środa, 20 lipca 2011

160.'Wierzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni… bo jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy…'

Odnoszę wrażenie, że moje życie nieco się zmieniło odkąd poznałam prawdę o swoim ojcu… nagle wszystko, jakby stało się łatwiejsze. Cieszę się, że mam kolejną bliską mi osobę, na której mogę polegać. Wiele straciliśmy jednak mimo wszystko czuję łączącą nas więź. I muszę przyznać, że czuję się teraz znacznie pewniej. A może nawet jestem dumna? Bo mam wspaniałego tatę, który jest kimś. Oczywiście jego wykształcenie nie ma dla mnie, aż tak dużego znaczenia… ale przecież, to też w jakiś sposób się liczy. Mamy ze sobą świetny kontakt, to cudowne widzieć na każdym kroku, jak bardzo mu na mnie zależy. Tak długo na to czekałam! Teraz już chyba naprawdę niczego nie brakuje mi do pełni szczęścia… mam kochanego męża, jestem w ciąży, otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają i odnalazłam swojego ojca… a właściwie, to on znalazł mnie. Ale to nieważne… Mam tylko nadzieję, że jeszcze długo będę mogła cieszyć się spokojem. Mam dosyć wszelkich zmartwień… chce teraz tylko czekać na swój poród. Chciałabym już móc przytulić swoje maleństwa, wpatrywać się w nie godzinami, mówić do nich przesłodzonym głosem i okazywać swoją miłość, jaką ich darzę. Nie ma dnia, abym o nich nie myślała. Bardzo często masuję swój zaokrąglony brzuch i mówię do niego, bo wierzę, że mały Crispin i Thomas mnie słyszą. Tom zresztą robi podobnie… szczególnie wieczorami, gdy leżymy już w łóżku poświęcamy wiele uwagi naszym maluchom. Ostatnio zaczęłam też odczuwać delikatne ruchy bliźniaków, co jest po prostu niesamowitym doświadczeniem! Nie da się tego opisać… porównuję to do motylków w brzuchu, gdy wspominam o tym Tomowi. Jak dla mnie mogliby się ruszać cały czas, to naprawdę sprawia mi przyjemność. I jeszcze bardziej uświadamiam sobie wtedy, że noszę w sobie nowe życia. Stworzyliśmy z Tomem dwie nowe istoty, które będą częścią nas. Wszystko, co związane jest z rozwojem takich maluchów i w ogóle powstawaniem ich, jest niesamowite i tajemnicze. Jest wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi i zapewne nikt mi ich nie udzieli. Jednak to bez znaczenia. Jestem szczęśliwa, że mogę podarować życie… i cieszyć się z niego wraz z ukochanym. Wierzę, że będziemy szczęśliwą rodziną… obydwoje kochamy się ponad wszystko i obydwoje pragniemy tych małych szkrabów, jak niczego innego na świecie. Dlatego właśnie przetrwamy wieczność… Wcale nie jesteśmy idealni, ale przecież to mimo tego jest możliwe.

Od pewnego czasu przestałam jeździć z Tomem do studia, gdyż tata stwierdził, że go rozpraszam i w dodatku wykorzystuję swoje przywileje, jako córka… cóż, coś w tym jest. Nie protestowałam, zdążyłam sobie wszystko poukładać w psychice, więc nie groziła mi żadna depresja. Wręcz przeciwnie. Pałałam energią i entuzjazmem. Odnowiłam kontakty z Amelią i Andreasem, a nawet Rose, która przyjechała na jakiś czas do kuzynki. Naturalnie zajęłam się także swoją siostrą, wszyscy wspólnie spędzaliśmy bardzo dużo czasu. Zazwyczaj wychodziłam jakieś dwie godziny po Tomie i wracaliśmy mniej więcej o tej samej porze. Amelia zawsze ciągała nas po centrach handlowych, albo do jakichś kawiarni, czy nawet klubów. To musiało wyglądać zabawnie, gdy dwie ciężarne kobiety wpadały na dyskotekę… no, ale kto nam broni? Oczywiście Tom, jak się o tym dowiedział, strasznie marudził… On w ogóle stał się bardzo marudny, a przede wszystkim czujny. Wydawało mi się, że jest zazdrosny. I to z każdym dniem, jakby bardziej… tylko o kogo? Spędzam czas z przyjaciółmi i siostrą. Gdzież on mógłby wyczuć zagrożenie? Andreas nadal szaleje za swoją Amelką, więc nie ma żadnych obaw… No, ale mój mąż chyba wziął sobie do serca wydarzenie z Billem no i moim ojcem… W sumie nie dziwię się, że jest zaniepokojony. To normalne, że się o mnie martwi… Ale ja nie mam zamiaru dawać mu jakichkolwiek powodów do zazdrości, o. Kocham go i nie chcę nikogo innego. Nawet nie patrzę na innych! A że oni na mnie, to już inna sprawa… nie mam na to wpływu. Ale przyznam szczerze, że mnie to dowartościowuje. Mimo wszystko, jest to coś miłego. Nawet w ciąży podobam się facetom… chyba każda kobieta na moim miejscu byłaby zadowolona.

Luty upłynął nam bardzo szybko. Szczególnie po walentynkach, które spędziliśmy w Berlinie. To był bardzo romantyczny i przyjemny wyjazd. Tom, jak zwykle musiał się wykazać… cieszę się, że pamięta o takich, można by rzec banalnych świętach. To bardzo miłe, gdy budzi mnie zapachem czerwonych róż… Zawsze się stara, abym była szczęśliwa i to jest piękne. Czasem nachodzą mnie chwilę zwątpienia, jak każdego zresztą… i wtedy zastanawiam się, kiedy nadejdzie ten moment, gdy wszystko nagle zacznie się sypać. Bo czy może być idealnie? Raczej nie… zawsze nadchodzi chwila, kiedy jest źle. A wtedy nie wiadomo, za co się łapać, aby ratować, to na co tak długo się pracowało… wkładając swoje całe serce, siłę i wszelkie uczucia. Jednak nie warto martwić się na zapas… będzie, co ma być. Przecież ze wszystkim sobie poradzimy… tak jak do tej pory. Jest coś, czego nie uda nam się razem pokonać? Chyba nie…

 

#

 

Dziewczyna z trudem podniosła się z miejsca słysząc, jak jej chłopak wchodzi do domu. Ostatnio zwykłe wstawanie kosztowało ją więcej wysiłku niż kiedykolwiek. Cieszyła się, że nosi w sobie tylko jedno dziecko, a nie więcej tak jak jej siostra… wtedy chyba w ogóle nie dawałaby rady zrobić cokolwiek. Nie ma pojęcia, jak drobna Carmen poradzi sobie z bliźniaczą ciążą skoro już jedno dziecko nieco utrudnia normalne funkcjonowanie kobiecie.

Gdy już udało jej się stanąć na miękkim dywanie z uśmiechem podążyła do przedpokoju, gdzie jeszcze przebywał Bill i nie był wcale sam. To właśnie dziś miała zamieszkać z nimi jego mała córeczka.

-Nareszcie jesteście…- Ucieszyła się na widok czarnowłosego trzymającego nosidełko, w którym spała mała dziewczynka. Chłopak posłał jej promienny uśmiech i podszedł, aby się przywitać.

-Cześć Kochanie.- Ucałował jej policzek, lecz Melanie była zdecydowanie bardziej zainteresowana małą istotką, którą przywiózł, niżeli nim samym.

-Jeju, jak ja jej dawno nie widziałam… jak ona urosła!- Zachwyciła się cały czas pamiętając, aby nie być zbyt głośną. W żadnym wypadku nie chciała jej zbudzić. Mała Sara była przesłodka, gdy tak spokojnie spała. I przede wszystkim była bardzo podobna do Billa, co było wręcz rozczulające.- Nie miałeś żadnych problemów?- Przeniosła swoje spojrzenie na milczącego chłopaka.

-Oczywiście, że miałem. Widzisz jakie to maleńkie? Chyba z pół godziny zakładałem jej ten kombinezon, a pielęgniarki się ze mnie śmiały pff…- Odparł oburzony, na co blondynka zareagowała cichym chichotem.

-Jeszcze dojdziesz do wprawy… chodź, położymy ją do łóżeczka. Nie płakała ci?

-Nie, to po prostu anioł. Nie widziałem bardziej cichego niemowlaka, była najgrzeczniejsza na całym oddziale.- Stwierdził dumny.

-Po tobie tego raczej nie odziedziczyła.

-Jak nie, jak tak. Ja też zawsze byłem grzeczny… i nadal jestem.

-Ale nie cichy.- Zauważyła szczerząc się przy tym.- Mogę już ją wyjąć?- Zerknęła niepewnie na nosidełko.

-Jasne. Pewnie jej w tym niewygodnie… trzeba ją rozebrać. Poradzisz sobie?

-Lepiej od ciebie.- Wytknęła mu zadziornie język i wyciągnęła ostrożnie ręce w kierunku śpiącej dziewczynki, którą następnie delikatnie wyjęła od razu układając w odpowiedniej pozycji. Wokalista odłożył nosidełko i udali się na górę do pokoju Sary. Melanie położyła ją na przewijaku i poczęła powoli rozbierać z ciepłego kombinezonu uważając, aby mała się nie zbudziła. Zajęło to jej trochę czasu, ale z pewnością mniej niż Billowi ubieranie. Chłopak przez cały czas uważnie przyglądał się poczynaniom swojej dziewczyny, a na jego twarzy można było dostrzec uśmiech. Każdego dnia przekonywał się, że nie mógł lepiej trafić. Melanie była właśnie tą najodpowiedniejszą kobietą, z którą może spokojnie spędzić całe swoje życie nie obawiając się niczego…- Gotowee… teraz możesz ją położyć tatuśku.- Oznajmiła zadowolona, a Bill nie tracąc czasu wziął swoje maleństwo na ręce i przeniósł do łóżeczka, gdzie mogła spokojnie kontynuować swój sen. Przykrył ją kocykiem i jeszcze długo się przyglądał podobnie, jak Melanie. Obydwoje byli zafascynowani nowym członkiem rodziny. Oczywiście obawiali się, czy sobie poradzą w nowej sytuacji, mogąc liczyć wyłącznie na siebie… ale wierzyli, że im się uda. Bo przecież mają siebie… nie potrzebują nic więcej do szczęścia.

-Jest śliczna…- Szepnął obejmując blondynkę od tyłu i ułożył dłonie na jej brzuchu.- I niedługo będzie miała braciszka…Wiesz, że nie mogę się już doczekać?- Musnął ustami jej szyję zaraz wtulając w nią swój nos.

-Jeszcze tylko dwa miesiące…- Zamruczała czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele. Zawsze tak reagowała na czułe gesty, ze strony Billa.

-Kto w ogóle by pomyślał, że ja będę ojcem? I to dwójki dzieci… niesamowite.

-To wynik nieodpowiedzialności… ale teraz wydaje się być bardzo pozytywny.- Skwitowała uśmiechając się przy tym. Gdy patrzyła na takie słodkie maleństwo nie była w stanie żałować niczego… cieszyła się, że jest w ciąży. Może i wolałaby, aby dziecko, które w sobie nosi było wynikiem miłości jej i Billa… lecz wyszło inaczej. Jednak być może kiedyś jeszcze stworzą wspólnie nowe życie…

-Na szczęście w porę zorientowałem się, że jest ktoś taki, jak ty. Co ja bym bez ciebie zrobił?

-Załamałbyś się, pogrążył w depresji, a to maleństwo mieszkałoby z dziadkami i na pewno nie byłoby szczęśliwe…

-Jejuu… kocham cię.- Przytulił ją mocniej. Może to, co powiedziała nie było zbyt skromne z jej strony, lecz to cała prawda. Bardzo mu pomogła będąc przy nim i go wspierając. Nie miał czasu na jakiekolwiek smutki, czy co gorsza depresje. Uniknął najgorszego scenariusza tylko dzięki niej…

-Ja ciebie też… i mam nadzieję, że to uczucie nie jest z twojej strony przepełnione samą wdzięcznością.

-No co ty… Oczywiście jestem ci wdzięczny, ale to jest coś osobnego. A miłość jest jak najbardziej szczera… W ogóle mam wrażenie, że pokochałem cię już od naszego pierwszego spotkania po tym, jak wróciłem z trasy i tu przyszedłem… jeszcze wtedy tego nie wiedziałem, ale tak bardzo mnie do ciebie ciągnęło… a potem nagle stałaś mi się tak bliska. Wierzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni… bo jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy…- Wyznał lekko przyciszonym głosem, a jego ciepły oddech obijał się o jej skórę powodując w połączeniu ze słowami gorące dreszcze na jej ciele.

-Ja też pierwszy raz się tak czuję. I nie dość, że szczęśliwie to jeszcze cholernie bezpiecznie pomimo tego, że nie jesteś zbyt postawny…- Zaśmiała się w czym jej zawtórował. Odwróciła się do niego przodem i posłała swój najczulszy uśmiech.- Ale chyba rozumiesz o jakie bezpieczeństwo chodzi?

-Jasne, że tak. Też to czuję.- Odparł odwzajemniając jej gest i zbliżył się, aby złączyć ich usta w subtelnym pocałunku. Dziewczyna przymknęła powieki rozkoszując się tą chwilą z taką zachłannością, jakby to miał być ich ostatni pocałunek. I chyba o to właśnie chodziło… żeby brać, jak najwięcej i tyle samo oddawać, tak jakby jutra miało nie być.

Przerwała w pewnym momencie odsuwając się od niego z cichym chichotem, co Bill nie bardzo rozumiał. Czyżby zrobił coś zabawnego?- O co chodzi?- Spojrzał na nią zdezorientowany.

-To mały… czasem jego ruchy mnie łaskoczą, zaczął się strasznie wiercić.- Wyjaśniła dotykając swojego brzucha. Czarnowłosy uśmiechnął się czując jednocześnie ulgę, że niczym nie zawinił i również przyłożył dłoń do jej brzucha chcąc poczuć małego Colina.

-Chyba jest o ciebie zazdrosny…

-Możliwe, ale musi się dzielić z tatą.- Skwitowała unosząc na niego swoje rozpromienione tęczówki.- Chodźmy stąd, niech Sara spokojnie śpi…- Chwyciła jego dłoń i poprowadziła do wyjścia z pokoju.- Masz ochotę na miłe popołudnie?- Zerknęła na niego z tajemniczym uśmiechem, ciągnąc go w stronę ich sypialni.

-Miłe popołudnie?- Powtórzył za nią z zadowoleniem.- W sypialni? Z Tobą?

-A z kim?- Zamknęła za nimi drzwi i odwróciła się do niego przodem.- Ostatnio było bardzo fajnie… nawet nie wiedziałam, że mogłoby być, aż tak fajnie z takim brzuchem…

-Za mało czytasz Skarbie…- Mruknął przyciągając ją do siebie.- Ale jak najbardziej mam ochotę na miłe popołudnie z tobą w roli głównej…- Dodał zmysłowym głosem po czym przyległ swoimi wargami do jej szyi powodując, że mimowolnie odchyliła głowę wzdychając cicho…

 

#

 

Rozciągnęłam się na łóżku wyginając przy tym w dziwny sposób swoje ciało, musiało to wyglądać zabawnie, gdyż usłyszałam znajomy chichot. Podniosłam się na łokciach odwracając głowę w stronę swojego rozbawionego męża i zmarszczyłam nos przyglądając mu się jeszcze lekko ospałym wzrokiem. W normalnej sytuacji byłabym oburzona jego reakcją, lecz teraz spłynęło to po mnie. Jeszcze za bardzo się nie wybudziłam i nie miałam ochoty na strzelanie fochów, co jest ostatnio moją specjalnością. Jestem mistrzynią dosłownie, he.

-A ty nie w pracy?- Odezwałam się jako pierwsza i podciągnęłam wyżej kołdrę czując delikatny chłód ogarniający moje ciało.

-Mamy dziś wolne. Bill dziś zabiera Sarę ze szpitala… a ja jak zwykle na tym korzystam.- Wyszczerzył się do mnie i wgramolił się na łóżko bardzo blisko mnie.- A poza tym… dzisiaj wyjątkowy dzień.- Dodał z tajemniczym wyrazem twarzy i wyciągnął zza pleców kolorowy bukiet tulipanów. Jaki znowu dzień?

-Zapomniałam o czymś?- Uniosłam brwi spoglądając na niego zdezorientowana.

-Chyba tak, ale to nieważne… to ja mam o tym pamiętać, bo to twoje święto.- Rzekł z przekonaniem i ucałował soczyście mój policzek.- Wszystkiego najlepszego Skarbie. Dzisiaj Dzień Kobiet.

-Serio? Nawet mi to do głowy nie przyszło…- Stwierdziłam nieco zdumiona.- Dziękuję… Kochany jesteś. Jak ty to robisz, że zawsze o wszystkim pamiętasz?

-To jest po prostu obowiązek każdego prawdziwego faceta.- Rzekł poważnym głosem, a ja parsknęłam śmiechem. Chyba jest jedynym prawdziwym facetem na ziemi… jakoś nie wierzę, że każdy mężczyzna pamięta o takich drobnostkach, jak Tom. To w ogóle możliwe? Założę się, że mój kochany Inteligent ma wszystko ładnie, gdzieś zapisane i dlatego zawsze mnie zaskakuje, ha.- Zrobiłem już dla ciebie pyszne śniadanie, jak zjesz to wyjdziemy na spacer. Dobrze wam to zrobi, a poza tym spędzimy razem czas.

-Jak zwykle masz fantastyczne plany.- Pochwaliłam go i zbliżyłam się, aby czule pocałować jego słodkie usta.- To wstaw kwiatki do wazonu, a ja skoczę szybko do łazienki.

-Jak sobie życzysz Królewno moja, będę czekał w kuchni.- Musnął jeszcze moje wargi po czym wstał i opuścił naszą sypialnię. Westchnęłam cicho prostując się i powoli wysunęłam nogi spod pościeli, a potem całą resztę… aż w końcu stanęłam na miękkim dywanie. Od razu zajrzałam do szafy, aby wyjąć z niej jakiś wygodny strój na ten dzień. Ostatnio nie mam problemów z wybieraniem ciuchów, gdyż jestem już takich rozmiarów, że mieszczę się tylko w ciążowe rzeczy, których zakupiłam na chwilę obecną niewiele. Wybrałam kwiecistą sukienkę sięgającą za kolana i do tego ciepłe rajstopy, muszę przecież dbać o swoje zdrowie. Co prawda na dworze robi się coraz cieplej, ale i tak powinnam uważać. Do tego jeszcze czarny sweterek zapinany na guziczki i półbuty pod jego kolor. Chyba stałam się bardzo zorganizowana podczas tej ciąży… ale to raczej dobrze. Zapewne, jak urodzę będzie inaczej… w końcu Carmen zawsze pozostanie Carmen…

 

###

 

A w następnym odcinku:

 

[…]-Wariujesz Kotku.- Pokręciłam z dezaprobatą głową.- Nie przejmuj się tak każdym spojrzeniem, dla mnie liczy się tylko twoje.- Zapewniłam go obdarzając słodkim całusem w policzek.

-Nie umiem, za bardzo cię kocham.- Objął mnie w pasie przyciągając bliżej siebie.- Usiądziemy tu? Lubię tę ławkę. Kojarzy mi się z nami… z początkiem naszej miłości.[…]

 

-Oczywiście zawsze służę pomocą, jakby coś się działo. Będę teraz mieszkać przez jakiś czas u cioci, a może niedługo też przeniosę się tu na stałe.- Wyznała po czym też blondynka podniosła się ze swojego miejsca zwracając tym samym na siebie uwagę, gdyż zajęło jej to dobrą chwilę.- Ja chyba nie mogłabym być w ciąży… jak ty sobie radzisz? Ledwo wstajesz…- Zwróciła się do niej obserwując uważnie jej ruchy.

-Jakoś sobie radzę. Pójdę zajrzeć do Sary.- Odparła z wymuszoną uprzejmością i ulotniła się z salonu nie mając ochoty przebywać w ich towarzystwie, ani sekundy dłużej. Jakby chciała posłuchać przesłodzonych rozmów, obejrzałaby tandetną telenowelę. Tam chociaż głównej roli nie odgrywałby jej chłopak.-Czemu zawsze musi zjawić się jakaś panna, gdy jest dobrze?- Mruknęła do siebie ze zrezygnowaniem stawiając ostrożnie kolejne kroki na stopniach.[…]


Nudzi mi się :D Nie sprawdzałam tego odcinka więc za błędy przepraszam o ile są xD 

pozdrawiam.



7 komentarzy:

  1. ~cukiierkoowaa20 lipca 2011 23:07

    odcinek świetny, Tom to skarb <3On tu jest normalnie Bogiem <3I wgl...on musi miec gdzies to zapisane bo nikt o takich świętach nie pamięta, o!Powiedz, że ma jakiś kalendarzyk i tam wszystko zapisane xdCzekam na nexta ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. no prosze, jaki Tomaszek kochany, uch!! :D:D:D odcinek wspanily, czekam na nexta i pozdrawiam!! :D [Ma.TH.i]

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek jest świetny nie mogę się doczekać następnego odcinka :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. nic nie widać w tej kolorystyce :<

    OdpowiedzUsuń
  5. kochany Tomi ! < 3.a kto to odwiedził Billa ?... nie mam pojęcia w sumie... xdPięknie ! ; * .

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje dla mnie, w końcu tu dotarłam, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz na takie małe opóźnienie, ale mam ostatnio problemy z połączeniem internetowym a "fachowcy" już od tygodnia nie mogą znaleźć przyczyny =/ Ale do rzeczy! Początek i koniec był totalnie cukierkowy. Najpierw szczęśliwa Carmen, która po odnalezieniu ojca czuje się niemal jakby żyła w bajce. Cóż pewnie też rozpierałaby mnie radość z powodu odnalezienia ojca, któremu równieżż zależy na poznaniu mnie i utrzymywaniu pozytywnych relacji=) Tomasz jak zwykle ideał. Kurcze, żeby pamiętać o dniu kobiet to już naprawdę trzeba być wybitnym lub szaleńczo zakochanym =) Warkocz bezsprzecznie łączy te dwie cechy xD Taa... z organizacją to i ja mam problem, ale to chyba przez wakacje... =P Co się tyczy Billa i Melanie, proszę tylko żeby ta sielanka trwała jak najdłużej i żeby Jost nie wściubiał nosa tam, gdzie nie powinien. Oh, ależ mi najechałaś na mój instynkt macieżyński tą maleńką Sarą, że zacznę żałować, że sama nie jestem w ciąży xD Ale jedna ciężarna w rodzinie wystarczy, prawda? Moja kuzynka jest w 5 miesiącu- zobaczymy co się z tego wykluje =) Niemniej zostanę ciocią xD A teraz lecę, bo ślub, wesele i wieczór panieński sam się nie zorganizuje. Na 9 muszę być u krawca. Miłych i SŁONECZNYCH wakacji życzy Fallon =)Buziaki =*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapomniałam dodać, że świetny szablonik!! Tom wygląda tu niezwykle pociągająco xD

    OdpowiedzUsuń