niedziela, 28 listopada 2010

139.'Wystarczy, że skinę palcem, a Tokio Hotel przestanie istnieć.'

Czarnowłosy wtargnął do pokoju menadżera bez uprzedzenia, przez co mężczyzna podskoczył wystraszony. A z pewnością miał się czego bać tym bardziej, że nie był sam czego w żadnym wypadku nie spodziewał się wokalista.

-Bill... co ty tu robisz? Chyba należałoby najpierw zapukać.- Rzekł opanowanym głosem menadżer jednocześnie poprawiając swoją nieco wymiętoloną koszulę. Chłopak zlustrował uważnie najpierw Davida, a następnie stojącą obok niego blondynkę. Od razu wydało mu się to podejrzane... ale w tej chwili obchodziła go tylko Sara, więc nie miał zamiaru marnować czasu na romanse menadżera.

-Musimy porozmawiać.- Oświadczył stanowczo.- Monic, wyjdź z łaski swojej.- Mruknął w stronę dziewczyny, która nie miała nawet zamiaru dyskutować. I tak czuła się niezręcznie i wolałaby jak najszybciej zniknąć z jego oczu, co też zrobiła zostawiając ich samych.

-O co chodzi?- Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi spoglądając z rezygnacją na Billa. Domyślał się, że chłopak znowu coś wymyślił. On naprawdę nie ma już siły...

-Muszę jechać do domu.- Wypalił, na co Jost parsknął śmiechem. Jednak czarnowłosy wcale nie wyglądał na rozbawionego. Był całkowicie poważny i nawet na moment nie spuścił swojego surowego spojrzenia z menadżera.

-Minęły dwa tygodnie odkąd nie ma tej twojej dziewczyny i co? Już ci się znudziła trasa?

-Nic mi się nie znudziło, po prostu jest problem i muszę go rozwiązać.- Stwierdził.

-Wiesz, co?- Zrobił kilka kroków w jego stronę mając przy tym rozwścieczoną minę.- Mam w dupie twoje problemy.- Syknął mu prosto w twarz.- Jeśli ruszysz stąd swój gwiazdorski tyłek, możesz zapomnieć o zespole!- Zagroził.

-Wywalisz mnie?- Uśmiechnął się ironicznie.

-Nie.- Zaprzeczył odwzajemniając jego gest.- To będzie koniec Tokio Hotel.- Dodał poważniejąc, a wokalista przełknął ciężko ślinę. Nie był pewien, czy menadżer mówi w tej chwili serio, czy tylko go straszy...

-Nie zrobisz tego, nie możesz. Jesteś tylko menadżerem...

-Tylko!? Czy ty siebie słyszysz?! Tylko menadżerem!?- Uniósł się niemalże się na niego rzucając.- Poświęciłem wam całe moje życie i gdyby nie ja nic z was by nie było! Wystarczy, że skinę palcem, a Tokio Hotel przestanie istnieć.

-Tak się składa, że to my mamy fanów, a nie ty!

-Jak dalej będziecie tak się zachowywać, to nawet oni się od was odwrócą. Myślisz, że podoba im się to co wyprawiacie? Dziewczyny, ciąże, małżeństwa... nie jesteście już tymi ludźmi, których pokochały.

-Mamy prawo do własnego życia... powinieneś mnie zrozumieć, sam będziesz miał dziecko!- Okrzyknął pełen nadziei, że takim argumentem coś wskóra.

-Ale ja mam prawie czterdzieści lat, a ty dziewiętnaście. I robisz sobie, co chcesz. Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny! Zastanów się co jest dla ciebie najważniejsze. Poświęcisz zespół dla dziewczyny? Tak się składa, że to Tokio Hotel było pierwsze w twoim życiu, a nie ona. I to zespół pokochałeś najpierw! Muzyka jest twoją miłością i zawsze będzie, a z Sarą rozejdziesz się wcześniej czy później. Twój brat też niedługo pewnie zakończy swój związek. Kiedy wy zrozumiecie, że jesteście jeszcze gówniarzami! Nic nie wiecie o życiu.- Wyrecytował z pełnym przekonaniem.

-Nie przyszedłem tu wysłuchiwać twoich kazań... nie jesteś moim ojcem. Chce tylko jechać do Niemiec. Chociaż na kilka dni...- Chłopak złagodniał odrobinę, co nie przyszło mu z łatwością. Miał ochotę po prostu mu przywalić za to co wygadywał, jednak musiał nad sobą panować. Nie potrzebował kolejnych problemów.

-Nie.

-David, ja muszę.- Zacisnął zęby czując jak ponownie złość bierze w nim górę.

-Nie. Powiedziałem nie i koniec. Nie będę z tobą dyskutował. Jeśli chcesz to sobie jedź, lecz mojej zgody nie masz i wiesz co się stanie jeśli wyjedziesz. Ja nie żartuję, Bill.- Oświadczył z powagą, a wokalista już nawet nic nie mówiąc wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.


#


-Carmen, kiedy ty zaczniesz myśleć jak dorosły człowiek?- Melanie skrzyżowała ręce na piersi wlepiając we mnie swój poirytowany wzrok. Ona chyba nigdy nie przestanie się czepiać. Niepotrzebnie w ogóle się do niej przenosiłam, teraz co dziennie będzie mi wypominała jak to źle zrobiłam podejmując się opieki nad swoim bratem. Ale przecież ja musiałam! Jak ona może tego nie rozumieć?

-A znasz jakieś lepsze rozwiązanie? Co miałam zrobić?

-Odmówić. Od kiedy ty jesteś taka dobra dla naszej matki, co?

-Właśnie, Mel. To jest nasza matka, kobieta która dała nam życie!- Podniosłam się z miejsca.- Może nie miałam z nią najlepszych kontaktów... ale każdy może się zmienić. I każdy ma prawo dostać kolejną szansę... a ja nie chcę ocknąć się dopiero wtedy, gdy dowiem się że ona nie żyje.- Wyrecytowałam cała przejęta. To naprawdę było dla mnie ważne. Chciałam mieć dobre relacje ze swoją mamą... nawet jeśli nie było między nami zbyt dobrze, przecież można to zmienić! Nie wyobrażam sobie, że kiedyś miałabym żałować tego, czego nie zrobiłam, a mogłam. To chyba ja powinnam wyciągnąć do niej rękę jako pierwsza... jednak ona to zrobiła. Być może zmusiła ją do tego choroba, lecz mimo wszystko odważyła się do mnie przyjść.

-Wierzysz w jej chorobę?

-A ty uważasz, że kłamała?- Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Ja naprawdę nie wiem, co się z nią ostatnio dzieje. To ta ciąża, czy po prostu aż tak bardzo się zmieniła? Gdzie się podziała moja siostra?!

-Myślę, że chciała się pozbyć dziecka po prostu.- Wzruszyła ramionami jakby to było coś oczywistego, a ja niemalże zakrztusiłam się powietrzem. Ona chyba się nie słyszy.

-Niby dlaczego miałaby to robić?

-Żeby móc sobie żyć jak chce... przecież takie dziecko to tylko problem.

-Jak możesz tak mówić? To nasza matka... poza tym niedługo sama będziesz miała syna.- Stwierdziłam krzywiąc się przy tym. Nie mogłam jej normalnie słuchać. Kompletnie jej odbiło...

-No ale ja to co innego. Gdybyś nie straciła pamięci, wiedziałabyś jaka jest nasza matka! Zresztą, to ja zawsze byłam po jej stronie, a ty przeciw. Ja zawsze starałam się bronić naszych rodziców... ale mam tego dosyć. Nie zasługują na to. A ty jesteś naiwna Carmen, cholernie naiwna.

-Może i jestem... ale ja nie potrafię tak po prostu odmówić komuś pomocy. Poza tym... zrobiłam to dla naszego brata... Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć.- Westchnęłam zrezygnowana i opadłam na kanapę.

-Carmen, zastanów się. Choć raz w życiu pomyśl trochę! Przecież ona się teraz świetnie bawi ze swoim kochankiem, a ty zajmujesz się jej dzieckiem.- Jęknęła patrząc na mnie błagalnie. Mnie nawet do głowy coś takiego by nie przyszło, przecież to idiotyczne.

-Skąd ty możesz to wiedzieć?

-Znam ją lepiej niż ty i wiem dużo więcej. Matthew nawet nie jest twoim biologicznym bratem.- Rzekła na co ja wytrzeszczyłam oczy patrząc na nią jak na idiotkę.- Ty nawet nic nie wiesz, a uważasz, że dobrze postępujesz.

-Czego nie wiem?

-Przecież to oczywiste, że matka zdradziła ojca! I to z tym facetem zaszła w ciążę! Zresztą nie po raz pierwszy...- Mruknęła odwracając się do mnie plecami. Cały czas była zdenerwowana... chyba powinnyśmy trochę przystopować. Nie mogę zapominać, że jest w ciąży... nie chcę, żeby przez nasze kłótnie coś się stało mojemu siostrzeńcowi.

-Chcesz powiedzieć, że mamy jeszcze jakieś rodzeństwo?- Wstałam i podeszłam do niej.

-Nie.- Zaprzeczyła unosząc na mnie swój wzrok.- To ty... ty nie jesteś córką jego...- Wyznała cicho, czego wcale nie zrozumiałam. O czym ona mówi? Jakiego jego?

-Kogo?

-No naszego ojca!- Krzyknęła, a mi nagle zrobiło się niemiłosiernie duszno. Gapiłam się na nią mrugając powiekami jak oszalała.- To dlatego on zawsze tak bardzo cię nienawidził... Matka miała romans... Boże, to wręcz śmieszne... ona sypiała ze swoim uczniem! On miał ledwo skończone osiemnaście lat... Oczywiście nie ma pojęcia o twoim istnieniu. Ja o wszystkim wiedziałam... przypadkiem słyszałam jej kłótnię z ojcem, jak jej to wypominał... Miałam wtedy może osiem lat, to było straszne. Nadal nie mogę w to uwierzyć... To zwykła szmata, Carmen.- Spojrzała mi gwałtownie w oczy. Widziałam, jak po jej policzkach spływają łzy. Sama byłam w tak ogromnym szoku, że nie potrafiłam nic z siebie wydobyć. I w ogóle co ja miałabym powiedzieć? Właśnie dowiedziałam się, że nigdy nie znałam swojego taty. Że żyłam cały czas w nieświadomości... i że tak wiele straciłam. Straciłam miłość ojca... bo może, gdybym nazywała tatą właściwego człowieka, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie byłoby w nim tyle cierpienia i nienawiści.- Ja... starałam się ją zrozumieć... powtarzałam sobie ciągle, że mimo wszystko to moja matka... że powinnam ją kochać i szanować... ale ja już dłużej nie potrafię. Tak bardzo mnie skrzywdziła... skrzywdziła nas wszystkich. To ona doprowadziła ojca do takiego stanu... to przez nią stał się taki bezuczuciowy, zimny... ona zniszczyła naszą rodzinę. I nigdy... nigdy jej tego nie wybaczę.- Powiedziała łamliwym głosem.- Obiecałam sobie, że się tobą zaopiekuję... że będę cię przed nią chronić... że nie pozwolę, aby zniszczyła ci życie. Ale ona znowu się pojawiła... i choćby nie wiem, co ci mówiła... ona nie może mieć dobrych zamiarów, rozumiesz? To przebiegła żmija, która wszystko doskonale sobie zaplanowała... Nie pozwolę jej się do ciebie zbliżyć.- Złapała mnie za ramiona przyciągając do siebie i mocno przytuliła. Rozpłakałam się jak dziecko dając upust emocjom, które się we mnie zebrały. Być może było to coś więcej... uczucia kłębiące się we mnie od wielu lat...


#


Dziewczyna odetchnęła głęboko kilka razy, po czym złapała za klamkę następnie otwierając białe drzwi gabinetu lekarza. Sama nie wiedziała, czemu czuła się tak bardzo zestresowana. Na pewno ostatnie wydarzenia miały wpływ na jej samopoczucie... cały czas czuła się przybita i nawet nie chciało jej się żyć. Pragnęła zapomnieć o Billu, żyć tak jakby nigdy go nie było. Jednak to niemożliwe... tym bardziej, że nosi pod sercem jego cząstkę, która już do końca życia będzie jej o nim przypominała. Kompletnie nie wiedziała, jak sobie poradzi sama... Bill zawsze potrafił ją uspokoić i dodać otuchy, a teraz już nikt tego nie zrobi. Ona nawet nie ma zamiaru szukać kogoś innego, kto mógłby przy niej być. Już nigdy więcej nikogo nie pokocha. Teraz jedyną najważniejszą osobą w jej życiu będzie to maleństwo, które za niespełna sześć miesięcy przyjdzie na świat.

-Dzień dobry panno Dion, zapraszam.- Usłyszała przyjazny głos kobiety w fartuchu, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stoi w drzwiach jak kołek wpatrując się beznamiętnie w lekarkę.

-Dzień dobry.- Mruknęła i zamknęła za sobą drzwi podchodząc do biurka.

-Proszę usiąść.- Poleciła jej od razu zaglądając w kartę pacjenta.- Jak się czujesz?

-Chyba dobrze... to znaczy jestem zdrowa, nic mi nie jest...- Odparła niepewnie. Nie wiedziała, czy powinna mówić o swoim stanie psychicznym, który nawet nie można było uznać za umiarkowanie dobry.

-Hm... to znaczy, że nie narzekasz na ciążę? Nic cię nie boli?

-Wszystko jest dobrze.- Potwierdziła uśmiechając się nikle.

-W takim razie zrobimy usg.- Stwierdziła podnosząc się ze swojego miejsca.- Chodź, połóż się... popatrzymy sobie na dzidziusia i może nawet zobaczymy jakiej jest płci.- Wskazała jej klozetkę, na której dziewczyna po chwili się ułożyła podwijając bluzkę do góry i ukazując swój delikatnie zaokrąglony brzuch. Poczuła przyjemne dreszcze na ciele na samą myśl o poznaniu płci dziecka... ta ciąża ostatnio zaczyna wydawać jej się coraz bardziej niesamowita. Kobieta nie zwlekając rozsmarowała na jej skórze specjalny żel po czym przyłożyła urządzenie wyszukując odpowiednie miejsce, które można było widzieć na ekranie monitora.- Dzidziuś nam się świetnie ułożył.- Stwierdziła z wesołym uśmiechem.- A chcesz poznać płeć, czy wolisz zaczekać? Czasami kobiety wolą dowiadywać się o płci dziecka w towarzystwie partnerów, albo w ogóle czekać do porodu, choć to już rzadziej.- Spojrzała na nią z zapytaniem. Blondynka od razu pomyślała o Billu... z pewnością chciałby przy tym być. Przynajmniej tak jej się wydawało... tylko, że jego nie ma. Nie ma i nie będzie.

-Nie chcę czekać. Chcę już wiedzieć...- Odparła cicho patrząc z uwagą na monitor, gdzie widniały zarysy postaci dziecka...

-To proszę... tu mamy główkę, rączki... jest serduszko... no i nóżki.- Lekarka zaczęła wskazywać na poszczególne części ciała chcąc nieco rozjaśnić jej obraz.- No... i wygląda na to, że będzie córeczka.- Rzekła, a Sara poczuła niecodzienną radość w sercu. Cieszyłaby się niezależnie od płci, ale i tak teraz czuła się wyjątkowo szczęśliwa. To po prostu było coś niesamowitego.


###


Wiecie co? Niedługo kogoś zabiję :D Z opowiadania oczywiście... xd

pozdrawiam ;*


11 komentarzy:

  1. ale świnia z tego Davida ! czy on nie może zrozumieć, że oni mają też swoje życie prywatne? ;/ rozumiem, zespół jest ważny ale nie najważniejszy... chyba rodzina bardziej się liczy? przynajmniej moim zdaniem. będą mieli córeczkę, aa ! ;d w sumie tak myślałam, że to będzie dziewczynka ;) i bardzo się ciesze. mam nadzieje, że jeszcze się zejdą ze sobą. ;))a co do Carmen to współczuje jej. dowiedziała się prawdy. ciekawe co dalej będzie.i masz nikogo nie zabijać! xd pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, nie ma to jak współczujący menager ;-/ Ten to potrafi dowalić z grubej rury... Wybierać między dwoma równorzędnymi racjami serca jest naprawdę beznadziejnie i współczuje Billowi, że musi się z tym zmierzyć. Jestem w szoku, że Mel i Carmen nie mają tego samego ojca... ale mimo wszystko podziwiam Carmen, że zajęła się bratem, choć teraz stoję bardziej po stronie Mel, ale bardzo chętnie zostanę zaskoczona jeśli bajeczka matki okaże się prawdziwa ;) Płeć dziecka to ważna sprawa... fajnie, że będzie to córeczka, choć osobiście wolałabym mieć najpierw syna a potem dziewczynkę xD Zabijesz kogoś? No tak, w końcu trzeba na kimś odreagować codzienny stres :P Więc... albo to będzie, któreś z nienarodzonych wciąż dzieci, albo matka. Poczekam cierpliwie i sprawdzę sobie swoje hipotezy ;)Buziaki =*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto! 139 odcinków? :D PPodziwiam Cię za wytrwałość i wenę, która Ci towarzyszy. Dużo sie dzieje w Twoim opowiadaniu a ja bardzo ale to bardzo to lubię :) Więc wygląda an to że zyskałaś nowego czytelnika! :)Jeżeli masz ochote wbijaj tez do mnie. http://give-me-love-please.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś tak nie wiem co napisać... Szkoda mi Billa... i Sary też... ale najbardziej tego maleństwa... i wgl wszystkeigo mi szkoda... i tak dalej... ja lepiej juz skończępzdr ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż... nie ma się co kłócić - David ma rację. Menadżer znaczy bardzo dużo, choć teoretycznie rzadko się o nim wspomina. On promuje, on wszystko załatwia... Bill powinien zmienić ton, bo wyleci na zbity pysk. xPNo, przyznam Davidowi rację - Bill jest nieodpowiedzialny. I to strasznie. =='' Chociaż jeśli Jost też ma problemy z wiernością to w sumie... obaj są nieodpowiedzialni! xDOgólnie to mnie też od początku nie opuszcza myśl, że jej matka faktycznie po prostu chciała się pozbyć tego dziecka, aczkolwiek łudzę się, że to nie prawda, o. I doskonale rozumiem Carmen, i to, że chce odbudować relacje z matką, a raczej je zbudować. Łooooł, to musiał być duży szok dla Carmen, ale wcale się jej nie dziwię. No i ten wątek, że miała romans z uczniem... Matko, to straszne. ==''Hm... to chyba dobrze, że Sara względnie się pozbierała i przynajmniej... jakoś cieszy się z tej ciąży. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej:* jestem tu nowa :) czytam to opowiadanie dopiero od 4 dni :) ale tak mnie zaciekawiło, ze nic innego nie robiłam!:) podziwiam Cie:) co do opowiadania to jest naprawdę super.:) szkoda mi carmen :( ale najważniejsze ze ma przy sobie Toma:) pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to zdjęcie Toma w nagłówku! Dosłownie mnie zaczarowało *-*I co to za komentarz pod odcinkiem w ogóle? Chcesz kogoś zabić? Jezu, Ka., daj sobie siana, nie dość, że już i tak psujesz bohaterom życie, to jeszcze chcesz kogoś życia pozbawić? No chyba, że matkę Carmen... Bo jej jakoś niespecjalnie będzie mi żal.David jest absolutnie bezczelny. Nie dość, że romansuje sobie z jakimiś panienkami, całkowicie mając w du.pie to, że czeka na niego kobieta z jego dzieckiem w brzuchu. to jeszcze nagle mu się zachciało zabawić się w Boga. Nosz szlag człowieka trafia! Okej, może to niezbyt odpowiedzialne ze strony Billa, że chce przerwać trasę i lecieć do Niemiec, ale właśnie rozwalił mu się związek i jeśli szybko nie znajdzie się obok Sary, to wszystko zniknie bezpowrotnie. Jestem ciekawa, co on w końcu zrobi.Wyznanie Melanie powaliło mnie na kolana, muszę przyznać oO. Spodziewałam się, że będzie najeżdżać na matkę i wysunie sugestię, że ona tak naprawdę nie jest chora, tylko chciała pozbyć się małego Matta, ale zupełnie nie przypuszczałabym, że nagle okaże się, iż Carmen tak naprawdę nigdy nie poznałam swojego ojca. Normalnie mnie zagięło. Tak czy inaczej małym się trzeba zająć. Nie może zostać sam, potrzebuje poczucia, że opiekuje się nim ktoś ciepły i kochający.Jak przeczytałam pierwsze kilka słów części o Sarze, to się wystraszyłam. Początkowo sądziłam, że ona poszła do tego lekarza usunąć ciążę, żeby pozbyć się cząstki Billa w sobie, ale to najwyraźniej nie przyszło jej do głowy. I dobrze. Hmm, a więc będzie dziewczynka. Mam nadzieję, że ta malutka, która za sześć miesięcy przyjdzie na świat, nie będzie musiała wychowywać się bez ojca.Świetny odcinek, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Ka. ;* W końcu jestem. Kurcze żal mi siebie, że tak długo zwlekałam z czytaniem. No i aż się zrobiły 3 notki do nadrobienia! Oczywiście striptiz Toma wymiótł normalnie wszystkie siły śmiechowe ze mnie :D Cudowna akcja! Ale potem ten pamiętnik i...kurcze szkoda mi Sary...Ale mam cichą nadzieję, że jeszcze będzie dobrze, no i że jednak opuści cię ten plan zabicia kogoś! W ogóle sobie nie wyobrażam takiego obrotu spraw, chyba, że to będzie ktoś mało ważny. Wiem, jestem okrutna xd Ogólnie te trzy odcinki strasznie mi się podobały. I, jak to zwykle mam w zwyczaju, poryczałam się jak Mel powiedziała Carmen, że nie jest jej biologiczną siostrą... To było ale mega smutne i szokujące! I wgl.. ta ich matka to jakiś żal normalnie o.O Co ona sobie w ogóle myśli? Zero odpowiedzialności... No i w ogóle to przepraszam, że wcześniej nie czytałam. Jakoś.... sama nie wiem. Nie tylko szkoła mi w tym przeszkodziła. Ale jestem już i mam nadzieję, że teraz uda mi się być systematyczną :))Czekam na nową :*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany ! Jak to "chyba kogoś zabijesz" ? Nudzi Ci się, po co ? ;DD Jeśli Melanie ma rację, co do ich matki to boję się, co tym razem wykombinowała ta kobieta, że zostawiła im swoje dziecko... ;*

    OdpowiedzUsuń