Okrzyknął z oburzeniem.- Obiecałem wujkowi, że będę miał na was oko.- Zrobił groźną minę zerkając w stronę Sary.

-No oczywiście... ale panowie będą pilnować, żeby nikt zły nie wszedł do naszego domu.- Wyjaśniłam i chwyciłam go za rączkę ciągnąc w stronę wejścia. Sara otworzyła drzwi, po czym wszyscy weszliśmy do środka.

-Ale telewizor! Będę mógł tu oglądać bajki?- Blondyn wskoczył na kanapę wlepiając swoje podekscytowane tęczówki w wielki ekran.

-Jasne. Ale od jutra, bo już późno. Teraz pokażę ci twój pokój, chodź.- Zawołałam go sama kierując się na piętro. Matt po chwili dołączył do mnie i razem weszliśmy do jednego z pomieszczeń. Chłopiec od razu zaczął się uważnie rozglądać na wszystkie strony.

-Carmel... ale tu nie ma zabawek.- Mruknął bardzo poważnym tonem, co mnie bawiło. Zupełnie to do niego nie pasowało...

-Wiem... ale możemy kupić.- Stwierdziłam uśmiechając się do niego.- A na razie będziesz tu tylko spał... Od jutra zaczniemy urządzać ci pokój, dobrze?- Spojrzałam na niego pytająco, na co skinął twierdząco głową zgadzając się ze mną.- To teraz idziemy się umyć...

-Ale ja chce sam!- Zakomunikował i nie czekając na żadną reakcję z mojej strony wybiegł z pokoju zostawiając mnie samą. Ktoś tu jest za wolny... i z pewnością jestem to ja. Westchnęłam ciężko i usiadłam na skraju łóżka czując zmęczenie. Rozejrzałam się dookoła uśmiechając się przy tym delikatnie. To mógłby być pokój mojego dziecka... Oczami wyobraźni widziałam już kolory ścian i różne wzorki, które symbolizowały dziecięcy pokoik. Wszystko, co teraz się znajdowało w tym miejscu zniknęło, a na ich miejscu pojawiały się zupełnie inne przedmioty. Tak bardzo bym chciała, aby to okazało się rzeczywistością...

Spuściłam wzrok na swoje ręce, które automatycznie ułożyły się na moim płaskim brzuchu, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Dwa razy w swoim życiu doznałam tego szczęścia i mogłam zostać mamą... jednak żadna z tych szans nie została przeze mnie wykorzystana. Wiem, że nie mogę się winić. Widocznie tak już miało być... tylko, dlaczego? Czy Bóg naprawdę potrzebował moje maleństwo?

-Jestem już gotowy.- Głos mojego braciszka wyrwał mnie z zamyśleń, a jego widok od razu poprawił nastrój. Stał zupełnie nagusieńki wycierając się jeszcze gdzieniegdzie ręcznikiem.- Tylko potrzebuję majtek...

-Zaraz przyniosę ci piżamę.- Stwierdziłam i podniosłam się z miejsca kierując kroki do salonu, gdzie znajdowały się nasze bagaże. Wygrzebałam z jednej torby czystą bieliznę dla małego oraz jego kolorową piżamkę i zaniosłam mu ją na górę.

-Dziękuję Carmel. Jesteś świetną siostlą.- Powiedział wchodząc pod kołdrę.- Będziemy się fajnie bawić.

-Na pewno. Dobranoc.- Pocałowałam go w czoło i zgasiłam światło następnie opuszczając pokój. Sara jeszcze krzątała się po kuchni, lecz ja nie miałam już sił, żeby dotrzymać jej towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do swojej sypialni. Gdy tylko do niej weszłam poczułam tak dobrze mi znany zapach. I trudno jest stwierdzić, czym tam pachnie. Ja bym powiedziała, że miłością... jednak czy miłość może pachnieć?

Ułożyłam się wygodnie na łóżku i przytuliłam do poduszki. Niestety teraz musi mi wystarczyć sama ona... ale to tylko dwa miesiące. Potem znowu będę leżeć u boku ukochanego i napawać się jego bliskością...


###


16marta05: Że niby jaki dobry humor, hę? I mi się nigdy coś takiego nie pisze ciężko xD Nawet nie mam zamiaru tak mówić xd Hm... i w jakiej wyobraźni, Kochanie :D

Oliwka: Też myślałam o tym tytule xD Jednak wolałam z niego zrezygnować...

Tamara: Bill wszedł tam takim cudem, że otworzył drzwi i jak każdy człowiek przekroczył próg ^^ I w sumie Carmen wrzasnęła... może nie tak jak powinna, ale raczej obydwoje się zbulwersowali. A Bill jest jaki jest, bo Bill to mój Bill, a to wszystko jest fikcją. A może nie podoba Ci się, że nie dokończyłam wątku erotycznego ? ;>
A co do utraty pamięci, nie patrzę na to, czy ktoś czyta moje wszystkie opowiadania. Każde traktuje osobno i jeżeli ktoś stracił pamięć w jednym i drugim, to co z tego? To tak jakbym miała zwracać uwagę na to, co dzieje się w opowiadaniach innych autorów i unikać podobnych sytuacji, które się tam dzieją a z pewnością tego nie robię, choć mimo wszystko staram się być nieco oryginalna co proste nie jest. Mam za to swój styl.
I ja to opowiadanie już dawno uważam za tandetną telenowelę, ale moją. I zawsze będzie miało w sobie coś wyjątkowego. Swoją drogą czasem właśnie sugeruję się takimi serialami ^^ Są naprawdę inspirujące xd
Jak teraz się zastanawiam dłużej nad tą sceną, to rzeczywiście może przesadziłam xD Ale to tylko fikcja, w życiu z pewnością wyglądałoby to wszystko inaczej. Pozdrawiam.

Wiecie co? Jeszcze wczoraj chciałam skasować wszystkie blogi... ehm...

No to tyle z mojej strony ;] 

Pozdrawiam ;*