piątek, 8 kwietnia 2011

152.'Przeklęty, stary dupek...'

Drgnęłam gwałtownie wybudzając się ze snu, gdy do moich uszu dotarł jakiś bliżej niezidentyfikowany hałas. Uniosłam zaspane powieki rozglądając się z uwagą dookoła. W pokoju panował półmrok... światło docierało tylko z ulicznej lampy przez odsłonięte okno. Gdy się położyłam było jeszcze jasno...

-Przepraszam... nie chciałem cię obudzić.- Usłyszałam znajomy męski głos i podniosłam się do pozycji siedzącej kolejno zapalając lampkę stojącą na szafce.

-W porządku i tak muszę się jeszcze umyć...- Mruknęłam wstając. Tom podszedł do mnie i objął mnie w talii składając czuły pocałunek na moim czole.

-Płakałaś?

-Nie... trochę głowa mnie boli i tak jakoś...

-Ej może nie znamy się dwudziestu lat, ale jestem twoim mężem.- Przerwał mi nieco oburzony. Czy ja kiedykolwiek zdołam go oszukać? Oczywiście, że nie chce tego robić... ale czasem po prostu czegoś się nie mówi, albo udaje, że tego nie ma... a przy nim się nie da! On zawsze wszystko wie... a jak nie wie to i tak to ze mnie wyciągnie, bo nazywa się Kaulitz. Nie wiem, czy to wada, czy zaleta... pewnie wychodzi to z niego tylko w stosunku do mnie. Bo co go obchodzą inni? Ja jestem jego żoną i o mnie się zawsze martwi. Właśnie... jestem jego żoną, a nie ciągłym zmartwieniem!

-No fakt, tak jakoś się złożyło.- Stwierdziłam wymuszając w sobie rozbawienie, ale nie zabrzmiało to naturalnie. Muszę popracować nad swoją sztuką aktorską...

-Myślałem, że już jest w porządku. Udawałaś?- Zapytał mając przy tym całkowicie poważną minę, co zmusiło mnie do tego samego.

-Nie udawałam... po prostu dzisiaj, jak ten facet zabrał Matthewa...

-Jaki facet?- Wtrącił nie będąc obeznanym w sytuacji. Nie było okazji, aby go o czymkolwiek poinformować. Cały dzień spędził poza domem wraz z pozostałymi członkami zespołu...

-Jego ojciec. Przyjechał po niego dzisiaj... mówił, że matka bez jego zgody mi go powierzyła i że gdyby wiedział, sam by się nim zajął...- Wyjaśniłam wzdychając ciężko. Może i mogłabym zrobić wszystko, żeby mój brat został z nami jednak był zbyt szczęśliwy widząc swojego ojca, abym mogła mu to odebrać. Mimo wszystko jestem tylko jego siostrą...

-I o to chodzi?

-No bo ja czuję, że wszystkich tracę...- Jęknęłam czując już pod powiekami łzy i schowałam twarz w jego ciepłej bluzie obejmując go rękoma w pasie.

-Co ty mówisz Skarbie... przecież twój brat nadal jest, tylko w innym kraju. Możesz go odwiedzać...

-Nie ma go... nie ma Sary... Ciebie też nie ma... i nawet Mel... Wszyscy się ode mnie oddalacie.- Mówiłam nie odrywając głowy od jego torsu, a moje pojedyncze łzy zostawiały mokre ślady na materiale jego bluzy.- A ja jestem sama...

-Carmen nie oddalam się od ciebie. Nie ma mnie bo pracuje... ale przecież zawsze wracam, poświęcam ci każdą wolną chwilę.- Ujął moją twarz w dłonie unosząc ją lekko, aby móc spojrzeć mi w oczy.- Co mam zrobić, żebyś była szczęśliwa?

-Jestem...- Szepnęłam drżącym głosem.-Tylko sobie nie radzę... zwariuje jeśli będę całe dnie siedzieć sama w domu...

-Nie musisz siedzieć w domu...

-Co za różnica, czy będę w domu, czy gdziekolwiek skoro w dalszym ciągu sama? Nie mam żadnego zajęcia... nie mogę już tańczyć, z grania w zespole też zrezygnowałam. Nie będę gotować bo nie mam dla kogo... jak wychodzisz rano wracasz niemalże w nocy. Nie wiem, co mam robić Tom? Snuję się całe dnie po tym cholernym domu i przychodzą mi do głowy różne głupie myśli! A potem kładę się, płaczę, zasypiam... i tak w kółko... mam już tego dosyć, nie mam siły do samej siebie...- Wyrzuciłam z siebie w bardzo szybkim tempie, aż poczułam ulgę. Cały dzień wzbierały się we mnie te wszystkie emocje, aby w końcu wybuchnąć. Nie chce popaść w żadną depresję... ale nie mam pojęcia, co robić... jak się ratować?

-Spokojnie... znajdziemy ci jakieś zajęcie. Będę zabierał cię ze sobą... dobrze?

-Tak, dziękuję...- Przytuliłam się do niego już znacznie spokojniejsza. Liczyło się, że nie będę musiała już siedzieć sama w domu. A co będę tam robić, to już inna sprawa... mogę nawet siedzieć i się na nich gapić. Przynajmniej będę z Tomem...

-I nie płacz mi więcej... martwię się o ciebie.- Pogładził mnie po plecach całując moje czoło.

-Postaram się...- Obiecałam i oderwałam się od niego, aby ucałować go w usta.- Kocham cię...

-Ja ciebie też.- Uśmiechnął się do mnie słodko i otarł się swoim nosem o mój.- Wiesz, co możemy jeszcze zrobić ciekawego?

-Co takiego?

-Trzeba urządzić pokój dla naszych maluchów.- Stwierdził, co znacznie poprawiło mi nastrój. Rzeczywiście powinniśmy zacząć już o tym myśleć. I przede wszystkim wybrać jakieś ładne imiona...

-Taak, nie mogę się już doczekać kiedy pojedziemy na zakupy.- Ucieszyłam się. Wiedział, jak poprawić mi humor. No jest po prostu cudowny!

-Pogadam z naszym nowym menadżerem, na pewno da mi jakiś wolny dzień i wtedy pojedziemy.

-Już macie nowego menadżera?- Zapytałam nieco zaskoczona. Wiedziałam, że szukają kogoś na miejsce Josta, ale nie sądziłam, że tak szybko znajdą zastępstwo. W końcu to ważna funkcja...

-Mhm... to świetny facet. Zdecydowanie lepszy od Davida. Wie o naszej sytuacji i o Billa, na pewno nie będzie stwarzał niepotrzebnych problemów.- Oznajmił zadowolony. Przyznam, że przyniosło mi to ulgę. Nie chciałabym, żeby przez zespół Tom zaniedbał naszą rodzinę. Wiem, że Tokio Hotel jest dla niego ważne... dla mnie w jakiś sposób też, ale mimo wszystko chce stworzyć z nim wspaniałą rodzinę. A przede wszystkim nie chcę być w niej sama.

-Cieszę się. Czuję, że już wszystko nam się ułoży...

-Na pewno Skarbie.- Musnął moje czoło.- Ale połóż się już, bo jak chcesz ze mną jechać musisz rano wstać.- Dodał z troską, a ja skinęłam głową zgadzając się z nim.- Ja tylko się umyję i zaraz do ciebie przyjdę...

-Ale ja też muszee...- Przypomniało mi się.- Pójdę z tobą.- Uśmiechnęłam się szeroko.

-No dobrze, tylko żadnego seksu moja droga żono.- Zastrzegł na co parsknęłam śmiechem. Czy on sugeruje, że jestem niewyżyta? To jemu ostatnio było mało...

-Nawet mi to przez myśl nie przeszło mój drogi mężu.- Wytknęłam mu język i weszłam do łazienki od razu podchodząc do umywalki, żeby zmyć makijaż. Po krótkiej chwili dołączył do mnie Tom, zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie oplatając mnie rękoma w talii.

-To ja idę pod prysznic.- Zakomunikował całując soczyście mój policzek dzięki czemu na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Miłość, to tak cholernie piękne uczucie... Teraz nie wyobrażam sobie bez niej swojego życia. Jak to by w ogóle wyglądało? To są moje skrzydła, które unoszą mnie nad ziemią... na pewno wiele ludzi marzy o tym, aby móc latać. A ja to po prostu robię, każdego dnia...


I’m in loooove,

I’m in love...


#


-Przepraszam za spóźnienie, musiałem zawieść Mel do szpitala.- Czarnowłosy wszedł do pomieszczenia i wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę. Od razu włączyła mi się czerwona lampka... szpital? Kojarzyło mi się to tylko z jednym...

-Dlaczego nie zadzwoniliście?!- Wypaliłam podnosząc się od razu z miejsca gotowa wybiec z budynku jednak Bill wyglądał, jakby nie bardzo wiedział o co mi chodzi. No nie mogę z tym człowiekiem! Moja siostra rodzi, a on sobie tu przychodzi jak gdyby nigdy nic! I jeszcze nic nie mówi!- W jakim jest szpitalu?!

-Tym co zawsze?- Uniósł brwi spoglądając na mnie w dziwny sposób.- Czemu mieliśmy dzwonić?

-No jak to dlaczego!

-Kochanie, spokojnie...- Tom podszedł do mnie kładąc mi ręce na ramionach. Ale jak ja mam być spokojna? Haloo! Moja jedyna siostra pewnie teraz się poci na porodówce, a ja sobie tu siedzę?!- Dlaczego Melanie jest w szpitalu?- Zwrócił się opanowanym głosem do brata. No właśnie... może od tego trzeba było zacząć? Dlaczego Melanie jest w szpitalu?!

-Siedzi przy małej, jak zwykle...- Wokalista wzruszył ramionami, jakby to było coś oczywistego. Miałam ochotę teraz go trzepnąć w ten głupi łeb...- A coś ty myślała?

-Jak to co! Przychodzisz i mówisz, że musiałeś ją zawieść do szpitala.

-No przecież nie będzie zamawiać taksówki, albo co gorsza tłoczyć się w autobusie.- Przewrócił teatralnie oczyma.- Wyobraź sobie, że twoja siostra ma termin za jakieś trzy miesiące dopiero.- Dodał. Czy on sugeruje, że ja nie wiem kiedy moja siostra powinna rodzić? On chce sobie dzisiaj u mnie nagrabić i to poważnie!

-Dobra już. Wszystko jest jasne, skończcie tę dyskusję.- Wtrącił się Tom jednocześnie zapobiegając naszej kłótni, bo zapewne bym do niej doprowadziła. Jednak opamiętałam się i odetchnęłam głęboko będąc posłuszną swojemu mężowi. Nie było to łatwe, bo jego brat bardzo mnie zirytował... lecz mimo wszystko odpuściłam sobie.- Zaraz przyjdzie Michał.

-Michał?- Zdziwiłam się słysząc imię, które z pewnością nie było niemieckie... ewidentnie kojarzyło się z Polską.

-Tak ma na imię nasz menadżer. Zapomniałem wspomnieć, że jest Polakiem.- Wyjaśnił Gitarzysta.- Ale naprawdę fajny facet, zobaczysz.- Uśmiechnął się do mnie przekonująco. Nie miałam powodów, żeby mu nie wierzyć. Wiem, że chłopcy na pewno wybrali kogoś porządnego na to stanowisko i nie popełnili błędu. A Jost nareszcie jest przeszłością. Przynajmniej dla Tokio Hotel... bo nie wiem, jak jest z Melanie. Mam nadzieję, że nie utrzymuje z nim kontaktu. To zwykła świnia... nie pozwoliłabym mu się nawet zbliżyć do mojego siostrzeńca. Zresztą on się nim nie interesuje, zacznijmy od tego przede wszystkim. Niech tylko spróbuje kiedykolwiek pokazać im się na oczy, to własnoręcznie go chyba zamorduje.

-Przeklęty, stary dupek...- Tak bardzo zaangażowałam się w swoje rozmyślenia, że nawet nie spostrzegłam kiedy te słowa wydobyły się z moich ust. Oczywiście w najmniej odpowiednim momencie... akurat dołączył do nas nowy menadżer zespołu.

-Carmen co ty...- Tom szturchnął mnie lekko, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie miałam po tej wpadce odwagi unieść głowy, aby spojrzeć na mężczyznę, który mógł poczuć się dotknięty moimi słowami. Ale przecież ja nie mówiłam o nim! Wymsknęło mi się... nie chciałam! Muszę mieć nad sobą większą kontrolę.

-Lubię kobiety z charakterem.- Usłyszałam przyjemny męski głos, aż przeszedł mnie niezrozumiały dreszcz.-Michał Majewski, miło mi poznać.- Wyciągnął do mnie swoją dłoń, która wyglądała na zadbaną. Uścisnęłam ją niepewnie podnosząc głowę, nadal czułam się jak idiotka. Jednak w końcu uniosłam wzrok, aby spojrzeć mu w oczy. I być może to był błąd. Nie mam pojęcia co się ze mną stało... poczułam coś tak cholernie dziwnego. Patrzyłam prosto w jego głębokie, niebieskie tęczówki i nie mogłam przestać. Nie wiem, co miał w tych oczach... ale jak w nie patrzyłam było mi tak dziwnie dobrze. Nie chciałam przestawać... zwyczajnie się zawiesiłam zapewne robiąc tym samym z siebie jeszcze większą wariatkę.

-A to moja żona, Carmen o której ci mówiłem.- Mój mąż przejął inicjatywę i sam mnie przedstawił jednocześnie przywracając do rzeczywistości. Zamrugałam szybko powiekami i puściłam rękę mężczyzny robiąc krok w tył. Chyba byłam zbyt blisko. Przynajmniej tak uważałam... wokół niego jest jakieś dziwne pole, które mnie przyciąga. Stanęłam obok Toma i posłałam nowemu menadżerowi swój nieśmiały uśmiech nie mając odwagi wydobyć z siebie głosu. Wyglądał bardzo sympatycznie. Miał miły wyraz twarzy... a te oczy... Cholera nie wiem, co w nich takiego jest. Muszę je koniecznie omijać... nie mogę na nie patrzeć. Ogólnie był dobrze zbudowanym facetem, na pewno po trzydziestce i miał ciemne, krótkie włosy. Niemożliwe, żeby mi się spodobał. Przecież on nie może nawet równać się z Tomem! Tom jest moim oczkiem w głowie... nie ma w niej miejsca na innego faceta. To wykluczone... coś dzisiaj mi chyba hormony szaleją. Ale to minie...

-Dobrze więc bierzmy się do roboty.- Zarządził, a jego głos przyprawił mnie o szybsze bicie serca...


###


Kur.wa wiecie jakie to męczące mieć na głowie młodszą pijaną siostrę? ^^

I się zastanawiam tylko, dlaczego to dziecko się nie zamknie i nie pójdzie po prostu spać xD

Nowy szablon :D Od razu wyjaśnię, iż jest na nim Tom obejmujący/przytulający Carmen xdd żeby nie było wątpliwości, bo to dość dziwnie wygląda i niewyraźnie :p Nie jest idealny, ale mój ! I dla mnie wystarczający xd

To tyle na dziś, pozdrawiam ;*


9 komentarzy:

  1. Nie będziesz pić na swoich urodzinach! Odpisz mi wreszcie!1. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... nie wiem co napisać, bo jak dla mnie było za mało Billa :D xDI wgl weź z łaski swojej wtrąć gdzieś fragment z Billem i tą malutką istotką, o której on wgl nic nie mówi, ani nic.......................... Debil :DKu.rwa, mam egzaminy od wtorku....................... xDDobranoc, o....... :DxD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~cukiierkoowaa9 kwietnia 2011 00:48

    Odcinek słodki , fajny, boski i moge tak w nieskończonośćI mam nadzieję, że Carmen się nie zakocha w tym nowym menadżerze xDCzekam na kolejną <3

    OdpowiedzUsuń
  4. słodki szablon : ) .a odcinek.. humm... czuje, ze ten menager ma jakies znaczenie.. ojciec?... przyszly kochanek?!>. no kto?! chcialabym juz wiedziec..ciekawy i fany ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, coś mi się ten Michał nie podoba ;> W sensie: sprawia wrażenie porządnego faceta i na pewno będzie lepszym menadżerem niż David, który wiecznie ograniczał członków Tokio Hotel, ale reakcja Carmen na niego była co najmniej dziwna. Czyżby po raz pierwszy od dawna zaczęła się interesować innym mężczyzną? Gdyby tylko Tom domyślił się, jak ona na niego zareagowała, zapewne przestałby tak lubić Michała... Ty, ja mam nadzieję, że z tego nie wywiąże się jakiś romans? Bo oni naprawdę zasługują już tylko i wyłącznie na szczęście, mieli zdecydowanie zbyt wiele kłopotów - zarówno Carmen, jak i Tom. No, ale zobaczymy, jaki przebieg będą miały dalsze wydarzenia ;)Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hymm... nie wiem, dlaczego tak wszystkich poruszył ten menager. Mnie bardziej dobiło, że Matt już nie jest pod opieką Carmen. Był z niego taki słodki "element" wymażonego życia =) Oj, gdybym była na miejscu Carmen słowa Billa też podniosłyby mi ciśnienie i to ostro! Jak gdyby nic przychodzi i oznajmia, że zawiózł Mel do szpitala, a przecież można zacząć wcześniej rodzić. Nie szukając daleko, Sara jest najlepszym przykładem, o czym Czarny chyba już zapomniał. Tom oczywiście ucieleśnienie spokoju i troski. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ja go uwielbiam w Twoim wydaniu. Jest taki ciepły, niemal wymażony mąż, który nie wraca z pracy i nie wrzeszczy na cały dom: I gdzie ku.rwa mój obiad!, tylko obejmuje żonę i pyta, co się wydarzyło pod jego nieobecność. A tak na marginesie, myślę, że Carmen tak ciągnie do tego nowego menagera, bo to jest jej ojciec, którego tak chciała zaleźć. Cieszę się, że podał się jej niemal na talerzu =) choć podejrzewam, że wydarzy się coś ciekawego zanim oboje odkryją, jakie więzy ich łączą, szczególnie patrząc na reakcje Carmen. Buziaczki =*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm.. to chyba dobrze, że niczego nie da się ukryć. Mimo wszystko. W końcu... z takich małych sekretów, rodzą się później niedopowiedzenia i problemy. Cóż, myślę, że aż za dobrze rozumiem uczucia Carmen. A najgorsza jest ta świadomość, że w zasadzie zbyt wiele nie można zrobić, by pozbyć się tego uczucia. Depresja to bardzo dobry objaw, wbrew pozorom. Bo wtedy zaczynamy myśleć, że pora coś zrobić, bo w przeciwnym razie to źle się skończy.Rozbawiła mnie ta scena z Billem i Carmen. Bardzo pozytywnie. ^^Polski menadżer?! O.O Szaaaał. xDUłaaa, strzała amora ugodziła? Kiepsko, ale zobaczymy, co z tego wyniknie.Pięknie. ^^Pozdrawiam! ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. u mnie coś nowego . Zapraszam[ th-th.]

    OdpowiedzUsuń
  9. ~svdw / letzte-minute23 kwietnia 2011 02:46

    Tak, zastanawiam się nad pijanymi siostrami i ogólnie to ja zawsze mam problem ze swoją, ale straszą, hah.A co do odcinka to bardzo fajny i w ogóle jak widzę, że jest to aż 152 to wow ! Aż podziwiam Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń