Gdy tylko otworzyłam oczy na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pamiętałam dokładnie ostatni wieczór, każdy jego szczegół...
Spałam w łóżku swojego ojca. Oczywiście nie zgodził się, żebym spała na kanapie... czemu mnie to nie dziwi? Potrzebowałam takiej troski całe swoje życie. To co innego niż opiekuńczość Toma... Ciekawe jak teraz będzie wyglądało moje życie? I nie wiem, co z moim związkiem... nie wiem, co robić... Kocham go, ale boję się, że wczoraj był dopiero początek końca... Michał naturalnie odradzał mi pochopne decyzje i stwierdził nawet, że nic wielkiego się nie stało. Nic nie poradzę jednak, że akurat dla mnie stało się o wiele za dużo... W każdym razie na pewno miał rację mówiąc, że nie można skreślać małżeństwa z powodu jednego potknięcia. Tylko, że ja mam taki mętlik w głowie... i już za nim tęsknię.
Westchnęłam cicho delektując się zapachem moich ulubionych kwiatów, który roznosił się nie wiedzieć czemu po pokoju. Czyżby Michał wiedział o mnie, aż tyle? Mógł to w sumie, gdzieś wyczytać... ale skąd wytrzasnąłby konwalie w lutym? Tylko mój mąż ma takie genialne pomysły...
-Carmen...- Chyba zbyt intensywnie myślałam, bo słyszę głos należący do Toma... chyba mi się nie przesłyszało? Odwróciłam głowę i zobaczyłam siedzącego obok Gitarzystę. Zamrugałam powiekami patrząc na niego jak na kosmitę i podniosłam się lekko nic nie rozumiejąc. Przecież...zostałam na noc u taty? A może nie? A jak to wszystko było tylko snem?!
-Co ty tu robisz?- Zapytałam jakby lekko przestraszona. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak trzyma w dłoniach bukiet konwalii. Momentalnie zrobiło mi się cieplej na sercu... pewnie Michał go powiadomił.
-Przepraszam... tak bardzo przepraszam...- Wyszeptał łamliwym głosem. Jestem za miękka... mogłabym się teraz rzucić w jego ramiona... przecież wcale nie chcę go stracić. Mimo wszystko Tom jest całym moim życiem... i jesteśmy razem cholernie szczęśliwi. W dodatku wie, w jaki sposób mnie prosić o wybaczenie.- Błagam nie zostawiaj mnie... wiem, że jestem głupi...ja wcale nie chciałem...
-Już dobrze... chodź tu...- Nie mogłam dłużej słuchać jego błagań, bo jeszcze chwila i wybuchnęłabym płaczem. Wyciągnęłam do niego ręce i pozwoliłam mu się do siebie przytulić.- Kocham cię... zapomnijmy o wszystkim.
-Bałem się, że cię stracę...- Szepnął tuląc się do mnie mocno. Czułam jego mocne bicie serca, przyjemnie było znów być w jego bezpiecznych ramionach. Całą noc marzyłam, aby był przy mnie...
-Nie stracisz...- Musnęłam czule jego czoło. Gdybym go tak szalenie nie kochała i nie potrzebowała, nie wiem, czy umiałabym z taką łatwością mu wybaczyć. Ale to już nieważne... On zrozumiał, zrozumiałam ja...i wszystko może znowu być dobrze. A nawet lepiej. W końcu w moim życiu pojawił się kolejny ważny mężczyzna. Choć nie było go tak długo, nie mógł mnie wspierać i darzyć uczuciem, jakiego potrzebowałam... pragnę, aby pozostał już na zawsze. Jeżeli mam mieć do kogokolwiek żal o te stracone lata, to wyłącznie do swojej matki...która i tak nigdy nią nie była. Myślałam, że jej wybaczyłam... jednak to było tylko złudzenie. Nie jestem w stanie. Tym bardziej, że oszukała mnie po raz kolejny, wykorzystała moją potrzebę rodzicielskiej bliskości.
-Nie wiem, co we mnie wstąpiło... Bo najpierw ta sytuacja z Billem, potem Michał... Tak cholernie boję się, że ktoś mi ciebie odbierze...
-Kotku... przecież wiesz, jak cię kocham. Nikt inny się dla mnie nie liczy... Do Billa nigdy nic nie czułam poza zwykłą, przyjacielską miłością... a Michał... źle odebrałam wszystkie sygnały, które dawało mi serce. Nawet nie wiesz jak się wczoraj wygłupiłam...- Wyznałam opierając się czołem o jego ramię. Nadal było mi wstyd... szczególnie, dlatego, że chciałam zdradzić najważniejszą osobę w moim życiu. Mężczyznę, którego kocham ponad wszystko i nie zniosłabym tego, gdybym go straciła...- Ja też powinnam cię przepraszać...
-Za to, że chciałaś się przespać z własnym ojcem?- Zapytał śmiejąc się przy tym cicho.
-Toom...to nie jest zabawne...- Skarciłam go jednak sama również się uśmiechnęłam.- Przecież chciałam cię zdradzić... nie robi to na tobie żadnego wrażenia?
-Działałaś w afekcie... Poza tym nic nie zrobiłaś i na pewno byś nie zrobiła nawet, jakby to nie był twój ojciec...
-To chyba dobrze, że tak mi ufasz...ale ja sobie przestaje...- Westchnęłam ciężko. Ja naprawdę zaczynam się siebie bać... przecież byłam w stanie zniszczyć wszystko, co do tej pory razem zbudowaliśmy. Trudno w to uwierzyć...
-Jesteś w ciąży, to chyba normalne, że reagujesz na wszystko nieco bardziej emocjonalnie niż normalnie.- Stwierdził chwytając moje dłonie.- Ty przynajmniej możesz usprawiedliwiać swoje zachowanie...
-Wcale nie... nie mogę ciągle wszystko zrzucać na ciążę. Hormony, hormonami, ale bez przesady... Zresztą zapomnijmy o ty wszystkim, obydwoje zachowaliśmy się jak para gówniarzy.- Podsumowałam z niesmakiem. Jednak taka była prawda... ani ja, ani Tom nie popisaliśmy się.
-Ah, bo jesteśmy jeszcze młodzi!- Uśmiechnął się szeroko.- Poza tym to dopiero nasza pierwsza, poważna kłótnia małżeńska...jeszcze nie jedna przed nami.- Dodał z entuzjazmem. To chyba dobrze, że myśli o tym wszystkim w pozytywnym świetle... w końcu każdy czasem ma trudniejsze dni. Nie ma idealnych związków... chociaż mój jest. To małe nieporozumienie już nie ma przecież znaczenia... Można się kłócić, ważne tylko, żeby potem umieć odpowiednio z tego wybrnąć.
-Wiem. I ty zawsze wiesz, jak mnie udobruchać... skąd wziąłeś znowu te kwiaty?- To chyba odwieczna tajemnica Toma. Nie sądzę, aby w kwiaciarniach w środku zimy sprzedawano konwalie? Chyba, że jestem jakaś niedoinformowana. Może to jakaś prywatna hodowla w specjalnych warunkach? Nie mam pojęcia... w każdym razie uwielbiam, gdy Tom mi je daje. Czuję się wtedy wyjątkowo, bo wiem, że nie łatwo było je zdobyć... Poza tym cieszę się, że nadal pamięta o moich ulubionych kwiatach.
-Wyczarowałem.- Puścił mi oczko uśmiechając się przy tym zniewalająco.- A czy nasze maleństwa też wybaczyły tatusiowi?- Zwrócił się do mojego brzucha dotykając go delikatnie. Uśmiechnęłam się automatycznie, obserwując jego poczynania.- Dla was też mam coś na przeprosiny.- Pogładził go przez materiał koszulki i uniósł na mnie swoje tajemnicze spojrzenie.- Niespodzianka.
-Pff... a czego ja mogłabym się spodziewać?- Prychnęłam rozbawiona.- Kiedy ją dostaniemy?
-Po pracy!- Usłyszeliśmy głos menadżera, który właśnie wkroczył do swojej sypialni.- Najwyższy czas wziąć się do roboty. Cieszę się, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy, ale dobra płyta sama się nie zrobi. Trzeba nieco przyspieszyć i zaostrzyć tempa, bo jak Carmen urodzi to już w ogóle nie będzie można nic z tobą zrobić.- Wyrecytował z miną znawcy. Westchnęłam cicho i spojrzałam smutno na ojca właściwie chcąc przyznać mu rację, ale nie miałam okazji się odezwać ponieważ uprzedził mnie skupiając swoje niebieskie tęczówki na mojej twarzy.- Ale... myślę, że godzina nas nie zbawi.- Dodał, na co mój mąż parsknął śmiechem.- To nie traćcie czasu... Carmen ubierz się i jedźcie do tej niespodzianki... a potem chce widzieć twojego męża w studio! I weź się Tom nie śmiej... nie mów, że na ciebie to nie działa.- Rzucił mu oburzone spojrzenie po czym wycofał się pozostawiając nas samych. Chyba nie bardzo orientuję się o co chodzi... że niby co?
-To było sprytne, Kochanie.- Gitarzysta cmoknął mnie w usta. Tylko, że ja dalej nie łapię o czym on mówi!
-A co ja zrobiłam?
-Poruszyłaś jego ojcowskie serce.- Zaśmiał się, a ja uniosłam brwi zastanawiając się nad tym przez chwilę. Czyżby? Znalazłam nieświadomie sposób na własnego ojca, ha!- Ale chodź już... bo naprawdę muszę dziś popracować.
-No juuż.- Mruknęłam i zarzuciłam mu ręce na szyję, żeby w końcu porządnie go pocałować. Dopiero po długim i namiętnym pocałunku wyrażającym moje płonące uczucie mogłam wygrzebać się z łóżka i udać się w kierunku łazienki...
#
-Całą noc to robił.- Oświadczył Bill, gdy staliśmy wszyscy w pokoju jeszcze nienarodzonych bliźniaków. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Pomalowane ściany, mebelki i wszystkie z możliwych zabawek. Było dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałam...- Szkoda, że nie widziałaś miny dostawcy, jak w środku nocy przywiózł to wszystko.- Zaśmiał się. Mój nienormalny mąż... najwyraźniej w taki sposób odreagował naszą małą sprzeczkę.
-Podoba się?- Gitarzysta stanął za mną oplatając mnie dłońmi w talii i ułożył brodę na moim ramieniu.
-Jest cudownie...- Westchnęłam rozmarzona. Widziałam w tym miejscu już nasze szczęśliwe dzieci...- Kochany jesteś...- Odwróciłam się do niego, aby obdarzyć go słodkimi pocałunkami w ramach podziękowań. Zasłużył sobie na o wiele więcej! Jest najlepszym facetem na ziemi...
-Oh, a ci jak zwykle.- Przerwał mi znajomy głos, należący do mojej wspaniałej siostry. Oderwałam się od Toma i wyszczerzyłam do niej.- Nie mieliście być w pracy?- Uniosła brwi spoglądając pytająco na Billa.
-No zaraaz idziemy... a ty co tu robisz?
-Przyszłam do siostry.
-O, jak miłoo... mam ci tyle do powiedzenia!- Ucieszyłam się od razu do niej podchodząc. Już się nie mogę doczekać, kiedy jej wszystko opowiem... ciekawe jaką będzie mieć minę. Mnie samej jeszcze trudno w to uwierzyć... ale to tylko piękna rzeczywistość!
-Zapowiada się ciekawie.- Stwierdziła przyglądając mi się z uwagą, jakby w ten sposób chciała się już wszystkiego dowiedzieć. Ale jeszcze nikt nie osiągnął takiej mocy, niestety.
-W takim razie nic tu po nas...- Mruknął Tom.- Miłego dnia Kochanie, uważaj na siebie.- Ucałował moje czoło, a ja w odpowiedzi wpiłam się w jego usta. Cały dzień nie będę go widzieć! Muszę się nim napoić...
-Ty też i zadzwoń do mnie.- Posłałam mu uśmiech, gdy już się od niego odessałam.- Kochaam cię.
-Ja ciebie też...
-Oj Boże święty! Przecież nie wyjeżdżamy na koniec świata!- Zirytował się Bill, a moja siostra parsknęła śmiechem. Natomiast ja z Tomem w ogóle się tym nie przejmując ponownie złączyliśmy swoje usta.- Tom noo...
-Ale z ciebie nerwus.- Burknął mój mężczyzna i w końcu dołączył do brata. Zanim jednak wyszli posłał mi jeszcze całusa w powietrzu chcąc pewnie jeszcze bardziej zirytować biednego Wokalistę. Zaśmiałam się cicho i skierowałam spojrzenie na Melanie. Mam dziwne wrażenie, że coś u niej nie gra... może coś nie tak z Billem? Nawet go nie pocałowała! Ja wiem, że nie każdy jest taki napalony, jak ja i Tom... no ale jednego całusa mogłaby mu podarować. Chyba, że w domu się wycałowali? No, ale przecież nie ma limitów...
-Co tam u ciebie?- Zagadnęłam chcąc jakoś delikatnie rozpocząć rozmowę.
-Nic nowego... rosnę i rosnę, niedługo w drzwiach się nie zmieszczę.- Przewróciła teatralnie oczami, a ja ponownie się zaśmiałam. Widzę, że moja siostra ma bardzo ciekawe podejście...
-To chodź do salonu, zrobię herbaty i sobie pogadamy.- Zaproponowałam i nie oczekując na zgodę ruszyłam w kierunku kuchni, jak się okazało nasi mężczyźni jeszcze grzebali się w przedpokoju warcząc przy tym na siebie. Pokręciłam tylko z dezaprobatą głową i olewając to weszłam do pomieszczenia, a za mną podążyła blondynka. Ona zajęła miejsce przy stole, a ja wstawiłam wodę.- Jak wam się układa z Billem?- Odwróciłam się do niej zaciekawiona.
-Jest fajnie... To świetny facet.- Odparła uśmiechając się delikatnie.- Aż trudno uwierzyć, że jest ze mną...
-Oj co ty gadasz... To on się powinien cieszyć, że ma ciebie!
-Bez przesady.- Mruknęła wywracając przy tym oczami. Coś czuję, że moja siostra złapała dziwnego doła... tak nagle spadła jej samoocena? W ogóle bardzo się zmieniła w czasie tej ciąży...
-Mel, o co chodzi? Jakoś dziwnie mówisz... Bill powiedział ci coś przykrego?
-No coś ty... to anioł. Tu w ogóle nie chodzi o niego... chociaż może w pewnym sensie tak. No bo chyba też coś tam, to dla niego znaczy...
-Nic nie rozumiem.- Skwitowałam i usiadłam naprzeciwko niej oczekując, że dowiem się czegoś więcej, co rozjaśni znacznie mój umysł.
-No bo...jak ty sobie z tym radzisz?- Zapytała chyba w przekonaniu, że jestem jasnowidzem, albo że czytam ludziom w myślach, bo przecież kompletnie nie mam pojęcia, czego dotyczy to pytanie. Nie wiem, co się z nią dzieje...
-Ale Melanie... z czym?- Wbiłam w nią swoje bezradne spojrzenie, a ona jakby dopiero co oprzytomniała.
-No ze swoim ciałem...
-A co z nim nie tak?- Odruchowo zaczęłam się sobie przyglądać jednak nie zauważyłam nic nadzwyczajnego poza moim wyraźnie zaokrąglonym brzuchem.
-No tak, po tobie to dużo nie widać...
-Oj ale chodzi ci o to, że przytyłaś? Przecież to normalne podczas ciąży, zrzucisz wszystko po porodzie.- Powiedziałam z przekonaniem. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że moja siostra mogłaby przejmować się czymś takim.
-Ale Carmen... mi chodzi o to, że ja się wstydzę...- Wypaliła wzdychając cicho.- Swojego ciała... wydaje mi się, że jest takie okropne... mam takie wielkie, brzydkie piersi... i rozstępy... sama nie mogę na siebie patrzeć, a co dopiero jakby miał mnie widzieć Bill...- Kontynuowała, mogłam wywnioskować po jej głosie, że bardzo to przeżywa... była taka przejęta.- Nie umiałam się przed nim rozebrać... chcieliśmy się tylko razem wykąpać, a ja stchórzyłam, jak mała dziewczynka. Jest mi teraz tak cholernie głupio... zależy mi na nim i wiem, że jemu na mnie też... Ale nic nie poradzę, że tak reaguję... Wydaje mi się, jakby skóra na mnie wisiała... Nawet w bieliźnie mu się nie pokazuję, bo się wstydzę...- Wyrzuciła z siebie zupełnie załamana. Zaskoczyła mnie nieco... ale w sumie to nie jest, aż takie dziwne. Może zaskakujący jest bardziej fakt, iż to właśnie z jej ust padły takie słowa...- Ty nigdy nie miałaś takich problemów ze sobą?- Uniosła na mnie swoje szklane spojrzenie.
-Nie zdarzyło się jeszcze...- Zaprzeczyłam.- Ale przecież... to tylko twoja wyobraźnia. Wcale nie masz brzydkiego ciała. Założę się, że Bill by się tobą zachwycał gdyby tylko miał okazję cię zobaczyć. Przecież on doskonale wie, że jesteś w ciąży i że twój wygląd jest normalny w takiej sytuacji.- Wyrecytowałam z nadzieją, że nieco podniosę ją na duchu. Sama nie wiedziałam w jaki sposób ją zmobilizować... nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Może, to dopiero przede mną? Ale Tom raczej nigdy nie pozwoli mi w siebie zwątpić...- Może powinnaś z nim o tym porozmawiać?
-Nie ma mowy... wstydzę się. I tak po tej niedoszłej, wspólnej kąpieli czuję się już jak idiotka... nie wiem, co on sobie w ogóle o mnie pomyślał...- Pokręciła głową opierając czoło na rękach.- Ile ja mam lat, żeby tak się zachowywać?
-Mel... Bill nie jest idiotą.
-Ale ja jestem idiotką... i nie wiem, co mam robić.
-Kochaj się z nim, to cię dowartościuje.
-Chyba żartujesz! Ja ci mówię, że wstydzę się przy nim chociażby do bielizny rozebrać, a ty mówisz, żebym uprawiała z nim seks? W dodatku z takim brzuchem? Niby jak miałabym tego dokonać? I w ogóle przecież to byłaby totalna porażka, popatrz na mnie, jak ja wyglądam!- Uniosła się niemalże podskakując na tym krześle. Naprawdę to już zaczyna być zabawne...
-Nie zrzucaj wszystkiego na brzuch. Znasz tylko jedną pozycję odpowiednią do łóżka? Uwierz, że nawet w siódmym miesiącu seks może być świetny. Dla niego też.
-Ale ja się wstydzę... i boję, że go obrzydzę swoim ciałem.
-O matko, jakie ty głupoty wygadujesz kobieto.- Pokręciłam z niedowierzaniem głową.- Weź się w garść. Jesteś świetną, dojrzałą kobietą i nie jedna mogłaby ci zazdrościć takiego ciała. A Bill ci to tylko potwierdzi. Weź go zaskocz i przeleć w odpowiedni sposób.
-Jesteś nienormalna...- Zakomunikowała, ale też zaśmiała się przy tym, co było dobrym znakiem.- Eh... bo on naprawdę jest cudowny... i mi się cały czas wydaje, że zasłużył na kogoś lepszego niż ja...
-Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele dla niego zrobiłaś. I na pewno jesteś najlepszym prezentem od życia, jaki mógł dostać. To nie tylko moje słowa... wiem, że on też tak uważa. To nawet po nim widać... a ty się przejmujesz, że masz piersi pełne mleka? Czy głupie rozstępy, których on nawet nie zauważy?
-Pewnie masz racje... ale co ja poradzę, że tak myślę?
-To nie myśl, tylko weź się do roboty. Trzeba dbać o związek. Chcecie tworzyć rodzinę, jesteście i będziecie rodzicami... to nie jest byle jaki związek. Właściwie jesteście, jak małżeństwo tylko bez papierka.
-Może ja jeszcze niewystarczająco dojrzałam?
-Dojrzałaś Melanie. I nie gadaj głupot... postaraj się do niego zbliżyć. Zobaczysz, że jest zupełnie inaczej, niż sobie to wyobrażałaś...- Zapewniłam ją. To było oczywiste, nie miałam żadnych wątpliwości więc też wiedziałam, że daję jej dobrą radę.
-Mogę spróbować... najwyżej znowu się przed nim wygłupię.- Wzruszyła bezradnie ramionami. Nie ma to jak pozytywne myślenie...?
-Nie wygłupisz. Zobaczysz jaki będzie zadowolony... to facet.- Przypomniałam jej.- Zresztą tobie też się to przyda.- Wyszczerzyłam się, a ona zgromiła mnie spojrzeniem.- No nie mów, że nie masz na niego ochoty...- Poruszałam wymownie brwiami. Jej wyraz twarzy nieco złagodniał, jednak nie skomentowała tego. Ja i tak wiedziałam swoje... może i trochę się wstydzi, ale najchętniej to by się na niego rzuciła. Ona ma to we krwi! W końcu to moja siostra... co w rodzinie, to nie zginie.
-Może lepiej powiedz, jakie masz nowiny?- Zmieniła temat spoglądając na mnie z zapytaniem, a ja od razu się ożywiłam.
-Nie muszę już szukać taty, bo sam się znalazł!- Okrzyknęłam radośnie wprawiając ją tym samym w zdumienie... haa, no a jakże inaczej mogłaby zareagować?
###
A w następnym odcinku:
[…]-Jeju, jak ja jej dawno nie widziałam… jak ona urosła!- Zachwyciła się cały czas pamiętając, aby nie być zbyt głośną. W żadnym wypadku nie chciała jej zbudzić. Mała Sara była przesłodka, gdy tak spokojnie spała. I przede wszystkim była bardzo podobna do Billa, co było wręcz rozczulające.- Nie miałeś żadnych problemów?- Przeniosła swoje spojrzenie na milczącego chłopaka.
-Oczywiście, że miałem. Widzisz jakie to maleńkie? Chyba z pół godziny zakładałem jej ten kombinezon, a pielęgniarki się ze mnie śmiały pff…- Odparł oburzony, na co blondynka zareagowała cichym chichotem. […]
-To jest po prostu obowiązek każdego prawdziwego faceta.- Rzekł poważnym głosem, a ja parsknęłam śmiechem. Chyba jest jedynym prawdziwym facetem na ziemi… jakoś nie wierzę, że każdy mężczyzna pamięta o takich drobnostkach, jak Tom. To w ogóle możliwe? Założę się, że mój kochany Inteligent ma wszystko ładnie, gdzieś zapisane i dlatego zawsze mnie zaskakuje, ha.- Zrobiłem już dla ciebie pyszne śniadanie, jak zjesz to wyjdziemy na spacer. Dobrze wam to zrobi, a poza tym spędzimy razem czas.
-Jak zwykle masz fantastyczne plany.- Pochwaliłam go i zbliżyłam się, aby czule pocałować jego słodkie usta.- To wstaw kwiatki do wazonu, a ja skoczę szybko do łazienki.[…]
Zapewne macie wiele ciekawszych zajęć w wakacje niż czytanie, ale cóż xd
Jeszcze 41 odcinków do 200 ;D ciekawe do ilu dociągnę xd
pozdrawiam ;*
41 odcinków? no no ... boski odcinek ; DFajnie że się pogodzili ; DDCzekam na następny! Mam nadzieje, że pojawi się szybko!
OdpowiedzUsuńOooo- głębokie westchnięcie- jaki ten początek był słodki i romantyczny! No cud, miód i maliny! Konwalie po prostu pobiły wszystko na głowę- nawet ten wykończony co do joty pokój dla szkrabów! To było takie słodkie... =) Zastanawiam się, ile razy te kwiaty będą się przewijać wśród miliona słów, szeptów, spojrzeń i gestów. Pewnie dużo... mam wrażenie, że niedługo staną się niemal emblematem Twojego opowiadania, stałym motywem. Jednak muszę przyznać, że obawy Melanie mnie powaliły. Zachowała się jak typowa kobieta. Ja mam podobne probemy ze swoim ciałem, mimo iż nie jestem w ciąży. Ogólnie jestem gruba i brzydka xD No i sex- odwieczne lekarstwo na wszystko. Nie ma to jak siostrzana rada =PPozdrawiam =)
OdpowiedzUsuńWłaśnie niedawno zaczęłam czytać całe opowiadanie od początku i dopiero teraz kończąc na tym odcinku postanowiłam skomentować, no więc opowiadanie jest boooskie a co do odcinka to ciekawe gdzie Tom kupuje te konwalie haha;p czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńja mam wielkie chęci do czytania ale gorzej z pisaniem... powolutku dziennie pisze po linijce bo w sumie na więcej nie mam czasu..A co do odcinka... głupia Mel ! ... no... ma bardzo głupie myślenie... i boooziu !... ja chce takiego Toma... daj mi daj mi daaaaj mi! ; (
OdpowiedzUsuńa więc stało się coś niezwykłego i ruszyłam paluszkami i na razie tylko na th-th.blog.onet.pl pojawił się nowy odc. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńo uuuooouuu... no to genialna rzecz! konwalie - hah, no ladnie, ladnie :D odcinek wspoanmialy, czerkam na nexta i pozdrawiam!! :D
OdpowiedzUsuń