środa, 29 września 2010

135.'A teraz ubierz się, bo jeszcze cię ktoś zgwałci... na przykład ja.'

Oparłam się plecami o ścianę na hotelowym korytarzu, aby zaraz zsunąć się po niej na czerwoną wykładzinę. Rozpłakałam się, choć nie wiem do końca dlaczego. Nagle zrobiło mi się tak ciężko na sercu. Czy ja robię coś źle? Chyba nic nie jest tak jakbym chciała. Może jestem szczęśliwa, ale wydaje mi się, jakbym wciąż wspinała się pod wielką górę. W dodatku zupełnie sama. Odnoszę wrażenie, jakby Tom w niczym nie widział problemów. Jakby wszystko traktował z taką lekkością... Być może patrzymy na świat w dwa zupełnie różne od siebie sposoby. Ja wiem, że on się stara, żeby było dobrze. Przecież nie chciałby mnie zranić.

Tylko dlaczego to jest takie trudne. Czemu ciągle czuje strach przed stratą ukochanej osoby? Każdego dnia jestem zapewniana o jego miłości a mimo to nadal czuję się niepewnie. To jest straszne... nie chcę, aby tak było. A co będzie, gdy odejdę z zespołu? Jak już nie będzie mnie z nim non stop... Już nie będę miała kontroli nad tym co robi, z kim i gdzie. Nie będę miała na nic wpływu, to jest chyba gorsze od tęsknoty.

-Carmen? Co ty tu robisz?- Usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w stronę osoby do której należał. Bill przypatrywał mi się z uwagą, a ja w sumie nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Bo co ja tutaj robię?- Płaczesz? Co się stało?- Chłopak przykucnął obok mnie.- Pokłóciłaś się z Tomem?- Czarnowłosy najwyraźniej wyczerpał swoją wszelką cierpliwość przy Sarze, gdyż nie dał mi nawet dojść do słowa i sam zaczął zgadywać. I ciekawe dlaczego akurat to jako pierwsze wpadło mu do głowy...

-Tak... to znaczy nie... nie wiem... Bo on jest taki głupi!

-No cieszę się, że w końcu to zauważyłaś, ale już chyba trochę za późno, aby cokolwiek z tym robić.- Skomentował z dziwnym grymasem na twarzy.

-Bill, nie żartuj sobie...

-O co wam poszło?

-Bo on chce, żebym odeszła z zespołu...- Powiedziałam cicho spuszczając wzrok. Poczułam się właśnie jakby mój własny mąż chciałby się mnie pozbyć... ale przecież tak nie było! On chce dla mnie dobrze... on mnie kocha...

-Niby dlaczego masz odchodzić?- Oburzył się.- Co ten debil znowu wymyślił?

-Jemu zależy na dziecku... chce, żebym odpoczywała...

-I dzięki temu niby zajdziesz w ciążę?

-A może on ma rację? Może przez to całe zamieszanie mam takie trudności?

-A może masz trudności, bo jesteś po prostu bezpłodna? Weźcie się opamiętajcie... nie można walczyć z naturą. To nie twoja wina, że nie możesz mieć dzieci...

-Ale on mówił, że jest szansa... przecież zapisaliśmy się do tej kliniki. Oni nam mogą pomóc...

-Nie uważasz, że przez to dziecko psujecie swoje relacje?

-Gdybym tak nie uważała to bym teraz tu nie siedziała i nie płakała!

-Porozmawiaj z nim...

-Nie. Ja już mam dosyć tych rozmów.- Rzekłam stanowczo.- Jeśli tak bardzo mu zależy odejdę z zespołu. I jeszcze dzisiaj to zrobię.- Podniosłam się szybko z miejsca.- I jeszcze dzisiaj wrócę do domu. Tak właśnie zrobię.

-Carmen, oszalałaś?

-Nie.- Pokręciłam przecząco głową.

-Nie możesz nas tak zostawić... jutro mamy koncert!

-To już nie mój problem.- Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do pokoju nie chcąc dłużej kontynuować tej rozmowy. Po co mamy się wszyscy męczyć? Mogę wrócić do Niemiec. Co to za problem... żaden. Ale czy to w jakikolwiek sposób pomoże naszemu małżeństwu? A może potrzebna nam taka rozłąka, żebyśmy za sobą zatęsknili... i przypomnieli sobie jeszcze raz jak potężne jest uczucie, które nas łączy. Bo ono wciąż jest w naszych sercach. Tylko przytłacza je codzienność...


-Już ci lepiej?- Gdy tylko weszłam do pomieszczenia Tom uniósł brwi spoglądając na mnie z zapytaniem. Miałam ochotę wziąć pierwszą lepszą rzecz z brzegu i nią w niego rzucić. To było złośliwe z jego strony...- Możemy dokończyć?

-Nie musimy nic kończyć. Odchodzę.- Wzruszyłam obojętnie ramionami zupełnie jakby to wszystko przestało robić na mnie jakiekolwiek wrażenie.

-Naprawdę?

-Tak.- Potwierdziłam zmierzając do szafy, którą zaraz otworzyłam i wyciągnęłam z niej jedną z walizek.

-Ale co robisz?

-Pakuję się. Chyba nie wrócę do domu bez swoich rzeczy?- Mruknęłam, po czym zaczęłam wyjmować swoje ciuchy następnie układając je w walizce. Usłyszałam tylko ciężkie westchnięcie z jego strony, a potem podszedł do mnie i złapał za rękę odwracając w swoją stronę.

-Nie chodziło mi wcale o to, żebyś od razu wyjeżdżała...

-Ale po co mam czekać? Im szybciej tym lepiej...

-Kochanie... jesteś ostatnio tak bardzo impulsywna. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało...

-Ale nie przejmuj się Tom. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej... kocham cię i robię to dla ciebie i na pewno kiedyś zrozumiem, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Ten świat nie jest dla mnie...

-Zaczekasz do jutra z tym wyjazdem?- Zapytał na co skinęłam twierdząco głową. Wiem, że jemu też jest ciężko. W końcu też przyzwyczaił się, że zawsze ma mnie przy sobie... to wszystko działało w obie strony.- Będę tęsknił...- Przytulił mnie mocno.- Ale już i tak coraz mniej do końca trasy...- Dodał, co chyba miało nam poprawić nieco nastrój. No bo w końcu szybko ten czas zleci i niedługo znowu będziemy razem...

-Będę na ciebie czekała.- Uśmiechnęłam się i zbliżyłam swoje usta do jego, aby obdarzyć go namiętnym pocałunkiem. Właśnie tego teraz potrzebowaliśmy najbardziej. Swojej bliskości.-Tylko nie wiem jak wytrzymam bez twoich ust...- Mruknęłam, gdy oderwaliśmy się od siebie po długiej chwili.

-I nie tylko ust.- Wyszczerzył się ukazując swoje piękne zęby.- Musimy się nacałować i nakochać na zapas...- Stwierdził ponownie muskając moje wargi.

-Ale to jest chyba niemożliwe...

-To będziemy uprawiać cyberseks.- Zakomunikował, na co się zaśmiałam. My chyba nie jesteśmy normalni... no ale co tam. Tak jest dobrze.- Ale na razie możemy wykorzystać nasze duże łóżko.- Wymruczał mi do ucha i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej skórze. Jak dobrze, że moja siostra zabrała Mata... oby nie wrócili zbyt szybko. A najlepiej niech wrócą dopiero jutro!

Uśmiechnęłam się pod nosem i uniosłam jego głowę za podbródek, żeby móc wpić się zachłannie w jego usta. Wsunął mi swój język do buzi, który od razu odnalazł wspólny rytm z moim doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Nie chcąc zbyt długo zwlekać włożyłam ręce pod koszulkę ukochanego, którą z niego ściągnęłam ciesząc się dotykiem jego nagiej i delikatnej skóry. Sunęłam dłońmi po jego całym torsie co jakiś czas drapiąc go z ogromną subtelnością, aby tylko przez przypadek go nie uszkodzić. Przez ten cały czas przerwaliśmy pocałunek jedynie na krótką chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza, które i tak wydawało mi się cholernie gorące.

Chłopak objął mnie rękoma w talii prowadząc w stronę łóżka jednocześnie pilnując, żebym się nie potknęła o walizkę leżącą na podłodze. Gdy tylko opadliśmy na pościel jego sprawne ręce znalazły się przy moim rozporku, na co od razu zareagowałam przenosząc je znacznie wyżej.

-Najpierw góra, Kochanie...- Mruknęłam uśmiechając się do niego słodko. Gitarzysta odwzajemnił gest i musnął przelotnie moje wilgotne wargi, aby zaraz zdjąć ze mnie bluzkę. Uwielbiam, gdy patrzy na mnie z takim pożądaniem w oczach. Wtedy wiem, że jestem jedyną kobietą w jego życiu, której pragnie. I wiem, że mu się podobam.

Dobierając się do zapięcia od mojego stanika jednocześnie składał pocałunki na moim ciele, a ja nie mogłam się już doczekać, kiedy w końcu pozbędzie się ze mnie wszelkich ubrań. Zagryzłam wargę, gdy przeniósł swoje usta na moje nagie piersi, a jego dłonie wędrowały po moich plecach, a potem brzuchu, aż w końcu odpiął guzik spodni i rozporek powoli zsuwając je ze mnie. Ja natomiast nie chcąc tracić cennego czasu zajęłam się pozbywaniem pozostałości jego garderoby w czym mi nieco pomógł, dzięki czemu już po chwili obydwoje byliśmy tylko w dolnej części bielizny.

Czułam jego męskość, gdy niemalże na mnie leżał całując moją twarz. Byłam już podniecona do granic możliwości, a on sprawiał, że to wzrastało jeszcze bardziej. Chciałam, żeby w końcu przestał się ze mną bawić i po prostu we mnie wszedł zaspakajając nasze wspólne pragnienie. Sama zdjęłam z siebie majtki mając nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Nie może się tak nade mną znęcać...

Ale on nadal muskał ustami moje ciało i co jakiś czas lizał skórę koniuszkiem swojego języka... On chciał żebym oszalała. Dobrze wiedział, że doprowadza mnie do obłędu... Jakby tego było mało jego kolano znajdowało się między moimi nogami stykając się z najczulszym miejscem mojego ciała.

Chciałam przejąć w jakiś sposób inicjatywę, więc włożyłam mu rękę do bokserek dotykając jego męskości, co wywołało u niego głośny jęk. Jednak nie pozwolił mi przejąć kontroli... chwycił moje nadgarstki i przytrzymał moje ręce na poziomie mojej głowy, a sam zaczął całować moje uda od wewnętrznej strony przez co zaczęłam się wyginać czując, że za moment nie wytrzymam i dosłownie go zgwałcę. Oskarżę go o znęcanie się nad własną żoną w łóżku!

Nie mogąc już dłużej tłumić w sobie emocji pojękiwałam cicho oddychając przy tym coraz szybciej. Jedyne o czym teraz marzyłam, to zerwanie z niego bokserek i złączenie się z nim w jedność.

-O Kurwa. Nie patrz!- Czyjś głos kompletnie mnie rozkojarzył. Tom podniósł się gwałtownie na rękach zwisając nade mną, a ja spojrzałam w stronę drzwi gdzie stała moja siostra zasłaniając rękoma oczy naszego małego brata. Nienawidzę jej.- Co wy wyprawiacie! Dziecko zgorszycie!

-Nie przeklinaj przy nim.- Tom odwrócił głowę w jej stronę rzucając jej karcące spojrzenie. Nie wiem, jak przeklinanie ma się do obecnej sytuacji...

-To go stąd zabierz...- Wydyszałam patrząc na nią z mordem w oczach, a ta jakby dopiero teraz się ocknęła i w pośpiechu pociągnęła za sobą małego zamykając za sobą drzwi.

-To po prostu straszne, że nie można normalnie uprawiać seksu...

-Zamknij się, Kaulitz.- Syknęłam łapiąc go za materiał bokserek i pociągnęłam w swoją stronę tak, że opadł na mnie swoim rozgrzanym ciałem.- Teraz już na pewno nikt tutaj nie wejdzie, cały hotel będzie o tym wiedział... ale gówno mnie to obchodzi. I jak zaraz mnie tu nie przelecisz, to przysięgam że jutro złoże pozew o rozwód.- Zagroziłam i nie czekając na jego reakcję ściągnęłam z niego bokserki i wpiłam się w jego usta starając się odzyskać chwilowo utraconą atmosferę.

-Sorry, ale David chce was widzieć.- Bill wszedł do pokoju i stał się jednocześnie kolejną osobą do ścięcia. Nie dość, że wszedł bez pukania to jeszcze oparł się o ścianę patrząc na nas wyczekująco.

-Ej, nie patrz się!- Pisnął Tom przygniatając mnie całym sobą, że ledwo łapałam oddech.

-Co ja piersi nie widziałem? I nie świeć mi tu tyłkiem... weźcie się ogarnijcie i idźcie do Josta.

-Bill?- Zwróciłam się do niego wystawiając głowę przez ramię swojego męża. Chłopak uniósł brwi oczekując moich słów.- Myślisz, że Sara będzie zadowolona, gdy będzie musiała używać wibratora, bo ty nie będziesz zdolny do jej zaspokojenia?- Uśmiechnęłam się do niego ironicznie, a Tom parsknął śmiechem.

-Nagrabiłeś sobie bracie. Moja żona dzisiaj jest wyjątkowo drapieżna...

-Ale przecież ja już wychodzę. Przyszedłem wam tylko przekazać... wiadomość.- Wzruszył niewinnie ramionami i dłużej mi się nie narażając wyszedł.

-Ja się tak nie bawię...- Burknęłam zdesperowana i zrzuciłam z siebie gitarzystę, który wylądował po drugiej stronie łóżka. Wyglądał bardzo kusząco będąc cały nagi, jednak mój cały zapał znacznie przygasł. Wszystko nam zepsuli... miało być tak pięknie! Z naburmuszoną miną podniosłam się z pościeli i zaczęłam zbierać z podłogi swoje rzeczy po czym wcisnęłam się we wszystko w dość szybkim tempie, bo może jeszcze komuś zachciałoby się złożyć nam wizytę.

-Ale nie rozwiedziesz się ze mną?- Gitarzysta wstał i podszedł do mnie spoglądając na mnie uważnie.

-Nie...- Westchnęłam cicho.- Ale dokończymy to choćbym miała wszystkich pozabijać.- Rzekłam stanowczo.- A teraz ubierz się, bo jeszcze cię ktoś zgwałci... na przykład ja.- Uśmiechnęłam się do niego i ucałowałam jego słodkie usta.


#


-Bill powiedział mi, że chcesz odejść?- David skrzyżował ręce na piersi wlepiając we mnie swoje wyraźnie już poirytowane spojrzenie. Cóż... w sumie nigdy nie zastanawiałam się, co musi czuć ten człowiek... Może jestem straszną egoistką? Ale on sam się wpakował w ten biznes... nikt go nie zmuszał, chyba wiedział na co się pisze. A ja muszę myśleć przede wszystkim o swoim małżeństwie.

-Zgadza się.- Potwierdziłam jednocześnie karcąc swoim wzrokiem stojącego pod ścianą wokalistę.- Uznaliśmy z Tomem, że tak będzie najlepiej. Udział w zespole nie działa na mnie najlepiej... poza tym chcemy mieć dziecko, więc wcześniej czy później i tak musiałabym odejść. A lepiej wcześniej.- Wyjaśniłam wszystko spokojnie z nadzieją na zrozumienie.

-Jeżeli odejdziesz już nie będziesz miała powrotu.- Oświadczył poważnym tonem.- Już nie wspomnę o tym, że zostawiasz nas praktycznie na lodzie i nie wiem kto jutro za ciebie zagra.

-Znajdziesz kogoś, zaradny z ciebie facet.- Wzruszyłam ramionami.- Ja jutro wracam do domu.

-I ja też.- Wtrąciła Melanie, na co Sara poderwała się gwałtownie z miejsca stając na równe nogi.

-Jak to!? Ja tu sama nie zostanę!- Zapiszczała.- Nie ma mowy! Ja też wracam!

-No proszę... trzy kłopoty z głowy, życie jednak potrafi być piękne.- Menadżer uśmiechnął się pod nosem.- A właściwie cztery.- Zerknął w stronę małego chłopca, który siedział grzecznie na kanapie i z uwagą nas obserwował.

-Zaraz, zaraz. Ja się nie zgadzam.- Odezwał się Bill z wielkim oburzeniem.- Muszę mieć cię na oku.- Spojrzał znacząco na swoją dziewczynę.

-Nie! Ja będę z Carmen, ona będzie mieć mnie na oku. Prawda, Carmen?- Odwróciła się w moją stronę, a jej oczy wręcz mnie błagały, abym się zgodziła. Więc przytaknęłam jej kiwając ochoczo głową.- Ty i tak jesteś zajęty, a my sobie świetnie poradzimy. Musimy się wspierać jako kobiety... poza tym zajmiemy się Matthewem.- Moja przyjaciółka chyba nigdy nie miała daru przekonywania, ale za to była uparta. Choćby Bill nie wiem jak bardzo chciał i tak z nim nie zostanie... to jest pewne.

-Ta... to wy się spokojnie pokłóćcie, a ja idę dzwonić do Georga.- Mruknął David i wyszedł pozostawiając nas samych. W sumie jego reakcja była dosyć spokojna... jestem zaskoczona. Ale może się przyzwyczaił, że zawsze coś odstawiamy? Albo zażywa już jakieś nervosole...

-Bill, Sara ma rację. Będzie jej się tu nudziło samej, a tak będziemy we trzy i sobie poradzimy.

-I jeszcze ja!- Wtrącił się Matt z wesołym uśmiechem.- Będę ją pilnował wujek.- Zapewnił go swoim słodkim głosikiem, nie dało się nie uśmiechnąć.

-No i lepiej uważajcie, bo Matt będzie mi o wszystkim donosił.- Tom wyszczerzył się do mnie, a ja uniosłam brwi patrząc na niego z uwagą.

-Zawarliśmy już układ!- Dodał mały i razem z moim mężem przybili sobie piątkę. Westchnęłam ciężko nie komentując tego... taki mały, a już cwaniaczek. Może to dobrze, że nie będzie zbyt dużo czasu spędzał z Tomem? Ja w ogóle nie jestem pewna, czy on jest gotowy, żeby zostać teraz ojcem... trzeba to poważnie przemyśleć.

-To postanowione!- Okrzyknęła uradowana Sara, a Bill nie miał już nic do gadania. Czyli tak jak sądziłam...


###


Zastanawiam się skąd się biorą takie odcinki xd Mam na myśli ten dziwny wątek powyżej ostatniego... xd No bo ja nie wiem skąd :D 

Dobra już nic nie mówię xd

pozdrawiam ;*


13 komentarzy:

  1. I teraz wyszło, jaka to nasza kochana Ka. jest zboczona, o xDI nie mów, ze ci sie to ciężko pisało, czy coś... pamiętam jaki miałaś wtedy dobry humor xDByłaś w transie... pewnie oczami wyobraźni już to wszystko widziałaś i się nacieszyć nie mogłaś... .xDDobra, nieważne xDja wgl chyba bym sie zapadła pod ziemię, gdyby ktoś mnie zobaczył w takiej sytuacji... xD No ale dobra, nic nie mówię xddobra, ide pisać odcinek xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O JACIE!!! Czytając tytuł notki byłam święcie przekonana, iż Tom wyleciał z takim tekstem, a tu surpise, bo te zdanie wypłynęło z ust Carmen. Jestem w szoku, bo nie sądziłam, że ona aż tak ma ochotę na własnego męża, tym bardziej tuż po sprzeczce. Melanie i Bill byli bezbłędni, choć szala przechyla się jednak na strone Czarnego. Wparować do pokoju bez pytania i jeszcze się bezwstydnie przyglądać i rzucać tekstem typu: nie świeć tyłkiem... mistrzostwo!!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. karciakania@op.pl29 września 2010 22:05

    Wątek nie jest dziwny. ;D wątek jest cudowny :D A Bill to taka świnia jest. O. Wejść i tak patrzeć. Nieładnie :D w Sumie to nie cierpie Davida. Jak on może stwierdzic, że ten słodziutki Matt może być problemem no? ;P A ciekawa jestem co będzie jak Carmen Wróci ^^ więc daj szybko next. ;P Pozdrawiam ;***.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim osobistym zdaniem na tytuł bardziej pasowała by ta wypowiedz: "I jak zaraz mnie tu nie przelecisz, to przysięgam że jutro złoże pozew o rozwód." bo ta mowa mnie dzisiaj powaliła :D I wgl to, że im ciagle przerywano! To jest samo zło! :D I wgl notka mi się podobała :p poza wątkiem, że nagle wszystkie sobie pojadą. A ja czuje wiszące w powietrzu kłopoty... Czekam na nową! I póki co, brak pytan :P ;****P.S. Jak to nie wiesz, skąd takie pomysly?! Z natury! :P Kochana, i oby więcej takich, tyle, że dopełnionych :D - o boże.. pewnie pomyślisz sobie, że jakaś napalona jestem Ale w sumie jak wyobrażam sobie takiego Toma to.....chyba sama rozumiesz ;]] ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo :D Prosze o czym się myśli xDBardzo mi się podobało ! Było tu wszystko.. dosłownie xDPozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że po tytule powinnam się spodziewać, do czego dojdzie, ale i tak mnie zaskoczyłaś. xD Wiesz, mnie tam takie sceny nie przeszkadzają, zwłaszcza, kiedy robisz je takie szczegółowe, jeśli chodzi o moją opinię, to coś takiego może pojawiać się w każdym odcinku, byłabym zachwycona ;D Według mnie Carmen zareagowała trochę zbyt impulsywnie, bo przecież wcale nie musi odchodzić z zespołu tak szybko, ale mimo wszystko cieszę się, że jednak zdecydowała się odejść. Pewna przerwa zrobi dobrze jej małżeństwu, a coś mi się wydaje, że kiedy odpocznie od grania, to łatwiej będzie jej skupić się na dziecku. Oby tylko Davidowi udało się obsadzić jej miejsce.Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. hahaha jaki niegrzeczny Tom i Carmen hehehe ;d no no no :D a To ci kocica :D biedni - Bill został mistrzem tej notki hahaha ;d kurcze dziwnie teraz będzie bez lasek :(u mnie też nowa notka ;*zapraszam :)nothing-without-you.

    OdpowiedzUsuń
  8. I w tym momencie zrobiłaś z tego opowiada zwykłą, tandetną telenowelą. Ja jestem w stanie wiele zrozumieć. Sama mam brata, który nie potrafi pukać, nim wejdzie do pokoju, ale gdyby zobaczył mnie w takiej sytuacji, na pewno by spie*rzył, byle jak najdalej. Wytłumacz mi, proszę, bo to nie jest żadna uszczypilowość z mojej strony, jaki cudem Bill tam wszedł i się im przyglądał? Jego tekst o piersiach mnie po prostu rozwalił. Ewidentny brak kultury i szacunku do brata i Carmen. Ona powinna na niego wrzasnąć, Tom go wywalić z pokoju i jeszcze mu gębę za to obić. Powiedz mi, że Bill tam nie wszedł, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. I jeszcze jedno. Tu Carmen straciła pamięć, na twoim drugim blogu, Tom stracił pamięć. Czy oni wszyscy mają problemy mózgowe czy ty już naprawdę nie masz pomysłu na opowiadania i sięgasz do tak beznajdziejnych rzeczy? Przepraszam za błędy i literówki, ale właśnie "siedzę" na Windowsie. Nie używałam tego systemu od 6 lat i wszystko mu tu denerwuje. Za dużo LInuxa, oj tak.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wysłało się dwa razy :-/. Usuń jedno.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ka. ja wiem skąd się biorą takie urocze pomysły! Z Twojej cudnej głowy, która wymyśla same cudne pomysły na to cudne opowiadanie! ;D Ot co ;)A porównanie do Mody na sukces mnie rozwaliło!I zarąbisty szablon! Znowu nie mogę oderwać wzroku od zdjęcia Toma!A odc miażdży! ;) Szczególnie ten ero wątek! xdCiekawe jak to będzie, kiedy dziewczyny z Mattem się odłączą. ;dCzekam na nowe!QB

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg, aż się zaczerwieniłam jak tak po kolei "wkroczyła" Sarra potem jeszcze Bill, no szok ! Ty to jednak masz pomysły nieprzeciętne ;DD Trochę szkoda, że Carmen odchodzi z zespołu i wszystkie dziewczyny wyjeżdżają i w ogóle, no ale może faktycznie to i lepiej...? ;**

    OdpowiedzUsuń