środa, 1 września 2010

132.'Wykryto u mnie nowotwór...'

Zamknęłam drzwi od pokoju siostry, a sama udałam się do siebie. Wiem, że powinnam teraz jechać do szpitala i dowiedzieć się, co z Melanie i moim siostrzeńcem jednak nie miałam na to siły. Moje samopoczucie diametralnie się pogorszyło. Tym razem okropnie bolał mnie brzuch i marzyłam tylko o tym, aby się położyć... to dość egoistyczne, lecz wierzyłam w duchu, że Mel tak naprawdę nic nie jest i nie ma czym się martwić. Oczywiście poproszę Toma, żeby zadzwonił do Davida i wypytał o wszystko.

Gdy weszłam do pokoju, Toma w nim nie było, co mnie zdziwiło, bo drzwi były otwarte. Rozejrzałam się uważnie dookoła i dopiero teraz zauważyłam uchylone drzwi od balkonu. Wiedziałam już gdzie jest mój mąż. Chciałam do niego iść, ale ból stawał się coraz bardziej nieznośny i musiałam się położyć. Potrzebuję choć chwilę odpoczynku... później z nim porozmawiam.

Zamknęłam oczy oddychając głęboko. Zwinęłam się w kłębek, jakby to miało złagodzić ból... i w sumie tak było. Czułam się o wiele lepiej leżąc w takiej pozycji.

-Nadal źle się czujesz?- Nie było mi dane zbyt długo delektować się ciszą, ponieważ Tom wrócił do naszej sypialni.

-Paliłeś?- Mruknęłam czując nieprzyjemny zapach tytoniowego dymu, który podrażnił moje nozdrza.- Myślałam, że rzucasz...

-Nie wyszło.- Burknął i usiadł na łóżku obok mnie.- Co ci jest?

-Nic. Tylko brzuch mnie boli... zawsze tak mam przed okresem.

-Jakoś wcześniej nie zauważyłem, żebyś zwijała się z bólu...

-Bo brałam tabletki.- Rzekłam lekko poirytowana i podniosłam się do pozycji siedzącej wlepiając w niego swoje surowe spojrzenie.- Możesz przestać usilnie mi wmawiać, że coś mi dolega?

-Nic ci nie wmawiam, tylko się martwię.

-Ale nie masz czym się martwić. Nic mi nie jest.- Stwierdziłam ostrzejszym tonem. Nie wiem, jak mam do niego już mówić. On i tak wie swoje...

-To dlaczego źle się czujesz?

-Bo jestem przed okresem! Jakbyś był kobietą to byś wiedział.- Opadłam z powrotem na poduszki. Miałam już dosyć tej rozmowy. W ogóle nie mam ochoty już więcej gadać na temat mojego samopoczucia. Niedługo sama uwierzę, że jestem chora, czy coś... nie mam do tego cierpliwości.

-W porządku, nie musisz się tak irytować.- Odparł spokojnie. Łatwo mu mówić.. ciekawe jak on by się zachowywał na moim miejscu.

-To też objaw napięcia przedmiesiączkowego.

-W takim razie może wolisz zostać sama?- Spojrzał na mnie, w czym nie było nawet odrobiny delikatności. Czy my musimy sprzeczać się o takie pierdoły? Przecież to kompletnie nie ma sensu. Chyba brakuje nam porządnego powodu do kłótni.

-Nie wyganiam cię. Jak możesz, zadzwoń do Davida i zapytaj co z Mel.- Bąknęłam wypuszczając ciężko powietrze z płuc.

-A co ma z nią być?

-Pojechali do szpitala... krwawiła.- Wyjaśniłam, sama niewiele wiedziałam.

-Coś z dzieckiem?

-Nie wiem...- Mimowolnie na niego warknęłam, czego w ogóle nie planowałam. Naprawdę nie chciałam być, aż tak niemiła. Ale jestem tak strasznie rozdrażniona, że już nad sobą nie panuję... Mogłam wziąć tabletki przeciwbólowe i nie byłoby problemu.

-Weź jakieś proszki, albo naprawdę sobie pójdę bo nie mam zamiaru cię irytować.

-Nie irytujesz... Przepraszam. Nie idź nigdzie... przytul mnie.- Poprosiłam pokorniejąc, a chłopak przysunął się bliżej, abym po chwili mogła zatonąć w jego ramionach. Od razu lepiej. I tak powinno być zawsze... a nie tracimy czas na jakieś bezsensowne dyskusje, które nie prowadzą do niczego dobrego. Całe szczęście, że on ma w sobie tyle wyrozumiałości i nigdy mnie nie odtrąca.-Nie kłóćmy się już...

-Przecież się nie kłócimy.

-Ale normalna rozmowa to też nie jest.- Stwierdziłam niezadowolona.

-Bo ty się od razu tak denerwujesz, a przecież ja chce dla ciebie dobrze.

-Wiem... ale na razie zadzwoń do Davida.- Odsunęłam się od niego.- Pewnie nic się nie stało, ale trzeba się upewnić.

-Dobrze, już dzwonię.- Westchnął sięgając do kieszeni po swój telefon, a ja ułożyłam się wygodniej na łóżku i zamknęłam oczy starając się zapomnieć na chwilę o wszystkim, włącznie o towarzyszącym mi bólu.-Ma wyłączony telefon.- Usłyszałam po chwili i uniosłam powieki wlepiając spojrzenie w swojego męża.

-Pojedziesz?- Uśmiechnęłam się do niego słodko.- Chciałabym sama to zrobić, ale nie czuję się na siłach...

-Późno już... nie mógłbym zrobić tego rano? Teraz pewnie i tak bym tam tylko przeszkadzał...

-No dobra, jutro na pewno będą już wszystko wiedzieć.

-Przynieść ci jakieś tabletki?

-Nie... chodźmy już spać.- Chwyciłam go za koszulkę ciągnąc w swoją stronę, żeby się koło mnie położył.

-A nie powinniśmy się umyć?

-Nie mam siły, ale ty możesz jak chcesz...

-No dziękuję za pozwolenie kochanie.- Zmarszczył brwi całując moje usta.- Zaraz wrócę.- Dodał i wyswabadzając się z mojego uścisku podniósł się z miejsca kierując swoje kroki do łazienki. Natomiast ja czując coraz większe zmęczenie już nawet na niego nie czekałam tylko po prostu tak jak leżałam, zasnęłam...


#


Moja natura czasami poważnie mnie irytuje. Chciałabym dostać w końcu ten przeklęty okres i mieć go już z głowy, nie zniosę bóli przedmiesiączkowych i na dodatek jeszcze tych w trakcie miesiączki. Mój organizm mnie po prostu wykończy. Ze względu na moje wszelkie choroby i przeżycia niestety nie mogę się cieszyć regularnym krwawieniem. Co takiego zrobiły kobiety, że zostały tak pokarane?

Siedziałam sama w hotelowym pokoju i gapiłam się przez okno nie mając ochoty robić kompletnie nic. Tom pojechał do szpitala, więc czekałam na telefon od niego. Oczywiście ze względu na zdrowie mojej siostry Tokio Hotel na dzisiaj zawiesiło swoje działanie, choć i tak nie mieliśmy żadnych planów... jako zespół nie, ale prywatnie mieliśmy wybrać się do kliniki, o czym raczej zapomnieliśmy. Teraz najważniejsze jest, żeby z moją siostrą i jej dzieckiem było wszystko w porządku. To wcale nie jest fajne żyć w niewiedzy. Chciałabym już wiedzieć, co jej jest... Zaczynam się bać. Może to przez to, że już kiedyś usunęła ciążę? Do tej pory nie potrafię zrozumieć jak mogła dokonać takiej zbrodni... chyba wcale jej tego nie wybaczyłam. Tego nie można tak po prostu wybaczyć... ona nie miała żadnego powodu! Nie mogę o tym myśleć, bo jeszcze ją znienawidzę. A to przecież moja siostra...

Zmarszczyłam brwi, gdy z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, a obsługa raczej też nie ma potrzeby składania mi wizyt o tej porze. Z lekką obawą wstałam z miejsca, aby otworzyć. To co działo się ze mną zaraz po tym jak pociągnęłam za klamkę było nie do opisania. Wiem tylko tyle, że moje serce zaczęło mocniej bić i nie mam pojęcia dlaczego. A w głowie pojawiło się pewne wspomnienie... pamiętam tą sytuację. Już kiedyś stałam w drzwiach oko w oko z elegancką kobietą o kasztanowych, krótkich włosach. I to z pewnością nie była miła wizyta... Jednak tym razem nie była sama. Towarzyszył jej mały chłopczyk, który swoją rączką ściskał jej dłoń rozglądając się na wszystkie strony.

-Mamo... co tu robisz?- Zastanawiam się jakim cudem te słowa wypłynęły z moich ust. Właściwie dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mam matkę. Dlaczego nigdy wcześniej o niej nie myślałam? Dlaczego nikt mi o niej nie mówił? Czemu czuję, że nie ma jej w moim życiu, choć istnieje?

Widocznie zaskoczyły ją moje słowa, ponieważ jedyne co zrobiła, to rozchyliła usta najwyraźniej nie mogąc wydobyć z siebie głosu. A ja nadal patrzyłam na nią jak na kogoś mi bliskiego, a w głębi czułam się jakbym jej nie znała.- Wejdź, chyba nie przyszłaś, żeby stać w progu.- Zaprosiłam ją do środka. Mój głos brzmiał dość dziwnie. Jakbym miała za chwilę się rozpłakać. Bez słowa weszła razem z dzieckiem, którego w ogóle sobie nie przypominałam. Nie znam go, albo moja pamięć nie wróciła całkowicie. Zamknęłam za nimi drzwi i wskazałam jej miejsce na kanapie, które niepewnie zajęła.- Skąd wiedziałaś gdzie jestem?

-W telewizji mówią o was...- Odezwała się pierwszy raz odkąd przyszła. Wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem, jakby mi nie ufała.- Ty się dobrze czujesz?

-Trochę boli mnie brzuch, ale poza tym nie jest źle.- Stwierdziłam nie bardzo rozumiejąc skąd to pytanie.- A co cie sprowadza? Trochę zaskoczyła mnie twoja wizyta... nie pamiętam kiedy ostatnio ze sobą rozmawiałyśmy...

-Widziałyśmy się ostatnio na pogrzebie ojca.- Mruknęła.- Ah, no tak ty miałaś ten wypadek... Nie myślałam, że naprawdę straciłaś pamięć.

-Prasa często kłamie, ale w tym przypadku to prawda.

-To wiele wyjaśnia. No, ale może to i lepiej...- Stwierdziła rozglądając się dookoła.- Ładnie tu... na pewno masz teraz lepsze życie. Widziałam zdjęcia z waszego ślubu w gazetach.- Dodała, a ja poczułam się jakoś głupio... nie zaprosiliśmy jej, a to przecież moja mama... Pewnie jest jakiś powód. Czego ja nie pamiętam?- Przyjechałam się pogodzić, a ty i tak niczego nie pamiętasz. To twój brat...- Wskazała na siedzącego obok niej chłopca. Miał kręcone blond włosy i wyglądał naprawdę przesłodko.- Tak właśnie... pewnie nie masz za wiele czasu... Ale cóż... czasem wydaje się, że ma się wszystko, a tak naprawdę nie ma się nic... wiesz... człowiek czasem się budzi i zauważa, że jest zupełnie sam...Tu wcale nie chodzi o mnie... chociaż oczywiście, to ja obudziłam się sama... Nie będę owijała w bawełnę. Potrzebuję pomocy... muszę się leczyć, a twój brat musi mieć jakąś opiekę.- Spojrzała na mnie z uwagą. Widziałam w jej oczach strach. Bała się, że ją odrzucę... a ja wiedziałam, że nawet gdybym bardzo chciała, nie umiałabym.

-Jakie leczenie?

-Wykryto u mnie nowotwór... Wiem, że też przez to przechodziłaś. Nie utrzymywałam z tobą kontaktu, ale dzięki mediom wiem o wszystkim.- Uśmiechnęła się pod nosem.- Nie oczekuję współczucia. Chcę tylko, żebyś zajęła się bratem...

-Ale... jak? Czemu ja?- Wykrztusiłam zszokowana. Nie spodziewałam się czegoś takiego... ja przecież w ogóle nie znam tego dziecka. Jestem dla niego jak obca osoba... poza tym mam zespół i swoje obowiązki.

-Nie mam nikogo innego. Mogłabym poprosić Melanie... ale ona chyba nie przepada za dziećmi.

-Melanie jest w ciąży.- Wypaliłam niewiele myśląc, a kobieta uniosła brwi w zdziwieniu.- Zresztą... jak ja miałabym się nim zająć? Przecież wiesz, że pracuję.

-Nie stać was na opiekunkę? Ja naprawdę nie mam z kim go zostawić... nie mogę teraz pracować i nie mogę zatrudnić żadnej niańki... muszę zacząć leczenie, nie chcę nawet, aby oglądał mnie jak będę wracać do domu z chemii... nie będę miała nawet siły się nim zająć!- Wyrecytowała z przejęciem. Naprawdę była bardzo przekonująca, a ja nie wiedziałam kompletnie jak mam postąpić. Wiem, że nie mogę jej zostawić samej z tym problemem... i jeszcze ten słodki maluch. Przecież sama marzę o dziecku, a nie znajdę czasu dla własnego brata?

-W porządku. Zajmiemy się nim... ale musimy mieć do ciebie jakiś kontakt... I jego rzeczy... trzeba przywieźć wszystko...- Czy ja naprawdę się zgodziłam? Chyba oszalałam... a David mnie zabije. Już jestem martwa... w ogóle co na to powie Tom? Ale przecież musiałam się zgodzić... on ma takie piękne oczka...

-Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Zawsze byłaś dobrym dzieckiem.- Zanim się obejrzałam tonęłam już w jej ramionach. I nie wiem co się stało, ale moje oczy automatycznie wypełniły łzy. Łzy szczęścia...


###


Dla mojego Maleństwa xD Choć jesteś dużym chłopcem (dobra no... mężczyzną, a nawet jesteś już staryyy! xd ) zawsze będziesz moim maleństwem bo mam taki kaprys... a chyba możesz mi go darować, bo jak na mój stan mam ich bardzo mało, prawda? xd Nie wiem nawet, czy to przeczytasz... ale trudno xD 


Dzisiaj stwierdziłam, że za rok chyba też zmienię szkołę. Bo co ją zmieniam to trafia mi się lepsza xD 

Ktoś mi tu narzeka, że urodziny bliźniaków, a nie ma odcinka... a to jakiś rytuał? xd Nie wiedziałam, wybacz xd Już jest :D

Pozdrawiam i do napisania za rok ! ;*


Czy on nie jest piękny? :D 


  


Moje ulubione... xD


  


I w ogóle to żartowałam z tym "do zobaczenia za rok" ;p

W prawdzie nie mam weny na te opowiadanie i zaczęła się szkoła, ale nie mogłabym tak po prostu opuścić tego bloga na tak długi czas xD


Hm... zestarzeli nam się chłopcy, nie? :D A jeszcze niedawno byli tacy dziecinni... pod względem wyglądu xd

Dobrze, nie będę się już rozpisywać xd


13 komentarzy:

  1. Kojarzysz słowo "faworyzowanie"? xD1. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten tytuł... to było wredne... I wgl to tu na zdjęciu dobrze widać, ze Tom ma krzywe czoło xDJest mutantem ;DAle chyba mu prostowali, bo ma bardziej krzywe niż na tym zdjęciu... ach, ten photoshop... xDNo nieważne xDJa czekam na następny odcinek, bo tera ciężko mi cokolwiek powiedzieć... Reakcja Toma będzie boska, no doczekać się nie mogę xDJak masz odcinek, to weź mi wyślij a nie xDNo i ciekawe co z dzieckiem Melani... To też byś mi mogła powiedzieć.pzdr.; *

    OdpowiedzUsuń
  3. fakt. cudne fotki . jak zobaczyłam tytuł to normalnie zawał ! ... myślałam , że Carmen ma raka i ten brzuch... uchhh !Szczerze powiem... że ja też chyba straciłam pamięć bo nie pamiętam co skłóciło matke z córką... xd muszę nad tym pomysleć. Papaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przeczytałam ten tytuł to po ostatnim odcinku myślałam, że to albo Melanie albo Carmen ma nowotwór ;o Ale weź bądź dobra dla jej mamy ;D Ten brat nie może zostać z nią na zawsze! O! :D Ona ma mieć swoje dzieci ;D Ogólnie odcinek jak zawsze super (;Pozdrawiam i czekam na następny z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcie Toma na końcu... rewelka! Po prostu rozwalił mnie tym swoim niewinnym uśmiechem. Bill wyszedł tak za poważnie, jak na starucha mającego już 21 lat! Jak ten czas szybko leci xD Jeszcze niedawno wszyscy ekscytowali się, jak kończyli 18, a ja wtedy czułam się przy nich taka malutka, słabiutka i, co tu dużo ukrywać, jak gówniara xD Ale wracamy do odcinka... Ty to kobieto potrafisz mnie zaskakiwać. W ogóle zapomniałam, że Carmen straciła pamięć i nie odzyskała jej całkowicie i tu nagle taki szkok, że jej matka ma nowotwór, a ona ma się zająć swoim młodszym bratem. To jest nawet lepsze niż adopcja, choć ma racje, że David przeklnie ją za wszelkie czasy, choć intryguje mnie, jak zareaguje na tą nowinę Tom. I co w końcu z Mel? Poroniła, udało się uratować jej synka, czy coś jeszcze innego się stało?Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co? Za ten tytuł przydałby Ci się porządny kop w du.pę. Już się zaczynałam martwić, że to Melanie zachorowała, a to jej krwawienie jest w jakiś sposób związane z nowotworem, ale na szczęście chodzi o matkę jej i Carmen. Choć nie powinnam mówić "na szczęście", to mimo wszystko się cieszę, bo mamy dziewczyn praktycznie nie znam i nie żywię wobec nich uczuć. Oby siostrze Carmen nic się nie stało... A jeżeli chodzi o tego malucha, to też pewnie bym się zgodziła nim zająć, tylko nie wiem, jak teraz Carmen i Tom sobie poradzą, David ich chyba za to oskalpuje. No nic, czekam na dalszy ciąg wydarzeń, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. W ogóle mam jakieś złe przeczucia.. Najpierw krwawienie Melanie, później uciążliwe bóle brzucha Carmen, a teraz jej matka przychodzi do niej tak po prostu od tak aby zajęła się bratem gdyż wykryto u niej raka. Myślę, że dalsze odcinki będę jeszcze bardziej ciekawsze, choć kto wie ? :DNormalnie mam taką ogromną nadzieję, że ta Carmen w końcu zajdzie w ciążę! to takie nie sprawiedliwe kiedy dwójka kochajacych się osób chce założyć prawdziwą rodzinę, a natura im na to nie pozwala. Oh.. Pięknie, piękni, pięknie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. ta marta to na zdjęciu po lewej czy po prawej?

    OdpowiedzUsuń
  9. malgorzatka18th@buziaczek.pl2 września 2010 11:27

    Sory za ten kom z poprzedniej notki ale nie moglam sie juz doczekac a jeszcze wczoraj byla taka fajna rocznica i wgl:) fajna notka choć tytuł przerażający i jeszcze to zdjęcie Toma:) hm...malyyna

    OdpowiedzUsuń
  10. Okey, jednak we wakacje niestety nie dałam rady przeczytac ;( i jest mi strasznie przez to źle i smutno.. więc dlatego mam dwa pytania:Jaki "ten" stan???? I....JAK ZA ROK?!Wytłumacz proszę ^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. W poprzednich komentarzach ktoś był podejrzliwy co do tej sytuacji... I prawdę mówią, mnie ona też sie za bardzo nie podoba. A ten nowotwór z tytułu to myślałam że dotyczy Carmen....Dziwne rzeczy się dzieją, ale mam nadzieje, że szybko napiszesz kolejny odcinek ;)Pozdrawiam i zapraszam na mojego nowego bloga... http://a-b-b-c-d-e.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiem coś o tym napięciu… I wszyscy w moim otoczeniu również bardzo boleśnie je odbierają. Zawsze. XD Zatem lepiej, aby Tom się przyzwyczajał, bo to niestety… zupełnie normalne.Hm… Co takiego kobiety zrobiły? Trzeba by Ewę zapytać. xPSkoro Melanie usunęła ciążę to był jej świadomy wybór i niestety… Nikt nie ma prawa jej oceniać. Sama będzie sądzona za swoje czyny. Hm… Bardzo wzruszająca końcówka, ale faktycznie zastanawia mnie, jak ona rozplanuje sobie czasu i w ogóle… To naprawdę będzie spory obowiązek.Podobało mi się, pozdrawiam. ^.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Oby z Melanie i dzieckiem było wszystko w porządku. Zdziwiła mnie wizyta matki Carmen i jednocześnie nieco przeraził fakt, iż wykryto u niej nowotwór. Tak w ogóle, to Ty potrafisz człowieka zestresować ! Już się bałam, że z tym nowotworem będzie chodzić o Carmen albo Melanie ;D Jestem ciekawa, czy Carmen przyjęłaby matkę tak samo, gdyby wszystko pamiętała. Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń