piątek, 5 września 2008

21. ' Wariat i tyle.'

Jeszczetrochę i zwariuję. To dopiero drugi kraj, a ja już mam serdeczniedość tych hotelów. Teraz znajdujemy się w Warszawie.Myślałam, że mnie staranują jak wysiadłam z samochodu. Te fankisą jakieś niewyżyte, gdyby nie ochrona porwałyby pewnie Billa,zresztą Gustav i Tom nie mieliby lepiej. Dla mnie to jest bardzodziwne zachowanie, ale nie wiem jak one się czują. Pewnie są wsiódmym niebie, że w końcu będą mogły na żywo usłyszeći zobaczyć swój ukochany zespół. Tylko żeby sięmnie nie czepiały, bo ja nie mam ochoty z nimi walczyć.

Poprostu cudownie zapowiada się ten dzień. Cały czas próby,potem wywiad i jakaś tam sesja zdjęciowa... jutro mamy chybapierwszy koncert, a potem co? Znowu wywiad. I zmiana miasta!

Katowice.Ciekawe co będzie następne. Nie wiem nawet ile zagramy koncertóww Polsce i nie chcę wiedzieć. Jak na razie to marzy mi się gorącakąpiel i ciepłe łóżko. Tutaj jest o wiele chłodniej niżwe Francji, ale nic na to nie poradzę, w końcu październik...


Tomrozmawiał z Jostem na temat pokoi i w końcu zrobił tak, że terazmusi mieszkać razem z Billem. Menadżerowi się to nawet spodobało,bo wyszło taniej. Ja i Gustav mamy swoje jednoosobowe pokoiki. I nienarzekam. Może ten hotel nie jest tak wspaniały jak w Paryżu, alemi to nie przeszkadza. Nie potrzebuję klimatyzacji ani Bógwie jakich luksusów. Wystarczy, żeby było porządne łóżkoi ładna łazienka, co właśnie chyba mam. Więc nie powinno byćproblemu. Nawet windy nie potrzebuję, bo mój pokójznajduje się na pierwszym piętrze i bez problemu mogę sobiepodreptać schodkami. Przecież ruch jest zdrowy...

Itak właśnie sobie weszłam po tych schodkach na to piętro taszczącze sobą swoje rzeczy, uparłam się że sobie poradzę. Niepotrzebuję żadnego tragarza. Jak zobaczyłam tego pana co miał miniby te walizki zanieść do pokoju to w ogóle nie było mowy.Wolałam sama podjąć się tego zadania, bo jeszcze wydarzyłoby sięjakieś nieszczęście... ten pan bowiem był chyba szczuplejszy odemnie.

Korytarzbył całkiem, całkiem. Jak dla mnie może być. Nie jestem jakąśtam gwiazdką z wymaganiami. Co innego Kaulitz, on to musiał jechaćwindą, chociaż jego pokój znajduje się na tym samym piętrzeco mój. Nie wiem tylko, dlaczego David zamieszkuje zawsze innepiętra niż my. Może chce się od nas odizolować na jakiś czas,żeby odpocząć?

Odnalazłamszybko drzwi z numerem trzynaście i z uśmiechem podeszłam do nich,następnie je otwierając. Tak jak myślałam, pokój nie byłtaki cudowny jak w Paryżu, ale nie był też najgorszy.Najważniejsze, że łóżko było duże i ładnie sięprezentowało.

Weszłamszybko do środka i zamknęłam drzwi, kolejno kierując się dookna, aby wpuścić trochę powietrza do pomieszczenia.

Naniebie zbierały się ciemne chmury, zapowiadające deszcz. Lubię,gdy pada, wtedy wszystko wydaje się takie świeże, rośliny, drzewai powietrze ma wtedy taki piękny zapach... aż chce się żyć.

Otworzyłamokno i opadłam na łóżko, wiedząc że zaraz będę musiaławstać i udać się na próbę. A mam taką ochotę zanurzyćsię w ciepłej wodzie, a potem otulić się kołdrą, zamknąć oczyi odpłynąć w krainę marzeń i beztroski...

Przymknęłamna moment oczy, chcąc choć na chwilę o wszystkim zapomnieć, alewłaśnie wtedy bezczelnie rozdzwonił się mój telefon,powodując że aż podskoczyłam.

Spojrzałamz niezadowoleniem na wyświetlacz, ale to zaraz minęło, gdyujrzałam imię przyjaciółki. Dawno z nią nie rozmawiałam.

Nacisnęłamzieloną słuchawkę i przystawiłam aparat do ucha.

-noi czego się nie odzywasz?! Żyjesz w ogóle?- od razunaskoczyła na mnie, nie pozwalając się nawet odezwać.- gdziejesteście? Jak tam Kaulitz?

-hej,spokojnie. Nie nadążam za tobą.

-tywiesz co? Moja matka zaciągnęła mnie do Polski, bo niby jakaściotka bierze ślub i my musimy na nim być!- wyrzuciła z siebie,jakby to było coś okropnego. Ja natomiast od razu się ożywiłamsłysząc nazwę kraju. Przecież to oznacza, że ona gdzieś tu jesti możemy się zobaczyć.

-naprawdęjesteś teraz w Polsce?

-noniestety.- mruknęła niezbyt zadowolona w przeciwieństwie do mnie,bo ja byłam wielce szczęśliwa. Normalnie jakbym wygrała w totka.

-tofantastycznie! Gdzie jesteś? My dzisiaj przyjechaliśmy do Warszawy.

-serio?A to wszystko zmienia. Musimy się spotkać!

-jestemw jakimś hotelu, napiszę ci nazwę sms-em i spotkamy sięwieczorem, bo teraz nie mogę...

-ok.Ale super, będziemy mogły w końcu normalnie pogadać, bo przez tentelefon to ja od ciebie nie mogę się niczego dowiedzieć.-stwierdziła już z większym entuzjazmem.- a mamy tyle do omówienia!

-otak, na pewno... już się boję...- powiedziałam cicho, wyobrażającsobie te wszystkie pytania, którymi Sara mnie zaatakuje iwiększość zapewne będzie dotyczyła naszego zakładu, któryrzekomo przerwałam i nie powiadomiłam jej że zmieniłam zdanie...

-muszękończyć, mama mnie woła. Ona jak się przyczepi to nie maspokoju...

-rozumiem.Ja też muszę kończyć, mamy próbę.

-todo zobaczenia!- rzuciła na koniec po czym zakończyła połączenie.Cudownie było znowu ją usłyszeć. Bardzo się ciesze, że przezten zwykły przypadek będę mogła się z nią zobaczyć. Mójpech chyba odszedł na zawsze, przynajmniej mam taką nadzieję, bojak na razie wszystko układa się wspaniale. I niech tak pozostanie.

Odłożyłamtelefon na szafkę stojącą obok łóżka i podeszłam dowalizki, aby wybrać z niej jakieś ciuchy. Muszę się szybkoprzebrać i pędzić na dół, mam nadzieję, że jeszcze namnie nie czekają. W ogóle nie wiem, na którą sięumówiliśmy... może by tak ktoś mnie powiadomił? Dobrze bybyło, ale wszyscy chyba zapomnieli o Carmen. Wielka szkoda. Tylkoniech potem nie narzekają, że musieli tyle czekać. Nie mojawina...


#


-trochęw lewo moja droga!- już po raz setny chyba, przestawiałam się takjak sobie tego życzył pan fotograf i normalnie szlag mnie jużtrafia. Jestem wykończona, a czeka mnie jeszcze spotkanie z Sarą.Najpierw próby potem wywiad, który wbrew pozorom byłbardzo męczący... nie wiem jak długo to wszystko wytrzymam.

-dobra,wystarczy.- upragnione słowa dotarły do moich uszu... nareszciemogłam odetchnąć. Od dzisiaj nienawidzę aparatu i wszystkiego coz nim związane.

-wracamydo hotelu.- zarządził David i wszyscy z wielką chęcią wyszli zestudia, a ja razem z nimi. Niestety moje marzenia o gorącej kąpielii ciepłym łóżeczku, nadal pozostaną tylko marzeniami...będę musiała jeszcze się spotkać z Sarą. Cieszę się bardzo,ale jestem zmęczona. Na pewno mój entuzjazm byłby większy,gdyby dzisiaj nas tak nie męczyli cały dzień. Wole nawet niemyśleć, co będzie jutro.

Studioznajdowało się niedaleko hotelu, więc szybciutko dojechaliśmy namiejsce. Nawet miło jest, gdy tak wszyscy milczą i od czasu doczasu uśmiechają się pod nosem. Tak jest, jak jesteśmy zmęczeni.Bo zwykle to zawsze ktoś zarzuci ciekawym tematem, więc albonormalnie rozmawiamy, albo się kłócimy.

Weszliśmydo budynku tylnym wejściem. Fanki już wiedzą gdzie nas szukać iobstawiły główne wejście, z tyłu było ich nieco mniej.Oczywiście nie obyło się od ciekawskich spojrzeń, bo niby kim jajestem, nie? Nie wiem, czy wiedzą iż zastępuję Georga... mamnadzieję, że nie będzie im to przeszkadzało.

Życiedo mnie wróciło, gdy zobaczyłam w recepcji wysoką,krótkowłosą blondynkę. Byłam pewna, że to Sara i się niemyliłam. Myślałam, że tam się zachlastam z radości. Wpodskokach podbiegłam do niej, a wszyscy inni spoglądali na mniejakbym wyszła z psychiatryka... ale co tam! Rzuciłam się na niąznienacka, gdyby nie lada o którą się opierała obieupadłybyśmy na podłogę. Pewnie nie byłoby to miłe... ale udałonam się tego uniknąć.

Kiedymoja przyjaciółka zorientowała się, że ja to właśnie jai doszło do niej wszystko co się dzieje, normalnie zapiszczała jakte dzikie fanki..

-Alyson!Boże, jak ja cie dawno nie widziałam...

-aja ciebie! Urosłaś chyba...- zaśmiałam się mierząc ją wzrokiemz góry na dół. Swoją drogą dawno nikt nie zwracałsię do mnie po drugim imieniu... przywykłam już do Carmen... muszęo tym jej koniecznie powiedzieć. Coś czuję, że dzisiaj nie będęmiała kiedy spać...

-noco ty, ja już nie rosnę.- wyszczerzyła się i rozejrzała dookoła.Ja już się domyślam, kogo ona szuka...- a gdzie...

-Carmen,co ty robisz? Przecież tu mogą się kręcić paparazzi, a tyrzucasz się na jakieś dziewczyny jak na mięso. - usłyszałam głosJosta, który bezczelnie przerwał mojej przyjaciółce,w dodatku porównując ją do mięsa...

-ej,to nie jest żadne mięso, tylko moja przyjaciółka.-szturchnęłam go robiąc oburzoną minę- a poza tym nikogo tutajnie ma.

-dobra,dobra. Ale pamiętaj, że rano masz być na śniadaniu punktualnie.-zaznaczył i odszedł... coś humorku nie ma nasz menadżer, a jawręcz przeciwnie...

O,uwaga Kaulitz nadchodzi. Przecież on nie może przepuścić żadnejblondyny...

-ktoto?- zapytał jak małe dziecko i zlustrował Sarę jak jakiś okaz wmuzeum. Nie podoba mi się jego mina. Przypominam, że to ze mną sięcałuje! I ze mną śpi!

-krótkąmasz pamięć Tomuś. To jest Sara, moja przyjaciółka. Wysilmóżdżek to skojarzysz.- uśmiechnęłam się ironicznie, ohjak ja dawno tego nie robiłam... brakowało mi tego...

-aha,no tak. Papużki nierozłączki, pamiętam.- odwzajemnił ironicznyuśmieszek, tyle że jemu wyszło to znacznie lepiej. Przynajmniejtak mi się wydawało. Widziałam, że Sarę to bardzo bawi, bopowstrzymywała śmiech, ale zignoruję ten fakt.

-przypadkiemnie śpieszy ci się do łóżka?- mój ton mówiłwyraźnie „idź sobie” i miałam nadzieję, że Tom to pojmie izaraz zniknie...

-anie, zaczekam na ciebie.- stwierdził jakby obojętnie i wlepił wemnie swoje spojrzenie. Super, a co to miało znaczyć?- W czyimpokoju dzisiaj śpimy, Carmelko?- dodał po chwili, wprawiając tymsamym Sarę w osłupienie. Może kiedyś zrobię tą przysługęcałemu światu i go zabiję. Najpierw będę go torturowała, tak...będzie umierał powolutku w męczarniach...

-dzisiajśpisz sam.- syknęłam patrząc na niego z mordem w oczach.

-oh,jak chcesz. Ale jakbyś zatęskniła, to wiesz gdzie mnie szukać,cukiereczku!- zamrugał oczami i posyłając nam swój słodkiuśmiech poszedł do windy... ugh!

-powieszmi co jest grane?- no i teraz będę musiała się tłumaczyć. Askąd ja mam wiedzieć co mu odbiło?

-topo prostu wariat i tyle.- skwitowałam uśmiechając się pod nosem iruszyłam w stronę schodów, kiwając wcześniej głową, abyposzła za mną.

Niebędę jej wyjaśniać zachowania Toma, chyba moja odpowiedźwyraźnie zakończyła ten temat, ale mogę jej opowiedzieć dużoinnych rzeczy... być może to jej wystarczy, bo jakoś nie czujęchęci aby opowiadać jej o tym co zaszło pomiędzy mną a nim... tonic wielkiego, ale chce to zachować dla siebie. Wbrew pozorom tobyły przyjemne chwile, a ja zwyczajnie mu ulegałam, więc wyszłobyna to, że jestem słaba. A nie mogę pozwolić, żeby Sara myślała,że miała racje... zaraz zaczęłaby mi wypominać te swoje głupieprzypuszczenia... wolę tego uniknąć. Dla świętego spokoju,pominę parę sytuacji... czasami lepiej wiedzieć mniej niż zadużo...


###


Zanami już 1 września ;] Cudowny dzień. Miałam piękne rozpoczęcie rokuszkolnego, tak mi się przynajmniej wydaje bo jakimś dziwnym przypadkiemominął mnie apel ^^ Cóż... wielka szkoda ;D Ale ogólnie to jest fajnie,pomijając fakt że już mam pełno nauki, lecz to chyba normalne. Sądzę,że notki teraz będą się pojawiały właśnie tak od piątków do niedziel,niestety w tym roku nie mogę sobie pozwolić na olanie szkoły... i nawetnie chcę. Czas pokazać na co mnie stać, więc moja "twórczość " odchodzina drugi plan wraz z Tokio Hotel, co nie znaczy, że przestanę pisać,nie ma takiej możliwości.

Więcto na tyle, jeszcze tylko oznajmię że znowu zmieniłam nick, którym mamzamiar się posługiwać w internecie, żeby nie było zdziwienia ;) Już niema k-n, teraz jest Ka. , tak zwyczajnie...

pozdrawiam ;*


4 komentarze:

  1. szczerze nie chce mi się czytać tego xD przeczytałam jednak pojedyncze dialogi żeby sobie przypomnieć co było w tym odcinku. i tu chyba nie było jak oni się całowali? ups..chyba nic nie wygadałam xDNieważne zresztą...notka świetna ale to ci chyba powiedziałam jak czytałaś mi xDA i co z tego że nie było cię na apelu? Większości naszej klasy nie było xDEj...a kto ci ten nick wymyślił? No kto?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super odcinek :) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz ten Kaulitz xDPaszczak niemyty . A bym się śmiała, jakby to on sam do swojej Carmelki przylazł, a nie odwrotnie :D Hahaha, już to widzę, jak się czołga korytarzem i puka mówiąc: "Carmelko, smutno mi samemu" < lol2 >Ej sorry, ale mi dziś na łeb wali, więc gadam głupoty xDDzięki za powiadomienie ^^I może by tak jakiś szybki odcinek w najbliższym czasie, co? ; >PozdrO ;* [ fu ck-me-tom.mylog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom normalnie przegiął nazywając ją cukiereczkiem. Śliczny odcinek:).Czekam na kolejne notki.

    OdpowiedzUsuń