niedziela, 18 września 2011

165.'Najbliższe godziny są dla niej niczym wyrocznia.'

Siedziałam wraz z Tomem na szpitalnym korytarzu w napięciu oczekując, aż ktoś wyjdzie z sali porodowej i przyniesie jakieś wieści. Trwało to już trochę czasu, strasznie się niecierpliwiłam i denerwowałam. Ściskałam dłoń Gitarzysty, która już zdążyła się od tego spocić…

-Ciekawe jak Bill…- Mruknął chłopak. On też się stresował. Nie wiem, czy swoim bratem, czy moją siostrą… w każdym razie obydwoje jesteśmy tu w jednym celu.

-Na pewno się trzyma. Jestem pełna podziwu, że zachował taki spokój.- Stwierdziłam opierając głowę o jego ramię.- A jak będzie z tobą?- Zerknęłam na niego uśmiechając się pod nosem. Wyobrażam sobie już te wielką panikę.- Może wynajmę Billa na zastępstwo?- Zażartowałam.

-Nie ma mowy. Ja też dam radę…- Oburzył się.- Sam odbiorę swoich synów.

-Ej bez przesady. Odbierze to ich lekarka, a ty będziesz stał nade mną i mówił mi, że mnie kochasz i że jestem najwspanialszą kobietą na ziemi…

-Nie ma sprawy Kochanie.- Musnął czule moje czoło i objął mnie ramieniem przytulając do siebie. Westchnęłam cicho rozkoszując się jego ciepłem jednak nie na długo, gdyż zaraz spostrzegłam, że drzwi naprzeciwko otwierają się i naszym oczom ukazała się pielęgniarka prowadząca przerażonego Billa. Uniosłam brwi spoglądając na nich z zaciekawieniem i odsunęłam się od swojego męża.- Chyba jednak nie jest taki silny…- Skwitował, a kobieta usadziła Wokalistę na krześle obok nas.

-Proszę tu zaczekać. Niech państwo się nim zajmą…- Poleciła patrząc w naszą stronę po czym szybko zniknęła z powrotem za drzwiami.

-Zemdlałeś? Jak było?- Tom zwrócił się w kierunku brata, lecz ten wydawał się być kompletnie nieobecny. I to była chwila, kiedy naszły mnie złe przeczucia. Bill nie wyglądał wcale normalnie, ani żeby zemdlał.

-Bill?- Dotknęłam jego ramienia patrząc na niego zaniepokojona. Dopiero czując moją rękę uniósł głowę obdarzając mnie swoim szklanym spojrzeniem.- Bill, co się stało?- Poczułam nagle, jak serce zaczyna mi mocniej bić ze strachu.

-Nie wiem…- Szepnął odwracając ode mnie wzrok.- Nagle straciłem z nią kontakt…- Pokręcił głową, jakby nie mógł uwierzyć we własne słowa. Mnie natomiast one sparaliżowały.

-Jak to straciłeś z nią kontakt?- Tom wtrącił się nic nie rozumiejąc, ja nie byłam w stanie już o nic wypytywać.- Co to znaczy? Bill?

-Nie wiem… zamknęła oczy i już nie czułem… nie czułem jak ściska moją rękę!- Wykrztusił, a po jego policzkach zaczęły toczyć się łzy. Oparłam się o krzesło wbijając wzrok w białe drzwi. I ciągle tylko jedna myśl. Melanie. I świadomość, że właśnie ratują jej życie… że może jej się coś stać… że może już jej nie być. Cały czas siedziałam, lecz mimo to poczułam zawrót głowy. Zrobiło mi się duszno i słabo…

-Tom…- Wypowiedziałam cicho imię Gitarzysty, który od razu skupił na mnie całą swoją uwagę.- Słabo mi…

-Spokojnie. Oddychaj. Przyniosę ci wody… nie denerwuj się.- Poderwał się z miejsca, a ja tylko skinęłam głową automatycznie kładąc ręce na swoim brzuchu. Muszę być silna. Muszę. Dla moich maleństw… muszę przetrwać wszystko. Nawet najgorszą prawdę… dla moich synków. Chłopak wrócił szybko od razu podając mi butelkę mineralnej wody. Drżącymi rękoma odkręciłam zakrętkę i zaczęłam pić starając się za wszelką cenę zachować spokój. Wiedziałam, że moje nerwy nic tu nie dadzą. Trzeba po prostu czekać. Czekać, aż ktoś wyjdzie z tej pieprzonej sali i powie nam, że wszystko jest w porządku…

-A co z dzieckiem?- Zapytałam cicho.

-Jest zdrowy… nie zdążyłem… go zobaczyć…- Bill pociągnął nosem. Zrobiło mi się go strasznie szkoda, choć jesteśmy w takiej samej sytuacji. Widziałam, że on przestaje sobie radzić. Znosił to ciężej ode mnie… Objęłam go ramieniem przygarniając do siebie, wtulił się we mnie, jak dziecko i płakał… a ja z trudem panowałam nad sobą, aby mu w tym nie towarzyszyć.

-Wszystko będzie dobrze… słyszysz? Będzie dobrze, Bill.- Gładziłam jego ramię chcąc pomóc mu się uspokoić, ale to chyba było niemożliwe. Miałam wrażenie, że Wokalista z każdą kolejną chwilą jest coraz bardziej roztrzęsiony.

-Ja nie mogę jej stracić…nie mogę… nie mogę…- Powtarzał z przerażeniem w głosie. Serce mi pękało…

-Nie stracisz jej Bill. Nikt jej nie straci… Melanie będzie z nami.- Musi tak być. Ona nie może umrzeć. Nie może. Nie zniosę tego… wszyscy tego nie zniesiemy. To niemożliwe, aby odeszła… dlaczego? Przecież wszystko było w porządku…

-Dzień dobry, państwo z rodziny pani Mai?- Odsunęłam się nieco gwałtownie od Billa, gdy zjawiła się lekarka. Wszyscy wbiliśmy w nią swoje przestraszone spojrzenia oczekując informacji.- Rozumiem, że tak. Nie mam dobrych wieści…- Westchnęła głęboko, a ja znowu poczułam, jak moje serce próbuje wyskoczyć z piersi… Proszę tylko nie to…- Doszło do poważnych komplikacji i krwotoku wewnętrznego… być może było to rezultatem wcześniejszej aborcji. Udało nam się ją uratować jednak jej stan jest bardzo zły, żeby nie powiedzieć krytyczny… najbliższe godziny są dla niej niczym wyrocznia. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, obiecuję.- Wbrew pozorom nie odebrałam tego, jako typową formułkę lekarza z doświadczeniem. Ta kobieta miała w sobie coś przekonującego… coś, co sprawiło, że jej zaufałam i naprawdę uwierzyłam, że będzie dobrze. Było mi cholernie ciężko z myślą, że życie mojej siostry leży w ręku kilku godzin. Bezwzględnego czasu. Wiedziałam tylko, że teraz jesteśmy jej potrzebni, jak nigdy wcześniej. Musi czuć, że nie jest sama, że ma do kogo wracać. Że ją kochamy i nie wyobrażamy sobie bez niej życia.

-Można ją zobaczyć?- Zapytałam z trudem wydobywając z siebie głos.

-Obawiam się, że na razie to niemożliwe. Jeśli tylko coś się zmieni dam państwu znać… na razie proszę być dobrej myśli. I możecie państwo zobaczyć małego… szczególnie tatuś.- Zerknęła w kierunku Billa, który od razu jakby powrócił do rzeczywistości.- Synek teraz bardzo pana potrzebuje.- Dodała, a chłopak skinął głową.- Muszę już iść, ale będę o wszystkim informować na bieżąco.- Zapewniła po czym posyłając nam pocieszający uśmiech odeszła w swoją stronę.

-Pójdę do niego…- Czarnowłosy podniósł się z miejsca i przetarł twarz dłońmi, wycierając łzy.- I… jaka aborcja?- Odwrócił się w moją stronę, a mnie trochę zatkało. Nie wiedziałam, że Melanie nic mu nie mówiła…

-Może porozmawiamy o tym innym razem…- Mruknęłam niepewnie, pokiwał głową zgadzając się ze mną i skierował się w stronę miejsca, gdzie znajdowały się noworodki. Westchnęłam opierając się plecami o oparcie krzesła.-Dlaczego tak musiało się stać…

-Kochanie nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Po prostu tak się stało… nie zadręczaj się proszę. Będzie wszystko dobrze. Najważniejsze, że Melanie żyje… to silna kobieta, przecież da radę. Na pewno nie zostawi Billa, ani swojego synka.- Tom objął mnie ramieniem całując w czoło.- I na pewno by nie chciała, abyś się denerwowała… musisz na siebie uważać.

-Tom, jak ja mam się nie denerwować? Moja siostra walczy o życie.- Jego spokój bardzo mnie irytował. Sprawiał wrażenie, jakby mu nie zależało. Jakby myślał tylko o mnie i o naszych dzieciach i nic innego się nie liczyło. Nie wiem, co czuł… ale jeśli też się tym przejmował, to mógł mi to okazać. Potrzebowałam widzieć, że on też się martwi i to przeżywa. Nie chciałam myśleć, że jest inaczej… to mój mąż.

-Wiem… przykro mi z tego powodu…

-Przykro?- Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. Nie wiem, dlaczego zabrzmiało to tak dziwnie. To chyba coś za poważnego na zwykłe „przykro mi”.- Nie mów już lepiej nic. I od razu mówię, żebyś nawet nie próbował mnie przekonywać za jakąś godzinę, abyśmy wracali do domu. Bo mam zamiar tu siedzieć, aż nie powiedzą mi, że moja siostra przeżyje do następnego dnia…- Zastrzegłam rozgoryczona i odsunęłam się od niego, aby zaraz wstać.- Idę do Billa w poszukiwaniu zrozumienia.- Oznajmiłam rzucając mu swoje rozżalone spojrzenie po czym ruszyłam przez korytarz pozostawiając go zdumionego i samego.

Gdy weszłam do sali pełnej maleńkich noworodków poczułam się bardzo dziwnie. Od razu naszła mnie myśl, że za kilka miesięcy sama wydam na świat takie dwie, słodkie istotki… Bill siedział na krześle trzymając na rękach małego chłopca i przypatrywał mu się bardzo uważnie. To był najsłodszy widok, jaki widziałam ostatnimi czasy. Uśmiechnęłam się mimowolnie i podeszłam do nich chcąc zobaczyć swojego siostrzeńca.

-To chłopiec, a i tak jest całkowicie podobny do twojej siostry.- Odezwał się do mnie przerywając ciszę.- Szczególnie nos. Sama zobacz…- Podniósł się wraz z dzieckiem stając naprzeciw mnie, abym mogła mieć lepszy widok. Zaśmiałam się cicho.

-Jest śliczny…- Szepnęłam dotykając ostrożnie małej główki chłopca.

-Melanie byłaby zachwycona.- Stwierdził i przytulił do siebie Colina.- Mamusia niedługo wróci, nie martw się.- Powiedział cicho całując go w czółko. W tej chwili coś we mnie pękło. Nie mogłam wytrzymać… wyszłam jak najszybciej na korytarz, aby tam dać upust łzą, które się we mnie już dusiły… Usiadłam na krześle skrywając twarz w dłoniach i płakałam nie mogąc przestać…

 

###

 

A w następnym odcinku:

 

[…]-Nie poznaję cię. Zawsze byłeś przy niej choćby nie wiem co, a teraz się tak po prostu poddajesz? I to w takiej chwili? Nie zostawia się ukochanych osób, gdy coś się dzieje nie tak.- Stwierdziła, a on obdarzył ją swoim pełnym zdumienia spojrzeniem.

-Ale co ty możesz wiedzieć Emi! Ja już po prostu nie mam siły. Cokolwiek nie powiem, jest źle. Wcale nie chcę, żeby tak było… nie mówię nic przykrego, ale ona i tak się obraża, albo na mnie naskakuje. Jestem już chyba zmęczony tym wszystkim…- Wyrzucił z siebie znowu zapominając z kim w ogóle rozmawia…

-Trzeba było myśleć o tym zanim się zakochałeś. Myślałeś, że będzie z górki? Jesteś taki naiwny, jak zawsze.- Pokręciła głową wpatrując się w niego z politowaniem.- Zawsze postrzegałam cię, jak taką tarczę. Ona mogła strzelać w ciebie ile tylko chciała i potrzebowała, a ty mimo wszystko chroniłeś ją z całych sił. A teraz? Stoisz tu i palisz papierosa narzekając na kobietą, którą rzekomo tak strasznie kochasz. Jak ona się musi teraz czuć jeśli tak nagle straciła swoją tarczę?

-Co ty w ogóle pieprzysz…- Mruknął rozzłoszczony choć dobrze wiedział, że miała rację. I właśnie to go bolało najbardziej…[…]

2 komentarze:

  1. uuohooo, bedzie kloptnia,. jakm nie wiem co, ale to w kolejnym odcinku, z tego co wywynioskowalam... no ale to prawda - co on sobie myslal -.- no nic, czekam na nexta i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mozesz zabić Melanie. Ona musi przeżyć! Bill nie może taki sam zostać, no ! ; <Czekam na kolejny : *

    OdpowiedzUsuń