środa, 4 maja 2011

154.'Nie związałem się z tobą, ale z wami.'

Westchnęłam cicho wchodząc do sypialni, w której przebywał aktualnie Tom. Jeszcze kilka chwil wcześniej byłam na niego wściekła, ale te wszystkie negatywne emocje już ze mnie uszły. Nie do końca rozumiałam jego zachowanie jednak nie miałam zamiaru go oceniać. Zdaję sobie sprawę, że ta sytuacja mogła go nieco zaskoczyć... w końcu Bill jest jego bratem. Sama byłam w szoku...

-Tom...- Odezwałam się niepewnie podchodząc do chłopaka. Siedział na naszym łóżku odwrócony w stronę okna i wpatrywał się w nie zupełnie bezsensu.- Kotku...- Położyłam mu dłoń na ramieniu siadając blisko niego. Zrobiło mi się go szkoda... nie lubię, gdy się smuci. To okropne, gdy najbliższa osoba nie może obdarzyć cię swoim uśmiechem.

-Przepraszam... nie chciałem go uderzyć...- Powiedział cicho odwracając głowę w moją stronę. Dostrzegłam w jego czekoladowych oczach łzy, aż coś ścisnęło mi serce. Bez słów przygarnęłam go w swoje ramiona przytulając mocno i czule.-Po prostu nagle dotarło do mnie, że ktoś inny też może cię kochać... do tej pory do głowy mi nawet nie przyszło, że jest ktoś oprócz mnie. I to jeszcze mój własny brat... a jest przecież mnóstwo facetów, którym się podobasz. W ogóle o tym nie myślałem...- Wyznał chowając twarz w mojej szyi dzięki czemu zrobiło mi się cieplutko.

-Nie myślałeś bo wiesz, że kocham tylko ciebie i nie musisz się o nic martwić.- Ucałowałam go w głowę, gdyż w tej chwili miałam dostęp tylko do niej.- Bill nic już do mnie nie czuje... nie słyszałeś całej rozmowy.- Miałam nadzieję, że ten fakt jakoś zmieni jego nastawienie jednak myliłam się.

-To może mam mu być wdzięczny, że łaskawie przestał kochać moją żonę?

-Kochanie, ale po co się tak denerwować? Przecież nic złego się nie dzieje. To nie jego wina... ty jak mnie pokochałeś decydowałeś o tym? Chyba nikt nie panuje nad swoim sercem. Życie byłoby prostsze, gdyby tak się dało.

-Ale ja mu ufałem, to mój brat...

-Dlatego nie ujawnił swoich uczuć i pozwolił nam być szczęśliwymi.- Skwitowałam dobitnie. Nie wiem, dlaczego on nie potrafi tego docenić. Przecież Bill się dla niego poświęcił... mógł wyznać mi miłość, mógł za wszelką cenę próbować mnie zdobyć, ale tego nie zrobił!

-Ja bym pewnie na jego miejscu nie potrafił się powstrzymać...- Przyznał spoglądając na mnie czule.

-I nie powstrzymywałeś.- Uśmiechnęłam się do niego.- Teraz masz mnie tylko dla siebie i nic tego nie zmieni. A twój brat nie ma nawet czasu, aby wspominać uczucie, którym mnie darzył.- Oparłam się swoim czołem o jego patrząc mu głęboko w oczy. Chciałam, aby wiedział, że nic nie zniszczy naszej miłości. Chyba w końcu go przekonałam...-Jesteś pierwszym i ostatnim mężczyzną w moim życiu, który prawdziwie zawładną moim sercem, umysłem i duszą.- Wyszeptałam i musnęłam subtelnie jego spierzchnięte wargi. Westchnął cicho przymykając powieki, a ja powtórzyłam swój czyn jeszcze kilkakrotnie. Ułożył wtedy dłonie na mojej talii przyciągając mnie do siebie i pocałował namiętnie, co odwzajemniłam z największą przyjemnością. Jego język z dużym wyczuciem błądził w mojej buzi idealnie współgrając z moim. Nie byłam w stanie się od niego oderwać nawet na moment, wręcz przeciwnie... z każdą kolejną sekundą pogłębiałam pocałunek przedłużając tę cudowną chwilę. W końcu opadliśmy na pościel, a właściwie Tom opadł, bo ja znalazłam się na nim... Gitarzysta sunął dłońmi po mojej talii z niezwykłą pasją. Jego dotyk był tak sprecyzowany, jakby dotykał czegoś nadzwyczajnego. Nie wiedziałam już na czym się koncentrować, na jego dłoniach, czy ustach, które nachalnie pieściły moje wargi. Doprowadzał mnie do szaleństwa każdym swoim czynem.-Tom...- Zdążyłam zaledwie wypowiedzieć jego imię kiedy ponownie się do mnie przyssał. Zupełnie jakby go coś opętało... nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod nim, a on kontynuował...-Tomm... ja muszę oddychać!- Pisnęłam odwracając szybko głowę, aby uniknąć kolejnego zetknięcia się z jego ustami. To było niesamowicie rozkoszne, ale tlen jest mi niezbędny do życia!- Kotku spokojnie przecież ci nie ucieknę...- Powiedziałam z rozbawieniem przy okazji oddychając głęboko.

-Kocham twoje usta. Kocham je całować... Kocham twoje oczy, kocham w nie patrzeć i gdy one patrzą na mnie. Kocham twój zgrabny nosek i malutkie uszka... twoją boską szyję...- Począł nagle wyliczać, a ja rozczulałam się coraz bardziej. To było słodkie... tym bardziej, że zaczął też muskać ustami konkretne miejsca, jakie wyliczał. Mogłabym się rozpłynąć...- Kocham twoje piersi... twój cudowny brzuszek... twoje delikatne dłonie...

-Toomm...- Jęknęłam przeciągle czując jak robi mi się gorąco od tych jego komplementów, o ile można tak to nazwać. Nie mam pojęcia, co go dzisiaj napadło...- Szybciej by było, jakbyś powiedział, że kochasz mnie całą.- Uśmiechnęłam się zadziornie i przyciągnęłam go do siebie za materiał koszulki.- Zaraz ci się tu rozpłynę, albo odlecę na anielskich skrzydłach i nie będziesz miał kogo całować...

-Nie pozwolę ci zniknąć... to był dopiero wstęp.- Odparł całując czule mój nos.- Jesteśmy ze sobą prawie cały czas, a tak naprawdę mamy dla siebie tak mało czasu...- Dodał nieco poważniej wpatrując się w moje oczy. Mam nadzieję, że dostrzegał w nich to samo, co ja w jego. Nieopisane szczęście, bezgraniczną miłość... słodką czułość i ciągłą tęsknotę. Mimo tego że jego słowa można by uznać za paradoks, miał rację.

-Ale potrafimy to w porę zauważyć i nadrobić.- Pogładziłam dłonią jego ciepły policzek, w którą zaraz zostałam ucałowana.-Jesteśmy małżeństwem dopiero od ponad czterech miesięcy, a czuję się jakby tak było od zawsze...- Wyznałam uświadamiając sobie, że właściwie niedawno się pobraliśmy...a tyle już zdążyło się wydarzyć...

-Ja też... w ogóle mam wrażenie, że wyszłaś za mnie jakieś cztery lata temu.

-Ej, postarzasz nas...- Dźgnęłam go w ramię robiąc oburzoną minę, na co ten słodko się zaśmiał.- Jeszcze całe życie przed nami...- Wymruczałam rozmarzona. Nie przeraża mnie fakt, że jeszcze tyle przed nami, jestem gotowa przeżyć wszystko, co jest nam dane byleby tylko razem z nim...


#


-Bill, co ci się stało?- Blondynka podeszła do chłopaka z uwagą przyglądając się jego twarzy, gdzie dostrzegła wyraźne zaczerwienienie w okolicy jego ust.

-Dostałem w zęby...- Odparł jak gdyby nigdy nic i do tego uśmiechnął się jeszcze pomimo, że ten drobny gest sprawił mu ból.

-Co? Od kogo?! W ogóle mógłbyś jaśniej? I co cię tak cieszy?- Zasypała go pytaniami wyraźnie się denerwując.

-Tom dowiedział się o tym, że kiedyś kochałem Carmen i... postanowił mnie za to ukarać.- Wyjaśnił wzruszając bezradnie ramionami, co wprawiło dziewczynę w zdumienie. Spodziewała się wielu rzeczy, ale nie czegoś takiego.- Powiedziałem jej wszystko bo nalegała... a on pojawił się w nieodpowiednim momencie, nie słyszał wszystkiego... Zresztą nawet jeśli by słyszał i tak wyszłoby na to samo.- Stwierdził wzdychając ciężko.- No, ale nieważne. Już mam to z głowy...

-A Carmen? Co ona na to?

-Była baaardzo zaskoczona.- Uśmiechnął się krzywo.- Ale może byś się najpierw ze mną przywitała, co? Ledwo co wszedłem, a ty już mnie tutaj przesłuchujesz.- Dodał nieco oburzony marszcząc przy tym groźnie brwi.

-No bo jak ty wyglądasz...

-No dziękuję ci bardzo, nie ma to jak komplement od własnej dziewczyny.- Mruknął lekko rozbawiony i sam zbliżył się do niej, żeby skraść jej całusa.- Dzień dobry Kochanie, miło cię widzieć.- Przywitał się teatralnie i ponownie posłał jej swój uśmiech.

-Ciebie też...- Odwzajemniała jego gest.- Muszę jechać na badania kontrolne, więc nie będę mogła iść z tobą do małej.

-A ile to będzie trwało?

-Nie wiem... badanie pewnie jakieś piętnaście minut, ale trzeba dojechać i poczekać w kolejce.

-A nie możemy najpierw jechać na badanie, a potem do szpitala?- Zapytał przyglądając się jej jak nie wiem* xd

-Chcesz ze mną jechać?- Trochę zdziwiła ją taka propozycja ze strony Wokalisty. Nie sądziła, że będzie chciał poświęcić swój czas dla jakichś badań zamiast spędzić go z córką...

-Nie widać?- Wyszczerzył się obejmując ją w pasie.- Nie puszczę cię samej w zaawansowanej ciąży. Poza tym chętnie zobaczę nowe zdjęcia Colina.- Skwitował zakładając jej kosmyk włosów za ucho.- I nie zapominaj, że on też jest dla mnie ważny. Nie związałem się z tobą, ale z wami.

-Wiem...i nadal nie mogę w to uwierzyć...

-Dlatego trzeba ci w tym pomóc.- Ucałował ją w czoło i złapał za rękę.- Chodźmy już...- Pociągnął ją do przedpokoju, gdzie zamierzali się ubrać jednak przerwał im tą czynność dzwonek do drzwi.- Spodziewasz się kogoś?- Odwrócił się do niej lekko zdziwiony.

-Tylko dziecka z tego co mi wiadomo.- Odparła ze śmiechem po czym pociągnęła za klamkę diametralnie poważniejąc. Myślała, że dostanie zawału, gdy jej oczom ukazał się znajomy mężczyzna. Był ostatnią osobą, o której by pomyślała. A nawet nigdy by nie wpadł jej do głowy...- Co ty tu robisz?- Mruknęła nie ukrywając swojego niezadowolenia. Bill od razu znalazł się przy niej także dziwiąc się na widok byłego menadżera.

-Chciałem porozmawiać...

-Nie mamy o czym.- Odpowiedziała bez wahania.

-A nasze dziecko?

-Moje dziecko, David. Moje.- Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Czuła jak wzbiera się w niej złość. Nie mogła pojąć, jak ten facet może być tak bezczelny, żeby do niej przychodzić i twierdzić, iż mają ze sobą jeszcze cokolwiek wspólnego.

-Melanie... to także mój syn. Chciałbym porozmawiać i dojść do jakiegoś porozumienia...- Nie dawał za wygraną w ogóle nie zdając sobie sprawy, że jego słowa nie robią na niej żadnego wrażenia. Miała to kompletnie gdzieś.

-Po prostu odejdź stąd i nigdy nie pokazuj mi się na oczy, to tyle co możesz zrobić.- Oświadczyła dobitnie, a jego skruszona mina momentalnie się ulotniła. Nie podobało mu się, że go traktuje w ten sposób.

-Nie obchodzisz mnie ty, tylko nasze dziecko.

-Zrozum, że nie masz dziecka! Straciłeś swoją szansę.- Starała się być spokojna, lecz ten osobnik działał jej szczególnie na układ nerwowy. Nie miała najmniejszej ochoty na niego patrzeć, a już na pewno z nim dyskutować.

-Nie masz prawa mi go odbierać.

-Nie rozśmieszaj mnie! Teraz sobie przypomniałeś o nas?! Trzeba było o tym myśleć zanim wszystko zniszczyłeś. Jesteś moim największym życiowym błędem! Więc znikaj i nigdy więcej się nie zjawiaj.- Wyrecytowała rozzłoszczona.

-Myślisz, że tak po prostu odpuszczę? To moje dziecko...

-David, zostaw ją w spokoju. Ani Melanie, ani jej syn ciebie nie potrzebują nie rozumiesz tego? Spóźniłeś się.- Wtrącił się Wokalista odważnie spoglądając na mężczyznę, który natomiast przybrał ironiczny wyraz twarzy. Jeszcze tego mu brakowało, żeby ktoś taki mówił mu co ma robić.

-Czyżbyś był moim następcą?- Skrzyżował ręce na piersi przyglądając mu się kpiąco. Dopiero teraz skojarzył fakty i dotarło do niego, że czarnowłosy nie jest tu przez przypadek.

-Nie sądzę. Nikt nie chciałby zastępować kogoś takiego.- Odburknął chłopak mierząc go swoim zawistnym spojrzeniem.

-Słuchaj gówniarzu... możesz sobie być jej kochankiem, facetem, czy nawet mężem! Ale to dziecko jest moje i to ja jestem jego ojcem.

-Melanie zdecydowała inaczej, zresztą na twoje własne życzenie. Czego teraz chcesz? Sam wszystko zniszczyłeś, po co teraz wracasz? Boli cię, że nie jesteś już potrzebny? Zajmij się lepiej swoją rodziną, którą już dawno zaniedbałeś. Na założenie nowej nie masz co liczyć...

-No jasne... bo najpierw musiałbym pozbyć się ciebie.- Prychnął. Melanie natomiast zaczynała już tracić cierpliwość. W najmniejszym stopniu nie odpowiadała jej ta cała rozmowa... nie miała ochoty tego wszystkiego słuchać.

-Boże, David nie pogrążaj się już... weź stąd wyjdź. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Zapomnij, że w ogóle kiedykolwiek się znaliśmy. Nie istnieję dla ciebie, rozumiesz? Skup się na swoich panienkach, a nas zostaw w świętym spokoju.- Oznajmiła bardzo powoli i wyraźnie chcąc, żeby wszystko do niego w końcu dotarło. Nie wiedziała już w jaki sposób do niego przemówić, aby dał sobie spokój... cokolwiek by nie zrobił i tak nigdy nie zobaczy syna.

-Słyszałeś co powiedziała?

-Co prawda sporo czasu spędziłem słuchając twojego wycia, ale jeszcze nie ogłuchłem na całe szczęście.- Stwierdził złośliwie jednak nie zrobił tym wrażenia na parze.

-Świetnie, więc żegnam. Chyba, że wolisz, aby pomógł ci jeden z moich ochroniarzy?

-Ja i tak tego nie zostawię.- Zastrzegł z pewnością w głosie po czym rzucając im swoje ostatnie spojrzenie wyszedł.

-Wiedziałam, że jest zbyt pięknie...- Mruknęła blondynka wbijając wzrok w podłogę. Nie rozumiała, dlaczego David się tak zachowuje. Czemu nagle zachciało mu się być znowu ojcem...?

-Nie przejmuj się nim, nie może nic zrobić.- Chłopak przytulił ją do siebie.- To ty będziesz decydowała o życiu swojego dziecka, a nie on...

-Wiem... nie pozwolę, żeby niszczył nam życie.- Powiedziała cicho w materiał jego bluzy. Czuła się niesamowicie bezpiecznie, gdy był przy niej. Od dawna brakowało jej czegoś takiego... A Bill zapewniał jej to każdego dnia...


###


*tu pojawia się pustka w głowie autora i pomoc Marty :D xd


Witam w maju, najpiękniejszym miesiącu :D 

pozdrawiam ;*



9 komentarzy:

  1. Moja pomoc! Mooooojaaaaa! Moja! :D xDCiekawe w czym ja ci pomagałam... xD1. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~cukiierkoowaa4 maja 2011 22:59

    wreszcie wstawiłaś odcinek... ile można czekac?! xDodcinek świetny ale Tom nie musiał bić brata xDAh Tomaszek *wzdycha do zdjecia* xD

    OdpowiedzUsuń
  3. No ten ... Nie wiem jak a nie jak nie wiem! xDI już xDJa to stworzyłam, więc wiem lepiej xDA poza tym to jest ok, nie wiem czemu marudziłaś, marudo xDNo i ... i... xD Okres godowy chomika trwa trzy miesiące :DKocham cię ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. odcinek genilany!! no jeszcze tego Davida tu brakowalo, uuuchhh!!!!!! kuurde, skoro powiedzial, ze tego tak nie zostawi, to pewnie nie zartowal... no ale mam Billa przy sobie, nie? :) czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Anuleek..xD5 maja 2011 19:13

    Taak,maj jest zdecydowanie najlepsiejsiejszym miesiącem,w końcu mam urodziny ; DA co do noot,całkiiem przyzwoicie,ale Bill mógł przyfasolić Davidowi,głupi głupek ;|

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz", czyż nie? Czasami lepiej nie uświadamiać sobie pewnych rzeczy, a myślenie nigdy nie ułatwia sprawy - zawsze tylko niepotrzebnie wszystko komplikuje.Ta sytuacja jest straszna. Naprawdę. To jest okropne, kiedy tak bliska ci osoba, nagle wymierza cios. Ja rozumiem, że nieumyślnie i w ogóle, ale mimo wszystko... to bardzo, bardzo trudne.Zawsze myślałam, że nie decydujemy o tym, kogo kochamy. Ale teraz im częściej o tym myślę, stwierdzam, iż nie do końca. Przed dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat małżeństwa, jest niemożliwe, by nie spotkać innej osoby, w której można by się, hm, niebezpiecznie zadurzyć. A nie każdy zdradza współmałżonka, stąd też mój wniosek, iż miłość w pewnym sensie jest decyzją. Nowy rodzaj napaści - całowanie. O.oCóż... w zasadzie David ma z nią coś wspólnego, mimo wszystko. xD I jednak jest to ich dziecko, zdecydowanie. Czy komukolwiek się to podoba, czy też nie.O, mraaau! Konfrontacja - David kontra Bill! xDEch, ech, ech... nie pochwalam toku myślenia Melanie. Podobało mi się, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że długi czas nie komentowałam - jeśli uda mi się ukulać rozdział na moje PS, to wytłumaczę się bardziej należycie.Hm, cóż, nie ma co się dziwić Tomowi, że walnął swojemu bratu. Naprawdę wszedł w nieodpowiednim momencie i gdyby nie zareagował tak gwałtownie, pomyślałabym, że coś z nim nie tak. Na szczęście uspokoił swoje emocje i dzięki argumentom Carmen przekonał się, że tak właściwie Bill nie jest jego wrogiem i nigdy nie był.Cholernie mnie zaskoczyła ta wizyta Davida Josta u Melanie. Też się staremu prykowi przypomniało, że zrobił dziecko biednej dziewczynie. Facet zachował się co najmniej bezczelnie, może Billa i Mel słodko w du.pkę pocałować, skoro wcześniej wypiął się na małego Colina. Jego groźba zrobiła jednak na mnie pewne wrażenie, mam nadzieję, że nie zniszczy im życia, w końcu taka piękna z nich para.Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam małą przerwę między maturami więc postanowiłam nadrobić zaległości, żeby nie było, że niby mam już wszystko i wszystkich w głębokim poszanowaniu, bo tak wcale nie jest! Skomentowałam już poprzedni odcinek, który uciekł mi między palcami przez te głupie egzaminy, które nawiasem mówiąc są porą.bane! Ale wracamy do rzeczy najważniejszej. Ok, domyślałam się, że Tom z pewnością nie będzie zachwycony tym, co usłyszał, że będzie wściekły na brata, że zacznie na niego wrzeszczeć, ale nie sądziłam, że mu przyłoży. To brzmi tak nierealnie! Carmen jak zwykle wykazała się świetną mediatorką i ukojeniem trosk swojego męża. Ale dzięki temu Warkoczowi otworzyły się oczy, że jego żona może pociągać wielu facetów, nawet jego własnego brata, jednak on o tym nic nie wie. Mimo wszystko ja wierzę w ich uczucie i wszystkie pojedyncze chwile, które ich łączą. Akcja u Melanie totalnie mnie wmurowała w podłoże. Nie sądziłam, że David to taki du.pek!! Zachował się jak szczeniak, albo nawet osoba niezrównoważona psychiczna. Powinien zacząć brać jakieś psychotropy, albo rzucić hormony, które bierze! Żadne badanie nie zaprzeczy, że David jest biologicznym ojcem chłopca, ale sam się go wyparł, więc o co mu chodzi? Boję się, że stanie się z niego odpowiednik Adama z mojego opowiadania. Dlatego mam nadzieję, że co najwyżej ta sprawa skończy się w sądzie rodzinnym i będzie się toczyła o prawa rodzicielskie, które Melanie szybciej zdobędzie od Josta, bo częściej przyznają je matkom niż ojcom. Buziaczki =*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy mogłabyś otworzyć drugie archiwum (tą długą listę miesięcy)? Ja wiem, że to nie ładnie się prezentuje, ale denerwuje mnie to klikanie. Zanim doczytam setki, naklikam się jak wariatka.

    OdpowiedzUsuń