poniedziałek, 12 grudnia 2011

177.'Kochać, jak to łatwo powiedzieć...'

Wpoprzednim odcinku:

[…]-Wiesz, co uCarmen?- Zapytała brunetka podążając za swoją towarzyszką, która na jej słowaprychnęła ironicznie zadziwiając ją jednocześnie swoją reakcją.

-Chciałaś chybapowiedzieć Alyson.- Dziewczyna nie szczędziła złośliwości w swoim głosie.- Niewiem, co u niej. Poza tym, że postradała rozum oczywiście.- Dodała niecopoważniejszym tonem.

-Przecież to twojasiostra…

-Czasem sama siędziwię. Ale przyrodnia, może dlatego tak bardzo się różnimy.- Stwierdziłaniezadowolona.- Musimy o niej mówić? Jej szanowna osoba ostatnio działa mi nanerwy. Nikt mnie tak nie wkurza, jak Carmen.[…]

 

-Naprawdę kamień zserca mi spadł, jak was zobaczyłam razem. Tyle teraz rzeczy wypisują w tychgazetach, że właściwie nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać, jak Tomzadzwonił, że przyjedzie z rodziną.- Wyrecytowała z przejęciem w głosie.Zapewne przeczytała wiele ciekawych rzeczy skoro tak mówi, nawet nie chcęwiedzieć, co to było.

-Mówiłem wam,żebyście nie tracili czasu na te bzdury.- Odezwał się Tom.- Jak chceciewiedzieć, co u nas wystarczy zadzwonić.

-Oh, no wiem. Alejak się przechodzi obok kiosku i widzi się na okładce gazety swojego wnuka to,aż nie można się nie zainteresować przecież.

-To chociaż nieczytajcie.

-Oj Tom, wiesz, żelubimy czytać z dziadkiem takie gazety dla młodzieży.

-No dobra jużwystarczy tej pogawędki o bzdurach. Gdzie są te wasze szkraby?- Dziadek wtrąciłsię do rozmowy jednocześnie przypominając nam o dzieciach, które spały jeszczew samochodzie.[…]

###

 

Błogacisza wypełniała niewielką sypialnię, w której przebywał znużony Wokalista. Poraz pierwszy tego dnia miał chwilę spokoju, musiał przyznać, że samemu nie jestzbyt łatwo z dwójką dzieci. Oczywiście świetnie sobie radzi jednak to nadłuższą metę męczące. Przywykł już, że zawsze ktoś z nim był i mu pomagał. Dziśnatomiast pozwolił swojej ukochanej na zakupowe szaleństwo i tym sposobemzostał z dziećmi zupełnie sam na calutki dzień. Właściwie zaczynał się jużniepokoić, że Melanie tak długo nie wraca. Nie posądzał ją nigdy o taką pasjęto zakupów… ale przecież nie poszła tam sama, więc na pewno to Amelia stoi zatym, że nie ma ich tak długo. Dopiero teraz, gdy położył dzieci spać miał czas,aby zacząć się martwić. Chyba nigdy nie przestanie towarzyszyć mu ta obawaprzed utratą swojej partnerki.

-Oh,Bill!- Nie zdążył się nawet odwrócić, kiedy blondynka rzuciła się na niegopowalając go jednocześnie na miękką pościel.- Ale się stęskniłam.- Stwierdziłacałując soczyście jego usta.-Oh, w ogóle nie masz pojęcia, co bym najchętniejteraz z tobą zrobiła.- Wymruczała rozmarzona, na co chłopak uśmiechnął się nieukrywając swojego zadowolenia.

-Cotakiego?

-Dużociekawych rzeczy.- Odparła sunąc dłonią po jego torsie w dół, aż do jegokrocza.- Ale musimy wnieść zakupy na górę.- Dodała już całkiem normalnym głosemi podniosła się szybko zmierzając do drzwi.- Chodź, sporo tego jest.- Rzuciłaszczerząc się do niego.

-Domyślamsię, cały dzień cię nie było.- Westchnął ciężko podążając niechętnie w jejślady.

-Musiałamprzecież zrobić porządne zakupy.- Wzruszyła ramionami i chwyciła za pierwsze zbrzegu reklamówki.

-Alejak już to wniesiemy i rozpakujemy, to chyba możesz mi powiedzieć… albo lepiejpokazać, co byś ze mną zrobiła?- Oplótł ją rękoma w pasie przylegając torsem dojej pleców powodując na nich przyjemny dreszcz.

-Innymrazem.- Mruknęła wyswobadzając się z jego objęć.- Jestem zmęczona.

-Ej…przed chwilą wyglądało to zupełnie inaczej.- Skwitował marszcząc brwi.- Miałaśmnóstwo energii!

-Oj,bądź cierpliwy, a nie pożałujesz.

-Aleczego ja niby miałbym żałować?

-Niełap mnie za słówka. Musisz po prostu poczekać.

-Alena coo?

-Namnie.- Rzuciła dobitnie i wspięła się po schodach taszcząc ze sobą kilkareklamówek. Wokalista niewiele zdołał zrozumieć jednak nie pozostało mu nicinnego, jak pogodzić się z kaprysem swojej dziewczyny i grzecznie czekać… Miałnadzieję, że szybko minie jej ten odchył.

-Bill!Colin się obudził!- Ocknął się słysząc krzyk Melanie i ruszył na górę biorąc zesobą pozostałe, pełne torby.

 

#

 

Odetchnęłam,gdy dzieci były już nakarmione, przewinięte i grzecznie spały. Dziadek Tomaprzygotował chłopcom śliczne kołyski, właściwie to je odnowił, bo przez jakieś20 lat stały na strychu i nie służyły nikomu. To słodkie, że Chrispin i Thomasśpią teraz w łóżeczkach po swoim tacie i wujku… W ogóle myślę, że to byłświetny pomysł, aby tutaj przyjechać. Naprawdę dobrze się czuję w tej małejmiejscowości i tym całym otoczeniu, choć jestem tu dopiero od kilku godzin.Jest tu jakaś magia i myślę, że ona wiele nam pomoże.

-Maluchyjuż śpią? Myślałem, że wyjdziemy z nimi jeszcze na spacer…- Tom wszedł dopokoju stając obok mnie i również skupił swoje spojrzenie na bliźniakach.

-Możejutro… na dzisiaj mają chyba dosyć wrażeń, to była ich pierwsza taka wielkawyprawa.- Odparłam przyciszonym głosem.

-Tomoże przejdziemy się sami?- Zaproponował spoglądając w moją stronę.- Dziadkowiebędą czuwać nad nimi, nie musisz się martwić.- Zapewnił od razu zauważając mojezwątpienie.

-Nodobrze…- Zgodziłam się w końcu. Czuję się, jakbyśmy naprawdę zaczynali od zera…chyba całkowicie zapominam, że to mój mąż, a nie jakiś tam chłopak, którypróbuje mnie poderwać.

-Świetnie,to zostawmy ich już.- Chwycił moją dłoń i pociągnął do wyjścia. Nie było miłatwo zostawić dzieci, ale przecież nie mogę być z nimi bez przerwy…- Babciu,idziemy z Carmen na spacer. Zerknij na chłopców, śpią na górze.- Gitarzystazwrócił się do starszej kobiety, gdy już zeszliśmy na dół.

-Oczywiście,nie martwcie się.- Uśmiechnęła się do nas przyjaźnie i mogliśmy spokojniewyjść… choć właściwie niezupełnie spokojnie, w moim przypadku. Obawiałam siętrochę tego spaceru… Po tak długiej rozłące z Tomem trudno jest mi się odnaleźćw sytuacjach, gdy jesteśmy sam na sam.

-Niemieliśmy właściwie okazji, żeby porozmawiać. Tyle się dziś działo…- Zaczął wpewnym momencie głosem, jakby chciał wygłaszać jakąś przemowę. Chyba nie tylkoja mam problem ze sztywnością. Obydwoje ewidentnie nie potrafimy się przełamać…czy jest jeszcze dla nas w ogóle jakaś szansa? Bo zaczynam wątpić…- Czuję siętrochę, jak wtedy, gdy straciłaś pamięć. Wtedy świat całkowicie siępoprzewracał… i też zaczynaliśmy wszystko od nowa. Carmen…- Zatrzymał sięstając przede mną i spojrzał mi w oczy.- Zawsze byłaś i będziesz najważniejsząkobietą w moim życiu. Nie wiem co się z nami stało… ale ja cały czas siękocham. Kochałem i kocham nadal, dokładnie tak samo, jak w dzień naszego ślubu,czy na początku naszego związku… Nigdy tak nie kochałem. Ożeniłem się z tobą,bo jesteś tą jedyną… Zawsze o ciebie walczyłem i zawsze będę. Bo to z tobą chcędzielić życie… i mieć rodzinę… Przepraszam, że nie mówiłem ci całej prawdy,bałem się. Nie chciałem, żebyś się denerwowała… byłaś wtedy jeszcze w ciąży, aona pojawiła się tak nagle. Naprawdę na początku starałem się jej pozbyć, alepotem… jak wszystko zaczęło się sypać nikt mnie nie wspierał, nie interesowałsię mną… tylko ona… była w tych najgorszych momentach i pomagała mi. Nie jedenraz kazała mi do ciebie iść, przeprosić… naprawić wszystko… ale to ja byłemuparty i nic nie robiłem, staczałem się… bo bez ciebie nic nie miało dla mniesensu.- Zakończył swój monolog podczas, którego w mojej głowie zaistniałmętlik. Docierały do mnie jego słowa, czułam je głęboko w sobie. Spowodowałyszybsze bicie mojego serca i narodziły nową nadzieję na lepsze jutro.

-Zdradziłeśmnie z nią?- Nie wiedziałam, co powiedzieć, o co zapytać… z moich ust wydobyłosię cokolwiek, które akurat przyszło mi na myśl. Chyba gdzieś w środku bardzochciałam, aby mi odpowiedział na to pytanie i utwierdził w moim przekonaniu, żemimo wszystko zawsze był mi wierny.

-Oczywiście,że nie! Przysięgam. Wiem, że gazety pokazywały nas w różnym świetle… aleprzysięgam, że nic mnie z nią nie łączy poza przyjaźnią…- Odparł bez wahania zwyraźnym przejęciem. Zaskoczyłam go trochę, pewnie spodziewał się czegośinnego. Ale za to ja zostałam w pełni usatysfakcjonowana.- Wiem, że onawyrządziła nam wiele krzywd… ale chyba każdy zasługuje na drugą szansę. Obiecuję,że nie pozwolę cię skrzywdzić… nikomu… Zaufaj mi, proszę…- Złapał moje dłonieściskając je delikatnie.- Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życiaCarmen…- Nie powiedziałam nic, chyba nie bardzo wiedziałam, jak na to wszystkopowinnam zareagować. Zdałam się na swoje emocje i uczucia… Zbliżyłam się doniego i objęłam go w pasie przytulając się mocno. Gitarzysta odwzajemnił uściskpozwalając napawać mi się jego bliskością, ciepłem i biciem serca w jegopiersi. Bardzo chciałam poczuć się kochana i potrzebna, on właśnie mi w tympomógł. Wiem, że wina leży także po mojej stronie… jednak Tom nie oczekiwałżadnej wielkiej skruchy i przeprosin z mojej strony. Potrafił wziąć wszystko nasiebie byleby tylko było dobrze… to był chyba największy dowód jego miłości wtej chwili. Nie pozwolił mi odejść, nie poddał się choć mógłby… I jeśli by taksię stało, to on byłby tą osobą, która umiałaby na nowo ułożyć sobie życie ibyć szczęśliwym… może nawet bardziej. Mógłby przecież mieć kogoś, kto byłbyznacznie lepszym partnerem niż ja… jednak on pozostał przy mnie. I skoro taksię stało… nie oddam go nikomu. Będzie moim skarbem, który będę trzymać tylkodla siebie głęboko w sercu.

-Tęskniłamza tobą…- Szepnęłam unosząc na niego swoje szklane tęczówki.- Cieszę się, żeokazałeś się być dojrzalszy i bardziej odpowiedzialny, niż ja…

-Chybanie do końca tak jest…

-Jawiem, że na to wszystko nie zasługuję… chciałam wszystko tak po prostuzniszczyć.- Przerwałam mu. Naprawdę w tej chwili był dla mnie wzorem i wiem, żemoje dzieci nie mogłyby mieć lepszego ojca. Mogę być spokojna o ich przyszłość,bo mają z kogo brać przykład.

-Byłoci ciężko, to nie twoja wina… nie mówmy już o tym. Cieszmy się tym, co jest…-Uśmiechnął się do mnie delikatnie i pogładził czule dłonią mój policzek. Po razkolejny przyległam do niego swoim drobnym ciałem, a on ucałował mnie we włosy…zupełnie tak jak kiedyś.

 

Kochać, jak tołatwo powiedzieć…

Kochać, tylko towięcej nic.

W tym słowie jestkolor nieba,

Ale także rdzawypył gorzkich dni.

W tym słowie jestkolor nieba,

Ale także rdzawypył gorzkich dni…*

 

###

 

*KasiaNosowska- Kochać

 

Aw następnym odcinku:

[…]- Nie wyobrażamsobie, że miałoby mnie z wami nie być… a Michał chce jak najszybciej skończyćpłytę i przygotować trasę. Do tego jeszcze musimy wrócić do mediów…- Wyżaliłsię spoglądając na ukochaną niepocieszonym wzrokiem.

-Wiesz Kochaniemyślę, że on i tak jest dla was bardzo wyrozumiały. Z Davidem nie mielibyścietak łatwo…- Powiedziała lekko się zasępiając na wspomnienie o byłym menadżerzeTokio Hotel.- Powinniście być mu wdzięczni. A ty i tak bardzo dużo czasuspędzasz z dziećmi, jak na sławnego wokalistę. I jeśli nie będzie cię przezjakiś czas, nie zmieni to faktu, że jesteś wzorowym i kochanym tatą.

-Wiem, ale bojęsię, że oddalę się od was… nie chcę kompletnie zatracić się w muzyce.[…]

 

-Już się nie boję.-Szepnęłam łapiąc jego dłonie, które zaraz splótł z moimi.- Naprawiłeś mnie…

-Co ty mówisz,przecież nie byłaś zepsuta.- Mruknął całując subtelnie moją szyję.- Po prostu…potrzebowałaś miłości. Nie umiemy bez siebie żyć i nie da się tego ukryć.

-Może cośrzeczywiście w tym jest…- Przyznałam. W sumie mógł mieć rację… przecież naglewszystko jest dobrze i dlaczego? Bo do siebie wróciliśmy? Czy to naprawdęmożliwe, że uleczyło mnie jego uczucie? Miłość potrafi zdziałać cuda…

-Na pewno. Kochamcię Skarbie…

-Ja ciebie teżkocham i nie pozwól mi już nigdy więcej znikać…[…]

5 komentarzy:

  1. ~cukiierkoowaa12 grudnia 2011 17:34

    ja wiedziałam że do siebie wróca ; Dsą stworzeni dla siebie! ;DDTom to słodziak ;*Czekam na kolejną ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. oooooch, zczyzby to bylo tak pieknieb juz na zawsze? no cyhyba jednak nie, choc narazie jest tak pieknie, oni do siebie wrocili, jesyt gadka o milosci itp ;)) cudo :D czekam na nexta i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ^^ Odcinek świetny.Dobrze,że w końcu Carmen i Tom się pogodzili :)Dzięki,że wpadłaś na mojego bloga ^^ Pozdro - Nica <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę znowu być pierwsza, opublikuj coś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny odcinek i w końcu są razem cieszę się z tego powodu czekam na nexta ;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń