sobota, 12 lipca 2008

18. ' Nie zbliżaj się do mnie, nie dotykaj mnie i nie mów do mnie!'

Nienawidzę tego Debila.Od wczoraj nie zamieniłam ani jednego słowa z Billem, jedynie nawywiadzie coś tam do mnie bąkną... jestem na siebie cholerniewściekła, ale jeszcze bardziej na Toma, bo to wszystko jego wina.Trzeba byś skończoną idiotką-tak jak ja, żeby okłamać kogośtak ważnego. Jeszcze niedawno żaliłam mu się jak to mi źle,przez jego brata, a tymczasem on zastaje go w moim pokoju w samychbokserkach...

Dzisiaj kolejny koncert,nie wiem jak ja się skupię... atmosfera między nami jestbeznadziejna, delikatnie mówiąc. Na Toma nawet nie patrzę,chociaż on zapewne nie rozumie dlaczego tak go odtrącam. No cóż,jest za głupi, żeby pojąć cokolwiek. I znowu zmieniłam o nimswoje zdanie. Znowu jest dla mnie nikim. Zwykłym kretynem. I tak jakkiedyś, teraz go nienawidzę. Oczywiście, najlepiej jest obwiniaćwszystkich dookoła, a przecież największą winę ponoszę ja. Alemuszę się na kimś wyżyć! On jest odpowiednią osobą, będę sięna nim wyżywała aż mi się znudzi. I niech się nie waży nawet domnie zbliżyć, albo mnie dotknąć bo dosłownie porażę go prądem.

Właśnie jesteśmy popróbie i jedziemy w miejsce, gdzie będziemy grać koncert.Boże, jak ja mam się uśmiechać? Jestem przybita jak nigdy. Nawetnie wiedziałam, że mogę coś tak bardzo przeżywać. Życie jestbardzo skomplikowane, chyba nigdy go nie zrozumiem.

-Carm...

-spieprzaj, Kaulitz.-fuknęłam za nim chłopak zdążył dokończyć swoją wypowiedź.Nie miałam zamiaru go słuchać, a tym bardziej z nim rozmawiać.Patrzeć na niego również. Na moje szczęście, samochódsię zatrzymał i mogłam wysiąść. Wielce zdumiony Tom, podążyłzaraz za mną jak ten cień, tyle, że już się nie odezwał.Dostrzegłam jeszcze zdziwione spojrzenie menadżera i Gustava, alejakoś mało mnie obchodziło co sobie pomyśleli. Musiałam sięteraz skupić, i to porządnie, żeby w ogóle cokolwiek udałomi się zagrać na tym koncercie. To będzie klęska jak cośpomylę... fanki mnie zjedzą na kolację... raczej się nie najedzą,ja gruba nie jestem, a ich jest sporo...

Eh, te moje czarne myśli.Ja chyba jestem pesymistką... tak... a to wszystko przez kogo? Przeztego idiotę. Najpierw mi zawrócił w głowie, a terazsprawił, że jego brat ma mnie za nie wiadomo kogo.

Muszę to jakośodkręcić, nie pozwolę, żeby moja przyjaźń z Billem ucierpiałana wybrykach tego kretyna. Już nawet nie chce mi się wypowiadaćjego imienia. Jestem zła.

-ehkhm... nie wiem czy tonajlepszy moment, ale po koncercie...

-ja nigdzie nie idę,jestem zmęczona.- od razu zaznaczyłam wcinając się tym samym wsłowa Josta, który westchnął tylko ze zrezygnowaniem iprzyspieszył kroku, jakby nie mógł już na nas patrzeć. Aleo co chodzi? Przecież nic nie robimy. A ja nie mam humoru na żadneimprezy, bankiety i Bóg jeden wie co jeszcze, bo zapewne miałna myśli jedną z wymienionych. Po koncercie trzeba odpocząć, o. Anie wymyślają coś, nie wiadomo po co.

Cholera, jak Bill się domnie zaraz nie odezwie to nie zagram nic! No, ja tak nie mogę...zaraz go wciągnę do łazienki, przygniotę do ściany i... i poprostu zmuszę go, żeby na mnie spojrzał a potem wszystko muwytłumaczę, przeproszę i rozkażę, aby powiedział cokolwiek.Najlepiej, że mi wybacza, a jak nie to niech mnie opieprzy i powie,że nienawidzi. Idealny plan. Tylko gdzie tu toaleta?

Zastanowiłam się przezchwilę i dyskretnie zbliżyłam się do czarnego rozglądając sięprzy tym. Nie chciałam wzbudzić jakichś podejrzeń...

Gustav trochę jakbyprzyspieszył i zaraz znikną mi z pola widzenia... przydałoby sięjeszcze, żeby Tom gdzieś zniknął... albo nie! Niech sobie idzie.Mam go gdzieś.

-Bill.- powiedziałamgłośno, widząc drzwi z napisem „wc”, to była moja szansa.Chłopak spojrzał na mnie niechętnie, aż mnie coś ukłuło wśrodku...

-co?- odetchnęłamgłęboko i najnormalniej w świecie, albo raczej nienormalnie,wepchnęłam go do tej głupiej łazienki... Boże, jakie ja mampomysły... był zupełnie zszokowany...- co ty robisz!?

-musimy porozmawiać.-stwierdziłam twardo, nie chcąc słyszeć sprzeciwu... ale to niebyło takie łatwe jak się wydawało...

-może nie teraz?-skrzywił się i już miał zamiar mnie wyminąć i wyjść, alechyba nie sądził, że mu na to pozwolę. Natychmiast go zatrzymałami przyparłam do ściany z groźną miną.

-teraz!- fuknęłam i wogóle nie rozumiem, dlaczego on jest taki zszokowany...?!- boto wszystko nie tak. Tom zapomniał kluczy, a ja byłam zmęczona,nie mogłam otworzyć drzwi i powiedziałam mu, że jak mi je otworzyto będzie mógł u mnie przenocować... ale między nami nicnie zaszło! Wiem, że to wszystko wyglądało dziwnie... ja niechciałam cię okłamać, ale myślałam, że jak się dowiesz, żeon u mnie jest to... to nie wiem co sobie pomyślisz... a zresztącholera jasna i tak sobie już myślisz!!- wyrecytowałam najszybciejjak potrafiłam, już sama się pogubiłam i do końca nie wiedziałamco mówię...- przepraszam...- spuściłam wzrok, czekając najakąś reakcję z jego strony... przecież musi coś powiedzieć...czemu milczy!?- ja nie chcę, żebyś sobie myślał, że cie nieszanuję... jesteś dla mnie bardzo ważny i zależy mi na tobie...nie chcę, żebyś był na mnie zły i mnie ignorował...- dodałamspoglądając na niego... musiałam w końcu spojrzeć w jego oczy,nie mogłam się oprzeć... są takie piękne...

-nie oczekuję od ciebie,żebyś mi się tłumaczyła. Po prostu było mi przykro, że mnieokłamałaś. I masz rację wyglądało to dwuznacznie.- nareszciesię odezwał... normalnie mi ulżyło...

-ale to tylko takwyglądało... już nigdy cie nie okłamie, obiecuje... tylko niegniewaj się na mnie, proszę...- wyszeptałam spuszczając głowę.Jeszcze nigdy mi tak nie zależało, naprawdę nie wiem co się zemną stało... może po prostu są takie osoby, o któretrzeba walczyć mimo wszystko...?- już zawsze będę z tobąszczera...

-nie gniewam się- uniósłmój podbródek, abym na niego spojrzała... znowu tenuśmiech...! Dosłownie zatopiłam się w jego czekoladowychtęczówkach... tak nagle zrobiło mi się jakoś dziwnie...przestałam chyba nad sobą panować...

Przybliżyłam się doniego nie spuszczając wzroku z jego rozpromienionej twarzy...poczułam, że robi mi się bardzo gorąco... nie wiem jak...musnęłam jego wargi, delikatnie, ale za to bardzo zdecydowanie...jakby to było coś normalnego, ale tak nie było. Nie mam pojęciaco w ogóle mnie do tego podkusiło... nie mogłam siępowstrzymać, żeby tego muśnięcia nie zamienić w prawdziwypocałunek, tym bardziej, że on się w ogóle niesprzeciwił... musiała minąć dłuższa chwila zanim toodwzajemnił... ten pocałunek był niezwykły, ale cały czas czułamw środku, że w ogóle nie powinien się wydarzyć... cośwyraźnie dawało mi znak, że to nie jest to.

Drgnęłam cała, gdyprzed oczami, które cały czas miałam zamknięte, zobaczyłamToma... odsunęłam się od niego jak oparzona...

-Boże, nie mogę...przepraszam...- wydukałam zszokowana... czarnowłosy patrzył namnie prawdopodobnie nic nie rozumiejąc... ja sama nie wiele terazwiedziałam. Wydawało mi się, że zrobiłam coś bardzo złego...przecież to mój przyjaciel! Boże... - Bill, japrzepraszam... naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam... to w ogólenie powinno się stać...

-spokojnie... nic sięprzecież nie stało...- poczułam jego rękę na ramieniu, całyczas uśmiechał się do mnie ciepło... dlaczego ja takzareagowałam? Przecież on jest cudowny... cholera i jakim cudem jazobaczyłam Toma!?- to tylko taka chwila...

-nie jesteś zły?-zapytałam patrząc na niego niepewnie. Czułam, że cała wręczdrżę... ja chyba potrzebuję pomocy jakiegoś psychologa...

-nie jestem. Wiem, że tonic nie znaczyło. Nie przejmuj się tym.

-ale ja naprawdę niewiem czemu to zrobiłam... jesteś cudownym chłopakiem, ale ja niepotrafię się z tobą całować...- stwierdziłam, sama się sobiedziwiąc. Pierwszy raz coś takiego mnie spotkało...

-no cóż,najwyraźniej ktoś inny jest w tym lepszy, a ja jestem tylkotwoim przyjacielem.- zaśmiał się... On chyba ma racje...najwyraźniej nie umiem całować się z przyjaciółmi...aleprzecież to chłopak... chłopak, który jest bratembliźniakiem Toma... tylko co ten Debil ma do tego? On chyba musi byćdosłownie wszędzie, nawet gdy się całuję z jego bratem. Boże...jakaś paranoja...

-dobra, Carmen... skorojuż sobie wszystko wyjaśniliśmy to chodźmy do reszty, bo zacznąsię martwić.-powiedział po chwili- a i nie bocz się tak na Toma,to nie jego wina, że pod łóżkiem był pająk... ale muszęci powiedzieć, że po tym złożył skargę na sprzątaczkę...chyba ją zwolnią.

-on czasami zachowuje sięjak dziecko...- westchnęłam cicho, ale w duchu mimo wszystko sięśmiałam... bo on jest taki głupi, a jego głupota takaśmieszna...

-ale uwierz mi, że niejest taki zły na jakiego wygląda...- zapewnił mnie wychodząc zpomieszczenia...

-wiem...- mruknęłamwłaściwie sama do siebie i podążyłam za nim, uśmiechając siępod nosem... jestem nienormalna.


#


-mogę prosić autograf?-szłam właśnie do hotelu, gdy usłyszałam za sobą dziwnie znajomymęski głos. Obróciłam się w jego stronę i zamarłam. Tonie był jakiś zwyczajny fan... przez moment miałam ochotę poprostu uciec. Ale jakby to wyglądało? Poza tym mam ochronę. Nic minie grozi... Nie mam pojęcia skąd ten człowiek się tutaj wziął.Przez niego wróciły wszystkie moje koszmary...

-co ty tutaj robisz?!-syknęłam nie mogąc uwierzyć, że on naprawdę przede mną stoi.Do czego on jeszcze się posunie? Czy naprawdę tak trudno zrozumieć,co znaczy „nie”?

-a wpadłem na koncert.Całkiem nieźle grasz na tej swojej gitarce, zastanawiam się czy wczymś innym też jesteś taka dobra...- uśmiechnął się znacząco,bawiąc się przy tym kosmykiem moich włosów. Myślałam, żego zaraz zabiję. Uduszę gołymi rekami!

-zabieraj te łapy!-gwałtownie odtrąciłam jego rękę i cofnęłam się do tyłu-mówiłam ci, żebyś się ode mnie odwalił! Nie rozumiesz?

-nie tak głośno,słonko. I nie złość się, bo złość piękności szkodzi.

-czego chcesz?- warknęłammając już dosyć jego gadania. Nie wiem jak można być taknatrętnym. To jakiś psychol...

-już ci mówiłem,że ciebie. A ty mi uciekłaś.

-spieprzaj. Nie będzieszmiał MNIE, już ci mówiłam. Daj sobie spokój.-prychnęłam ze złością. No po prostu, bardzo mi przykro, że jegomarzenia się nigdy nie spełnią...- i nawet mnie nie dotykaj! Bobędziesz miał problemy.- zagroziłam wskazując na dwóchochroniarzy stojących w pobliżu.

-ty mi grozisz?- zaśmiałsię. Miałam ochotę go dosłownie zabić. Nienawidzę tego głosu,tej twarzy... nienawidzę go całego!

-nie. Tylko ostrzegam. Boteraz jestem pod ochroną, rozumiesz? I możesz wsadzić sobie teswoje głupie gadki tam gdzie słoneczko nie dochodzi.! Nie zbliżajsię do mnie, nie dotykaj mnie i nie mów do mnie!-wyrecytowałam głośno, tak aby wszystko do niego dotarło. Nikt takbardzo nie wyprowadzał mnie z równowagi jak on, nawetKaulitz.- wszystko jasne? To się cieszę. Żegnam.- zakończyłam iodwróciłam się od niego. Miałam już zamiar iść dohotelu, ale uniemożliwił mi to jego uścisk na moim nadgarstku.

-musiałem się trochęnamęczyć, żeby twoja siostrzyczka powiedziała mi gdziejesteś.- wycedził oschłym i nieco przyciszonym głosem. Aż cośmnie ukłuło w środku, gdy wspomniał o Melanie... - więc terazwynagrodź mi to.

-co?- spojrzałam naniego, nie wiedząc już co mam robić. Co ma z tym wszystkimwspólnego moja siostra? Jeżeli on jej coś zrobił?Przysięgam, że go zabiję.- Melanie powiedziała ci gdzie jestem?

-dokładnie. Oczywiścienie tak od razu... na początku walczyła jak lwica, ale potem...

-co jej zrobiłeś?!-przestałam już nad sobą panować. Rzuciłam się na niego, czującjak cała gotuje się w środku... - gdzie ona jest!?

-spokojnie... myślę, żesię dogadamy.- odepchnął mnie lekko od siebie. Cała wręczdrżałam ze złości i strachu. Teraz miałam w głowie same czarnescenariusze... cholernie bałam się, że Melanie coś sięstało...nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś jej zrobił i toprzeze mnie...

-a ja myślę, że nie.!Gdzie ona jest do cholery!?- krzyknęłam nie mogąc już dłużejwytrzymać. Tym samym wzbudziłam zainteresowanie ochrony, którateraz niepewnie spoglądała w naszą stronę. Chyba nie wiedząc zabardzo czy powinna zareagować, czy też nie...

-ciszej, bo panowiejeszcze wkroczą do akcji i narobisz kłopotu...

-narobię kłopotu?Człowieku ja cie zaraz rozszarpie! Gadaj, gdzie jest moja siostra!-w ogóle nie miałam zamiaru spuszczać z tonu. Nawet jakbymchciała nie potrafiłam...

-żyje. Nie martwsię.- mruknął bez przekonania, rozglądając się dookoła...-możemy się dogadać. Ładnie tu... a ty pewnie masz swójpokój, nie?

-nie.- zaprzeczyłam,kłamiąc przy tym. Głos cały czas mi drżał, a myśli krążyływokół Melanie... wiem, że jak będę tak go traktowała tonigdy się nie dowiem, co z nią się dzieje... ale przecież niepozwolę mu, żeby robił sobie co chce.

-jak to? No, nie... to trochę psujemoje plany...

-jakie plany, do cholery?- wysyczałam patrząc na niego z obrzydzeniem... Boże, co ja mamrobić!?- w ogóle, po ca ja z tobą rozmawiam.? Od tego jestpolicja...

-teraz policją mniestraszysz? I co im powiesz?

-to, że mi grozisz iszantażujesz! A jak dodam coś więcej to też uwierzą.-stwierdziłam z udawaną pewnością w głosie. Miałam nadzieję, żetrochę się wystraszy...

-a pomyślałaś o swojejsiostrzyczce? Bieda, jest taka przerażona...

-Carmen! Wszystko wporządku?!- przerwał nam głos Toma, który stał w drzwiachhotelu i patrzył na nas z niepokojem... nie wiedziałam co mam muodpowiedzieć... bo nie wiedziałam też co się stanie, gdyzaprzeczę. Przecież ten człowiek jest zdolny do wszystkiego. Alenie pozwolę aby krzywdził moją siostrę. Pożałuje, że w ogólezaczynał to wszystko.

Spojrzałam na stojącegoprzede mną Herego, który był wyraźnie niezadowolony zwidoku Toma, a jego mina wskazywała jednoznacznie, że jak coś mupowiem, to i on mi się odpłaci... czułam się jakbym była wślepej uliczce... jak w tym śnie... bez wyjścia... jak nie powiemprawdy Tomowi, będzie ze mną źle... a jak powiem? To będziejaszcze gorzej... gdybym tylko miała pewność, że Melanie nic niejest...

-radziłbym milczeć.-złowrogi szept bruneta stawiał mnie w coraz gorszej sytuacji... aleznowu mam kłamać? Obróciłam się niepewnie w stronęoczekującego odpowiedzi Kaulitza... uniosłam swój przerażonywzrok, żeby na niego spojrzeć... nie mogę go okłamać... alemuszę... Boże, znowu to robię... właśnie tyle razy używam imienia Bożego, a On nigdy mi nie pomaga...

-wszystko w porządku?-znowu to pytanie. Znowu ten głos. Aż chciałoby się krzyknąć "nie"... uratuj mnie...


###


Ja też nie mam co w nocy robić, jak widać. No, ale jutro mnie nie będzie wiec nie miałabym kiedy opublikować. Trochę tutaj namieszałam, nudziło mi się ^^

Ja tutaj sobie gadam głupoty, a są ważniejsze sprawy. A mianowicie bardzo proszę osoby, których nie ma w linkach tutaj po prawej, żeby zostawiły adres swojego bloga w wyznaczonym na to miejscu, czyli księdze gości pod aktualnościami ;D Będę bardzo wdzięczna ;))

I jeszcze jedno. Jest mi niezmiernie miło, że pojawiły się nowe osoby, które są zainteresowane moim opowiadaniem ;))

Dziękuję wszystkim serdecznie i do napisania ;]

pozdrawiam :*


10 komentarzy:

  1. ~wampirzyca :)12 lipca 2008 01:31

    ślicznie :)) hehe :)) pozdrawiam :* i czekam na news :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystko. Przpraszam, ze na tamponie nie skomentowałam, ale onet się pieprzył i nie mogłam dodawać długich komentarzy. :/ Boskie jest to opowiadanie. Dadaję cię do linek i mam nadzieję,z e powiadomisz o nowych notkach. :* mmm... co to za debil do cholery jasnej? Ja mu zaraz wpierdolę. nie będzie mi tu Carmen straszył. Pff... Tom, SuperMan jej pomoże. xD No albo pierwszy spierdzieli. ^^ [charlotte-hoffmann.mylog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lady_November12 lipca 2008 17:05

    hey, hey, ty, ty...* śpiewa razem z Avril* :DgłUpia bÓŻa ;/ nie mogłam skomentować ;/ i nie przeczytałam do końca bo mnie ojciec pogonił żebym okno w kuchni zamknęła i wiesz co? miałaś rację chodziło o II kuchnie ;Pnieważne to zresztą jest...* przypomina sobie text piosenki Nefer*do rzeczy... :Dten tego no... do strasznie dziwnie musiało wyglądać jak Carmen Bill do łazienki wepchnęła :D ale z drugiej strony Tom mógł poczuć się urażony że to nie jego wepchnięto tam gdzie Czarnego ;DI jak tego palant mógł się pokazać Carmen na oczy? jakiś poje.bany ^^ Niech on tylko sprobuje coś zrobić Carmen albo jej siostrze to ja z Tomem, Billem, Gustavem i Georgiem pokażemy mu gdzie raki zimują ^^ albo będzie wąchał kwiatki od spodu :PI to koniec *to już jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy iść- udaje że śpiewa* mojego komentarza :p Cieszysz się? wiedziałam ;PCzekam na następną część ^^pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo:) jak zwykle zresztą świetny odcine...i ten pocaunek z Byllkiem:D Mmmmmm...:* czekam na nowy odcinek:P pozdrawiam i całuję:*

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszcie się z Billem pogodziła! Ale niezła akcja z tym pocałunkiem była ;D . Dobrze, że Tom tego nie widział xD Przepraszam, że długo nie komentowałam, ale po prostu nie miałam na to czasu. Rzadko bywałam na gadu, a co mówić o komentowaniu . Mam nadzieję, że się nie gniewasz. ;) [rescue-me]

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG. Przeoczyło mnie dużo. Fajnie, że Carmen dogadała się z Billem. :) Ciekawa jestem jeszcze, czy powie prawdę drugiemu bliźniakowi i jak zakończy się ta cała akcja z siostrą Carmen. Pozdrawiam, gazetto. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Na gazetto.blog.onet.pl pojawił się 1 odcinek. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~lukrowa suń22 lipca 2008 01:56

    heeej ;)no już się napalam na ósmy cud, ale przeczytam przy większej ilości czasu, na spokojnie ;)a poza tym to u mnie nowe.no i miłego wyjazdu ^^bo twoje życzenie do mnie się spełniło. było co najmniej ciekawie ;)ściskam ;*{suchtig}

    OdpowiedzUsuń
  9. byłam pewna, że przeczytałam i skomentowałam tą notke a tu zonk ;d. nie skomentowałam i nie przeczytałam XD. troche dziwne, że bill nie wnerwił sie na carmen za pocałunek, ale to i nawet lepiej ;). a ten henry to kto? Oo. oby wszystko było ok... pozdrawiam ;** [unser-geheimnis]

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej jestem nową czytelniczką :) ja na swoim przykładzie moge powiedziec ze w 3 miesiące można dobrnąc celu :) ja to zrobiłam z chłopakiem który za chiny ruskie nie chciał miec dziewczyny a tu ciach... miłość go do mnie wzieła :) trwała pięknych 11 misięcy aż równo 2 miesiące temu zerwał :( a ja? nadal kocham... lecz to już nikogo nie obchodzi...Piekne opowiadanie ;*

    OdpowiedzUsuń