wtorek, 12 października 2010

136.' Bądź grzeczny i nie oglądaj się za innymi dziewczynami, masz patrzeć tylko na moje zdjęcia. A jakbyś miał potrzebę, to wiesz co robić.'

-Może jednak nie wyjeżdżaj?- Mruknął Tom drapiąc mnie delikatnie po plecach. Leżałam sobie z głową na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Chciałam napawać się tym na zapas. Wiedziałam, że będzie mi go brakowało. To było nieuniknione. Nie mam pojęcia jak zniosę naszą rozłąkę. To chyba będzie najtrudniejszy czas w moim życiu. Samotne noce, samotne poranki... nie będę mogła się do niego przytulić, nikt mnie nie pocałuje i nie zaciągnie do łóżka. Oczywiście, że wolałabym z nim zostać. Ale nie mogę... wczoraj wspólnie podjęliśmy wszyscy decyzję. Tak musi być.

-Najpierw mnie wyganiasz, a teraz chcesz, żebym została?- Uniosłam lekko głowę opierając się brodą o jego tors.

-W nocy całkowicie zmieniłem tok myślenia...- Uśmiechnął się do mnie słodko.- Jesteś taka przekonująca...

-Tylko, że trochę już za późno.- Stwierdziłam i zbliżyłam swoją dłoń do jego twarzy, aby zakreślać na niej niewidoczne kształty opuszkami palców. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że sprawia mu to przyjemność.

-Chyba rzeczywiście jestem głupi.- Westchnął cicho chwytając moją rękę, aby następnie złożyć na niej subtelny pocałunek. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, bez opamiętania. Jest taki idealny. Taki cudowny. Aż trudno uwierzyć, że jest prawdziwy... i jest mój.- Ale to dla naszego dobra...

-Ty zawsze o wszystkim myślisz i wiesz kiedy powiedzieć, stop.- Znowu ułożyłam głowę na jego torsie przytulając się do niego. Nie wiem, co by z nami było, gdyby on nad wszystkim nie potrafił zapanować. Ja przecież jestem kompletnie nierozważna... strasznie impulsywna i nie umiem właściwie pokierować naszym życiem. Dlatego dobrze, że choć jedno z nas odpowiednio myśli... no i dobrze, że ja go zawsze słucham.

-Ale to dzięki tobie.- Rzekł splatając nasze dłonie.- I nie wiem jak sobie poradzę, gdy wyjedziesz.

-Poradzisz sobie. Jesteś dużym, mądrym mężczyzną.- Zapewniłam go z szerokim uśmiechem.- Już gorzej będzie z twoją roztrzepaną żoną... Już sobie wyobrażam jak krążę bez celu po naszym wielkim domu...

-Możesz zacząć urządzać pokój dla dziecka...

-Tom... ale ja nie jestem jeszcze w ciąży...

-Ale będziesz.- Ucałował mnie w czoło.- Jak wrócę z trasy będziemy dalej się starać i znajdziemy sobie jakąś klinikę na miejscu.

-Tak... jak wrócisz na pewno się uda po takim poście...

-Ale nie zapominaj o cyberseksie!

-Yhm.. Ty zawsze coś wymyślisz.- Zmarszczyłam brwi uśmiechając się lekko pod nosem.- Na pewno nie zapomnę.- Zapewniłam go.- Ale powinnam już wstać i spakować pozostałe rzeczy.- Dodałam podnosząc się ostrożnie jednocześnie ciągnąc za sobą kołdrę, która odsłoniła ciało Toma, dzięki czemu miałam piękny widok.

-Kotku, ale nie możesz mnie zostawić nagiego na łóżku... a jak ktoś wejdzie?- Uniósł brwi spoglądając na mnie znacząco.- Już lepiej zostaw mi tę kołdrę, a sama weź coś na siebie ubierz.- Wyszczerzył się do mnie.

-No dobra, nie będę narażać niczemu niewinnych ludzi na takie widoki.- Mruknęłam po krótkiej chwili namysłu i posyłając mu równie szeroki uśmiech zrzuciłam z siebie kołdrę, która opadła na niego zasłaniając go po samą brodę. Za to ja teraz stałam zupełnie naga, co przyprawiło mnie o nieprzyjemne dreszcze spowodowane chłodem.

-W takiej sytuacji chyba mogę ci darować to, co przed chwilą zasugerowałaś.- Skwitował bezkarnie lustrując mnie z uwagą. Ja natomiast prychnęłam w odpowiedzi i nie zwlekając udałam się do łazienki.


#


Blondynka z wielką radością wymalowaną na twarzy ciągnęła za sobą swoją walizkę zmierzając ku stojącej przed hotelem taksówce. To było bardzo dziwne, ale cholernie cieszyła się, że wraca do domu. W tej chwili nawet nie zwracała uwagi na to, czy będzie tęsknić za swoim chłopakiem. Po prostu czuła się szczęśliwa. Najwyraźniej ta trasa jej nie służyła i ich związkowi raczej też.

-Sara...- Usłyszała za sobą głos oburzonego wokalisty, na co zatrzymała się odwracając w jego stronę.- Masz zamiar się chociaż ze mną pożegnać?

-Ah... no jasne.- Mruknęła podchodząc do niego i zarzuciła mu ręce na kark.- A nie wystarczyło ci, jak pożegnałam się z tobą rano?- Uśmiechnęła się do niego figlarnie.

-Boję się, że nasze dziecko będzie miało coś z psychiką przez to, co wyprawiasz w łóżku...- Wyznał robiąc poważną minę, a dziewczyna wytrzeszczyła oczy zaraz po tym wybuchając śmiechem.

-Kochanie, ale ty nie masz żadnych żółtych papierów?

-Jeszcze nie.- Uśmiechnął się wymownie.- Ale mogę mieć jak wyjedziesz i mnie zostawisz...- Dodał ze smutną miną.

-Oh, przestań. Niedługo się zobaczymy...- Cmoknęła go w usta.- Jak wrócisz, nasze dziecko będzie już kopać.

-Mam nadzieję, że da ci porządnie popalić za to, że ograniczyłaś mu kontakt z ojcem.

-Jesteś dzisiaj wyjątkowo wredny.- Zmarszczyła brwi.- Nie wolno tak traktować matki swojego dziecka...

-A tatę można?

-Oj tam... musiałam się na kimś wyżyć. Nie można dusić w sobie emocji!- Stwierdziła zadowolona.- No ale dosyć tego gadania, bo nie zdążę na samolot. Kocham cię, ty mój potworku...- Uśmiechnęła się słodko i obdarowała go namiętnym pocałunkiem.- Bądź grzeczny i nie oglądaj się za innymi dziewczynami, masz patrzeć tylko na moje zdjęcia. A jakbyś miał potrzebę, to wiesz co robić.

-Jaką potrzebę?

-No wiesz... seksualną.- Poruszała znacząco brwiami.- Ja wiem, że namawianie własnego chłopaka do walenia sobie konia nie jest zbyt... hm... odpowiedzialne, że tak to ujmę.. ale wolę, żebyś robił to sam niż miałbyś mnie zdradzać!

-Ty wiesz... weź już lepiej idź.- Skwitował patrząc na nią w nienaturalny sposób. Może to i lepiej, że pobędą przez jakiś czas osobno?

-No to idę. Zadzwoń czasem.- Musnęła go jeszcze w policzek i chwytając z powrotem swój bagaż ruszyła do taksówki, gdzie czekała już na nią Melanie wraz z przyjaciółką. Wokalista westchnął ciężko obserwując, jak Sara wsiada do pojazdu, a zaraz po tym odjechali.

-Bill... Bill... Bill!- Drgnął słysząc obok siebie żałosny jęk należący do jego bliźniaka. Odwrócił głowę w jego stronę patrząc na niego z zapytaniem.- Co my zrobiliśmy!? Jak mogłeś pozwolić, żeby ta taksówka odjechała! No jak!?

-Tom, weź wyluzuj.- Klepnął go lekko w ramię.- Ile nam jeszcze zostało? Dwa miesiące? Zleci.- Uśmiechnął się do niego pocieszająco.- A jak tam wyniki waszych badań?

-Jakich badań?- Burknął nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

-No chyba byliście w klinice nie?

-Kurwa... zapomniałem.- Gitarzysta klepnął się otwartą dłonią w czoło.

-To tak jakbyś zapomniał o swoim dziecku.

-A weź się... odbiorę, jak będziemy mieć wolną chwilę.

-Ah... to od razu powiedz, żeby przysłali ci pocztą, bo po jutrze wylatujemy.- Polecił czarnowłosy uśmiechając się ironicznie, na co jego brat zareagował ciężkim westchnięciem.


#


-Będę miał swój pokój?- Matthew spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi oczkami. Bardzo się cieszył, że jedziemy do Niemiec i że będzie mieszkał w naszym domu. Hotel chyba nie przypadł mu zbytnio do gustu.

-Myślę, że nie będzie z tym problemu.- Uśmiechnęłam się do niego wesoło. Mimo tego iż podróż była bardzo długa i wyczerpująca chłopiec nadal wyglądał na pełnego energii i w ogóle nie było widać po nim zmęczenia. Chciałabym mieć jego organizm, bo ja na przykład mam już dosyć i marzę tylko o tym, aby położyć się w swoim łóżku.

-Ale fajnie.- Ucieszył się.- To duży dom.- Stwierdził, gdy samochód zatrzymał się przed tak dawno nie widzianym przeze mnie budynkiem. Od razu w mojej głowie zawitały różne wspomnienia związane z tym miejscem. Przecież jeszcze niedawno wracałam tu z Tomem, z naszej podróży po ślubnej... To niesamowite, że tyle się zmieniło od tamtego czasu.- A co to za ludzie?- Mały wskazał na kilku mężczyzn kręcących się w pobliżu. Muszę mu jeszcze wiele wyjaśnić...

-To są nasi przyjaciele, którzy będą nas pilnować.

-Ale to ja mam cie pilnować!- Okrzyknął z oburzeniem.- Obiecałem wujkowi, że będę miał na was oko.- Zrobił groźną minę zerkając w stronę Sary.

-No oczywiście... ale panowie będą pilnować, żeby nikt zły nie wszedł do naszego domu.- Wyjaśniłam i chwyciłam go za rączkę ciągnąc w stronę wejścia. Sara otworzyła drzwi, po czym wszyscy weszliśmy do środka.

-Ale telewizor! Będę mógł tu oglądać bajki?- Blondyn wskoczył na kanapę wlepiając swoje podekscytowane tęczówki w wielki ekran.

-Jasne. Ale od jutra, bo już późno. Teraz pokażę ci twój pokój, chodź.- Zawołałam go sama kierując się na piętro. Matt po chwili dołączył do mnie i razem weszliśmy do jednego z pomieszczeń. Chłopiec od razu zaczął się uważnie rozglądać na wszystkie strony.

-Carmel... ale tu nie ma zabawek.- Mruknął bardzo poważnym tonem, co mnie bawiło. Zupełnie to do niego nie pasowało...

-Wiem... ale możemy kupić.- Stwierdziłam uśmiechając się do niego.- A na razie będziesz tu tylko spał... Od jutra zaczniemy urządzać ci pokój, dobrze?- Spojrzałam na niego pytająco, na co skinął twierdząco głową zgadzając się ze mną.- To teraz idziemy się umyć...

-Ale ja chce sam!- Zakomunikował i nie czekając na żadną reakcję z mojej strony wybiegł z pokoju zostawiając mnie samą. Ktoś tu jest za wolny... i z pewnością jestem to ja. Westchnęłam ciężko i usiadłam na skraju łóżka czując zmęczenie. Rozejrzałam się dookoła uśmiechając się przy tym delikatnie. To mógłby być pokój mojego dziecka... Oczami wyobraźni widziałam już kolory ścian i różne wzorki, które symbolizowały dziecięcy pokoik. Wszystko, co teraz się znajdowało w tym miejscu zniknęło, a na ich miejscu pojawiały się zupełnie inne przedmioty. Tak bardzo bym chciała, aby to okazało się rzeczywistością...

Spuściłam wzrok na swoje ręce, które automatycznie ułożyły się na moim płaskim brzuchu, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Dwa razy w swoim życiu doznałam tego szczęścia i mogłam zostać mamą... jednak żadna z tych szans nie została przeze mnie wykorzystana. Wiem, że nie mogę się winić. Widocznie tak już miało być... tylko, dlaczego? Czy Bóg naprawdę potrzebował moje maleństwo?

-Jestem już gotowy.- Głos mojego braciszka wyrwał mnie z zamyśleń, a jego widok od razu poprawił nastrój. Stał zupełnie nagusieńki wycierając się jeszcze gdzieniegdzie ręcznikiem.- Tylko potrzebuję majtek...

-Zaraz przyniosę ci piżamę.- Stwierdziłam i podniosłam się z miejsca kierując kroki do salonu, gdzie znajdowały się nasze bagaże. Wygrzebałam z jednej torby czystą bieliznę dla małego oraz jego kolorową piżamkę i zaniosłam mu ją na górę.

-Dziękuję Carmel. Jesteś świetną siostlą.- Powiedział wchodząc pod kołdrę.- Będziemy się fajnie bawić.

-Na pewno. Dobranoc.- Pocałowałam go w czoło i zgasiłam światło następnie opuszczając pokój. Sara jeszcze krzątała się po kuchni, lecz ja nie miałam już sił, żeby dotrzymać jej towarzystwa. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do swojej sypialni. Gdy tylko do niej weszłam poczułam tak dobrze mi znany zapach. I trudno jest stwierdzić, czym tam pachnie. Ja bym powiedziała, że miłością... jednak czy miłość może pachnieć?

Ułożyłam się wygodnie na łóżku i przytuliłam do poduszki. Niestety teraz musi mi wystarczyć sama ona... ale to tylko dwa miesiące. Potem znowu będę leżeć u boku ukochanego i napawać się jego bliskością...


###


16marta05: Że niby jaki dobry humor, hę? I mi się nigdy coś takiego nie pisze ciężko xD Nawet nie mam zamiaru tak mówić xd Hm... i w jakiej wyobraźni, Kochanie :D

Oliwka: Też myślałam o tym tytule xD Jednak wolałam z niego zrezygnować...

Tamara: Bill wszedł tam takim cudem, że otworzył drzwi i jak każdy człowiek przekroczył próg ^^ I w sumie Carmen wrzasnęła... może nie tak jak powinna, ale raczej obydwoje się zbulwersowali. A Bill jest jaki jest, bo Bill to mój Bill, a to wszystko jest fikcją. A może nie podoba Ci się, że nie dokończyłam wątku erotycznego ? ;>
A co do utraty pamięci, nie patrzę na to, czy ktoś czyta moje wszystkie opowiadania. Każde traktuje osobno i jeżeli ktoś stracił pamięć w jednym i drugim, to co z tego? To tak jakbym miała zwracać uwagę na to, co dzieje się w opowiadaniach innych autorów i unikać podobnych sytuacji, które się tam dzieją a z pewnością tego nie robię, choć mimo wszystko staram się być nieco oryginalna co proste nie jest. Mam za to swój styl.
I ja to opowiadanie już dawno uważam za tandetną telenowelę, ale moją. I zawsze będzie miało w sobie coś wyjątkowego. Swoją drogą czasem właśnie sugeruję się takimi serialami ^^ Są naprawdę inspirujące xd
Jak teraz się zastanawiam dłużej nad tą sceną, to rzeczywiście może przesadziłam xD Ale to tylko fikcja, w życiu z pewnością wyglądałoby to wszystko inaczej. Pozdrawiam.

Wiecie co? Jeszcze wczoraj chciałam skasować wszystkie blogi... ehm...

No to tyle z mojej strony ;] 

Pozdrawiam ;*


12 komentarzy:

  1. Najpierw odniosę się do treści od Ciebie.Jak dobrze, że nie skasowałaś! Nie wiem co bym zrobiła gdyby ten blog został usunięty.Teraz co do odcinka.Carmen nie może być bez Toma :<<Oni muszą być razem i mieć dziecko i być szczęśliwi! :DCzekam na next :)Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. xdDo końca życia miałabym wyrzuty sumienia... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh... nie chce mi się komentować xDBill zarządził, że mam iść spać, o xDTo chyba muszę... xDStrasznie mi szkoda Carmen i wgl... nawet nie musze ci tego mówić, tak myślę...dobra, ide spac i pisac smsy xDkocham cię ;* xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie skasować Ka.!? Kategorycznie zabraniam! Nie waż się tego robić!A co do odcinka to super. Żal mi tego, że pojechały do Niemiec, ale taka przerwa chyba wszystkim wyjdzie na dobre :) Tylko jak Tom mógł zapomnieć o badaniach? Porównanie Billa mnie rozwaliło ;)A opieka Carmen nad braciszkiem mnie rozczula. Uroczo :)Oby te dwa miesiące szybciutko im zleciały.Uwielbiam czytać Twoje opowiadania. Bo się je tak lekko czyta i się łatwo "przyswaja" emocje bohaterów. No po prostu kocham przeżywać z Twoimi bohaterami te wszystkie historie! ;)Aaa! Te hipnotyzujące oczy w nagłówku! <3I czekam na nowe! ;))QBPS:I nie lubię tego tam, na dole, kodu! xd

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha Tom mnie rozbawił setnie ;D tu niby już chce mieć pokój dla dziecka, ale wyników nie odebrał ;d Przekozak :D jak zwykle świetna notka ;*czekam na kolejne ;*nothing-without-you

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha jej, czemu zrezygnowałaś? :D Byłoby cudowne :D A notka jest.. hmmm... rewelacyjna! Kurczę, tekst Billa o psychice ich dziecka mnie rozwalił :D A jęczący Tom za dojrżdżającą taksówką to była masakra! ;p ahh Tom <333 No i jeszcze to zdanie: "Jest taki idealny. Taki cudowny. Aż trudno uwierzyć, że jest prawdziwy..." ehh tak idealnie przedstawia Toma! ^^ Nie wiem co jeszcze chciałam... AH!!! Dlaczego chciałaś usunąć blogi?! Nie wierzę... Przestań, proszę! TAKIE opowiadanie musi być dostępne :D Cokolwiek cię skłoniło o takiej chęci, nie martw się, bo piszesz tak dobrze, że zasługujesz na miejsce w onecie ;*;*;* Przez te wszystkie 136 notek tak wyrobiłaś sobie styl pisania, że na prawdę nie powinnaś na nic konkretnego narzekać ;)) ;***Całuję! ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, że i ja czasami mam ochotę skasować wszystkie blogi? Zazwyczaj dopada mnie ta myśl wtedy, kiedy mam doła i nic mi nie wychodzi... Ale Tobie z pewnością pisanie idzie świetnie, więc nawet nie próbuj usuwać ;>Kurczę, Carmen będzie naprawdę ciężko bez Toma, ale może faktycznie to dobra opcja? Trochę odpocznie sobie od grania, zatęskni za swoim mężem, a gdy ten wróci, można na nowo starać się o dzidziusia xD Pożegnanie Sary i Billa to moja ulubiona scena w tym odcinku Nie przypuszczałam, że Sara jest taka bezpośrednia, ale w sumie dobrze Billowi poradziła: lepiej, żeby sam się zadowalał, niż oglądał za innymi dziewczynami. xDMatthew jest słodki, to nie ulega wątpliwości ^^ Ciekawa jestem, jak się mają te wyniki badań czy co to tam było.Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. I co ja mam napisać?? W moim odczuciu Carmen byłaby naprawdę świetną matką. Taką czułą, troskliwą, ale i z zasadami, które nauczą dziecka dyscypliny. Trochę mi szkoda Billa, bo Sara nie za ciepło się z nim pożegnała... tak trochę na odwal, aby już sobie jechać. No zobaczymy, kto tu pierwszy zatęskni i wsiądzie w samolot, aby przylecieć do tej drugiej osoby. Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcale nie dziwię się Carmen. Też nie chciałabym zostać sama i tęsknić za ukochaną osobą. Do tego siedzieć w samotności w ogromnym domu… Toż to koszmar i okrucieństwo jest. ==’’Sara i Bill naprawdę teraz wyglądają jak stare, dobre małżeństwo i to mi się bardzo podoba. ^^W sprawie tych wyników… No, Bill jednak ma trochę racji. xDJakie zdolne dziecko, samo potrafi się ogarnąć. Gdyby wszystkie dzieci były takie urocze… to mogłabym sobie mieć takie jedno na własność. xDNajgorsze są pierwsze dni, tak do miesiąca. A potem to już naprawdę zleci, zawsze tak jest. Najważniejsze jest to, by znalazła sobie jakieś zajęcie. Najlepiej baaardzo czasochłonne. Podobało mi się i wybacz, że tak późno, ale czasu po prostu nie mam wcale. Pozdrawiam! ^.*PS. Poprzednią notkę przeczytałam. ^^ Tylko skomentować nie zdążyłam. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej niedawno wpadłam na to opowiadanie i powiem że bardzo fajnie piszesz:) czytałam wiele opowiadań ale twoje jest jednym z najlepszych:) masz ciekawy styl i niezła wyobraźnię te perypetie Toma i Carmen są super i te teksty Billa poprostu cudo... Podobno piszesz jeszcze jakieś opowiadania mogła byś mi podać adresy? Była bym bardzo wdzięczna

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wierzę, że chciałaś skasować wszystkie blogi :o Dobrze, że jednak tego nie zrobiłaś ! Inaczej nie zdążyłabym nadrobić zaległości :( Hahaha, najpierw ją wygania, a teraz cierpi, Tom to jednak niezdecydowany facet ;D ;**

    OdpowiedzUsuń