-Cześć wszystkim, wpadliśmy z wizytą rodzinną.- Wkroczyłam do salonu, należącego obecnie do mojej siostry i jej chłopaka, ciągnąc za sobą mojego wiernego męża. I już na pierwszy rzut oka coś mi przestało grać. Spodziewałam się bowiem ujrzeć raczej swoją siostrę, a nie jakąś brunetkę…
-Miło, zapewne chcecie się pozachwycać naszym aniołkiem.- Bill wyszczerzył się w naszą stronę, a ja zmierzyłam go swoim spojrzeniem na chwilę zapominając o jego córeczce.
-Gdzie moja siostra?- Skrzyżowałam ręce na piersi przybierając groźny wyraz twarzy. To ona chyba powinna siedzieć przy Billu, a nie Rose.
-W sypialni. Nienajlepiej się dziś czuje, więc odpoczywa.- Odparł całkowicie spokojnie nie przejmując się w ogóle moją miną. Skupiał raczej swoją całą uwagę na niemowlęciu leżącym na kanapie między nim, a Rose. Nie podoba mi się wcale ten widok…
-To może byś do niej poszedł?- Zasugerowałam patrząc na niego wymownie.- Chętnie cię zastąpimy.- Dodałam zerkając na małą dziewczynkę, która zabawnie ruszała swoimi małymi nóżkami i rączkami.
-Skoro tak bardzo chcesz.- Przewrócił teatralnie oczami i podniósł się ustępując mi miejsca.- Nawet Mel nie jest tak o mnie zazdrosna…- Mruknął do Toma, gdy go wymijał, co wcale nie umknęło mojej uwadze. Prychnęłam pod nosem i zajęłam się małą Sarą, która teraz skupiała na mnie swoje ciekawskie spojrzenie.
-Tom chodź tu… no zobacz jaka twoja bratanica jest słodka.- Zawołałam Gitarzystę, który dopiero teraz raczył się ruszyć. Podszedł do nas i przykucną przed małą chwytając jej rączkę, na co ta od razu ścisnęła jego kciuka. Zaśmiałam się cicho zauważając, że jest dość silna jak na takiego szkraba. W dodatku wcześniaka…
-Bill świata poza nią nie widzi.- Skomentowała dotąd milcząca Rose również przyglądając się małej.- Kto by pomyślał, że będzie takim wzorowym tatą.
-Ja i tak będę lepszym.- Stwierdził dumne Tom, co pozostawiłam już bez komentarza. Nie wątpię w jego możliwości… tylko lepiej się nie przechwalać zawczasu. Poza tym, bycie rodzicami nie jest takie proste. On musi w końcu to sobie uświadomić, bo potem może dostać niezłego kopa…- Zresztą, nie ma to jak syn… albo najlepiej dwóch synów.
-Ale dziewczynki są spokojniejsze.
-Niekoniecznie.
-W twoim przypadku chłopcy chyba nie będą…
-Oh… będą szaleni jak rodzice.- Wyszczerzył się unosząc na mnie swoje spojrzenie. Głupek…- Czemu tak milczysz Kochanie? Dyskutujemy tu o poważnych rzeczach, wypowiedz się.
-Daj spokój… ty i poważne rzeczy.- Mruknęłam posyłając mu pobłażliwy uśmiech.
-Że niby nie umiem być poważny?- Uniósł brwi z pytającym wyrazem twarzy, a ja tylko wzruszyłam ramionami nie chcąc drążyć dłużej tego tematu.-Ale właśnie, że umiem… to tylko głupie gadanie, że nie umiem. Było przecież wiele poważnych sytuacji…
-Tom skończ już te refleksje…
-Coś cię dzisiaj ugryzło Skarbie.- Skwitował i usiadł obok mnie obejmując rękoma moją talię.- Ale na pewno nie byłem to ja.- Musnął ustami moją skórę. Nie odzywałam się będąc skoncentrowaną na zabawie z Sarą. To prawda, że straciłam nastrój jednak nie chciałam też o tym mówić, wolałam przemilczeć. Z pewnością po części jest to wina ciąży…dlatego też w końcu mi minie.
-Tom widziałam cię ostatnio w gazecie…
-No i co w tym dziwnego? Często się tam pojawiam i nie tylko ja.- Gitarzysta przerwał zanim Rose zdążyła dokończyć swoją wypowiedź. To było niegrzeczne, ja wyraźnie wyczułam, że ona ma coś więcej do powiedzenia.
-No przecież wiem tylko miałam wrażenie…
-Poza tym nie powinnaś kupować gazet. Wiesz, jakie tam brednie wypisują? Jesteś naszą przyjaciółką więc nie potrzebujesz prasy, aby cokolwiek o nas wiedzieć.- Znowu to zrobił. Mało tego… słyszałam w jego głosie lekkie poddenerwowanie, zupełnie jakby specjalnie nie pozwalał jej skończyć. O co mu do cholery chodzi? Ja wiem, że nie lubi mediów, które wtykają nos w nie swoje sprawy, ale to oczywiste, że będą o nas pisać i mówić. Trzeba się tak od razu zachowywać?
-Wiem. I nie czytam. To był naprawdę krótki wpis pod zdjęciem, które rzuciło mi się w oczy.- Rzekła dobitnie spoglądając na niego groźnie.- Ale chyba nie masz ochoty o tym rozmawiać, z tego co widzę.
-Bo są ciekawsze rzeczy niż głupie gazety, Rose.- Skwitował tonem dającym do zrozumienia, że nie będzie dłużej dyskutować na ten temat. Czułam się tam trochę niewidzialna. Rozmawiali o czymś, o czym pojęcia żadnego nie miałam. Mam wrażenie, że Tom ostatnio ma przede mną jakieś dziwne tajemnice… i nie podoba mi się to.
-No to świetnie.- Mruknęłam pod nosem i wyswobodziłam się z objęć Toma, aby wstać. Nachyliłam się nad małą Sarą i wzięłam ją na ręce. Nie miałam ochoty siedzieć dłużej w towarzystwie własnego męża, który najwyraźniej uważa, że wszystko jest w porządku. Mam odmienne zdanie. – Pójdziemy do mamy?- Zapytałam spoglądając na słodką twarzyczkę dziewczynki, która wykrzywiała swoje usteczka w uśmiechu. Olewając Toma i Rose skierowałam się w stronę schodów, aby udać się do siostry, lecz uniemożliwił mi to Bill, który zjawił się nagle przede mną.
-Wody.
-Bill mieszkasz tu, wiesz gdzie jest kuchnia.- Burknęłam chcąc go wyminąć, a ten spojrzał na mnie, jak na idiotkę. Super…
-Odeszły jej wody!- Krzyknął, na co wszyscy poderwali się z miejsc jak oparzeni.
-Przecież to za wcześnie. To dopiero ósmy miesiąc…- Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Carmen na jakim ty świecie żyjesz, dzieci rodzą się kiedy chcą!- Wypalił gestykulując przy tym rękoma.- Trzeba jechać do szpitala. Nie stój tak!- Zwrócił mi uwagę. Byłam nieco zdezorientowana tą całą sytuacją. Nie spodziewałam się, że moja wizyta u siostry skończy się na porodówce… ona rodzi! Jakby dopiero teraz to do mnie dotarło… Odwróciłam się gwałtownie i podeszłam do Rose wciskając jej w ramiona dziecko.
-Zajmij się nią. A wy pakujcie Mel do samochodu!- Nakazałam spoglądając na Toma i jego brata. Nic nie odpowiedzieli, tylko z przerażonymi minami wbiegli po schodach na górę. Bill bardzo inteligentnie zostawił ją samą w takim momencie! Debil…
Nie tracąc czasu również poszłam na piętro do sypialni Melanie. Bliźniacy właśnie pomagali jej wyjść… nie wyglądała najlepiej. Ale będzie jeszcze gorzej…- Trzymaj się, zaraz do ciebie przyjdę.- Powiedziałam do niej i weszłam do pokoju z zamiarem spakowania siostrze najpotrzebniejszych rzeczy. Właściwie dobrze się stało, że akurat dziś przyszliśmy… Bill jest taki nieogarnięty! Przecież…
-Torba leży w szafie.- Zamarłam słysząc z korytarza głos Wokalisty. Od razu podeszłam do owego mebla i zajrzałam do środka, a moim oczom ukazała się niewielka podróżna torba wypchana po brzegi. Z niedowierzaniem rozpięłam zamek chcąc sprawdzić, czy aby na pewno jest to, to o czym myślę. Nie wierzę… Jednak jest ogarnięty? Chyba, że to Melanie… Nieważne! Nie będę przecież teraz rozważać, które z nich przygotowało wyprawkę. Zapięłam torbę z powrotem i chwyciłam ją schodząc najszybciej jak potrafiłam. Z moim bliźniaczym brzuchem to był nie lada wyczyn. Po chwili dołączyłam do pozostałej trójki. Tom prowadził, a Bill siedział koło Mel. Usiadłam więc z przodu chcąc dać siostrze więcej miejsca. Oddychała ciężko, dziwiłam się, że nie krzyczy. Przecież to musi cholernie boleć!- Tom staraj się jechać szybko, tylko nas nie pozabijaj.- Czarnowłosy zwrócił się do brata. Gdy spojrzałam na męża był blady jak ściana. A co będzie, gdy to ja będę rodziła? Już się boję.
-W porządku Mel?- Odwróciłam się do siostry, która tylko kiwała głową. Była przerażona… Bill trzymał ją za rękę i ciągle powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Do tej pory to mój związek był idealny… ale jak na nich patrzę… chyba nas wygryźli z podium.
Zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Ściskałam cały czas w dłoniach uchwyt od torby i patrzyłam przed siebie czując, jak mocno bije mi serce. To nie ja miałam za chwilę rodzić, ale świadomość, że moja siostra siedzi z tyłu i ma skurcze… i że za kilka godzin wyda na świat małego chłopczyka. Mojego siostrzeńca… jej pierwsze dziecko. To niezwykłe…- Być tam z tobą?
-Przecież ja będę.- Oburzył się Bill marszcząc groźnie brwi, a moja siostra w odpowiedzi wypuściła ze świstem powietrze… W porządku, nie będę się im mieszać. Już wszystko ustalili… to też niezwykłe. Strasznie się cieszę, że tak dobrze im razem.
-Bill… obiecaj, że jeśli coś się stanie…- Chyba wszyscy zamarliśmy słysząc słowa mojej siostry, jednak chłopak szybko jej przerwał.
-Co ty mówisz? Nic się nie stanie.
-Obiecaj mi… obiecaj, że się nim zaopiekujesz.- Szepnęła wtulając nos w jego szyję.-Obiecaj proszę…- Nie mogłam tego słuchać. Zatkało mnie… nie spodziewałam się czegoś takiego. Co ona w ogóle opowiada… przecież nic się nie stanie!
-Obiecuje…- Wokalista musnął ustami jej czoło i od tej chwili resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
-Tom zawołaj jakiegoś sanitariusza z wózkiem.- Zwróciłam się do chłopaka, gdy już parkował pod szpitalem. Spojrzał jedynie na mnie lekko nieprzytomnym wzrokiem, ale szybko się ocknął i wyskoczył z samochodu. Ja w tym czasie odpięłam pasy i także opuściłam pojazd. Otworzyłam tylne drzwi dostarczając siostrze więcej powietrza. Po chwili przybył jakiś mężczyzna w białym kitlu w towarzystwie Toma i Melanie wylądowała na wózku.
-Dopilnuj, żeby nie było tu żadnych dziennikarzy.- Bill rzucił w kierunku brata po czym ruszył za sanitariuszem zostawiając nas w tyle. On naprawdę wszystko ogarnia bardziej ode mnie!
-Jak on może być taki opanowany?!- Gitarzysta wbił we mnie swoje spojrzenie.- Musimy się zapisać do szkoły rodzenia. I w ogóle… musimy się poważnie przygotować.
-Chodźmy już tam. Poczekamy na korytarzu…- Złapałam jego rękę i pociągnęłam go w stronę budynku. Nie mogłam się już doczekać, kiedy zobaczę swojego siostrzeńca. Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze…
#
Miała wrażenie, że wokół niej panuje totalny chaos. Jedyne, co do niej docierało, to słowa Billa i fakt, że był przy niej. Jeszcze nigdy nie czuła takiego bólu… był tak silny, że wręcz ją paraliżował. Nie miała pojęcia, czy tak właśnie ma być. Niezupełnie wiedziała, co się dzieje. Starała się skoncentrować, zachować spokój o ile to możliwe w takiej sytuacji. Właśnie w tej chwili czekało ją ważne zadanie. Musiała wydać na świat swojego synka. Tak bardzo tego chciała… chciała móc w końcu wziąć go na ręce i przytulić do swojej piersi. Ta myśl niezwykle ją mobilizowała.
-Ułożenie prawidłowe… wszystko w normie. Możemy zaczynać.- Usłyszała głos lekarki, a jej dłoń została nieco mocniej ściśnięta przez Wokalistę, który właściwie dopiero teraz zaczął się denerwować. Nigdy nie brał udziału w takim wydarzeniu. To było dla niego coś niezwykłego. Na własne oczy zobaczy, jak rodzi się nowe życie. Obiecał sobie, że nie zemdleje. Jest w końcu facetem. Musi wspierać ją do samego końca, choćby nie wiadomo co.-Będzie pan pomagał?
-Oczywiście… tylko co ja mam robić?
-Być.- Kobieta uśmiechnęła się do niego po czym zajęła swoje miejsce.- Proszę wykonywać moje polecenia, a wszystko będzie dobrze. Pani synek jest gotowy, musi się pani tylko troszkę postarać, aby pomóc mu wyjść.
-Ona to do mnie mówi?- Blondynka uniosła wzrok na swojego chłopaka, który tylko uśmiechnął się do niej.- Ja dłużej nie wytrzymam…
-Wystarczy kilka mocnych parć, proszę się postarać. Da pani radę.- To były już ostatnie słowa, jakie zrozumiała. Potem miała wrażenie, że słychać tylko walenie jej serca i krzyki spowodowane wielkim wysiłkiem, jaki wkładała, aby uwolnić swoje maleństwo. Pomimo strasznego bólu nie przestawała, dawała z siebie wszystko. Z myślą o dziecku. Nie chciała przestawać, tak bardzo chciała mieć go już przy sobie i cieszyć się każdym dniem…
Nagle stało się coś niezwykłego. Ból ustał, a zamiast swoich krzyków słyszała najpiękniejszy głosik na świecie… to na te chwilę czekała od ośmiu miesięcy. Pragnęła go zobaczyć, dotknąć… przytulić jednak jej wzrok jakby odmówił posłuszeństwa. Cały obraz jej się rozmazywał, głosy zaczęły docierać do niej coraz mniej wyraźnie… nie rozumiała nikogo, nawet płacz jej synka ucichł… jedyne co czuła, to dłoń Billa, który nadal mocno ją trzymał. I to było ostatnie uczucie przed wielką bezradnością, jaka nagle ją ogarnęła…
Wokalista nie wiedział na kim ma się skupiać, na dziecku, czy na niej. Miał wrażenie, że coś się dzieje… wydawało mu się, jakby jego dziewczyna traciła kontakt ze światem… to nie było normalne.
-Mają państwo zdrowego i ślicznego synka.
-Mel?- Spojrzał na twarz blondynki, która była niesamowicie blada. I w tej samej chwili jej powieki opadły…-Melanie!- Szarpnął mocniej jej rękę czując, jak serce podchodzi mu do gardła. Nie wiedział, co się dzieje… Nie mógł jej stracić. Nie zniósłby tego. Tak bardzo chciał, żeby otworzyła oczy i spojrzała na niego…- Melanie, słyszysz mnie?! Mel…
-Proszę się odsunąć.- Nagle ktoś go odepchnął, chciał znowu do niej podejść, lecz nie pozwolono mu.
-Proszę wyjść!- Jedna z pielęgniarek krzyknęła w jego stronę jednak on wcale nie chciał wychodzić. Nie mógł jej zostawić. Chciał wiedzieć, co się stało… dlaczego tak nagle straciła kontakt z rzeczywistością. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo się nie bał.- Słyszy pan?!- Kobieta podeszła do niego i chwyciła go za ramię. Był w takim szoku, że jeszcze niewiele do niego docierało… nie była od niego silniejsza, ani większa, ale mimo to zdołała go wyprowadzić z sali…
###
A w następnym odcinku:
[…]-Bill?- Dotknęłam jego ramienia patrząc na niego zaniepokojona. Dopiero czując moją rękę uniósł głowę obdarzając mnie swoim szklanym spojrzeniem.- Bill, co się stało?- Poczułam nagle, jak serce zaczyna mi mocniej bić ze strachu.
-Nie wiem…- Szepnął odwracając ode mnie wzrok.- Nagle straciłem z nią kontakt…- Pokręcił głową, jakby nie mógł uwierzyć we własne słowa. Mnie natomiast one sparaliżowały.
-Jak to straciłeś z nią kontakt?- Tom wtrącił się nic nie rozumiejąc, ja nie byłam w stanie już o nic wypytywać.- Co to znaczy? Bill?
-Nie wiem… zamknęła oczy i już nie czułem… nie czułem jak ściska moją rękę!- Wykrztusił, a po jego policzkach zaczęły toczyć się łzy.[…]
-To chłopiec, a i tak jest całkowicie podobny do twojej siostry.- Odezwał się do mnie przerywając ciszę.- Szczególnie nos. Sama zobacz…- Podniósł się wraz z dzieckiem stając naprzeciw mnie, abym mogła mieć lepszy widok. Zaśmiałam się cicho.
-Jest śliczny…- Szepnęłam dotykając ostrożnie małej główki chłopca.
-Melanie byłaby zachwycona.- Stwierdził i przytulił do siebie Colina.[…]
Odcinek super:) z tego co będzie w następnym odcinku wywnioskowałam że Mel jednak nie przeżyje(obym się myliła) szkoda by było by Bill znowu cierpiał:( czekam na następna część
OdpowiedzUsuńno przestan! nie mozesz tego zrpbic! ona nie przezyje? ooj biedny Billu... :( no nic, zekam na nexta i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMel nie przeżyje?! Boże... ty tu prawie wszystkich uśmiercasz!Jak ty uśmiercasz to i ja,pfff.Czekam na kolejną ; **
OdpowiedzUsuńTy nie chcesz napisać, że Mel umrze??!! Prawda!!?? Ona nie może umrzeć, a Bill nie może mieć takiego szczęścia w miłości, błagam Cię nie rób tego, to nie ludzkie. A co do Toma to nie skomentuje jego zachowania.
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło! I kto tu komplikuje sprawy, co? Czyżbyś wysłała kolejną ciężarną na tamten świat? A może dziewczyna zapadła w śpiączkę? W sumie powtarzanie tego samego wątku jest niezbyt pociągające, z drugiej strony gdybyś faktycznie się tego dopuściła, byłabym pełna podziwu. Jak już wiesz, moja bohaterka tak naprawdę nie zgnięła w wypadku, dlatego nie mam wyrzutów sumienia, że pozbawiłam się jednej z głównych postaci. A Ty w sumie uśmierciłaś Sarę... Podejrzewam, że teraz Carmen będzie opiekować się Colinem ;) Dobra, ja to wiem xD Ale powiem, że Bill faktycznie był całkiem przytomny jak na faceta, którego dziewczyna właśnie rodzi ;) Ciekawe,czy Tom mu dorówna? Aaaa i jeszcze mam wrażenie, że Michał rozmawiał z Warkoczem właśnie o tym artykule w gazecie i dlatego tak bardzo zależało mu na ucięciu rozmowy. Czyżby hieny strzeliły mu fotkę, jak był na zakupach i spotkał "starą znajomą"?Buziaki =*
OdpowiedzUsuńOdcinek super ale jak czytałam co będzie w następnym odcinku to jest mi smutno bo ona nie przeżyje ale czekam na nexta :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń