niedziela, 2 grudnia 2012

197. 'Chcę jedną, małą, słodką córeczkę.'

Trzylata później.

 

-Anagrodę za najlepszy zespół roku zdobywa… Tokio Hotel!- Głos kobiety dochodzącyz telewizora wprawił mnie w euforię. Ledwo powstrzymałam się, aby nie zacząćpiszczeć! Jednak mimo wszystko starałam się nad sobą zapanować, żeby niewzbudzić niepotrzebnego niepokoju w synach, którzy właśnie jedli kolację. Niemogą postrzegać swojej matki, jako wariatki! Niestety tego dnia nie mogłam byćwraz z zespołem na gali rozdania nagród, ponieważ nasi chłopcy złapali jakieśprzeziębienie i ktoś musiał z nimi zostać. A kto, jak nie ich mamusia? I taknawet tutaj emocje, które mi towarzyszyły były ogromne. A gdy chłopacy tylkowrócą wyściskam ich wszystkich mocno! Ogromnie mnie to wszystko cieszy. TokioHotel znowu jest w swoim żywiole. Pracowali na to od dwóch lat i zasłużyli nate wszystkie nagrody. Zdobywają nowych fanów i ciągle jest o nich głośno. Czylijest tak, jak być powinno!

-Mamoo…ja już nie kcem - Usłyszałamgłos Crispina.

-Toja też!- Mały Tomi oczywiście jak zawsze szedł w ślady brata, więc ani trochęmnie to nie zaskoczyło. Ze względu na to, że chłopcy są chorzy i nie czują sięnajlepiej pozwoliłam im zostawić jedzenie.

-Tochodźcie tu do mnie, będziemy oglądać tatę w telewizji.- Zawołałam ich i pochwili obydwaj siedzieli już obok.

-Iwujka Billa! Znowu ma te śmieszne ciuchy.- Skomentował Crispin, choć byłjeszcze mały strasznie bawił go wygląd Billa. Widocznie odziedziczył poczuciehumoru po swoim ojcu, bo na pewno nie po mnie! Mimo wszystko taki wujek Bill,jest dobrym przykładem, aby uczyć dzieci tolerancji. Właściwie teraz chodziłowyłącznie o jego wyjątkowy sposób ubierania się, ponieważ z makijażem znacznieprzystopował. W ogóle stał się taki dorosły i odpowiedzialny, Melanie mawielkie szczęście, że na niego trafiła! Naprawdę są szczęśliwą rodziną. Zresztąja też nie mam na co narzekać! Spełniły się chyba wszystkie moje marzenia. Mamwspaniałego męża, cudownych synów… Ojca. I mojej siostrze także się układa,więc czego chcieć więcej? Sama także wróciłam do swojej pasji, czyli tańca.Dodatkowo czasem też sobie gram na basie, żeby nie wyjść z wprawy. I planujęzacząć studia! W końcu… Zbieram się do tego od dwóch lat, ale to wcale nietakie proste. Po prostu tak trudno mi zostawiać dzieci na dłużej… Chyba zrobięz nich maminsynków!

-Jesttata!- Krzyknął Thomas wskazując małym paluszkiem na ekran, w którym pojawiłsię Tom. Chłopcy właśnie dziękowali za nagrody. Miło patrzyło się na teszczęśliwe twarze.

-Cześćwszystkim!- Nagle usłyszałam głos należący do mojej siostry, która właśniewkroczyła do salonu ze swoim licznym towarzystwem.- Ochroniarz nas wpuścił.-Wyjaśniła od razu i postawiła najmłodszego członka swojej rodzinki na podłogę.-Widzę, że się spóźniliśmy.- Westchnęła spoglądając na telewizor.- Ale oni siętak strasznie grzebią, nie wyrabiam normalnie.

-Cosię dziwisz, trójka małych, nieporadnych dzieci.- Zaśmiałam się.- Ale jutrobędzie powtórka.

-Jutroto będę miała z powrotem Billa.- Skwitowała z szerokim uśmiechem.- Rozpieszczami te dzieci, a potem sobie nie radzę. A tyle razy mu mówię, żeby był chociażtroszeczkę surowszy. Ale, gdzie tam…

-CiociaCarmen, a możemy iść na górę się pobawić z chłopakami?- Mała Sara przerwałażale Melanie zwracając na siebie uwagę. Miała taki słodki głosik i wyjątkowąurodę. Do tego blond włoski i ciemne oczy, coraz bardziej przypominała mi swojąbiologiczną mamę.

-Możecie,ale musisz uważać na maluchy.- Zastrzegłam, jako, że była najstarsza z całegotowarzystwa to na nią zawsze spadała ta mała odpowiedzialność.

-Dobra.-Rzuciła zadowolona po czym cała zgraja zaczęła wdrapywać się po schodach napiętro. Wraz z Melanie podążyłyśmy za nimi wzrokiem, aby upewnić się, że dadząsobie radę. Oczywiście w wyobraźni widziałam już, jak moje skarby staczają sięze schodów na podłogę… Ta moja troska… Na szczęście jednak moje wizje się niesprawdziły i dzieci bezpiecznie dotarły na górę. Wtedy też mogłyśmy trochęodpocząć i zająć się sobą.

-Chceszcoś do picia?- Zaproponowałam.

-Niedzięki, po prostu sobie z tobą posiedzę. Ty wiesz, że ja tu uwielbiamprzychodzić? Normalnie nigdzie mi się lepiej nie odpoczywa. Dzieciaki zajmująsię sobą, a ja jestem wolna.

-Nomasz szczęście, że udało nam się z Tomem dorobić potomstwa.- Zaśmiałam się.-Ale nie mów, że jest tak źle? Przecież masz dwie córki! Dziewczynki zawsze sągrzeczne.

-Widocznienie te, które spładza Bill.

-Jato bym chciała mieć córkę.

-Tosobie zróbcie! Jesteście jeszcze młodzi, nawet 30 nie macie. Albo ewentualniemogę wam podrzucać swoją od czasu do czasu.- Wyszczerzyła się do mnie.

-Niema tak. Ja chcę swoją, taką małą Carmen.- Rozmarzyłam się wyobrażając już sobietakie słodkie maleństwo podobne do mnie. Tom ma już swoje dwie kopie! To takieniesprawiedliwe… W sumie zawsze chciałam mieć dzieci podobne do Toma, alejednak trochę za dużo tego męskiego towarzystwa. Marzy mi się taka córeczka,dla której to ja będę autorytetem. Z którą będę się przyjaźnić, rozmawiać ochłopakach i sukienkach…

-Noto mówię, pogadaj z Tomem. W sumie to dobry czas, chłopcy nie są już tacy mali.

-Wiem.Tylko, że ja zamierzam zacząć studia… Tom ma znowu dużo pracy z zespołem. Trochę,jakby nie ma na to wszystko czasu.

-Naseks zawsze się znajdzie czas.

-Dobra,dobra. Ale co potem? Poza tym z moimi ciążami zawsze są jakieś problemy…-Westchnęłam z niezadowoleniem. Czemu akurat ja mam takiego pecha?

-Dajspokój. Po prostu zacznijcie próbować, a co wyjdzie, to wyjdzie. Macie czas.Tom na pewno nie będzie miał nic przeciwko.

-Nomam nadzieję.- Rzekłam nawet nie myśląc o tym, że Tom mógłby nie chciećkolejnego dziecka. To było raczej niemożliwe. Poza tym nawet jeśli istniejecień szansy… Przecież on mi nigdy nie odmawia!- Wiesz co, naszych chłopaków jużnie będzie, więc same nudy. Chodź do kuchni, zrobię coś do jedzenia.- Dodałamwyłączając telewizor. Melanie skinęła głową zgadzając się ze mną po czymudałyśmy się do mojej przestronnej kuchni, gdzie ostatnimi czasy byłam królową!Tak, uwielbiam gotować. W ogóle teraz lubię zrobić bardzo wiele, bardzoprostych, codziennych rzeczy…

 

#

 

Następnegodnia rano zostałam już przywitana słodkim pocałunkiem mojego męża. Na mojątwarz od razu wpłynął błogi uśmiech. W taki sposób mogłabym się budzić jużzawsze.

-Októrej przyjechałeś?- Zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Niedawno.Jest jeszcze bardzo wcześnie…- Odparł kładąc się obok mnie.

-Muszęcię wyściskać, przecież wygraliście.- Stwierdziłam z uśmiechem i objęłam gorękoma mocno się do niego przytulając.

-Tobyło oczywiste, że wygramy.- Mruknął pewny siebie.- Wszyscy nas kochają. Jakbybyło więcej kategorii, zgarnęlibyśmy wszystko.

-Niewątpię.- Zaśmiałam się.- Robicie jakąś imprezę, żeby to uczcić?

-Niewiem, chyba nie. Każde z nas raczej zdecyduje się na świętowanie w swoim łóżkuze swoją kobietą.- Uniósł głowę szczerząc się do mnie.

-Myślałam,że jesteś zmęczony…

-Wiesz,jakoś tak mi przeszło chyba.- Zmarszczył brwi udając zdziwionego. Roześmiałamsię, a chłopak podniósł się na rękach zawisając nade mną.- Stęskniłem się zatobą.- Zamruczał i zaczął całować mnie po szyi. Westchnęłam cicho zzadowoleniem poddając się jego pieszczotom. Prawda była taka, że mając dwóchumiejących korzystać ze swoich odnóży synów, wykorzystywaliśmy każdą okazję,aby móc się sobą nacieszyć. Nawet jeśli miał to być środek nocy, czy czwartanad ranem. Takie są uroki posiadania małych dzieci, których wszędzie pełno! Alena swój sposób było to zabawne.

-Tom?-Wypowiedziałam jego imię chcąc na chwilę przerwać. Bowiem przypomniałam sobie oczymś i uznałam ten moment za jak najbardziej odpowiedni na poruszenie tegotematu.

-Hm?Chyba nie masz okresu?- Zaniepokoił się.

-Nie.-Zaprzeczyłam z rozbawieniem. Jego wyraz twarzy był bezcenny.- Chciałam tylko… Coty na to, jakbyśmy zrobili sobie jeszcze jedno dziecko?- Zapytałam dosyćniepewnie. Mimo wszystko obawiałam się jego reakcji. W końcu mamy już dwoje,żwawych synów i nie zawsze jest lekko. Jakoś sobie radzimy i jest wspaniale,ale jednak troje to już nie dwoje…

-Jeszczejedno dziecko?- Wyglądał na lekko zaskoczonego. Odsunął się ode mnie kładąc sięna boku.- Ale, że teraz?

-Nonie wiem… Przecież chyba tak od razu nie zajdę w ciążę, nie? Po prostu…niedługo?

-Wsumie… Tylko, czy to nie za wcześnie? Wiesz, bo my musimy to wszystko jakośogarniać.

-Wiem…Ale przecież sobie poradzimy, Tom.- Usiadłam wbijając w niego swoje spojrzenie.Byłam naprawdę tym podekscytowana i bardzo chciałam go przekonać do tejdecyzji.- Chłopcy mają już prawie 4 latka… A jakby się urodziło trzecie,mieliby już po 5 prawie na pewno. No i poradziliśmy sobie wcześniej, więc terazna pewno też.

-Eh…Wiesz, że bardzo chcę mieć z tobą jeszcze dzieci. Nawet pięcioro jeślizechcesz, tylko naprawdę się martwię, że będzie ci ciężko.

-Alechcę tylko jedno.- Zaznaczyłam.- Chcę mieć córkę, Tom. I poradzę sobie, nawetgdy ty będziesz zajęty… Umiem wszystko zorganizować. Przecież wiesz…. Kochanieno, na co mamy czekać? Lubię być młodą mamą. Poza tym wiesz, jak trudno mizajść w ciążę. Będziemy pewnie musieli dużo się na starać…

-Staraćto ja się akurat lubię.- Wtrącił z chytrym uśmieszkiem.

-Nowidzisz! To zacznij już teraz.- Poleciłam przewracając go na plecy i wdrapałamsię na niego, żeby mi nie uciekł.- Tylko proszę, nie chcę bliźniaczek.- Spojrzałamna niego błagalnie na co ten zareagował śmiechem.

-Aleco ja poradzę?

-Niewieem! Chcę jedną, małą, słodką córeczkę.- Zrobiłam słodką minkę.- Billpotrafił, to chyba nie będziesz gorszy?- Wytknęłam mu zadziornie język.

-Ej!Tak się nie robi.- Oburzył się.- Ja ci zrobię dziesięć córek!- Oświadczył izanim się obejrzałam leżałam już pod nim, a on majstrował przy mojej koszuli.

-Aleja chcę jedną!- Zaprotestowałam.- Pozostałe dziewięć sobie możesz darować.- Mruknęłamobejmując go rękoma za kark i przyciągnęłam do siebie, aby wpić się w jegousta. Właściwie nie spodziewałam się, że nasze prace nad powiększeniem rodzinynastąpią tak szybko. Ale cieszy mnie to! Naprawdę mi zależy. I jestem pewna, żeto dobra decyzja.

 

###

 

Alien x3 : Nie mogą wziąć ślubu ponieważsą spokrewnieni :D Carmen jest żoną Toma, a Melanie- dziewczyna Billa- jest jejsiostrą xD


Za tydzień kolejny, ponieważ napisałam już wszystkie :D

pozdrawiam ;*


8 komentarzy:

  1. ~cukiierkoowaa2 grudnia 2012 16:28

    Jakie to słodziutkie! Teraz się wszystko ułozyło... Córka? Czemu nie, od razu dwadzieścia niech sobie zrobią xDDCzekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A no może jo heh .. ale ja jestem głupiutka xd. Oo taka mała słodka Carmen a Tom jaki chętny, ale ich rozmowy mnie rozwaliły.. śmiałam się jak porąbana.

    OdpowiedzUsuń
  3. A weź Ty... jeszcze 3 tylko!? No tak się nie robi, nooo... Huehuehue, ogarnęłam odcinki ;3 zawsze będę wracać do tego opowiadania. Kocham je, serio. Poza tym to weź może wymyśl kolejne? Taaak <3 :D albo nie kończ tego, tak będzie najlepiej :P

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha, jakie to urooocze c: Cóórcię chcą :D Dobry pomysł nigdy nie jest zły :D Odcinek wspaniały, ale z zkażdym kolejnym odcinkiem jest mi coraz bardziej przyjro, naprawdę ;c to za szybko leci, a ty mi jerzcze wyjeżdżasz z tekstem, że już masz wszystko napisane xd No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. milunia10@amorki.pl6 grudnia 2012 17:31

    Nie podoba mi się...a wiesz dlaczego? Bo czuje,że to opowiadanie powoli się kończy ;( Mimo wszystko,słodko ;) Miejmy nadzieje,że zrobią sobie dzidzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba onet skasował Twoje linki :(

    OdpowiedzUsuń