środa, 10 listopada 2010

138.'Kłamstwo zabija przyjaźń, prawda zabija miłość.'

Siedziałam wraz z braciszkiem przed telewizorem i oglądałam bajki, kiedy usłyszałam jak Sara schodzi po schodach coś za sobą taszcząc. Od razu odwróciłam się w jej stronę z zainteresowaniem się jej przyglądając. Nie wyglądała najlepiej... a co gorsza wlokła za sobą torbę. Podniosłam się z miejsca podchodząc do niej, a ona nawet na mnie nie spojrzała. Bez słowa udała się do przedpokoju.

-Sara?- Ruszyłam za nią, chciałam złapać ją za ramię, jednak ta odskoczyła ode mnie jak oparzona.

-Nie dotykaj mnie.- Syknęła, a jej wzrok przepełniony był pogardą. Zupełnie, jakbym wyrządziła jej coś złego... ale ja nawet nie wiem, co się stało!

-Co ty robisz? Dokąd idziesz?

-Wyprowadzam się, możesz to przekazać Billowi. I niech nawet do mnie nie zdzwoni.- Zastrzegła z goryczą w głosie.

-Co się stało?

-Ty też się ode mnie odwal.- Warknęła i nie pozwalając mi już nic powiedzieć wyszła trzaskając za sobą drzwiami. A ja stałam jak kołek w przedpokoju z łzami w oczach nie wiedząc co robić. Kompletnie nic nie rozumiem... co ja jej zrobiłam? Co zrobił Bill? Co się w ogóle stało... przecież jeszcze jakąś godzinę temu wszystko było w porządku. O co chodzi?

Nie zastanawiając się dłużej wyjęłam z kieszeni telefon wybierając numer Toma. Musiałam powtórzyć to kilka razy, aby w końcu odebrał.

-Co jest Skarbie?

-Nie wiem co się stało, Tom... Sara nagle się wyprowadziła i w ogóle zachowuje się, jakbym jej coś zrobiła, a ja nie wiem o co chodzi... Bill z nią rozmawiał?- Wyrzuciłam z siebie w pośpiechu.

-Nie... Tylko na Skype, ale nie pokłócili się. Powiedziałby mi.

-To co się stało?- Zapytałam płaczliwym już głosem. Przestawałam panować nad emocjami.

-Nie mam pojęcia... ale nie denerwuj się. Pogadam z Billem, może on coś będzie wiedział. Tylko się nie martw... będzie dobrze.- Uspakajał mnie zatroskanym głosem. Naprawdę chciałam w to wierzyć, ale miałam złe przeczucia. To wszystko nie wyglądało w najmniejszym stopniu dobrze.

-To daj mi znać, jak się czegoś dowiesz...- Poprosiłam.

-Jasne. Zaraz z nim pogadam i do ciebie oddzwonię.- Zapewnił mnie.- Nie martw się. Kocham cię.

-Ja ciebie też. Pa.- Rozłączyłam się oddychając głęboko. Wystraszyłam się... bo to wcale nie był jeden z jej kaprysów. Czułam się jakbym właśnie straciła przyjaciółkę... ale najgorsze jest to, że nie wiem nawet dlaczego! Przecież nic nie zrobiłam...


#


Gitarzysta wszedł do pokoju brata bez uprzedzenia sprowadzając na siebie wzrok wszystkich znajdujących się tam osób. Zlustrował całą trójkę przyjaciół wzrokiem od razu zauważył, że coś jest nie tak po ich czerwonych twarzach i zaszklonych oczach.

-Co jest?

-Nic.- Odparł Gustav od razu poważniejąc.- Tak sobie rozmawiamy...- Wzruszył niewinnie ramionami, co w najmniejszym stopniu nie przekonało Toma.

-O czym?

-A takie tam... nieważne.

-Bill? Przypadkiem nie podzieliłeś się z naszymi przyjaciółmi jakimiś informacjami?- Chłopak skrzyżował ręce na piersi wbijając swoje spojrzenie w bliźniaka.

-Ale jakimi?

-To miało zostać między nami.

-Ale co?

-Ty już dobrze wiesz co, zdrajco.- Burknął mrużąc oczy.- Co z ciebie za brat, który nie potrafi dotrzymać tajemnicy!- Zarzucił mu zapominając na chwilę po co w ogóle tu przyszedł.

-Nie przesadzaj, przecież to nic takiego.

-No właśnie... nikomu nie powiemy!- Zapewnił go Gustav chcąc nieco wspomóc przyjaciela. A przed chwilą jeszcze niby nic nie wiedzieli.

-Nieważne.- Mruknął.- Jest problem z twoją dziewczyną.

-Z moją?!- Wypalił nagle perkusista podrywając się z miejsca, jednak zaraz znowu je zajął zdając sobie sprawę, że nie ma dziewczyny. Zresztą jako jedyny z całego zespołu, to przygnębiające.

-Billa.- Mruknął Tom patrząc dziwnie na przyjaciela.

-Z Sarą?! Coś z dzieckiem!? Mówiłem, że ona musi być ze mną! Mówiłem!- Zaczął krzyczeć wokalista niemalże biegając po całym pokoju.- Wy zawsze coś wymyślicie!

-Zamknij się.- Uciszył go.- Nic z dzieckiem, tylko z nią. Nie wiem, co odstawiłeś, ale spakowała się i wyszła.- Wyjaśnił starając się być przy tym całkowicie spokojnym. Jemu samemu to wszystko nie odpowiadało, oczywiście ze względu na Carmen, która teraz została sama ze swoim bratem i w dodatku bardzo to przeżywa.

-Co?!

-To co powiedziałem. Weź coś zrób... ona nic nie powiedziała, tylko po prostu się wyprowadziła. Carmen też nie wie o co chodzi...

-Ha, pewnie znowu ma jakiś kaprys.- Stwierdził nagle czarnowłosy od razu się uspakajając. Odetchnął głęboko i usiadł na krześle.- Ona zawsze musi coś odstawić, kiedyś zawału przez nią dostanę.- Dodał wyciągając swój telefon z kieszeni, który zaraz przyłożył do ucha wybierając wcześniej numer Sary.- Nie odbiera. Georg, twoja dziewczyna też tak znosiła ciążę?- Wokalista spojrzał pytająco na basistę, który od razu zaprzeczył kręcąc głową.- Bo ja już nie mam do niej słów. Naprawdę jestem cierpliwy... ale teraz to już chyba przegięła. Nie dość, że wróciła do Niemiec to jeszcze wyprowadziła się z domu? I dokąd ona niby poszła?! I to jeszcze sama?! Przecież może jej się coś stać!- Ponownie zaczął panikować zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Kompletnie nie wiedział, co odbiło jego dziewczynie i nie wiedział też co ma robić. Jakby chociaż znał powód jej zachowania...

-Może zadzwoń do jej rodziców?- Zaproponował Gustav.- Chyba do nich jako pierwszych by się udała.

-No nie wiem... nie są zadowoleni z ciąży. Chyba nie poszłaby do ludzi, którzy nie chcą naszego dziecka? A jak poszła i oni każą jej je usunąć?!- Wstał gwałtownie patrząc z przerażeniem na przyjaciół.- Ja muszę tam jechać! Oni mi dziecko zabiją!

-Bill, nie przesadzaj... Sara na to nie pozwoli.

-A kto ją tam wie! Ty nie wiesz, jak ona potrafi się dziwnie zachowywać... te jej hormony całkowicie nią zawładnęły. Poza tym jak się na mnie obraziła, czy coś i jeszcze rodzice będą ją przekonywać to jest bardzo możliwe... a ona przecież nie cieszyła się z tego dziecka...

-Ty naprawdę myślisz, że mogłaby to zrobić?

-A jeśli właśnie po to się wyprowadziła?!

-Czemu od razu zakładać najgorsze? Może po prostu chciała odpocząć... oderwać się od wszystkiego i w ogóle.- Zasugerował Georg starając się załagodzić jakoś sytuację. Wizje Billa były naprawdę przerażające.

-Sara taka nie jest... ona w ogóle jest inna.- Skwitował wokalista.- Chyba dlatego się w niej zakochałem.- Zmarszczył brwi zastanawiając się przez chwilę.- Dobra... będę do niej dzwonił do wieczora, jeśli nie odbierze idę do Josta i jutro wyjeżdżam. Przecież muszę wiedzieć co z nią.- Zadecydował stanowczo.


#


-Sara? A ty nie wyjechałaś?- Kobieta spojrzała ze zdziwieniem na swoją córkę, która bez słowa weszła do domu nawet nie patrząc na zaskoczoną matkę.- Stało się coś?- Zamknęła drzwi podążając za dziewczyną do kuchni.- Odeszłaś od tego chłopaka?- Zapytała widząc, że blondynka przytaszczyła ze sobą torbę.- No powiedz coś dziecko!

-Tak, odeszłam od Billa.- Odezwała się w końcu i usiadła przy kuchennym stole wbijając wzrok w jego blat. Miała ochotę znowu się rozpłakać. Czuła się tak okropnie... nadal nie mogła uwierzyć, że Bill mógł jej coś takiego zrobić. Zawsze był idealny. Nigdy nie mogła na niego narzekać... przecież to ona zawsze odstawiała cyrki i była nieznośna, a tymczasem on rozwalił ich związek.

-Dlaczego?! Przecież będziesz miała z nim dziecko!

-Wiem, ale nie będę żyła z człowiekiem, który oszukiwał mnie w tak perfidny sposób!- Wykrzyczała podnosząc się gwałtownie z miejsca.- Mam nadzieję, że mogę u was zostać...- Dodała uspakajając się znacznie i pozostawiając zszokowaną rodzicielkę samą sobie, skierowała się na piętro do swojego dawnego pokoju. Gdy tylko przekroczyła jego próg rzuciła się na łóżko, a z jej oczu wypłynęły nowe łzy. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo zraniona i zagubiona. Kochała Billa, jak nikogo innego. Mieli razem stworzyć rodzinę... Tylko dzięki temu, że przy niej był czuła się w miarę dobrze ze świadomością, że jest w ciąży. Bo wiedziała, że z nim sobie poradzi... że razem uda im się wychować dziecko i być szczęśliwym. A teraz? Została sama... to prawda, że z własnej woli. Ale nie potrafiłaby dłużej przebywać pod jednym dachem z Carmen, która właściwie odebrała jej chłopaka. Ją także winiła, choć nie miała pewności, czy przyjaciółka cokolwiek wie na ten temat. Ale przecież pisał o ich pocałunku... więc jednak coś musiało się wydarzyć. Tylko jakim prawem? Carmen podobno kocha tylko Toma... jak w ogóle mogłaby zrobić mu coś takiego. Jak mogła zrobić coś takiego własnej przyjaciółce!

Podniosła się do pozycji siedzącej czując wibracje w kieszeni. Domyślała się, kto to. Carmen oczywiście zdążyła już powiadomić o wszystkim chłopaków i teraz wydzwaniają do niej praktycznie wszyscy na zmianę. Najwyraźniej nie dotarło do nich, że dziewczyna chce mieć święty spokój. Wyciągnęła komórkę i z trudem odczytała wyświetlone imię na ekranie, cały widok zamazywały jej łzy. Choć nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z Billem odebrała połączenie chcąc mieć to już za sobą.

-Sara!? W końcu! Kochanie, co ty wyprawiasz? Co się dzieje? Wszyscy tu odchodzimy od zmysłów... gdzie jesteś? I co się w ogóle stało?- Zasypał ją swoimi pytaniami. Kiedyś jego głos sprawiał jej radość, a teraz gdy go słuchała czuła jedynie wstręt i nie miała pojęcia dlaczego wciąż go kocha.

-Przestańcie do mnie wydzwaniać, a szczególnie ty.- Odezwała się w końcu chłodnym i stanowczym głosem.

-Dlaczego? Co ja zrobiłem? Sara... porozmawiaj ze mną...

-Rozmawialiśmy Bill, nie jeden raz rozmawialiśmy, a ty tak po prostu to przemilczałeś! Zniszczyłeś wszystko, rozumiesz?! Zniszczyłeś! Teraz już za późno, nie chcę ciebie słuchać... nie chcę cię znać.- Powiedziała przez łzy i już nic ją nie obchodziło. Nie miała nawet zamiaru czekać na jego odpowiedź, rozłączyła się następnie wyłączając telefon. I znowu opadła na poduszki zanosząc się płaczem...


Kłamstwo zabija przyjaźń, prawda zabija miłość.*


#


To wszystko jest jakieś chore. I szlag mnie trafia bo nic nie rozumiem. Nie potrafię tak sobie normalnie żyć wiedząc, że coś jest nie tak. W dodatku czuję się naprawdę dziwnie odkąd wyszła Sara. Zostałam sama w wielkim domu z małym dzieckiem... we dwie było zdecydowanie raźniej. No, ale nie to jest najgorsze... ja po prostu nie wiem co się dzieje. Nawet nie potrafię się zająć Matthewem... na szczęście to mądre dziecko i zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie. Chwała temu kto wymyślił zabawki...

Zaczynam żałować, że zdecydowałam się wrócić do Niemiec bez Toma. Może gdybyśmy zostały przy swoich partnerach nic by się nie wydarzyło, może nadal wszystko byłoby w porządku. A tak... minęły zaledwie dwa tygodnie odkąd wróciłyśmy i już coś jest nie tak. Wiem, że to coś poważnego... to musi być coś poważnego. Sara może i jest kapryśna i ma dość trudny charakter, ale nigdy nie zachowałaby się w taki sposób przez jakąś głupotę. Na pewno ma to związek z Billem... tylko, co ja mam z tym wspólnego? Mogłam ją jakoś urazić? Ale jak... przecież ostatnio nawet się nie pokłóciłyśmy. Było między nami lepiej niż kiedykolwiek. Spędzałyśmy ze sobą dużo czasu i naprawdę świetnie się bawiłyśmy w swoim towarzystwie, jak za dawnych lat. Musiałam coś przegapić... jakiś moment, który zmienił wszystko. Przecież nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby tak mnie potraktowała. Jesteśmy przyjaciółkami... powinna ze mną porozmawiać jeśli coś się stało, a skoro tego nie zrobiła... czy ja też ponoszę jakąś winę? Żebym chociaż się domyślała o co może chodzić... ale to dla mnie kompletny szok. Po prostu nic nie wiem. Zupełna pustka i bezradność.

-Mel... mogłabym u ciebie trochę pomieszkać?- Westchnęłam ciężko do słuchawki. Nie chciałam być sama. Potrzebowałam kogoś, żeby chociaż móc porozmawiać. A do kogo innego miałabym się zwrócić, jak nie do własnej siostry?

-Przecież to nadal twój dom.- Stwierdziła.- A coś się stało?- Zapytała zaniepokojona.

-Nie wiem... Po prostu Sara się wyprowadziła, a ja nie wiem o co chodzi. Potraktowała mnie jak swojego najgorszego wroga i nawet nie raczyła nic wyjaśnić. Po prostu sobie wyszła jak gdyby nigdy nic! I nie odbiera telefonu... w ogóle go wyłączyła, olała nas wszystkich i gówno ją obchodzi, że się martwimy.- Wyżaliłam się w bardzo szybkim tempem. Musiałam to z siebie w końcu wyrzucić...- Zostałam sama z Mattem i nie radzę sobie...- Dodałam nieco ciszej.

-Pakuj go i przyjeżdżajcie do mnie.- Poleciła bez wahania.- Ktoś musi się tobą porządnie zająć.

-Ale nie jest tak źle... Tylko nie mogę się skupić, nie chcę żeby przez to ucierpiał nasz brat.

-To w ogóle nie był dobry pomysł, żebyś podejmowała się opieki nad nim.- Skwitowała z niezadowoleniem.- Powinnaś najpierw myśleć, zanim coś robisz.

-Mel, przecież nie mogłam jej odmówić. Co ona by z nim zrobiła? To nasza rodzina...- Mruknęłam poirytowana.- Zresztą... rozmawiałyśmy już o tym. I teraz nie praw mi kazań... Będziemy u ciebie za jakąś godzinę.

-No dobra, ale i tak sobie z tobą jeszcze pogadam na ten temat.- Zastrzegła. Już dawno nie była wobec mnie taka stanowcza. Przypomniały mi się dawne czasy, jak to zawsze mnie pilnowała i o mnie dbała. Traktowała mnie prawie jak własną córkę... a potem wszystko tak zaczęło się zmieniać. Chyba po prostu dorosłam. Choć jak widać niezupełnie... może to wszystko za szybko się dzieje? Czy ja w ogóle za tym nadążam? Nie żałuję niczego... ale czuję jakąś pustkę. Jakby mi czegoś cały czas brakowało. I chyba oddalam się od siostry... Wydaje mi się, jakby każda z nas żyła w innym świecie bez tej drugiej. Może najwyższy czas się przyzwyczaić.

-Do zobaczenia.- Zakończyłam połączenie i schowałam telefon spoglądając na bawiącego się Matthewa. Dla niego wszystko jest takie proste i kolorowe... też bym tak chciała. Szkoda, że życie nie może być wieczną beztroską...


###


*Morgan Charles Langbridge


Tak więc... odcinka nie było dość długo, jak na mnie... nie dlatego, że nie miałam po prostu nie publikowałam tak o xd

Ostatnio zastanawiałam się do czego mi anonimowość... i stwierdziłam, że do niczego. Tak naprawdę nie ma żadnej Ka., to fikcyjna postać tak jak całe te opowiadanie jest fikcją... być może o to w tym wszystkim chodzi, aby być tajemniczym, może czuć w tym jakąś magię... ale ja osobiście nie chcę już niczego udawać. Nie wstydzę się swojej pasji i tego kim naprawdę jestem. Myślę, że to wielki krok do przodu potrafić przyznać się do samego siebie, umieć powiedzieć o wszystkich swoich wadach... i takie tam. Nie chcę być już anonimowa. Bo jestem prawdziwa... i to nie Ka. pisze te wszystkie opowiadania... Jeszcze przed wczoraj byłoby to dla mnie trudne, ale teraz już nie. Ale nie będę się tutaj rozpisywać... W linkach zamieszczę swoje profile, które mam w internecie i jeśli ktoś chce wiedzieć kim naprawdę jestem to proszę bardzo... To tyle z mojej strony. 

Pozdrawiam ;**


10 komentarzy:

  1. I po co on się tak szczerzy, hę?...No to jestem pierwsza... no... no

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaaał!! OoZobaczę jak wygląda Ka.... ! O ja jego jak to ktoś kiedyś mówił... No nieważne xDWiesz, że mi się podoba, ale wiesz też, co ogólnie o tym myślę..I bąbelki są niezadowolone... Będą płakać... tata je musi uspokajać... i to nie takie łatwe jak ja tu się produkuję w komentarzu xDpzdr. ;*Kocham cię, o ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajrzałam na Twojego facebooka. Kurczę, jaka Ty jesteś ładna! Zawsze byłam ciekawa, jak wyglądasz, w końcu komentujemy sobie nawzajem opowiadania już długo, od ponad dwóch lat. Chciałam Ci wysłać zaproszenie do znajomych, ale nie wiem, czy to odpowiednie, skoro znamy się tylko w sieci... ;)Jeżeli chodzi o ten odcinek, to moim zdaniem Sara postąpiła zbyt pochopnie. A już przede wszystkim nie było mądrym posunięciem to, by tak po prostu wyjść z domu i niczego nie wytłumaczyć Carmen. Choć w sumie nie dziwię jej się, że nie chciała z nią rozmawiać. Cholerny pamiętnik Billa! Sara wszystko zrozumiała inaczej, sądzi, że jej przyjaciółka jest niewierna wobec Toma i ma w nosie ich przyjaźń, a Billa bezpośrednio oskarża o oszustwa i zdradę. Owszem, jestem przekonana, że przez pewien okres czasu młodszy Kaulitz czuł coś więcej do Carmen, ale według mnie przeszło mu to już dawno, a zwłaszcza odkąd on i Sara spodziewają się dziecka. Ciekawe, czy wszystko się jeszcze naprawi... Nie chcę, by związek Sary i Billa rozpadł się na zawsze, podobnie jak przyjaźń dziewczyn. I jak zareaguje Tom, jeśli się dowie, że jego brat podkochiwał się w jego żonie? Ależ to zagmatwane.

    OdpowiedzUsuń
  4. o jaaaaaaa ! co odcinek to wieksza akcja... cholera. i co teraz zrobi Bill?!?!?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  5. i co dalej? :D i co dalej? :D Czeeeekam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy weszłam na twojego bloga i zobaczyłam ile jest odcinków to nie mogłam uwierzyć. No ale od początku. Jak na razie przeczytałam ostatni odcinek (później zabiorę się za resztę. Obiecuję). Powiem jedno jestem pod wrażeniem, Biedny Bill, przechodzi teraz piekło ale będzie dobrze. Ja to wiem. No ale Gustav też nie lepszy. Dziewczyny nie może sobie znaleźć? Chłopie weź się w garść i znajdź kogoś :PCzekam na exta oczywiście Pozdrohttp://bleib-bei-mir.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej! Przeczytałam wszystko od początku ;) trochę mi to zajęło ale właśnie skończyłam i już chcę następne odcinki ;) Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie ;D Jest takie...inne niż wszystkie...naprawdę super ;p I mam nadzieję, że będziesz je pisać jeszcze długo długo.... Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. Sara może i ma prawo być zła, i tak dalej, ale... Moim zdaniem zachowała się strasznie niedojrzale. Wiem, że to standardowa reakcja, ale mogła chociaż powiedzieć, o co chodzi. Albo rzucić jakieś słowo-klucz, które nakierowałoby Carmen na właściwe tory. Sama nie wiem, jak ocenić reakcję Billa. On ją w końcu kocha, czy nie kocha? Już się pogubiłam...Dogadywały się? To cudownie. Z doświadczenia wiem, jak bardzo męczące jest przebywanie z jedną tylko osobą. I wiem, czym zazwyczaj się to kończy.Beztroskie życie byłoby nudne. A przynajmniej ja tak uważam.Podobało mi się i wybacz to opóźnienie. Pozdrawiam. ;]PS. Najbardziej ciekawi mnie reakcja Billa, gdy dowie się, co się stało.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecież to nie może się tak skończyć...Zapewne, gdy Tom się o tym dowie też postanowi zerwać z Carmen, prawda ? Nie podoba mi się to...Nawet nie wiemy, kiedy przyjdzie nam zapłacić za błędy z przeszłości. ;**

    OdpowiedzUsuń