poniedziałek, 20 października 2008

25. 'One muszą się wyprostować.'

BiednyGustav, od ostatniego wywiadu Tom ciągnie go za język w sprawie tejjakiejś dziewczyny, z którą niby go widziano w Niemczech...I z tego niby wielka sensacja. Może to wcale nic poważnego? Zwykłaznajoma... Gustav oczywiście wczoraj nic nie powiedział... wyglądałjakby nie wiedział o co chodzi. Albo udawał, albo naprawdę coś imsię pomyliło. W każdym razie powiedział, że sobie nie przypominażadnej dziewczyny...

Mnie toakurat za bardzo nie interesuje, to jego sprawa. To samo próbujęwmówić Tomowi, ale jakoś nie bardzo mnie słucha. Onprzecież wie swoje. Jak każdy facet.

Teraz jestemza bardzo podekscytowana żeby martwić się o Gustava, czy teżkogokolwiek... przed momentem graliśmy koncert i byłofantastycznie. Nie sądziłam, że każdy koncert będę przeżywałainaczej... a jednak. Na każdym występie czuje inne emocje, to jestcudowne.

Nie wiem jakja mogłam bez tego żyć... jutro jedziemy do innego miasta i teżbędziemy grać. Czyli nie ma czasu na odpoczynek... chyba, żedzisiejszej nocy... ale rano trzeba wstać... mimo wszystko nieprzeszkadza mi to. Dla grania mogłabym wstawać codziennie nawet oszóstej, albo i wcześniej. Kocham to. To takie moje drugieżycie, które odkryłam zupełnie niedawno... gdy wchodzę nascenę i widzę szalejących fanów, nic już się nie liczy.Tylko ja i muzyka, którą tworzę grając.

I cieszęsię, że fanki Tokio Hotel są takie wyrozumiałe, o ile mogę takto nazwać. Chyba mnie zaakceptowały... przynajmniej takie odnoszęwrażenie.

-niezatrzymujcie się zbyt długo przy fanach, rozdajcie kilka autografówi do samochodu, nie mamy czasu. A oni mieli już okazję dzisiaj.-zarządził Jost i wyjął z kieszeni spodni telefon, następniewychodząc. Jak zwykle. Powie co ma do powiedzenia i wyjdzie. On jestchyba tylko od tego, żeby nam rozkazywać i ewentualnie sprawdzaćczy wszystko w porządku z organizacją.

Oczywiścienie mieliśmy zamiaru się sprzeciwiać i zrobiliśmy tak jak kazał,co z tego że z tysiąc rąk było wyciągniętych w naszą stronę,to przecież normalne. Musieliśmy się tylko ładnie uśmiechać,żeby nie poczuli się zignorowani, ale naprawdę nasze uśmiechybyły szczere. Fani są niezwykli...

Podpisałammoże z dziesięć kartek i wsiadłam do samochodu, gdzie mogłamodetchnąć i przez chwilkę posiedzieć w ciszy, bo chłopcom zeszłonieco dłużej. Dołączyli do mnie po jakichś dwóch minutachi od razu spokój zniknął.

-to codzisiaj robimy?- rzucił luźno Tom, jakby naprawdę nie byłzmęczony i mu się nudziło. Ale nic z tego. David od razu obróciłsię w naszą stronę z groźnym wyrazem twarzy, któryewidentnie wskazywał na to, że w ogóle nie ma mowy ojakimkolwiek wyjściu.

-dzisiajśpicie.- skierował swoje spojrzenie na dredziarza, on to zawszeobrywa najbardziej bo wszystkie propozycje padają z jego ust akuratwtedy, gdy wszystko jest nam zabronione. Jost trzyma nas krótko.Ale my przecież jesteśmy grzeczni...

-no jasne,że śpimy... a co my możemy innego robić w nocy?- chłopakzamrugał oczami robiąc niewinną minę. I kto się na to nabierze?

-jadoskonale wiem, co wy wczoraj wyprawialiście. Jak zobaczę jakiśartykuł w prasie, wtedy poczujecie smak konsekwencji swoich czynów.-oznajmił i odwrócił się od nas. Nastała cisza.... groźnieto zabrzmiało, ale co on może nam zrobić? Zamknie nas? Raczej nie.

-ah... nogimnie bolą...- westchnęłam ciężko, po czym widząc miny chłopakówwybuchnęłam śmiechem... wyglądali jakbym powiedziała, że imchomik zdechł. Ja tylko chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, ato akurat była prawda. Bo nogi to mi odpadają...

-przecieżsiedzisz.- mruknął Gustav, który siedział naprzeciwkoBilla, a Bill siedział obok mnie, natomiast Tom postanowił zająćmiejsce naprzeciwko mojej zacnej osoby... więc... nie mogłam anisię wyciągnąć, ani się położyć... bo takie dwie przeszkodyjak na złość usadowiły się w nieodpowiednich miejscach. GdybyBill usiadł między Tomem i Gustavem, spokojnie mogłabym sięrozłożyć na trzech wolnych siedzeniach... skomplikowane to... amoże jakby Tom tak się przesunął? To jest myśl.

-co z tego,że siedzę? One muszą się wyprostować.- zwróciłam się doniego poważnym tonem i spojrzałam na Toma, zastanawiając się czypowiedzieć mu wprost, czy po prostu się wepchać... ale tak sięzłożyło, że Tom gapił się na mnie i nasze spojrzenia sięskrzyżowały co wywołało u mnie jakieś dziwnie, cudowne dreszczei od razu zapomniałam, że w ogóle mnie coś bolało...

Niech on takna mnie patrzy już zawsze... zawsze... zawsze!!

Uśmiechnęłamsię do niego, stwierdzając że to tak nijak wygląda jak obydwojepatrzymy się na siebie w dziwny sposób... no taknienaturalnie...

-ej... a wyco?- nawet nie zauważyłam z czyich ust padło to pytanie, byłamjak zahipnotyzowana... coś dziwnego się ze mną działo...

-co my?

-zaczynamsię bać. Milczycie, patrzycie na siebie i uśmiechacie się...- tobył Bill, jego brat dopiero teraz zwrócił uwagę, że wogóle mowa o nim i o mnie... zamrugał oczami i spojrzał naniego głupio się uśmiechając... ani on ani ja nie udzieliliśmyżadnej odpowiedzi...niech to będzie nasza słodka tajemnica, którejnawet ja nie znam... ale jakie to ma znaczenie?


#


Obudziłamsię bardzo dużo przed czasem, a powodem tego był dziwny sen, którymogłabym zaliczyć chyba do złych, bo wszystko co związane jest zmoim ojcem czy matką jest złe...

Śniła misię babcia, czyli mama mojego ojca. W sumie to z nią rzadko kiedysię widywałam i nie wiele miałam wspólnego, idealną babciąna pewno nie była... gdyby była to by się mną interesowała...mam do niej żal, tak samo jak do któregokolwiek członkarodziny May... nienawidzę ich wszystkich tak jak tego nazwiska.Gdyby umarli, nie płakałabym. Może i jestem niesprawiedliwa, bo toprzecież moi rodzice... ale rodzice kochają swoje dzieci, rodziceopiekują się swoimi dziećmi, pomagają im, wspierają, chcą dlanich jak najlepiej...

Więc mamprawo uważać, że ludzie którzy mnie wychowywali przezkilkanaście lat nie są moimi rodzicami i nie chce mieć z nimi nicwspólnego.

Jedynymmiłym wspomnieniem z tamtych lat jest wujek Enrico, jedyna osobaktóra traktowała mnie jak członka rodziny, ale wyjechał, odtamtej pory nie mam z nim żadnego kontaktu... ale może to idobrze... chcę zapomnieć o tej rodzinie... pragnę mieć własną...

Kiedyś niemyślałam o tym, ale teraz już wiem, że chce mieć prawdziwąrodzinę. W przyszłości może uda mi się ją z kimś stworzyć...lecz trudno jest znaleźć tą odpowiednią osobę na całe życie...

No właśniei jak tu być twardym, gdy takie sny zmuszają do refleksji? Nie mogętak. Chce być taka jak kiedyś. Wiem, że jak dalej będę takadelikatna to zginę w tym świecie. Będą mniewykorzystywać...manipulować...

To wszystkosię zmieniło odkąd poznałam bliżej Toma... pamiętam jak mniepierwszy raz pocałował... wtedy wydawało mi się to takiestraszne... to nie powinno się wydarzyć, a jednak... może takmiało właśnie być, może coś w tym jest?

A gdyby nieten zakład z Sarą... nie byłoby nic. W życiu bym się niezgodziła grać w zespole i nie doszłoby do tego wszystkiego...

chybapopełniłam najgorszy z możliwych błędów, przywiązałamsię do niego... ale nie tak jak do Billa czy ogólnie do tego,że jestem w zespole... przywiązałam się do Toma inaczej... jak donikogo innego, nawet z siostrą nie łączy mnie coś takiego...

To byłbłąd, bo to wszystko się w końcu skończy i będę czuła tąpustkę... będę czuła się sama, bo nie będzie jego... a przecieżod początku wiedziałam, że Kaulitz to Kaulitz, oraz że w zespolejestem tymczasowo... więc co będzie potem? Co ja zrobię? Będęwalczyła sama ze sobą? Nie chcę... nie chcę stracić tego cozyskałam.

Wiem, żebędę musiała z powrotem zamienić się w Alyson... tą cokiedyś...


Wpatrywałamsię beznamiętnym wzrokiem w podłogę, podła rzeczywistośćchciała mnie zniszczyć od środka... i czuję, że z biegiem czasujej się to uda.

Poderwałamsię z miejsca i zakładając na siebie jakieś pierwsze lepszeciuchy wyszłam z pokoju...

Przeszłamprzez cały korytarz w tą i z powrotem kilka razy aż w końcuwsiadłam do windy i zjechałam na dół. Musiałam cośrobić... hotel był jeszcze pusty, wszyscy spali... nawet nie miałamsię do kogo odezwać...ja chyba naprawdę jestem sama i to wcale niejest żadne złudzenie...

-mamusiu,ale tatuś powiedział, że nas kocha...-jakaś dziewczynka ciągnęłaswoją mamę za rękaw, a ona nawet nie zwracała na nią uwagi.Podeszła do recepcjonistki i zaczęła coś do niej mówić...

-alemamo...ja nie chce tu mieszkać...

-kochanie,nie teraz.- kobieta odtrąciła jej rękę i powróciła doprzerwanej rozmowy. Dziewczynka rozejrzała się dookoła zatrzymującswój wzrok na mnie, chyba dostrzegła że jej sięprzyglądam... swoją drogą to musiało głupio wyglądać jak siętak na nią gapiłam...

Uśmiechnęłasię do mnie... nawet nie sądziłam, że uśmiech dziecka możesprawić tyle radości... poczułam się jakoś inaczej, lepiej...

Patrzyłamna nią jeszcze przez chwilę, za nim mama jej nie chwyciła za rękęi pociągnęła za sobą...

Zniknęłymi z pola widzenia i zostałam sama... nawet recepcjonistka gdzieśposzła...

Usiadłamsobie pod ścianą i wsłuchiwałam się w ciszę... aż ktoś mi jejnie przerwał wychodząc z windy...

-a ty cotutaj robisz? Spakowałaś się już? Za godzinę jedziemy.-zakomunikował Jost stając naprzeciwko mnie i mierząc mniewzrokiem.- więc nie siedź tutaj tylko do pokoju, potem śniadanie.W ogóle co to za pomysł, żeby na podłodze siedzieć?!-pokręcił z dezaprobatą głową i poszedł sobie...

Ten David tośmieszny jest. Ale dobra, lepiej żeby był śmieszny niż drętwy...Wykonałam jego polecenia i udałam się do swojego pokoju, chociażnaprawdę nie wiem co mam w nim robić.

Nie zdążyłamnawet wejść do pokoju, gdy Gustav wyskoczył z telefonem w rękusprawiając tym samym że aż podskoczyłam... oni to też mająwejścia...

-o Carmen,dobrze, że cię widzę... bo mam do ciebie pytanie.

-do mnie?-zdziwiłam się trochę, bo Gustav naprawdę rzadko kiedy ze mnąrozmawia. Przytaknął nie odrywając wzroku od wyświetlaczatelefonu, chyba pisał sms-a...- więc, słucham...

-co toznaczy jak dziewczyna mówi ci że cie lubi, a nie chce się zanic w świecie umówić?!- wypalił a mnie zamurowało. Niesądziłam, że będzie pytał mnie o takie sprawy... i co ja mam muodpowiedzieć? Czy ja wyglądam na psychologa!? Ja się nie znam nakobietach, sama nią jestem jakby nie zauważył... a może zauważyłi dlatego właśnie pyta mnie...

-ekhm...może zapytaj Toma? Wiesz, on jest już obeznany w rozmowach zdziewczynami...- stwierdziłam, jednak coś odmieniło moje zdanie...przecież Tom nie rozmawia z dziewczynami, on od razu przechodzi dodziałania, więc nie mogę tak wkopać biednego Gucia. Trzeba mupomóc...- albo nie. Ona się pewnie boi, że po tym spotkaniuznajdzie się w gazecie... albo... nie wiem, może boi się że cisię nie spodoba, że chcesz się nią tylko zabawić czy coś...poza tym wiesz jak to jest, masz zespół a ona jest zwykłądziewczyną...

-ale my jużsię widzieliśmy...

-aaa, tojednak! A w wywiadzie zaprzeczałeś...

-oh, to taksamo jakbyś ty miała powiedzieć że po kątach całujesz się zTomem.- zrobił cwaną minę, a ja aż się zachłysnęłampowietrzem... z tej strony to ja go nie znałam. Spojrzałam na niegorobiąc wielkie oczy, no po prostu...[zapowietrzenie] brak mi słów.

-ja nic nierobie po kątach!

-spokojnie,ja tylko dałem taki przykład... a co, wy naprawdę?!

-jezu...muszę się przebrać, niedługo jedziemy...- mruknęłam zmieniająctemat i szybciutko otworzyłam drzwi następnie wchodząc do pokoju ipozostawiając Gustava w tej jego niewiedzy, a jednocześnie wielkimzdumieniu...


###


Wiem,że to strasznie nudne ale co jakiś czas tak musi być (o ile zawsze niejest xD). Niedługo mam zamiar wpleść narrację trzecioosobową, pobawięsię w narratora wszechwiedzącego ^^. Próbuję coś zrobić z tymopowiadaniem, żeby nie było takie nuuudneee, ale to potrwa jeszczekilka odcinków. Zresztą sama nie wiem jak długo chcę to pisać, więcmuszę to przemyśleć i w odpowiednim momencie zapisać wszystkie pomysłyjakie stworzyłam zaczynając to opowiadanie. Nie sądziłam, że tak bardzosię z nim zwiążę. To było takie spontaniczne... a tu proszę, stało sięwłaściwie najważniejszym jakie teraz piszę.

Jestemdo przodu, dużo do przodu, ale to nie zmienia faktu, że nie mam czasu,aby publikować. Ostatnio jakoś tak więcej nauki, albo po prostu dopieroteraz zaczęłam zauważać, że w ogóle jest ^^

Zakończę już ten smętny monolog zanim się rozpiszę na dobre.

Tokio Hotel z wami xD

pozdrawiam ;*

niedziela, 5 października 2008

24. 'Bo trudno jest nie zauważyć różnicy między dziewczyną, a chłopakiem'

Wróciliśmydo hotelu dopiero wieczorem i cudem było, że Jost w ogólenie zauważył naszego zniknięcia. A może po prostu przymknął nato oko? Wszystko jedno, ważne że się nie czepiał.

To byłdzień pełen wrażeń, mimo tego, że nie robiliśmy nicnadzwyczajnego. Chociaż... niecodziennie Tom Kaulitz się oświadczai to właśnie mi... chyba powinnam czuć się zaszczycona.

To byłobyciekawe mieć na nazwisko Kaulitz. Carmen Kaulitz, intrygujące.

Weszłam doswojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Dzisiaj mam zamiar sięrelaksować przez cały wieczór i noc. I nie mam zamiaru jeśćkolacji, mam nadzieje że pan Inteligent nie przyleci zaraz z górąjedzenia, bo biedna Carmen się zagłodzi... on sam mógłbywięcej jeść, przecież to takie chude, nie wspomnę już o Billu,on to w ogóle... oni muszą stanowczo przytyć!

Usiadłamsobie przy stole i wlepiłam wzrok w okno, to nie jest chybarelaksujące, ale za to wyciszające... jestem sama, nikt nie gada,słyszę własne myśli, jak na razie jest dobrze... pewnie będziedobrze, aż nie stwierdzę że ta samotność jest przytłaczająca acisza sprawia, że wariuje...

Westchnęłamcicho, analizując wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia.Najbardziej zapadło mi w pamięć to drzewo w parku do któregowręcz przylegałam modląc się w duchu, żeby nie wylądować wstawie...

Mójtelefon rozdzwonił się bezczelnie, gdy właśnie wspominałam mojąrozmowę z Tomem, która była taka dziwna...

Nacisnęłamzieloną słuchawkę nie patrząc nawet na wyświetlacz, po drugiejstronie usłyszałam dobrze znany mi głos... mojej siostry. Oh, onateż wybrała sobie moment.

-co jest?-rzuciłam od niechcenia przyglądając się moim paznokciom ikrzywiąc się przy tym ze względu na to iż dopiero terazspostrzegłam, że nie dokończyłam ich malować...

-to takwitasz swoją siostrę? Bardzo miłe.- skwitowała z niezadowoleniem.W sumie to miała racje, jeszcze niedawno panikowałam, że coś jejsię stało a teraz mam jej za złe, że dzwoni. Życie sióstrjest bardzo pogmatwane.

-no dobra.Hej, siostrzyczko, co słychać? Czemu dzwonisz?- zapiszczałamniczym słodka laleczka. Wyobrażałam sobie jaką Melanie miałateraz skwaszoną minę, zabawny widok.

-a dzwoniębo widziałam cię w gazecie. I chce się podzielić wrażeniami!-oznajmiła, teraz na jej twarzy na pewno pojawił się cwany uśmiech.Coś mi się tu nie podobało.

-jakimiwrażeniami?

-o kochanie,oni z ciebie zrobili jakąś szmatę.- siostra jak zwykle prosto zmostu, zero delikatności. I w ogóle o czym ona mówi?-uważają, że jesteś w tym zespole ze względu na Toma, aby mudostarczać przyjemności w nagłych potrzebach.- wyrecytowałasucho, aż mnie coś ścisnęło w środku. Oni są podli! Niesądziłam, że dziennikarze są zdolni zajść aż tak daleko. Nibyna jakiej podstawie piszą takie bzdury!?

-ale niemartw się, inni postawili cie w tym lepszym świetle- ofiary. Żeniby Tom wykorzystuje, biedną, naiwną Carmen...- dodała po chwili,gdy ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku... to byłoszokujące...- nie podoba mi się to, Carmen!- rzekła groźnie,jakby była co najmniej moją matką i groziła, że jak to się niezmieni to wrócę do domu bez żadnych dyskusji...

-muszękończyć, oddzwonię do ciebie!- powiedziałam i szybko zakończyłampołączenie. Byłam wstrząśnięta. Wiedziałam, że mogą siępojawiać w prasie jakieś niemiłe artykuły, ale naprawdę niespodziewałam się czegoś takiego...

Wyłączyłamtelefon i wyszłam z pokoju czując jak łzy napełniają moje oczy izamazują widok... po chwili wielkie, ciężkie krople stoczyły siępo moich policzkach zostawiając na nich mokre, pieczące ślady...


#


-Chyba niechcesz stąd skakać?- wystraszyłam się słysząc głos Toma. Niewiem skąd on się tutaj wziął... skąd wiedział gdzie jestem?

Siedziałamsobie na dachu hotelu z kolanami pod brodą i pozwalałam, żeby łzywypływały z moich oczu, wiedziałam że tutaj nikt ich niedostrzeże. Byłam sama... aż do tej pory...

-a możepowinnam?- mruknęłam jakby sama do siebie, ale on i tak tousłyszał. Zauważyłam, że ostatnio bardzo uważnie mnie słucha...ciekawe dlaczego, czyżby aż tak bardzo liczył się z moimisłowami?

-niepowinnaś. Kto by wtedy został moją żoną?

-znalazłbyśsobie lepszą...- stwierdziłam po kryjomu wycierając twarz w rękawbluzki...

-nieprawda.-usiadł obok mnie i wyjrzał za krawędź dachu- wysoko...

-skądwiedziałeś, że tutaj jestem?- zapytałam bardzo zaciekawiona tymfaktem, bo przecież nikomu nie mówiłam dokąd idę...

-ochroniarzwidział jak wchodzisz po schodach na górę.- powiedziałpatrząc przed siebie- co się stało?

-nic sięnie stało.- uśmiechnęłam się niewyraźnie obracając w jegostronę. Miałam nadzieje, że gdy będę na niego patrzyła to miuwierzy. Nie chciałam mu o tym mówić, może i jemu byłobyto przyjąć łatwiej bo jest już przyzwyczajony, ale po co godenerwować? Nie muszę mu pokazywać jaka jestem słaba i jak mi ztym źle...

-czylipłakałaś sobie, tak o?- spojrzał na mnie dociekliwie... oh,uwielbiam te jego oczy... te różne spojrzenia, miny,uśmieszki... uwielbiam go całego! Cholera, naprawdę go uwielbiam.

-tak,nudziło mi się to przyszłam sobie popłakać...- tym razem mójuśmiech był już szczery. Uśmiechałam się bo go widziałam, bosiedział obok i ze mną rozmawiał... bo był.

-to ja teżmogę?- jego głos tak jakby się załamał. Zauważyłam, że jestjakiś dziwny, niespokojny i przygnębiony. Nie wiem co mogło sięstać, może on też wie o tym co ja? Ale to przecież by go tak nieprzejęło.

-płacz...lepiej ci będzie.- pogładziłam go po plecach, żeby wiedział, żenie jest sam. Bo ja jestem obok i będę mu pomagała w ramach moichmożliwości. Tak jak on pomagał zawsze mi. Był, gdy było mi źle,za co jestem mu bardzo wdzięczna. Aż nie potrafię sobie wyobrazić,że kiedyś traktowałam go jak wroga... a teraz? Teraz to jedna znajważniejszych osób w moim życiu, a jest ich niewiele...

-przytuliszmnie?

-jasne,chodź tutaj...-bez wahania wyciągnęłam w jego stronę ręce, ajuż po chwili tulił się do mnie zupełnie jak mały chłopiec,ściskał mnie mocno jakby się czegoś bał... może że zarazzniknę i zostanie sam?

Chyba każdyma czasami chwilę załamania, że nic mu się już nie chce. Ma siędość i potrzebuje się czyjegoś ciepła, wsparcia...

Teraz to ontulił się do mnie, jak ja niedawno do niego... i czułam sięwspaniale.

Naprawdęnie rozumiem, jak z takiego chłopaka można robić potwora? Przecieżon jest normalny, wcale nie sypia z każdą dziewczyną jak o nimpiszą i na pewno, nie wykorzystuje mnie.

Łączy naswiele i mam nadzieje, że nic tego nie zniszczy... musiało minąćsporo czasu, abym to zrozumiała, dostrzegła i nie chce tegostracić... nie chcę stracić jego...


#


Dzisiajpierwszy koncert w Polsce, niedługo mamy wywiad... ja po wczorajszymnocnym płaczu, czuję się o wiele lepiej i wydaje mi się, że Tomteż. Jest jakiś weselszy dzisiaj z czego się bardzo cieszę.Obydwoje mamy dobry humor to nie będzie kłótni. Chyba, żetaka żartobliwa jak to zwykle bywa między nami...

Wywiadpodobno jest na żywo, więc trzeba być ostrożnym. Nie wiem jak mamto interpretować, że niby mam nie mówić czegoś co moglibywykorzystać przeciwko mnie? Albo, żeby mogli zrobić z tego kolejnąaferę? Ja to bym chętnie nagadała tym dziennikarzom, bo oniwszyscy są jednakowi.

Zastanawiamsię, czy oni chcą zniszczyć gwiazdę czy ją promować? Bo z tegoco widzę, to raczej to pierwsze im całkiem nieźle wychodzi. Alejeżeli myślą, że mnie zniszczą to się grubo mylą, nie pozwolęim na to. I nie pozwolę, żeby zniszczyli Toma, ani nikogo innego zzespołu. To są moi przyjaciele, będę walczyła o ich dobrywizerunek, bo wiem że są cudowni.


Prezenterjakiegoś programu zaczął coś gadać po polsku, trochęrozumiałam, ale nie chciało mi się tego słuchać i myśleć nadznaczeniem tych słów. Dopiero, gdy tam wejdę, będę się oto martwić.

-wejdzieciezaraz po reklamie.- uprzedził nas menadżer- pamiętajcie, mówcieto co zawsze. - dodał jeszcze i zaraz zniknął w jakimśpomieszczeniu. Przepraszam bardzo to co zawsze? Czyli co? Bill mamówić jaki to z niego romantyk, Tom ma chwalić się swoimipodbojami, Gustav ma milczeć, a ja jako zastępca Georga mam cochwilę poprawiać włosy...? Przecież to nie jest normalnie, odrazu widać że to nie prawda... ja nie umiem być aż tak sztuczna.W ogóle to ja nie rozumiem, co on chciał przez to powiedzieć.

-.... TokioHotel!!- okrzyknął nagle prezenter, zrozumiałam tylko nazwęzespołu, ale wiedziałam że mamy wejść. Jako pierwszy wyszedłBill, potem Tom, za nim ciągną się Gustav i ja na końcu jak tencień. Jedyna dziewczyna w zespole, dopiero teraz zwróciłamna to większą uwagę...

Uśmiechaliśmysię szeroko witając się z tym facetem, a następnie usiedliśmy namiejscach które nam wskazał. On znowu zaczął gadać popolsku, a potem zwrócił się do nas po niemiecku... a jużmyślałam, że będziemy musieli się męczyć, żeby odgadnąć oco pyta...

-wasze fankisą zachwycone, że w końcu przyjechaliście dać im koncert.Jesteśmy też wszyscy zaskoczeni nową osobą w zespole, co sięstało z Georgiem, czy moglibyście wyjaśnić to bardziejszczegółowo?

-ekhm...Georg jest po prostu chory i nie ma sił do tego, aby z nami grać.Przez jakiś czas będzie zastępowała go Carmen.- Tom podjąłwyzwanie i powiedział wszystko najmniej szczegółowo jaktylko umiał. Czy o to chodziło Davidowi? Żeby za dużo nie mówić?No i w sumie ma racje, bo jak będą wiedzieć za dużo to znowuwymyślą, coś czego nie ma.

-dlaczego toakurat Carmen z wami teraz gra? Nie woleliście jakiegoś chłopaka?Czy może po prostu ona jest najbardziej utalentowana ze wszystkich,których przesłuchiwaliście?

-niemieliśmy czasu na przesłuchania, to wszystko stało się taknagle... Carmen była jedyną osobą, która mogła zastąpićGeorga i zgodziła się na to za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni,gdyby nie ona, pewnie by nas tu teraz nie było.- tym razem mówiłBill, uśmiechając się przy tym do mnie. Miło było słyszeć, żedzięki mnie tutaj są. Czułam się bardzo doceniona, ale nigdy niemyślałam o tym w ten sposób...

-Carmen,podobno jesteś bardzo utalentowaną osobą. Znasz wiele języków,tańczysz, grasz... czy gra w zespole w jakiś sposób cięspełnia?- O Boże, jak ja mam na to pytanie odpowiedzieć? Tylkospokojnie, bez nerwów... trzeba wyluzować i mówićnormalnie... to nie problem...a skąd oni o tym wszystkim wiedzą?

-w jakiśsposób na pewno, przecież robię to co lubię. To niezwykłeemocje... cieszę się, że mogę z nimi grać, to też jakieśdoświadczenie... a może na tym się nie skończy...- ja topowiedziałam?! Powiedziałam... i nawet nie było tak strasznie...nie wiem czemu się tak denerwuje, przecież to nie mójpierwszy wywiad...

-a jak siędogadujecie w zespole? Trzech chłopaków, jedna dziewczyna,nie przeszkadza wam taka różnica? Czy może Carmen jesttraktowana jakoś wyjątkowo, skoro jest jedyna przedstawicielkąpłci pięknej?

-w zespolenikt nie jest wyróżniany, ale oczywiście liczymy się z tymże Carmen jest dziewczyną.- Bill chyba postanowił wszystkichwyręczyć i sam odpowiadał na pytania... jakoś dziwnie sięczułam, gdy pytali o mnie... tak jakby mnie to krępowało... nielubię być już w centrum uwagi, jak kiedyś... trochę sięzmieniłam...

-bo trudnonie zauważyć różnicy między dziewczyną, a chłopakiem.-Tom dorzucił swoje dwa grosze szczerząc się przy tym. Miałamochotę go kopnąć, ale wiedziałam, że nie umknęłoby to uwadzekamerzysty, więc sobie darowałam.

-no tak.Pojawiły się pogłoski, że w zespole między Carmen a jednym zchłopaków jest coś więcej niż tylko współpraca....?

-no jasne!Przecież nie możemy traktować się jak wspólników,wszyscy jesteśmy dla siebie kimś więcej. Coś więcej, toprzyjaźń.- wyjaśnił starszy Kaulitz, co uspokoiło na pewnoPolskie fanki i mnie też. Podoba mi się sposób w jaki topowiedział... to chyba było szczere... bo to jest szczere i piękne!

-Gustav, myjednak wiemy coś na temat tajemniczej rudowłosej dziewczynie...


###


Jestpoczątek października no i jest notka ;D Miała być później, alestwierdziłam, że 20 to już nie początek xD Jakoś tak za dobrze w tymopowiadaniu, przydałoby się coś zepsuć... muszę nad tym pomyśleć ;) Bowłaściwie nie wiem, czy lepiej gdy się wszystko układa, czy są jakieśproblemy... kiedyś umiałam tworzyć w opowiadaniu takie napięcie, ateraz? Nic mi nie wychodzi. Może to brak pomysłów? Albo po prostu sięwyczerpałam... ale nie, ja nie wątpię w siebie ^^

Pomodlę się o wenę xD

pozdrawiam ;*