niedziela, 13 listopada 2011

173.'Właśnie udowodniłaś, że jesteś jeszcze gówniarą, która nie jest gotowa, ani do małżeństwa, ani do dzieci.'

W poprzednim odcinku:

[…]-Bill, nie tylko ty przeżywasz tragedię. Wytykasz mi mój egoizm, a sam nie jesteś lepszy. Naprawdę mi przykro z powodu Melanie, ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić… chciałbym ci pomóc, ale nie umiem. Jednak ja też potrzebuję mieć brata…

-Chcą ją odłączyć.- Wypalił nagle, co od dłuższego czasu nie chciało mu przejść przez gardło.

-Co to znaczy?

-To znaczy, że chcą ją kurwa zabić.- Odpowiedział przez zaciśnięte zęby powodując, iż starszy Kaulitz zamarł.[…]

 

-Chciałbym widywać ich częściej…- Odezwał się w pewnej chwili spoglądając na mnie.- Nie mogliby czasem ze mną pomieszkać?

-Nie sądzę, aby częste zmienianie otoczenia było dla nich odpowiednie.- Stwierdziłam nie będąc zbyt przychylną do jego pomysłu. Tak naprawdę w ogóle nie chciałabym, aby gdziekolwiek ich zabierał i był z nimi beze mnie. Bałabym się, że więcej ich nie zobaczę.

-Może i tak… ale tęsknię za wami.

-Tom, nie zaczynaj. Możesz się z nimi widywać kiedy chcesz… nie żądaj ode mnie niczego więcej.- Westchnęłam. Chyba niepotrzebnie go chwaliłam, że sobie odpuścił… to byłoby zbyt piękne i zbyt proste.

-W ogóle jest jakaś szansa, że zmienisz zdanie?

-Nie wiem.- Mruknęłam nie wiedząc nawet, co mu odpowiedzieć. Najchętniej to w ogóle bym z nim nie rozmawiała. Chyba muszę zacząć go unikać, co właściwie jest niewykonalne w naszej sytuacji.[…]

###

 

Czas. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką rolę odgrywa w naszym życiu. Ja już zaczęłam to dostrzegać. I widzę to coraz częściej. Tyle chciałabym z nim zrobić, czasem cofnąć, czasem przyspieszyć… albo zatrzymać. A w rzeczywistości nie mogę nic. A on może wszystko… upływa tak szybko, albo tak cholernie wolno… i jakkolwiek by tego nie robił, zawsze robi mi na złość.

-Wiem Michał! Przepraszam, że przyszedłem… ale musiałem! Nie wiesz, co się stało!- Zmarszczyłam brwi słysząc nagle radosny głos należący do Billa. Strasznie dawno go nie widziałam i nie słyszałam. Ojciec naprawdę dbał, aby nikt nie przychodził bez mojego zaproszenia.- Uwierz mi, że to jej nie zaszkodzi.- Zapewnił go jeszcze i już po chwili wpadł do salonu zatrzymując na mnie swoje rozpromienione spojrzenie. Przysięgam, że jeszcze nigdy nie widziałam takiego uczucia w czyichś oczach. Takiej pasji i życia… to było niesamowite, aż mnie coś tknęło w środku. I już po prostu wiedziałam, że w tej chwili otwiera się kolejny etap w moim życiu.- Aly… fantastycznie wyglądasz.- Wypalił na wstępie na co parsknęłam śmiechem.

-Cześć Bill. Czemu tak krzyczysz?- Podniosłam się z miejsca zmierzając w jego kierunku i uważnie mu się przy tym przyglądając.

-Przepraszam, że cię nachodzę. Ale… musisz o tym wiedzieć. I lepiej, żebyś dowiedziała się tego od kogoś bliskiego, a nie jakiejś tam pielęgniarki ze szpitala…- Zaczął paplać, a moje serce poczęło bić dwa razy mocniej niż zwykle. Melanie. To ona była pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl. Automatycznie na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech, a niebieskie tęczówki zaszkliły się. To wszystko działo się ze mną już teraz, choć jeszcze nic mi nie powiedział.- To niesamowite… jeszcze niedawno chcieli wszystko przerwać, a ona dziś…

-Obudziła się?- Wykrztusiłam nie mogąc w to uwierzyć. Nie mogłam, a jednocześnie byłam pewna, że to się stało. Trudno opisać towarzyszące mi uczucie. Euforia. Pierwsza od kilku tygodni. Gdy tylko skinął twierdząco głową rzuciłam się na niego impulsywnie. Już dawno nikogo nie przytulałam. Zawsze trzymałam się od tych gestów z daleka… a teraz mogłam znowu poczuć, że żyję. Bill przekazywał mi w jakiś sposób magiczną moc.- Tak się cieszę…- Wyszeptałam przez łzy. Uwielbiam, gdy życie płata mi właśnie takie figle. I nie chcę innych. Chcę tylko takie. Te, które wyciskają z oczu łzy radości. Chcę płakać ze szczęścia bez końca. Chcę czuć silne bicie mojego serca i euforię rozdzierającą moją duszę… wtedy czuję że żyję i że to życie ma sens.

-Jakby tego było mało jest prawie całkowicie zdrowa… pomijając fakt, że przespała kilka miesięcy. Troszkę ją ominęło.

-Chyba lepiej być nie mogło.- Stwierdziłam odsuwając się od niego i wytarłam mokre policzki od łez.- Musimy do niej jechać…

-Tak, wiem. Chciałem tylko osobiście ci powiedzieć. Ja już ją widziałem! To znaczy byłem jak otworzyła oczy i w ogóle…

-Tato, zostaniesz z chłopcami?- Spojrzałam w kierunku ojca stojącego w progu. Od razu skinął głową zgadzając się z uśmiechem.- Wezmę tylko torbę!- Rzuciłam do Billa i pobiegłam do sypialni po ową rzecz. Wpakowałam do niej wszystko, co było mi niezbędne i wróciłam do Billa pragnąc jak najszybciej wyjść i znaleźć się w szpitalu.- Wrócę na karmienie, a jak nie zdążę to w lodówce…

-Przecież wiem, Aly. Jedźcie już.- Michał machnął na mnie ręką więc nie zwlekaliśmy już dłużej i wyszliśmy z mieszkania kierując się do windy. Myślałam, że już nigdy nie poczuję radości… może jednak życie nie jest takim okrutnym katem, jak sobie wyobrażałam. Ale to nie zmienia faktu, że potrafi człowiekowi dokopać… i to bardzo.

 

#

 

-Pamiętasz, co się stało ostatnim razem, gdy się poddałeś?- Blondynka spojrzała na swojego zmarnowanego towarzysza, który postanowił po raz kolejny zatopić swoje smutki w alkoholu. Jednak nie do końca mu to wychodzi, gdyż dziewczyna skutecznie za każdym razem mu tu utrudnia. Pokręcił przecząco głową, co nie było zgodne z prawdą, bo doskonale pamiętał. Nie chciał jednak znowu wysłuchiwać kazań i uświadamiać sobie, jaki jest beznadziejny. Wolał udawać, że jest zupełnie inaczej.- Pamiętasz, Tom. Skutki tego możesz odczuwać każdego dnia, gdy się budzisz, a jej nie ma obok. Albo, gdy w nocy nie budzi cię płacz dzieci. Gdy uświadamiasz sobie, że przeoczyłeś ich najważniejszy moment, kiedy przychodzili na świat… i będzie jeszcze mnóstwo rzeczy wartych uwagi, których ty nie zobaczysz jako pierwszy i którymi nie będziesz mógł się cieszyć w rodzinnym gronie.- Wyrecytowała, jak zwykle nie owijając w bawełnę. Już dawno przestała być wobec niego delikatna. Uważała, że jedynie odrobina brutalności może przemówić mu do rozumu i postawić na nogi. Zazwyczaj to skutkowało…

-Przestań Emi. Wiem, że ranienie ludzi to twoje hobby, ale ja naprawdę nie mam ochoty tego słuchać!- Poderwał się z miejsca wyraźnie rozzłoszczony, tym razem także i on nie zważał na słowa, co raczej w tym przypadku było jego zgubą. Dziewczynie nie umknęły uwadze jego słowa, które wbrew pozorom były bardzo dotkliwe i w odniesieniu do ostatnich wydarzeń mijały się z prawdą. Przykro jej więc było słyszeć coś takiego właśnie od niego.

-Jesteś po prostu zwykłym, niewdzięcznym dupkiem.- Warknęła podnosząc się z miejsca.- Nie zamierzam wobec tego dłużej ci pomagać w jakikolwiek sposób.- Rzuciła mu swoje wściekłe spojrzenie i bez namysłu skierowała się do wyjścia. Gitarzysta od razu ruszył za nią zdając sobie nagle sprawę, że potrzebuje jej o wiele bardziej niż mu się wydawało. Bo właściwie pozostała mu tylko ona. Stracił chyba już każdego, kto kiedyś był mu bliski.

-Nie wychodź.- Złapał jej rękę nie pozwalając zrobić już żadnego kroku.- Przepraszam. Powiedziałem to, bo wytknęłaś mi to wszystko… wcale nie chciałem.

-Mi też nie jest łatwo, Tom. Próbuję ci jakoś pomóc, a ty ciągle coś psujesz. Po co znowu piłeś? Powinieneś iść do żony i dzieci… być z nimi jak najczęściej i pokazać, jak ci zależy. A ty siedzisz w domu z butelką jakiegoś świństwa i użalasz się nad sobą.- Skwitowała zrezygnowana.- Ja też tracę już do ciebie siły.- Uniosła na niego swoje przygaszone spojrzenie. Jak zwykle miała rację. Chyba za mało ją docenia. Tak naprawdę ona stara się bardziej od niego za każdym razem. Dlaczego on tak nie potrafi?

-Bo ona już mnie nie chce… a moje życie bez niej nie ma już sensu po prostu. Kocham ją całym sobą… i żyję tą miłością… ale jej nie ma przy mnie.

-A gdybym ja z nią porozmawiała?

-Nie, nie ma mowy.- Odmówił natychmiast.- To by tylko pogorszyło sytuację. Ona całkowicie się załamała, gdy cię tu zobaczyła… dopiero co z tego wyszła. Nie może o tobie nawet pomyśleć.

-Więc może powinieneś też przestać się ze mną widywać? Przecież może się o tym dowiedzieć i co jej wtedy powiesz?- Uniosła brwi przyglądając mu się z uwagą. Właściwie nie przyszło mu to nawet do głowy. Nie myślał nigdy, że będzie musiał zrezygnować z przyjaźni, dla miłości.

-To totalnie bezsensu.- Stwierdził po chwili namysłu.- Jesteśmy dorosłymi ludźmi, musimy sobie wszystko wyjaśnić. A Carmen… czy tam Alyson, musi się przekonać, że nie robisz nic złego. Właściwie chcesz też pomóc jej…

-Obawiam się, że to będzie niemożliwe.- Pokręciła głową nie będąc przekonaną do tego pomysłu.- Ona nigdy mnie nie zaakceptuje. Dla niej jestem złą osobą i taka już pozostanę.

-Potrafiła wybaczyć facetowi, który chciał ją skrzywdzić to wybaczy i tobie. Zresztą… najpierw muszę ją odzyskać.- Podsumował mając nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży po jego myśli. Nie wierzył, że Carmen może tak po prostu ułożyć sobie życie na nowo bez niego. Zbyt wiele razem przeszli. I zbyt wiele ich łączy…

 

#

 

Z przyjemnością patrzyłam, jak Bill zagaduje moją siostrę. Był nie do przebicia, ale to ją uszczęśliwiało. Odkąd przyszliśmy nie przestawała się uśmiechać, a w jej oczach błyszczały łzy szczęścia. Dokładnie tak samo, jak w naszych. Na reszcie do nas wróciła. To właściwie cud… kolejny w moim życiu. Więc może jednak warto zacząć wierzyć? Tylko, jak nie zwątpić, gdy w życiu czasem dzieją się takie straszne rzeczy… Naprawdę trzeba mieć w sobie mnóstwo siły, żeby wierzyć od początku do końca. Myślę, że Bill właśnie taką ma. A może to po prostu miłość? Ta wielka i bezgraniczna. Ta najprawdziwsza i najszczęśliwsza. Najpiękniejsza. Taka jak kiedyś moja… na dobre i na złe… dlaczego nam się nie udało? Czemu to, co złe nas przerosło i odebrało nam szczęście, jakim byliśmy nawzajem dla siebie?

 

„[…]-Wiem, że powinienem jeszcze mieć kwiaty, ale chciałem to zrobić teraz... Gdybym nie chciał nie pytałbym. A pytam ciebie, czy chcesz zostać moją żoną?- Powtórzył również mi się przypatrując. Dreszcze przeszły mi po ciele z ekscytacji jakiej doznałam. Przecież on mi się oświadczył, mój Boże! Dopiero teraz to do mnie dotarło.

-Oczywiście, że chce... kocham cię, Tom.- Wydusiłam w końcu, jakby to była najjaśniejsza rzecz na świecie. Chyba nie sądził, że mogłabym mu odmówić? Nie można odmówić komuś kogo się tak bardzo kocha... w sumie może i można, ale ja bym nie potrafiła. To tak jakbym odmówiła sobie życia. Naprawdę byłabym jakąś idiotką, gdybym powiedziała, nie.

-A już myślałem, że dasz mi kosza.- Uśmiechnął się delikatnie i włożył mi pierścionek na palec. Był piękny, ale to tylko pierścionek... ważniejsze jest to, co znajdowało się w naszych sercach. To, co do siebie czuliśmy. I nikt nie powie mi, że ta miłość nie ma szans. Bo, gdyby nie miała skończyła by się z dniem, gdy przyznałam się do zdrady. Ale wciąż trwa.- Teraz jesteś moją narzeczoną.- Dodał z dumą i pocałował mnie w usta. Znowu byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Znowu poczułam się, jak dawniej... i zapomniałam o tym, co złe.

-Wiesz, że jesteś najcudowniejszy na świecie?- Szepnęłam przez łzy, które automatycznie napłynęły mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa...

-I wszechświecie też.- Uzupełnił z szerokim uśmiechem gładząc mnie dłonią po policzku.[…]”

 

Uniosłam dość gwałtownie powieki zdając sobie sprawę, że odpłynęłam. I to w daleką przeszłość. Te, która jeszcze miała w sobie mimo wszystko tak wiele szczęśliwych momentów. Przecież dawniej radziliśmy sobie ze wszystkim… nasza miłość potrafiła przezwyciężyć każdy problem. Właśnie dlatego wyszłam za Toma… ale nie ma już tamtego Toma. Ani nie ma tamtej mnie. Chyba nie warto się rozczulać… nie mogę tego robić.

-Aly, a co u ciebie? Bill już mi chyba opowiedział już całe miesiące, gdy spałam… a co z tobą? Widzę, że dużo się zmieniło.- Usłyszałam głos siostry, która spoglądała na mnie z zaciekawieniem. Była jeszcze bardzo blada i wyglądała na zmęczoną, ale mimo to promieniała chęcią do życia. Nie mogłoby być inaczej. Tylko, co ja jej mam teraz powiedzieć?- Chodź tu bliżej i opowiadaj, a Bill da odpocząć swojemu gardłu.- Uśmiechnęła się do Czarnowłosego, który nie mając nic przeciwko wstał ustępując mi miejsca.

-Pójdę po coś do picia.- Zakomunikował i ucałował Mel w policzek.- Przyjdę później, porozmawiajcie sobie.- Dodał jeszcze po czym wyszedł pozostawiając nas same. Czując, że nie mam innego wyjścia, podeszłam do siostry i usiadłam obok na krześle.

-I co u ciebie? Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do twoich czarnych włosów.

-Nic dziwnego, potrzebujesz na to więcej czasu.- Stwierdziłam z uśmiechem.

-Wiem, ale jakoś nie do końca chyba ci to pasuje.

-Czemu? Wszyscy uważają, że dobrze wyglądam. Nie podoba ci się?

-Nie o to chodzi, czy się podoba. Owszem, ładnie wyglądasz… ale widać, że nie tylko kolor włosów  się w tobie zmienił.- Wyjaśniła, czego nie do końca rozumiałam. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że nie da się przed nią ukryć niczego, nawet po tak długiej nieobecności.

-Ty chyba nie powinnaś, aż tyle jeszcze myśleć.- Zmrużyłam oczy przypatrując się jej.- Swoją drogą, jak tak dalej pójdzie, zwolnię mojego psychiatrę i ty zajmiesz jego miejsce. Mogę liczyć na zniżkę, prawda?- Wyszczerzyłam się do niej, na co uniosła brwi najwyraźniej zaskoczona.

-Psychiatrę? Myślałam, że to mi będą wciskać kogoś w tym stylu.

-Twój stan psychiczny jest nieskazitelny w porównaniu do mojego, co jest dosyć dziwne.  To ty byłaś nieprzytomna przez ostatni czas i otarłaś się o śmierć, a nie ja.- Skwitowałam będąc bardzo zadziwioną tą całą sytuacją. Jakim cudem ona jest silniejsza ode mnie?

-Dobra, powiedz od razu, co się działo, gdy spałam bo chyba nie chcę mieć potem niespodzianki, jak już stąd wyjdę.- Poleciła wbijając we mnie swoje przeszywające spojrzenie.

-Właściwie nic takiego… Podczas, gdy ty tu sobie spokojnie i beztrosko leżałaś, Bill popadał w paranoje, ja traciłam wiarę, a Tom zaprzyjaźniał się z kobietą, która próbowała nas zniszczyć. W rezultacie czego, ja popadłam w depresję, odeszłam od Toma, straciłam kontakt ze światem i urodziłam dwóch synów.- Wyrecytowałam nie owijając w bawełnę. Lepiej było od razu wszystko z siebie wyrzucić i mieć to z głowy.- I oto cała historia.

-Przecież… to tylko kilka miesięcy Carmen!- Wykrztusiła z niedowierzaniem.-  Jak? Właściwie to nieważne to wszystko. Dlaczego od niego odeszłaś?!

-Oh, ja ci mówię, że popadłam w depresję, a ty uważasz za najważniejsze to, że zostawiłam męża.- Mruknęłam z lekkim wyrzutem.

-Może dlatego, że nie zostawia się ot tak męża, człowieka, którego się kocha i z którym ma się dzieci.- Zasugerowała spoglądając na mnie w taki sposób, jakbym była co najmniej niedorozwiniętą idiotką. Chyba byłabym bardzo naiwna, gdybym sądziła, że Melanie tak po prostu przyjmie to do wiadomości. Nikt nie potrafił się z tym pogodzić.

-A jednak…

-Carmen…

-Alyson.- Poprawiłam ją.- Po prostu nie umiem już z nim być…

-Co ty w ogóle mówisz? Ja rozumiem, że miałaś ciężki okres… ale takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień.

-Miałam na to dwa miesiące.

-Dwa miesiące podczas, których właściwie nie byłaś zdolna do trzeźwego myślenia! Wmówiłaś to sobie i teraz niszczysz sobie życie…

-Mel proszę cię… nie chcę się z tobą kłócić, przynajmniej nie dziś.- Powiedziałam starając się nie denerwować.

-Właśnie, że będziemy się kłócić Carmen.- Rzekła dobitnie i wyraźnie podkreśliła moje imię, co wręcz przyprawiło mnie o dreszcze wstrętu na ciele.- Nie po to do was wróciłam, żeby teraz patrzeć, jak pieprzycie sobie życie.

-Układamy je sobie na nowo…

-Kto je sobie na nowo układa? Chyba tylko ty.- Wytknęła bez wahania. Zupełnie, jakby o wszystkim wiedziała… ale co ona może wiedzieć? Co oni wszyscy mogą wiedzieć…- Tak się nie robi.

-Wiem, co robię. Nie jestem już dzieckiem Mel… umiem podjąć dobre dla mnie decyzje.

-Właśnie udowodniłaś, że jesteś jeszcze gówniarą, która nie jest gotowa, ani do małżeństwa, ani do dzieci.- Oświadczyła totalnie wbijając mnie w tym w krzesło. Akurat takich słów się nie spodziewałam usłyszeć od nikogo, a co dopiero od własnej siostry.- I nie patrz tak na mnie. Myślałam, że wiesz, że małżeństwo to nie zabawa. Myślałaś, że jak kochasz Toma to możesz wszystko? Że weźmiecie sobie ślub i będzie fajnie? Byłoby fajnie, gdybyś w końcu zaczęła myśleć, jak dorosła, dojrzała kobieta. Chciałaś wcześniej dojrzeć, to teraz nie wycofuj się z tego.

-To nie ma sensu.- Podniosłam się z miejsca nie mogąc już dłużej jej słuchać.- Cześć.- Rzuciłam przez ramię i opuściłam w pośpiechu salę. Cieszę się, że moja siostra wróciła i jest w świetnym stanie… ale przecież nie ma prawa mnie tak oceniać. Nie może wiedzieć, co czuję i dlaczego postępuję tak, a nie inaczej. To wszystko jest niesprawiedliwe… ludzie mnie nienawidzą za to, że próbuję być szczęśliwa.

 

###

 

A w następnym odcinku:

[…]-Aly…- Podszedł do mnie i objął chowając w swoich ramionach.

-Wszyscy mi powtarzają, że go kocham… a ja sama tego nie wiem…- Szepnęłam przytulając się do niego.- Staram się wszystko sobie poukładać, ale nie potrafię, gdy każdy powtarza mi, że popełniam błąd. A ja potrzebuję czasu…

-Może chcesz wyjechać?- Zaproponował nagle, jakby z nadzieją w głosie.

-Nie. Nie będę znowu uciekać… muszę sobie wszystko układać tutaj, gdzie będę żyć. Poza tym Tom musi się widywać z chłopcami, a ja bez nich nie mam zamiaru nigdzie się ruszać.- Odparłam zdecydowanie nie biorąc pod uwagę nawet takiej opcji.

-A jakbyście wyjechali razem?[…]

 

-Jeżeli do mnie nie wrócisz…

-To co?!- Fuknęłam czując, że za chwilę dosłownie wyjdę z siebie. Naprawdę myślałam, że możemy rozmawiać ze sobą, jak dorośli ludzie, a on  tymczasem przychodzi do mnie i wyjeżdża z takimi tekstami… i jeszcze chce mi grozić?!- Myślisz, że mnie przekonasz stawiając jakieś durne ultimatum!?

-Jeśli do mnie nie wrócisz, jeszcze jutro wniosę pozew o rozwód.[…]

4 komentarze:

  1. jaka Carmen jest powalona! Oni nie mogą się rozwieść! ; Cw tym odcinku było za mało Toma; <<Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  2. oooj, no czy ja wiem, czy ona dobrze kombinuje...? no sama nie wim,a le wat[pie, hah xd odcinek cudowny, zcekam na nexta i pozdrawiam!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. no i Mel to jest osoba która powiedziała to co ja uważam !I juz si enie moge doczekac kolejnego odcinka ! .. mam nadzieje, że Carmen zmądrzeje a nie bedzie chciala pokazac ze sie nieprzejmuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Łiiiii... Melanie w końcu wróciła do opowiadania! Już nie mogę się doczekać aż weźmiesz ją w obroty. Już wyobrażam sobie szczęście Billa, Carmen i pewnie w jakimś stopniu i jej dzieci. Eh, naprawdę się cieszę, że wyszła z tego cało. Co więcej, nagadała siostrze... Podejrzewam, że teraz Alyson odbiera to jak atak, że wszyscy niemal zmuszają ją do powrotu do męża, ale ja wiem sama po sobie, że dopóki kilka osób nie wytknie mi czegoś i mną nie potrząśnie, nie widzę w swoim zachowaniu ani decyzjach niczego złego. Dlatego mam nadzieję, że Mel- o dziwo, w jakimś stopniu początek problemów małżeńskich Toma i Carmen- będzie również końcem ich sporów. Hym, Emi... jakoś nie mogę się przekonać do jej postaci, mimo iż bardzo pomogła Tomowi po rozstaniu z Alyson i nawet teraz zaproponowała, że z nią porozmawia, wytłumaczy jej, co i jak to i tak jakoś jej nie ufam, jakby pod tą szczerą przemianą krył się podstęp. Choć w sumie, jeśli dążyłaby do tego, aby tych dwoje się rozstało, to przecież nie zawracałaby sobie głowy, bo to już się stało.Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń