środa, 27 kwietnia 2011

153.'Nie mogłem ci przecież wyznać miłości Carmen.'

Ja chyba oszalałam. Ta ciąża mi się po prostu na mózg już rzuca... za cholerę nie wiem co się ze mną dzieje. Odkąd poznałam nowego menadżera zespołu czuję się tak dziwnie... Nie mam pojęcia co mi jest. Ale to uczucie jest wprost nie do opisania. Niby czuje jakieś podniecenie, a jednocześnie niepokój... podoba mi się to, ale boję się tego. Chce to czuć, ale nie chce... Po prostu totalny mętlik. Nic z tego nie rozumiem... Nigdy wcześniej nie reagowałam w ten sposób na żadnego mężczyznę. Nawet Tom wzbudza we mnie bardziej zrozumiałe odczucia niż ten facet. I ciągle widzę jego oczy... mają w sobie coś niesamowitego. Nie umiem tego wytłumaczyć... mi po prostu odwaliło. I to totalnie już... powinnam się leczyć psychicznie. Przecież kocham Toma, Tom mi się podoba i nie ma nikogo innego poza nim... dlaczego więc Michał wzbudza we mnie takie emocje? Żeby chociaż był młody i zniewalająco przystojny! Ale nie jest... jest starszy ode mnie o jakieś dobre osiemnaście lat o ile nie więcej... i jest co najwyżej ładny. A jednak... ciągnie mnie do niego, jakby był nie wiadomo kim. Nie podoba mi się to właściwie... boję się, że przez to coś może się zepsuć między mną, a Tomem, czego bym nie chciała. Może to tylko chwilowe? Miałam ostatnio ciężki czas... może mój organizm tak dziwnie to odreagowuje? Mam nadzieję, że to minie... musi. To są po prostu moje nieogarnięte hormony, które robią sobie ze mną co im się podoba.

-Kotku, nad czym się tak zamyśliłaś?- Usłyszałam przy uchu seksowny głos mojego mężczyzny, który oplótł mnie od tyłu rękoma w talii opierając swój podbródek na moim ramieniu. Przymknęłam powieki delektując się jego bliskością, a moje myśli o menadżerze Tokio Hotel rozmyły się w mgnieniu oka. I tak powinno być...

-Nad niczym, tak po prostu się zapatrzyłam.- Mruknęłam uśmiechając się pod nosem. Nie powiem mu przecież, że rozważałam nad tym co się ze mną dzieje? A może powinnam... sama nie wiem. W każdym razie nie teraz. Albo w ogóle. Na pewno mi to wszystko przejdzie i będzie okej... nie będę mu zawracać głowy swoimi durnymi odchyłami.

-Mhm... przyznaj się, że marzysz o swoim przystojnym, seksownym, zniewalającym, boskim, najukochańszym mężczyźnie.- Powiedział określając swoją skromną osobę mnóstwem komplementów, którym nie mogłabym zaprzeczyć. No bo naturalnie miał rację... w sensie, że jest taki jak powiedział. Jednak nie do końca o nim myślałam... choć przewinął się gdzieś tam w tym mętliku.

-A po co mam o nim marzyć skoro go mam?

-Żeby było jeszcze ciekawiej.- Stwierdził muskając ustami mój policzek.- Ah, jak ty ładnie pachniesz...- Począł wodzić nosem po mojej skórze delektując się zapachem owocowych perfum, których użyłam dziś rano. Bo raczej nic innego nie mógł wyczuć...-Tak słodko...

-A co ty się tak do mnie kleisz, co? Pewnie chcesz coś...

-No oczywiście, że chcę.- Potwierdził zadowolony i odwrócił mnie przodem do siebie. Uśmiechnęłam się widząc te jego czekoladowe spojrzenie lustrujące z uwagą moją twarz, a przede wszystkim usta. Oblizał zmysłowo swoje pełne, malinowe wargi i przysunął się do mnie kolejno obdarzając namiętnym pocałunkiem. Jego język gwałtownie wtargnął do mojej buzi przyprawiając mnie tym o niesamowite dreszcze. Poruszał nim ze swoją wrodzoną perfekcją sprawiając mi tym nieopisaną przyjemność, a jego zwinne rączki od razu poczęły wdzierać się pod mój sweterek, co też byłam zmuszona zatrzymać.

-Nie teraz... Bill jest w domu.- Wysapałam z trudem odrywając się od niego.

-Co? To on tu jeszcze mieszka?- Zamrugał powiekami, jakby dopiero co oprzytomniał.

-Żebyś wiedział.- Zaśmiałam się i poprawiłam bawełniany materiał zakrywający mój brzuch, który lekko się podwinął.- Dlaczego miałby nie mieszkać?

-Bo ostatnio tak się spoufala z twoją siostrą, że widuję go tylko w studio.

-Przecież spędza czas z córką, a nie tylko z Melanie.

-Jasne, jasne... pewnie jeżdżą do niej raz dziennie, a potem się razem bawią.- Stwierdził szczerząc się przy tym, na co pokręciłam z dezaprobatą głową. Czy on uważa, że jego brat jest dokładnie taki sam jak on? Ja mam jednak wątpliwości co do tego...

-Z was dwóch, to ty jesteś niewyżyty Kotku.- Uświadomiłam go z niewinnym wyrazem twarzy.- Przed chwilą chciałeś mnie przelecieć na kuchennym blacie.- Dodałam dla uargumentowania mojej tezy.

-A mam ci przypomnieć, kto chciał uprawiać seks na stole?- Uniósł brwi wpatrując się we mnie wymownie, a ja w odpowiedzi prychnęłam.- Nie ma co ukrywać Kochanie, obydwoje jesteśmy tak samo niewyżyci.

-Dlatego będziemy mieli dziesięcioro dzieci.- Westchnęłam wyobrażając już sobie tę gromadę wokół nas. Kocham dzieci, ale bez przesady... mimo wszystko na początek dwoje nam wystarczy. Tak sądzę...

-Ale Carmen, wystarczy zaopatrzyć się w zabezpieczenia.- Rzekł z powagą, na co parsknęłam śmiechem. Czasem nie wiem, kiedy się zgrywa, a kiedy zachowuje się poważnie...

-Nie chcesz mieć dużej rodzinki?- Zmrużyłam oczy wpatrując się w niego uważnie.

-Z dwojgiem dzieci już będzie duża... my się tak cieszymy i w ogóle jest super, a zastanawiałaś się jak sobie poradzimy?

-Normalnie.- Wzruszyłam ramionami. Nie widziałam w tym żadnego problemu... Co prawda jesteśmy młodzi, ale wierzę w swoje umiejętności. Rodzicielstwo może wydawać się nieco przerażające i z pewnością nie jest prostą rolą w życiu jednak można sprostać temu zadaniu jeśli się tego chce oraz nie jest się samemu.- Mój mąż ma stracha?- Poruszałam brwiami uśmiechając się zadziornie pod nosem.

-Stracha to ja dopiero będę miał...- Skwitował przyciągając mnie do siebie po czym słodko wtulił nos w moją szyję.- Będę tatą...

-Szybko to do ciebie dotarło.- Zaśmiałam się cicho i objęłam go przytulając się do jego ciała.- Urządźmy im pokoik... chce, żeby już mieli tutaj swoje miejsce.

-Na niebiesko?- Uniósł na mnie swój wzrok uśmiechając się słodko.

-Myślę, że w takich barwach tylko bez przesady.- Zastrzegłam widząc już w swojej wyobraźni najgorszy z możliwych scenariuszy... zdecydowanie nie powinno przesadzać się z jednym kolorem. A na co w ogóle mógł wpaść facet, jak nie na niebieski? Nie żebym wątpiła w intelekt Toma...

-Załatwię wolny dzień u Michała i zajmiemy się tym.- Postanowił zadowolony i cmoknął mnie w usta. Na samo imię menadżera poczułam dziwne mrowienie na swoim ciele jednak szybko się tego wyzbyłam skupiając swoją całą uwagę na mężu.

-Dobrze... ale teraz chodź na górę.- Chwyciłam go za rękę uśmiechając się znacząco.

-A przed chwilą marudziłaś, że Bill jest w domu...

-Ale nie ma go w naszej sypialni i w dodatku ma do niej wstęp wzbroniony.- Stwierdziłam ciągnąc go do wyjścia z kuchni. Co z tego, że jest jeszcze dość wcześnie... przecież nigdzie nie jest zabronione kochać się w dzień, ha. A ja czuję, że potrzebuję jego bliskości. I to znacznie bardziej niż zwykle...


#


Weszłam do kuchni, gdzie ku mojej radości znajdował się Bill. Tom jeszcze smacznie odsypiał nasze namiętne zabawy, więc miałam okazję być teraz z jego bratem sam na sam. Długo na to czekałam, a to tylko po to, aby w końcu wyciągnąć z niego potrzebne mi informacje. Najwyższy czas. Chyba obydwoje otrząsnęliśmy się już po odejściu Sary... a ja dłużej nie wytrzymam z wyrzutami sumienia, których powody nie są mi znane.

-Miło cię w końcu widzieć w domu.- Odezwałam się zwracając na siebie jego uwagę. Przestraszył się lekko, ale zaraz zreflektował to swoim uśmiechem.

-Jestem ostatnio bardzo zajęty, ciągle gdzieś latam. Ale wam to chyba niespecjalnie przeszkadza.- Stwierdził spoglądając na mnie wymownie, na co przewróciłam teatralnie oczami domyślając się, co takiego ma na myśli.

-Nie narzekamy. Ale mimo wszystko niedługo zapomnę, że mój mąż ma brata, a ja przyjaciela...

-Oj tam, bez przesady. Widzimy się prawie co dziennie w studio.

-No tak, ale to praca... a tak prywatnie? Zresztą nie będę tracić czasu na takie rozważania, pewnie zaraz znowu gdzieś uciekniesz, a ja mam sprawę.

-No właśnie, bo ja miałem iść...- Mruknął lekko się denerwując, co nie umknęło mojej uwadze. Bill należy do sprytnych facetów i zapewne domyślił się już do czego zmierzam. Miałam nawet ostatnio wrażenie, że mnie unika... i chyba słusznie.

-To pójdziesz, ale najpierw coś mi wyjaśnisz.- Rzekłam stanowczo i dla pewności stanęłam w drzwiach, aby przypadkiem nie uciekł.

-Co takiego?

-Chodzi o Sarę. Chcę wiedzieć... muszę wiedzieć, dlaczego mnie zostawiła.

-Umarła...

-Nie o tym mówię. Zostawiła mnie jako przyjaciółka. Wyjechała bez żadnych wyjaśnień. Wiem, że już próbowałam od ciebie wyciągnąć powód waszego rozstania i w końcu odpuściłam, lecz tym razem tak nie będzie Bill. Masz mi wszystko powiedzieć, rozumiesz?- Wyrecytowałam wbijając w niego swoje surowe spojrzenie. Nie chciałam nawet słyszeć żadnych wykrętów. Mam już po prostu tego dosyć... jesteśmy dorośli, a ja mam prawo wiedzieć o co w tym wszystkim chodziło.

-Carmen, ale to już nie ma żadnego znaczenia.- Westchnął ciężko. Jak będzie trzeba to przystawię mu nóż do gardła, przysięgam. On się chyba jeszcze nie nauczył, że nie igra się z kobietą w ciąży...

-Właśnie, że ma! Dlaczego Sara od ciebie odeszła do cholery, co?! I do kurwy co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Co przede mną ukrywasz Bill!?- Podniosłam głos zaciskając dłonie w pięści ze złości.- No powiedz!

-Uspokój się... to naprawdę nie jest ci do niczego potrzebne. Po co do tego wracać? To jest przeszłość Carmen.

-Gówno, a nie przeszłość. Nie zostawia się niewyjaśnionych spraw. Wasze rozstanie wiąże się także ze mną i mam prawo wiedzieć, co mam z tym wspólnego. Więc przestać pieprzyć tylko mów, co jest grane bo nie ręczę za siebie!- Wyrzuciłam. Miałam ochotę się na niego rzucić. Dlaczego mi to robi? To dla mnie cholernie trudne, a on jest uparty jak osioł.

-W porządku, skoro koniecznie musisz wiedzieć i wszystko rozdrapywać to ci powiem!- Warknął poirytowany, co mi natomiast przyniosło lekką ulgę.- Sara znalazła mój stary pamiętnik, przeczytała jakieś pojedyncze wpisy i dowiedziała się, że cię kochałem!- Jego słowa uderzyły we mnie jak kula gorącego ognia. Dosłownie zrobiło mi się słabo, automatycznie podparłam się ręką framugi w wejściu patrząc na niego jakby spadł z księżyca. Co on w ogóle do mnie mówi?- Napisałem tam też o tym, jak mnie kiedyś pocałowałaś... musiała to przeczytać skoro winiła także ciebie. Nie chciała w ogóle mnie słuchać, nie miałem szansy wyjaśnić jej, że to już minęło.- Kontynuował odrobinę spokojniej i ja też nieco ochłonęłam słysząc, że to uczucie do mnie jest już przeszłością. Jednak nadal nie potrafię w to uwierzyć...

-Tamten pocałunek... przecież wyjaśniliśmy to sobie. Przecież wiesz, że nic nie znaczył...

-Wiem!- Przerwał mi.- Ale co z tego? Od tego wszystko się zaczęło... nie umiałem nad tym zapanować. Byłaś po prostu wszędzie! A potem pojawiła się Sara... zakochałem się w niej, ale to uczucie walczyło z miłością do ciebie. Nie umiałem sobie z tym poradzić...

-To dlatego wtedy w tej łazience...- Nie umiałam dokończyć. Coś po prostu odbierało mi mowę... byłam w totalnym szoku. Jak to w ogóle mogło się stać? I jak mogłam nie zauważyć?

-Byłem pijany. Na trzeźwo nigdy nie odważyłbym się cię tknąć... jesteś żoną mojego brata. Pewnie, gdybyś się w nim nie zakochała sam skorzystałbym z okazji...

-Przestań, nie mogę tego słuchać.- Wykrztusiłam czując, jak mocno bije mi serce.

-Czemu się tak dziwisz?- Prychnął patrząc na mnie jakby z wyrzutem.- Jestem tylko facetem i nie mam władzy nad swoim sercem.

-Melanie wie?- Zapytałam cicho czując zbierające się pod powiekami łzy.

-Tak. Już od dawna... ale ja kocham cię już tylko, jak rodzinę.- Zapewnił podchodząc do mnie.- Jesteś moją przyjaciółką i bratową. Zawsze będziesz ważna w moim życiu... Ja już dawno zrozumiałem, że nie mam szans dlatego wyzbyłem się tego uczucia.

-Dlaczego milczałeś?

-Nie mogłem ci przecież wyznać miłości Carmen. Jesteś szczęśliwa z Tomem, a on by mnie chyba zabił jak...- Zamilkł nagle, a jego wzrok spoczął za moimi plecami. Nie musiałam się odwracać, nie miałabym nawet takiej odwagi... wiedziałam kto tam stoi...


###



5 komentarzy:

  1. Wiesz... jestem tak nieogarnięta, że nie wiem, czy coś napiszę xdDobrze, że jej powiedział... Wgl jak czytam o Sarze, to widzę Monikę... Wgl to sama kazał ci ją zabić, a teraz mam wyrzuty sumienia.. Ale nie, jest ok xDDobra, ja lepiej się skupię na gg xdKocham cię skarbie mój ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ale jesteś wredna!Jak można w takim momencie kończyć!wrrr... zła Kaaa.!Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja Cie chyba zabije za konczenie w takim momencie !! Jejuu ! Strasznie mnie ciekawi co dalej noo ;( Cudownie. !

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha.... Nie no Tom mnie rozłożył na łopatki, kiedy zdziwił się, że jego bliźniak wciaż z nimi mieszka. Ale co mu się dziwić? Moja siostra również była wcześniakiem i moja mama jeździła do niej co 2 godziny do szpitala, żeby ją nakarmić, więc sama wiem, że częściej nie było jej w domu, niż była. Trzeba jeszcze dodać, że była to ciąża zagrożona, więc przed porodem moja szanowna rodzicielka spędziła w szpitalu z 2 lub 3 miesiące. Całe szczęście, że moja babcia mieszka niedaleko i ona się mną zajęła, bo jako 5-6 letnie dziecko z ojcem bym nie wytrzymała xD No i nadszedł dzień prawdy =) Bill w końcu wyznał Carmen prawdę. W sumie było to całkiem słodkie, bo poświęcił własne szczęście w imię więzów krwi, które łączą go z Tomem. Podejrzewam, że gdyby nie byli spokrewnieni, to pewnie Czarny próbowałby zawrócić Carmen w głowie i to dość skutecznie =). No tak, nie byłabyś sobą, gdybyś nie skończyła w takim a nie innym momencie, ale i tak wszyscy wiedzieli, że w kuchni pojawił się Tom. Całe szczęście, że nie musze tak jak inni zastanawiać się nad jego reakcją, bo zaraz się dowiem, klikając w kolejny odcinek =)

    OdpowiedzUsuń