Na wstępie powiem tylko tyle, że to opowiadanie jak każde inne mojego autorstwa powstało pod wpływem impulsu. Miałam duże wahania, czy to opublikować, gdyż boję się, że mogłabym tego nie skończyć. Jednak postanowiłam zaryzykować... Mam nadzieję, że uda mi się to opowiadanie doprowadzić do końca, notki nie będą pojawiały się zbyt często, zależy od mojej weny :) No to tyle, jeżeli chodzi o wstęp...
###
…Być sobą bez względu na wszystko i zawsze szczerą, to był mój przepis na życie, jednak jak inne moje plany i ten również się nie powiódł. Zawsze byłam poukładaną i normalną nastolatką, ale to się zmieniło z dniem kiedy na mojej krętej, pełnej przeszkód drodze pojawił się ten zadufany w sobie egoista. Ten, który myśli, że może wszystko, wydaje mu się, że jest kimś. Może i w świecie showbisnesu tak, lecz w prawdziwym życiu jest nikim. Nienawidzę go całego, nienawidzę jak do mnie mówi, nienawidzę jak się uśmiecha, jak na mnie patrzy, a jednocześnie to wszystko ubóstwiam. On, choć nieświadomie, przewrócił moje życie do góry nogami. To przez niego się tak bardzo zmieniłam, albo dzięki niemu. Teraz nie jestem delikatną siedemnastoletnią dziewczynką jak z przed roku, teraz jestem osiemnastoletnią, odważną kobietą. I to tylko dlatego, że taki Kaulitz, przy każdej okazji próbuje mnie wyprowadzić z równowagi. Udaje mu się to bardzo często, ale i ja mu nie szczędzę złośliwych tekstów. Czy jest moim wrogiem numer jeden? Nie. Po prostu go „nie trawię”, ale nie traktuje i nigdy nie traktowałam jak wroga. Na początku nawet sądziłam iż jest fajny, bo go nie znałam. Tyle, że teraz go znam i nadal tak sądzę, wydaje mi się że on udaje. Tak na prawde jest normalny, tylko ukrywa to dogłębnie a w szczególności przede mną. Jednak ja i tak wszystko wiem, a jeżeli nie wiem to się tego za wszelką cenę dowiem.
Właśnie dzisiaj założyłam się z przyjaciółką, że odkryję w tym osobniku kogoś kogo nikt w nim nie widzi, że sprawię iż on sam się zechce pokazywać z tej lepszej strony, ale przy tym będę musiała pokazać mu również prawdziwą siebie. Nie wiem dlaczego zgodziłam się na ten zakład, tak bardzo nie lubię jego towarzystwa, a teraz będę zmuszona prowokować go, aby częściej się ze mną widywał. W gruncie rzeczy może być fajna zabawa… on się bawi zawsze, to niech się teraz pobawi ze mną, w moją zabawę.
A o co się założyłyśmy? No właśnie i to był chyba błąd. Założyłyśmy się o moją tajemnicę, tajemnicę o której moja przyjaciółka dowiedziała się zupełnie przypadkiem. I jeżeli przegram, wszyscy się o tym dowiedzą… ale nie ma takiej możliwości, abym przegrała. Muszę wygrać.
-tylko pamiętaj, jak już wykonasz zadanie zrywasz z nim wszelkie kontakty. To jest właśnie szczyt tego zakładu, zostawić go na lodzie.- Powiedziała Sara zamykając za sobą drzwi. Tak, moja przyjaciółka jest bardzo konkretna. Ale chyba nawet ona mnie dobrze nie zna, przecież zostawić go na lodzie to sama przyjemność.
-aha! Masz trzy miesiące!- Drzwi otworzyły się i ujrzałam głowę blondynki.- Ani dnia dłużej. Od dzisiaj! Powodzenia.- i znowu zniknęła. Tylko dlaczego to ona ustala zasady? Trzy miesiące? A jeżeli on wyjedzie w trasę? Będę miała mniej czasu. Jak ja mam kogoś dogłębnie poznać w trzy miesiące!? W sumie to chyba tyle czasu mi wystarczy. Przecież ja potrafię wszystko. Mój plan? Poznać, sprawić by zaufał, przyzwyczaić i zostawić. Idealnie. To musi się udać. Mi się zawsze wszystko udaje!
Po skończonych rozmyślaniach, wstałam z łóżka, na którym siedziałam, wrzuciłam do swojej torby telefon i portfel, a następnie opuściłam swój pokój. Miałam zamiar już teraz rozpocząć swoje działanie. I zapewne długo szukać Kaulitza, nie będę musiała bo jak zwykle zupełnie przypadkiem się spotkamy. Jakiż to zbieg okoliczności, że on przebywa w tych miejscach co ja… Zbiegłam po schodach i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie mieszkałam z rodzicami, ale ze swoją siostrą. Przygarnęła mnie do siebie dwa lata temu, moja mama odeszła od ojca, któremu odebrano prawa rodzicielskie. Powinnam być z matką, ale byłam dla niej kłopotem, ona ma już inną rodzinę, a że jej było obojętne gdzie będę mieszkała to skorzystałam z pomocy, którą zaoferowała mi siostra. Ona jest jedyną osobą, która się mną interesuje. Jest starsza ode mnie zaledwie o rok, usamodzielniła się już jak skończyła siedemnaście lat. Mimo wszystko jest cudowną osobą i ciesze się, że mi pomogła, bez niej chyba bym zginęła w tym świecie. Dzięki niej mogę rozwijać swoje umiejętności muzyczne. Gram i śpiewam, a nawet tańczę. Kiedyś może zrobię karierę? Przecież wszystko jest możliwe, a z moim zapałem i wiarą, oraz olbrzymią energią tym bardziej. Żeby tylko ktoś się mną zainteresował…
Podążałam wolnym krokiem przez park, szłam do miejsca gdzie zawsze ćwiczę taniec współczesny. Jednak dziś nie miałam w planach tylko tam tańczyć, miałam nadzieję, że spotkam tam Kaulitza. Czasami tam bywa, żeby popatrzeć, tylko nie jestem pewna na co. A może na kogo? Domyślam się, że na pewną różową, słodką blondyneczkę, która próbuje swoich sił w tańcu, jednak ja z dumą mogę przyznać iż jestem od niej zdecydowanie lepsza. Zwykle się nie przechwalam, ale strasznie drażnią mnie takie panienki. A ta w szczególności, teraz jest dla mnie w pewnym sensie zagrożeniem, bo jeżeli ON patrzy na nią, to jak ja mam wygrać zakład? Chyba nie będzie tak łatwo jak mi się wydawało.
Szybko doszłam na miejsce, ten budynek nie znajdował się zbyt daleko od mojego domu, a więc miałam blisko. Weszłam do środka, po korytarzu już łazili „młodzi, utalentowani”, tak…
Ten budynek nie był zbyt ładny, jednak to jedyne miejsce, gdzie można bezkarnie robić co się chce. A my zrobiliśmy sobie z niego taką jakby „szkołę tańca”.
-Hej, Carmen!- Usłyszałam za sobą znajomy głos. Obróciłam się niechętnie i oczywiście zobaczyłam, tego, który w chwili obecnej najmniej mnie interesował.
-chyba mówiłam, że jestem Alyson!- Syknęłam. W prawdzie mam na imię Carmen, ale zdecydowanie wolę moje drugie imię. To pierwsze kojarzy mi się z jakimś kremem, nie wiem dlaczego. Może po prostu, taki kaprys?
-oj no sorry, nie mogę się przyzwyczaić. Ale chciałem zapytać…
-nie.- Przerwałam mu stanowczo. Ten chłopak chyba za dużo sobie wyobraża. No cóż… zdarzyło się że spędziliśmy razem noc, ale ja mu nic nie obiecywałam. To był w sumie przypadek…- przepraszam, ale nie jestem zainteresowana. Między nami nigdy nic nie było, tamta noc nic nie znaczyła.- Wyjaśniłam szybko, jego twarz nie wyrażała zadowolenia, a wręcz przeciwnie wyglądał na bardzo wkurzonego.
-jasne. Ale sadzę, że jeszcze się spotkamy, Carmen.- Rzekł odchodząc i specjalnie podkreślając moje imię. Prychnęłam ironicznie i udałam się w swoją stronę. Na prawde takie typy są żenujące. Chyba w marzeniach się spotkamy! Ten chłopak to strata czasu, jedna wielka pomyłka.
Weszłam na salę, jak zwykle już kilka osób ćwiczyło swoje układy, aby za jakiś czas startować w konkursach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zatrzymałam wzrok przy ławkach, na których siedzieli tak zwani obserwatorzy, bądź też bardziej oficjalnie, publiczność.
Moją uwagę przykuł tylko jeden osobnik, właśnie ten którego teraz potrzebowałam. Nie tak dosłownie… jakoś odechciało mi się tańczyć, chciałam się w zupełności oddać mojemu planowi.
Podeszłam do ławki, na której siedział i jakby nigdy nic usiadłam obok, starałam się jak najbliżej ale jednak zachowałam dość na bezpieczną odległość. Oczywiście jego wzrok od razu mnie zlustrował. Czekałam tylko aż powie jakiś głupi tekst, ale się nie doczekałam. Coś nowego… ale to nie tak miało być… on psuje mój plan!
-a ty co zmęczyłaś się już?- Po chwili właśnie te słowa padły z jego ust. Wiedziałam! Kaulitz znam cię lepiej niż własną siostrę. Ha! Chętnie bym mu coś odburknęła, ale nie mogę… muszę być wyjątkowo miła… albo może nie? Jeżeli się skapnie, że coś jest nie tak? Powinnam być naturalna, tak. Rozmawiać z nim jak z każdym innym.
-jakbyś nie zauważył, jeszcze nawet nie zaczęłam.
-no właśnie. Nie zaczęłaś i już się zmęczyłaś.- Tylko spokojnie, przecież to jest normalne, próbuje mnie wyprowadzić z równowagi, ale ja się nie dam. Nie tak łatwo.
-tak, padam z nóg.- Przyznałam mu, ale nie potrafiłam ukryć ironii, a nawet nie miałam takiego zamiaru. Przecież postawiłam na naturalność.
-na prawde muszą cię te nogi boleć, skoro usiadłaś akurat obok mnie.- Stwierdził uśmiechając się głupio przy tym. On powinien czuć się zaszczycony, że koło niego usiadłam i że w ogóle z nim rozmawiam! A to stworzenie nie ma za grosz szacunku! Ale dobra, teraz trzeba go jakoś udobruchać… Boże, do czego ja się posuwam?
-miałabym sobie odmówić siedzenia obok takiego gwiazdora jak ty? Przecież to taki zaszczyt.- Zamrugałam teatralnie rzęsami. No i szlag trafił moją naturalność! Dlaczego on jest taki trudny?
-oh, no rzeczywiście. Uważaj bo ci uwierzę, że usiadłaś koło mnie bezinteresownie.- Prychnął, a jego słowa mimowolnie wzbudziły we mnie złość. Normalnie miałam ochotę go trzasnąć. On mnie podejrzewa o podstęp? Albo, że niby ja miałabym sprawę do takiego idioty!? Ja tu próbuję być miła, a on jak zwykle mnie prowokuje!
-Kaulitz do diabła czy ja mam iść z tobą do łóżka, jak każda inna pusta lalka, żeby móc z tobą normalnie rozmawiać!?- Podniosłam głos ukazując swoją wściekłość. Niby bez powodu, a jednak jestem zła. Udało mu się, dopiął swego. Sprowokował mnie! Co ja w ogóle powiedziałam?!
-nie to nie tak miało być…przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć… to znaczy chciałam, ale nie w ten sposób…yy… nie…nie chciałam…- Dukałam nie wiedząc jak mam dobrać słowa. Chyba sama nie byłam świadoma tego co mówię. Ja go przepraszam!? Ja?! To jakiś żart?! Nie… i bardzo dobrze, że go przepraszam! Głupia Alyson! Głupia Carmen! Jak ja mogłam?! Grrr…
Czułam na sobie jego jakby zaskoczony a jednocześnie nieco speszony wzrok. Czyli, dobrze robie, ze go przepraszam… teraz na pewno ze mną porozmawia…
-przepraszam, nie chciałam na prawde.- Wstałam z miejsca i już chciałam odejść, jednak on mnie zatrzymał łapiąc za moją rękę. Jest! Wiedziałam! Jestem niepokonana! Hura!
-Aly, czy z tobą na pewno wszystko okay?- Zapytał, a ja aż drgnęłam. Oczywiście, że ze mną jest NIE okay, ale ze mną zawsze tak było. A po za tym jaka Aly? Jestem Alyson, a nie Aly! Niektórzy to mają pomysły, no ale w tej wyjątkowej sytuacji mogę mu wybaczyć.
-nie jest ze mną okay, Tom.- Opadłam z powrotem na ławkę. Przez chwile zapomniałam w ogóle z kim rozmawiam. Gdy tak trzymał mnie za tą rękę, tak bardzo dziwnie się czułam. Miałam ochote mu wszystko powiedzieć i mało tego, nie tylko o zakładzie, ale najnormalniej w świecie chciałam się wyżalić! Jednak w porę się opanowałam. Chyba jeszcze nie postradałam wszystkich zmysłów. To ja miałam rozgryźć jego, a nie on mnie!
-właśnie widzę. Nigdy tak ze mną nie rozmawiałaś.- Zauważył. Normalnie inteligent! Chyba dostrzegł moje jakże wielkie starania… uff… czy teraz będzie łatwiej?
-wiem…- westchnęłam ciężko. Pierwszy raz w życiu nie miałam pojęcia co mam mówić. Normalnie to bym teraz toczyła z nim walkę, ale teraz nie mogę przecież!
-ale musze już iść. - Wstałam szybko, musiałam to teraz zakończyć, nie mógł zauważyć mojego zakłopotania.
-przecież nawet nie tańczyłaś!
-nie mam ochoty. Do zobaczenia, Tom!- Rzuciłam na pożegnanie i bez namysłu opuściłam salę a następnie budynek. Nie spodziewałam się, że to będzie aż takie trudne. W ogóle nie wiem co się ze mną dzieje…może ja po prostu nie umiem z nim rozmawiać?
###
No i to na tyle... Mam nadzieję, że nie jest źle...nie chcę tego oceniać, bo tu nie liczy się moje zdanie... ^^
A jeżeli chodzi o szablon... mam nadzieję, że ten róż nie odstrasza? ;D
pozdrawiam :*
Droga k-n! [jak oficjalnie ^^]Osz...napisałam komentarz i się nie dodał ;( [płaczę]Musze na nowo pisać ;/ No wiec...Po przeczytaniu pierwszej notki mogę śmiało stwierdzić, że to opowiadanie będzie inne [w żadnym razie gorsze xD]. Dlaczego? Dlatego, że naprawdę i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pokochałam [tak właśnie p-o-k-c-h-a-ł-a-m] to opowiadanie? Być może dlatego, ze główna bohaterka jest zaborcza i zawsze dopina swego [to w przeciwieństwie do mnie ^^]. Albo właśnie dlatego je pokochałam, że chodzi o zakład.Dopiero teraz w tym odcinku dowiedziałam sie dlaczego 'trzy miesiące' a nie np. 'Świat różowej Carmen' [o mam pomysł na nowe opo xD].Chciałam powiedzieć, że ta notka mnie powaliła...czytając to szczerzyłam się do monitora jak jakaś idiotka xDmam nadzieje, że kolejne notki będą równie dobra a z pewnością nawet lepsze od tej xDRóżowy kolor mnie nie drażni xD nie mam jeszcze oczopląsów xDPozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTfu, pomyliłam link pierwszego bloga. ^^' gazetto.blog.onet.pl *
OdpowiedzUsuńAle się wkurzyłam. W tym momencie chciałabym być na miejscu Caa...Alyson i dowalić Kaulitzowi. Najpierw go tak... tak.. no wiesz, a potem porzucić. Ech... W ogóle ostatnio jestem cięta na chłopaków. Na boskich K też. Przez takiego jednego... zresztą nieważne. Grr...I tylko spróbuj mi tego opowiadania nie dokończyć. Zobaczysz, naślę na ciebie kogoś i... i jeszcze nie wiem, ale coś ci wtedy zrobię. Bo zapowiada się ciekawie i nie chcę przerywać bez zakończenia.ZROZUMIANO??? ^^Dobra, idę do szkoły. A raczej na rekolekcje ;D
OdpowiedzUsuńślicznie :) dodaje do linków :) a no i informuj mnie o notkach ok?? :) pozdrawiam;***
OdpowiedzUsuńłał, podoba mi się ^^ chociaż o Tomaszu, a ja wolę młodszego z braci Kaulitzów xD całkiem ładnie piszesz, czekam na dalszy ciąg ;) pozdrawiam, Nessa [ale inna xD to tylko zbieżność nicków ;p]
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie! Po prostu słów mi brak!! Masz talent do pisania ;DD zapraszam na: www.jogurtowe-ciastko.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńwystrzałowo piszesz
OdpowiedzUsuńdobre dobre
OdpowiedzUsuń