poniedziałek, 20 października 2008

25. 'One muszą się wyprostować.'

BiednyGustav, od ostatniego wywiadu Tom ciągnie go za język w sprawie tejjakiejś dziewczyny, z którą niby go widziano w Niemczech...I z tego niby wielka sensacja. Może to wcale nic poważnego? Zwykłaznajoma... Gustav oczywiście wczoraj nic nie powiedział... wyglądałjakby nie wiedział o co chodzi. Albo udawał, albo naprawdę coś imsię pomyliło. W każdym razie powiedział, że sobie nie przypominażadnej dziewczyny...

Mnie toakurat za bardzo nie interesuje, to jego sprawa. To samo próbujęwmówić Tomowi, ale jakoś nie bardzo mnie słucha. Onprzecież wie swoje. Jak każdy facet.

Teraz jestemza bardzo podekscytowana żeby martwić się o Gustava, czy teżkogokolwiek... przed momentem graliśmy koncert i byłofantastycznie. Nie sądziłam, że każdy koncert będę przeżywałainaczej... a jednak. Na każdym występie czuje inne emocje, to jestcudowne.

Nie wiem jakja mogłam bez tego żyć... jutro jedziemy do innego miasta i teżbędziemy grać. Czyli nie ma czasu na odpoczynek... chyba, żedzisiejszej nocy... ale rano trzeba wstać... mimo wszystko nieprzeszkadza mi to. Dla grania mogłabym wstawać codziennie nawet oszóstej, albo i wcześniej. Kocham to. To takie moje drugieżycie, które odkryłam zupełnie niedawno... gdy wchodzę nascenę i widzę szalejących fanów, nic już się nie liczy.Tylko ja i muzyka, którą tworzę grając.

I cieszęsię, że fanki Tokio Hotel są takie wyrozumiałe, o ile mogę takto nazwać. Chyba mnie zaakceptowały... przynajmniej takie odnoszęwrażenie.

-niezatrzymujcie się zbyt długo przy fanach, rozdajcie kilka autografówi do samochodu, nie mamy czasu. A oni mieli już okazję dzisiaj.-zarządził Jost i wyjął z kieszeni spodni telefon, następniewychodząc. Jak zwykle. Powie co ma do powiedzenia i wyjdzie. On jestchyba tylko od tego, żeby nam rozkazywać i ewentualnie sprawdzaćczy wszystko w porządku z organizacją.

Oczywiścienie mieliśmy zamiaru się sprzeciwiać i zrobiliśmy tak jak kazał,co z tego że z tysiąc rąk było wyciągniętych w naszą stronę,to przecież normalne. Musieliśmy się tylko ładnie uśmiechać,żeby nie poczuli się zignorowani, ale naprawdę nasze uśmiechybyły szczere. Fani są niezwykli...

Podpisałammoże z dziesięć kartek i wsiadłam do samochodu, gdzie mogłamodetchnąć i przez chwilkę posiedzieć w ciszy, bo chłopcom zeszłonieco dłużej. Dołączyli do mnie po jakichś dwóch minutachi od razu spokój zniknął.

-to codzisiaj robimy?- rzucił luźno Tom, jakby naprawdę nie byłzmęczony i mu się nudziło. Ale nic z tego. David od razu obróciłsię w naszą stronę z groźnym wyrazem twarzy, któryewidentnie wskazywał na to, że w ogóle nie ma mowy ojakimkolwiek wyjściu.

-dzisiajśpicie.- skierował swoje spojrzenie na dredziarza, on to zawszeobrywa najbardziej bo wszystkie propozycje padają z jego ust akuratwtedy, gdy wszystko jest nam zabronione. Jost trzyma nas krótko.Ale my przecież jesteśmy grzeczni...

-no jasne,że śpimy... a co my możemy innego robić w nocy?- chłopakzamrugał oczami robiąc niewinną minę. I kto się na to nabierze?

-jadoskonale wiem, co wy wczoraj wyprawialiście. Jak zobaczę jakiśartykuł w prasie, wtedy poczujecie smak konsekwencji swoich czynów.-oznajmił i odwrócił się od nas. Nastała cisza.... groźnieto zabrzmiało, ale co on może nam zrobić? Zamknie nas? Raczej nie.

-ah... nogimnie bolą...- westchnęłam ciężko, po czym widząc miny chłopakówwybuchnęłam śmiechem... wyglądali jakbym powiedziała, że imchomik zdechł. Ja tylko chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, ato akurat była prawda. Bo nogi to mi odpadają...

-przecieżsiedzisz.- mruknął Gustav, który siedział naprzeciwkoBilla, a Bill siedział obok mnie, natomiast Tom postanowił zająćmiejsce naprzeciwko mojej zacnej osoby... więc... nie mogłam anisię wyciągnąć, ani się położyć... bo takie dwie przeszkodyjak na złość usadowiły się w nieodpowiednich miejscach. GdybyBill usiadł między Tomem i Gustavem, spokojnie mogłabym sięrozłożyć na trzech wolnych siedzeniach... skomplikowane to... amoże jakby Tom tak się przesunął? To jest myśl.

-co z tego,że siedzę? One muszą się wyprostować.- zwróciłam się doniego poważnym tonem i spojrzałam na Toma, zastanawiając się czypowiedzieć mu wprost, czy po prostu się wepchać... ale tak sięzłożyło, że Tom gapił się na mnie i nasze spojrzenia sięskrzyżowały co wywołało u mnie jakieś dziwnie, cudowne dreszczei od razu zapomniałam, że w ogóle mnie coś bolało...

Niech on takna mnie patrzy już zawsze... zawsze... zawsze!!

Uśmiechnęłamsię do niego, stwierdzając że to tak nijak wygląda jak obydwojepatrzymy się na siebie w dziwny sposób... no taknienaturalnie...

-ej... a wyco?- nawet nie zauważyłam z czyich ust padło to pytanie, byłamjak zahipnotyzowana... coś dziwnego się ze mną działo...

-co my?

-zaczynamsię bać. Milczycie, patrzycie na siebie i uśmiechacie się...- tobył Bill, jego brat dopiero teraz zwrócił uwagę, że wogóle mowa o nim i o mnie... zamrugał oczami i spojrzał naniego głupio się uśmiechając... ani on ani ja nie udzieliliśmyżadnej odpowiedzi...niech to będzie nasza słodka tajemnica, którejnawet ja nie znam... ale jakie to ma znaczenie?


#


Obudziłamsię bardzo dużo przed czasem, a powodem tego był dziwny sen, którymogłabym zaliczyć chyba do złych, bo wszystko co związane jest zmoim ojcem czy matką jest złe...

Śniła misię babcia, czyli mama mojego ojca. W sumie to z nią rzadko kiedysię widywałam i nie wiele miałam wspólnego, idealną babciąna pewno nie była... gdyby była to by się mną interesowała...mam do niej żal, tak samo jak do któregokolwiek członkarodziny May... nienawidzę ich wszystkich tak jak tego nazwiska.Gdyby umarli, nie płakałabym. Może i jestem niesprawiedliwa, bo toprzecież moi rodzice... ale rodzice kochają swoje dzieci, rodziceopiekują się swoimi dziećmi, pomagają im, wspierają, chcą dlanich jak najlepiej...

Więc mamprawo uważać, że ludzie którzy mnie wychowywali przezkilkanaście lat nie są moimi rodzicami i nie chce mieć z nimi nicwspólnego.

Jedynymmiłym wspomnieniem z tamtych lat jest wujek Enrico, jedyna osobaktóra traktowała mnie jak członka rodziny, ale wyjechał, odtamtej pory nie mam z nim żadnego kontaktu... ale może to idobrze... chcę zapomnieć o tej rodzinie... pragnę mieć własną...

Kiedyś niemyślałam o tym, ale teraz już wiem, że chce mieć prawdziwąrodzinę. W przyszłości może uda mi się ją z kimś stworzyć...lecz trudno jest znaleźć tą odpowiednią osobę na całe życie...

No właśniei jak tu być twardym, gdy takie sny zmuszają do refleksji? Nie mogętak. Chce być taka jak kiedyś. Wiem, że jak dalej będę takadelikatna to zginę w tym świecie. Będą mniewykorzystywać...manipulować...

To wszystkosię zmieniło odkąd poznałam bliżej Toma... pamiętam jak mniepierwszy raz pocałował... wtedy wydawało mi się to takiestraszne... to nie powinno się wydarzyć, a jednak... może takmiało właśnie być, może coś w tym jest?

A gdyby nieten zakład z Sarą... nie byłoby nic. W życiu bym się niezgodziła grać w zespole i nie doszłoby do tego wszystkiego...

chybapopełniłam najgorszy z możliwych błędów, przywiązałamsię do niego... ale nie tak jak do Billa czy ogólnie do tego,że jestem w zespole... przywiązałam się do Toma inaczej... jak donikogo innego, nawet z siostrą nie łączy mnie coś takiego...

To byłbłąd, bo to wszystko się w końcu skończy i będę czuła tąpustkę... będę czuła się sama, bo nie będzie jego... a przecieżod początku wiedziałam, że Kaulitz to Kaulitz, oraz że w zespolejestem tymczasowo... więc co będzie potem? Co ja zrobię? Będęwalczyła sama ze sobą? Nie chcę... nie chcę stracić tego cozyskałam.

Wiem, żebędę musiała z powrotem zamienić się w Alyson... tą cokiedyś...


Wpatrywałamsię beznamiętnym wzrokiem w podłogę, podła rzeczywistośćchciała mnie zniszczyć od środka... i czuję, że z biegiem czasujej się to uda.

Poderwałamsię z miejsca i zakładając na siebie jakieś pierwsze lepszeciuchy wyszłam z pokoju...

Przeszłamprzez cały korytarz w tą i z powrotem kilka razy aż w końcuwsiadłam do windy i zjechałam na dół. Musiałam cośrobić... hotel był jeszcze pusty, wszyscy spali... nawet nie miałamsię do kogo odezwać...ja chyba naprawdę jestem sama i to wcale niejest żadne złudzenie...

-mamusiu,ale tatuś powiedział, że nas kocha...-jakaś dziewczynka ciągnęłaswoją mamę za rękaw, a ona nawet nie zwracała na nią uwagi.Podeszła do recepcjonistki i zaczęła coś do niej mówić...

-alemamo...ja nie chce tu mieszkać...

-kochanie,nie teraz.- kobieta odtrąciła jej rękę i powróciła doprzerwanej rozmowy. Dziewczynka rozejrzała się dookoła zatrzymującswój wzrok na mnie, chyba dostrzegła że jej sięprzyglądam... swoją drogą to musiało głupio wyglądać jak siętak na nią gapiłam...

Uśmiechnęłasię do mnie... nawet nie sądziłam, że uśmiech dziecka możesprawić tyle radości... poczułam się jakoś inaczej, lepiej...

Patrzyłamna nią jeszcze przez chwilę, za nim mama jej nie chwyciła za rękęi pociągnęła za sobą...

Zniknęłymi z pola widzenia i zostałam sama... nawet recepcjonistka gdzieśposzła...

Usiadłamsobie pod ścianą i wsłuchiwałam się w ciszę... aż ktoś mi jejnie przerwał wychodząc z windy...

-a ty cotutaj robisz? Spakowałaś się już? Za godzinę jedziemy.-zakomunikował Jost stając naprzeciwko mnie i mierząc mniewzrokiem.- więc nie siedź tutaj tylko do pokoju, potem śniadanie.W ogóle co to za pomysł, żeby na podłodze siedzieć?!-pokręcił z dezaprobatą głową i poszedł sobie...

Ten David tośmieszny jest. Ale dobra, lepiej żeby był śmieszny niż drętwy...Wykonałam jego polecenia i udałam się do swojego pokoju, chociażnaprawdę nie wiem co mam w nim robić.

Nie zdążyłamnawet wejść do pokoju, gdy Gustav wyskoczył z telefonem w rękusprawiając tym samym że aż podskoczyłam... oni to też mająwejścia...

-o Carmen,dobrze, że cię widzę... bo mam do ciebie pytanie.

-do mnie?-zdziwiłam się trochę, bo Gustav naprawdę rzadko kiedy ze mnąrozmawia. Przytaknął nie odrywając wzroku od wyświetlaczatelefonu, chyba pisał sms-a...- więc, słucham...

-co toznaczy jak dziewczyna mówi ci że cie lubi, a nie chce się zanic w świecie umówić?!- wypalił a mnie zamurowało. Niesądziłam, że będzie pytał mnie o takie sprawy... i co ja mam muodpowiedzieć? Czy ja wyglądam na psychologa!? Ja się nie znam nakobietach, sama nią jestem jakby nie zauważył... a może zauważyłi dlatego właśnie pyta mnie...

-ekhm...może zapytaj Toma? Wiesz, on jest już obeznany w rozmowach zdziewczynami...- stwierdziłam, jednak coś odmieniło moje zdanie...przecież Tom nie rozmawia z dziewczynami, on od razu przechodzi dodziałania, więc nie mogę tak wkopać biednego Gucia. Trzeba mupomóc...- albo nie. Ona się pewnie boi, że po tym spotkaniuznajdzie się w gazecie... albo... nie wiem, może boi się że cisię nie spodoba, że chcesz się nią tylko zabawić czy coś...poza tym wiesz jak to jest, masz zespół a ona jest zwykłądziewczyną...

-ale my jużsię widzieliśmy...

-aaa, tojednak! A w wywiadzie zaprzeczałeś...

-oh, to taksamo jakbyś ty miała powiedzieć że po kątach całujesz się zTomem.- zrobił cwaną minę, a ja aż się zachłysnęłampowietrzem... z tej strony to ja go nie znałam. Spojrzałam na niegorobiąc wielkie oczy, no po prostu...[zapowietrzenie] brak mi słów.

-ja nic nierobie po kątach!

-spokojnie,ja tylko dałem taki przykład... a co, wy naprawdę?!

-jezu...muszę się przebrać, niedługo jedziemy...- mruknęłam zmieniająctemat i szybciutko otworzyłam drzwi następnie wchodząc do pokoju ipozostawiając Gustava w tej jego niewiedzy, a jednocześnie wielkimzdumieniu...


###


Wiem,że to strasznie nudne ale co jakiś czas tak musi być (o ile zawsze niejest xD). Niedługo mam zamiar wpleść narrację trzecioosobową, pobawięsię w narratora wszechwiedzącego ^^. Próbuję coś zrobić z tymopowiadaniem, żeby nie było takie nuuudneee, ale to potrwa jeszczekilka odcinków. Zresztą sama nie wiem jak długo chcę to pisać, więcmuszę to przemyśleć i w odpowiednim momencie zapisać wszystkie pomysłyjakie stworzyłam zaczynając to opowiadanie. Nie sądziłam, że tak bardzosię z nim zwiążę. To było takie spontaniczne... a tu proszę, stało sięwłaściwie najważniejszym jakie teraz piszę.

Jestemdo przodu, dużo do przodu, ale to nie zmienia faktu, że nie mam czasu,aby publikować. Ostatnio jakoś tak więcej nauki, albo po prostu dopieroteraz zaczęłam zauważać, że w ogóle jest ^^

Zakończę już ten smętny monolog zanim się rozpiszę na dobre.

Tokio Hotel z wami xD

pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. Bosko i nie nudno ;] jednak kocham tego Gustava... czasami mi się wydaje że z niego taka sierotka... ale to nie o tym xDWięc... znudził mi się wygląd ;] czy ja mam rozprawkę do ciebie napisać o zmienienie wyglądu xDJakoś tak mało akcji było... i mało Toma...mam nadzieje, że w następnej notce będzie lepiej... i mam też nadzieje że listopadowa notka pojawi sie trzeciego z życzeniami urodzinowymi dla Dody/Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super odcinek :)) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jej Gustav wbił < lol2 >Mhahaha ^^Aż takie dziwne trochu, że Tom tak spokojnie podczas tego wyjazdu się zachowuje xD Może niech wykręci coś głupiego? ; > xDDDPozdrawiam ; ***[ fu ck-me-tom.mylog.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie i czekam na następną część... Ten Gustav to taka sierotka w tym opowiadaniu xD A no i jak najbardziej się zgadzam żebyś zmieniła wygląd. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łojeja, łojeja [a co! zaszpanuję swoim nowym powiedzonkiem].Właśnie, co to znaczy, że dziwczyna mówi, że lubi, ale umówić się nie chce? Jako przedstawicielka płci żeńskiej powinnam wiedzieć. A nie wiem. Wiem już za to, dlaczego nikt nie przychodzi do mnie po poradę :)Nie na temat?Echhh, znowu.Ja to Cię chyba nigdy nie przestanę przepraszać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdzialik:) Biedny Gustav:) Pisz szybko nexty

    OdpowiedzUsuń
  7. Na drugim blogu napisałam już. Więc tu nie bdę się tłumaczyć. Ale bosko. :* Jak zawsze zresztą. :* A Guciu to nikomu nie mówi, że Carmelka z Tomem się po kontach obściskuja. Taaaaa... Guciu the best. I ta jego panna. ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. hah, suuuper :) na prawdę super! xD zapraszam do mniewww.stories-of-my-life.blog.onet.pl(opowiadanie o Milenie, Billu, Karolinie i Tomie--->choć imiona zostały zmienione)

    OdpowiedzUsuń