sobota, 8 grudnia 2012

198. ' Oświadczasz mi się? '

Trzylata później.

 

-Crispin!Thomas!- Krzyknęłam nawołując swoich synów, którzy mieli w zwyczajuniesamowicie się grzebać. Dziś jest ich pierwszy dzień w szkole i chyba niewypada się spóźnić. Trudno uwierzyć, że idą już do pierwszej klasy! Jeszcze niedawnobyli tacy mali i zajadali się kaszką… Której teraz naturalnie nie cierpią.-Chłopcy no! Zaraz będziecie spóźnieni!- Zawołałam wciąż nie widząc bliźniakówkoło siebie. Podczas, gdy się szykowali zdążyłam zrobić im drugie śniadanie doszkoły i sobie także, nie mówiąc już o tym, że się umalowałam i przebrałam zedwa razy.- Tom mówiłam, żebyś ich wcześniej budził.- Mruknęłam do męża, którysiedział przy kuchennym stole czytając jakąś gazetę i popijając gorącą jeszczekawę. Widocznie jemu wcale nie przeszkadzało, że będziemy spóźnieni. Nie dziwięsię, sam ma wiecznie taki niesystematyczny plan dnia, więc czymże dla niego sąkonkretnie ustalone godziny.

-OjKochanie daj im spokój, muszą się przecież wyszykować. To ich pierwszy dzień,nowi koledzy… koleżanki! Muszą zrobić zniewalające wrażenie, w końcu toKaulitzowie.- Rzekł z przekonaniem odkładając gazetę na bok.

-Niedobijaj mnie.- Pokręciłam głową z dezaprobatą. On chyba naprawdę sądzi, żenasze dzieci pójdą w jego ślady.- Idź lepiej po nich, bo naprawdę musimy jużwychodzić. Jeszcze ja się spóźnię na dodatek…

-Ojdobrze, nie stresuj się.- Wstał i ucałował mnie w policzek.- Chrispin, Thomaswychodzimy!- Krzyknął nie fatygując się nawet, aby wejść na piętro. Jednakobeszło się i bez tego, bo po chwili było słychać jak nasi synowie zbiegają zeschodów.- Co tak długo? Mama na was czeka i się denerwuje, a wiecie, że niewolno mamy denerwować, bo…

-Mamaurodzi nam siostrę.- Kazanie Toma zostało przerwane przez Crispina, którywydawał się być lekko znudzony.- Musieliśmy sobie włosy ułożyć przecież tato! Sammówiłeś…

-Dobrzejuż, dobrze. Do samochodu.- Polecił nie wdając się już w dalsze dyskusje, achłopcy posłusznie skierowali się do wyjścia.- Gdzie to się uchowało?- Spojrzałna mnie, jakby z niedowierzaniem, że to jego własne dzieci.

-Trzebabyło bardziej ich rozpieszczać.- Wytchnęłam ze złośliwym uśmiechem.- Teraz sięmęcz kochany.

-Pf,ja sobie świetnie daję rady. To po tobie takie przemądrzałe się zrobiło.

-Nojasne!- Zaśmiałam się.- Dobra, chodźmy w końcu. Spóźnimy się nie tylko doszkoły, ale i do lekarza.

-Nojuż, już idziemy.- Chwycił mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Bliźniacysiedzieli już na swoich miejscach w samochodzie, więc nie było już żadnychproblemów i mogliśmy udać się w drogę.  Sama byłam podekscytowana, że moje własnedzieci idą dziś do szkoły! Ale z drugiej strony… przerażają mnie przyszłekłopoty związane z instytucją, zwaną szkołą. Jednak nie takie problemy sięmiało i nie z takich rzeczy się wychodziło! Więc co to dla nas?

 

#

 

Czarnowłosyz błogim wyrazem twarzy i zamkniętymi oczami leżał wygodnie na kanapierelaksując się w zupełnej ciszy. A rzadko zdarzały się chwile, kiedy w domupanował spokój. Zwykle wszędzie było pełno dzieci i przy tym ich piskliwych,głośnych głosów. Zdążył już do tego przywyknąć i nie przeszkadzało mu to, ażtak bardzo, ale mimo wszystko doceniał każdą chwilę ciszy. I wykorzystywał to,jak tylko mógł.

-Bill.

-Hm?Tylko nie mów, że już piętnasta.- Mruknął nawet nie unosząc powiek. Blondynkawestchnęła ciężko i wepchnęła mu się na kanapę zwalając przy tym jego nogi.

-Nie,dopiero dwunasta.- Odparła, a chłopak wyczuł w jej głosie jakieśniezadowolenie.

-Cojest?- Zapytał podnosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna siedziała zzałożonymi rękami na piersiach i patrzyła w jakiś punkt. Wyglądała na złą.

-Boja już mam tego dosyć!

-Jesteśw ciąży!?- Wypalił nie mając pojęcia o co może jej chodzić. Naprawdę wszystkoostatnio im się świetnie układa i nie widział żadnych powodów, przez któreMelanie mogłaby się złościć.

-Weźto wypluj.- Spojrzała na niego z przerażeniem.- Nie jestem i nie chcę być! Mówięo czymś innym.

-Too czym?

-Otych twoich fankach!

-Coz nimi?- Zdziwił się. Nadal nie rozumiał o co chodzi. Z tego co było mu wiadomonic złego się nie działo. Owszem był ciągle popularny, ale to przecież normalnew jego sytuacji.

-Masz.-Podała mu złotą obrączkę, na co ten wytrzeszczył oczy doznając szoku.

-Oświadczaszmi się?- Wykrztusił.

-Przecieżwiesz, że nie możemy wziąć ślubu.- Stwierdziła marszcząc z niezadowoleniembrwi.- Automatycznie staliśmy się rodziną, jak Carmen i Tom się pobrali.

-Notak… Więc nie rozumiem?

-Chcętylko, żebyś to nosił. Tak po prostu. Żeby każdy wiedział, że masz rodzinę.Nawet te klejące się do ciebie lafiryndy…

-OjKochaniee…- Chłopak przysunął się do niej, aby przytulić ją do siebie.- Tazazdrość jest zupełnie niepotrzebna. Każdy doskonale wie, że mam cudownąrodzinę i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi z tego powodu. Ale mogęją nosić jeśli chcesz.- Ucałował ją czule.- Nawet… możemy sobie wziąć ślub.Prawdziwego raczej nikt nam nie da, ale kto nam zabroni zrobić sobie prywatnąuroczystość?- Zaproponował powodując na jej twarzy szeroki uśmiech.

-Kochamcię!- Zarzuciła mu energicznie ręce na kark i wpiła się w jego usta. Przychodzącdo niego z obrączkami nie sądziła, że Wokalista wykaże się, aż taką inicjatywąi sprawi jej tym tyle radości.- Jesteś cudowny.

-Ahhwiem, wiem.- Zaśmiał się ponownie ją całując.

 

#

 

Byłamprzekonana, że chłopcy są w pełni gotowi na przywitanie nowej szkoły iwszystkiego co się z nią wiąże. Jednak cały ich stres wyszedł na jaw, gdy tylkowysiedli z samochodu. Na wszystkie sposoby starali się przekonać nas, że lepiejbędzie jeśli wrócimy do domu.

-Niemożemy zacząć od jutra?

-Obawiamsię, że nie synu.- Tom zaprzeczył robiąc przy tym bezradną minę.- Każdy musiprzez to przejść. Sara też musiała… No chyba nie będziecie gorsi od dziewczyny?Musicie być odważni.

-Wolębyć odważny na placu zabaw.- Thomas skrzyżował ręce na piersi robiąc przy tymnaburmuszoną minę.- Szkoła jest głupia… Ja chcę grać na gitarze jak ty tato!Nie potrzebuje tu chodzić…

-Ej,jeśli chcesz być jak tata, musisz się dobrze uczyć. Tata miał same piątki naświadectwie, i nawet maturę udało mu się zdać!- Wtrąciłam się chcąc wspomócnieco swojego męża.- Jak wrócicie ze szkoły pokaże wam świadectwa taty i starezdjęcia ze szkoły.

-Toty naprawdę chodziłeś do szkoły?- Crispin spojrzał, jakby zdumiony na swojegoojca. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie no, Tom manaprawdę ładny autorytet wśród synów.

-Nooczywiście! Co to w ogóle za pytanie. Każdy chodził. Ja, wujek Bill, wujkowieG., nawet mama chodziła! I ciocia Mela. Każdy musi chodzić do szkoły i konieckropka.

-Anie możemy najpierw zobaczyć tych świadectw taty, a dopiero potem pójść doszkoły?- Zapytał Thomas. Obydwaj z Crispinem potrafili robić typowo Tomoweminy, które wręcz rozczulały. I bardzo często im ulegałam właśnie przez to! Niełatwo jest odmówić własnym dzieciom… w dodatku takim! Ale takie są urokimacierzyństwa.

-Zobaczymyje, jak wrócicie. W czasie, gdy będziecie w szkole, poszukamy ich z tatą.

-Nodobraaa… A mogę się chwalić, że mam sławną rodzinę?

-Skorojuż musisz. Ale wiesz, że nie wolno za dużo się przechwalać!- Przypomniałam mu.

-Wiem.Tylko trochę.- Uśmiechnął się do mnie szeroko. Moje słodkie, duże maleństwo… Tonaprawdę wzruszająca chwila.

-Toco, gotowi?- Tom wyciągnął obie ręce do chłopców, aby go chwycili, jednak citylko spojrzeli na niego krzywiąc się.

-Tatoo!My idziemy do pierwszej klasy, weź te ręce wsadź do kieszeni.- Crispin pokręciłz dezaprobatą głową. Już dawno nie widziałam tak komicznej sceny z Tomem w roligłównej. Zaczęłam więc się śmiać, na co Tom zgromił mnie swoim spojrzeniem.

-Niemartw się Kochanie, niedługo będziesz mógł naszą córeczkę trzymać za rączkę.-Uśmiechnęłam się niewinnie.- A teraz… Pozostaje ci tylko moja rączka.- Podałammu swoją dłoń, którą po chwili splótł ze swoją rozchmurzając się znacznie. Abliźniacy ruszyli przodem prowadząc nas do swojej nowej szkoły już bezżadnych  oporów… Chyba jesteśmy wręczidealnymi rodzicami. Zdecydowanie…

 

###

 

I jest kolejny :D Chyba powinnam skończyć to opowiadanie przed końcem świata ! xD 

I swoje linki chyba sama skasowałam z jakiegoś powodu, którego nie pamiętam :D

pozdrawiam ;*


5 komentarzy:

  1. ~cukiierkoowaa8 grudnia 2012 21:37

    rozczulające są te sytuacje *.* Bliźniaki są słodkie!I ten Tom... ahh.Czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodki ten odcinek no i ta zazdrośc Mel najlepsza ;). Uśmiałam się z zachowania Crispina i Thomasa że nie chcą złapac za rękę taty :). Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ci blizniacy sa tacy slodcy, a Tom jest wspanialym tatusiem. Czekam na nastepny. No musisz się wyrobic bo nie zdazymy przeczytac konca.. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahahaha, kooooocham ten odcinek <3333 "Gdzie to się uchowało?" - ten moment mnie rozwalił :D Z Toma niezły tatuś, nie ma co :D I niech schowa ręcę do kieszeni, zeby wstydu nie robił xd Nieźle :D A i z Billem neizła akcja: prywatna uroczystośc. trochę tak dziwnie będzie się im żyć ze świadomością, że są razem, chociaż jakby prawa na to mnie maja... ale taki pruwatny ślkub: nie ghłupia rzecz C: czekam na nexta i pozdrawiam! C:

    OdpowiedzUsuń
  5. ooooo te bliźniaki są słodkie<3 już się zakochałam... śmieszy mnie ta zazdrość Mel i jej niepewność xD ta obrączka mnie powaliła ;P czekam na kolejny odcinek i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń