niedziela, 25 listopada 2012

196.' Mogła w tej chwili znieść wszystko, aby tylko dał jej spokój i zniknął raz na zawsze z ich życia.'

Niemcy.

 

Wokalistazszedł do kuchni przywołany przez kuszące zapachy wydobywające się z garnków,przy których od godziny stała Melanie upierając się, że ugotuje dziś obiad. Jakwiadomo nie mógł jej wyperswadować tego pomysłu w żaden sposób. Odkąd zaszła wciążę stała się bardziej uparta niż kiedykolwiek i nie było mowy o żadnychdyskusjach. Miało być tak jak ona sobie życzy i koniec. Oczywiście w skrajnychsytuacjach Bill stawał się bardziej stanowczy i surowy, wtedy też musiałaustąpić chcąc, czy nie.

-Dobrze,że jesteś. Właśnie miałam cię wołać, żebyś pojechał na zakupy.- Rzekła nawstępie przez co mina mu zrzedła. Nie takiego powitania się spodziewał.

-Tonie możemy wysłać kogoś?

-Nie?Wybacz, ale ci twoi ochroniarze mają więcej mięśni niż mózgu…- Odparła niecoprzyciszając głos.- Poza tym przecież chcemy żyć normalnie! Więc bierz portfel,kluczyki od samochodu i jedź. Tu masz listę.- Wręczyła mu niewielką kartkę, aleza to zapisaną po brzegi.

-Robiszzapasy?

-NieBill. Wyobraź sobie, że większość z tych rzeczy zjadasz ty i twoje dzieci.Tonami!

-Ojdobra, dobra… To jadę, wrócę za godzinę.- Westchnął rezygnując już z dalszejdyskusji i ucałował blondynkę w policzek.

-Tylkonie zapomnij niczego bo pojedziesz drugi raz!- Zawołała za nim, po czym wróciłado gotowania. Już dawno nie czuła się tak dobrze. Miała świetny humor, mnóstwoenergii i pozytywnego myślenia. Do tego przyrządzanie obiadu sprawiało jejniebywałą przyjemność. Czuła się, jak prawdziwa mama i było jej z tym dobrze.Właśnie dziś naszła ją myśl, że w końcu jej się coś w życiu udało. Takcałkowicie. Że się ustatkowała, jest szczęśliwa i przede wszystkim kochana. Aprzede wszystkim, naturalnie ma najwspanialsza rodzinę, o jakiej nawet nieśniła. I nie spodziewała się nigdy, że jej los ułoży się właśnie w taki sposób.Nareszcie doczekała się swojego spełnienia. I właściwie nie musi się już o nicmartwić. Może jedynie o swoje jeszcze nienarodzone dziecko… Ale i tak jestpewna, że z nim także wszystko będzie w porządku. Na początku była przerażona,że będzie musiała wychowywać kolejne dziecko. Dwójka to już było dla niej dużo,a co dopiero trzecie… Jednak bardzo pragnęła mieć dziecko z Billem. Niestetyich drogi zetknęły się trochę później niż powinny były i życie nieco im siępoplątało, ale mimo wszystko w końcu udało im się odnaleźć. I zdecydowali sięna wspólne życie. Mając pełną świadomość, że to będzie najtrudniejsze, co ich wżyciu mogło spotkać… Ale jednocześnie też najlepsze i niosące najwięcejradości. Wszystkiego, co im potrzeba.

Dziewczynauśmiechała się pod nosem mieszając swój sos i jednocześnie będąc myślami przyswoim życiu z Billem. Zdecydowanie podobały jej się takie wspomnienia,pozytywne i pełne nadziei na przyszłość.

-Dziękici Boże…- Szepnęła czując kolejny raz tego dnia napływ szczęścia, którewypełniało każdą komórkę jej ciała. Gdyby nie stan w jakim się znajdowałazapewne ciągle skakała by z radości. Jej kulinarne podboje przerwał jednakdzwonek do drzwi. Zmarszczyła brwi zamyślając się na chwilę, nie spodziewałasię nikogo o tej porze. Wyłączyła kuchenkę i udała się do przedpokoju, abyotworzyć niezapowiedzianemu gościowi. Nie sądziła jednak, że tak szybko tegopożałuje… Jej radość, jakby gdzieś uleciała, a serce zaczęło szybciej bić, zestrachu…

-Cześć,wpuścisz mnie?- Przed nią stał sam David, trzymając w ręce średniej wielkości,pluszowego misia. Dziewczyna patrzyła na niego, jakby spadł z księżyca. Bo poczęści tak też było, choć nie dosłownie. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Itak strasznie żałowała, że wysłała Billa akurat teraz na zakupy…- Melanie?

-Coty tu robisz?- Wykrztusiła.

-Chciałemporozmawiać. I odwiedzić syna.- Na dźwięk ostatnich słów, zrobiło jej sięniedobrze. Mimo wszystko przepuściła go w drzwiach starając się zachowaćspokój. W końcu nie działo się nic złego. Na razie…

-Więco czym chcesz rozmawiać?- Zapytała od razu, gdy tylko weszli do salonu.

-Ajak myślisz? To chyba oczywiste.

-Nonie wiem, czy takie oczywiste David. Pojawiasz się i znikasz, kiedy ci siępodoba. I co to wszystko ma niby znaczyć?- Naskoczyła na niego nie zamierzającukrywać swojego niezadowolenia.

-Byłemzajęty po prostu. Miałem przez was wiele problemów… Musiałem sobie życie jakośpoukładać.

-Mamci współczuć?- Mruknęła z ironią.- Naprawdę nie rozumiem po co tu wróciłeś.Skoro sobie ułożyłeś to życie, to po jaką cholerę teraz tu jesteś!?

-Bomam z tobą dziecko Melanie jakbyś zapomniała.

-Niemasz.- Zaprzeczyła znienacka sama siebie zaskakując. Mężczyzna spojrzał na niązdumiony.- Colin nie jest twoim synem.

-Jakto? Co ty w ogóle gadasz?

-Poprostu. Ja też cię zdradziłam.- Postanowiła ciągnąc dalej swoje kłamstwo wnadziei, że wszystko ułoży się po jej myśli. Miała okropne wyrzuty sumienia,ale nie mogła pozwolić, aby ktoś zakłócił spokój w tym domu. Nie tym razem.-Przykro mi, oszukałam cię. Chciałam, żebyś ze mną został, dlatego to wszystko… Tamtenfacet był jednorazowo i bałam się, że sama sobie z tym nie poradzę.

-Żartujeszprawda?

-Nie,David. Jestem śmiertelnie poważna. To wszystko zaszło za daleko, musisz znaćprawdę. Przykro mi, że dopiero teraz… Ale to wszystko było takie pomieszane, trudne.Wiem, że zachowałam się, jak jakaś smarkula… Ale to ze strachu. Wybacz…- Odgrywałate scenę, jak najlepiej potrafiła. Była przekonująca, jak nigdy w swoim życiu,a mężczyzna naiwnie w to wszystko uwierzył. Sama była w szoku, że poszło jejtak łatwo.

-Niemogę uwierzyć, że dałem ci się omamić.- Stwierdził z niedowierzaniem.- Przezciebie wszystko mi się rozsypało… Nawet straciłem Tokio Hotel.

-Tojuż akurat nie moja wina…

-Właśnie,że twoja. Zniszczyłaś mi życie, dziewczyno!- Zarzucił jej bez cieniawątpliwości. Nie było to dla niej nic przyjemnego jednak zachowywała kamiennątwarz. Mogła w tej chwili znieść wszystko, aby tylko dał jej spokój i zniknąłraz na zawsze z ich życia.- Myślałem, że mam chociaż syna… Jedyne co mi zostało.On jeden nie miałby jeszcze o mnie zdania… mógłby nawiązać z nim relacje nanowo i mieć kogoś bliskiego. A teraz?

-Niemożesz mnie za wszystko obwiniać. To ty zdradzałeś swoją żonę, a potem mnie.Sam wszystko zniszczyłeś…

-Oczywiście,ty jesteś święta.- Prychnął ze złością.- Dobra nie zamierzam tu tracić czasu. Poraz kolejny zrobiłaś ze mnie idiota, ale już ostatni! Pociesza mnie jednakmyśl, że tobie też się nie uda. I w końcu będziesz cholernie nieszczęśliwa. Billdługo tego nie wytrzyma. Ty i troje dzieci? Ten chłopak zawsze marzył oprawdziwej rodzinie, ale to nie ty nią jesteś Melanie. Wasza sielanka się wkońcu skończy. Nawet nie możecie wziąć ślubu! Żenujące jest to, jak sięłudzisz.- Wyrecytował z pogardą i nie dodając już nic więcej skierował się dowyjścia pozostawiając ją samą sobie z mętlikiem w głowie i łzami w oczach. Staław bezruchu patrząc ciągle w ten sam punkt i nie mogła znieść siły jego gorzkichsłów.

-To nie prawda, tonie prawda…-Szeptałahisterycznie, a po jej policzkach spływały łzy. Mogłaby tak najprawdopodobniejstać cały dzień, gdyby nie płacz dziecka, który natychmiast doprowadził ją doporządku. Otrząsnęła się wycierając mokre policzki i szybko odsunęła, jaknajdalej swoje myśli od sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Jedynym jejpriorytetem teraz był płaczący syn. To dla niego jest w stanie zrobić wszystko…Nie zwlekając udała się na górę do pokoiku dzieci i wzięła małego Colina naręce tuląc od razu do swojej piersi. Chłopiec od razu zaczął się uspakajać, ajego głosik cichnął.- Już dobrze. Mama właśnie pozbyła się jednej z komplikacjinaszej przyszłości… Więc będziemy bardzo szczęśliwi.- Powiedziała do niego niezważając na to, że jeszcze jej nie rozumie. Poczuła ulgę. Naprawdę miaławrażenie, jakby pozbyła się wielkiej kłody stojącej na drodze do jej szczęścia.

-Jestem!Kupiłem wszystko i zasłużyłem na obiad!- Usłyszała dobiegający z dołu głosBilla, co wywołało uśmiech na jej twarzy i ciepło w sercu.

-Idziemydo taty.- Ucałowała synka w czoło i zeszła razem z nim do kuchni, gdzieCzarnowłosy rozpakowywał już zakupy.

-O,ktoś tu się już obudził widzę.

-Ichyba też jest głodny.- Stwierdziła Melanie.- Weźmiesz go? Muszę skończyć obiadi jemu też coś przyrządzić.- Podała mu małego, którego przejął z uśmiechem.

-Tomy pójdziemy się pobawić.

-Dobrze.Bill?

-Tak?

-Kochamcię.

-Jaciebie też.- Posłał jej swoje czułe spojrzenie urozmaicone pięknym uśmiechem poczym zniknął w salonie. I wiedziała, że nikt nigdy tak jej nie kochał i kochaćnie będzie…

 

###

 

 No i jestem :D Jak widać wena mi dopisuje na koniec xDD Powiem, że piszę już 200 ! Iii są chwile, gdy myślę, że chciałabym to kontynuować... Ale nie ;D Myślę, że kolejne dwa odcinki będą zaskoczeniem lekkim xD Ale co tam xd Coś musiałam wymyślić! ;p

pozdrawiam ;*


4 komentarze:

  1. chyba nikt by się nie obraził jakbyś kontynuowała :Dświetny odcinek... ale to kłamstwo, i te teksty Davida...coś mi tu nie pasuje!czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny odcinek, na pewno nie bez powodu pojawił się David i to kłamstwo. Albo ja jestem głupia albo coś ominęłam ale nie rozumiem jednego.. czemu nie mogą wziąść ślubu? xd

    OdpowiedzUsuń
  3. łohohohohooghooooo! No nieźle się na koniec robi, nie powiem, ze nie! Odcinek strasznie intrygujący, David - gwiazda tego odcinka obrzucająca innych blaskiem swojego majestatu! (tekst mojego nauczyciela od PO xd) No tak czy siak jestem cholernie ciekawa, po co to wszystko... No i bardzo mnie cieszy, że wena dopisuje C: Czekam wiec na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super odcinek, tylko nie wiem po co ten cały Dawid przyszedł do nich. czekam na nexta Pozdrawiam i przepraszam że tak mało napisałam

    OdpowiedzUsuń