niedziela, 5 października 2008

24. 'Bo trudno jest nie zauważyć różnicy między dziewczyną, a chłopakiem'

Wróciliśmydo hotelu dopiero wieczorem i cudem było, że Jost w ogólenie zauważył naszego zniknięcia. A może po prostu przymknął nato oko? Wszystko jedno, ważne że się nie czepiał.

To byłdzień pełen wrażeń, mimo tego, że nie robiliśmy nicnadzwyczajnego. Chociaż... niecodziennie Tom Kaulitz się oświadczai to właśnie mi... chyba powinnam czuć się zaszczycona.

To byłobyciekawe mieć na nazwisko Kaulitz. Carmen Kaulitz, intrygujące.

Weszłam doswojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Dzisiaj mam zamiar sięrelaksować przez cały wieczór i noc. I nie mam zamiaru jeśćkolacji, mam nadzieje że pan Inteligent nie przyleci zaraz z górąjedzenia, bo biedna Carmen się zagłodzi... on sam mógłbywięcej jeść, przecież to takie chude, nie wspomnę już o Billu,on to w ogóle... oni muszą stanowczo przytyć!

Usiadłamsobie przy stole i wlepiłam wzrok w okno, to nie jest chybarelaksujące, ale za to wyciszające... jestem sama, nikt nie gada,słyszę własne myśli, jak na razie jest dobrze... pewnie będziedobrze, aż nie stwierdzę że ta samotność jest przytłaczająca acisza sprawia, że wariuje...

Westchnęłamcicho, analizując wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia.Najbardziej zapadło mi w pamięć to drzewo w parku do któregowręcz przylegałam modląc się w duchu, żeby nie wylądować wstawie...

Mójtelefon rozdzwonił się bezczelnie, gdy właśnie wspominałam mojąrozmowę z Tomem, która była taka dziwna...

Nacisnęłamzieloną słuchawkę nie patrząc nawet na wyświetlacz, po drugiejstronie usłyszałam dobrze znany mi głos... mojej siostry. Oh, onateż wybrała sobie moment.

-co jest?-rzuciłam od niechcenia przyglądając się moim paznokciom ikrzywiąc się przy tym ze względu na to iż dopiero terazspostrzegłam, że nie dokończyłam ich malować...

-to takwitasz swoją siostrę? Bardzo miłe.- skwitowała z niezadowoleniem.W sumie to miała racje, jeszcze niedawno panikowałam, że coś jejsię stało a teraz mam jej za złe, że dzwoni. Życie sióstrjest bardzo pogmatwane.

-no dobra.Hej, siostrzyczko, co słychać? Czemu dzwonisz?- zapiszczałamniczym słodka laleczka. Wyobrażałam sobie jaką Melanie miałateraz skwaszoną minę, zabawny widok.

-a dzwoniębo widziałam cię w gazecie. I chce się podzielić wrażeniami!-oznajmiła, teraz na jej twarzy na pewno pojawił się cwany uśmiech.Coś mi się tu nie podobało.

-jakimiwrażeniami?

-o kochanie,oni z ciebie zrobili jakąś szmatę.- siostra jak zwykle prosto zmostu, zero delikatności. I w ogóle o czym ona mówi?-uważają, że jesteś w tym zespole ze względu na Toma, aby mudostarczać przyjemności w nagłych potrzebach.- wyrecytowałasucho, aż mnie coś ścisnęło w środku. Oni są podli! Niesądziłam, że dziennikarze są zdolni zajść aż tak daleko. Nibyna jakiej podstawie piszą takie bzdury!?

-ale niemartw się, inni postawili cie w tym lepszym świetle- ofiary. Żeniby Tom wykorzystuje, biedną, naiwną Carmen...- dodała po chwili,gdy ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku... to byłoszokujące...- nie podoba mi się to, Carmen!- rzekła groźnie,jakby była co najmniej moją matką i groziła, że jak to się niezmieni to wrócę do domu bez żadnych dyskusji...

-muszękończyć, oddzwonię do ciebie!- powiedziałam i szybko zakończyłampołączenie. Byłam wstrząśnięta. Wiedziałam, że mogą siępojawiać w prasie jakieś niemiłe artykuły, ale naprawdę niespodziewałam się czegoś takiego...

Wyłączyłamtelefon i wyszłam z pokoju czując jak łzy napełniają moje oczy izamazują widok... po chwili wielkie, ciężkie krople stoczyły siępo moich policzkach zostawiając na nich mokre, pieczące ślady...


#


-Chyba niechcesz stąd skakać?- wystraszyłam się słysząc głos Toma. Niewiem skąd on się tutaj wziął... skąd wiedział gdzie jestem?

Siedziałamsobie na dachu hotelu z kolanami pod brodą i pozwalałam, żeby łzywypływały z moich oczu, wiedziałam że tutaj nikt ich niedostrzeże. Byłam sama... aż do tej pory...

-a możepowinnam?- mruknęłam jakby sama do siebie, ale on i tak tousłyszał. Zauważyłam, że ostatnio bardzo uważnie mnie słucha...ciekawe dlaczego, czyżby aż tak bardzo liczył się z moimisłowami?

-niepowinnaś. Kto by wtedy został moją żoną?

-znalazłbyśsobie lepszą...- stwierdziłam po kryjomu wycierając twarz w rękawbluzki...

-nieprawda.-usiadł obok mnie i wyjrzał za krawędź dachu- wysoko...

-skądwiedziałeś, że tutaj jestem?- zapytałam bardzo zaciekawiona tymfaktem, bo przecież nikomu nie mówiłam dokąd idę...

-ochroniarzwidział jak wchodzisz po schodach na górę.- powiedziałpatrząc przed siebie- co się stało?

-nic sięnie stało.- uśmiechnęłam się niewyraźnie obracając w jegostronę. Miałam nadzieje, że gdy będę na niego patrzyła to miuwierzy. Nie chciałam mu o tym mówić, może i jemu byłobyto przyjąć łatwiej bo jest już przyzwyczajony, ale po co godenerwować? Nie muszę mu pokazywać jaka jestem słaba i jak mi ztym źle...

-czylipłakałaś sobie, tak o?- spojrzał na mnie dociekliwie... oh,uwielbiam te jego oczy... te różne spojrzenia, miny,uśmieszki... uwielbiam go całego! Cholera, naprawdę go uwielbiam.

-tak,nudziło mi się to przyszłam sobie popłakać...- tym razem mójuśmiech był już szczery. Uśmiechałam się bo go widziałam, bosiedział obok i ze mną rozmawiał... bo był.

-to ja teżmogę?- jego głos tak jakby się załamał. Zauważyłam, że jestjakiś dziwny, niespokojny i przygnębiony. Nie wiem co mogło sięstać, może on też wie o tym co ja? Ale to przecież by go tak nieprzejęło.

-płacz...lepiej ci będzie.- pogładziłam go po plecach, żeby wiedział, żenie jest sam. Bo ja jestem obok i będę mu pomagała w ramach moichmożliwości. Tak jak on pomagał zawsze mi. Był, gdy było mi źle,za co jestem mu bardzo wdzięczna. Aż nie potrafię sobie wyobrazić,że kiedyś traktowałam go jak wroga... a teraz? Teraz to jedna znajważniejszych osób w moim życiu, a jest ich niewiele...

-przytuliszmnie?

-jasne,chodź tutaj...-bez wahania wyciągnęłam w jego stronę ręce, ajuż po chwili tulił się do mnie zupełnie jak mały chłopiec,ściskał mnie mocno jakby się czegoś bał... może że zarazzniknę i zostanie sam?

Chyba każdyma czasami chwilę załamania, że nic mu się już nie chce. Ma siędość i potrzebuje się czyjegoś ciepła, wsparcia...

Teraz to ontulił się do mnie, jak ja niedawno do niego... i czułam sięwspaniale.

Naprawdęnie rozumiem, jak z takiego chłopaka można robić potwora? Przecieżon jest normalny, wcale nie sypia z każdą dziewczyną jak o nimpiszą i na pewno, nie wykorzystuje mnie.

Łączy naswiele i mam nadzieje, że nic tego nie zniszczy... musiało minąćsporo czasu, abym to zrozumiała, dostrzegła i nie chce tegostracić... nie chcę stracić jego...


#


Dzisiajpierwszy koncert w Polsce, niedługo mamy wywiad... ja po wczorajszymnocnym płaczu, czuję się o wiele lepiej i wydaje mi się, że Tomteż. Jest jakiś weselszy dzisiaj z czego się bardzo cieszę.Obydwoje mamy dobry humor to nie będzie kłótni. Chyba, żetaka żartobliwa jak to zwykle bywa między nami...

Wywiadpodobno jest na żywo, więc trzeba być ostrożnym. Nie wiem jak mamto interpretować, że niby mam nie mówić czegoś co moglibywykorzystać przeciwko mnie? Albo, żeby mogli zrobić z tego kolejnąaferę? Ja to bym chętnie nagadała tym dziennikarzom, bo oniwszyscy są jednakowi.

Zastanawiamsię, czy oni chcą zniszczyć gwiazdę czy ją promować? Bo z tegoco widzę, to raczej to pierwsze im całkiem nieźle wychodzi. Alejeżeli myślą, że mnie zniszczą to się grubo mylą, nie pozwolęim na to. I nie pozwolę, żeby zniszczyli Toma, ani nikogo innego zzespołu. To są moi przyjaciele, będę walczyła o ich dobrywizerunek, bo wiem że są cudowni.


Prezenterjakiegoś programu zaczął coś gadać po polsku, trochęrozumiałam, ale nie chciało mi się tego słuchać i myśleć nadznaczeniem tych słów. Dopiero, gdy tam wejdę, będę się oto martwić.

-wejdzieciezaraz po reklamie.- uprzedził nas menadżer- pamiętajcie, mówcieto co zawsze. - dodał jeszcze i zaraz zniknął w jakimśpomieszczeniu. Przepraszam bardzo to co zawsze? Czyli co? Bill mamówić jaki to z niego romantyk, Tom ma chwalić się swoimipodbojami, Gustav ma milczeć, a ja jako zastępca Georga mam cochwilę poprawiać włosy...? Przecież to nie jest normalnie, odrazu widać że to nie prawda... ja nie umiem być aż tak sztuczna.W ogóle to ja nie rozumiem, co on chciał przez to powiedzieć.

-.... TokioHotel!!- okrzyknął nagle prezenter, zrozumiałam tylko nazwęzespołu, ale wiedziałam że mamy wejść. Jako pierwszy wyszedłBill, potem Tom, za nim ciągną się Gustav i ja na końcu jak tencień. Jedyna dziewczyna w zespole, dopiero teraz zwróciłamna to większą uwagę...

Uśmiechaliśmysię szeroko witając się z tym facetem, a następnie usiedliśmy namiejscach które nam wskazał. On znowu zaczął gadać popolsku, a potem zwrócił się do nas po niemiecku... a jużmyślałam, że będziemy musieli się męczyć, żeby odgadnąć oco pyta...

-wasze fankisą zachwycone, że w końcu przyjechaliście dać im koncert.Jesteśmy też wszyscy zaskoczeni nową osobą w zespole, co sięstało z Georgiem, czy moglibyście wyjaśnić to bardziejszczegółowo?

-ekhm...Georg jest po prostu chory i nie ma sił do tego, aby z nami grać.Przez jakiś czas będzie zastępowała go Carmen.- Tom podjąłwyzwanie i powiedział wszystko najmniej szczegółowo jaktylko umiał. Czy o to chodziło Davidowi? Żeby za dużo nie mówić?No i w sumie ma racje, bo jak będą wiedzieć za dużo to znowuwymyślą, coś czego nie ma.

-dlaczego toakurat Carmen z wami teraz gra? Nie woleliście jakiegoś chłopaka?Czy może po prostu ona jest najbardziej utalentowana ze wszystkich,których przesłuchiwaliście?

-niemieliśmy czasu na przesłuchania, to wszystko stało się taknagle... Carmen była jedyną osobą, która mogła zastąpićGeorga i zgodziła się na to za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni,gdyby nie ona, pewnie by nas tu teraz nie było.- tym razem mówiłBill, uśmiechając się przy tym do mnie. Miło było słyszeć, żedzięki mnie tutaj są. Czułam się bardzo doceniona, ale nigdy niemyślałam o tym w ten sposób...

-Carmen,podobno jesteś bardzo utalentowaną osobą. Znasz wiele języków,tańczysz, grasz... czy gra w zespole w jakiś sposób cięspełnia?- O Boże, jak ja mam na to pytanie odpowiedzieć? Tylkospokojnie, bez nerwów... trzeba wyluzować i mówićnormalnie... to nie problem...a skąd oni o tym wszystkim wiedzą?

-w jakiśsposób na pewno, przecież robię to co lubię. To niezwykłeemocje... cieszę się, że mogę z nimi grać, to też jakieśdoświadczenie... a może na tym się nie skończy...- ja topowiedziałam?! Powiedziałam... i nawet nie było tak strasznie...nie wiem czemu się tak denerwuje, przecież to nie mójpierwszy wywiad...

-a jak siędogadujecie w zespole? Trzech chłopaków, jedna dziewczyna,nie przeszkadza wam taka różnica? Czy może Carmen jesttraktowana jakoś wyjątkowo, skoro jest jedyna przedstawicielkąpłci pięknej?

-w zespolenikt nie jest wyróżniany, ale oczywiście liczymy się z tymże Carmen jest dziewczyną.- Bill chyba postanowił wszystkichwyręczyć i sam odpowiadał na pytania... jakoś dziwnie sięczułam, gdy pytali o mnie... tak jakby mnie to krępowało... nielubię być już w centrum uwagi, jak kiedyś... trochę sięzmieniłam...

-bo trudnonie zauważyć różnicy między dziewczyną, a chłopakiem.-Tom dorzucił swoje dwa grosze szczerząc się przy tym. Miałamochotę go kopnąć, ale wiedziałam, że nie umknęłoby to uwadzekamerzysty, więc sobie darowałam.

-no tak.Pojawiły się pogłoski, że w zespole między Carmen a jednym zchłopaków jest coś więcej niż tylko współpraca....?

-no jasne!Przecież nie możemy traktować się jak wspólników,wszyscy jesteśmy dla siebie kimś więcej. Coś więcej, toprzyjaźń.- wyjaśnił starszy Kaulitz, co uspokoiło na pewnoPolskie fanki i mnie też. Podoba mi się sposób w jaki topowiedział... to chyba było szczere... bo to jest szczere i piękne!

-Gustav, myjednak wiemy coś na temat tajemniczej rudowłosej dziewczynie...


###


Jestpoczątek października no i jest notka ;D Miała być później, alestwierdziłam, że 20 to już nie początek xD Jakoś tak za dobrze w tymopowiadaniu, przydałoby się coś zepsuć... muszę nad tym pomyśleć ;) Bowłaściwie nie wiem, czy lepiej gdy się wszystko układa, czy są jakieśproblemy... kiedyś umiałam tworzyć w opowiadaniu takie napięcie, ateraz? Nic mi nie wychodzi. Może to brak pomysłów? Albo po prostu sięwyczerpałam... ale nie, ja nie wątpię w siebie ^^

Pomodlę się o wenę xD

pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Zabrakło mi na tym dachu pocałunku xDAle ogólnie gites majonez ; PPEj, wiesz co? Ja chyba też się o te Twoje pomysły pomodlę xDDDPozdrO ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zmówię dziesiątkę różańca i litanie do Matki Boskiej [o ile taka jest] ;)ej wiesz co? bo ja tak sobie pomyślałam, że może oni by sie pocałowali?jest cool ;) chcę więcej xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super odcinek :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. łałałi. przyjaźń. jasne jasne xDdoch, no na pewno taki wywiad to stres. jak ja mam rapować ludziom to normalnie sikam, a nie wyobrażam sobie jakbym miała wystąpić w wywiadzie na żywo. ^^o tak, Carmen się zmieniła.. to miał być zwykły zakład a tu proszę. love love liebe liebeeee! x3 no ale nie zmieniaj! zrób romanssanie ;D to naprawdę cudne. lubię czytać o tym, jak Carmen jest szczęśliwa i kiedy twój Tom jest szczęśliwy. no ale w sumie trochę akcji można podciągnąć *znacząco mruga łokiem xDD**Ka drapie się po głowie, bo nie rozumie**suń znów mruga okiem tym razem prawym**Ka posyła jej dziwne spojrzenie**suń głaska się po brzuszku i mruga dwoma okami**Ka znów drapie się po głowie**suń wkłada poduszkę pod koszulkę i udaje ciężarną**Ka wydaje z siebie niezidentyfikowany dźwięk, chyba 'aaahaaaa'**mruga łokiem* ^^sijołjołjoł ;*[suchtig]

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże ! Ja jak zwykle opowiadanie zaczęłam czytać dopiero 3 tygodnie temu i nie zdążyłam przez ten czas skomentować no ale teraz komentuję ! xd Te opowiadanie jest po prostu świetne ! Nie ma co... Jak dla mnie to ja wolę happy endy... No i pozostaje jeszcze kwestia zakładu, może jednak lepiej żeby go nie było. A poza tym jak Tom jej się oświadczył to myślałam, że zaraz wybuchnę z ciekawości co odpowie Carmen i co dalej będzie. Nie ukrywam - dalej jestem ciekawa. Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę;*

    OdpowiedzUsuń