poniedziałek, 19 lipca 2010

128.'A myślałaś o klinice leczenia bezpłodności?'

Gdy znaleźliśmy się w domu, do naszych uszu dotarły dziwne dźwięki. Zupełnie, jakby płacz dziecka. Ale z tego, co wiem Bill, nie ma dziecka...

Najwyraźniej te dźwięki przykuły tylko moją uwagę, bo Tom w dalszym ciągu się do mnie kleił i całował, gdzie tylko się dało. Gdyby mógł, zerwałby ze mnie ubrania jeszcze w samochodzie. Jednak zachował resztki rozsądku. W sumie to byłoby dosyć ciekawe... no ale nie tym razem.

Weszliśmy do salonu, gdzie jak się okazało było już małe zbiorowisko. Od razu zdjęłam z siebie ręce Toma, jeszcze zanim ktokolwiek nas zauważył. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że jesteśmy niewyżyci...

-Heej, co tu się dzieje?- Zapytałam podchodząc wraz ze swoim mężem do naszych przyjaciół. I oniemiałam na widok maleńkiej istotki, która znajdowała się w nosidełku na naszym stole. To chyba jakiś cud...- Oh, jaka ślicznaaa...- Wypaliłam rozpychając się, aby być bliżej niej i móc jej się dobrze przypatrzeć.- Georg, twoja?- Spytałam, żeby się upewnić jednak nawet na niego nie spojrzałam. Byłam wprost zauroczona tym maleństwem.

-No oczywiście, że moja.- Odparł, najprawdopodobniej oburzony moimi wątpliwościami.- Wiem, że jest wspaniała.  

-Mogę ją wziąć na ręce?- Tym razem uniosłam na niego swój rozradowany wzrok z nadzieją, że mi nie odmówi.

-Tylko nie upuść...

-Za kogo ty mnie masz?- Zaśmiałam się i nie tracąc czasu wyciągnęłam ręce w stronę niemowlęcia i już po chwili mogłam się nią cieszyć w swoich ramionach. To było niesamowite uczucie. Jeszcze chyba nigdy nie trzymałam tak maleńkiej istotki. Wiem, że to nie moje dziecko, ale sprawiło mi to wiele radości. Marzyłam o tym, aby kiedyś móc przytulić do piersi swoje własne maleństwo, które będzie tylko moje... które będę mogła kochać i wychowywać. Pragnęłam zostać mamą mimo tego, że jestem bardzo młoda. Może dlatego nie przeszkadzał mi mój młody wiek, że miałam świadomość, iż nie mogę mieć dzieci. Odebrano mi możliwość zostania mamą... i nigdy nie spełnię swojego marzenia.- Jest cudowna.- Uśmiechnęłam się delikatnie i oddałam ją w ręce Georga. Niestety moje myśli spowodowały, że zrobiło mi się przykro, a w żadnym wypadku nie chciałam tego okazywać. Nie wiem, za co zostałam tak ukarana. Ale to niesprawiedliwe...- Napijesz się czegoś? Zrobię herbaty.- Zaproponowałam, jednak więcej w tym było mojej chęci ucieczki niżeli gościnności. Chciałam po prostu wyjść, bo czułam, że jest mi coraz gorzej.  

Nie czekałam na odpowiedź, po prostu udałam się do kuchni znikając im z oczu. Nalałam wody do czajnika i oparłam się o szafkę oddychając ciężko. Myślałam, że już się z tym wszystkim pogodziłam... ale to już zawsze będzie ze mną. Dwa razy straciłam dziecko... To drugie było po prostu cudem. Byłam taka szczęśliwa, że się udało... i znowu mi je odebrano. Gdyby nie tamten wypadek... teraz jeszcze cieszyłabym się swoim ogromnym brzuchem... W ogóle wszystko byłoby inaczej. Nie chciałam go stracić... chciałam oddać za nie własne życie, a tymczasem to dzięki temu, że je straciłam, żyję. To jest straszne...

-Carmen...- Poczułam, jak Tom łapie moje dłonie. Nawet nie spostrzegłam, kiedy przestałam być sama. W moich oczach było tyle łez, że w pierwszej chwili byłam w stanie rozpoznać go tylko po głosie, dopiero, gdy ciężkie krople wypłynęły staczając się po moich policzkach mogłam zobaczyć jego twarz.- Kochanie...- Szepnął przytulając mnie do siebie. Objęłam go mocno rękami chowając twarz w jego obszernej bluzie. Czułam tak wielki ból w sercu. Nic nie było w stanie go ukoić.- Jesteśmy jeszcze młodzi, kiedyś nam się uda...- On nadal w to wierzy. Wierzył w to zawsze, choć to nic nie dawało. Przecież już tak długo się nie zabezpieczamy... właściwie nigdy tego nie robiliśmy. I gdzie on jeszcze widzi nadzieję?

-Zrobię tę herbatę...- Odsunęłam się od niego słysząc jak woda się zagotowała. Ja nie potrafiłam wierzyć, nie miałam nadziei. Nie umiem się łudzić... i czekać na cud. Otarłam mokre policzki i przygotowałam szklanki z saszetkami, aby zaraz zalać je wrzątkiem.- Pomożesz mi?- Zapytałam wskazując na napoje.

-Nie chcesz rozmawiać?

-Nie ma o czym, Tom.- Odparłam po czym wzięłam do rąk dwie szklanki i wróciłam do salonu. Nie widziałam sensu w rozmowach na ten temat. Po co to roztrząsać? Nie mogę mieć dzieci i koniec. Najlepiej o tym nie myśleć... zająć się życiem.


#


Czarnowłosy zatrzasnął bagażnik swojego samochodu wrzuciwszy wcześniej do niego kilka toreb swojej dziewczyny. W końcu nadszedł dla niego upragniony dzień i Sara zamieszka razem z nim. Wieść o ciąży przeważyła szalę, nawet nie miał zamiaru dłużej dyskutować. Nie wyobrażał sobie, aby nastolatka mieszkała w jakiejś dziurze w takim stanie i martwiła się o czynsz, czy jakiekolwiek inne rachunki. Poza tym nie mogła się pogodzić z ciążą, dlatego był jej teraz niezwykle potrzebny. On przyjął to zdecydowanie spokojniej i starał się nie panikować. Przynajmniej jedno z nich musi nad wszystkim panować.

-Bill... a Carmen i Tom, nie będą mieli nic przeciwko?- Zapytała, gdy zajął już swoje miejsce za kierownicą.

-Oczywiście, że nie. Carmen, się ucieszy, że będzie miała z kim gadać.

-No tak.. ale wiesz... ja jestem w ciąży... a oni nie mogą mieć dziecka... Tak mi głupio... widziałeś dzisiaj jej minę, gdy trzymała córkę Georga? Ona tak cierpi... ja jej tylko dołożę tego cieżaru...

-Skarbie, co ty w ogóle wygadujesz. Carmen, na pewno się ucieszy i nie mów takich rzeczy. Oni już dawno pogodzili się z tym, że nie mogą mieć dzieci...zresztą zawsze jest jakaś nadzieja, można się leczyć. Poradzą sobie.- Zapewnił ją ściskając jej dłoń.- Wiem, że się denerwujesz i jest to dla ciebie nowa sytuacja... ale poradzimy sobie.- Zbliżył się muskając delikatnie jej usta. Dzięki jego słową i gestą mogła poczuć choć przez chwilę spokój, który ostatnio był rzadkim gościem w jej organiźmie. Była naprawdę przerażona wynikiem testu i choć miała już dowody na swoją ciążę, nadal miała w głębi nadzieję, że może jednak to jakaś głupia pomyłka... Oddałaby wszystko, aby móc zamienić się z przyjaciółką. Chciałaby, żeby to ona była w ciąży, zamiast niej. W końcu, Carmen jest już mężatką, jest szczęśliwa i marzy o dziecku. Jest już dojrzałą kobietą, czego Sara nie może powiedzieć o sobie. W najmniejszym stopniu nie czuje się gotowa.

-Kocham cię. Tak się cieszę, że ze mną jesteś... chyba bym umarła, gdybyś mnie zostawił teraz samą.- Powiedziała cicho wlepiając wzrok w szybę.- Jeszcze niedawno byliśmy tylko przyjaciółmi... a teraz? Będziemy mieli dziecko, Bill.

-To wcale nie było tak, niedawno Kochanie.- Stwierdził uśmiechając się do niej ciepło i odpalił silnik, po chwili ruszając. To wcale nie było tak, że on się nie bał. Bo bał się bardzo, może nawet bardziej od niej... jednak starał się za wszelką cenę patrzeć na to wszystko w tym dobrym świetle. Doszukiwał się pozytywów. Nie chciał nawet myśleć, że dziecko mogłoby stanowić jakiś problem w ich życiu. Bo przecież to owoc ich miłości. Maleńka istota, która jeszcze bardziej ich do siebie zbliży.


#


-Co robisz?- Tom stanął za mną obejmując mnie rękoma i przytulając się do moich pleców, utrudniał mi tym nieco wykonywanie ruchów, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Jakoś sobie radziłam.

-Pakuję się. Nie widać?- Spytałam retorycznie w dalszym ciągu starając się poskładać swoje ciuchy. To nie było wcale takie łatwe, tym bardziej, że mój kochany mąż zaczął mnie całować po szyi zupełnie tym rozpraszając. Nie mogłam się skupić na torbie i tym co robię.-Toom...

-Coś ci się nie podoba, Kotku?- Zamruczał mi do ucha zahaczając ustami o jego płatek. Dobrze wiedział, że sprawia mi tym przyjemność i robił to specjalnie. Chyba lubi, gdy walczę sama ze sobą, żeby jakimś cudem mu się oprzeć.  

-Chcę się spakować...- Westchnęłam cicho z rezygnacją czując, że chłopak wcale nie ma zamiaru zaprzestać swoich niewinnych pieszczot.- Nie mógłbyś poczekać?

-Niee.- Zaprzeczył przenosząc usta na mój kark, przez co poczułam na całym ciele niesamowite dreszcze. Miałam ochotę rzucić to wszystko i się nim zająć, jednak nie. Nie mogę być zawsze taka uległa... ale z drugiej strony, czemu mam sobie odmawiać takiej przyjemności? Nie, no... nie. Trzeba nad sobą panować. Nie można być tak niewyżytym...

-Lepiej też zacznij pakować swoje rzeczy.- Odsunęłam się od niego i czym prędzej przeszłam na drugą stronę łóżka, aby tylko być jak najdalej.

-Ejj... nooo... tak się nie robi. Nie zostawia się swojego mężaa...- Zaczął jęczeć patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami przepełnionymi teraz wielkim bólem, który w najmniejszym stopniu nie był realny.

-Oh, to naprawdę straszne. Idź z tym do sądu i to szybko, zanim będzie za późno.- Przewróciłam teatralnie oczami udając wielkie przejęcie sytuacją, która tak go dotknęła. Jednak nie miałam ochoty dłużej sobie żartować i skupiłam się na chowaniu rzeczy do torby. Musiałam się skoncentrować, żeby czegoś nie zapomnieć. O dziwo Tom zamilkł, jakby się zamyślając. Najważniejsze, że przestał się do mnie kleić i mogłam spokojnie zrobić, co miałam do zrobienia.

-Carmen...- Odezwał się nagle unosząc na mnie swój wzrok. Jego twarz spoważniała, więc mogłam być spokojna, że zaraz się na mnie nie rzuci...- A myślałaś o klinice leczenia bezpłodności?- Dosłownie się zawiesiłam słysząc jego słowa. Czy ja nie wspominałam, że nie chce o tym rozmawiać? Bez słowa kontynuowałam swoje poprzednie czynności, zupełnie, jakbym nic nie usłyszała. Nie wiem po co on w ogóle porusza ten temat. Jeżeli wierzy w cuda, niech wierzy w nie sam.- To czasem pomaga...

-Naprawdę radzę ci wziąć torbę i zacząć się pakować, bo nie zdążysz.- Rzekłam ignorując jego słowa i zapięłam zamek swojego bagażu.- Zajmij się tym, a ja zrobię kolację.- Dodałam jeszcze, po czym wyszłam z naszej sypialni nie pozwalając mu tym nawet na otwarcie ust. Starałam się jak najszybciej zapomnieć, o tym co mówił. Nie mogłam o tym myśleć. Nie mogłam myśleć o dziecku, o ciąży... Jak tak dłużej będzie, przestanę sobie z tym radzić. Wcale nie uciekam od problemu, bo nie ma żadnego problemu. Nie chcę wpaść w depresje, czy jakieś załamanie...

-O, Carmen... właśnie po was szedłem, Sara zrobiła kolację.- Gdy tylko weszłam do kuchni ujrzałam zadowolonego Billa.

-Fajnie, właśnie miałam robić...- Uśmiechnęłam się.

-To ja idę po Toma.- Zakomunikował i wyszedł pozostawiając mnie z przyjaciółką. Wyglądała na zdenerwowaną... pokłócili się? Wydawało mi się, że wszystko między nimi w porządku... no, ale o co innego może chodzić?

-Dawno nie rozmawiałyśmy...

-No, co ty. Dzisiaj przecież gadałyśmy.- Przerwała mi od razu.- Siadaj i jedz.- Wskazała na jedno z krzeseł, a ja zajęłam posłusznie miejsce, jednak cały czas przyglądałam jej się z uwagą. Jakaś taka podejrzana jest...

-No, ale mi chodziło o taką rozmowę sam na sam, jak dawniej.- Wyjaśniłam nie chcąc tak łatwo odpuszczać.

-Jeszcze będzie okazja. W końcu teraz mieszkamy razem...

-No tak... a w trasę też jedziesz z nami?

-Nie mam wyjścia...- Mruknęła siadając przy stole naprzeciwko mnie.

-Jak to?

-No, Bill mi każe...

-A ty musisz go słuchać?- Byłam zadziwiona tym, co słyszę. Nie sądziłam, że Sara jest tak posłuszna swojemu chłopakowi. To w ogóle do niej nie podobne. O co w tym wszystkim chodzi?

-Nie muszę... to nie tak no... Po prostu nie chce, żebym została tu sama. Zresztą ja chyba też nie chcę... co miałabym robić w takim wielkim domu?

-W trasie też będziesz się nudzić.- Stwierdziłam.- No, ale rzeczywiście to ma więcej plusów, niż pozostanie tutaj.- Przyznałam po chwili. Bo chyba lepiej, żeby była z Billem, niż siedziała w domu i zastanawiała się, co robi i z kim.

-Jesteśmy. Jak miło jeść kolację w takim gronie!- Ucieszył się Bill siadając obok blondynki, a jego brat zajął miejsce przy mnie. Wyglądał na przygnębionego, to pewnie przeze mnie... nie chciałam, żeby był smutny. Wiem, że potraktowałam go dosyć szorstko, ale on jest za bardzo uparty i inaczej się nie da...


###


Jestem nawet zadowolona z tego odcinka xd Kolejny pojawi się, gdy wróci moje Natchnienie z wycieczki (?) xD

Miałam ostatnio kłopoty z komputerem i chyba nie skomentowałam kilka Waszych odcinków, chciałabym to nadrobić więc przypomnijcie się, jeśli możecie :D

pozdrawiam ;*

15 komentarzy:

  1. Przeczuwałam, że gdy tylko Carmen weźmie na ręce córeczkę Georga od razu pomyśli o tym, że ona nie zostanie mamą... Ale Tom ma rację. Są młodzi i może faktycznie im się uda, zresztą można się leczyć, jak sam wspomniał. Skoro Carmen tak bardzo pragnie dziecka, powinna spróbować zgłosić się do takiej kliniki. Pewnie gdy dowie się, że Sara jest w ciąży, to się ucieszy, ale jednocześnie będzie jej przykro, że nie jest na miejscu swojej przyjaciółki... Podoba mi się tu strasznie postawa Billa, mimo że boi się tego, co będzie, nie daje niczego po sobie poznać i wspiera Sarę. Nie to co Bill w oszukac-prawde, który zostawił Ninę, uhh! Wybacz, jeszcze mi nie przeszło. xDPozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie nowość, napisałam dzisiaj w nocy xDD kawalki-marzen ;)no a co do odcinka, to świetny ;) może Carmen powinna iść tam na badania i w ogóle, może by jej pomogli. mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze ;) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi, że nie mogą mieć dzieci. Carmen powinna posłuchać Toma i spróbować leczyć bezpłodność. Domyślam się, że to nie takie łatwe uwierzyć nagle, że kiedyś się uda po dwóch straconych ciążach, ale trzeba próbować do ostatniego tchu, jeśli się czegoś naprawde pragnie. wietny odcinek. Co do Twoich zaległości - u mnie nie skomentowałaś ;) Pozdrawiam ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem kto mi takich głupot naopowiadał ;D Gdyby zostali, musieliby chyba mieszkać na ulicy ;D Dziękuję, cieszę się, że Ci się podobał ;) ;******

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie ;D ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie także sie podobał. : ) .komentowałam już dawno a tu nie ma komentarza ;/ . u mnie coś nowego ( th-th.blog.onet.pl ) Zapraszam ! : *

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawda jest taka, że zazwyczaj, jak bardzo się chce dziecka, to jakoś się nie udaje. Ale kiedy się go nie planuje i jest zupełnie niechciane... Pstryk! i już po pierwszym razie.Oj, o wszystkim warto i trzeba rozmawiać. Z braku dialogu rodzą się jeszcze większe konflikty.Jak ja dobrze rozumiem Sarę... Och, doskonale! I to naprawdę okrutne, że jej to zrobiłaś. xP Mieć świadomość, że w twoim życiu pojawi się ktoś jeszcze i zmieni wszystko... Straszne.Niewyżytym? E, głupota. Seks dobrze robi na cerę, a ich ciągle malują, więc się przyda. xPP A swoją drogą... Ciekawe jak z tym u Billa, bo on ma nawet całkiem ładną jeszcze. xDDI mojej notki panna nie skomentowała. xPPodobało mi się, pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Uff... całe szczęście, że opuściłam tylko jeden odcinek u Ciebie, choć w sumie tak ciekawie piszesz, że nie miałabym nic przeciwko nadrabiania jeszcze z dwóch notek, aby nie musieć teraz czekać na kontynuację xD( zrozumiałaś coś z mojego jakże inteligentnego wywodu?) Kurczę, wszyscy teraz mają dzieci, albo się ich spodziewają. Jeszcze tylko brakuje Gustava, który wpadnie jak huragan do domu bliźniaków i od progu zacznie krzyczeć, że za 9 miesięcy zostanie ojcem. Carmen chyba już w ogóle z miejsca popadłaby w depresje. Z jednej strony rozumiem, że nie chce robić sobie złudnych nadzieji, ale skoro aż tak bardzo marzy o dziecku i czuje się gotowa na macieżyństwo, to czemu miałaby nie korzystać z nowoczesnej medycyny i próbować zajść w tą ciąże? Strach ma wielkie oczy i ja o tym doskonale wiem, ale gdyby Bill i Sara przyjeliby tą wpadkę ze stoickim spokojem, zaczęłabym się zastanawiać, czy na pewno wszystko z nimi w porządku, a tak przynajmniej wyszło to naturalnie i zgodnie z rzeczywistością naszego pokręconego świata =)Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  10. u mnie [ th-th ] pojawił sie nowy odcinek.... zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, zupełnie przez przypadek trafiłam na stronę, gdzie pokrótce opisałaś swoje blogi. Ten spodobał mi się najbardziej i wybrałam go na lekturę w chwilach wolnych ;) Zaraz mam zamiar zacząć czytać od odcinka pierwszego, nie wiem ile mi zajmie przeczytanie wszystkich odcinków, dlatego informuję cię, że właśnie zdobyłaś nową czytelniczkę ;)) I mimo wszystko chciałabym być informowana o nowościach. Nie wiem gdzie ci wygodniej wiec masz bloga: oliwkowe-opowiadanie.blog.onet .pl i GG: 23409808No, to lece czytac! ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam do mnie ! . th-th.blog.onet.pl.:*I czekam na kolejny u Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
  13. bede tu powracać bo fajnie piszesz

    OdpowiedzUsuń