Życie…To taki obszerny czas objęty milionem wydarzeń. Niektóre z nich wydają się byćzbyt ciężkie do udźwignięcia. Sprawiają, że opadamy na dno… z braku sił,bezradności, strachu i wielu innych przytłaczających nas powodów. Moje życiesprawiło mi już tyle kosmicznych niespodzianek, tyle beznadziejnych przykrości,chwil kiedy marzyłam jedynie o śmierci… To są rany, blizny, które pozostaną jużna zawsze. Jeśli nie na ciele, to we wspomnieniach. Rzeczy, o których po prostunie da się zapomnieć. Ale z drugiej strony są przecież te radosne chwile imoże, gdyby wszystko skalkulować, zliczyć… zrównoważyłoby się? Może nasze życiejest już z góry zaplanowane. Może Bóg wyznaczył nam ileś cierpień i tyle samoradości… Tylko, czy niektóre nieszczęścia można w ogóle porównywać z uczuciamiradości? Czy śmierć bliskiej osoby cokolwiek innego może nam wynagrodzić? Albotortury… psychiczne, cielesne, duchowe… Cieszę się, że żyję. Cieszę się, żebędę mogła znowu zobaczyć swoje dzieci, Toma, siostrę, całą resztę przyjaciół,znajomych… Ale boję się, że nie udźwignę swojego ciężaru wspomnień…
Niemogłam się doczekać, kiedy przyjdzie do mnie Tom. Zobaczę go pierwszy raz…nawet nie wiem od kiedy! Zupełnie straciłam poczucie czasu… Nie umiem się w tymjeszcze odnaleźć, ciągle mi czegoś brakuje. Może właśnie rodziny? Ich miłości? Wsparcia…
-Jaksię pani dzisiaj czuje?- Do mojej Sali weszła ta sama lekarka, którą jakopierwszą ujrzałam po przebudzeniu się z narkozy. Jak co dzień zaczęłaprzeglądać moją kartę ze skupieniem wymalowanym na swojej twarzy, zawsze jąobserwowałam łudząc się że coś z niej wyczytam.
-Fizycznienie mam na co narzekać.- Odpowiedziałam na jej pytanie, na co uśmiechnęła sięnikle pod nosem odkładając moją kartę na miejsce.
-Potrzebujepani psychologa?- Uniosła na mnie swoje serdeczne spojrzenie, a z moich ustwydobyło się ciche westchnięcie.
-Potrzebujęswojej rodziny.- Naprawdę żaden psycholog, psychiatra i jakikolwiek inny lekarzmi teraz nie pomoże. Chcę tylko przestać być samotna.
-Jużzostała powiadomiona, prawdopodobnie dzisiaj się ktoś zjawi. Proszę się niemartwić, nikt o pani nie zapomniał. Media oszalały na wieść o paniodnalezieniu.- Oznajmiła uśmiechając się do mnie ciepło.- Cierpliwości, jestpani na drugim końcu Niemiec, w dodatku na jakimś zadupiu mówiąc dobitnie. Tomusi potrwać, ale już niebawem zobaczy pani bliskich.
-Jużnie mogę się doczekać…
-Rozumiemto, ale już niewiele zostało. A tymczasem proszę wypoczywać, być może wrócipani do domu wraz z mężem.- Rzekła pocieszająco po czym opuściła pomieszczeniepozostawiając mnie znowu samą sobie. Mimo wszystko poczułam ulgę. Dobrze, żepowiedziała mi o tym wszystkim. W końcu o to najbardziej się martwiłam, czy wogóle ktoś o mnie pamięta i na mnie czeka. Nie zawiodłam się. Już niedługowszystko zacznie wracać do normy… odzyskam swoje prawdziwe życie, za którym takbardzo tęsknię.
#
-Tom?Idziesz?- Michał spojrzał na Gitarzystę, który stanął nagle jak sparaliżowany ijedynie jego oddech świadczył o tym, że żyje.- Co jest chłopie? Twoja żona naciebie czeka.
-Idźsam, zaraz dołączę.- Mruknął nawet nie ruszając się z miejsca. Sam niewiedział, co teraz nim kierowało. Nie był w stanie zrozumieć kłębiących się wnim uczuć. Bał się spotkania z Carmen i nie wiedział dlaczego, ale jednocześnietak bardzo tego pragną. Przecież niczego tak nie chciał, jak zobaczyć ją,dotknąć, poczuć jej zapach. Mieć ją znowu w swoich ramionach. Może bał siętego, co musiała przeżyć. I tego, że była sama… Czuł się winien. Za wszystko,co się wydarzyło. Nie wiedział, czy będzie potrafił spojrzeć jej w ogóle woczy. Tak długo się nie widzieli… I to nie była zwyczajna przerwa. To był czas,kiedy obydwoje przeżywali swoje tragedie. Obydwoje cierpieli, choć na różnesposoby. I nie mogli być, jak zawsze w tym cierpieniu razem.
-Tom!Boże, czemu ty tu sterczysz!? Nie idziesz do Carmen? A może już byłeś? Matko,jestem taka nabuzowana! Muszę ją jak najszybciej zobaczyć!- Oprzytomniałsłysząc nagle koło siebie znajomy dziewczęcy głos. Brzmiał zupełnie tak, jakpowinien brzmieć jego. Radośnie…
-Melanie,co ty tu robisz?
-Żartujesz?!Miałabym nie przyjechać do własnej siostry!? Bill nie miał wyboru za tekłamstwa.- Stwierdziła i wtedy też chłopak ujrzał również swojego bezradnegobrata.- Chodźmy już no!- Ponagliła, co też jakby było dla niego znakiem, żemusi się ruszyć. Nie będzie przecież stał przed szpitalem cały dzień. Carmen naniego czeka… Pewnie spodziewała się zobaczyć go jako pierwszego, a on jakzwykle tchórzy. I wciąż nie wie dlaczego. Co i kiedy sprawiło, że stał siętakim wielkim tchórzem. Jak niby może się usprawiedliwić? Jak może wytłumaczyćsię przed swoją żoną ze wszystkich głupot, jakie zdążył popełnić podczas jejnieobecności. Okazuje się, że bez niej jest jak głupi, mały szczeniak, którynie jest w stanie nic zrobić bez swojej matki.
#
Zawsze,gdy nie można się czegoś doczekać włącza się wyobraźnia, która stwarza wieleróżnych sytuacji owego zdarzenia. Ja tego dnia leżałam w swoim szpitalnymłóżku, jak na szpilkach nie mogąc przegonić natarczywych myśli. Ciąglewidziałam wkraczającego do mojej sali Toma... Te wizje zaczynały już mnie nawetprzerażać. Miałam wrażenie, że mam jakieś zwidy. Jednak to wszystko zostałorozwiane i to bez żadnego uprzedzenia… Tym razem zamiast swojego męża, ujrzałampostać mojego ojca. I to realną postać. Serce zabiło mi mocniej i niewiedziałam, co powiedzieć. Wszedł i zamarł na chwilę patrząc na mnie, nie tylkomi odebrało mowę.
-Ażtak bardzo się zmieniłam?- Wydusiłam przerywając ciszę. Nie spuszczaliśmy z siebiewzroku. Tata poruszył się w końcu zbliżając do mojego łóżka. Niewiele mogłamwyczytać z jego twarzy, a zdecydowanie była przepełniona mnóstwem różnychemocji.
-Chybadopiero teraz to wszystko do mnie dotarło… Straciłem cię już dwa razy i drugiraz odzyskuję, nie mogę tego wszystkiego pojąć.
-Wiem…Ale możesz obiecać, że już ostatni...- Szepnęłam czując, jak moje oczywypełniają się łzami. Bardzo chciałam to usłyszeć. Poczuć się bezpieczna, takjuż na zawsze. Mieć pewność, że ojciec już nigdy nie pozwoli mnie sobieodebrać. Nikomu. W żaden sposób.
-Obiecuję…Obiecuję, Carmen.- Rzekł i pochylił się, aby mnie objąć. Uważając na swojejeszcze niewygojone rany odwzajemniłam delikatnie uścisk pozwalając, aby pomoim policzku stoczyło się kilka drobnych łez.
-ATom?- Oderwałam się od niego przypominając sobie, że tak naprawdę przedewszystkim czekałam na swojego ukochanego, a nie ojca.
-Zarazprzyjdzie, pójdę po niego. Nie wiem czemu zajmuje mu to tyle czasu. Bardzo towszystko przeżywał…
-Carmen!-Zanim zdążyłam otworzyć usta do pomieszczenia wpadła moja siostra i zdążyłamzauważyć jeszcze, że wszedł za nią Bill i chyba Tom zanim się na mnie rzuciłasprawiając jednocześnie ból. Syknęłam jedynie starając się nie dać nic po sobiepoznać. Ból nie mógł mi przysłaniać radości, jaka zaczynała wypełniać mojewnętrze. Był to powolny proces, ale z każdą chwilą czułam coraz większy napływeuforii.- Jak dobrze, że już jesteś… to było straszne. Te ciągłeniepotwierdzone, idiotyczne hipotezy. A ci idioci jeszcze to wszystko przedemną chcieli ukryć! Tak się bałam… Chociaż wiedziałam i tak, że żyjesz i żewrócisz… Oh, jak dobrze.
-Teżsię cieszę, Mel.- Mruknęłam jej do ucha. Na nic więcej za bardzo nie mogłamsobie pozwolić, gdyż siostra w dalszym ciągu wręcz na mnie leżała. Zresztą poco słowa… Tak dobrze było móc ją czuć przy sobie.
-Ekhm,my też tu jesteśmy Kochanie.- Nasze siostrzane czułości przerwał głos Billa i wsumie bardzo dobrze, że się upomniał. Nie chciałabym być niemiła, ale z nichwszystkich najbardziej chciałam Toma…
-Nojuż, przecież musiałam ją wyściskać.- Puściła mnie niechętnie i zrobiła miejsceswojemu chłopakowi.
-Dobrzecię widzieć, tęskniliśmy…- Wokalista również mnie przytulił jednak znaczniesubtelniej, co przyjęłam z ulgą.
-Jateż, bardzo. Ale już jestem.- Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy czarnowłosy sięodsunął. Teraz chyba powinnam zostać wyściskana i wycałowana przez swojegomęża, czy pomyliłam scenariusze…? Bowiem nie stało się nic… Nie poczułam dotyku,ciepła, ani zapachu Toma. Nie usłyszałam nawet jego głosu… Przez chwilę nawetmyślałam, że może wcale go tu nie ma. Mój wzrok od razu zlustrował całepomieszczenie zatrzymując się na Gitarzyście, który stał w znacznej odległości,pod ścianą. I zapewne nie drgną, ani przez chwilę odkąd tu przyszedł. Choć nicnie mówi, ani nie robił… to było niesamowite móc go nareszcie zobaczyć.
-Tomy może pójdziemy pogadać z lekarzami… Dowiemy się, kiedy można cię stądzabrać.- Odezwała się Melanie, która widocznie wyczuła, że coś jest nie tak,podobnie jak i ja. Moja radość zaczynała zamieniać się w strach. ZachowanieToma przerażało mnie. Nie rozumiałam…- Zaraz wrócimy, pogadajcie sobie.- Dodałajeszcze i pociągnęła za sobą Billa, Michał również do nich dołączył dziękiczemu po chwili zostałam sama ze swoim mężem. I zrobiło się bardzo cicho…
-Tom…-Wypowiedziałam cicho i niepewnie jego imię. Miałam nadzieję, że wykona jakiśruch… jakikolwiek. Przecież o niczym tak nie marzyłam, jak o tym, aby schowaćsię w jego ramionach. Usłyszeć, że mnie kocha. Co się stało? Co się stało zmoim mężem… Czułam na sobie jedynie jego wzrok. Patrzył na mnie, jakzahipnotyzowany. – Tom, co się dzieje? Dlaczego tak stoisz?
-Bonie wiem, co mam zrobić…- Odparł nagle, a w jego brązowych tęczówkachdostrzegłam strach. Przerażenie, którego nie pojmowałam…
-Możepo prostu… przytul mnie?- Mój głos zadrżał, a z moich oczu wydostało się kilkałez. Teraz poczułam, że to nie jest łatwe. Bo ta sytuacja jest, jak z głupiegofilmu. I to wbrew pozorom jedna z najtrudniejszych scen w naszym życiu.
‘A jeśli dzieli nasod przepaści krok… chcę tylko czuć, że Cię mam przy sobie.’
###
Z dedykacją dla mojej Marty ;*
Bo dzisiaj wraca i już nigdzie nie pojedzie ;D (Jasne!? No :D)
No i bez Ciebie mój świat nie byłby już taki sam.
ohh wzruszająca część czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńWoooo... ten ocinek był taki... no nie wiem, spokojny, pieklny, delikatny, może tak. Troche w nim takiego smutku, choć możę nie trafiłam ze słowem... no, całość wzruszająca, piękna, po prostu piekna <3 czekam wiec na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńSkoro ustaliłyśmy już, że to dla mnie, to mogę cię śmiało opieprzyć :DSkoro to dla mnie to z jakiej racji na końcu on jej nie przytulił?! Wiem, że to brat brzydala, ale mógłby mieć trochę rozumu! Oczywiście wiem, żę to twoja wina, bo ty tak ucięłaś, i w związku z tym wyślesz mi ciąg dalszy na gadu, ale no jak można?!Ja cię znaaaam!To taka ten no... Aluzja! Że też byś mnie nie przytuliła! Wieeeeeeem!:(To pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńW końcu się spotkali <3. Mam nadzieje, że w następnym odcinku Tom się obudzi i w końcu zacznie działać. Tak się cieszę, że jeszcze nie zakończyłaś tego opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Całe opowiadanie jest genialne! Cudne! Uwielbiam je i jestem Twoją fanką! Tyle emocji w jednym odcinku! To jest po prostu nie do opisania! Wow! Nie wiem co napisać, więc napiszę tylko tyle - Pisz dalej! Wręcz błagam o następny odcinek! Mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze, że się ułoży między Nimi :) Zapraszam na mojego bloga : http://ewige-liebeth-alexa.bloog.pl/ .
OdpowiedzUsuńświetny rozdział...Czekam na kolejny<3
OdpowiedzUsuńtaaaak, odnalazła się! Przeżyła!A tom?to kretyn! zamiast sie na nią rzucić i wycałować to stoi jak kołek, pfff
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie zachowanie Toma że zamiast podejśc po prostu ustał ale to może byc dla niego szok i dlatego tak zrobił. Chciałam przeprosic że dopiero teraz dodaje komentarz chociaż odcinek czytałam już wcześniej no ale tak się stało. Czekam na nexta :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń