sobota, 10 listopada 2012

194.'Jesteśmy rodziną i moglibyśmy zrobić wszystko za jednym zamachem.'

Naszwyjazd musiał trochę jednak poczekać ze względu na imprezę, jaką chcieliprzygotować nasi przyjaciele. Nie mogliśmy ich tak po prostu zbyć. Poza tym tobyłoby głupie, w końcu chcemy, aby wszystko wróciło do normy więc nie możemyunikać ludzi, a tym bardziej tych najbliższych! Na szczęście moje samopoczucieznacznie się poprawiało, więc nawet cieszyłam się z tej imprezy. Może „impreza”to za dużo powiedziane, ale niech będzie. W końcu kto wie, jak to się rozwinie.O, a może znowu poczuję się jak nastolatka? No, chyba trochę przesadzam, alechociaż odrobinę młodziej. Właściwie nie jestem stara… Strasznie trudno mis sięw ogóle określić. Mam za duży bagaż doświadczeń i nie wiem, czy to dobrze.Czasem mnie to przerasta…

-Jakładnie wyglądasz w tej sukience.- Tom raczył skomplementować mój wyglądpodczas, gdy kończyłam się szykować przed lustrem. I nagle poczułam się, jakbymmiała zupełnie normalne życie! Takie dziwne odczucie mnie ogarnęło, jakby nigdynic się nie wydarzyło. Pierwszy raz mi się to zdarzyło i było dosyć przyjemne.Takie pozytywne i kojące. Bo kiedy ja ostatnio szykowałam się na jakąś imprezę?Kiedy wychodziłam gdzieś z Tomem? Kiedy miałam na sobie sukienkę...? Która wdodatku podobała się Tomowi!

-Cieszęsię, że ci się podoba.- Odwróciłam się do niego z uśmiechem i złożyłam na jegoustach krótki pocałunek.- Nie mogę się doczekać tego wieczoru.

-Trochęza tobą nie nadążam, ale… Jest dobrze.- Zaśmiał się.- Claudia za chwilę będzie,więc możesz już kończyć strojenie się.

-Jużskończyłam. Czegoś mi brakuje?- Odsunęłam się od niego, aby następnie okręcićsię wokół własnej osi prezentując swój wygląd.

-Nigdyci niczego nie brakowało.

-Ojjuż tak mi nie słodź. Kiedy ci się to znudzi?- Uniosłam brwi przyglądając sięmu z zaciekawieniem.

-Nigdy.-Wzruszył bezradnie ramionami następnie uśmiechając się do mnie szeroko.- Skorojesteś już gotowa, to nie traćmy czasu.- Dodał i wyciągnął do mnie rękę, abymją chwyciła. Tak też uczyniłam po czym opuściliśmy naszą sypialnię kierując siędo wyjścia. Claudia właśnie rozbierała się w przedpokoju, więc mieliśmy świetnewyczucie.

-Cześć,nie spóźniłam się widzę.- Przywitała się wieszając swoją kurtkę.

-Przyszłaśw sam raz. Właśnie wychodzimy.- Stwierdził z zadowoleniem Tom i podał mi mójpłaszcz, który szybko włożyłam na ramiona. Sam zaś włożył swoją bluzo-kurtkę,jak ja na to mówię i byliśmy w pełnej gotowości.

-Chłopcyjuż jedli, ale pewnie jeszcze przed snem będą mieli ochotę.- Zwróciłam się dodziewczyny.- Nie wiem, o której wrócimy, ale nie zamierzamy szaleć więc bezobaw.

-Jawłaśnie myślałem, że zamierzamy!- Rzekł zawiedziony Gitarzysta.

-Szaleństwemjest, że w ogóle gdzieś wychodzimy kochanie.- Zaśmiałam się, na co ten wywróciłteatralnie oczami.

-Dobrze,idźcie już. Ja sobie poradzę, możecie wrócić nawet rano.- Oznajmiła Claudia, coprzypadło do gustu mojemu mężowi.

-Zobaczymy.W takim razie miłego wieczoru i jakby coś się działo, to dzwoń.- Poleciłam, jakzwykle zatroskana. Zawsze, gdy gdziekolwiek wychodziłam i musiałam zostawiaćchłopców pod opieką Claudii miałam pewne obawy. Ale to chyba normalny, matczynyniepokój? Ja w ogóle nie lubię zostawiać chłopców. Po tym, co mnie spotkałonajchętniej nie rozstawałabym się z nimi nawet na chwilę. Jednak są sytuację,kiedy nie mam wyjścia. Przecież nie zabiorę ich wszędzie…

-Jasne.

-Tona razie.- Rzucił Tom, kiedy już zamierzałam ponownie otworzyć usta, abyudzielić „Niani” kolejnych wskazówek… Nie było mi to dane i zostałam wręczwypchnięta za drzwi przez swojego kochanego męża.

-Claudiawie, co ma robić.- Powiedział do mnie, gdy zamknął za nami drzwi.- Naprawdęświetnie sobie radzi i nie musisz się martwić. Musisz się dzisiaj wyluzować, tonasz wieczór.

-Wiem.Ale ja za nimi tęsknię, nawet po 10 minutach!

-Toniezdrowe, trzeba częściej ich zostawiać.- Stwierdził ze śmiechem.

-Nopewnie i co jeszcze? Oni są malutcy jeszcze!- Spojrzałam na niego z oburzeniem.

-Malutcyto oni byli, jak mieli miesiąc. Teraz rosną jak na drożdżach!

-Dlamnie zawsze będą mali.- Wzruszyłam ramionami.- Czy ja wzięłam telefon?

-Maszw torebce. I proszę ogarnij się, bo twoja troska zaczyna być chorobliwa.-Skwitował z lekkim przerażeniem po czym otworzył mi drzwi od samochodu. On mniezupełnie nie rozumie! Ja po prostu wciąż jestem naładowana hormonami. Dobrze,nie będę wszystkiego zwalać na hormony… Jestem tylko troszkę nienormalna, alekomu to przeszkadza w ogóle?

-Dobrze,od tej chwili myślę tylko o dobrej zabawie!- Obiecałam bardzo przekonującymgłosem i aby to zatwierdzić ucałowałam go w usta.- Możemy jechać.

-Świetnie,tak właśnie ma być. Impreza! W końcu!- Okrzyknął unosząc ręce ku górze i po tymgeście wsiedliśmy do auta, którym niemal natychmiast odjechaliśmy. Tom mógłsobie pozwolić na w miarę szaloną jazdę, bo nie jechały z nami dzieci, co musię również bardzo podobało. Dzięki temu też dotarliśmy na miejsce po niecałychpiętnastu minutach.

 

#

 

Początkowoimpreza miała być u Melanie i Billa, ale zrezygnowali z tego pomysłu i poprostu udaliśmy się do klubu. I chyba to był zdecydowanie lepszy pomysł. Odrazu poczułam się dziesięć lat młodziej o ile to odpowiednie porównanie. Nicnie poradzę, że czuję się zwykle jak trzydziestoletnia kobieta… Nie żeby tobyło coś złego! No, ale jednak miło jest się całkowicie rozluźnić i rozerwać. Ado tego w takim towarzystwie! Jak mi brakowało tych wszystkich ludzi! Przyszedłnawet Georg ze swoją dziewczyną. Nie mogło być lepiej.

Głośna,nie najgorsza muzyka, ciekawe rozmowy z przyjaciółmi i w ogóle cała panującaatmosfera pozwoliła mi zapomnieć o wszystkim co przykre i nawet o tym, żezostawiłam dzieci na tak długo pod opieką Claudii. 

-Wogóle uważam, że bliźniacy powinni zdmuchnąć świeczki! I w sumie Tom i Carmenteż, bo w końcu mieli rocznicę ślubu.- Stwierdził Gustav w pewnej chwili.-Chyba pomyśleliście o jakimś torcie?!

-Tak,na myśleniu się skończyło Gustav. Myślisz, że czemu jesteśmy w klubie, a nie uBilla i Mel?- Zapytała błyskotliwie Amelia.

-Niewiem? Ale tak bez tortu!? No co to za urodziny!

-Dobra,czy ty przypadkiem sam nie chciałbyś drugi raz obchodzić swoich urodzin?-Wtrącił sprytnie Gitarzysta.- Bo to się da załatwić, jeśli ci zależy. W końcuczego się nie robi dla przyjaciół!

-Ohno wiesz co, ja tylko chcę o was zadbać. Jak zwykle mnie nie doceniasz, a jamyślałem, że ty dojrzałeś.

-Pf,bardziej niż myślisz.- Prychnął urażony.- Powiedz mu Kochanie!- Zwrócił się domnie. Że niby co mam powiedzieć?

-E…Ja to bym się trochę poruszała.- Wypaliłam nieco poza tematem. Przyznam, żetrochę odpłynęłam więc nie za bardzo też wiedziałam o co im chodzi. Nibysłuchałam, ale nie słyszałam…

-Ito jest pomysł! A nie jakieś głupie gadanie o tortach i dojrzewaniu,przyszliśmy się tu bawić, a nie.- Rzekła Melanie od razu podrywając się zeswojego miejsca przez co też Bill wytrzeszczył na nią oczy, zupełnie jakbyzrobiła coś nadzwyczajnego.- Chyba nie boisz się tańczyć?- Zapytałazaniepokojona jego wyrazem twarzy.

-Janie! Ale ty..?

-NieBill, nie boję się.- Uniosła brwi spoglądając na niego lekko, jak na przygłupa.

-Aletwoja ciąża!

-Dziewczęta,powiedzcie mojemu chłopakowi, czy kobieta w ciąży może tańczyć?- Skierowałaswoje spojrzenie na wszelką płeć kobiecą znajdującą się w naszym gronie, w tymrównież i mnie.

-Niewidzę przeciwwskazań.- Jako pierwsza poparłam swoją siostrę, na co resztadziewczyn skinęła głowami zgadzając się ze mną ochoczo.

-Nowidzisz! Chodź.- Złapała jego rękę i pociągnęła w swoją stronę, aby siępodniósł i udał wraz z nią na parkiet.

-Idziesz?-Zwróciłam się do swojego męża.- Czy mam zgarnąć kogoś innego?- Uniosłamzachęcająco brwi. Od razu wstał ruszając w ślady Mel, a ja z zadowoleniempodążyłam za nim. Leciała skoczna muzyka, więc można było się fajnie poruszać.A Tom okazał się świetnym partnerem! Nie wiedziałam nawet, że on potrafi siętak ruszać! Serio. Nawet na naszym weselu nie pochwalił się takimiumiejętnościami. Normalnie ledwo za nim nadążałam, miałam wrażenie, że wszędziego pełno. I co chwilę okręcał mnie dookoła siebie niczym jakąś skoczną baletnicę.Nie mogłam powstrzymać swojego śmiechu. Jeszcze nikt nie wyprawiał ze mnątakich rzeczy, a przede wszystkim już dawno się tak świetnie nie bawiłam. Pochwili dołączyli do nas pozostali i rozpoczęły się wymiany partnerami, gdzieteż trafiali mi się o dziwo sami niesamowicie ruchliwi. Oni wszyscy chybadzisiaj jakieś dopalacze brali! Nawet Gustav. Po nim to już w ogóle bym się niespodziewała takiego tempa. Wykończył mnie dosłownie! Jednak na ratunek przyszłami wolniejsza nuta i wylądowałam z powrotem w ramionach swojego męża. Mogłamzłapać trochę oddechu… dyszałam jak parowóz!

-CoSkarbie, już nie ta kondycja?- Powiedział z rozbawieniem wprost do mojego ucha.

-Wcalenie.- Zaprzeczyłam wbrew faktom.- Po prostu…

-Hm?

-Noprzestań! To wy jesteście jacyś narwani.- Oburzyłam się.- Z moją kondycją jestwszystko w porządku.- Zapewniłam opierając głowę o jego tors. Serce wciąż mimocno biło, nadal czułam to szaleństwo we krwi.

-Chceszsię czegoś napić?

-Zachwilę. Pokołyszmy się jeszcze trochę, tak mi tu dobrze.- Mruknęłam tuląc siędo jego ciepłej bluzy. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w subtelną muzykędając prowadzić się Tomowi, który rytmicznie nami poruszał. Było niesamowicieprzyjemnie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo brakowało mi takichzwyczajnych rzeczy.

-Hejzakochańce, mam do was sprawę.- Nasz mega romantyczny taniec przerwała mojasiostra, która zjawiała się nie wiadomo skąd. Jakby nie mogła przyjść z tympóźniej, tylko akurat, gdy sobie tańczymy takiego przytulańca…

-Teraz?-Niechętnie oderwałam głowę od torsu mojego męża spoglądając zrezygnowana nablondynkę, która skinęła twierdząco głową. Ze względu na jej stan, nie będęzaczynać niepotrzebnych dyskusji. Nic się w końcu nie stanie jeśli poświęcę jejte kilka minut, widocznie miała taką zachciankę, aby właśnie teraz z nami oczymś rozmawiać! Tak więc Tom złapał mnie za rękę i całą trójką udaliśmy się dostolika, przy którym siedział tylko Bill. Melanie usiadła obok niego, a my zajęliśmymiejsca naprzeciw pary wbijając w nich swoje oczekujące spojrzenia.- Więc?

-Więcmam pewien pomysł związany z naszymi pociechami.- Oświadczyła bardzozadowolona, lecz nie było nam dane póki, co wiedzieć skąd to wielkie szczęściena jej twarzy.- Wpadliśmy z Billem na pomysł…

-Zemną!?- Oburzył się od razu chłopak, za co został zgromiony wzrokiem przez swojąukochaną i od razu sobie odpuścił.

-Wpadliśmyna pomysł, aby połączyć uroczystość chrztu naszych dzieci z waszymi.-Dokończyła wcześniej przerwaną wypowiedź wprowadzając nas tym w lekkie zdumienie.Pierwsza moja myśl, to… piątka krzyczących dzieci przed ołtarzem. Dosyćchaotycznie sobie wyobraziłam te sytuację.-Oh, no bo po co mamy robić kilkauroczystości? Jesteśmy rodziną i moglibyśmy zrobić wszystko za jednym zamachem.

-Noo…Tylko, czy tak można?- Jako pierwszy odezwał się Tom, też był lekko zszokowanytym pomysłem. My w sumie jeszcze nie omawialiśmy sprawy chrztu!

-Aczemu by nie? No, ale nie podoba wam się ten pomysł? Wiem, że czwórka dzieci totrochę sporo…

-PiątkaSkarbie.- Wtrącił Bill spoglądając znacząco na jej zaokrąglony brzuch.

-Jakto?- Wypaliłam.- To zamierzacie czekać, aż urodzisz? Przecież wtedy naszedzieci już urosną! Nie wyobrażam sobie chrzcić rocznego dziecka… No jak tobędzie wyglądało!?

-Nodobrze no, to mówię, że tylko nasza czwórka. W ogóle no! Nie psujcie mi planów.-Zrobiła naburmuszoną minę krzyżując ręce na piersi jak małe dziecko. Ta ciążazdecydowanie zdziecinniała mi siostrę… Gdzie się podziała moja starsza,poważna, rozważna, odpowiedzialna siostra!?

-Nook, ja myślę, że tak może być.- Odezwał się Tom.- A ty?- Zwrócił się do mnie.Chyba nie miałam za bardzo wyjścia. To nie tak, że mi się ten pomysł niepodoba… Po prostu to trochę mnie przeraża. W końcu jakoś będzie trzeba towszystko ogarnąć, to nie jest tak, że sobie wymyślimy i będzie fajnie… No, alecóż. Jakoś damy radę!

-Now porządku. Ale my najpierw wylatujemy na wakacje, nie będę znowu tegoprzekładać. Potrzebuję odpoczynku.- Zaznaczyłam nie chcąc nawet myśleć o tym,że po raz kolejny mielibyśmy odkładać nasz wyjazd na później.

-Niema sprawy! Ty się w ogóle nie przejmuj, ja się wszystkim zajmę jak was niebędzie! Mam w końcu tyle wolnego czasu…- Zadeklarowała z entuzjazmem.

-Toświetnie. Musimy tylko znaleźć chrzestnych.

-Tonie będzie takie trudne.- Stwierdziłam.- Bill i Mel mogą być jednego bliźniaka,a drugiego chociażby Amelia i Andreas.

-No,a wy możecie być chrzestnymi Colina, albo Sary. I weźmie się jeszcze Gustava zjego narzeczoną, jeśli się zgodzą oczywiście. Akurat chrzestni to żadenproblem.- Dodała moja siostra. Czyli właściwie nawet nie będę musiała sięspecjalnie wysilać. I bardzo mi to odpowiada. Teraz w ogóle, tylko marzy mi siębłogi wypoczynek na plaży…

-Noi świetnie. Wracamy już może?- Zapytał Czarny, kierując to pytanie głownie doMelanie.

-Takwcześnie?

-Późnojuż jest.- Zmarszczył brwi widocznie mając odmienne zdanie w tym temacie.-Powinnaś więcej odpoczywać.

-Odpoczywamcałymi dniami, jakbyś nie zauważył…- Westchnęła zrezygnowana.- Ale okej, niezamierzam dyskutować.

-Ato coś nowego.- Zdziwił się z uśmiechem.

-Niedrażnij mnie lepiej, bo jeszcze zmienię zdanie.- Zagroziła wstając z miejsca.

-Wtakim razie my też się już zbieramy, nie?- Spojrzałam na Toma, który zgodziłsię ze mną kiwając twierdząco głową.- Przydałoby się pożegnać z resztą, tylkocoś się rozbawili.

-Trudno,na pewno nie będą mieli nam za złe. I tak się pewnie świetnie bawią! Wyślę smsdo Amelii, że wychodzimy to będą wiedzieć.

-Okej.To chodźmy, już się stęskniłam za chłopcami.- Rzekłam rozanielona na samą myśl,że niedługo znowu zobaczę swoje kochane maluchy i będę mogła je wyściskać. Jakja ich strasznie kocham! Widać, niedługo trwało moje chwilowe zapomnienie.Jednak mimo wszystko dzisiejszy wieczór spełnił swoją rolę, rozluźniłam się iświetnie bawiłam. Mogłam poczuć się znowu młodo i beztrosko! Może nawet, gdybynie końcowa rozmowa z Melanie o chrzcinach do tej pory bym się bawiła. Niezmienia to faktu jednak, że bawiliśmy się świetnie i możemy wracać do naszej codzienności…

 

###

 

Strasznie długi ten odcinek :D 

5 komentarzy:

  1. a no długi ten odcinek :Pahh, ten Tomasz nasz ! :Dimpreza jak impreza,ale chrzest piątki dzieci?!Szok xDczekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super kochana odcinek, w końcu gdzieś wyszli się zabawic, co do chrztu to też bardzo dobry pomysł. Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no wreszcie Carmen wraca do zdrowia fizycznego i psychicznego... dobrze że Tom wyciągnął ją na tą imprezę ;Pciekawe jak te wakacje i chrzciny wyjdą xDjuż się nie mogę doczekać kolejnego odcinka

    OdpowiedzUsuń
  4. haha, ty ostatnio tylko o imprezach piszesz ;) ale co do tego opowiadania, to było jej naprawdę baaardzo potrzebne moim zdaniem, więc pomysł jak najbardziej dobry. Długi, no fakt, ale w końcu to już 194 odcinek... ;c wiec niech teraz będą same takie długie, albo jeszcze dłuższe nawet! :D Także czekam na nexta i pozdrawiam! C:

    OdpowiedzUsuń
  5. W koncu wyszli gdzieś na jakąś impreze, bo Carmen chyba by zwariowała psychicznie przez to wszystko ;D Chrzest jak chłopcy będą mieli rok haha xd

    OdpowiedzUsuń