Leżałam na jeszcze ciepłym piasku patrząc w gwieździste niebo, a tuż obok był Tom spoglądający w tym samym kierunku. Byliśmy sami, dookoła panowała przyjemna cisza. To był nasz ostatni wieczór na Malediwach, jutro z rana wyjeżdżamy w naszą podróż poślubną. Wybraliśmy Indonezję, bez żadnych konkretnych powodów. To wspaniałe, że spędzimy całe dwa tygodnie tylko we dwoje. Choć jesteśmy ze sobą niemalże cały czas, potrzebujemy tego.
-Carmen... możesz w to uwierzyć?- Nagle usłyszałam jego delikatny szept przedzierający się poprzez szum wody.- Skąd się bierze takie uczucie? Tak cholernie, potężne uczucie...
-Nie wiem, Tom...- Odwróciłam się w jego stronę, aby móc widzieć jego twarz. On również patrzył na mnie swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami, a mnie co chwilę przechodziły nieziemsko przyjemne dreszcze. Przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka gładząc go delikatnie. Uwielbiałam dotykać jego skóry, była taka delikatna i ciepła...
-Kocham cię, kocham... tak bardzo cię kocham...- Mówił i pomimo tego, że słyszałam już to wiele razy, ciągle te słowa wzbudzały we mnie masę emocji. Tak było i tym razem... moje oczy automatycznie zaszkliły się ze wzruszenia, jakie mnie ogarnęło. To było niesamowite.- I jesteś już tylko moja... Moja, na zawsze...- Zbliżył do mnie swoją twarz, przez co czułam jego słodki oddech na swojej skórze. Przymknęłam powieki rozkoszując się tą chwilą i wiedząc, że za chwilę będę mogła poczuć smak jego ust. Jego pełne wargi delikatnie zetknęły się z moimi dając mi tym samym olbrzymią rozkosz. Sama nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć. Życie potrafi być takie dziwne... wiele nie rozumiem. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje... dlaczego może być, aż tak pięknie. Skąd się bierze taka miłość... i jak to się dzieje, że najdrobniejszy gest, może być tym najcudowniejszym. Czemu jestem szczęśliwa...? Chcę, żeby czas się zatrzymał. Po raz kolejny pragnę zatrzymać się w miejscu. Powstrzymać bieg losu. Chce trwać w jednej chwili i nie obawiać się już niczego. Napawać się miłością i szczęściem... pięknem tego, co otrzymałam od losu. Na zawsze... na zawsze być z nim. Na zawsze czuć... Słyszeć, widzieć... tylko jego.
Było już późno, kiedy wróciliśmy do swojego apartamentu. Jednak nie odczuwaliśmy zmęczenia, zdążyliśmy wypocząć na plaży. Byliśmy cali oblepieni piaskiem, ale to nie był problem. Od razu zrzuciliśmy z siebie ubrania i udaliśmy się pod prysznic. Spłukaliśmy z ze swoich ciał cały brud, a potem nawzajem dokładnie wysmarowaliśmy się pachnącym żelem pod prysznic. Uwielbiam te delikatne dłonie Toma, błądzące po moim ciele. Zwykły prysznic potrafi dać mi wiele przyjemności, już nie wspomnę o czymś więcej. W ogóle niemożliwością jest, aby kiedykolwiek znudził mi się mój Tom. Jestem pewna, że przysięga, którą złożyliśmy sobie wczoraj przed Bogiem, wypełni się.
-Jak pięknie pachniesz... aż mam ochotę cię zjeść.- Skomentował gitarzysta otulając moje mokre ciało puchatym ręcznikiem, sam już zdążył się zaopatrzyć w podobny.
-Ty pachniesz tak samo.- Zaśmiałam się całując jego usta.
-Ale z tobą ten zapach lepiej się komponuje. Jesteś taka piękna...- Objął mnie rękoma w pasie przyciskając do siebie mocno, a swoimi malinowymi ustami muskał moją skórę na szyi i ramionach powodując falę dreszczy, które przechodziły mi przez plecy.
-A ty taki przystojny...- Odchyliłam lekko głowę do tyłu, aby móc na niego spojrzeć.- Widzisz? Pasujemy do siebie.
-Wiedziałem to, od dnia kiedy cię poznałem.
-No, jasne. I co jeszcze wiedziałeś?- Odwróciłam się do niego przodem spoglądając na jego twarz rozbawionym wzrokiem. Okazuję się, że wyszłam za jasnowidza.
-Żee... że będziesz kobietą mojego życia.- Oświadczył z poważną miną.-I że będę cię szalenie kochał!- Dodał i nagle poczułam jak unoszę się nad ziemię. W pierwszej chwili przestraszyłam się, jednak lęk szybko minął, gdy zdałam sobie sprawę, że jestem całkowicie bezpieczna na rękach ukochanego, który właśnie niósł mnie wprost do naszego wspaniałego łoża.
-Toom, twoja ręka...- Przypomniałam sobie o niewielkiej kontuzji chłopaka, lecz on wcale się tym nie przejmował. Chyba już przestało go boleć. No, ale z łazienki do łóżka nie było daleko, więc dość sprawnie mu to poszło i nie minęła nawet minuta, jak znalazłam się na miękkiej pościeli.
-A teraz cię zjem!- Na jego twarzy pojawił się niegrzeczny uśmieszek, co z łatwością zinterpretowałam.
-I zostaniesz wdowcem...- Stwierdziłam i zaraz zostałam nagrodzona jego zwinnymi palcami pod materiałem ręcznika, co mnie łaskotało. Nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.
-No ja tu planuję nieprzyzwoite rzeczy, a ty się śmiejesz.- Oburzył się marszcząc brwi.
-To mnie nie łaskocz.- Tom, od razu zabrał ręce, a ja chwyciłam jego warkocz i zaczęłam się nim bawić uśmiechając się przy tym. To było naprawdę fascynujące.-Kochanie? To my nie idziemy spać?- Uniosłam na niego swoje spojrzenie.
-A chcesz już spać?
-Niee... ale myślałam, że może ty chcesz...
-A czy ja wyglądam jakbym chciał spać?- Uniósł brwi wpatrując się we mnie uważnie.- Ja chcę powtórzyć nasz poślubny poranek.- Wyjaśnił zbliżając się do mnie i z subtelnością wpił się w moje usta, a w moim żołądku rozszalały się motyle, które dotychczas sobie smacznie spały. Zapowiadało się naprawdę bardzo ciekawie, jednak coś musiało nam przerwać... a mianowicie rozdzwonił się hotelowy telefon.- Czego oni chcą o tej porze...- Tom, oderwał się ode mnie zawiedziony.
-Odbierz i wracaj do mnie.
-Bardzo szybko to zrobię.- Zapewnił całując mnie w czoło, po czym wstał i poniósł od niechcenia słuchawkę przykładając ją do ucha. Nie rozmawiał długo, ale po jego minie wiedziałam, że chyba tak prędko nie dokończymy tego, co zaczęliśmy.- Muszę na chwilę zejść do recepcji... mają jakiś problem.
-Trudno... zaczekam.- Westchnęłam wzruszając ramionami.- Ale nie bądź tam za długo...
-Wrócę jak najszybciej. Przecież wiesz, że wolałbym wcale nie wychodzić...
-Wiem, kochanie... to idź, szybciej wrócisz.- Uśmiechnęłam się do niego ciepło.- Tylko załóż jakieś spodnie.- Wskazałam na jego ręcznik.
-No tak... to ja się spieszę, ale nie zaśnij mi tu...
-Nie martw się. I tak bez ciebie nie zasnę.- Zapewniłam go, co mu w zupełności wystarczyło. Wyciągnął z szafy jakieś bokserki i spodnie, po czym zrzucając z bioder ręcznik włożyło to na siebie, w ogóle się mną nie przejmując. Tak, w małżeństwie po prostu nie ma czegoś takiego jak wstyd...
-To zaraz wracam.- Rzucił i niemalże wybiegł z apartamentu pozostawiając mnie samą. Jakie my mamy ciężkie życie. Nawet nie można spędzić spokojnej nocy, bo zawsze ktoś, czegoś chce. Ale na szczęście niedługo wyjedziemy i już nikt nam w niczym nie będzie przeszkadzał. Przynajmniej przez dwa najbliższe tygodnie. To będzie magiczny czas.
#
-Wszystko już gotowe, powiedz tylko ile zajmie ci to czasu.- Blondynka spojrzała pytająco w stronę swojego towarzysza, który zamyślił się na dłuższą chwilę.
-Postaram się uwinąć jak najszybciej, w sumie też chciałem się przy okazji z nią zabawić, ale lepiej nie ryzykować. Daj mi jakieś dwadzieścia minut...- Rzekł.
-Okej. Zajmę go czymś. Tylko żeby ona nie narobiła hałasu, bo będziemy mieli przejebane.- Zastrzegła z poważną miną.
-Przecież wiem...- Przewrócił teatralnie oczami.- Myślisz, że pierwszy raz to robię?
-No, brawo.- Uniosła brwi patrząc na niego z uznaniem.- Wcielone zło.
-Ktoś musi wykorzystywać bezbronne dziewczynki na tym świecie, nie? Nie może być tak pięknie.
-Okej, to leć do niej. Tylko tak, żeby nikt cię nie zauważył.- Poleciła, a brunet skinął głową i już bez zbędnych słów ruszył w swoją stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. Tak długo czekała na ten dzień, niczego tak nie pragnęła jak zemsty. Nic ją nie obchodziło, że dziewczyna Kaulitza nie jest niczemu winna. Po prostu musiała jej się odpłacić. Odebrała jej ukochanego, choć wcale z nim nie jest. W ogóle go nie rozumiała. Skoro nie może być z tamtą, czemu nie wróci do niej? Ona przecież go cały czas kocha. Gdyby nie ta miłość, nic by teraz nie robiła. Nie chciałaby niszczyć życia jakiejś głupiej dziewczynce. Ale nie pozwoli, aby ona była szczęśliwa.
#
Wpatrywałam się w sufit będąc myślami, gdzieś daleko, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ucieszyłam się, że Tom tak szybko wrócił. Nie musiałam wcale długo czekać, a byłam spragniona jego bliskości. Od razu wstałam z łóżka, aby do niego podejść i wpić się w jego słodkie usta, jednak ogarnęło mnie wielkie rozczarowanie, gdy zamiast ukochanego, zobaczyłam zupełnie innego chłopaka. W pokoju nie było zbyt jasno, więc nie mogłam dokładnie zobaczyć jego twarzy. To nie zmieniało faktu, że się przeraziłam. Uznałam go za obcą osobę i kompletnie nie rozumiałam, co tu robi. W dodatku stałam przed nim w samym ręczniku... to była bardzo niekomfortowa sytuacja. Starałam się nie panikować tak od razu, bo może to ktoś z obsługi, czy coś... nie będę krzyczała, bo zbudzę cały hotel, a potem okaże się właśnie, że to nikt groźny.
-Kim pan jest?- Odezwałam się niepewnie, a chłopak zrobił krok w moją stronę pozwalając, aby padło na niego światło nocnej lampki stojącej na szafce. Przełknęłam ciężko ślinę ujrzawszy znajomą twarz. W żadnym wypadku nie kojarzyłam jej dobrze. A z każdą chwilą, patrząc na niego czułam się coraz gorzej. Moje serce automatycznie zaczęło mocniej bić ze strachu. No bo jak mogłabym się nie bać? Jestem sama w apartamencie z jakimś psychopatą... sądziłam, że ten człowiek raz na zawsze zniknął z naszego życia. Jednak najwyraźniej myliłam się...
Jego ironiczny uśmiech tylko bardziej mnie przerażał, zupełnie nie wiedziałam co mam robić. Sparaliżowało mnie. Stałam jak kołek i gapiłam się na niego nie wiedząc, czego mam się spodziewać. To było straszne... nie wiem, dlaczego pod powiekami zaczęły nabierać mi się łzy... Pragnęłam, jak niczego innego, aby właśnie teraz wrócił Tom. Chciałam rzucić mu się ramiona i poczuć się bezpieczna. Już nie miałam w sobie tyle odwagi, co dawniej... kiedyś potrafiłam wyrzucić go z domu, gdy mierzył do mnie z broni, a teraz nie umiem zrobić nic, choć on tylko stoi przede mną. Kto go tu wpuścił? Gdzie do cholery jest ochrona...- Czego chcesz?- Wykrztusiłam w końcu nie widząc z jego strony żadnych ruchów. Starałam się być miła, choć to było bardzo trudne.
-Miło cię znowu widzieć. W prawdzie nie sądziłem, że się jeszcze zobaczymy, ale jednak... to wspaniale prawda?- Podszedł do mnie jeszcze bliżej, a ja nie potrafiłam się cofnąć. Nogi zwyczajnie odmawiały mi posłuszeństwa. Jakby wrosły w ziemię... to było straszne. Miałam ochotę się rozpłakać, jak małe dziecko...- Nie zajmę ci dużo czasu. Mamy całe piętnaście minut na upojne chwile.
-Co?- Zamrugałam powiekami nie rozumiejąc, co do mnie mówi. Jakie upojne chwile? Czy to jakiś koszmarny sen? Błagam... niech go ktoś stąd zabierze...
-Oh, nieważne. Wyskakuj z tego ręcznika, nie mam czasu.- Powiedział zniecierpliwiony i nagle zaczął rozpinać swój pasek od spodni. Ja źle widzę...
Odskoczyłam do tyłu jak oparzona patrząc na niego z przerażeniem w oczach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo się czegoś bałam. Doskonale zrozumiałam o co mu chodzi. W ogóle sobie tego nie mogłam wyobrazić... nie wierzę, że to dzieje się naprawdę!- Nie rób problemów mała, bo przestanę być miły.- Syknął niezadowolony.- Nie żartuję. Przelecę cię tu i teraz, czy ci się to podoba, czy nie. A spróbuj tylko krzyknąć, to gorzko tego pożałujesz.- Zagroził ponownie do mnie podchodząc. Zadrżałam, gdy chwycił mnie za nadgarstki popychając w stronę łóżka.
-Zostaw mnie... dam ci wszystko, co chcesz, ale zostaw mnie...- Wyszeptałam ledwo wydobywając z siebie głos. Łzy już zdążyły wypłynąć mi z oczu zamazując widok.
-To bardzo kusząca propozycja... ale nie. Jednak cię przerżnę i to na tym samym łóżku, w którym kochałaś się ze swoim świeżo upieczonym mężem. Co za dramat!- Roześmiał się szyderczo. Nie miałam w sobie, ani odrobiny siły, żeby z nim walczyć. Czułam się, jakby ktoś wbijał mi sztylet w serce. Do tego wszystkiego powróciły wspomnienia z przeszłości, które dosłownie paraliżowały moje ciało. Poddałam się...
###
Pamiętajcie, że Ka. jest dobra! xD
pozdrawiam ;>