niedziela, 28 września 2008

23. 'Nie mógłbym cię skrzywdzić.'

Oh, ledwieco zdołałam wyciągnąć Gustava z hotelu, to nawet ochroniarzszybciej zgodził się pomóc... Gutek zgodził się dopiero,gdy zagroziłam, że wywlokę go za uszy... no i jakoś sięwymknęliśmy.

Całąpiątką, bo dołączyła do nas Sara, udaliśmy się do jakiegoścentrum handlowego... i się

zaczęło...a mianowicie, nie zaczęły się zakupy i świetna zabawa, ale bieg iucieczka przed fankami. Byliśmy chyba głupi sądząc, że będziemymogli sobie zrobić normalnie zakupy... przebiegliśmy chyba całybudynek żeby je zgubić i się udało...

W końcumogliśmy normalnie pooglądać różne rzeczy na wystawach ikupić coś, jeżeli nam się spodobało...

Gustav wpewnej chwili postanowił nas opuścić twierdząc że musikoniecznie do toalety, więc wysłaliśmy za nim ochroniarza, tak nawszelki wypadek. My sobie poradzimy sami, jest nas więcej przecież.

-chodźmy dotego z bielizną!- wykrzyknął nagle Bill co nas zdziwiło, naprawdęnie wiem co go tak zafascynowało, czyżby nagle zapragną posiadaćkolorowe bokserki, które widniały za szybą na manekinie?

-oczywiście...-mruknęłam, nawet nie zdążyłam niczego więcej dopowiedzieć, aczarny wraz ze swoim bratem zniknęli w pomieszczeniu. Sarauśmiechnęła się tylko pod nosem i udała się za nimi niepozostawiając mi wyboru.

Sklep byłzwyczajny, jedyne co go różniło od innych to towar i nazwa.W większości była tu bielizna damska, tym bardziej nie rozumiałam,czego szuka tutaj Bill. Bo wątpię, że chodziło mu o tebokserki... a może? Ale przecież one są brzydkie! Trzeba mu to zgłowy wybić!

-Sara,pilnuj Billa, żeby nie kupił tych ohydnych kolorowych bokserek!-szturchnęłam przyjaciółkę, która odwróciłasię w moją stronę z wielkim bananem na twarzy.

-a myślałam,że ty Toma oglądasz w bokserkach...

-przestań.Ja nikogo nie oglądam w bokserkach.- zaprzeczyłam jej słowom, choćto było impulsywne posunięcie, przecież miała racje.

-aa... nojasne, ty oglądasz go bez!- zapiszczała i szybko ode mnie odeszłachowając się zaraz za jakimś manekinem przy, którym stałBill. Po chwili zauważyłam, jak żwawo z nim o czymś dyskutuje.

Westchnęłamciężko i wyszukałam wzrokiem Toma... no i go znalazłam.. stałsobie i molestował jakieś koronkowe majtki, wątpię, żeby mu siędo czegoś przydały.

Podeszłamdo niego z cwanym uśmiechem, ten uśmiech sam wpływał na mojątwarz, gdy widziałam Kaulitza w niecodziennej sytuacji...

-podobająci się?- zapytałam niespodziewanie, co go wystraszyło, bo ażdrgnął.

-a tak..ekhm..- odłożył ową rzecz i rozglądną się po sklepie- ale tobardziej. I chętnie bym cię w tym zobaczył.- wyszczerzył siępokazując mi jakiś koronkowy strój przeznaczony na nocpoślubną czy coś w tym rodzaju.

Zmierzyłamgo wzrokiem myśląc przez chwilę.

-musiałbyśbyć moim mężem.- stwierdziłam z poważną miną i wzięłam doręki ten komplet oglądając go z każdej strony. W sumie to byłcałkiem ładny, ale po co mi? On naprawdę był dla panny młodej, anie dla takiej jak ja...

-jakbym byłto byś to kupiła i mógłbym cię w tym oglądać?

-jasne! Anawet bez tego...- potwierdziłam uśmiechając się pod nosem, wogóle na niego nie patrzyłam, wiem że gdybym to robiła tobym się roześmiała, a wtedy nie wyszłoby poważnie.

-no dobra...wyjdziesz za mnie?!- nagle uklęknął przede mną łapiąc mnie zarękę, cała aż zadrżałam... wytrzeszczyłam oczy zniedowierzania, normalnie mnie zatkało. Byłam pewna że to tylkożarty, ale to nie zmieniało faktu że byłam zaskoczona...przechodzące obok kobiety spojrzały na nas dziwnie następniekomentując to między sobą...

-Boże, Tomwstawaj!- syknęłam czując na sobie coraz więcej spojrzeń. Wsumie nie przeszkadzało mi to, ale czułam się głupio...

-zostanieszmoją żoną?- powtórzył propozycję nie odrywając ode mnieswojego wzroku, wiedziałam, że jak nie odpowiem to się niepodniesie. Nie będę ukrywała, że znam go lepiej niż ktokolwiekinny za wyjątkiem Billa...

-tak!- dałammu odpowiedź, która go usatysfakcjonowała i o tochodziło...- a teraz wstawaj.- rozkazałam, a chłopak posłuszniepodniósł się i stanął naprzeciwko mnie z wielkimuśmiechem.

-gdziejedziemy w podróż poślubną?

-przystopujtrochę. Jeszcze daty ślubu nie ustaliłeś, a już chceszwyjeżdżać.- zwróciłam mu uwagę dusząc w sobie śmiech-po za tym, nie widzę pierścionka...- dodałam i wyminęłam gołapiąc przy okazji za strój, który tak mu siępodobał. Miałam zamiar go kupić, jeżeli nie dla kogoś to dlasamej siebie... może kiedyś się przyda?

Dogadałamsię jakoś z ekspedientką, trochę po angielsku, trochę po polskui coś z tego wyszło. Chyba trzeba podszkolić język... zapakowałami komplecik w ładną torebeczkę i kulturalnie podziękowała zazakup. Ale aż raziło od niej sztucznością i na kilometr widaćbyło, że ta praca wcale jej nie kręci... no współczuję,jednak nie wiem komu bardziej czy jej samej czy klientom...

-Carmen, coty tam kupiłaś? Udało mi się powstrzymać Billa przed tymibokserkami, wiesz że on naprawdę chciał je kupić?- Gdy tylkoodeszłam od kasy dopadła mnie Sara, miała dzisiaj bardzo dobryhumor co mnie cieszy. Chyba spodobał jej się Bill, w każdym raziebardzo dobrze się dogadują...

-to uwierzmi kochana, że uratowałaś całą ludzkość wybijając mu to zgłowy!- zaśmiałam się klepiąc ją po ramieniu.

-a jak!-wypięła się dumna ze swego czynu, takie chwile są wspaniałe...

-możemy jużiść dalej- zakomunikował czarny podchodząc do nas, on równieżmiał niewielką reklamówkę... czyli Sara pomogła wybrać mucoś znacznie gustowniejszego...

-a gdzieTom?-rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu głowy pełnej dredówprzysłoniętej czapką, ale nigdzie jej nie dostrzegłam.

-jeszczeprzed chwilą próbował dogadać się z jakąś kobietą, aona strzeliła mu z liścia...- odpowiedział zadowolony, jakby miałjakąś satysfakcję z tego, że jego brat dostał w twarz odkobiety. Ciekawe co jej nagadał...

Teraz całątrójką rozglądaliśmy się za nim, ale chyba gdzieśznikną... nie było go, a sklep nie jest tak ogromny, żeby go niezauważyć.

-zaczekajmymoże przy wejściu? Jeszcze przecież Gustav musi nas znaleźć.-zaproponowała Sara przypominając nam o jeszcze jednej osobie.Uznaliśmy, że to dobry pomysł i skierowaliśmy się do wyjścia,aby tam zaczekać na dwie zguby.

Po krótkiejchwili ze sklepu wyłoniła się sylwetka Toma...

-idziemy poGustava, nie ruszajcie się stąd.- zarządził Bill, którypewnie zaczynał się już martwić o przyjaciela. Może nie mógłnas znaleźć? Ale nie był sam...

Skinęliśmygłowami, a Bill wraz z Sarą oddalili się w kierunku toalet...

Staliśmytak sobie w milczeniu, nie wiem czemu, ale ściskałam tak mocno tąreklamówkę, że aż ręka mi się pociła...

-bolało?-wyskoczyłam nagle patrząc na lekko zaczerwieniony policzekKaulitza. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakbym powiedziała cośdziwnego. Chyba sądzi, że ja o niczym nie wiem...

-co miałoboleć?

-nieźle ciprzywaliła...- stwierdziłam, odruchowo dotykając miejsca na jegotwarzy, które było poszkodowane...-co jej powiedziałeś?-zabrałam rękę czując się trochę niezręcznie. Poza tym ten jegowzrok sprawiał, że coś fruwało mi w żołądku...

Takie czułegesty w naszym przypadku są raczej niewskazane... a szkoda...

-nie wiem,nie znam tego języka.- odparł niezwykle cichym głosem. To jestwłaśnie dowód na to, że Kaulitz jest głupi. Jak możnamówić komuś coś, skoro nie zna się znaczenia tych słów?Ale ta głupota jest słodziutka w jego przypadku...

-jesteśmyjuż i możemy iść. Ja teraz proponuję coś zjeść.- Billspojrzał na nas pytająco, a my chyba do końca nie wiedzieliśmy oco chodzi. A może to nasze miny były jakieś dziwne? Ogarnęłomnie nieprzyjemne przygnębienie i sama do końca nie wiem z jakiegopowodu... bo to wszystko jest takie... inne...


#


Normalniemożna zapomnieć o całym świecie, ganiając po chodnikach iwszystkich napotkanych ścieżkach, uciekając przed samym gitarzystąTokio Hotel. Dobrze, że nie było tu żadnych reporterów, bomieliby zdjęć na pierwszą stronę jak nigdy.

Sara i Billszli sobie spokojnie cały czas o czymś rozmawiając i nawet niewiem czy zauważyli nasze nagłe przyspieszenie. W pośpiechuwcisnęłam Gustavowi moją reklamówkę, aby mi nieprzeszkadzała. Chłopak za bardzo nie wiedział o co chodzi, ale niemiałam czasu, żeby mu to wytłumaczyć. Tom był skłonny się namnie rzucić w każdej chwili i naprawdę nie wiem co by wtedyzrobił... ja tylko wyraziłam swoją opinię na jego temat,oczywiście nie obeszło się bez żartów no i... teraz muszęuciekać...

Nie wiemczemu mu się chciało za mną biegać w tych swoich workach,przecież mógłby się zabić.. miałabym wtedy wielkiewyrzuty sumienia...

-i tak ciędorwę!- usłyszałam za sobą, opadałam już z sił. Biegałamteraz między drzewami i ławkami w jakimś parku i jestem pewna, żegdyby nie szerokie spodnie Toma już by mnie złapał... a tak miałamdodatkowe szanse, żeby tego uniknąć.

Przystanęłamna chwilę pod wielkim drzewem opierając się o jego pień, dyszałamjak parowóz, ale nie chciałam się poddawać... chciałam gozmęczyć, może wtedy przeszłaby mu złość... ale prędzej siebiewykończę niż jemu przejdzie.

Rozejrzałamsię w lewo i prawo, czy przypadkiem nie nadchodzi, ale nie widziałamgo. Może dał sobie już spokój?

W każdymrazie ja odetchnęłam z ulgą i mogłam jeszcze odpocząć. Tylko,żeby mnie nie zostawili bo nie mam pojęcia gdzie jestem...

-myślisz, że to drzewo cię obroni?- poczułam nagle jak ktoś ściska mojąrękę, od razu rozpoznałam ten głos i dotyk. Chłopak wcale niewyglądał na zmęczonego, bynajmniej nie dyszał tak jak ja...

-nie... aleprzed czym miałoby mnie bronić?- uniosłam na niego swojeprzerażone spojrzenie. Tylko, że jakoś specjalnie się go niebałam. Co on może mi zrobić?

-a widziszten niewielki staw?- wskazał głową przed siebie uśmiechając sięniewinnie- zimna woda tam chyba jest... sprawdzisz?

-chyba ciodbiło. Nawet się nie waż.- zagroziłam z poważną miną. Chybabym go zabiła jakby mnie tam wrzucił. A jeżeli nie zabiła toobraziła się na śmierć.

-skorojestem idiotą i jeszcze innymi różnymi określeniami, którepadły z twoich słodkich ust to nic nie powstrzymuje mnie przed tym,żeby zafundować ci orzeźwiającą kąpiel.- stwierdził stająctak, abym nie miała jak uciec. Czułam jak kora drzewa wbija mi sięw plecy, to nie było przyjemne. W dodatku on też nie wyglądałjakby żartował...

-ale jażartowałam, przecież wiesz...- mruknęłam oglądając się pobokach w poszukiwaniu Sary, albo Bila... potrzebowałam terazpomocy... a ich nie było!

-żarty, czynie żarty... nie zmienia faktu iż to powiedziałaś, więc...zasłużyłaś sobie na taką kąpiel, można powiedzieć, że to zawszystko co do tej pory zrobiłaś źle wobec mnie.

-Tom, niemów do mnie taki tonem...- spuściłam wzrok na swoje buty.Czułam się dziwnie, gdy mówił tak szorstko i ostro, jakbymbyła jego najgorszym wrogiem... a właściwie przypominał mi facetaz dawnych lat, który bardzo mnie skrzywdził... a nie chciałamgo z nim kojarzyć... tamten był potworem... a wiem, że Tom takinie jest.

-boisz sięmnie?- oparł się ręką o pień nie spuszczając ze mnie wzroku,jednak zmienił ton. Wiedziałam, że on nie potrafi tak do mniemówić.

-jesteśnieobliczalny, a jak mówisz takim głosem to nie wiem czegomam się spodziewać...- wyznałam unosząc głowę. Boże on stałtak blisko... byłam właściwie między jego rękami, mógłbyzrobić ze mną co by mu się tylko zachciało, nie miałabym jakuciec, a on jest zdecydowanie silniejszy ode mnie...

-przecieżwiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.

-wiem,dlatego ci ufam i pozwalam na te wszystkie wybryki.

-podobno jaksię komuś pozwala na wszystko to dlatego, że ta osoba jest kimśważnym i nie chce jej się stracić...- zaraz mi się słabo zrobi.Co on gada?! I dlaczego to głupie serce tak głośno bije, mamwrażenie że wszyscy je słyszą...

-a..ale.. japrzecież nie pozwalam ci na wszystko...

-a na co minie pozwoliłaś?- uśmiechnął się zapewne wiedząc, że nieuzyska odpowiedzi, bo nie było chyba takiej sytuacji, żebym muczegoś zabroniła. O tak, nawet nie zauważyłam jak zaczął robićze mną co mu się podoba...

Cholera, ale mi to też się podoba!

-wygrałeś.Jak zawsze, wygrałeś.


###


Wiem,że jestem niesłowna i w ogóle, bo notka miała być w październiku... alemam napisane już trochę do przodu, dlatego musiałam opublikować, żebymprzypadkiem się nie rozmyśliła i zupełnie wszystko pozmieniała. A zemną to różnie bywa ^^

Nowięc to na tyle z mojej strony, kolejna notka już na pewno w następnymmiesiącu. Na razie jest kolorowo, ale chyba zmienię przebieg akcji, oile w ogóle można nazwać to co się tu dzieje akcją xD

pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! Super odcinek :)) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wyjdziesz za mnie?" "Zostaniesz moją żoną?" < hahaha >Tym to mnie rozwaliłaś na łopatki, szacuneczek < lol2 >Ale bym się śmiała, jakby serio jej kupił pierścionek o.O < co jest >Kaulitz to jednak skubana małpa. Jak on coś powie, to kurde nie da się go przebić xD I muszę przyznać, że nieźle jej wbił pod koniec, mhaha xDOsz, ciekawe co tam dalej masz napisane :DCzekam, czeeeeeeeeeeeeeeekam i czekam ; ***{ fu ck-me-tom.mylog.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, kurde! nie poinformowałaś mnie o tym odcinku! osz ty piczo! ^^no, a ja cię tu ładnie poinformuję o kolejnym u mnie - suchtig.blog.onet.plno i przyjdę potem by przeczytać.ciał :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ach, no więc przeczytałam..jej, czy ty wiesz, że ja uwielbiam tego twojego Toma i twoją Karmelkę? dlaczego on już nie mówi do niej per Karmel? ^^bosze, i w ogóle uwielbiam to zdjęcie po lewej i nie wiem co powiedzieć.. gratuluję dojścia do 23 odcinka.. podziwiam cię coraz bardziej! :)powodzenia :):*lukrowa.

    OdpowiedzUsuń