poniedziałek, 16 maja 2011

155.'Owinęłaś sobie mnie wokół palca.'

Pomimo mojej rozmowy z Tomem i jego zachowania wobec brata, atmosfera między bliźniakami była bardzo napięta. Dało się to odczuć... tym bardziej, że każdego dnia jeździłam z Tomem do studia i mogłam bez problemu ich obserwować. Jakby było mało mi tego strapienia zostawała na mojej głowie jeszcze kwestia nowego menadżera. Unikałam go jak ognia, lecz on i tak zawsze znalazł sposób, aby być jak najbliżej mnie. Wydawało mi się, że też go do mnie ciągnie. Zachowywał się tak inaczej... traktował mnie z taką jakby czułością. Jeżeli wpadłam mu w oko to mam przechlapane... nie wiem, jak długo będę umiała panować nad swoimi uczuciami. Nie rozumiem tego, co czuję. Nie wiem, dlaczego tak reaguję na tego mężczyznę... a przede wszystkim czuję się nielojalna wobec męża. On niczego się nawet nie domyśla... czemu moje zachowanie nie wydaje mu się podejrzane? Niedługo nie wytrzymam i sama mu powiem, co się dzieje. Boję się, że sama sobie z tym nie poradzę... a jeśli pokieruje mną jakiś nieprzewidziany impuls i zrobię coś głupiego? Nie mogę do tego dopuścić. Nie zniszczę swojego szczęścia, swojego małżeństwa i w ogóle całego życia przez głupie hormony. Zbyt wiele wysiłku włożyłam w ten związek, zresztą nie tylko ja, aby go teraz tak zwyczajnie spieprzyć.

-Tom mi wspominał, że chciałby wziąć wolny dzień, żebyście mogli kupić coś dla dzieci.- Drgnęłam wystraszona słysząc znienacka ten męski głos, który przyprawiał mnie za każdym razem o zawrót głowy.

-Tak... To już właściwie czwarty miesiąc, przydałoby się zacząć przygotowania. Niedługo nie będę pewnie w stanie nic zrobić...- Odparłam opanowanym głosem choć czułam, że chce mi zadrżeć. Nie chciałam dawać mu żadnych oznak, iż wywiera na mnie tak wielkie znaczenie. Zawsze udawałam obojętną, co było niesamowicie trudne. A ja nie jestem dobrą aktorką, o czym zdążyłam się już przekonać nie jeden raz.

-A macie już imiona?- Zainteresował się, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie powinnam wcale na niego patrzeć... ale przecież jeżeli się z kimś rozmawia, to jest wskazane...

-Nie jeszcze... właściwie powinniśmy od tego zacząć.

-Może coś polskiego? Podobno masz jakiś związek z tym krajem...

-Owszem. Nawet płynie we mnie polska krew, z tego co ostatnio się dowiedziałam.- Uniosłam na niego swoje spojrzenie kompletnie się zapominając i znowu zostałam porażona błękitem jego tęczówek.- Ale nie wiem, czy Tom chciałby, żeby nasze dzieci miały polskie imiona...- Dodałam odwracając głowę i skupiłam swoje spojrzenie na Gitarzyście, który właśnie majsterkował coś przy swoim instrumencie.- Zresztą... musimy jeszcze o tym pogadać.

-No to oczywiste. Nie musisz się martwić, bez problemu dam mu wolne... choćby w weekend.- Zapewnił mnie, co było bardzo zadowalające. David pewnie by marudził i robił wyrzuty, a Michał tak po prostu się zgadza.- I właściwie... wydaje mi się, że Tom nie czuje się najlepiej. Mruczał coś, że boli go głowa... chyba się przeziębił.- Wypalił po krótkiej chwili wprawiając mnie tym samym w osłupienie. Czy on naprawdę zasugerował, że mój mąż jest chory? Czy on naprawdę zauważył, że jemu coś dolega? Naprawdę go to interesuje? Haloo... ja chyba śnię!- Może powinien poleżeć w łóżku dzień, albo dwa?- Zasugerował spoglądając na mnie z zapytaniem. Ja natomiast gapiłam się na niego, jak na ósmy cud świata. Byłam w takim szoku, że odjęło mi mowę...- To właściwie mógłbym dać mu wolne do końca weekendu od jutra, co? Przez czwartek i piątek go wykurujesz w domu, a w weekend pojedziecie na zakupy.- Kontynuował nie widząc z mojej strony reakcji. Dobrze, że siedziałam bo przecież bym poleciała na podłogę!- Carmeen... jeśli ci to nie odpowiada to powiedz...

-Ależ skąd!- Zaprzeczyłam gwałtownie powracając do rzeczywistości.- Bardzo mi odpowiada... Tom rzeczywiście nie wygląda najlepiej, ale mówił, że to nic takiego... jak zwykle się wymigiwał.- Stwierdziłam przypominając sobie sytuację z rana.

-To świetnie. Jutro ma zostać w łóżku. Ja też nie potrzebuję tu chodzącego wirusa.- Zażartował puszczając do mnie oczko.

-Dzięki, świetny z ciebie menadżer.- Posłałam mu swój uśmiech. Przez chwilę poczułam się nieco luźniej w jego towarzystwie. Nie zastanawiałam się nad tym, że coś mnie do niego ciągnie i o co w tym chodzi...

-Muszę przecież o was dbać.

-Jost był bardzo wymagający i stanowczy... totalne przeciwieństwo ciebie.- Zauważyłam. Szczerze, trochę dziwi mnie podejście Michała. Zastanawiam się, czy zespół na tym nie ucierpi w jakiś sposób... cieszę się, że jest taki wyrozumiały, tylko czy to do końca jest dobre?

-Ale nic na siłę. Trzeba chęci, aby stworzyć coś dobrego. Przymus nic tu nie wskóra, wzbudzi tylko niepotrzebną złość...- Mówił niczym filozof, a ja przysłuchiwałam się temu z uwagą. Miał taki dźwięczny, przyjemny dla ucha, męski głos. Być może nasza rozmowa trwałaby nieco dłużej, gdyby nie kichnięcie Toma, który zwrócił tym samym naszą uwagę.- Weź ty go lepiej stąd zabierz, bo jutro wszyscy będziemy przeziębieni.- Polecił spoglądając niepewnie na mojego męża.- Tylko uważaj na siebie, nie powinnaś chorować w twoim stanie...- Dodał zerkając na mój brzuch.

-Damy radę.- Uśmiechnęłam się i odeszłam od menadżera kierując się w stronę Toma.

-Ona dzisiaj ze mną nie współpracuje.- Pożalił się od razu, gdy znalazłam się przy nim. Spojrzałam na gitarę zaraz przenosząc wzrok z powrotem na chłopaka.

-A może to ty nie współpracujesz z nią?- Zasugerowałam unosząc brwi.

-Ja wszystko robię, jak należy...- Naburmuszył się pociągając przy tym nosem.

-Nie wątpię... ale zbieraj się, zabieram cię do domu.

-Co? Po pierwsze Kochanie, to ja pracuje, a po drugie Kochanie to chyba ja powinienem zabrać ciebie?

-Ale dzisiaj wyjątkowo już nie pracujesz i ja zabieram ciebie.- Oświadczyłam zadowolona.- No choodź. Michał sam pozwolił...

-Serio?

-Serio. Masz zwolnienie do końca weekendu.

-Jak tego dokonałaś?- Wlepił we mnie swoje podejrzliwe spojrzenie, na co ja wzruszyłam jedynie ramionami posyłając mu niewinny uśmiech. Właściwie to nie do końca moja zasługa... ale to można pominąć?-Musiałaś się bardzo stęsknić za swoim mężusiem coo?- Położył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie.

-Chusteczkę?- Zatrzepotałam rzęsami widząc, że Tom zamiast mnie pocałować za chwilę kichnie. Na szczęście sam zasłonił sobie usta dłonią przy okazji zatykając nos. Sięgnęłam do swojej torby i wygrzebałam z niej paczkę chusteczek higienicznych.-Proszę, wytrzyj nosek i chodź.

-Cholerny katar...

-Oj to się da wyleczyć, tylko musisz się mnie słuchać.- Zastrzegłam i ucałowałam go w policzek.- Ale chodź już Kochaniee... chce do domu.- Złapałam jego rękę ciągnąc go w stronę wyjścia. Czasem trzeba samemu przejąć inicjatywę, aby osiągnąć cel...

 

#

 

-Jestem wykończony...- Czarnowłosy opadł na kanapę obok siedzącej tam od dłuższego już czasu Melanie.- Chyba już nie wyrabiam...chciałbym wziąć już Sarę do domu.- Mruknął i przysunął się bliżej swojej dziewczyny, aby zaraz przykleić się do jej ciała. Objął ją w pasie i ułożył wygodnie głowę na dość pokaźnym biuście przymykając powieki.-Ahh...

-Bill...- Mruknęła nieco groźnie, na co uniósł na nią swoje czekoladowe spojrzenie.- Piersi mnie bolą...- Zakomunikowała bez zbędnego owijania w bawełnę dzięki czemu Wokalista od razu przeniósł swoją głowę na jej ramię, które niestety nie było już tak wygodne...

-Nie wiedziałem... ale czemu? Nie wyglądają, jakby coś im dolegało.- Wyszczerzył się spoglądając na jej dekolt.

-Skarbie, lepiej uważaj na to, co do mnie mówisz.- Poradziła uśmiechając się z lekką ironią. Wolała go ostrzec niżeli miałaby się z nim pokłócić, czy chociażby o coś obrazić. To byłoby bezsensu...nawet jeżeli jest w ciąży i mogłaby się tym usprawiedliwiać.

-No dobrze...masz rację.- Stwierdził poważniejąc.- Moja bidulka...- Podniósł się z jej ramienia i ucałował jej czoło, a potem to samo zrobił z nosem na koniec pozostawiając sobie jej usta. Wiedział, jak należy do niej podejść... zdążył się już trochę nauczyć, co teraz bardzo ułatwia mu życie.

-Słodki jesteś.- Uśmiechnęła się rozczulona jego zachowaniem. Atmosfera od razu zmieniła swój wymiar...- Pewnie jesteś głodny, hm? Zrobię coś dobrego, weźmiesz sobie relaksującą kąpiel i się położysz...- Podniosła się z miejsca z zamiarem udania się do kuchni jednak Bill w porę złapał jej dłoń powstrzymując ją.

-A może ja zrobię kolacje, weźmiemy relaksującą kąpiel i się położymy?- Przechylił lekko głowę przyglądając jej się uważnie. Znowu się uśmiechnęła. Kochał, gdy to robiła... z każdym dniem wydawała mu się coraz słodsza, piękniejsza... wspanialsza. Gdzie on wcześniej miał oczy? Pierwszy raz czuł się tak niesamowicie przy kobiecie.

-To może razem zrobimy kolację?- Zaproponowała chcąc iść na jakiś kompromis, w końcu to dość istotne w związku.- A co do reszty, nie mam zastrzeżeń.- Dodała i pociągnęła go zmuszając tym samym, żeby wstał.-Tylko... czy ty widziałeś kiedyś tak grubą, nagą kobietę?- Uniosła brwi patrząc na niego z lekkim niepokojem, na co ten się zaśmiał.

-A czy ty widziałaś kiedyś tak chudego, nagiego mężczyznę?- Odparł pytaniem i nie oczekując z jej strony odpowiedzi cmoknął ją szybko w usta.-Jesteś urocza, naprawdę.

-Ty też.- Stwierdziła zadowolona i poprowadziła go do kuchni, ani na chwilę nie puszczając jego dłoni. Lubiła czuć go tak blisko siebie, to było dla niej bardzo ważne, choć nie mówiła o tym głośno. Bo nie musiała...tak świetnie się rozumieją.-To na co masz ochotę?- Oparła się o blat stając przed nim.- Może jakieś wykwintne danie?

-Oczywiściee.- Rzekł bez wahania.- Na przykład kanapki z warzywami?

-No to, żeś pojechał na całego...- Pokręciła głową i odsunęła się, aby zajrzeć do lodówki.- W takim razie mój drogi kucharzu... posmaruj chleb masłem, a ja pokroję te twoje warzywa.

-Ależ my jesteśmy zgrani.- Skwitował dumnie i przeszedł na drugą stronę pomieszczenia, żeby wykonać swoje zdanie, a korzystając z okazji pocałował jeszcze przelotnie jej policzek na co ta zareagowała cichym westchnieniem.

-A Bill...- Odezwała się niepewnie, kiedy miała już brać się za krojenie pomidora i zerknęła w jego stronę upewniając się, że chłopak jej słucha.-Tylko nie zrozum mnie źle... bo ja się bardzo cieszę, że tu ze mną jesteś i naprawdę całkowicie mi to odpowiada... ale właściwie, co z Tomem?- Zapytała odwracając się w jego kierunku.

-Z tego, co wiem, to u niego wszystko w porządku...tylko przeziębił się chyba.- Wzruszył ramionami z lekką obojętnością, choć zdawał sobie sprawę, że nie to chciała usłyszeć blondynka.

-Tyle to i ja wiem, moja siostra jest w końcu jego żoną.- Mruknęła z przekąsem.- Wiesz o co mi chodzi... Odkąd Tom dowiedział się prawdy pojawiłeś się w swoim domu zaledwie kilka razy i to tylko w wyjątkowych sytuacjach...

-I jak zauważyłaś, nikomu to nie przeszkadza.- Uśmiechnął się sztucznie.- Tom mnie unika, więc po co mam mu to utrudniać? Zresztą... Mel, przecież ja nie mam nawet czasu, żeby wrócić do domu. Większość dnia spędzam w studio, drugą jego część w szpitalu i wieczorem wracam do ciebie...kiedy mam niby tam być? Nie chce rezygnować z ciebie... i tak nie spędzamy razem zbyt wiele czasu przez moją pracę. Poza tym... Tom i Carmen są małżeństwem, będą niedługo mieli swoją rodzinę i naprawdę nie jestem im tam do niczego potrzebny... tym bardziej, że mój bliźniak patrzy na mnie jak na intruza. I najwyraźniej gówno go obchodzi, że moje uczucia do jego żony już wygasły...ja nie wiem, co on sobie myśli? Przecież ja jestem z tobą... jak mógłbym być przy tobie i jednocześnie kochać twoją siostrę? Nie jestem takim dupkiem...- Wyrecytował z przejęciem czując jak jego serce zaczęło mocniej bić ze zdenerwowania. To wszystko zaczynało go powoli przerastać jednak, gdy ciągle się czymś zajmował, nie dopuszczał tego do swojej świadomości. I tak było dobrze...

-Wiem...ale ja widzę, że ci ciężko...- Wyznała podchodząc do niego.- Nie chcę patrzeć, jak się męczysz...to trudne także dla mnie.

-Czyli mam z nim porozmawiać i dojść do zjednoczenia?- Objął ją w pasie unosząc brwi, a w odpowiedzi na jej twarz wpłynął słodki uśmiech.- No nie wierzę po prostu...owinęłaś sobie mnie wokół palca.- Jęknął i wtulił nos w jej szyję. Przy niej nawet jego duma przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie...

-No co ty... przecież sam mnie zawsze rozpieszczasz.- Zaśmiała się cicho. Bez względu na to jaka była prawda, żadne z nich jeszcze nie wyszło na tym źle... a więc zdecydowanie to się im opłaca.

 

###

 

Dawno, dawno temuuu…a dokładnie jakieś szesnaście lat temu, w pewnym szpitaluuu, nie wiem gdzie (jednak domyślam się jak :D) pewna pani urodziła śliczne Maleństwo o czarnych, dużych oczkach i kręconych włoskach tego samego koloruu…[Nie powinnam opowiadać dzieciom bajek xD Alee może dokończę tę historię xd] Tak więc… to była (i jest xd) mała dziewczynka, której nadano imię Marta xd Na chwilę obecną jest, to już kobieta xd Choć w dalszym ciągu jest Maleństwem! Ale tym razem dla mnie, a nie dla tej pani :D xd I ten tego… pieprzyć bajki xd Szesnaście lat temu, szesnastego maja miałam jakieś dwa latka i jeszcze nie wiedziałam o Jej istnieniu… teraz mam lat osiemnaście, a Ona jest moim największym Skarbem. Ludzie mogą mówić, myśleć i robić wszystko, co chcą… ale nikt, ani nic nie sprawi, że Maleństwo stanie się kiedykolwiek choć trochę, mniej ważne… (Fajnie się czyta o sobie, jako o Niej? Xd ;*) Nie będę się tu rozpisywać, chciałam tylko zaznaczyć, że szesnasty maja jest dniem wyjątkowym.

 

A więc witam w najpiękniejszym dniu, w całym roku :D

Wszystkiego Najlepszego po raz któryś Maleństwo xD

 

A to był ostatni odcinek przed moim urlopem. Jak już wspomniałam na innym blogu, nie wiem, kiedy wrócę. Może to nastąpić pod koniec czerwca, ale także wcześniej bądź później.

 

Do napisania ;* pozdrawiam ;*

 

11 komentarzy:

  1. Nie wiedziałam, że ten mały kangurek z Kubusia Puchatka też ma dziś urodziny, 1 ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie się o sobie czyta, jakkolwiek byś tego nie napisała xDKocham cię Skarbie mój ;*No i ten... Carmen jest starsza? Młodsza, nie? Ale odnoszę wrażenie, że jest starsza, chociaż nie zawsze... oj plącze, wiem xDBo mam wrażenie, że Melani tak dużo już przeżyła i wgl, ale z drugiej strony teraz zaczynam ją widzieć jako nastolatkę... I ona powinna być Maleństwem Billa! xDI niech się pogodzą, bo mi ich szkooooda Idę czytać twc, buahahaha! :D xDAlbo lepiej na nk... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~cukiierkoowaa16 maja 2011 20:19

    fajjny odcinek ; DDChce by Tommi pogodził się z Billem! ;DPozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. dołączam sie do życzeń ! ;* nooo podobało mi się.. ale to jak zawsze ;p a u mnie tez cos nowego ! [th-th]

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, tak poginasz z tymi notkami, że rosną mi zaległości w tempie ekspresowym! Mam nadzieję, że jak skończy się ten nawał nauki w szkole, to znajdę czas na te 10odc które mam w zapasie.... A tymczasem idę na sturm-der-liebe, bo tam mam tylko jedną notkę:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Urlop? Czemu ja nie wpadłam na taką ładną nazwę, gdy musiałam wam powiedzieć, że przez pewnien okres nie będzie się u mnie nic pojawiało?! No ta... myślenie boli, ja wiem xD Ale do rzeczy. Ale ten Michał jest fajny! Moim zdaniem to dobrze, gdy menager bierze pod uwagę stan zdrowia swoich podopiecznych. W chorobie nie zdziała się wiele, szczególnie gdy to coś wymaga kreatywności, a muzyka bez niej przecież nie istnieje. Oczywiście luzy, luzami, ale jakaś organizacja i hierarchia musi być i nie wiem, czy Michał swoim usposobieniem da radę zapanować nad TH. Już 4 miesiąc? O szok! To brzmi o wiele poważniej niż 2 xD Hym... tak sobie pomyślałam, gdy Bill powiedział: Gdzie ja miałem oczy, że to trafne spostrzeżenie! Skoro podkochiwał się w Carmen, to najbardziej podobną do niej osobą jest siostra, w tym przypadku Mel. Choć ja z moją siostrą jesteśmy zupełnie inne, więc nas ta zasada nie obowiązuje xD I na zakończenie powiem, że cieszę się sielanką Billa i Mel. Oni bardziej do siebie pasują niż on i Sara. Buziaki =*

    OdpowiedzUsuń
  7. odcinek genialny!! wybacz, ze tak skromnie,a le malo czasu mam :/ czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. u mnie na blogu informacja. zapraszam.th-th.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Skończyłam nadrabiać! ;)I komentuję xd Ale niestety tylko tutaj. Mam nadzieję, że szybko uda mi się nadrobić na innych blogach.Uwielbiam Cię Ka.! Bill z Mel, Jost "chce wrócić", Carmen się zauroczyła w Michale, Sara nie żyje...! Po porostu nie nadążam xd Tyle tego wszystkiego. Ale lubię to. Bardzo. I lubię Cię xddUhh. Kocham moje nieskładne komentarze xd (swoją drogą dawno ich nie pisałam xd).To ja czekam na nowy, mam nadzieję, że mimo tego przerwy, pojawi się baaardzo szybciutko ^^QB ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. na obu blogach nowosć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. - pare-wspomnien.blog.onet.pl Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń