sobota, 22 września 2012

192. 'Oszukuję samą siebie.'

3tygodnie później…

 

‘Jeśli chceszwybuduję dom, dam Ci świat w którym ujrzysz dla nas sens…’

 

Okręciłamsię dookoła własnej osi stojąc na środku obszernego pomieszczenia, które odrazu nazwałam swoim salonem. Był ogromny i jasny,  dzięki wielkim oknom, które przepuszczałyciepłe promienie jesiennego słońca. Dom do, którego przywiózł mnie dziś Tom odrazu mnie oczarował. Gdy tylko przekroczyłam jego próg, wiedziałam już, że tobędzie nasze nowe miejsce, w którym spędzimy resztę życia. Czułam to wpowietrzu… ten specyficzny zapach, nie do opisania! Jakby ktoś zbudował gospecjalnie dla nas…

-Skądja wiedziałem, że ci się spodoba?

-Poprostu mnie znasz!- Oświadczyłam z szerokim uśmiechem i założyłam mojemu mężowiręce na kark przyciągając go do siebie.- Kocham cię szalenie!

-Aja ciebie!- Pocałował mnie soczyście w usta.- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.

-Ztobą zawsze.- Stwierdziłam bez wątpienia.- Trzeba to wszystko zacząć urządzać!Chcę już tu się wprowadzić.

-Dobrzetylko pozwól mi najpierw kupić ten dom.- Zaśmiał się. Ostatnio rzeczywiściebyłam nieco roztrzepana i spontaniczna. Odkąd wróciłam właściwie ciągle jestempozytywnie do wszystkiego nastawiona i cieszę się z każdego szczegółu. Todzieje się automatycznie… może to jakaś reakcja na to wszystko, co mi sięprzytrafiło? Nie wiem, ale czuję się świetnie!

-Więckupimy dom, zamówimy meble, ekipę remontową, wyjedziemy na Malediwy i wrócimyjuż na gotowe.- Wyrecytowałam zadowolona z tych planów. Niedawno postanowiliśmywraz z Tomem, że takie małe wakacje dobrze nam zrobią. I oczywiście Malediwywiążą się z naszym ślubem, więc tak jakby będziemy świętować swoją minionąrocznicę, choć już po czasie… Ale czy to ma jakieś znaczenie? To i tak jestniezwykłe, że jesteśmy małżeństwem już od ponad roku! Nie mówiąc już o tym ileogólnie trwa nasz związek i ta piękna, silna miłość. Aż miło czasem się nad tymzadumać i powspominać…- Szkoda, że Melanie i Bill nie mogą z nami lecieć.

-Nieprzejmuj się, jeszcze to nadrobią.

-Wiem.To wracamy? Obiecałam Claudii, że wrócimy wcześniej. Miała jakieś plany nadzisiaj.

-Jasne,musimy przecież zacząć się pakować.- Zgodził się łapiąc mnie za rękę i udaliśmysię do wyjścia. Otoczenie naszego nowego domu było równie piękne, jak iwnętrze. Wszędzie było dużo roślinności, drzew i słychać było odgłosy natury.Idealne miejsce do wychowania dzieci i nie tylko. Myślę, że taka odmiana dobrzenam zrobi. Z dala od zgiełku miasta oraz tych wszystkich problemów. Zostawimyje gdzieś daleko za sobą i wierzę, że odnajdziemy tu spokój. Musi tak się stać.-Ah… Zapomniałem ci powiedzieć. Twoja siostra wraz z Amelią uparły się, abyurządzić imprezę na twoją cześć… no i jednocześnie z okazji naszej minionejrocznicy, a także urodzin moich i Billa. Wiesz, wszystko za jednym zamachem.Nie dało się z nimi w ogóle dyskutować w tym temacie… Jak się zjednoczyły byłynie do przebicia!

-Aleprzecież to dobrze. Kiedy ostatnio byliśmy na jakiejś imprezie? Tak dawno, żeaż czuję się staro!- Wyznałam przejęta. Jesteśmy cholernie młodzi mówiącwprost, a czasem czuję się jakbym zbliżała się do końca swojego życia. Zbytwiele już się wydarzyło i zdecydowanie za szybko. Mam nadzieję, że nasze życieteraz się ustabilizuje, bardzo bym tego chciała. Pragnę znowu poczuć się jakdawniej. Odizolować się od przykrej przeszłości i myśleć już tylko o tym co nasczeka…

-Nozmarszczek jeszcze nie masz.- Pocieszył mnie, lecz tu wcale nie chodziło ożadne zmarszczki i myślę, że zdawał sobie z tego sprawę.- Ale dobrze, zapewnięci masę rozrywek.

-Jużsię nie mogę doczekać w takim razie!- Rzekłam rozpromieniona, a przez mojągłowę przeszła nawet myśl, aby wrócić do tańczenia. Czułam, że muszę zacząć wkońcu coś robić. Nie jestem zbyt wykształcona, bo moja kariera zakończyła sięwłaściwie na maturze… Nigdy nie myślałam o tym, aby iść gdzieś dalej. W ogólesama nie wiedziałam, co chciałabym robić. I może już nadszedł czas, abypoważnie się zastanowić? Powinnam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Pieniędzy namnie brakuje, ale wystarczy mi po prostu coś co będzie zajmowało trochę czasu,sprawiało mi przyjemność i przede wszystkim wymagało jakiegoś wkładu z mojejstrony. Może taniec to jednak dobry pomysł? W końcu kiedyś to kochałam…

-Oczym tak myślisz?- Gitarzysta zagadnął mnie, gdy już staliśmy przy samochodzie.Rzeczywiście dało się zauważyć, że odpłynęłam na dobrą chwilę.

-Nictakiego.- Wzruszyłam ramionami posyłając mu swój uśmiech.- Tak tylko sięzamyśliłam…- Dodałam wsiadając już do auta. Mój mąż uczynił to samo i po chwilijuż byliśmy w drodze do domu. Właściwie do mieszkania mojego taty… Myślę, że onteż się cieszy, że się wyprowadzamy. Nie żebyśmy mu jakoś przeszkadzali, alemimo wszystko zajmujemy trochę miejsca, a nasze maluchy robią sporo hałasu. Iogólnie takie mieszkanie na pięć osób, to trochę jednak ciasno.

 

#

 

-Czyli twierdzipani, że zabiła ją doniczka?- Wysoki mężczyzna o surowym wyrazie twarzyspoglądał na mnie uważnie, co tylko wzbudzało we mnie więcej złości.Powtarzałam mu to chyba z dziesięć razy! Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby minie wierzyli. Przecież nie wymyślałabym sobie czegoś takiego! Po co miałabym torobić!?

-Tak, spadła zdużej wysokości. Prawdopodobnie z szafy, nie pamiętam tego dokładnie. –Odparłam starając się mimo wszystko zachować spokój.

-Mhm. Jednak todziwne, że tak po prostu spadła. Rzeczy nie spadają same z siebie.

-Co chce mi panpowiedzieć? Może, że sama sobie wstałam nie zważając na to, że ta psychopatkarozcinała właśnie mój brzuch, wspięłam się po meblach zdjęłam doniczkę ipieprznęłam nią o jej głowę!?- Jednak nie mogłam się już powstrzymać. To byłosilniejsze. Nie rozumiałam dlaczego tak mnie tu męczą, zupełnie jakbym to jazrobiła coś złego. Nie mam na to wszystko siły, znowu muszę do tego wszystkiegowracać, a to tak bardzo boli…

-A było tak?

-Czy pan jestnormalny!? Ja byłam ledwo przytomna! Ona mnie katowała człowieku!- Wybuchłampatrząc na niego, jak na skończonego idiotę. Nie wiem kto tu pracuje…! Ja zdajęsobie sprawę, że to może wydawać się dziwne. Przedmioty rzeczywiście same niespadają… ale do cholery, mam mu powiedzieć, że widziałam ducha? Ja nie chcęwylądować w szpitalu psychiatrycznym. Chcę wrócić do domu!

-Proszę sięuspokoić. Po prostu muszę sprawdzić wszystkie możliwości.

-A po jaką cholerę?To był po prostu wypadek! Wypadek, który uratował mi życie. Bo przypominam, zeto ja jestem poszkodowana i to ja przeszłam tam piekło! A ona sobie na tozasłużyła! I sama bym jej to zrobiła, gdybym tylko mogła!- Wyrzuciłam z siebienie zważając już na nic.

-W porządku, wtakim razie proszę skontaktować się z psychologiem. Powinien się ktoś paniązająć.

-Nie potrzebujępsychologa tylko swojej rodziny.

-To dla pani dobra.Musimy współpracować z lekarzami, a pani będzie jeszcze przesłuchiwana.

-I tak nie powiem wamnic nowego.- Skwitowałam rozzłoszczona i podniosłam się z miejsca kierując dowyjścia.- Do widzenia.

 

-Carmen?-Zamrugałam powiekami słysząc nagle swoje imię i jednocześnie wracając dorzeczywistości. Ostatnio bardzo często wieczorami odpływałam gdzieś do czegoś,co już minęło. Było to dosyć męczące. Przygnębiało mnie…- Czemu siedzisz pociemku?

-Zamyśliłamsię i nawet nie zauważyłam kiedy się tak ściemniło…- Stwierdziłam zgodnie zprawdą.- Dzieci śpią?

-Taki mamy czas tylko dla siebie.- Tom uśmiechnął się podchodząc do mnie.- I o czymty tak ostatnio dużo myślisz, co?- Zapytał chwytając moje ręce i pociągnął mniew swoją stronę zmuszając tym samym, abym wstała.

-Oniczym… tak po prostu.

-Trochęza często, jak na tak po prostu… Dzisiaj rano byłaś taka szczęśliwa, w ogóleprzez cały dzień… A teraz?

-Zmęczonatylko.- Uśmiechnęłam się do niego lekko. Nie chciałam wdrążać się w ten temat.Po co mamy o tym mówić? Przecież to nic takiego. W końcu przestanę o tym myśleći będzie dobrze. Wszystko musi potrwać…

-Zmęczonaa?A ja liczyłem na baardzo rozrywkową noc w naszym łóżku…- Westchnął zawiedzionycały czas się we mnie wpatrując swoimi błyszczącymi oczami. Widziałam, jakbardzo tęskni za moją bliskością… Czułam to samo, ale… Nie potrafiłam. Niewiem, co się ze mną dzieje. Myślałam, że już wszystko jest dobrze, lecznajwyraźniej oszukuję samą siebie. Jeśli nie mogę pokazać się nago własnemumężowi, to chyba jest bardzo niedobrze!

-Przepraszam…Innym razem, naprawdę… Przepraszam.- Wydukałam szybko i zanim chłopak w ogólezdołał otworzyć usta, aby coś powiedzieć uciekłam mu zamykając się w łazience.To nie było dobre rozwiązanie. Nie powinnam uciekać. W ogóle powinnam z nim otym wszystkim porozmawiać, ale nie jestem wcale na to gotowa. To mnie przerosłojednak…

-Carmen,co się dzieje?- Usłyszałam zza drzwi jego zaniepokojony głos.

-Nic.Wszystko w porządku, naprawdę. Wezmę prysznic i zaraz przyjdę.- Odpowiedziałamstarając się zachować naturalny ton, co nie było łatwe, bo głos strasznie misię łamał. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Źle ze mną… czuję się okropnie!

Przymknęłampowieki oddychając kilka razy głęboko z nadzieją, że to mnie w jakiś sposóbuspokoi. Sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie chciałam, żeby tak było… Towszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej. Gdy już wydawało mi się, żepoczułam się lepiej zaczęłam się rozbierać chcąc rzeczywiście wziąć prysznic.Jednak to tylko pogorszyło mój stan. Jak tylko zdjęłam bluzkę miałam ochotęzacząć wrzeszczeć widząc swój brzuch, który nie wyglądał, tak jak wyglądaćpowinien. I nie chodziło tu o głupie blizny, tylko o wspomnienia, które ciąglepowracały. Za każdym razem, gdy patrzyłam na to miejsce. Czułam ten ból,strach… I to wszystko jakby na nowo mnie paraliżowało. To dlatego nie chciałamkochać się z Tomem, nie chciałam, żeby na mnie patrzył, dotykał mnie. Bo choćkocham go ponad życie, nie jestem w stanie znieść widoku tych potwornych bliznsprawiających mi nieopisany ból. Moje dłonie automatycznie zacisnęły się mocnow pięści. Nie miałam wpływu także na myśli, które niemal natychmiast zaczęływypełniać obrazy z przeszłości…

Niewiedziałam, jak sobie sama z tym poradzić. To było zbyt trudne. Nie umiałamporozmawiać o tym ze swoim mężem… A wiedziałam tylko, że muszę to naprawić.Żebym mogła wrócić do normalności…

Sięgnęłamdo kieszeni swoich spodni i wyciągnęłam z nich telefon, w którym też odnalazłamnumer lekarza, który zajmował się mną podczas mojej depresji. Skoro wtedy mipomógł, to czy teraz też tak nie będzie? Zrobię wszystko, aby było jak dawniej…nawet jeśli będę musiała spotykać się z psychiatrą.

-Dobrywieczór doktorze, z tej strony Carmen Kaulitz. Przepraszam za późną porę, alebardzo mi zależy, aby jak najszybciej umówić się z panem na wizytę…

 

###