niedziela, 6 listopada 2011

172.'Zniknął blask i minął czas...'

W poprzednim odcinku:

[…]-Oszukałeś ją. I właśnie ten moment sprawił, że całkowicie się załamała. Bardzo wiele przeszła w ciągu tych czterech miesięcy… myśleliśmy nawet, że z tego nie wyjdzie. Ona nawet nie chciała swoich dzieci, Tom.- Oparłam się plecami o ścianę zaciskając mocno powieki. Słowa ojca bardzo mnie dotknęły. Bo prawda boli.- Jeszcze jest za wcześnie, żebyś się z nią widział. Ona nawet tego nie chce… nie chce widzieć nikogo.

-Nie.  Nie będę dłużej czekał. Mam prawo widzieć własną żonę, a co dopiero własne dzieci! Nie masz prawa mi tego odbierać. I nie możesz trzymać ich w zamknięciu, przecież to chore! Najpierw ją gdzieś wywiozłeś i nawet nie mogłem wiedzieć dokąd, a teraz, gdy jest na miejscu nie dopuszczasz mnie do niej! Przecież to nienormalne.[…]

 

-Alyson.- Mruknęłam pośpiesznie. Niezwykle drażniło mnie moje imię. Nie mogłam go wręcz słuchać. Chciałam się go zwyczajnie wyprzeć… a wraz z nim tak, jakby wszelkich przykrości ze swojego życia. Czułam, że jak pozbędę się tego imienia, wszystko się zmieni na lepsze. Że wszystko się ułoży, a stare problemy znikną razem z nim.

-Zawsze, gdy chcesz uciec zmieniasz imię.

-Tym razem nie uciekam. Po prostu nie ma już Carmen.- Rzekłam dobitnie.- Nie traćmy dłużej czasu. Nie ma właściwie o czym mówić… Ustalmy po prostu kiedy będziesz widywał się z dziećmi.

-Jak to?- Spojrzał na mnie zaskoczony.- Myślałem… Przecież jesteśmy małżeństwem… kocham cię cały czas, mamy nadal żyć osobno?- Wyciągnął w moją stronę rękę chcąc złapać moją dłoń, lecz nie pozwoliłam mu na to.

-Nie dotykaj.- Powiedziałam dosyć delikatnie i wyminęłam go stając po drugiej stronie.- Nie wrócę do ciebie, nie potrafię. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłabym w stanie ci zaufać.[…]

###

 

-To wszystko jest bezsensu, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.- Chłopak schował twarz w dłoniach czując ogarniającą go bezradność.- Bill, powiedz mi jak to jest możliwe… ona nie mogła, aż tak się zmienić! Nie wierzę, że przestała mnie kochać.

-Nie przestała, tylko odeszła od ciebie.- Odparł spokojnie Wokalista.- Też bym to zrobił na jej miejscu… zachowałeś się beznadziejnie i to ty doprowadziłeś do tych zmian, Tom.

-Świetnie, wszystko jest moją winą. Nie wiedziałem, że zwykła znajomość z dziewczyną może zniszczyć miłość.- Skwitował z ironią.- Trzeba było mnie uprzedzić, że nie mogę mieć koleżanek!

-Nie chodzi o koleżankę, tylko o to kto nią jest! A przede wszystkim o to, że ukrywałeś ją. W dodatku nie było cię przy Carmen, gdy tego potrzebowała…

-Alyson.- Poprawił go od niechcenia.- Nie ma żadnej Carmen, jest teraz Alyson.

-Nieważne. Po prostu spieprzyłeś sprawę i będziesz musiał stanąć na rzęsach, aby wszystko naprawić. O ile tego chcesz w ogóle.

-Oczywiście, że chcę! To moja żona… nadal ją kocham i cholernie za nią tęsknię, ale ona ma to gdzieś.- Wyrzucił z siebie niezadowolony.- W ogóle mówiła  w taki sposób, jakbym naprawdę był już stracony…- Westchnął ciężko czując, że już nie będzie mógł naprawić swojego związku choćby bardzo się starał. Tracił nadzieję.

-Musisz być wyrozumiały, ona wiele przeszła…

-Wyobraź sobie, że ja też! Tyle, że ja byłem zupełnie sam. I wiesz kto mi pomógł?! Ta okropna, obca dziewczyna bez serca!- Uniósł się rozzłoszczony. Miał już dosyć tego, że wszyscy bez przerwy rozczulają się nad Carmen, a nawet nie pomyślą o nim i o tym, co on przeżywał i jak się czuł. Zupełnie, jakby nic nie znaczył w tym wszystkim.

-Gdybyś trzymał się cały czas przy żonie nie potrzebowałbyś pomocy i ona też nie.- Oznajmił dobitnie czarnowłosy.- Mało tego, o ile się nie mylę, jako mój brat powinieneś także być przy mnie. Pamiętasz w ogóle jeszcze, że moja dziewczyna leży nieprzytomna?- Wypomniał mu unosząc brwi.- Wiesz dlaczego wszystko straciłeś? Bo stałeś się egoistą.

-Nie prawda… po prostu… każdy ma prawo popełniać błędy.

-Ale nie takie Tom!

-Widzisz, nawet ty mnie nie wspierasz. I jak ja mam sobie poradzić? Jak mam ją odzyskać?

-Nie mam pojęcia. Może twoja koleżanka ci coś doradzi?

-Daruj sobie.- Mruknął.- Jak masz tak mi pomagać, to bardzo dziękuję obejdzie się bez tego.- Dodał z wyrzutem.

-Dorośnij w końcu, bo zarost nie uczyni cię mężczyzną, ani ojcem.

-Bill, nie tylko ty przeżywasz tragedię. Wytykasz mi mój egoizm, a sam nie jesteś lepszy. Naprawdę mi przykro z powodu Melanie, ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić… chciałbym ci pomóc, ale nie umiem. Jednak ja też potrzebuję mieć brata…

-Chcą ją odłączyć.- Wypalił nagle, co od dłuższego czasu nie chciało mu przejść przez gardło.

-Co to znaczy?

-To znaczy, że chcą ją kurwa zabić.- Odpowiedział przez zaciśnięte zęby powodując, iż starszy Kaulitz zamarł. W tej chwili nie myślał wyłącznie o Melanie, czy swoim bracie, ale także o Carmen. Czuł, że coś takiego mogłoby odebrać mu ją na zawsze. I straciłby nie tylko żonę, ale i brata. Jedno życie jest czasem w stanie zabrać ze sobą kilka innych… choć niedosłownie.

 

#

 

Stałam opierając się o ścianę i obserwowałam Gitarzystę, który właśnie zajmował się naszymi dziećmi. Od kilku dni regularnie odwiedzał nas, a właściwie bliźniaków. Widać, że dzieci sprawiają mu wiele satysfakcji i radości. Dostrzegłam nawet zmianę w jego oczach. I może to dziwne, ale widok ich razem uszczęśliwiał także i mnie. Czuję się znacznie lepiej odkąd Tom pojawił się w życiu naszych synów. Jest jeszcze trochę nieporadny w stosunku do nich, ale i tak się stara i wychodzi mu to coraz lepiej. A co najważniejsze chłopcy są zadowoleni. Brakowało im chyba ojca od samego początku. Nie mogłabym dłużej im uniemożliwiać kontaktów. A teraz… nawet ze mną jest lepiej.  I choć jeszcze czeka mnie długa droga jestem pewna, że będzie lepiej.

Tom na szczęście na mnie nie naciska i nie wraca do naszej pierwszej rozmowy. Chyba w końcu pogodził się z rzeczywistością. Jednak jak się okazuje ja mam z tym problem. Z każdym kolejnym dniem coraz dziwniej się z tym czuję. To jego obecność sprawia, że mam ochotę wycofać się ze swojej deklaracji. Mam ochotę zapomnieć o wszystkim, co złe i dać nam kolejną szansę. Mimo wszystko nie robię tego. Nie mogę podejmować pochopnych decyzji… poza tym nie potrafiłabym zapomnieć. Zastanawiałabym się ciągle, czy mnie nie oszukuje. Nadal się boję. Dlatego nie chcę wkraczać po raz kolejny w ten sam etap. Nie mogę się cofać. Muszę dążyć do przodu…

-Chciałbym widywać ich częściej…- Odezwał się w pewnej chwili spoglądając na mnie.- Nie mogliby czasem ze mną pomieszkać?

-Nie sądzę, aby częste zmienianie otoczenia było dla nich odpowiednie.- Stwierdziłam nie będąc zbyt przychylną do jego pomysłu. Tak naprawdę w ogóle nie chciałabym, aby gdziekolwiek ich zabierał i był z nimi beze mnie. Bałabym się, że więcej ich nie zobaczę.

-Może i tak… ale tęsknię za wami.

-Tom, nie zaczynaj. Możesz się z nimi widywać kiedy chcesz… nie żądaj ode mnie niczego więcej.- Westchnęłam. Chyba niepotrzebnie go chwaliłam, że sobie odpuścił… to byłoby zbyt piękne i zbyt proste.

-W ogóle jest jakaś szansa, że zmienisz zdanie?

-Nie wiem.- Mruknęłam nie wiedząc nawet, co mu odpowiedzieć. Najchętniej to w ogóle bym z nim nie rozmawiała. Chyba muszę zacząć go unikać, co właściwie jest niewykonalne w naszej sytuacji.

-Alyson, dzwonił doktor Hunt i odwołał wasze spotkanie. Ma pilny wyjazd.- Do pokoju wszedł mój tata przekazując mi informację. Nienajlepszą zresztą.

-Jak to? Przecież… - Zawiesiłam się na chwilę lekko zszokowana.

-Spokojnie, to tylko jedna wizyta.

-Wiem, ale… zawsze był…- Stwierdziłam trochę się denerwując. Przyzwyczaiłam się już do rozmów ze swoim lekarzem, potrzebowałam ich. Bardzo mi pomagały i właściwie boję się tego, że coś się  zmieni jeśli pominiemy choć jedno spotkanie. Nie chcę znowu czuć się, jak przed dwoma miesiącami…

-Jeśli chcesz mogę umówić cię z kimś innym…

-Nie…- Zaprzeczyłam.- Przecież nic mi nie będzie. Po prostu zależało mi na tej wizycie, ale trudno.- Odpuściłam nie chcąc dać po sobie poznać, że aż tak bardzo mnie to dotknęło. Muszę być silna.

-W porządku. To nie przeszkadzam wam.- Uśmiechnął się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

-Jakbyś potrzebowała pomocy przy dzieciach, to ja zawsze mogę być.- Zaproponował od razu Gitarzysta. Mam nadzieję, że nie przyszło mu do głowy, że nie daję rady.

-Radzę sobie. Zresztą i tak przesiadujesz z nimi pół dnia.- Wzruszyłam ramionami, na co się uśmiechnął przenosząc spojrzenie na Thomasa i Crispina leżących obok siebie.

-Są cudowni. Szkoda, że nie mają normalnego domu…

-Tom… przestań proszę. Jeśli myślisz, że gdy wzbudzisz we mnie poczucie winy to do ciebie wrócę, jesteś w błędzie… Pogarszasz tylko sytuację. A ja wiem, co jest dobre dla moich dzieci i naprawdę jest im tu dobrze.- Oznajmiłam z przekonaniem. Naprawdę nie potrzebuję jego wyrzutów. Dobrze wiem, co miał na myśli mówiąc to w tej chwili…

-Nie mówię, że nie jest. Ale dobrze wiesz, że ich życie miało wyglądać inaczej. To nie sprawiedliwe, że nie ma mnie przy nich kiedy powinienem być.

-Nie sprawiedliwe też było, gdy ciebie nie było przy mnie. – Wytknęłam bez zastanowienia. Mało mnie obchodziło, czy go czymkolwiek zranię. Już dawno przestały interesować mnie cudze uczucia. Choć mój stan znacznie się polepszył, nadal potrafię być zimną skałą.

-Co ja mam zrobić, żebyś zmieniła zdanie?

-To nie jest jakiś mój kaprys, Tom. Po prostu już nas nie ma. Żaden związek nie może być budowany na oszustwie.- Rzekłam chłodno. Pewne cechy w moim głosie miały ukrywać prawdę. I zazwyczaj świetnie im to wychodziło…

-Ale przecież nie oszukałem cię… w każdym razie nie celowo! Kiedy miałem ci powiedzieć? Zostawiłaś mnie…

-Wcale nie. Zresztą… jakbyś chciał to byś miał okazję i na pewno bym wróciła. A teraz jest za późno.

-Nigdy nie jest za późno…

-Tom do cholery. Na co ty liczysz? Nie ma już tej szalenie zakochanej w tobie Carmen, która zrobiłaby wszystko, aby ci wybaczyć!- Uniosłam się mając już tego dosyć. Nie wiem, co on w ogóle sobie wyobraża. Nie jest bogiem… już nie. Nie rzucę wszystkiego, nie przewrócę znowu życia do góry nogami, aby z nim być. Nie tym razem. I mam nadzieję, że w końcu to do niego dotrze.

 

Płomień zgasł, nie ma nas.

Zniknął blask i minął czas…*

 

-Nie wierzę ci. To, że zmieniłaś fryzurę i imię jeszcze nic nie znaczy! Ani to, że miałaś depresję. Nadal mnie kochasz, a miłość się ot tak nie zmienia. Jesteś po prostu uparta, chcesz mnie ukarać. Tylko, że karzesz również siebie i nasze dzieci!- Wyrecytował równie głośno po czym rzucając mi jedynie pełne wyrzutu spojrzenie opuścił pomieszczenie.

Może i był jakiś sens w jego słowach jednak nie chciałam, aby do mnie dotarł. Nie wierzyłam, że Tom mógłby mieć rację. Każdy, ale nie on. Był ostatnią osobą, która mogłaby do mnie przemówić. Bo już nie jest, jak dawniej.

-Coś się stało?- W pokoju zaraz zjawił się tata wyraźnie zaniepokojony, pokręciłam jedynie przecząco głową.- Tom tak szybko wyszedł…

-Nie może się pogodzić z tym, że chcę ułożyć sobie życie bez niego.- Skwitowałam bez wahania.

-A naprawdę tego chcesz?

-Nie zaczynaj chociaż ty, tato. Nie chcę z nim być, to takie trudne do pojęcia?- Wbiłam w niego swoje poirytowane spojrzenie. Nikt nie mógł tego zrozumieć. Każdy próbował mi wmówić zupełnie, co innego. Nie wierzyli mi, że ja zwyczajnie nie chcę. Czy to, aż takie dziwne? Może po prostu już się coś wypaliło… może coś się skończyło. I może warto by się z tym pogodzić… czy tylko ja w ten sposób myślę?- Pomożesz mi ubrać chłopców? Chciałabym się przejść.

-Oczywiście. Może pójdę z tobą?

-Nie, wolę sama.- Zaprzeczyłam spokojnie choć dobitnie. Mam już dosyć tej ciągłej troski o mnie. Chcę się w końcu usamodzielnić, a na pewno mi się to nie uda, jak ciągle ktoś będzie wokół mnie skakał…

 

###


*Agnieszka Chylińska- Wybaczam ci

 

A w następnym odcinku:

[…]-Jesteś po prostu zwykłym, niewdzięcznym dupkiem.- Warknęła podnosząc się z miejsca.- Nie zamierzam wobec tego dłużej ci pomagać w jakikolwiek sposób.- Rzuciła mu swoje wściekłe spojrzenie i bez namysłu skierowała się do wyjścia. Gitarzysta od razu ruszył za nią zdając sobie nagle sprawę, że potrzebuje jej o wiele bardziej niż mu się wydawało. Bo właściwie pozostała mu tylko ona. Stracił chyba już każdego, kto kiedyś był mu bliski.

-Nie wychodź.- Złapał jej rękę nie pozwalając zrobić już żadnego kroku.- Przepraszam. Powiedziałem to, bo wytknęłaś mi to wszystko… wcale nie chciałem.[…]

 

-Przecież… to tylko kilka miesięcy Carmen!- Wykrztusiła z niedowierzaniem.-  Jak? Właściwie to nieważne to wszystko. Dlaczego od niego odeszłaś?!

-Oh, ja ci mówię, że popadłam w depresję, a ty uważasz za najważniejsze to, że zostawiłam męża.- Mruknęłam z lekkim wyrzutem.

-Może dlatego, że nie zostawia się ot tak męża, człowieka, którego się kocha i z którym ma się dzieci.- Zasugerowała spoglądając na mnie w taki sposób, jakbym była co najmniej niedorozwiniętą idiotką. Chyba byłabym bardzo naiwna, gdybym sądziła, że Melanie tak po prostu przyjmie to do wiadomości. Nikt nie potrafił się z tym pogodzić.[…]

6 komentarzy:

  1. TAAAK! Melanie sie wybudzi ; DDEjj, Carmen ma wrócić to Toma! znaczy Alyson ... ma mu wybaczyc! Ona go kocha! ; <czekam na kolejną ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, to moze cos tam sie jeszcez ulozy... hmm, tylko zeby Tomaszek sobie jakos zycie ulozyl... czekam na enxta i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tom się stara... on się stara, tralalalala xD Dalej Tom, dasz radę!! Pie.przyć Billa, który w sumie ma rację, co do twoich występków, błędłów i zachowania, jednak liczy się tu i teraz i jak nie weźmiesz się z życiem za bary, to wszystki minie cię z boku. Mam nadzieję, że Carmen się jednak ugnie i da Tomowi szansę. Chowanie się i udawanie kogoś innego nie ma sensu. Znaczy, ja rozumiem, że ona jest teraz bogatsza o nieprzyjemne doświadczenia, ale z każdego dołu można się ruszyć, gdy ma sie w sobie dość determinacji ;) Tego z całego serca życzę Billowi, który ma na głowie dzieci, brata i nieprzytomną ukochaną, trzymam również kciuki z Toma i Alyson ;) Oni są warci każdej łyz, bo miłość nigdy doszczętnie nie wygasa ;)Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  4. O widzę, że i Melanie powróci do życia, super. a Tom? Widać, że bardzo się stara, czuję również to że Carmen go bardzo go kocha. Mam nadzieję, że do siebie wrócą i będą szczęsliwi [www.furimmer.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  5. Mel się obudzi:) wreszcie Bill będzie szczęśliwy:) oby jeszcze Tom z Carmen się pogodzili:) czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy jeszcze nie komentowałam, bo nie miałam czasu, ale po ostatnich odcinkach stwierdziłam, że muszę go troche wygospodarować i to napisać: Taki obrót sytuacji wpędza mnie w depresję! Tom i Carmen MUSZĄ się pogodzić! Nie przeżyję, jeżeli się rozstaną na zawsze, to bedzie straszne. Jeżeli chcesz już zakończyć opowiadanie, to błagam - nie w taki sposób. Niech dadzą sobie trzy miesiące na uporządkowanie spraw czy coś i niech będą znów razem! Błagam!

    OdpowiedzUsuń