czwartek, 29 grudnia 2011

178.'Naprawiłeś mnie...'

Wczorajszywieczór wiele zmienił w naszych relacjach z Tomem. Oczywiście nie może być odrazu wszystko perfekcyjnie… jednak jest znacznie lepiej niż było i to widać.Nawet dziadkowie Toma zauważyli, że zachowujemy się jakoś inaczej. Choć niewiedzieli, że było coś nie tak… Strasznie się cieszę, że dałam nam tę szansę.Wiedziałam, że nie będę żałować i tak właśnie jest. Powoli, małymi kroczkami wracamydo normalności, a przy tym nasze dzieci czują się znacznie lepiej. Nawet ponich widzę, że są jacyś inni… to niezwykłe, że takie maluchy wszystkowyczuwają. To świadczy tylko o tym, że rodzice są dla nich niesamowicie ważni,więc bardzo dobrze się stało, że wróciłam do Toma. Powinnam to zrobić choćby zewzględu na dzieci… ale na szczęście sama tego chciałam i już żadne z nas niemusi się w jakikolwiek sposób męczyć. Można stwierdzić, że udało nam sięprzetrwać nasz pierwszy, tak poważny, małżeński kryzys. I w sumie wyszliśmy ztego cało… bo nie zrobiliśmy nic, czego musielibyśmy bardzo żałować. Owszem,nasze czyny podczas rozłąki nie zawsze były najlepsze… ale przecież terazwszystko jest już inaczej. Kompletnie nie rozumiem życia. Jeszcze niedawno wydawałomi się, że nigdy już nie będę z Tomem i nigdy nie zaznam prawdziwegoszczęścia…a tymczasem czuję, że ta radość wraca do mojego życia. I to za sprawąmojego męża. Tak naprawdę niczego nie da się przewidzieć… I chyba jednakpowinno słuchać się serca jeśli chodzi o związek dwojga ludzi. To miłość jestnajważniejsza i to ona musi rozwiązywać małżeńskie problemy.

-Achrzciny, gdzie zrobicie?- Babcia Toma zaskoczyła nas całkowicie swoimpytaniem. Żadne z nas nie pomyślało nawet o chrzcie. Nie mieliśmy raczej dotego głowy ostatnimi czasy… poza tym chłopcy są jeszcze dość mali więc jest nato czas. I myślę, że teraz możemy ustalić to wspólnie z Tomem… jak dobrze, żeznowu mogę na nim polegać i mieć jego wsparcie. Dziś naprawdę obudziłam sięczując wielką ulgę. Jakiś ciężar spadł mi z serca…

-Nierozmawialiśmy jeszcze o tym, ale myślę, że zrobimy je u nas… prawda?- Tomzerknął na mnie z zapytaniem, na co skinęłam tylko głową zgadzając się z nim.Przecież nie będziemy robić jakiegoś specjalnego zamieszania…

-Ibardzo dobrze, po co ciągać wszystkich po całych Niemcach. Niektórzy to majątakie różne pomysły na chrzciny, że się w głowie nie mieści.

-Spokojniebabciu, u nas będzie wszystko normalnie.- Zapewnił ją Tom, co też jązadowoliło. Mnie także zresztą. Teraz naprawdę potrzebny jest mi święty spokójw życiu… chcę mieć normalne, poukładane i szczęśliwe życie.

-Cieszęsię, że przyjechaliście. Nareszcie poznałam swoje prawnuki, tylko jeszczezostały mi maluchy Billa. Chyba sami z dziadkiem kiedyś ich odwiedzimy, bo cośnie zapowiada się, aby oni mieli do nas wpaść.

-Raczejnie mają na to czasu…

-Oh,no tak. Ale wy mimo wszystko go znaleźliście.

-Myto, co innego zupełnie.- Stwierdził z lekkim uśmiechem. Nie trudno było mi siędomyślić, o co konkretnie mu chodziło wypowiadając te słowa. Jednak żadne z nasnie zamierzało wdrążać się w ten temat. Było to zbędne.

-Uroczete wasze maluchy, a jak podobne do ciebie Tom! Charakter pewnie będzie pomamie.

-Tobędę miał ciekawe życie…

-Aja myślałam, że ty już masz ciekawe życie.

-Owszem,ale trzy Carmen w domu, to co innego.- Rzekł wzdychając ciężko. Oczywiście niebyło w tym zbyt wiele powagi, lecz i tak zabrzmiało to dla mnie jakoś dziwnie.Nie mogłam się w to w czuć. A właściwie w to, że naprawdę do niego wróciłam iwszystko będzie prawie, jak dawniej. Będę musiała na nowo nauczyć się z nimżyć… może to nie będzie wcale takie trudne. Tylko, że nie jestem pewna, czy taCarmen, którą miał na myśli jeszcze w ogóle gdzieś we mnie jest…

-Oh,wy mężczyźni to naprawdę… brak słów. Nie macie pojęcia, jakim skarbem sąkobiety!- Oburzyła się kręcąc przy tym x dezaprobatą głową.

-Oj,przecież ja wiem. Żartuję tylko sobie…- Tom przewrócił oczami broniąc się odrazu.

-Noja myślę. Zresztą, nie zaszkodzi jak Carmen da ci trochę popalić.- Kobietaposłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniałam. Gdyby ona tylko wiedziała, jakbardzo już dałam mu popalić… ale z pewnością miała na myśli coś zupełnieinnego. I mam nadzieję, że już zawsze będę tylko w ten sposób dręczyć swojegomęża… naprawdę nie chcę przeżywać tego wszystkiego na nowo, to był najgorszyczas w moim życiu.

 

#

 

Blondynkaweszła do sypialni od razu spostrzegając swojego chłopaka leżącego na łóżkuwraz z dzieckiem. Westchnęła cicho prawie rozpływając się na ten słodki widok. Billbył naprawdę wzorowym tatą, a dzieci go wprost uwielbiały. Mogłaby być nawetzazdrosna, bo wydawać by się mogło, że maluchy wolą bardziej jego niż ją. Jednakto byłoby bardzo głupie z jej strony. To oczywiste, że dzieci potrzebujązarówno mamy, jak i taty. Po prostu mają dobry kontakt z Wokalistą, to nicnadzwyczajnego. Zajmuje się nimi od samego początku, musieli się do siebieniezwykle przywiązać.

-Bill,czemu nie położysz go do łóżeczka?- Zapytała podchodząc bliżej.

-Próbowałem,ale nie zmieściliśmy się tam we dwoje.- Szepnął, a dziewczyna dopiero terazzauważyła małe rączki zaciśnięte na koszulce Czarnowłosego. Na jej twarz odrazu wpłynął szeroki uśmiech, a sama położyła się obok nich.

-To,dlatego, że go tak rozpieszczasz.- Stwierdziła i musnęła jego usta.- Kochamcię, jesteś niesamowity.

-Przecieżja nic nie robię.- Zaśmiał się cicho.- To on jest niesamowity.

-Obydwajjesteście.- Podsumowała idąc w pewien sposób na kompromis i ucałowała małeczółko swojego śpiącego synka.- Czyli śpimy dziś we troję?

-Cóż…myślisz, że mnie już nie puści?- Uniósł na nią swoje czekoladowe spojrzenie.

-Niewiem, ale ja na pewno nie odczepię mu tych łapek od ciebie. Śpi sobie taksłodko…- Westchnęła przyglądając się temu z lekkim rozmarzeniem.

-Oh,wiem… trudno, będziemy mieli dziś towarzystwo.- Odparł bezradnie chłopak inaciągnął miękki kocyk na śpiącego Colina.- Nie wyobrażam sobie, że miałobymnie z wami nie być… a Michał chce jak najszybciej skończyć płytę i przygotowaćtrasę. Do tego jeszcze musimy wrócić do mediów…- Wyżalił się spoglądając naukochaną niepocieszonym wzrokiem.

-WieszKochanie myślę, że on i tak jest dla was bardzo wyrozumiały. Z Davidem niemielibyście tak łatwo…- Powiedziała lekko się zasępiając na wspomnienie o byłymmenadżerze Tokio Hotel.- Powinniście być mu wdzięczni. A ty i tak bardzo dużoczasu spędzasz z dziećmi, jak na sławnego wokalistę. I jeśli nie będzie cięprzez jakiś czas, nie zmieni to faktu, że jesteś wzorowym i kochanym tatą.

-Wiem,ale boję się, że oddalę się od was… nie chcę kompletnie zatracić się w muzyce.

-Niezatracisz się, za bardzo nas kochasz.- Uśmiechnęła się do niego.- A rodzinamoże być twoją inspiracją.

-Właściwiemasz rację. Gdyby nie to, że nie mam kiedy wziąć długopis i kartkę miałbym jużmateriał na kilka dobrych płyt.- Skwitował z przekonaniem.- Myślę, że dziękiwam Tokio Hotel odżyje.- Dodał zadowolony.-Ale nie pozwolę, żeby muzyka mnie odwas oddaliła w jakikolwiek sposób.

-Wiemi wcale się o to nie martwię.- Przysunęła się bliżej niego i obdarzyła czułympocałunkiem.- Ty też nie musisz się o nic martwić, świetnie sobie poradzę zdziećmi, gdy ciebie nie będzie.- Wymruczała odrywając się od jego ust.

-Idobrze by było, jakbyś przed tym wszystkim pogodziła się z siostrą.- Zmieniłniepewnie temat obawiając się, że może ją tym zdenerwować. I rzeczywiście niewyglądała na zadowoloną jednak w dalszym ciągu była bardzo spokojna.- Zanim cośpowiesz… musisz wiedzieć, że Carmen i Tom są razem u moich dziadków. Chyba chcąwszystko naprawić…- Wyrecytował w pośpiechu licząc na to, że dzięki tej wiedzydziewczyna zmieni swoje nastawienie.

-Todobrze, ale po co to było niszczyć?

-Skarbieproszę cię… postaraj się ją zrozumieć. Wiem, że to nie jest łatwe… ale to twojasiostra, musicie się jakoś dogadać. I pozwól jej żyć własnym życiem ipodejmować własne decyzje. Nawet te głupie… każdy ma do tego prawo.

-WiemBill… ale po prostu nie mieści mi się to w głowie. Nie tego się spodziewałam poCarmen… ona po prostu mnie zaskoczyła.- Wyznała wzdychając ciężko.- Ona nigdytaka nie była…

-Zmieniłasię, to prawda… ale każdy się zmienia. I może wyjdzie z tego coś dobrego?

-Mamnadzieję.- Mruknęła.- Porozmawiam z nią, jak wrócą.

 

#

 

Zapachciepłego, letniego powietrza wypełniał moje nozdrza sprawiając, że mojesamopoczucie było coraz lepsze. Uroku do tego wszystkiego dodawała wieczorowapora. Uwielbiam te miejsce. I cieszę się, że Tom każdego wieczoru zabiera mniena długi spacer. Przeważnie tylko we dwoje… a to wszystko dzięki jego babci,która zawsze jest skora, aby zająć się chłopcami. Na szczęście są grzecznipewnie, dlatego każdy jest taki pomocny jeśli chodzi o opiekę nad nimi.

Oparłamręce o balustradę drewnianego mostku i napawałam się pięknym, leśnym widokiemoświetlonym przez zachodzące już słońce.

-Aly…-Usłyszałam szept tuż przy swoim uchu i poczułam, jak oplatają mnie silne,męskie ramiona. Uśmiechnęłam się do siebie czerpiąc wiele przyjemności z tegodrobnego gestu, naprawdę czułam się w tej chwili niesamowicie. Pierwszy raz odwielu miesięcy wypełniał mnie spokój i szczęście. Tom przywrócił harmonię domojego życia. Zamknęłam oczy opierając się wygodnie o jego umięśniony tors inapawałam się tą chwilą nie chcąc, aby się kończyła. Uniosłam jednak powiekiczując, jak coś szmera moją skórę w okolicy nosa…

-Skądgo masz?- Zapytałam cicho widząc bliżej mi nieznany kwiat w dłoni chłopaka.

-Zerwałem.-Odparł lekko rozbawiony. Może i to pytanie było głupie, no ale co… niepomyślałam. Jestem taka rozmarzona, że takie proste rzeczy nie przychodzą mi dogłowy.-Dla ciebie.- Dodał dla pełnej jasności i zaczął majsterkować przy moichwłosach w rezultacie umieszczając roślinkę za moim uchem. A na koniec musnąłczule mój policzek… Czy on nie jest słodki? Najsłodszy facet na świecie. Czujęsię, jakbym zakochiwała się w nim na nowo. Znowu budzi we mnie te wszystkieemocje, co dawniej… i to znowu jest takie niesamowite.

-Jużsię nie boję.- Szepnęłam łapiąc jego dłonie, które zaraz splótł z moimi.-Naprawiłeś mnie…

-Coty mówisz, przecież nie byłaś zepsuta.- Mruknął całując subtelnie moją szyję.-Po prostu… potrzebowałaś miłości. Nie umiemy bez siebie żyć i nie da się tegoukryć.

-Możecoś rzeczywiście w tym jest…- Przyznałam. W sumie mógł mieć rację… przecieżnagle wszystko jest dobrze i dlaczego? Bo do siebie wróciliśmy? Czy to naprawdęmożliwe, że uleczyło mnie jego uczucie? Miłość potrafi zdziałać cuda…

-Napewno. Kocham cię Skarbie…

-Jaciebie też kocham i nie pozwól mi już nigdy więcej znikać…- Odwróciłam się doniego przodem i spojrzałam prosto w oczy. Były dokładnie takie, w jakich sięniegdyś zakochałam. I już wiedziałam, że wszystko jest tak, jak być powinno.

-Nigdy.-Musnął moje usta.-Będę o ciebie dbał i sprawię, że będziesz najszczęśliwsząkobietą na ziemi.- Zadeklarował powodując uśmiech na mojej twarzy.-I nigdywięcej żadnych kłamstw, czy niedomówień. Od teraz jesteśmy idealnym małżeństwemi tworzymy idealną rodzinę.

-Dobra,zawsze chciałam mieć idealnego męża.- Stwierdziłam zadowolona.-Ale z tą idealnążoną to może być problem…- Zmarszczyłam brwi zastanawiając się przez chwilę ipisnęłam czując znienacka, że unoszę się nad ziemią. Tomowi chyba wzięło się nawspomnienia, kiedy to przenosił mnie na rękach przez próg… ale wtedy chociażwiedziałam, że to się stanie, a teraz zrobił to tak nagle, że niemalże dostałamzawału.

-Niema żadnego problemu.- Zaśmiał się zapewne z mojej przerażonej miny.

-Jesteśnienormalny.- Skwitowałam obejmując go mocno za kark.- Narobiłeś sobie mięśni iteraz będziesz szpanował, że uniesiesz nawet słonia.

-Chybawybierzemy się do zoo Kochanie, żebyś mogła w końcu dowiedzieć się, jak wyglądasłoń.- Rzekł z całkiem poważną miną, a ja natomiast parsknęłam śmiechem.- Nieśmiej się, ja wyraźnie widzę, że masz problem z tym zwierzęciem.

-Ohprzestań. Przecież wiesz o co mi chodzi.- Wywróciłam oczami.

-Właśnienie wiem, wymyślasz jakieś dziwne rzeczy.

-Boty jesteś facet, to nie rozumiesz.- Bąknęłam układając głowę na jego ramieniu.-Itak będziesz mnie trzymał na rękach?

-Przeniosęcię na nich przez całą wieś.

-Chybażartujesz?- Spojrzałam na niego, jak na wariata. Bardzo chciał mi chyba dziśudowodnić, że nim jest.

-Nieżartuję.- Zaprzeczył nie ukrywając swojego zadowolenia.- Cała wieś zobaczy,jakim jestem idealnym mężem i że noszę swoją ukochaną na rękach!- Zawołałokręcając się dookoła własnej osi. Kompletnie mu odbiło… ale nie da się ukryć,że to szaleństwo było urocze.

 

###


Czuję, że Trzy miesiące zbliża się do końca, jego płomień powoli się wypala... Jeśli mi się uda zakończę te historię w 200 odcinku ^^  Myślę, że już najwyższy czas ;) Nareszcie to poczułam i mogę tego dokonać ;D 

pozdrawiam ;*


9 komentarzy:

  1. Cudo... ;) Choć na chwilę mogłam się przenieść do ich cudownego świata, który aż tętni szczęściem. Podoba mi się ich sielanka. Można pozazdrościć Carmen męża, z pewnością jest idealny ;D Od razu humor mi się poprawił i z czystym sumieniem mogę się zabrać do nauki hah ;)Czekam na następny (jak zawsze) ;)Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, nie chcę żebyś kończyła tego opowiadania, nigdy, no ale cóż wiadomo, że wszystko się kiedyś kończy. Pożegnalnego komentarza napiszę jak zakończysz. Odcinek boski, podoba mi się to, że Tom i Carmen do siebie wrócili i są szczęśliwi. Mam nadzieję, że tego nie zepsujesz ? :> [furimmer.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. ~cukiierkoowaa29 grudnia 2011 23:12

    cudowne <3 aż zakochałam się w tych gestach Toma ; DDCzekam na kolejną ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak :D Tak :D tak ;D W końcu wszystko się układa i jest gites-wypas :) Pisz do 200 ! :P Nie doczekam się nexta ^^ Twój blog jest po prostu boski :*Pozdrowionka - Nica <3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny odcinek i jaki romantyczny bardzo,bardzo mi sie podobał jeszcze tak dalej .Czekam na kolejny odcinek i zapraszam na trzeci odcinek http://sercepodkroplowka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog jest cudowny!!!!!!!! Zakochałam się w nim!!!!!!! Proszę Cię pisz jak najdłużej ,bo masz talent dziewczyno :*

    OdpowiedzUsuń
  7. o jaaa oO. Nie bylo mnie tu tyle ze masakra. W kazdym razie postanowilam wlasnie odrzucic ekonomie w kąt i sobie cos poczytac. I pomyslalam o Twopim opowiadaniu. Nie czytałam chyba z rok, jestem jakies 50 odc do tylu oO. Takze zaraz sobie choc troche nadrobie xDAaa i to jaa z... nieustajaca-walka.blog.onet.pl xD Tak pisze, bo widze ze ktos sie juz podpisuje jak ja ;d. Swoja droga, o moim opoiwadaniu tez prawie zapomnialam :O ;dW każdym razie daje znak, że zyje:D

    OdpowiedzUsuń
  8. http://meine-liebe.blog.onet.pl/ mała informacja...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://www.facebook.com/groups/256854734371216/ ---> zapraszam na grupę poświęconą opowiadaniom o tokio hotel ;)

    OdpowiedzUsuń