Blondynka oparła głowę o ramię wokalisty przyglądając się widniejącym na niebie fajerwerkom. Siedzieli w ciszy na ogrodowej huśtawce i w taki sposób właśnie świętowali nowy rok, towarzyszyły im jedynie drobne płatki śniegu spadające z nieba i szczypiący w policzki mróz. Chłopak chował w swoich dłoniach drobne ręce Melanie, aby uchronić ją przed zimnem. Nie zdawał sobie sprawy, że sama jego bliskość sprawiała, iż było jej nienaturalnie gorąco.
-Myślisz o niej?- Szepnęła unosząc na niego swoje spojrzenie.
-Nie... dlaczego miałbym o niej myśleć?- Nie musiał pytać, żeby wiedzieć o kogo chodzi.
-Rok temu to z nią spędzałeś sylwestra...- Stwierdziła ponownie przywierając do jego ramienia.
-Sara już od dawna jest przeszłością. Nie myślę o niej co chwilę... a już na pewno nie wtedy, gdy jestem przy tobie.- Powiedział bardzo przekonującym głosem. Nie chciał, aby myślała w ten sposób. Była dla niego bardzo ważna... zależało mu, żeby była szczęśliwa. Razem z nim. Nie mógł pozwolić, żeby ciągle zadręczała się przeszłością. Ale też nie wiedział do końca w jaki sposób jej wytłumaczyć, że jego była dziewczyna nic już dla niego, pod względem uczuciowym, nie znaczy.
-A o mnie myślisz?
-Mhm...- Uśmiechnął się, co mogła wyczuć.- Zawładnęłaś moim umysłem i nie tylko.- Dodał bez skrępowania. Czuł, że nie musi już nic przed nią skrywać. Nie ma takiej potrzeby...
-Ojeju.. to czym jeszcze?- Odsunęła się od niego lekko, aby móc na niego bez problemu patrzeć. Było jej bardzo miło słysząc takie słowa z jego ust. Z każdym dniem miała większą nadzieję, że między nimi powstanie coś ważnego i długotrwałego. Czuła się przy nim, jak przy nikim innym. Tylko on potrafił ją zrozumieć... mogłaby spędzić z nim resztę swojego życia.
-Tajemnica.- Wytknął jej język zaraz zastępując ten czyn uroczym uśmiechem. Dziewczyna zmrużyła oczy przyglądając mu się podejrzliwie. On wiedział jak wzbudzić w niej ciekawość...-A masz jakieś noworoczne postanowienia?- Zainteresował się zwinnie zmieniając temat.
-Tajemnica...- Uśmiechnęła się chytrze, a chłopak zrobił oburzoną minę.- No co? Wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie.
-Oh... a ja mam, o.
-A cóż ty mogłeś sobie postanowić, he? Że zmienisz fryzurę?- Wyszczerzyła się ukazując swoje białe zęby.
-Może kiedyś... ale to raczej wyjdzie samo z siebie, a nie z postanowienia. A tak na serio to przede wszystkim skupię się na córce... ale tak, aby móc też dalej śpiewać. To będzie trudne... małe dziecko potrzebuje dużo czasu i uwagi. Ale dam radę bo jestem wytrwały i wierzę, że mi się uda... Poza tym... postanowiłem, że zdobędę pewną dziewczynę, która mi się podoba i ogólnie jest idealna.- Wyrecytował rzucając jej znaczące spojrzenie przez co jej serce mocniej zabiło. Od razu domyśliła się o kim mówił... a jeżeli mówił, to znaczy, że traktuje ją całkowicie poważnie. Jednak, jakby miała głębiej zastanawiać się nad tym co powiedział... czy ona jest idealna?
-A skąd wiesz, że już jej nie zdobyłeś?- Zagryzła wargę czując lekkie napięcie.
-Nie wiem...
-Ale wiesz, że będę miała dziecko...
-Wiem, a ja już je mam.
-Dwoje to nie za dużo jak na początek?
-Mel... Możemy być razem szczęśliwi, a oni z nami...
-Ty mówisz poważnie?- Odsunęła się od niego, aby móc widzieć jego wyraz twarzy.
-Nie żartowałbym z czegoś takiego... jestem w takiej samej sytuacji jak ty. Też zależy mi żeby moje dziecko miało ustabilizowane życie...
-Boję się...
-Wiem... ale jeśli dasz sobie szansę nie pozwolę, żebyś kiedykolwiek się bała. Zacznijmy ten nowy rok razem... otwórzmy wspólny rozdział w życiu...- W jego głosie można było wyczuć wielką pasję. Nie wierzyła, że mówi to naprawdę... to było niesamowite.
-Nawet jakbym chciała, nie mogłabym po takich słowach ci odmówić...- Wyznała szczerze. To wszystko nie było łatwe i obydwoje o tym wiedzieli, lecz trzeba coś robić jeśli chce się jakichkolwiek zmian w życiu...
-Jestem wielki!- Zaśmiał się czując rozpierającą go radość. To co powiedziała, nie znaczyło nic innego jak, tak.- A ty od teraz moja.- Dodał przysuwając się do niej bliżej. Jej uśmiech teraz wyrażał wszystko, nie musiała nic już mówić. Ułożył dłonie na jej talii i wpił się namiętnie w jej usta przypieczętowując tym ich rozmowę.
#
Męczący dzień dobiegł końca i mogłam nareszcie odetchnąć. Czułam się nieco lepiej niż kilka godzin temu... nie miałam już takiego doła i znacznie częściej się uśmiechałam. A to wszystko dzięki Tomowi... nie wiem, co ja bym bez niego zrobiła. Byłam dla niego taka niemiła przez ostatnie dni... a on mimo wszystko ciągle był i walczył o mój uśmiech.
-Matt śpi?- Uniosłam wzrok w stronę drzwi przez, które właśnie wszedł Tom. Skinął twierdząco głową i rozciągnął się wzdychając ciężko.
-To dziecko ma tyle energii, myślałem, że nigdy nie zaśnie... ciągle chciał bajkę, aż mi pomysłów zabrakło.- Pożalił się podchodząc do mnie. Ułożył dłonie na moich biodrach i począł przyglądać mi się z uwagą.-Śliczna jesteś, wiesz?- Wypalił, a ja poczułam jak nagle pieką mnie policzki. No nie wierzę, że mój własny mąż przyprawił mnie o rumieńce... ale co ja poradzę, że on tak na mnie działa? Zawsze jak prawi mi komplementy czuję przyjemne mrowienie w żołądku i robi mi się gorąco.
-Kocham cię. Przepraszam za wszystko... w ogóle nie pomyślałam, jak ty musisz się czuć.- Oparłam głowę o jego klatkę piersiową wsłuchując się w bicie jego serca, a on objął mnie mocno tuląc do siebie.
-Nic się nie stało Skarbie, ja też cię kocham.- Ucałował mnie we włosy.- Chodźmy już spać to był długi dzień, jesteś pewnie zmęczona...
-A weźmiemy razem prysznic?- Podniosłam głowę spoglądając z uśmiechem w jego błyszczące oczy.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak to może się skończyć?- Zaśmiał się odgarniając mi kosmyk włosów z twarzy.
-Owszem, bardzo przyjemnie.- Odparłam zadowolona. Nie będę ukrywała, że perspektywa miło zakończonego sylwestra jak najbardziej mi odpowiada. Chyba obydwoje zasłużyliśmy na chwilę zapomnienia...-Chodź Misiu... nie możesz odmówić swojej kobiecie, w ciąży.- Uśmiechnęłam się chytrze ciągnąc go za rękę w stronę naszej łazienki...
-Carmen... ale pod prysznicem? W ciąży jesteeeś...
-Będziesz uważał.- Stwierdziłam i przyciągnęłam go do siebie od razu wpijając się w jego słodkie usta, a jego wszelkie wątpliwości diametralnie zniknęły. Objęłam go rękoma za kark nawet na moment nie odrywając się od jego ponętnych warg. Poczułam dreszcze na całym ciele, gdy wsunął mi dłonie pod materiał bluzki i począł nimi błądzić po moich plecach, aby po chwili rozpiąć koronkowy stanik. Jego działania były trochę nie w tej kolejności co trzeba jednak to niczemu nie wadziło... Oderwałam się od niego i zrobiłam krok do tyłu utrzymując między nami znaczną odległość. Posłałam mu swój figlarny uśmiech i odwróciłam się tyłem następnie ściągnąć z siebie bluzkę oraz biustonosz. Po krótkiej chwili poczułam na swoich nagich plecach jego umięśniony tors, którym do mnie przywarł składając czułe pocałunki na moim karku. Zaczął całować moją szyję i ramiona w tym samym czasie dotykając rozgrzanymi dłońmi mojego brzucha i piersi, które delikatnie masował czasem lekko ściskając powodując tym u mnie pomruki zadowolenia. Przymknęłam powieki czując jak robi mi się coraz bardziej gorąco... Gitarzysta natomiast rozpiął guzik wraz z zamkiem w moich spodniach udostępniając sobie tym samym moje najczulsze miejsce. Poczułam jak wkłada dłoń pod materiał moich majtek i automatycznie rozsunęłam nogi czując ogromną falę podniecenia. Jego palce od razu odnalazły swoje miejsce, które drażnił z wielkim zaangażowaniem i pasją doprowadzając mnie do szaleństwa. Przestałam się kontrolować, a w pomieszczeniu było słychać już tylko nasze przyspieszone oddechy i moje coraz głośniejsze jęki. Ocierałam się swoim ciałem o tors Toma gwałtownie się poruszając, aż w końcu odwróciłam się w jego stronę napierając na jego palce i dając mu tym samym do zrozumienia, że chce jeszcze więcej... Wpiłam się zachłannie w jego usta dusząc w sobie kolejny jęk. Myślałam, że zaraz eksploduję z rozkoszy jaka mnie wypełniała...- Tomm...- Wyszeptałam drżącym głosem i nie zwlekając zaczęłam rozpinać jego spodnie, których pozbyłam się w ekspresowym tempie razem z bokserkami. Nie musiałam nawet się specjalnie wysilać, gdyż przyrodzenie mojego mężczyzny było już w pełni przygotowane na spełnienie naszych pragnień. Odepchnęłam go od siebie i zdjęłam w pośpiechu resztę swojej garderoby następnie wpychając Gitarzystę pod prysznic. Odkręciłam wodę, która tylko jeszcze bardziej mnie pobudziła. Przygniotłam Toma do ściany całując ponownie jego usta, czułam jak cała buzuję. Zresztą nie tylko ja... mój mąż także pałał wielkim podnieceniem. Niemalże szalałam czując ocierającą się o moje krocze męskość mojego partnera. Nie chciałam już tego przedłużać... Zaprzestałam pocałunków spoglądając znacząco w jego iskrzące się tęczówki. Serce biło mi niesamowicie szybko, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Chłopak doskonale rozumiejąc, co mu przekazałam przejął inicjatywę i zamienił nas miejscami. Nagle podniósł mnie na odpowiednią wysokość i składając czuły pocałunek na moich ustach wszedł we mnie z nadzwyczajną delikatnością, co tylko bardziej mnie podnieciło. Jęknęłam głośno zagryzając wargi i oparłam czoło o jego ramię... Trzymał mnie mocno, a moje plecy przywierały do chłodnych i mokrych kafelek... słyszałam jego przyspieszony oddech, gdy poruszał się we mnie z każdą chwilą z coraz większą energią. Z moich ust wydobywały się krzyki rozkoszy, które nieco zagłuszał szum wody. Przez zamglone oczy widziałam satysfakcję na twarzy swojego mężczyzny, któremu najwyraźniej bardzo się podobało, że doprowadza mnie do obłędu. Nie minęła chwila jak po kabinie rozniósł się mój przeciągły jęk oznaczający całkowite spełnienie, zaraz po tym podobny dźwięk wydobył z siebie Tom. Spojrzałam w jego oczy uśmiechając się słodko i złożyłam soczysty pocałunek na jego ustach.-Jesteś cudowny...- Wymruczałam wtulając nos w jego szyję, w którą też wpiłam się z rozkoszą pozostawiając po sobie czerwony ślad.
-Carmeen... bądź grzeczna.- Oburzył się z rozbawieniem, a ja ponownie uniosłam na niego wzrok i cmoknęłam go w nos.
-Postaw mnie już... ciężka jestem.
-Będziesz jeszcze cięższa.- Wytknął mi język.- Ale i tak będę cię nosił na rękach.- Dodał po czym znowu zostałam obdarzona słodkim pocałunkiem.-Mm... teraz się ładnie umyjemy i pójdziemy spać, tak?
-Mhm... a mogę zrobić ci jeszcze jedną malinkę?- Wyszczerzyłam się do niego.
-I jak ja będę wyglądał?
-Ślicznie Kotku! Jak zawsze, śliczniee....- Zapewniłam go zadowolona.
-Umiesz być przekonująca...- Przyznał odwzajemniając mój uśmiech i zbliżył się muskając moje usta. Korzystając z okazji pogłębiłam pocałunek rozkoszując się wspólnym tańcem naszych języków i kolczykiem, który przyjemnie mnie drażnił powodując, że pocałunek ten był jeszcze bardziej przyjemny...- Chyba nigdy stąd nie wyjdziemy...- Oblizał kusząco swoje wargi, gdy już uwolnił się ode mnie. Zaśmiałam się pod nosem i ucałowałam go w klatkę piersiową.
-No juuż Tomi... weź szampon, a ja wezmę żel. Tylko najpierw mnie postaw... ręce ci chyba ścierpły co?- Uniosłam brwi patrząc na niego z lekkim rozbawieniem.
-Oj ja jestem silny Kochanie! Mogę cię trzymać na rękach całą noc.
-To bardzo kuszące, ale nie będę tak cię wykorzystywać...- Stwierdziłam robiąc przy tym poważną minę choć tak naprawdę miałam ochotę się roześmiać.-No już wystarczy bo musimy iść spać. Uwolnij mnie ze swoich sideł...
-Jak sobie życzysz.- Uśmiechnął się i ostrożnie odstawił mnie na podłogę przy okazji wydostając się ze mnie, a ja sięgnęłam na półkę po owocowy żel. Otworzyłam go i nalałam odrobinę na rękę, aby następnie wetrzeć go w tors Toma, który nie był mi dłużny i odwdzięczył się tym samym... Gdy już wspólnie się umyliśmy i spłukaliśmy z siebie pianę wyszliśmy spod prysznica wycierając się dokładnie miękkimi ręcznikami.- Chyba o czymś zapomnieliśmy.- Tom ukazał rząd swoich białych zębów, a ja uniosłam brwi zastanawiając się co ma na myśli.- Bielizna i piżamka, Kochanie.
-Oj tam... ubierzemy się w sypialni.
-Ale za nim do niej dotrzemy mogę cię zgwałcić...
-Oh, ty jesteś niewyżyty!- Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i posyłając mu w powietrzu całusa uciekłam do naszego pokoju...
your my key, you unlock me
keep me close, keep me safe, keep me happy
so sweet, ooooooh looooove
it’s destiny, so nothing stops me
I’ll tell the world that your mine, and you got me
so sweet, ooooooh looooove*
#
Uchyliłam powieki czując, że mój żołądek domaga się jedzenia. Rozciągnęłam się swobodnie na łóżku, gdyż mojego mężczyzny już nie było obok. Jak zwykle... pewnie znowu wyszedł. Nawet w nowy rok nie może zrobić sobie przerwy. Zrobiłam naburmuszoną minę zastanawiając się nad tym przez chwilę jednak zaraz zmieniłam tok myślenia i wygrzebałam się z pościeli wstając. Czułam się bardzo wypoczęta i miałam całkiem dobry nastrój. Zdecydowanie było lepiej niż wczoraj. Pogładziłam swój brzuch i uśmiechnęłam się do siebie, z każdym dniem był coraz okrąglejszy. To już trzeci miesiąc... nasze maleństwa rosną! Niedługo zaczną się tak rozpychać, że pewnie nie będę w stanie się ruszyć... więc trzeba korzystać póki jako tako nie sprawiają mi trudności.
Zeszłam do kuchni chcąc przygotować sobie jakieś śniadanie. Jak się okazało w pomieszczeniu była moja siostra i nie tylko... w pierwszej chwili myślałam, że to Bill jednak myliłam się. To był zupełnie nie znany mi mężczyzna. Do tego dużo starszy od wokalisty...
Zmieszałam się trochę ze względu na swój wygląd. Miałam na sobie jedynie koszulkę Toma, a moje włosy były w totalnym nieładzie. Nie wiedziałam, czy mam uciekać, czy się po prostu przywitać... stanęłam jak kołek czekając na jakiś ratunek...
-Carmen, pan przyszedł po Matthewa.- Nie uzyskałam ratunku ze strony Melanie, ani nikogo innego. Natomiast doznałam szoku słysząc jej słowa. Co ona do mnie powiedziała? Od razu zapomniałam o swoim skąpym odzieniu i tym jak wyglądam. W tej chwili słyszałam w głowie tylko to jedno zdanie, które padło z ust mojej siostry i nic nie rozumiałam. Kompletnie nic...
-Co? Po co? Kim pan niby jest?!- Spojrzałam z wyrzutem na mężczyznę. Przez głowie zaczęły przechodzić mi różne scenariusze... może moja matka umarła i chcą go zabrać do domu dziecka? A może to wcale nie jest mój brat?!
-Jestem jego ojcem.- Odparł ze spokojem, jakby nigdy nic, a mnie znowu zatkało. Aż musiałam usiąść z wrażenia...- Nie miałem pojęcia, że wasza matka byłaby w stanie oddać nasze dziecko. Mogła mi powiedzieć, że go nie chce... zająłbym się nim. Nie miała prawa mi go odbierać. Długo was szukałem...- Kontynuował swoją wypowiedź, a moje oczy powiększały się coraz bardziej z każdym kolejnym jego słowem.
-A skąd my mamy wiedzieć, że mówi pan prawdę?- Wtrąciła Mel i słusznie. Przecież w ogóle nie znamy tego faceta!
-Mały ma moje nazwisko... na pewno też mnie pamięta. Nie wiem, jak mam wam to udowodnić? Zrobić testy? Pokazać zdjęcia? To naprawdę mój syn i chciałbym go wychowywać. Miejsce dziecka jest przy rodzicach...- Mówił bardzo przekonującym i przejętym głosem, gdybyśmy nie były podejrzliwe na pewno byśmy mu uwierzyły. Ale przecież nikt nie odda dziecka komuś ot tak...
-Najpierw zaczekamy, aż się obudzi i zobaczymy co powie. A potem jeszcze jakoś inaczej nam pan to udowodni... nie oddamy go panu tylko dlatego, że pan tak mówi.- Zarządziłam stanowczo.
-W porządku... zaczekam. Ale dzisiaj wieczorem mam samolot powrotny do Polski...
-Na jakim świecie pan żyje? Myślał pan, że naprawdę od razu go panu powierzymy?- Przerwałam mu spoglądając na niego jak na idiotę. Ludzie są po prostu czasem śmieszni...
-Jakie to ma znaczenie, co myślałem?! Chce odzyskać swoje dziecko!- Uniósł się najwyraźniej zirytowany. Ale nie jest w tej irytacji sam... co my mamy powiedzieć?!
-Dobra, siostra powiedziała, że zaczekamy, aż mały wstanie. Proszę tu się nie denerwować i nie podnosić na nas głosu, nie wolno nam się stresować.- Zareagowała Melanie.
-No właśnie... same będziecie miały rodziny, to chyba odpowiedni moment, aby Matt wrócił do mnie.
-Same to stwierdzimy.- Rzekła dobitnie jednocześnie zakańczając temat. Oczywiście do czasu... bo nasz brat w końcu się obudzi i wtedy dowiemy się, jaka jest prawda. Tylko na ile można wierzyć małemu dziecku?
###
*Jessie J- L.O.V.E.
Nie miałam pomysłu na tytuł :D ale ten jest ładny... mam nadzieję, że nie ma błędów bo się nie znam ;p Marta sprawdzi i mi powie xD ;*
pozdrawiam ;*
pf, ja xDNie znam się :D xD1. :D
OdpowiedzUsuńA więc taaaaaaaaaaaaaaaaak xDProszę o więcej wątków z Billem :DSą jak najbardziej wskazane xDI się pochwalę, o, żeby każdy wiedział xD Ja to już czytaaaałaaaaam! xDczęsciowo........ xdI widzę, że zaczęłaś już pozbywać się małego, i dobrze :D xDNo i co by tam jeszcze... A xdBo mam takie jedno skojarzenie... xDAle się będziesz irytować i wrócimy do nieprzyjemnego tematu, więc nie wiem czy warto o tym mówić xDWolę nie xDWgl to czerwone coś pod napisem w nagłówku udaje serce? xDKooocham cię xD
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno, uwielbiam twoje opowiadania <3333333333333Ja chce wiedzieć o będzie daleeeeej !Pisz szybko kolejny ;*
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial! :D Pisz tak dalejPozdrawiam
OdpowiedzUsuńO ja, odcinek boski ;). Poprosze o więcej takich scen jaka odbyła się w łazience ;D hihi ;P
OdpowiedzUsuńOsz w morde! No nie wierzę! Bill i Mel nareszcie razem =) W sumie czytając to opowiadanie w życiu nie pomyślałabym, że oni ze sobą będą, ale i tak się cieszę. Dwójka małych dzieci w domu to nie przelewki. Zastanawiam się, jak oni sobie poradzą. Wiem, że jest ciężko wychowywać dziecko, będą musieli wiele poświęcić... I nie chodzi mi już tylko o czas, ale i inne przyjemności. Bycie samotnym rodzicem to ciężka sprawa, tym bardziej, że nie liczę na Billa. Może to dziwnie zabrzmi, ale mam przeczucie, że razem z Tomem będą dużo wyjeżdżać i dziewczyny zostaną z 4 dzieci... przecież to będzie armagedon! Oho... i znów mam problemy z oddychaniem.... czas przestać się denerwować. Ale jak mam się nie denerwować, skoro na sam koniec walnęłaś jakiegoś gościa, ktory ni z gruszki ni z pietruszki uważa, że jest ojcem Matta! Buziaki =*
OdpowiedzUsuńSłodki szablon .Zapraszam[th-th].
OdpowiedzUsuń