Niesamowicie się cieszę z kolacji, którą przygotowała Melanie. Nie dość, że w końcu poznałam jej wspaniałego Kevina wraz z jego równie boskim bratem- Alexem, to mogę być już w stu procentach pewna, że mój chłopak traktuje mnie całkowicie poważnie. Nie ma lepszej sytuacji, niż zobaczyć w jego ślicznych oczkach iskierki złości, które pojawiały się za każdym razem, gdy brat Kevina posłał mi czarujący uśmiech bądź też powiedział coś bardzo miłego, co wskazywało na to, iż przypadłam mu do gustu, a on chce się przypodobać. Nie, że ja się cieszę ze złości Toma, ale jeszcze nigdy nie widziałam go w takiej sytuacji. Może nawet powinnam nazwać, to zazdrością, więc chyba jesteśmy kwita. Z tym, że ja nie flirtuje z pierwszym lepszym blondynem, którego spotkałam przypadkowo na imprezie. Alex, jest przystojnym, kulturalnym i czarującym młodzieńcem, który potrafi wzbudzić zaufanie u ludzi już przy pierwszym spotkaniu. Bynajmniej u mnie. Być może wynika to z mojej naiwności, ale polubiłam go.
Pewnie moje nastawienie, co do niego spowodowane jest też tym, że jest to brat chłopaka mojej siostry, czyli w jakimś sensie zaufana osoba.
I muszę przyznać, że moja siostra nauczyła się dobrze gotować. W prawdzie nie wiem, co jadłam, ale ważne, że mi smakowało. Trzeba dodać, że poza moją siostrą, otaczali mnie sami przystojniacy. No żyć, nie umierać!
Skoda tylko, że Bill się nie skusił. Dzwoniłam, prosiłam, groziłam nawet, że się obrażę, ale to nic nie dało. Wmówił mi, że się potwornie źle czuje. Nie wiem, czemu nie chciałam mu wierzyć... brzmiał tak smutno, aż mi się przykro zrobiło. On był zawsze taki radosny i pogodny, a teraz jak usłyszałam jego głos... przeszły mnie jakieś nieprzyjemne dreszcze. Mam jednak nadzieję, że to było tylko złudzenie i wszystko jest w porządku. Naprawdę chciałabym, żeby tylko źle się czuł, nic więcej. Zresztą, jakby coś było nie tak, Tom by mi powiedział... chyba.
Ponieważ moja siostra gotowała, ja sprzątam. No cóż, muszą być jakieś zasady. Ja i tak wolę zmywać niżeli bawić się w przyrządzanie potraw, to jest dla mnie zbyt skomplikowane i sądzę, że bym nie podołała. A jeszcze bym kogoś otruła... wolę nie ryzykować.
Więc zostawiłam wszystkich w salonie, Toma również, co mu się wyraźnie nie spodobało i poszłam posprzątać w kuchni. Humor mi bardzo dopisywał.
Właściwie wszystko się dobrze układa i nie ma powodów do zmartwień. Mogę znowu być szczęśliwa... jakie to proste!
-Melanie prosiła, żebyś przyniosła wino...- Odwróciłam się gwałtownie wystraszona czyjąś obecnością. Znowu się zamyśliłam, jestem po prostu niepoważna. Kiedy ja zejdę na ziemię? No, ale w tej mojej wyobraźni jest mi tak dobrze...
Alex stał przy stole i przyglądał mi się z uśmiechem. Musiałam kilkakrotnie zanalizować jego słowa zanim zrozumiałam i skinęłam głową w odpowiedzi.-Widziałem cię w domu kultury, świetna jesteś.- Odezwał się po chwili, czym mnie zaskoczył, gdyż ja go nigdy wcześniej nie widziałam.
-Kiedy? Ostatnio tam nie bywam, a ciebie chyba bym zauważyła.- Zmrużyłam oczy oczekując odpowiedzi. O, na pewno bym go zauważyła. Chłopak rzuca się w oczy...
-Nie pamiętam dokładnie, ale może jakiś tydzień, czy dwa temu... sam zaczynałem wtedy naukę i przykułaś moją uwagę. Mogłaś mnie nie zauważyć, bo byłaś zupełnie pochłonięta tańcem.
-Uczysz się tańczyć?- Zainteresowałam się, a on przytaknął kiwając twierdząco głową.- Dobry wybór.- Pokiwałam z uznaniem głową. Nie mógł sobie znaleźć lepszej pasji. Taniec jest dobry na wszystko...dosłownie...
-Wiem, tylko mam strasznie słabą pamięć i nie radzę sobie z niektórymi krokami, a co dopiero z układami...- Skrzywił się niezadowolony. Nawet w tej sytuacji wyglądał idealnie. Jak on to robi? W ogóle oni obydwaj są jacyś dziwni... albo to ja się czepiam...?
-Początki zawsze są trudne. Jak będziesz wytrwały, w końcu zostaniesz mistrzem.
-Ty już jesteś mistrzynią.
-Bez przesady, jeszcze długa droga przede mną.- Zaśmiałam się. Czułam się trochę dziwnie, gdy tak mnie zachwalał. Ja mam nieco gorsze zdanie na swój temat. Ale to nawet miłe... zwykle słyszę krytykę, która mnie mobilizuje do poprawy. Przyzwyczaiłam się, że zawsze jest źle i bardzo dużo brakuje mi do doskonałości.
-Długa droga, to przede mną. Ty już jesteś najlepsza.
-Weź przestań, takie słodzenie to raczej nie w twoim stylu.- Stwierdziłam zakładając ręce na piersi. Wyglądało mi to dość podejrzanie. Czyżby się podlizywał?
-Nie w moim stylu? Hm... więc już mnie rozgryzłaś?- Zmarszczył brwi i zrobił dwa kroki do przodu tym samym stając naprzeciwko mnie. Mogłam mu się bliżej przyjrzeć i wcale nie przesadziłam twierdząc, że jest idealny. Dokładnie, jak jego brat. Ich rodzice muszą być niezwykle pięknymi osobami...
-Jeszcze nie, ale to kwestia czasu.- Uśmiechnęłam się. Nie mam pojęcia, co on takiego w sobie ma. Jestem pewna, że to tylko czar i nic poza tym. Urok osobisty. A to, że jest sympatyczny... każdy może być. Zupełnie nie wiem, dlaczego wzbudza takie emocje w człowieku. To jest chyba nienormalne?
-Mam nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się na tym wieczorze i jak już mnie rozgryziesz...
-Ekhm, wybaczcie, że przeszkadzam, ale Melanie pyta co z winem.?- W kuchni pojawił się Tom, od razu wróciłam na ziemię. Jego spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Tym razem te nieprzyjemne...
-Już biorę... idę..- Wyprostowałam się i natychmiast wyjęłam z szafki butelkę z czerwonym winem, a następnie ruszyłam do salonu zaraz za Tomem nie zważając na to iż przerwałam rozmowę z blondynem.
Już mi się przestała podobać jego mina... zdecydowanie wolę jak się uśmiecha. W dodatku robi to lepiej niż Alex...tak, zdecydowanie lepiej!
-Proszę wino.- Postawiłam butelkę na stole, lecz nie miałam zamiaru z nimi siedzieć. Miałam już dość towarzystwa idealnych braci. Może to tylko mój wymysł, ale w ich towarzystwie czuję się ograniczana. Jakby ktoś mnie omotał i mną dyrygował.- A my idziemy do mnie.- Złapałam znienacka Toma za rękę i pociągnęłam w stronę schodów nie czekając na żadne reakcje. Miło było, ale wolę jednak spędzić czas z nim. Naprawdę nie wiem, co mi się stało. Nie potrzebnie wdawałam się w te gadki z Alexem...wspólna pasja to nie powód, żeby zaraz tyle gadać i zapominać o całym świecie.
Weszliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami spoglądając na chłopaka. Jednak on nadal wyglądał, jakby miał zamiar kogoś zabić. Mam tylko nadzieję, że nie mnie...
-Jesteś z siebie zadowolona?
-Co?- Zamrugałam powiekami nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Co ja znowu zrobiłam? Ale zaraz, jakie znowu. Przecież nic nie zrobiłam.
-No przecież ci się udało, musiałaś wykorzystać okazję i się na mnie odegrać za tamtą dziewczynę?
-Tom, o czym ty mówisz! Nie odgrywałam się na tobie!
-Wcale. Całą kolację świergotałaś z tym modelem, a potem jeszcze siedziałaś z nim w kuchni, ciekawe, co by było gdybym wam nie przerwał... w jaki sposób byś go „rozgryzła”, co?- W jego głośnie wyraźnie można było odczuć nie tylko złość, ale ironię i to taką, której nienawidzę.
-Nie robiłam tego specjalnie, byłam tylko uprzejma.- Odparłam zachowując całkowity spokój.
-Jasne, ta twoja uprzejmość polegała na tym, aby odpowiadać na jego zaloty, super.
-Tom, proszę cię, przestań. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo cie to drażni. Zresztą, skoro tak ci to przeszkadzało, mogłeś się włączyć do dyskusji i zaznaczyć, że ci się to nie podoba.- Stwierdziłam, naprawdę nie chciałam się z nim kłócić. Może i jest w tym moja wina, ale nie robiłam niczego celowo... samo wyszło...
-Jakoś trudno było przerwać te urocze teksty twojego adoratora.- Prychnął odwracając wzrok. Normalnie nie mogłam patrzeć jak się złości. I to na mnie!
-Daj już spokój, przecież on przy tobie nie ma szans. Powinieneś już to wiedzieć.- Podeszłam do niego.- Nie ufasz mi?
-Ufam...
-To o co chodzi?- Przysunęłam się bliżej niego i spojrzałam mu w oczy. Nie wyobrażam sobie na jego miejscu żadnego modela. Nikt nie może zastąpić mi mojego Toma...
-Chyba mam ten sam powód, co ty.
-I zupełnie niepotrzebnie. Jesteś tylko ty i nikogo więcej nie ma...- Zapewniłam go.
Gdyby tylko wiedział, co tak naprawdę do niego czuję... Wtedy nie miałby żadnych wątpliwości?
-Następnym razem mu to powiem. Nie będzie cie podrywał.- Oznajmił stanowczo po czym mnie objął przyciągając do siebie tak, że właściwie przylegałam do niego. Bliżej się już nie dało.. Mnie to bardzo odpowiadało...- Kurcze, przecież ja jestem lepszy od niego, o co ja się w ogóle martwię?- Uśmiechnął się wesoło, aż mi ulżyło. On jest niemożliwy...- No, ale muszę już chyba się zbierać...ostatnio często u ciebie przesiaduję, zapomniałem już, że mam dom i brata...-Westchnął. Ej, a pocałunek? Ja się obrażę.
-Właśnie, a z Billem wszystko w porządku?- Odsunęłam się trochę od niego, aby móc lepiej oddychać. Poza tym on wcale nie miał zamiaru mnie całować.
-Nie wiem, dlatego muszę iść i to sprawdzić. Może uda mi się z nim porozmawiać...
-Dobry pomysł... i możecie przyjść jutro na obiad.- Zaproponowałam wyprowadzając go z pokoju. Wolałabym, żeby został, ale nie mogę być tak samolubna. Inni też są w potrzebie. A Billowi trzeba pomóc, jeżeli tej pomocy potrzebuje. W końcu to też mój przyjaciel, o czym chyba zapomniałam... Zaniedbałam go... a to przecież on zawsze mnie najlepiej rozumiał...wspierał... Powinnam w końcu otrzeźwieć.
Bez zwracania na siebie większej uwagi przeszliśmy przez salon docierając do przedpokoju.
-Tylko ty mi tu nie szalej z tym blondynkiem, jak wyjdę.- Pogroził mi palcem, a ja cmoknęłam go w usta...
-Nie będę... idę zaraz spać.- Zakomunikowałam uśmiechając się słodko.
-I będziesz śniła o mnie.
-Oczywiście.- Potwierdziłam z entuzjazmem. Kocham to jego samouwielbienie.- Tylko przyjdź jutro razem z Billem... Melanie ugotuje coś dobrego, przekonaj go jakoś.
-Jak będzie trzeba to go na siłę przyprowadzę, nie martw się.
-Na siłę lepiej nie... bądź delikatny, może on ma jakiś poważny problem....
-No dobrze, już się tak tym nie zadręczaj. Pogadam z nim i będę baaardzo ostrożny, a jutro przyjdziemy na obiad.- Wyrecytował i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić wpił się w moje usta przez co prawie straciłam równowagę, ale trzymał mnie mocno, więc nie było możliwości, aby coś mi się stało...cudnie...na to czekałam cały wieczór...- Dobranoc.- Oderwał się ode mnie, a ja jeszcze czułam smak jego ust. Wcale nie chciałam wracać z tej boskiej krainy... było mi tak dobrze... szkoda, że to tak krótko trwało...
-Dobranoc...- Szepnęłam już właściwie sama do siebie, gdyż chłopak zniknął za drzwiami... rozpływam się...
#
-Bill, weź w końcu wyrzuć to z siebie!- Walną pięścią w drzwi od pokoju brata, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Znowu cisza. Okrutna cisza, której nienawidził. Bo najgorsza jest ta niewiedza. Ten niepokojący spokój.- Proszę cię, porozmawiaj ze mną. Przynajmniej otwórz!- Oparł zrezygnowany czoło o drzwi nie wiedząc już, jakich ma użyć argumentów.- Nie będę gadał do ściany! Wyłaź!- Po raz kolejny uderzył.- Bo zaraz...- Nie dokończył, gdy poczuł, że już nic przed nim nie ma za wyjątkiem Billa na którego poleciał przez co obydwaj wylądowali na podłodze.
-Oszalałeś?!- Syknął czarny spychając z siebie brata, który go przygniatał swoim ciałem.
-Trzeba było uprzedzić, że otwierasz...- Burknął podnosząc się i pocierając obolałe kolano.
-Ty jesteś chory. Czego chcesz?- Wstał stając naprzeciwko niego mierząc go wściekłym spojrzeniem.
-Chcę porozmawiać.
-To mów.
-Chcę, żebyś ty mówił.
-Ty zawsze czegoś chcesz, a nie obchodzi cie, czego chcą inni!- Fuknął odwracając się od niego, zacisnął dłonie w pięści czując napływający gniew.
-To powiedz, czego chcesz. Zacznij w końcu gadać!- Szarpnął go za ramię odwracając w swoją stronę.- No mów do cholery!
-Spieprzaj. Wynoś się stąd. To mój pokój.- Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie.- Mruknął zakładając ręce na piersi.- Nie wyjdę. I mam dosyć twojego zachowania. Masz mi w tej chwili powiedzieć, co się stało, bo zadzwonię do mamy.- Zagroził nie chcąc słyszeć sprzeciwu. Był przekonany, że to zadziała. Jego brat zdecydowanie woli rozmawiać z nim, niż z matką. A mamy nie da się oszukać. Ona zawsze wszystko wie.
-Nie powiem ci...- Spuścił głowę patrząc w podłogę.
-Dlaczego?- Jęknął zrezygnowany. Brakowało już mu sił na dalszą walkę. Zupełnie nie rozumiał o co mu chodzi. Przecież zawsze ze sobą gadali i było wszystko w porządku. A teraz, co? Blokada?
-Bo się wstydzę!
###