piątek, 8 sierpnia 2008

19. ' Mam delikatne dłonie?'

Stałamprzed hotelem i z załzawionymi oczami patrzyłam jak policja wpychaHerego do radiowozu. Te łzy wcale nie były z jego powodu. Bałamsię o Melanie. Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego, a jeżelijednak jej coś zrobił? Od dwóch dni nie mam z nią żadnegokontaktu. Jej telefon nie odpowiada od chwili, kiedy do niejzadzwoniłam, a ona nie miała czasu i obiecała, że oddzwoni. Aletego nie zrobiła. Wiedziałam, że nigdy nie może być dobrze.Zawsze musi być jakiś problem. Aż nie chce się żyć. Ciągłyból i cierpienie, co ja takiego zrobiłam? Naprawdęzasłużyłam sobie na to wszystko? Tylko czym...?

Poczułamfalę zimna ogarniającą moje ciało. Cała fascynacja dzisiejszymkoncertem wypłynęła ze mnie w chwili kiedy zobaczyłam twarz tegodrania. Nawet najpiękniejsze chwile mogą przestać miećjakiekolwiek znaczenie w takiej sytuacji. Już mi się nie chciało,dosłownie, nic robić. Mogłabym usiąść na krawężniku i taksiedzieć całe życie nie zważając na nic...może wtedy miałabymspokój?

-Carmen, wporządku?- wzdrygnęłam się, czując na swoim ramieniu ciepłądłoń Kaulitza. I jeszcze ten jego głos, taki spokojny i opanowany,aż wylewa się z niego gorąc...

I co ja mammu powiedzieć? Przecież on nic nie rozumie... nie ma pojęcia jakto jest nie wiedzieć co się dzieje z bliską ci osobą. Czy jemu wogóle na kimkolwiek zależy? Wątpię. Jedynie na samym sobie.Jak zawsze.

Skinęłamtylko głową na potwierdzenie. W końcu nic mi nie jest. Tylkodręczą mnie te idiotyczne myśli. Zakładam ten najgorszyscenariusz, choć może zupełnie niepotrzebnie. Ale skąd mampewność, że nic jej nie jest, albo że jest przeciwnie?

-chodź dohotelu, musisz odpocząć.- objął mnie niepewnie i poprowadził dobudynku, jakbym miała się sama zgubić. Od kiedy on się zrobiłtaki troskliwy? Ktoś go zaczarował, czy co? No i dlaczego on niemoże być taki zawsze? A może po prostu udaje... tylko już samanie wiem kiedy. Czy wtedy, gdy jest taki kochany, czy gdy jest takiodważny i pewny siebie...?

-nie chcęiść do pokoju...- zatrzymałam się nagle. Przecież dalej nie wiemco z Melanie... jak on nie powie policji, gdzie ona jest? Co wtedy?-muszę zaczekać na jakąś wiadomość...

-przecieżjak się czegoś dowiedzą to cię powiadomią. Nie ma sensu, żebyśtu siedziała...

-ale ja itak nie zasnę...- powiedziałam cicho, ocierając kilka łez, któremimowolnie spłynęły po mojej twarzy. Nie chciałam płakać. A napewno nie przy nim.

-jutrowyjeżdżamy, musisz odpocząć...- stwierdził patrząc na mnieuważnie. Uniosłam na niego swój nieco przestraszony wzrok.Ja nie mogę jutro nigdzie jechać... ja muszę znaleźć siostrę...jeżeli się nie dowiem co z nią jest, to wrócę do Niemiecbez względu na wszystko. Jestem skłonna nawet odejść z zespołu...Melanie jest dla mnie ważniejsza.

-nie. Ja niepojadę, nie wiedząc czy z nią wszystko w porządku..- wyszeptałamdrżącym głosem. Teraz to ja mogłam dostrzec na jego twarzyprzerażenie. No, tak... przecież beze mnie nie mogą grać...

-zostawisznas?

-Melaniejest dla mnie ważniejsza. To moja siostra. I przykro mi, że to ciętak dziwi. Przecież ty też masz brata. Co byś zrobił, gdybyś nicnie wiedział o Billu?

-bym goszukał...

-no właśnie!A ja nie mogę nic! Muszę tylko czekać, aż ta cholerna policjałaskawie się coś dowie i mnie o tym powiadomi! A ja w tym czasieoczywiście mam grzecznie spać i odpoczywać!- podniosłam głos niewytrzymując już emocji, które dusiły się we mnie odkąddowiedziałam się o Melanie.

-spokojnie,przecież wszystko będzie dobrze. Na pewno nic jej nie jest...

-a jak tenbydlak coś jej zrobił!?

-nic jej niezrobił, nie myśl tak.

-ale niepotrafię inaczej! To moja jedyna siostra... nie mogę jej stracić...mam tylko ją!

-Carmen!Tom! Co się stało!?- z windy wyskoczył Bill od razu podbiegającdo nas z wielkim przejęciem... wiem, że on mnie na pewno zrozumie.Tylko on to potrafi. Potrafi mnie wesprzeć i pomóc, samąswoją obecnością. Jako jedyny też umie do mnie dotrzeć...

-nie wiemyco się dzieje z Melanie, jakiś pajac groził Carmen. - Tom wyjaśniłkrótko bratu całe wydarzenie. Ja sama nie miałam na tosiły... potrzebowałam teraz czyjegoś ciepła i pragnęłam znowuusłyszeć to cholerne „będzie dobrze”... żeby ktoś mi topowtarzał tyle razy, aż uwierzę...

-cholera...trzeba powiedzieć Davidowi, nie możemy nigdzie jechać w takiejsytuacji...- czarny zastanowił się chwilę. Na jego twarzy malowałsię niepokój i wielka troska, wszystko to czego brakowałoteraz Tomowi. Jak oni mogą się od siebie, tak bardzo, różnić?

-jak to?! Mamy odwołać trasę w Polsce?!

-no, a jak ty to sobie wyobrażasz, Tom?- Bill był wyraźniezbulwersowany zachowaniem brata. Mnie to jakoś nie dziwiło. Chybaprzyzwyczaiłam się już, że on jest taki obojętny... i dlaczegoja lubię takiego zimnego, beztroskiego egoistę? Jestem jakaśdziwna...

-no...e.. nie wiem... ale przecież fani będą zawiedzeni... tyle nato czekali... nie wiem...- zaczął dukać coraz bardziej gubiąc sięw słowach, gdy czarny patrzył na niego jakby chciał go zabić.- nodobra, masz racje przecież...

-no właśnie. Więc, idź opowiedz wszystko Jostowi. A ja zaprowadzęCarmen do pokoju.- oznajmił ze spokojem w głosie i złapał mnie zarękę ciągnąc w stronę windy.

-a jak ja chciałem ją zaprowadzić, to w ogóle nie byłomowy...- burknął pod nosem podążając za nami... nie skomentujętego. Nie chce mi się... czuję się jakby życie ze mnie uszło...czy to możliwe?


#


Czas dłużył się niemiłosiernie. Z każdą minutą wydawało misię, że ktoś zabiera mi tlen, abym nie mogła oddychać.Siedziałam na łóżku i nerwowo obracałam telefon wdłoniach, czekając na jakikolwiek sygnał, albo od siostry albo odpolicji. Ale nic. Nikt się nie odzywa. Zaraz coś mnie trafi, jakniczego się nie dowiem. !

Ścisnęłam mocno telefon w ręce, jakbym chciała z niego cośwycisnąć... najlepiej zmusić, żeby zadzwonił...

Teraz chyba wiem, że życie to nie zabawa. Nie można sobie byćtakim zwyczajnym egoistą i się niczym nie przejmować... więc jakTom to robi? On naprawdę potrafi tak doskonale dusić w sobie tewszystkie uczucia i emocje?

A czy ja w takiej chwili naprawdę muszę o nim myśleć!? Muszę.Muszę myśleć o czymkolwiek, byle tylko nie o tej całej sprawie zMelanie... a jak myślę o nim, to tak jakoś zaczynam się złościćże on jest taki zimny i zapominam, że czekam na telefon w sprawiesiostry...

spojrzałam w stronę drzwi, które właśnie się otworzyły.Nie, to nie był żaden policjant ani ktokolwiek, kto mógłbyprzynieść dobrą wiadomość. To był po prostu Kaulitz. On możeprzynosić jedynie złe wiadomości.

-Bill pyta, czy czegoś nie potrzebujesz?- no przepraszam, czy ja mamteraz wstać i się roześmiać? Czy on w ogóle wie jak tobrzmi? I że niby ja mam w to uwierzyć? Dobre sobie. Jestem jużdoświadczona w takich tekstach i doskonale wiem, że Bill o nic niepyta, bo gdyby tak było to nie wysyłałby tego osła, ale sam bysię pofatygował i przyszedł zapytać.

-potrzebuję.- burknęłam ze złością, ale za bardzo mi to niewyszło. No nie potrafię się teraz złościć...

-ee... czego?

-ee, mojej siostry- „inteligentne” pytanie, „inteligentna”odpowiedź. O.

-jakbym wiedział gdzie ona jest to przyniósłbym ci ją narękach.- zamknął drzwi i wszedł do środka. Oho, widzę postępy...

-oh, ale to za duży wysiłek. Przecież twoje delikatne dłonie...-ironizowałam tak bardzo, jak tylko potrafiłam... trzeba sobie jakośpoprawić humor, nie? Co z tego że jego kosztem. Zasłużył sobie.Nawet nie potrafi wesprzeć człowieka w trudnej sytuacji. Dla niegoto nic wielkiego... co tam, przecież mi tylko siostra zaginęła...

-mam delikatne dłonie?- zmarszczył brwi podchodząc bliżej.Przynajmniej mogłam go widzieć, bo z daleka to nie bardzo. W pokojunie było zbyt jasno, gdyż był wieczór a ja nie zapalałamświatła, a więc jedyna jasność dochodziła przez odsłonięteokno... a że słońce już prawie zaszło, to wiadomo, że niewielewidać...-nie wiedziałem.-zostawiłam to bez komentarza. Jużodechciało mi się nad nim znęcać. Tak po prostu odeszła miochota...

-a tak na serio, to Bill powiedział mi, że zasnęłaś...

-więc co ty tutaj robisz?- zapytałam starając się aby mójton głosu był niemiły... Tak naprawdę to oszukałam Billa, niechciałam, żeby siedział ze mną cały czas i się martwił...

-wiedziałem, że i tak nie śpisz.- stwierdził z przekonaniem,jakby to było zupełnie normalne. Czy on myśli, że mnie dobrzezna? O nie, na pewno mnie dobrze nie zna... nie zna mnie, prawda?

-skorzystałeś z usług jasnowidza?

-nie musiałem.- on mnie denerwuje. Dlaczego cały czas jest takipewny siebie i taki spokojny... no, nawet nie wie jakie towkurzające!

-sorry, że tak zareagowałem dzisiaj na to wszystko. Rozumiem, żetwoja siostra jest ważniejsza...-ta jasne... już mu wierze...pff.Nie jestem głupia. Pewnie ktoś mu kazał mnie przeprosić... a pozatym co to ma być „sorry”?! No ja dziękuję, za takieprzeprosiny. Niech se to zostawi dla siebie.

Nic mu nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę w stronęokna.

Niebo było piękne... błękit zmieszany z pomarańczą... i jeszczete chmurki... jak cukrowa wata... cudo...

-potrzebujesz czegoś? Mogę coś dla ciebie zrobić?

-o tak... wyjdź...- powiedziałam, choć nie do końca byłam tegopewna... przecież przy nim tak się nie zadręczam... nawetzapomniałam o wszystkim na moment... ale, nie... on jest fałszywy.Nie zasługuje, aby ze mną rozmawiać. Wolę być sama...- no idźsobie...- mruknęłam spuszczając wzrok i wpatrując się w pościel.Dopiero teraz wstał, jakby te pierwsze słowa do niego niedotarły...

Jak tak odszedł, to zrobiło mi się chłodno...nie, no... okropniesię czuje... nie chcę być sama! Nienawidzę tej pieprzonejsamotności!

-albo nie!- krzyknęłam zanim zdążył otworzyć drzwi- zostań...zemną...tutaj...proszę...

-zaświecić światło?-zapytał jak gdyby nigdy nic...chyba za to golubię...

-nie, zamknij tylko drzwi i usiądź tutaj...koło mnie...- czy janie jestem za delikatna? Albo raczej za słodka? Ale co tam... raz najakiś czas mogę sobie pozwolić... nie będę oszukiwała samąsiebie. Potrzebuję teraz czyjejś bliskości, a że on jest podręką... jakby wyszedł to bym się chyba rozpłakała i być możewyskoczyła z okna... no bo co mi pozostało? Boże, czy ja sięużalam nad sobą? Chyba przekroczyłam już wszelkie granice iprzestałam zwracać uwagę na żadne zasady, którymi niegdyśsię kierowałam. Co się ze mną dzieje? Staczam się? Toniemożliwe... nie ja... nie Carmen May... nie, no.. przysięgam, żezmienię to głupie nazwisko, a jeżeli się nie uda, to wostateczności wyjdę za mąż... znajdę sobie jakiegoś dobrzeustawionego chłopaka z porządnym nazwiskiem. Aleczy ja wiem... Prawdę mówiąc nigdy nie zastanawiałam sięnad jakimś poważnym związkiem, właściwie to... jeszcze niemiałam chłopaka... zawsze byłam sama bo tego chciałam, uważałam,że nikogo nie potrzebuję. Nienawidziłam patrzeć jak te dziewczynykleją się do każdego chłopaka, a tak naprawdę nic do siebie nieczuli. Byli ze sobą, bo byli. To nie dla mnie... ale teraz dochodzędo wniosku, że potrzebuję właśnie tego, czego tak bardzo nieznosiłam. Ja jednak, dodałabym do tego jeszcze, choć odrobinę,prawdziwej miłości... żeby te przytulanki i całowanie nie było otak, o. Jestem wymagająca i potrzebuję czegoś więcej, ale ja teżpotrafię dawać...

Tylko gdzie tu znaleźć odpowiedniego partnera, skoro wszyscy patrząna wygląd... a chociaż nie jestem najbrzydsza, zależy mi żebychłopak dostrzegł we mnie coś więcej...

Może i mi się zdarza patrzeć na wygląd, ale to nie znaczy, żenie zwracam uwagi na wnętrze...


-o czym tak marzysz?- dopiero teraz zauważyłam, że Kaulitz siedziobok i uważnie mi się przygląda. Zapomniałam o nim... -albo okim?...


###


I znowu wróciłam wcześniej, ale tym razem z powodu choroby. Jednak mnie dopadła ;/ Ale mam nadzieję, że do poniedziałku się wyleczę.

Korzystam z okazji, że się lepiej poczułam i publikuję ;] Cały czas przypominam, aby wpisywać się do księgi gości, jeżeli kogoś brakuje w linkach ;)

I witam nową czytelniczkę ;) Bardzo mi miło, że pojawia się jeszcze ktoś nowy, kto to czyta ;D

Dziękuję wam i pozdrawiam :*





8 komentarzy:

  1. ~Lady_November8 sierpnia 2008 14:20

    Ja też jestem chora -,- po wczorajszej ką[pieli w basenie koło północy się rozchorowałam trochę xDnotka boska... ty wiesz co? rozkleiłam się xD Naprawdę...to było taki poruszające. Pan po lewej śliczny... ładnie go wycięłaś xDNie chce mi się myśleć...głowa mnie boli i spać mi się chce -,-P.S. wyobraź sobie, że Damian jest spokojny tylko jak kogoś nie zna potem się rozkręca i gada głupoty i śpiewa DDM.Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowiej mi tu szybko! :)Nie cierpię nadrabiać. Mam wtedy wrażenie, że się nie wyrobię w zaplanowanym czasie.Gdyby mi porwano siostrę/brata... Nie, wolę nie myśleć, co by było. Mam tylko nadzieję, że poszukiwania nie okażą się bezowocne.Tak, beznadziejny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa... i kaulitz myśli,że o nim Carmen myśli. A co do ładnego nazwiska to niech nawet nie myśli o nazwisku aulitz, bo jest okropne... No dobra, jest cudne, ale cii... nikt nie musi wiedzieć. :D Dziś nadrobię na gwieździe, bo nie miałam czasu. :) Ja chcieć więcej, bo inaczej ja się obrazić, o! Korzystaj z choroby i piisz. :D. :) [charlotte-hoffmann.mylog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  4. ~wampirzyca :)8 sierpnia 2008 23:48

    super odcinek :)) czekam na nowy :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozytywny odcinek. Szczerze przyznam, że zaskoczyła mnie zmiana ogólnego tonu Toma do Carmen. Szalenie podobał mi się końcowy dialog między nimi. ^o^ Z niecierpliwością czekam na następny odcinek! ^^[gazetto]

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale nie miałam dostępu do komputera... Odcinek śliczny i zarazem smutny... :) :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Na www.gazetto.blog.onet.pl pojawił się nowy odcinek. ^w^

    OdpowiedzUsuń