Każdego wieczoru wyrywałam po jednej kartce z kalendarza i odliczałam dni do końca trasy. W ciągu dnia nie myślałam zbyt dużo o Tomie, a właściwie o tym, jak bardzo za nim tęsknię, gdyż mój braciszek zajmował mi niemalże cały czas. Jednak, gdy nastawał wieczór nie było chwili, abym o nim nie myślała. Zwykle leżałam w naszym łóżku i wyobrażałam sobie, że jest przy mnie. Bo tylko tyle mogłam...
Jeżeli chodzi o zespół, to można powiedzieć, że wszystko jest po staremu. Georg wrócił na swoje miejsce. Nie mam pojęcia, jak zniosła to jego dziewczyna... ale domyślam się co czuje. Podziwiam ją, że się zgodziła... przecież mają dziecko. Zazdroszczę im tego... Lecz cały czas mam nadzieję. I może już na kolejne święta będziemy mieli większą rodzinę? Ostatnio przeglądałam w internecie strony domów dziecka. Bo jeżeli ja nie mogę... warto pomyśleć o innym rozwiązaniu. Tom już o tym wspominał, wiec nie będzie miał nic przeciwko. Choć właściwie mieliśmy dalej próbować z tym leczeniem... ale może nie warto tracić czasu?
-Carmen, Tom czeka na ciebie na Skype.
-Już?- Spojrzałam zdziwiona na Sarę.
-Już. Mam dosyć rozmów z Billem.- Mruknęła.- No leć, szkoda czasu.
-Oj tam... przecież oni mają już wolny wieczór.- Stwierdziłam kierując się w stronę drzwi.- Zajrzyj do Matta.- Poleciłam jeszcze i udałam się do pokoju Billa, gdzie znajdował się laptop, a na jego ekranie mogłam widzieć zniecierpliwionego Toma. Od razu uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do biurka siadając na krześle.- Cześć, Kochanie.- Przywitałam się, gdy już założyłam słuchawki. Chłopak od razu się ożywił.
-Nareszcie! Ty w ogóle za mną nie tęsknisz... Nie widzieliśmy się już dwa tygodnie, a ty każesz mi tak długo na siebie czekać...- Zarzucił mi na wstępie, a ja przewróciłam teatralnie oczami.- I pamiętaj, że ja wszystko widzę.- Dodał z poważną miną.
-Oh, no już się tak nie gorączkuj. Powiedz, co u was?
-A co ma być u nas? To co zawsze... I nie po to instalowałem Skype, żeby gadać z tobą o zespole, czy coś.
-To o czym chcesz mówić?- Uniosłam brwi wpatrując się w niego z uwagą.
-O niczym.- Wyszczerzył się do mnie. Naprawdę miło było móc widzieć jego uśmiech i w ogóle całego... a właściwie połowę. Ale to nic... tak też jest dobrze.
-To zadzwoniłeś, żebyśmy tak siedzieli i się na siebie patrzyli, tak?- Zapytałam zaintrygowana jego odpowiedzią.
-Niee... żebyśmy uprawiali seks!- Okrzyknął, a ja wręcz oniemiałam. Ja myślałam, że on wtedy tylko sobie żartował... I w ogóle jak on sobie to wyobraża?! Nie powiem, żeby mi nie brakowało jego bliskości i w ogóle... ale bez przesady. Przecież nie możemy się zniżać do takiego poziomu.
-Tom.. Kochanie, ja nawet nie jestem u siebie.- Mruknęłam. Nie byłam do końca pewna, czy tym razem mój mąż myśli o tym na poważnie, więc nie chciałam mówić prosto z mostu, że nic z tego nie będzie, żeby go nie urazić...
-Oj no... przeszkadza ci to?
-No.. tak.- Potwierdziłam udając, że mi z tego powodu przykro.
-Hm... a jakbyś tak chociaż zrobiła striptiz?- Poruszał znacząco brwiami uśmiechając się przy tym zniewalająco. Ja nadal jestem w szoku... nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji. To jest nawet zabawne...
-To ty zrób.- Uśmiechnęłam się do niego. Jeżeli już cokolwiek mamy robić, to zdecydowanie pewniej będę czuła się w roli obserwatorki.- Tylko włącz do tego jakąś muzykę.- Dodałam dając mu tym samym do zrozumienia, że już wszystko postanowione i nie ma szans na jakiekolwiek negocjacje.
-No dobra... To jaką chcesz muzykę?- Jestem w szoku, że mój mąż właśnie zgodził się wykonać striptiz przed monitorem komputera! Za kogo ja wyszłam...
-Może Kesha- Take it off*.- Zaproponowałam nie mogąc się już doczekać dalszego rozwoju akcji. Czuję się podekscytowana! To dziwne, że do tej pory nie wpadłam sama na ten pomysł, ale na żywo... na żywo byłoby znacznie ciekawiej i przyjemniej.
-No dobra, chociaż nie wiem jak mam się do tego poruszać...
-Poradzisz sobie. No dawaj, Skarbie.- Zachęciłam go, a sama usadowiłam się wygodniej na obrotowym fotelu. Po chwili do moich uszu dotarła znajoma melodia, a mój mężczyzna bez najmniejszego skrępowania powstał ze swojego miejsca i ustawił odpowiednio kamerę, żebym mogła wszystko dokładnie widzieć. Szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy i właściwie miałam ochotę się śmiać... jednak stanowczo się hamowałam. Trzeba zachować powagę. W końcu to całkowicie erotyczna chwila... tak... mój mąż będzie wykonywał dla mnie striptiz.
Nie musiałam długo czekać, aby gitarzysta zaczął wykonywać dziwne ruchy, które miały przypominać na pewno taniec. Nie chciałam tego komentować, żeby go nie rozpraszać czy coś... widziałam jak się wczuł i jak bardzo mu zależy, aby mnie nie zawieść. Obserwowałam go w skupieniu starając nie wydobyć z siebie najcichszego dźwięku, który mógłby skojarzyć się z parsknięciem śmiechu.
Spoważniałam odrobinę, gdy pozbył się swojej koszuli ukazując piękny tors. Zagryzłam wargę żałując, że nie mogę być teraz tam z nim. Może jednak ten striptiz przez internet nie był dobrym pomysłem... czuję, że za chwilę zrobi mi się gorąco i nie będę mogła zaspokoić swoich pragnień...
Moja poważna mina, jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła, gdy tylko Tom zaczął się wyginać we wszystkie strony. Kręcił się dookoła własnej osi, wymachiwał rękoma i na koniec zaczął ruszać swoimi biodrami powoli rozpinając rozporek od spodni.
Zaciskałam mocno usta walcząc sama ze sobą, lecz nie z podniecenia, ale raczej rozbawienia, które za wszelką cenę chciało opanować mój organizm. W ostatniej chwili nad sobą zapanowałam, jak Tom niemalże się przewrócił o własne spodnie, które z trudem z siebie ściągnął. Już dawno przestałam zwracać uwagę na muzykę lecącą w tle. Byłam całkowicie skupiona na tym cyrku, który odstawiał... mój mąż? O tak... on jest moim mężem! Tak Carmen... to żaden pajac, tylko twój mąż.
-Ja nad wszystkim panuję!- Zapewnił mnie znikając mi na chwilę z widoku. Musiał się schylić najprawdopodobniej, żeby uporać się do końca z tymi nieszczęsnymi spodniami. I rzeczywiście tak było... Po chwili patrzenia na jego zgarbione ruszające się plecy mogłam znowu widzieć jego śliczną twarz i ciało. Był już w samych bokserkach i teraz podobało mi się to wszystko znacznie bardziej. Nawet jego dziki taniec był nieco bardziej ogarnięty i seksowniejszy. Tak... teraz poruszał się o wiele lepiej. Nie mogłam się, aż doczekać kiedy ściągnie z siebie pozostałości swojej garderoby. Widziałam, jak jego zwinne rączki kierują się powoli w stronę materiału zakrywającego najintymniejszą część jego ciała. Czekałam już w napięciu, aż zsunie z siebie bokserki i już naprawdę niewiele go od tego dzieliło, kiedy nagle moją uwagę odwróciły drzwi, które otworzyły się z rozmachem w pokoju Toma i zaraz ujrzałam znajomą osobę.
-Tom?!- Bill miał minę, jakby zobaczył, co najmniej coś niesamowicie dziwnego, a ja nie mogłam już dłużej wytrzymać. Gdy tylko mój mąż odwrócił się zszokowany w stronę brata, ja wybuchnęłam śmiechem, który wywołał u mnie łzy...- O ja pierdolę, co ty robisz?
-Ja... Puka się!
-Otwarte było...
-No i co! Puka się! Puka! Całe życie ci to wbijam do tego głupiego łba.
-Ehm... Kochanie?- Wtrąciłam się, jak już mniej więcej opanowałam swój atak. Gitarzysta odwrócił się w moją stronę, a na jego policzkach dojrzałam piękne rumieńce.- To może zadzwoń do mnie później? Na komórkę...
-No... dobra...- Mruknął i już po chwili zniknął mi z ekranu, a ja nadal miałam w oczach łzy. Ale jestem dobrą żoną... jestem, prawda?
#
Blondynka przejechała szmatką po zakurzonej szafce zastanawiając się kiedy ktoś tu ostatnio sprzątał. Ona jest właściwie ostatnią osobą, która powinna się tym zajmować ze względu na swój stan, jednak ostatnio coraz częściej narzeka na nudę. Ciąża jednak potrafi być utrapieniem i do tej pory nie może się z tym pogodzić. Nawet nie potrafi sobie wyobrazić, co będzie gdy już urodzi się dziecko... Może oddadzą je Carmen i Tomowi? Oni tak bardzo chcą być rodzicami... Czasem przychodziły jej do głowy naprawdę dziwne pomysły. Ale ona sama jeszcze czuje się jak dziecko... i nadal uważa się za nastolatkę. Bo ma dopiero przecież dziewiętnaście lat... i nieważne, że już niedługo to się zmieni.
Westchnęła ciężko i podniosła z podłogi pustą torbę chcąc schować ją do szafy, lecz powstrzymała się od tego czynu spostrzegając jakiś zeszyt leżący na dnie. Zmarszczyła brwi nie bardzo wiedząc skąd się wziął i wyciągnęła go odrzucając torbę na bok. Przyjrzała się uważnie okładce i zauważyła, że już to gdzieś widziała.
-Ah... pamiętnik Billa. Tylko skąd on się wziął w mojej torbie?- Mruknęła przewracając nerwowo zeszyt w dłoniach. Czuła silną chęć zajrzenia do środka... widziała, że nie powinna. Przecież jej chłopak tego nie chciał... ale może to nie przypadek, że ten zeszyt wylądował w jej bagażu? W sumie nie wiedziała, co wokalista mógłby ukrywać. Była przekonana, że wie o wszystkim, a w pamiętniku najwyżej opisuje niektóre sytuacje z dnia, czy też swoje odczucia.- Na pewno napisał o mnie mnóstwo rzeczy... w końcu jestem taka nieznośna.- Mruknęła i otworzyła zeszyt na jakiejś przypadkowej stronie. Zlustrowała tekst wzrokiem szukając swojego imienia, lecz zamiast tego rzuciło jej się w oczy imię przyjaciółki...
„[...]Pamiętam, jak pocałowała mnie pierwszy raz. To było takie spontaniczne... w ogóle się tego po niej nie spodziewałem, byliśmy przecież przyjaciółmi!
Carmen zawsze była ładna i to chyba oczywiste, że mi się podobała... i podoba. Ale to dziewczyna mojego brata... jego przyszła żona! A mi chyba padło już na mózg. Przecież sam mam dziewczynę. Nie wiem co mi odbiło...To niemożliwe, żebym się w niej zakochał! Ja po prostu sobie coś ubzdurałem... jestem tylko facetem, wiadomo, że piękna kobieta będzie mnie pociągać, ale to na pewno nic więcej... To nie może być nic więcej. Dlaczego ja walczę z tym uczuciem? Przecież gdyby to nie było nic więcej, bym się tak nie męczył... Ale jak i kiedy? Jakim cudem? Do niedawna kochałem tylko jedną osobę i byłem o tym przekonany... a teraz? Teraz już niczego nie jestem pewien... Boję się, że stracę wszystko. Że wszystko spieprzę... że zniszczę życie sobie i moim najbliższym[...]”
Dziewczyna oderwała wzrok od zapisanej kartki przełykając ciężko ślinę. Czuła, jak jej serce bije coraz mocniej z emocji. Musiała usiąść czując, że już dłużej nie ustoi. Teraz, gdy to przeczytała po prostu nie potrafiła odłożyć tego zeszytu i zapomnieć. Musiała wiedzieć, jak jest teraz. Musiała wiedzieć, co tak naprawdę się działo... Bo okazuje się, że nie wiedziała nic. Że to wszystko było tylko złudzeniem...
„11 września 2009 r., piątek
Myślałem, że już się wyleczyłem. W końcu z Sarą zaczęło mi się układać... jest między nami co raz lepiej, ratujemy swój związek. Jednak, gdy zobaczyłem Ją w białej sukni... poczułem ukłucie w sercu. I nie wiem, co ono znaczyło... Ból, że jestem takim idiotom, że żałuje, że nie mogę być na miejscu mojego brata? Jestem taki beznadziejny. Jak mogę myśleć o innej skoro śpię w jednym łóżku z kobietą, którą kocham... To wszystko jest chore.
I jak długo jeszcze będę żył ze świadomością, że ranię najbliższych, a oni nawet o tym nie wiedzą? Może to i lepiej... przynajmniej nie cierpią przeze mnie. A ja muszę po prostu wyleczyć się z tego chorego uczucia i być szczęśliwym z kobietą, która jest mi przeznaczona.”
Nie wierzyła i nie potrafiła tego zrozumieć. Bała się przewrócić kolejne strony... bała się przeczytać coś więcej. Już właściwie nie chciała wiedzieć... bo czy mogłaby przeczytać coś gorszego? Czuła się okropnie. Czuła się po prostu zdradzona, choć nie wie, czy w ogóle do czegoś doszło. Nawet jeżeli nie... Bill zdradził ją myślami. On ją zwyczajnie oszukiwał. Jak mógł mówić jej, że ją kocha?
W jednej chwili wszystko straciło sens. Nie tak miało być... i na pewno już nie będzie.
Wstała z miejsca ocierając słone ślady na swoich policzkach i podniosła z podłogi wcześniej zostawioną torbę, którą położyła na łóżku. Wrzuciła do niej pamiętnik, a następnie otworzyła szafę i zaczęła wyciągać z niej te same ubrania, które jeszcze niedawno tam wieszała. Nie obchodziło ją już nic...
###
*Wiem, że tej piosenki jeszcze wtedy nie było, ale to nic xd Musiałam coś wymyślić, a ta akurat mi się podoba.
kochamBILLA: Linki do wszystkich moich blogów wraz z krótkimi streszczeniami znajdują się w zakładce 'Moje' na dole bloga. Bardzo mi miło, że moje opowiadanie tak bardzo Ci się podoba :)
Ah tak... to ten odcinek... cóż, jestem aktualnie na etapie pisania 141 ^^ Nie wiem czemu ostatnio publikuję akurat wtedy, gdy nie mam najlepszego nastroju... no ale mniejsza. Pierwsza scena miała być lepsza... ale ja po prostu nie umiem lepiej opisywać swoich pomysłów. Druga scena dużo namiesza w opowiadaniu... nie wiem nawet, czy to udźwignę no ale próbuję. Jestem dobrej myśli...
I czemu zawsze muszą dobijać mnie smętne piosenki ? ^^ Normalnie, jakby ten głupi odtwarzacz czuł, że nie mam humoru i chciał mnie jeszcze dobić ;o Dobrze, już się nie żalę... to nie ten blog.
Pozdrawiam ;*
omg ~! super. Ja chce NN. Zapraszam także na mojego nowego bloga ( http://moj-pamietnik-o-th.blog.onet.pl/ )
OdpowiedzUsuńDziękuję, nawet nie wiesz z jaką ulgą przeczytałam Twój komentarz. I nie mam na myśli tutaj jego treści, a głównie fakt, że w ogóle się pojawił, że jeszcze chciałaś to czytać. Dziękuję bardzo, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :) ;***
OdpowiedzUsuńo jaaaaaaaa ;o ten pamietnik to super zaskoczenie ;o nie spodziewałam sie takiego obrotu akcji ;o hahaha chciałabym zobaczyć striptiz Toma na żywo <3
OdpowiedzUsuńaaa...;D kocham to opowiadanie:) najlepsze jakie może tylko być..:D:DTylko prosze, żeby oni nie adoptowali dziecka... niech mają swoje własnee...proszę, proszę, proszę.;d;d;d
OdpowiedzUsuńAHAHAHHAHAH. Wybacz, musiałam się wyżyć :D Scena ze striptizem Toma rozbroiła mnie do granic możliwości. Ja byłam niemal w stu procentach przekonana, że on z tym wszystkim żartuje, ale najwyraźniej był jeszcze bardziej stęskniony za Carmen niż ona za nim... Jak sobie wyobrażę te jego ruchy... xD Ale i tak było najlepsze wejście Billa *hahaha*Tak właśnie przeczuwałam, że z tego, że Sara znalazła pamiętnik Billa w torbie nie wyniknie nic dobrego. Wreszcie wyszło na jaw, w kim tak naprawdę kochał się Bill - dla mnie to żadna niespodzianka, bo już dawno się domyśliłam. Nie dziwię się Sarze, że tak zareagowała... Strach pomyśleć, czy kiedykolwiek wybaczy Billowi.Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńŁaaał, widzę, że ich życie erotyczne naprawdę weszło w zupełnie nowy etap! xD Ale to musiało być bardzo ekscytujące. Już to sobie wyobrażam. xDD I jeszcze to wejście Billa… No po prostu wejście smoka. ;DZadzwonić później? Na komórkę? Ale przez komórkę z tym striptizem to może być ciężko! xDWcale się nie dziwię Sarze i bardzo dobrze ją rozumiem. Ale… ciąża to nie choroba. Praca domowa jest wskazana, nic jej się od razu nie stanie. xPTak właśnie myślałam, że w końcu dojdzie do czegoś takiego i wszystko się wyda. Żal mi Sary… Wiem, jak to boli, gdy się zaangażujemy, a tu nagle… no, ale z drugiej strony i tak miała sporo szczęścia, bo jednak Billowi na niej zależało i zależy, i podjął decyzję, że chce być z nią i usilnie stara się, by było dobrze. To już coś.Podobało mi się, pozdrawiam. ;]
OdpowiedzUsuńMoment z cyber seksem mnie zmiażdżył. Tom aż tak jest spragniony? Masakra. Ale ciekawy wątek, nie powiem xddA co do pamiętnika to... wiedziałam, że Sara kiedyś się tego dowie. Tzn. nie wiedziałam ale podejrzewałam i nie chciałam, żeby tak się stało bo zrobiłaby to co zrobiła w tym odc... Niemiło. Jestem ciekawa jak to się rozwinie. Pogodzi się z tym? Czy będzie wrogo nastawiona do Carmen?... Dodaj szybko nowy, bo jestem spragniona nowych części ;*QB
OdpowiedzUsuńBuhahaha ! Bill wie kiedy przeszkodzić Tomowi, a jakby tak już stał nagusieńki ? ;DDKuurde, że też Sarę podkusiło, żeby czytać ten pamiętnik i dlaczego, głupia, nie czytała dalej, na pewno wszystko by się wyjaśniło ! Nadrobiłam ? Nie mogę uwierzyć..Jeszcze reszta blogów. Pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńwróciłam. xDzapraszam do siebie : th-th.blog.onet.plCudowny odcinek. Mówiłam już? ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale niestety mam taki miesiąc w szkole, że nie wiem, w co ręce włożyć... próbne matury, zajęcia dodatkowe, zwykłe klasówki z 250 stron na historię ;-/ Ogółem nie za fajnie, ale przechodzę już do komentowania odcinka ;) A jednak!! Coś tak czułam, że Bill jest zakochany w Carmen, po prostu było to widać, gdy oni ze sobą rozmawiali a Carmen mu doradzała, jak ma postąpić. Myślę, że pamiętnik mimo wszystko znalazł się w torbie Sary przypadkowo. Striptiz Toma był genialny. Przywołał mi na myśl scenę z American Pie xD Ale pewnie był o wiele lepszy =P Mina Billa, gdy wpadł do pokoju też musiała być zabójcza ;))PS. Tak w ogóle wiesz, że napisałaś notkę dokładnie w dniu moich 18-stych urodzin? Dziękuję za tak śmieszny, aczkolwiek pewnie zupełnie przypadkowy prezent ;)Buziaczki =*
OdpowiedzUsuń