Gitarzystazajął miejsce wskazane mu wcześniej przez policjanta, który siedział już przyswoim biurku ze skupionym wyrazem twarzy. Tom raczej nie spodziewał się jakichśrewelacji, dopiero co wyszedł ze szpitala i aż zaskoczyło go, że policja wogóle chce z nim rozmawiać. To nie było tak, że nie wierzył już w odnalezienieCarmen, czy w to, że ona w ogóle jeszcze żyje... po prostu wątpił w zdolnościpolicjantów.
-Cieszęsię, że doszedł już pan do siebie, panie Kaulitz. Możemy teraz przejść dosprawy pańskiej żony.- Rozpoczął dość oficjalnym tonem.- Podczas, gdy pan miałpewne problemy, my prowadziliśmy śledztwo. Zbadaliśmy wszystkie poszlaki zdomu, w którym znaleźliśmy ciało dziewczyny. Prawdopodobnie była to oprawczynipańskiej żony. Krew znaleziona w domu należała nie tylko do oprawczyni, aletakże do pani Kaulitz… Jednak ta zapadła się pod ziemię. Mamy kilka hipotez…lecz trudno stwierdzić, co może być najbardziej prawdopodobne. Ale jestmożliwość, że pańska żona żyje. W prawdzie list, który znaleźliśmy był dośćjednoznaczny… Tyle, że zwłoki oprawczyni wszystko zmieniają. O ile oczywiścierzeczywiście była to oprawczyni…
-Zaraz.Po co mi pan to wszystko mówi?- Chłopak przerwał policjantowi nie bardzo gorozumiejąc. Chyba nie był w stanie przyswoić tylu informacji na raz.
-Nachwilę obecną liczymy się przede wszystkim z tym, że pańska żona przeżyła iprawdopodobnie próbuje się dostać do domu.- Rzekł w skrócie jednocześniezapalając w nim na nowo nadzieję.- Być może to ona w swojej obronie zaatakowałaoprawczynię. Ale jak już mówiłem można by stworzyć wiele hipotez. W każdymrazie poszukiwania pani Kaulitz trwają i na pewno nie zostaną przerwane.
-CzyliCarmen żyje?
-Mamytaką nadzieję. Pomogła by nam jednak bardziej, gdyby nie ruszała się z miejsca…No, ale zapewne nie przewidziała, że znamy miejsce jej przetrzymywania. Proszęsię nie martwić, mamy świetnie wyszkolone psy. To kwestia czasu…
-Nojasne, że psy… Zwierzęta sobie lepiej radzą niż wy.- Mruknął pod nosem, co nieumknęło uwadze mężczyzny jednak nie skomentował tego.- Jeśli to już wszystkopójdę do domu. Mam pewne zaległości…
-Naturalnie.Będziemy w kontakcie.
-Tak,mam nadzieję, że następnym razem dostanę same dobre wiadomości.- Stwierdziłpodnosząc się z miejsca.- Do widzenia.- Pożegnał się i wyszedł z gabinetunastępnie opuszczając policyjny budynek przed, którym zastał masę dziennikarzy.Od razu został porażony światłem lamp, a do jego uszu zaczęły docieraćniezrozumiałe pytania. Nie zamierzał udzielać żadnych wywiadów, więc po prostuz pomocą ochrony wyminął wszystkich i wsiadł do samochodu czym prędzejodjeżdżając.
#
-Jaksię masz?- Blondynka usiadła obok zamyślonego Gitarzysty. Być może jej pytanienie należało do najlepszych, ale jakoś trzeba zacząć rozmowę. Miała dosyćciągłego milczenia. Nikt nie rozmawiał z nią o jej siostrze. Wszyscy unikalitego tematu, jak ognia, żeby tylko zaoszczędzić jej stresu… Ale ona chciałamówić o Carmen. Potrzebowała tego.
-Dobrze.-Odparł krótko niezrażony jej pytaniem.- A ty?
-Też…-Mruknęła.- Tylko Bill prawie się do mnie nie odzywa… Mam wrażenie, że się odemnie odsuwa. W ogóle chyba wszyscy mnie unikają, tylko ty jedyny nie uciekaszna mój widok.
-Nieprzejmuj się w stosunku do mnie zachowują się tak samo, jedynie Claudiawykazuje nieco więcej zainteresowania, ale myślę, że to ze względu na dzieci.
-Notak… Wiesz ja nie wiem, czy to dobrze, że bliźniakami zajmuje się jakaś obcadziewczyna…- Stwierdziła niepewnie. Nie do końca podobało jej się, że jejsiostrzeńcy są pod opieką kogoś, kogo ledwie zna. Poza tym obawiała się, że tadziewczyna mogłaby zająć miejsce jej siostry. A co gorsza miejsce matki chłopców.
-Ktośmusi… Ja sobie nie radzę Melanie.
-Aco jeśli oni do niej przywykną? Jeśli nie będą potem chcieli Carmen…
-Coty w ogóle gadasz. Carmen jest ich matką, zawsze będą jej potrzebowali i zawszeją rozpoznają.
-Itak wolałabym, żeby jej nie było. Carmen też nie spodobałoby się, że jakaśdziewczyna zajmuje się jej dziećmi.
-Zrozumieto…
-Alemoże nie zrozumieć twojego zachowania Tom.- Rzekła nieco surowiej i chcącprzerwać już te do niczego nie prowadzącą dyskusję podniosła się z miejscanastępnie wychodząc. Gitarzysta nie do końca wiedział, co miała na myśli jegoszwagierka. Mógł się jedynie domyślać, tylko, że na niewiele mu się to zda. Niebył w stanie nic ze sobą uczynić. W głębi bardzo chciał ruszyć z miejsca,obudzić się z tego „głębokiego snu” w jaki zapadł, lecz nie potrafił. Czuł nasobie zbyt wielki ciężar, który go obciążał i nie pozwalał mu się podnieść. Nawetwiadomość, że Carmen żyje nie dodała mu energii. To wciąż nie jest to, czego mupotrzeba. Zdecydowanie nie sprawdził się w roli ojca, ani nawet dorosłego,odpowiedzialnego człowieka. Zawiódł siebie, Carmen, swoich synów i każdegoinnego, który liczył na coś więcej z jego strony. Teraz nawet słowa jego matkizaczynały wydawać mu się jakieś sensowniejsze. Bo może miała racje, że towszystko dzieje się za wcześnie i za szybko. Kocha Carmen, swoich synów i sądla niego najważniejsi jednak to życie zaczyna go przerastać, a odkąd nie maprzy nim Carmen czuje się w tym wszystkim bardzo samotny. Brakuje mu jejbliskości, ciepłego słowa… samego wsparcia. Niczego tak bardzo teraz niepragnie, jak po prostu mieć ją przy sobie mimo wszystko.
#
Uniosłam ociężałepowieki czując suchość w ustach i przeszywający ból niemalże na całym swoimciele. Czułam się tak okropnie, że nawet nie byłam w stanie określić wjakikolwiek sposób swojego bólu. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje, gdziejestem, skąd się tu wzięłam, co w ogóle robię… Zupełnie, jakby ktoś wymazał miz głowy ostatnie wspomnienia. Może to i lepiej? Czuję się tak fatalnie, że niechcę wiedzieć co się działo przed paroma godzinami, czy dniami.
-Halo, słyszy mniepani?- Do moich uszu dotarł kobiecy, dość niewyraźny głos powodując, żezainteresowałam się moim otoczeniem. Białe ściany, kilka pustych łóżek…szpital? To pierwsze co mi się nasunęło. Skierowałam swoje zamglone spojrzeniena kobietę, która prawdopodobnie była lekarką na co wskazywały słuchawkizawieszone na jej szyi.
-Tak. Skąd się tuwzięłam?- To było pierwsze co przyszło mi na język. W mojej głowie zaczynałtworzyć się mętlik. Zaczynałam zastanawiać się, czy jest tu ktoś z mojejrodziny. Czy jest Tom… czy ktoś w ogóle wie, że żyję…
-Znaleziono paniąnieprzytomną przy drodze do lasu i została pani do nas przywieziona. Zaszyliśmypani brzuch i opatrzyliśmy ranę, na szczęście nie było żadnych poważniejszychobrażeń poza tym, że straciła pani dużo krwi. Jednak to już uzupełniamy powoli.Nie znaleźliśmy żadnych dokumentów, więc nie mogliśmy nikogo zawiadomić. Czypamięta pani jak się nazywa?
-Tak. CarmenKaulitz. Wszystko pamiętam…- Odparłam lekko drżącym głosem. Poczułam się, jakbycoś we mnie pękło. Zaczęłam sobie wszystko przypominać i nie wiedziałam, czymam płakać, czy się śmiać. Czułam euforię i jednocześnie smutek… Nie mogłamuwierzyć w to, że w ogóle żyję.
-To bardzo dobrze. Znapani jakiś numer do kogoś z rodziny?
-Jestem żoną TomaKaulitza, nie słyszała pani nic o tym, że zaginęłam…? Nikt mnie nie szuka?- Zapytałamczując, jak moje serce zaczyna mocniej bić. Bałam się, że zwyczajnie zostałamzapomniana. Nie mam pojęcia ile czasu minęło od mojego zniknięcia…
-Spokojnie. Możliwe,że jest zgłoszone pani zaginięcie nie sprawdzaliśmy tego, nie mieliśmy żadnychdanych. Zaraz powiadomię odpowiednie osoby, proszę się nie martwić.- Zapewniładotykając mojego ramienia. Nie trudno było zauważyć moje zdenerwowanie. Ale tookropne uczucie obudzić się zupełnie sama w obcym miejscu, gdy nie ma oboknikogo bliskiego. Nigdy jeszcze tak nie było… Boję się, że straciłam wszystko.Całe swoje dotychczasowe życie, ludzi, których kochałam… Wszystko co miałam ibyło mi drogie. Modliłam się teraz w duchu, aby lekarka za chwilę wróciła ipowiedziała mi, że Tom cały czas mnie szuka i że już niedługo tu będzie… Takbardzo za nim tęsknię… Bo jeśli on już o mnie zapomniał to jaki sens ma w ogóleto, że udało mi się przeżyć..?
###
Na dobry początek sierpnia ;D Niedługo wyjeżdżam, więc kolejny odcinek na koniec miesiąca bądź jeszcze przed wyjazdem ;p I ku pamięci, chciałam zaprosić na bloga jednej z moich czytelniczek -> http://kari-tom.blog.onet.pl/ ;)
no i wreszcie wszystko się ułoży tak? Tom przyjedzie do Carmen weźmi ją do domu i będzie happy end>? mam nadzieje czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńmają ja znaleźć! a Tom ma znormalnieć! xDCzekam na nowy <3
OdpowiedzUsuńCzytałam cały odcinek ale zostało mi tylko w głowie to że Carmen żyje ;-) Wracaj szybko tu bo będę tęsknic. Odcinek cudowny jak zawsze, z resztą sama dobrze wiesz jak uwielbiam twój blog :-) Miłych wakacji :-) Buziaki
OdpowiedzUsuńale się porobiło, Ka! oby się odnaleźli. oby.
OdpowiedzUsuńWoo, no to nieźle. A tytuł po prostu genialny :D Więć tego, no ja mam nadzieję, że jednak będzie gut ;c czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń