niedziela, 2 stycznia 2011

143.'Przecież widzieliśmy je... takie dwie plamki, ale były!'

Zamknęłam za sobą drzwi od gabinetu i stanęłam w miejscu w dalszym ciągu nie mogąc wyjść z szoku, jakiego doznałam. W głowie ciągle słyszałam słowa lekarki i nie wierzyłam... miałam teraz ochotę tam wrócić i powtórzyć usg... może powinnam? Ale przecież mam te zdjęcia...

-Carmen...- Usłyszałam szept koło ucha i poczułam przyjemny ciepły oddech na szyi należący do mojego męża, który oplótł mnie w pasie swoimi rękoma w dłoni ściskając zdjęcia naszych dzieci. Przytulając się do moich pleców ucałował moją szyję.- Kocham cię wiesz?

-Tom.. jakim cudem?- Odwróciłam się do niego przodem spoglądając w jego rozpromienione, czekoladowe tęczówki. W moich natomiast nadal tkwiła nadzieja pomieszana z szokiem i niezrozumieniem oraz jakąś obawą, która towarzyszyła mi odkąd wyszliśmy z domu.- Jak to możliwe?

-Kochanie przecież to najwspanialsza wiadomość na świecie!- Zaśmiał się radośnie i zanim się obejrzałam już unosiłam się nad ziemią, a chłopak kręcił się dookoła własnej osi wraz ze mną. Tak... teraz to poczułam. Poczułam tę wielką radość rozpierającą moje serce, dusze, umysł... wszystko! Jestem szczęśliwa... jesteśmy szczęśliwi. O ile to prawda...

-Ale nawet lekarka była zaskoczona... a co jeśli to pomyłka?- Zapytałam zaniepokojona, gdy już postawił mnie na ziemię. To chyba nic dziwnego, że mam wątpliwości. Jeszcze niedawno byłam bezpłodna, nikt nie powiedział mi, że wyzdrowiałam... że to było tylko chwilowe. Nie wiem czyja to wina... być może moja. Powinnam częściej się badać... w końcu tu chodzi o moją przyszłość. Dzisiaj właściwie dowiedzieliśmy się trzech najwspanialszych rzeczy. Dlatego tak trudno mi w to wierzyć... to jest tak piękne, że wydaje mi się snem.

-Żadna pomyłka! Przecież widzieliśmy je... takie dwie plamki, ale były! Pani doktor mówiła, że to dzieci...- Ujął moją twarz w dłonie patrząc mi głęboko w oczy. Na jego twarzy widniał śliczny uśmiech, mogłabym powiedzieć nawet, że cały się uśmiechał. Całym swoim ciałem, sercem i duszą.-Będziemy rodzicami... udało nam się Carmen. W dodatku to bliźnięta, czy mogło być lepiej?

-Taak... mogły być trojaczki...- Stwierdziłam posyłając mu szeroki uśmiech.

Chyba to do mnie w końcu dotarło... Nie wiem, jak mogłam wcześniej nic nie zauważyć... To trwa już dość długo, nie miałam chyba żadnych objawów... choć jakby się dobrze zastanowić przecież działy się ze mną różne rzeczy podczas trasy, a ja byłam przekonana, że to zwykłe zmęczenie. Już nigdy tak nie zlekceważę swojego zdrowia...

-Następnym razem.- Zapewnił zadowolony i złożył soczysty pocałunek na moich ustach następnie łapiąc moją rękę.- Chodźmy stąd... nie mogę się doczekać kiedy wszystkim powiemy!- Pociągnął mnie do wyjścia. Podzielałam jego zdanie... sama mam ochotę wykrzyczeć światu ten cud. Dla lekarzy to coś normalnego... lecz nie dla mnie. Ja naprawdę myślałam, że nie mogę mieć dzieci... a będę miała dwoje na raz! To też zaskakujące... bo chyba ojciec mający brata bliźniaka nie powinien mieć bliźniąt... Ale czy to ważne? Teraz już żadna nauka nie ma znaczenia. Jestem w ciąży, dam Tomowi wspaniałe dzieci i stworzymy razem prawdziwą rodzinę. Tego właśnie pragnęliśmy. I nieważne, że jesteśmy młodzi... tyle już przeszliśmy. Dzieci tylko wzmocnią nasz związek.

Opuściliśmy budynek i automatycznie udaliśmy się w kierunku domu mojej siostry... to był po prostu odruch, ona jako pierwsza przyszła mi na myśl i Tomowi najwyraźniej też, bo nawet nie musiałam nic mówić.

Czułam się bardzo podekscytowana, gdy już dzieliło nas zaledwie kilka kroków od wejścia. Byłam ciekawa, jak Melanie zareaguje... teraz obydwie będziemy mamami. I z pewnością każda z nas będzie najlepsza, a żaden błąd nie będzie nawet kojarzył się z błędami naszej rodzicielki.

-Ja powiem!- Wyrwał się Gitarzysta i nawet się nie rozbierając wtargnęliśmy do salonu, gdzie jak się okazało była nie tylko moja siostra, ale także brat Toma. Fantastyczny zbieg okoliczności.

-A wy co? Pomyliliście mój dom z oborą?- Odezwała się blondynka unosząc na nas swój wzrok. Miałam ochotę wszystko powiedzieć, lecz nie miałam okazji. Tom nie pozwolił mi nawet otworzyć ust, więc pozostało mi jedynie, abym się szczerzyła jak głupia.

-Carmen i ja będziemy rodzicami!- Okrzyknął radośnie po czym nastała cisza. Patrzyliśmy na nich z uwagą, a oni na nas... chyba doznali szoku skoro milczeli?- I to podwójnymi!- Dodał i miałam wrażenie, że zrobiło się jeszcze ciszej niż było...

-No nie cieszycie się?- Wtrąciłam się robiąc przy tym oburzoną minę.- Jestem w ciąży!

-A! A już myślałem, że adoptujecie...- Ocknął się Bill.- Ale jak to podwójnymi?

-Normalniee... będą bliźniaki! Albo bliźniaczki... Boże, jeszcze dwie małe Carmen?- Powiedział jakby z przerażeniem mój mąż za co dostał ode mnie łokciem w bok. Pff... ! No pff...!- No co... nie maltretuj mnie...

-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz.- Zmrużyłam oczy wpatrując się w niego groźnie.- Masz coś do dwóch, małych, słodkich, identycznych dziewczynek z charakterem po mamusi?!

-Nie... ja tak tylko... ten.. wymsknęło mi się.- Uśmiechnął się niewinnie.- No przecież nieważna jest płeć. Najważniejsze, że będziemy mieli nasze maleństwa!- Objął mnie ramieniem przygarniając do siebie.

-To będzie apokalipsa.- Skomentowała Melanie, a cała nasza trójka przeniosła na nią swoje spojrzenia.- Ja pierdole po prostu...

-Mel, czy to jest oznaka radości?- Zapytałam niepewnie. Nie bardzo rozumiałam o co jej w tej chwili chodzi, zapewne tak jak wszyscy. No bo ja nie wiem... nie podoba jej się to, czy coo?

-Nie... to znaczy tak! Ja się cieszę, bardzo się cieszę... jestem szczęśliwa. Tylko ja po prostu jestem w szoku... to wszystko jest nienormalne.- Wyrecytowała z wielkim przejęciem.- Nieważne... cieszę się i gratuluję.- Podeszła do nas i wyściskała najpierw mnie, a potem Toma.- Który to tydzień?

-Ym... który to był?- Zerknęłam na Gitarzystę sama już tego nie pamiętając. Za dużo emocji...

-Ósmy tydzień... już dziewiąty w sumie.

-To przecież ponad dwa miesiące... jak mogłaś nie zauważyć, wariatko?

-Bo to były bardzo dzikie dwa miesiące... nie miałam kiedy zwrócić uwagę na to, czy spóźnia mi się okres.- Wzruszyłam ramionami.- Ale mamy piękną niespodziankę... i jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie!- Oświadczyłam radośnie i ucałowałam Toma.

-A właściwie, to co ty tu robisz?- Tom zwrócił się do swojego brata zmieniając nieco temat. W sumie mnie to nawet nie zastanowiło... czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Może przyszedł sobie odwiedzić Melanie... no wielkie mi rzeczy.

-Zakładamy klub pokrzywdzonych serc.- Rzekła Mel wyręczając tym samym Billa, który natomiast westchnął ciężko co pewnie znaczyło, że się z nią zgadza.

-Rozmawiałeś z Sarą?

-To za dużo powiedziane... Ona chyba mi nie wybaczy.- Czarnowłosy spuścił wzrok.

-Czego ci nie wybaczy?- Dopytywałam nadal nic nie wiedząc. Mogliby w końcu mnie w to wtajemniczyć... też chciałabym wiedzieć, dlaczego moja najlepsza przyjaciółka nagle odwróciła się ode mnie.

-Bo ona sobie coś ubzdurała, nie pozwoli nawet Billowi wyjaśnić no i tak to wszystko wygląda. Po prostu jej odbiło... nie wiedziałam, że Sara jest taka pochopna i nierozważna.- Wypaliła blondynka znowu odpowiadając za Billa.

-Ale co sobie ubzdurała?

-No jakąś bzdurę.

-Mel...- Wlepiłam w nią swój wzrok, przecież od razu widać, że kręci.- Może Bill nam powie w takim razie?

-Nie.- Zaprzeczył stanowczo.- To moja sprawa. Sam sobie poradzę... zajmijcie się sobą.

-Ale Sara jest moją przyjaciółką... też chcę wiedzieć o co chodzi! Przecież zwyczajnie mnie olała... Bill, powiedz mi co jest grane. Czy ja coś zrobiłam?

-Nie. Nic nie zrobiłaś... ja jej to wyjaśnię. Wszystko jej wyjaśnię i będzie ok.- Zapewnił mnie, ale wcale nie byłam przekonana. I nie podoba mi się, że czegoś mi nie mówią. I to w dodatku moja własna siostra! Jej powiedział, a mi nie?- Nie przejmuj się tym, naprawdę.

-Łatwo ci mówić, ja nawet nie wiem o co chodzi.- Mruknęłam niezadowolona.

-Lepiej dla ciebie.

-Ciekawe co żeś takiego zbroił, że nie chcesz nam powiedzieć.- Wtrącił Tom patrząc na wokalistę podejrzliwie.- Ale dobra, skoro twierdzisz, że sam to rozwiążesz nie będziemy się mieszać.- Oznajmił chwytając mnie za rękę. Ale czemu on mówi za nas dwoje... ja chce się mieszać! Ja muszę wiedzieć... nie wytrzymam tego no.

-Ale Tom...

-Idziemy do domu. Gdzie Matthew?- Zapytał ignorując moje protesty.

-Śpi na górze... niech zostanie u mnie. Nie ma sensu co chwilę zmieniać mu miejsce zamieszkania.- Stwierdziła moja siostra, na co Tom jej przytaknął.

-Ale ty jesteś w ciąży...- Zaczęłam i znowu nie mogłam dokończyć. Czy ja w ogóle mam coś jeszcze do powiedzenia?!

-Ty też.- Wytknęła mi.

-To idziemy. A ty Bill?

-Ja później... muszę jeszcze pomyśleć.- Odparł czarnowłosy.- Niedługo wrócę.

-Jak chcesz. To cześć.- Pożegnał się i pociągnął mnie do wyjścia. Zdążyłam się już obrazić... pff... Jak oni mnie w ogóle traktują. Nie liczą się ze mną! A teraz jak wiedzą, że jestem w ciąży pewnie będą mnie traktować jak chorą.

-Tom, dlaczego tak mu powiedziałeś? To też moja sprawa...- Oburzyłam się, gdy tylko wyszliśmy na dwór.- Sara się na mnie obraziła i nie wiem za co...

-On nie chciał o tym mówić, więc należy to uszanować.

-Ale ja nie chce tego szanować!- Burknęłam robiąc obrażoną minę.- Jak ja mam teraz żyć w tej niewiedzy!?

-Kochanie... nie myśl o tym. Teraz masz co innego na głowie, trzeba zająć się swoim życiem, a nie ciągle wpieprzać w cudze.

-Jak ty się wyrażasz... ! Że niby ja się wpieprzam w cudze życie?!- Zatrzymałam się krzyżując ręce na piersi i wbiłam w niego swoje rozzłoszczone spojrzenie.

-Po części. Oczywiście w dobrej wierze... tyle, że może warto sobie odpuścić. Przynajmniej w tym przypadku.

-Jak możesz być takim egoistą?- Burknęłam patrząc na niego krzywo.

-Carmeen... przestań już o tym myśleć. I nie jestem żadnym egoistą.- Wywrócił teatralnie oczami, a ja prychnęłam.- Chodźmy bo zimno jest...

-To trzeba się cieplej ubierać, a nie!

-Złośnica.- Wytknął mi język i objął w talii.

-Pff...

-I ty się dziwisz, że ja się boję, że nasze dzieci mogą się okazać bliźniaczkami z twoim charakterem?

-To ty mnie kochasz, czy nie?

-Oczywiście, że cię kocham.

-No to co to za problem kochać takie mnie trzy?

-Eh... tęskniłem za tobą Skarbie.- Otarł się zimnym nosem o mój policzek przez co przeszedł mnie dreszcz, ale jednocześnie znacznie się uspokoiłam.

-Ja bardziej... już nie chcę żebyś wyjeżdżał.- Westchnęłam cicho przytulając się do niego.- Niewiele wart każdy mój dzień, gdy nie ma ciebie...

-Oh, jaka z mojej żony poetka!- Zachwycił się teatralnie całując moje zimne czoło, a ja wyszczerzyłam się do niego cała dumna z siebie.

-Nudziło mi się, jak ciebie nie było więc wiesz... Ale nieważne. Wróćmy w końcu do domu bo naprawdę zimno się robi i późno... a ty pewnie jesteś już zmęczony. Dopiero co wróciliście, a tu tyle wrażeń.

-Ale te wrażenia są bardzo piękne.- Stwierdził ze słodkim uśmiechem. A jeszcze niedawno zastanawialiśmy się nad kliniką leczenia bezpłodności... ja nawet myślałam nad adopcją. Życie potrafi zaskoczyć... Tylko, czy to odpowiedni moment? Mimo wszystko mam jakieś obawy... tyle razy los się ode mnie odwrócił. Boję się, że znowu coś pójdzie nie tak... jeśli nie z ciążą to z nami...


###


Zapomniałam, co miałam napisać! xd Nieważne... tu i tak liczy się opowiadanie, a nie moje gadanie ;o

Wspomnę jeszcze tylko, że założyłam nowego bloga ;D I mam z tego wielką radość xd Jeśli ktoś chce przeczytać coś świeżego i mojego autorstwa to zapraszam ;D (Sturm der liebe)

pozdrawiam ;*



16 komentarzy:

  1. 1..... XDNIE WYGANIAM GO....! ON SAM CHCE xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jea, ale super! Carmen w ciąży, na dodatek w podwójnej! :D W sumie mogłam się tego spodziewać xD Kurczę, ale się cholernie cieszę. Naprawdę się bałam, że wywiniesz jakiś numer i parka u lekarza dowie się, że nie ma żadnej ciąży. Na szczęście to wszystko prawda! Mam nadzieję, że Carmen w spokoju donosi swoje dzieci i wyda je na świat, już chcę czytać o minie Toma na widok swoich dzieci ;D A co do Billa i Sary... Cóż, coraz mniej, prawdę mówiąc, wierzę w to, że oni się jeszcze pogodzą. I na serio lepiej dla Carmen (dla Toma przy okazji też) jeśli nie dowie się, o co Sara jest tak obrażona. Już sobie wyobrażam, jakie piekło by się rozpętało o.O Ale Melanie wspiera Billa i być może jemu uda się jakoś odzyskać ukochaną. Swoją drogą, w życiu Mel też mógłby się pojawić jakiś odpowiedzialny mężczyzna, bo na Davida nie ma co liczyć.Świetny odcinek, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie pozytywny odcinek! Raany, Tom rozczula mnie swoim każdym zdaniem. To nie dobrze. Bo jeśli ja jego KOCHAM, to jak pokocham kogoś, kto bedzie przy mnie tutaj, gdzie jestem? Toma nie ma...Są tylko fantazje.... Ale nieważne. Podobał mi się odcinek:D I czuję, że będzie dziewczynka i chłopczyk ;]]] A Bill i Sara już mnie denerwują, wyjaśnili by już sobie wszystko! A nie. :D hahaha xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę napisz co będzie dalej z Sarą i Billem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~cukiierkoowaa2 stycznia 2011 20:04

    normalnie się obraże ... nie powiadomiłaś mnie ! !!Ale odcinek bbooooooooski <33taki oh ah eh *.*czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja sięcieszę! Że ten test był prawdziwy. W sensie, że nikt nigdzie się nie pomylił, a oni będą rodzicami. Podwójnymi! Ale mnie to rajcuje! :D Cieszę się z ich szczęścia :D Nawet nie wiesz ile mi go dostarczasz takim pisaniem :D Czasami sama sobie się dziwię, że tak emocjonalnie reaguje na to co jest napisane, wymyślone, nierzeczywiste. Ale tak to przedstawiasz, że ja w to wierzę, że cieszę sięjakby to wszystko było prawdziwe ;) Uhh. W ogóle tak mam. Nie tylko u Ciebie. Hm.. znowu zbaczam z tematu xddAle mam nadzieję, że będą szczęśliwymi rodzicami. I nic nie pokrzyżuje ich planów. Że będą mieli dwójkę maluchów, już obojętne czy chłopców, czy dziewczynki, czy chłopca i dziewczynkę. I tak będą się cieszyli, bo przecież dziecko to dar ;) I Carmen szczęśliwie donosi i urodzi ;) A Tom będzie przykładnym mężem i będzie jej we wszystkim pomagał! Jakie urocze mam wizje. Ale znając Ciebie to pewnie coś tam pogmatwasz. Oby tylko było ciekawie i niezbyt drastycznie ;PI żeby sprawa z Billem i Sarą się wyjaśniła! Bo to też ważne.I Mel z Davidem też są ważni. Mam nadzieję, że zakończy się to szczęśliwie ;)Czekam na nowe!QB

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! Tak! Tak! I jeszcze raz tak!!! Kurczę, na początku notki już myślałam, że ten test z kliniki był jakiś lipny, albo pomylony i Carmen wcale nie jest w ciąży, ale całe szczęście wszystko się układa;) Na dodatek będą mieli bliźniaki, czy to nie urocze? Ja właśnie słyszałam na odwrót: facet, który ma brata bliźniaka ma większe szansę na wywołanie ciąży mnogiej u swojej partnerki ;) Ale mniejsza o szczegóły, ważne, że są szczęsliwi. Nie dziwię się, że Bill nie chce powiedzieć Tomowi i Carmen, o co Sara zrobiła takie zamieszanie. W sumie też bym się wstydziła do tego przyznać. Zakochać się w narzeczonej brata i się z nią całować... no to poważne przewinienie.Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany, jak się cieszę, że będą mieć dzieci ! Oby nie było żadnych problemów z ciążą i mam przede wszystkim nadzieję, że wytrwają razem. A jeśli Tom dowie się, czym tak naprawdę zawinił Bill w związku z Sarą, to nie opuści Carmen, przecież w gruncie rzeczy to nie ma znaczenia, prawda ? ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Super super super!! Mam tylko nadzieję, że Tom nie zrobi tego Billowi co Sara temu ostatniemu :) Zapraszam na mojego bloga: http://abi-mojblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakiż pozytywny fragment, jakiż rozczulający! :) Nie wiem skąd u autorek takie nagminne 'zadziecianie' bohaterów! Ale trojaczki? :) Ale ich obdarzyłaś. :)Mega pozytywnie, mimo, że całość odcinka to właściwie dialog co nieco mnie deprymuje... :) Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Co zrobi Ellena z faktem, że Bill spotyka się za jej plecami z Natalie.F? Zapraszam na trzynastkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Będą bliźniaki ihaaaaaaa.... cieszę się... tylko faktycznie nie zazdroszczę gitarzyście jak dzieci będą miały charakterek po mamusi :P Bill wytłumacz jej wszystko i będzie guut :P Musi tak być.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale sie cieszę, że wreszcie zaszła w ciążę, przecież tyle sie starali z Tomem. Ahhh cudownie, czekam na następny rozdział, a tym czasem zapraszam do siebie, blog o całkiem innej tematyce, ale może akurat Ci się spodoba http://to-juz-trzecia-dieta.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  14. nowy odcinek ! i wzięło mnie na informację dość sporą ... [ th-th] Zapraszam CIę !

    OdpowiedzUsuń
  15. jest , jest , jest !; Dn - a - d - r - o - b - i - ł - a - m .I przyznam szczerze - jestem z siebie dumna .Tak bardzo się cieszę , że im się układa , że będą mieli podwójne o.O szczęścia. Czekam na kolejny , teraz już będę na czas.

    OdpowiedzUsuń
  16. Takie plamki. ^^ To określenie było urocze... w sumie to w ogóle jest niezwykłe, że z takiej malutkiej kropeczki rozwija się człowiek. ;]Piękne założenie... a jednak dzieci zawsze płacą za błędy rodziców i niejednokrotnie... popełniają ich błędy. To przykre, a jednak - my możemy nie widzieć podobieństwa. Często może nam się wydawać, że wcale tacy nie jesteśmy, ale my dziedziczymy po rodzicach naprawdę dużo i strasznie trudno to wyplenić. No, niech jedno będzie kopią mamusi, a drugie tatusia i będzie spokój, o. xPWspółczuję Carmen. Wiem, jakie to uczucie, kiedy wszyscy wokół coś wiedzą, rozmawiają o tym przy tobie, tylko nie chcą ci niczego wyjaśnić... Okropne uczucie.Zawsze istnieje jakieś ryzyko... ale trzeba być dobrej myśli. ;]Podobało mi się, pozdrawiam. ^.*

    OdpowiedzUsuń