Dzień naszego wyjazdu nadszedł bardzo szybko. A wcześniej oczywiście mieliśmy dużo pracy w różnych studiach, co nas wymęczyło na tyle, że nawet nie chciało nam się ze sobą gadać. Po prostu po powrocie do domu kładliśmy się spać, a gdy rano wstawaliśmy byliśmy znowu zbyt ospali na rozmowy. Jakby tego było mało, wydawało mi się cały czas, że Tom jest na mnie obrażony. Oczywiście nie okazywał tego jakoś wyraźnie. Może nawet dogłębnie to w sobie skrywał, ale ja po prostu czułam, że coś jest z nim nie tak. I jeżeli chodzi o dziecko... to bardzo źle. Nie chcę, aby moja bezpłodność, była powodem jakichś bezsensownych cichych dni. Przecież wiedział o tym od początku... nie rozumiem, o co mu teraz chodzi. Gdybym mogła, dałabym mu tyle dzieci, ile by tylko sobie chciał. Myślałam jednak, że rozumie całą sytuację i że to nie będzie miało wpływu na nasz związek. Albo się myliłam, albo jest jakiś inny powód jego dziwnego nastroju...
Dobrze, że przynajmniej się nie kłócimy. Choć z drugiej strony, jak będziemy tak mało ze sobą rozmawiać, w końcu nasze wszystkie emocje skumulują się i możemy nie wytrzymać tego napięcia, a wtedy... pewnie nie obejdzie się bez sprzeczki, która potem i tak okaże się kompletnie bezsensu.
Wszyscy byliśmy już gotowi i siedzieliśmy w samochodzie czekając jedynie na Davida, który się spóźniał. Zaczynaliśmy się poważnie niecierpliwić. On ostatnio jest taki roztrzepany i mało profesjonalny... Co się z nim dzieje? Tego nie wie, żadne z nas.
-Już jestem, jestem!- Usłyszeliśmy nagle głos menadżera, który chyba pakował coś do bagażnika.- Znaczy się jesteśmy.- Dodał, a po chwili dane było nam ujrzeć moją zirytowaną siostrę.- No siadaj sobie koło kogo tam chcesz, ja będę z przodu.- Ucałował ją w czoło, co wcale nie zmieniło jej wyrazu twarzy. Wyglądała, jak wulkan, który ma zaraz wybuchnąć. Widziałam, że walczy ze sobą, jak tylko może. Nic nie mówiąc weszła do samochodu i usiadła po mojej prawej stronie krzyżując ręce na piersi. Miałam ochotę zapytać o co chodzi, zresztą nie tylko ja bo widziałam po minie całego towarzystwa, że też są ciekawi, jednak każdy bał się odezwać. Moja siostra jest taka przerażająca...
-Mel... miło, że z nami jedziesz.- Odezwałam się po chwili ciszy.
-A pff! Weź przestań w ogóle... myślałam, że mnie szlag z nim trafi. Ten człowiek jest nie do przegadania! W ogóle ja nie wiem jak ja z nim wytrzymuję! I jakim prawem on decyduje o tym co mam robić? Dasz wiarę, że sam zwolnił mnie z pracy i kazał z wami jechać, bo przecież nie mogę sama zostać w domu, jak jestem w piątym miesiącu ciąży, bo przecież sobie nie poradzę! Weź w ogóle nie wiem na co mi to wszystko było... mogłam w ogóle mu nie mówić że jestem w ciąży, albo mogłam powiedzieć, że to nie jego dziecko... On sam jest ostatnio jak dziecko! Skacze wokół mnie jak jakiś pies i merda ogonem... to znaczy jakby go miał to by merdał!- Wszyscy patrzyli na nią w wielkim skupieniu, kiedy ta wylewała z siebie kolejne salwy słów. Mówiła tak głośno, że sam David pewnie doskonale ją słyszał za szybą.
-O Boże...- Bill wydawał się być przerażony. Spojrzał w dosyć dziwny sposób na swoją dziewczynę, która siedziała osłupiała gapiąc się w moją siostrę, jakby była czymś co najmniej niezwykłym.
-Chyba mi niedobrze...- Mruknęła nagle w stronę wokalisty, a ten jakby wstrzymał oddech. Po chwili jednak zreflektował się i zaczął machać jej przed twarzą rękoma robiąc jej przy tym trochę wiatru.- Już mi przeszło... weź te ręce bo mnie zaraz uderzysz.- Burknęła.
-Czuję, że to będzie najtrudniejsza do wytrzymania trasa w historii.- Skomentował nagle Gustav spoglądając to na Melanie, to na Sarę.- Jeszcze tylko brakowałoby, żeby Carmen była w ciąży...- Dodał wlepiając we mnie swój wzrok. A ja pokręciłam przecząco głową uspakajając go tym. Ale zaraz... czy to znaczy, że cała reszta znajdujących się tu kobiet jest? Melanie, to ja wiem... ale Sara też??
-Gustav, nie przeżywaj...- Westchnął Tom i oplótł mnie rękoma w pasie przytulając się do mnie. A ja nadal nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Wydawało mi się, jakbym była jedyną niedoinformowaną osobą w towarzystwie.
-Jesteś w ciąży?!- Wypaliłam w kierunku przyjaciółki, a Tom który przed momentem zamknął oczy teraz je otworzył zerkając na swojego brata.
-Gustav, no!- Czarnowłosy kopnął przyjaciela w kostkę, który w rezultacie jęknął z bólu.
-No co.. przecież nie wiedziałem... strzelałem tylko...
#
Wyszłam z łazienki już odświeżona i ubrana w koszulę. Poczułam wielką ulgę, gdy mogłam w końcu wziąć prysznic po długiej i męczącej podróży. Latanie w powietrzu chyba mi nie służy. A jak tylko dojechaliśmy pod hotel, od razu rzuciły się na nas tłumy ludzi. I nie wiem, skąd wiedzieli, gdzie się zatrzymamy. W każdym razie, pewnie cały świat już wie o istnieniu ciężarnej Melanie, oraz Sary i wszyscy dochodzą kimże one są. W ogóle nadal nie mogę wyjść z szoku, jakiego doznałam na wieść o błogosławionym stanie mojej przyjaciółki. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Bill i Sara rodzicami? To trochę dziwne... to w ogóle do nich nie pasuje.
-Kochanie, chodź tu.- Tom wskazał mi miejsce obok siebie na łóżku. Miał dość poważną minę, więc wywnioskowałam, że chce rozmawiać. Tylko o czym? Już nawet boję się domyślać... Podeszłam posłusznie do łóżka i położyłam się koło niego czekając na dalszy rozwój sytuacji.-Wiem, że unikasz tego, jak ognia... Być może sprawia ci to przykrość, ale sądziłem, że po tak długim czasie pogodziłaś się ze wszystkim i nie będzie stanowiło to dla ciebie problemu...- Zacisnęłam powieki wzdychając cicho. Wiedziałam, że tak będzie. Czy on nie może po prostu odpuścić?- Chcę, żebyśmy w końcu o tym porozmawiali.
-Rozmawialiśmy, Tom. Powiedziałam ci wszystko. Wiedziałeś o mojej bezpłodności i nadal chciałeś ze mną być. Więc o co ci teraz chodzi? Po co ciągle to drążysz?- Uniosłam się lekko spoglądając na niego ze złością. Trudno mi było nad sobą panować.- Jest ci przykro, że nie mogę dać ci dziecka? Mnie też! Wyobraź sobie, że mi też, ale ja nie mam siły, żeby ciągle o tym myśleć! Żeby się zadręczać... wszyscy jak na złość wokół mnie zostają rodzicami, a ja wiem, że nigdy... nigdy w życiu nie będę mogła być mamą! Rozumiesz? Nigdy, nie zostanę mamą. Jeżeli tak cię to boli, po co się ze mną żeniłeś? Po co to wszystko skoro mamy się teraz męczyć?!- Mówiłam, a właściwie już krzyczałam jak nakręcona nie pozwalając mu nawet dojść do słowa. Musiałam to z siebie wyrzucić. Powiedzieć co myślę. Dać upust emocjom, które się we mnie kłębiły od dłuższego czasu.
-Bo cię kocham i jesteś kobietą mojego życia.- Ujął moją twarz w dłonie patrząc mi prosto w oczy, z których toczyły się kolejne krople łez.- Wiedziałem, że nie możesz mieć dzieci i mimo to byłem z tobą i nadal chce być... Po prostu myślę, że zawsze jest jakaś szansa... jakiś sposób... przecież raz nam się udało. Kochanie...- Otarł moje mokre policzki przytulając do siebie mocno.- Może warto zrobić jakieś badania? Zacząć leczenie? Cokolwiek...
-Teraz i tak nie mamy na to czasu...- Szepnęłam przez łzy w jego tors. Trzymałam się go mocno, jakby miał mi zaraz uciec. Jego słowa dopiero teraz zaczynały mieć dla mnie jakiś sens.
-Ale jak skończymy trasę... obiecaj mi, że przynajmniej spróbujemy coś z tym zrobić...
-Obiecuję.- Uniosłam na niego swoje szklane spojrzenie.- Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś mógł zostać tatą. Żebyśmy mogli tworzyć prawdziwą rodzinę.- Wiem, że obydwoje pragniemy tego samego. Chyba teraz zrozumiałam, jak bardzo to jest dla niego ważne. Tom, nie jest już małym, nieodpowiedzialnym chłopcem, któremu w głowie tylko dziewczyny. To prawdziwy kochający mężczyzna, pragnący rodziny. Takiej własnej... o którą mógłby dbać, zapewniać jej bezpieczeństwo i wszystko czego potrzeba.
-A jeśli się nie uda... możemy przecież jeszcze adoptować, prawda?- Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam i pocałowałam go delikatnie w usta. Jest taki kochany...
-Kocham cię.
-A ja ciebie, moja ty Carmelko.- Ponownie przytulił mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy rozkoszując się ciepłem bijącym z jego ciała. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. To po prostu jest niemożliwe.
Obmyśliłam dla nas dobry plan
razem zestarzejmy się
wciąż tak mało jest dobranych par...*
#
Blondynka usiadła na łóżku wzdychając ciężko i głośno. Od niechcenia rozejrzała się po wielkim pokoju nie przywiązując większej wagi do jego wystroju. W prawdzie miała tu spędzić większość swojego czasu, ale mimo wszystko mało ją obchodził kolor ścian czy wykładziny. Cały czas walczyła ze swoimi myślami, obawami. Miała mętlik w głowie i nadal czuła paraliżujący strach. Nie umiała się cieszyć. Nie potrafiła zaakceptować tego, czym obdarzył ją los. Mogła winić za to jedynie samą siebie... lecz czasu i tak nie cofnie.
Z drugiej strony też była zła na siebie, że żałuje tego co się stało. Powinna się cieszyć... Inni marzą o tym, aby mieć dziecko, a ona go nie chce. To, że nie jest gotowa, wcale jej nie usprawiedliwia. Jest dorosłą kobietą, powinna dojrzeć do bycia mamą. Czy tego chce, czy nie dla niej skończyło się beztroskie życie. Nigdy by się nie spodziewała, że wszystko może się tak bardzo zmienić. Teraz już chyba rozumie, czemu dawniej tak broniła się przed jakimikolwiek zobowiązaniami. Pozwoliła, żeby jej rozum przyćmiła miłość. Ale dzięki temu była i może być szczęśliwa...
-Ja nie wiem, skąd Gustav ma nosa do takich spraw.- Wokalista wyszedł z łazienki wycierając mokre włosy ręcznikiem.- Niby on taki niewinny, a wszystko zawsze wie.
-Skojarzył fakty...- Mruknęła nie przejmując się tym wcale.- I tak byś tego nie ukrył.
-Nie chciałem nic ukrywać. Chciałem tylko sam poinformować wszystkich o tym, że zostanę tatą...-Stwierdził siadając obok niej.- Chyba powinniśmy poważnie pomyśleć o naszej przyszłości.- Dodał zamyślając się na chwilę.- Będziemy mieli dziecko, a dziecko powinno wychowywać się w pełnej, prawdziwej rodzinie.
-Przecież jesteśmy razem, będzie miało oboje rodziców.
-No niby tak... ale co z formalnościami? Ma nosić moje nazwisko, a jego mama ma się nazywać inaczej?
-To mają być oświadczyny?- Uniosła brwi spoglądając na niego z uwagą.
-E... no tak to chyba nie powinno wyglądać.
-Bill... kocham cię, ale nie rób tego.- Odwróciła się w jego stronę z poważną miną.- To dla mnie za wiele... jeszcze nie przywykłam do ciąży.
-Nie chcesz się żenić?
-Na pewno nie w najbliższym czasie.- Pokręciła głową.- Na razie jest dobrze, tak jak jest. Jak już urodzi się nasze dziecko... wtedy będziemy myśleć co dalej.
-Najważniejsze, że jesteśmy razem.- Przygarnął ją do siebie i musnął ustami jej czoło.- A razem przetrwamy wszystko. I zobaczysz, że będziemy szczęśliwą rodziną. Zawsze będę przy tobie i naszym bąblu***...
Nieważne, co się stanie,
Ja sercem będę przy Tobie.
Nadzieja moim panem,
Ty nosisz ją w sobie...**
###
*Karolina Kozak- Razem zestarzejmy się
**RH+- Nadzieja
*** To specjalnie dla ciebie Kochanie xD
Być może przed moim wyjazdem pojawi się jeszcze jeden odcinek. A wyjeżdżam za niespełna 8 dni... to z pewnością będzie najbardziej emocjonujący wyjazd mojego życia.
Oliwka: Miło widzieć nową osobę wśród czytelników :) I jestem pełna podziwu, że chce Ci się to czytać od samego początku xd W każdym razie cieszę się, że moje opowiadanie Cię zainteresowało.
Pozdrawiam ;*