Witam dziś trochę więcej tekstu, gdyż Drei Monaten doznało tego zaszczytu i zostało nominowane, aż dwa razy do Liebster Award. Przez attentionTH oraz Alice Morrison. Za co bardzo dziękuję i zapraszam najpierw do zapoznania się z ta zabawa a potem na kolejny odcinek! :D
Zasady :
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Nominowani :
Pytania dla mnie oraz odpowiedzi:
1. Co Cię skłoniło do napisania tego opowiadania?
Drei Monaten, to po prostu odnowiona wersja Trzech miesięcy z 2007 roku. Po prostu przyszedł taki moment, gdy potrzebowałam wrócić do dawnego FFTH, chciałam trochę cofnąć się w czasie. I tak o to powstał pomysł bym po prostu zaczęła poprawiać tę historię i publikować jeszcze raz. To moje najdłuższe opowiadanie i aktualnie najstarsze, z tych, które jeszcze istnieją w Internecie. A z tego co pamiętam, Trzy miesiące, podobnie jak wiele innych moich opowiadań powstało spontanicznie. Wpadł mi do głowy pomysł zakładu, mniej więcej miałam wizję na główna bohaterkę… i po prostu zaczęłam pisać. I nigdy nie wiedziałam kiedy ani jak to się skończy ;)
2.Jaka jest Twoja ulubiona kuchnia?
Właściwie, zjem wszystko, co dobre xD Nie mam swojej ulubionej.
3. Czy byłabyś w stanie napisać opowiadanie, które byłoby podobne do książki "Pięćdziesiąt twarzy Greya"?
Nie czytałam tej książki, ale mniej więcej wiem o co tam chodziło. W stanie bym była, lecz nigdy bym nie napisała. Nie lubię pisać czegoś, co nie ma nic do przekazania czytelnikowi.
4. Co myślisz o książkach w których zalewają nas tematyką o aniołach, wampirach itd.?
Może to dziwne, ale jakoś od zawsze wolałam oglądać filmy bardziej niż czytać książki. Dlatego trudno mi się wypowiedzieć na ten temat. Niemniej, oczywiste jest, że ludzie piszą o tym, co jest popularne, bo chcą jakoś sprzedać swoja twórczość. Musi im się to opłacać, więc nas tym „zalewają”, ale z drugiej strony, gdybyśmy tego nie czytali, to by o tym nie pisali ;)) Mnie osobiście jakoś mocno nie kręcą te klimaty.
5. W jaką postać książkową chciałbyś się wcielić?
Może w Hermionę z HP. Bo przecież magia, czary, odwaga, mądrość, uroda i w ogóle wszystko w jednym. Żyć, nie umierać!
6. Twój ulubiony film?
O mój Boże… Oglądam ich tyle, przy czym trafiłam już na tak wiele dobrych, że no jak ja mam wybrać jeden..? ale skoro już muszę… „Begin again”, skradł moje serce.
7. Ulubiony aktor?
Brak.
8. Twoje ulubione państwo/ miasto?
Wrocław, oczywiście xD
9.Do jakiego miejsca chciałabyś pojechać i jakie trzy rzeczy byś wzięła ze sobą?
Do Los Angeles! Walizkę z ubraniami, telefon i kogoś do towarzystwa, nieważne, że to nie jest rzecz :D
10. Jakiego rodzaju lubisz opowiadania?
O Tomie! xD a tak poza tym, to lubię historie, które maja do przekazania coś więcej niż pusta akcję ;)
11. Jaki jest Twój ulubiony poeta? Jaki to wiersz i dlaczego go lubisz?
O matko… Nie mam nikogo takiego. Nigdy nie skupiałam się na tym, aż tak bardzo.
1. Jak długo prowadzicie blogi o FFTH ?
Od 7/8 lat.
2. Czy to co tworzycie jest waszym odzwierciedleniem ?
W dużej mierze pochodzi to ze mnie, lecz niekoniecznie z życia realnego.
3. Ile potrzebujecie czasu na napisanie jednego odcinka ? Czy musicie spisać je najpierw czy raczej idziecie na żywioł ?
Zawsze idę na żywioł. Czasem piszę jeden dzień, czasem przez kilka dni z przerwami. Wszystko zależy od natchnienia.
4. Gdybyście mieli możliwość pokazania waszego bloga jednemu z członków Tokio Hotel kto by to był ?
Bill! Albo Gustav, bo ten jest zawsze poważny i by mnie nie wyśmiał :D Tomowi, bym się wstydziła xD
5. Jaki jest wasz ulubiony cytat z piosenek Tokio Hotel ?
O jeju… Jest tak wiele cudownych cytatów w ich piosenkach. Ich piosenki w szczególności kradną serca za ta głębię tekstów. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie :D
6. Zanim przeczytacie danego bloga oceniacie najpierw wygląd czy tekst a może co innego ? Jeżeli tak to podajcie przykład.
Pierwsze wrażenie jest dość ważne. Często zwracam uwagę najpierw na szablon a potem ułożenie, wygląd samego tekstu. Estetyka jest ważna, ale nie zawsze należy z góry oceniać przez jej pryzmat ;) Mimo wszystko, nawet, gdy wygląd odstrasza, przeczytam te kilka zdań, by się przekonać czy treść jest tak samo odstraszająca, czy może jednak zaskoczy czymś pozytywnym :D
7. Czy tworząc opowiadanie często dodajecie cytaty z różnych piosenek ? Z jakich najczęściej ?
Zależy, w którym opowiadaniu. Często robię to w Miłości z Las Vegas. Tytuły odcinków sa cytatami z niemieckich piosenek Tokio Hotel, a w samych rozdziałach zamieszczam cytaty przede wszystkim z piosenek o miłości ;) Często gości u mnie Christina Perri, Keira Knightley lub Tom Odell.
8. Ile blogów w swoim życiu stworzyliście ?
Czy ja to teraz zliczę? Myślę że jakoś 20 lub więcej, tylko tych związanych z TH.
9. Jakie jest wasze największe marzenie związane z TH ?
Chyba pojawienie się na Ich koncercie.
10. Jakie według was powinny być odcinki ? Długie czy krótkie ? Wyjaśnij dlaczego.
Długie, ale jednak nie przekraczające 10 stron. Myślę, że każdy czytelnik woli dłuższe. Wtedy dzieje się znacznie więcej, można się zaczytać, wciągnąć w historię. Odpowiedź jest prosta, gdy się coś lubi, chce się tego jak najwięcej! ;)
11. Podaj tytuł swojej ulubionej piosenki.
Znowu trudne pytanie! Jest tyle wspaniałych piosenek, jak można wybrać tylko jedna? Pójdę na łatwiznę, ograniczę się do repertuaru Tokio Hotel i wybiorę Wenn nicht mehr geht.
Moje pytania dla Was:
1. Napisałaś kiedyś coś, czego bałaś się lub wstydziłaś, opublikować? Jeśli tak, podziel się ta historia.
1. Napisałaś kiedyś coś, czego bałaś się lub wstydziłaś, opublikować? Jeśli tak, podziel się ta historia.
2. Myślisz, że za kilka lat wciaż będziesz aktywnie uczestniczyć w świecie FFTH?
3. Jakie masz pasje poza pisaniem?
4. Co zawdzięczasz pisaniu opowiadań?
5. Czego nigdy byś nie przeczytała w FFTH?
6. Co byś zrobiła, gdyby Twoje opowiadanie trafiło w ręce Toma/Billa/Gustava/Georga?
7. Jakie jest Twoje ulubione opowiadanie FFTH?
8. Jeśli miałabyś okazję spotkać się, z którym z chłopaków z TH, który by to był i dlaczego?
9. Zgodziłabyś się spędzić noc z Billem/Tomem/Gustavem/Georgiem, gdyby Cię do tego namawiał i potem byście mieli już nigdy więcej się nie zobaczyć?
10. Czy jest jakieś opowiadanie lub jego autorka, które/a szczególnie wpłynęło/a na Twoja twórczość?
11. Jeśli miałabyś procentowo określić, jak wiele Twoja bohaterka "ma w sobie" Ciebie, ile by to było?
Rozdział 14
- Co ty im powiedziałaś? - Chłopak
spojrzał na mnie, trzymając się wciąż za obolały policzek. A ja jakoś nie za
bardzo wiedziałam co mam mu odpowiedzieć… bo na pewno nie prawdę. W sumie to
nie sądziłam, że ona tak zareaguje… skąd mogłam wiedzieć, że mu przywali? Tak,
to było mocne uderzenie. Ja bym się na takie coś nie odważyła, podziwiam ją, naprawdę.
-
No nic takiego… - mruknęłam omijając jego dociekliwe spojrzenie. Niech on się tak
lepiej nie interesuje, tylko następnym razem trzyma jęzor za zębami. Przynajmniej
wtedy, gdy jest w moim zacnym towarzystwie. Zasłużył sobie przecież, nie?
Skierowałam
się w stronę fontanny, przy której znajdowała się ławeczka. Piękne miejsce…
Usiadłam sobie i zaczęłam się rozglądać dookoła, udając wielkie zainteresowanie
pobliskimi budynkami, które jednak nie były wcale ciekawe, a po za tym
znajdowały się trochę daleko, żeby móc im się przyjrzeć. On mi w tym wypadku na
pewno nie odpuści, przecież przeze mnie mu się dostało… ale i tak mu nie
powiem… no co? Ta dziewczyna mogła sobie tak o, go uderzyć… mogła?? To przecież
zupełnie naturalne… Takie rzeczy zdarzają się codziennie! Nie wiem… nie wiem,
co go tak zaskoczyło…
-
Musiałaś jej coś powiedzieć, inaczej by mnie nie uderzyła… - Nie minęła chwila,
jak chłopak pojawił się obok mnie, podtrzymując dalej niewygodny dla mnie temat.
-
A może oni mają tu jakieś inne zasady? - Próbowałam go za wszelką cenę
przekonać, że to nie moja wina. No bo nie moja, tylko jego. Mógł się nie
odzywać, ale nie… on przecież musi, wielki ważniak. Niech się lepiej nauczy francuskiego,
jak chce wyrywać laski!
-
Ale… o cholera, krew… - Niemalże jęknął żałośnie, widząc na swoim palcu
czerwone plamy. Zwróciłam się w jego stronę, aby zobaczyć, czy mówi prawdę… w
końcu nie powinnam mu zbytnio ufać. Ale, mówił. Z jego wargi, całkiem obficie
sączyła się krew… no, wiedziałam, że to uderzenie było mocne i porządne, ale
żeby, aż tak? Może to jakaś bokserka…? Te Francuzki to mają krzepę! W każdym
razie musiała być bardzo uczulona na propozycje mężczyzn… Boże drogi, jakich
mężczyzn, przecież on to ledwie co chłopczyk.
Bez
słowa zaczęłam grzebać w torbie poszukując chusteczek higienicznych. No dobra,
zrobiło mi się go trochę szkoda… ale tylko trochę! Jak dam mu chusteczkę, to
jeszcze nie będzie o niczym świadczyło… tak… o niczym…
-
A w ogóle, od kiedy ty znasz francuski? - Byłam tak pogrążona w poszukiwaniach,
że nawet go nie słuchałam. I sądzę, że to co mówił było w danej chwili mało
istotne… a co będzie, jak się wykrwawi? No nie… gdzie te głupie chusteczki,
przecież muszę je mieć… Ja mam wszystko…!
-
O, są…- Uśmiechnęłam się sama do siebie wyjmując z torby paczkę chusteczek. Wzięłam
od razu jedną i zmoczyłam w wodzie, którą miałam za plecami. Mam nadzieje, że
jest czysta… a jakby nawet nie, to raczej żadna strata… co mu się może stać? I
tak już gorzej nie będzie!
-
Więc co im powiedziałaś? - Dredziarz w dalszym ciągu drążył ten sam temat, co
mnie już zaczynało irytować, ileż można? Ja tu chcę go ratować od krwotoku, a
on pieprzy o głupotach. Co za kretyn, no.- Carmen!
-
Zamknij się, Kaulitz! - burknęłam w złości i przyłożyłam mu zwilżoną chusteczkę
do wargi, mimo mojej złości zrobiłam to bardzo ostrożnie, chociaż chyba
powinnam użyć do tego znacznie więcej siły… Jakbym mu tak…! Yh…
W zupełności skupiłam się na tym
co robię i zapomniałam o wszystkim innym. Z wielkim zaangażowaniem sunęłam tą
chusteczką po jego ranie, nie spostrzegając nawet, kiedy zapanowała między nami
grobowa cisza. Czułam na sobie jego wzrok, to było bardzo dziwne, bałam się
spojrzeć w jego oczy… Ta cała sytuacja zaczynała mnie krępować… dlaczego on
zamilkł!? I czy musi tak na mnie patrzeć?! Jak ja mam mu wytrzeć tę… ponętna,
seksowną wargę. Zaraz, zaraz… że co?
Ocknęłam
się w końcu i zabrałam rękę. Przy czym, chcąc, czy też nie, musiałam na niego
spojrzeć i oczywiście nie było możliwości, żeby nasze spojrzenia się nie
zetknęły ze sobą… a najgorsze było chyba to, że żadne z nas nie odwróciło
wzroku… I, że niby gorzej być już nie mogło..? A ta fascynacja w jego oczach? Hipnotyzująca głębia
tego spojrzenia, która odbierała zdolność… wszystkiego. A ja nie byłam wcale
lepsza! Dałam się w to wciągnąć. Zatopić w ciepłej czekoladzie jego tęczówek… I niemal się w niej utopiłam. Na szczęście w
porę odzyskałam trzeźwość myślenia…
-
Mogłabyś zostać pielęgniarką…- odezwał się cicho, jakby się czegoś obawiał… ale
to już zupełnie mnie speszyło… Natychmiast oderwałam od niego swój wzrok i
poderwałam się z miejsca intensywnie myśląc co zrobić, żeby zmienić temat i
wybrnąć z tej trudnej, jak dla mnie, sytuacji…
-
Późno już, chyba powinniśmy wracać - wydukałam z wielkim trudem wydobywając z
siebie głos oraz lustrując wszystko dookoła. Teraz mogłam patrzeć na największe
gówno, byle nie na niego.
-
Tak, trochę nam zeszło. Ale w gruncie rzeczy, nie było tak źle - stwierdził podnosząc
się ze swojego miejsca. Poczułam niebywałą ulgę, gdy sytuacja między nami na
nowo się rozluźniła a z mojego żołądka zaczęło znikać to dziwne, bliżej
niezidentyfikowane uczucie, które wywołał swoim spojrzeniem przed paroma sekundami…
- No, to którędy? - To pytanie wręcz rozkazało mi na niego spojrzeć. Bo
dlaczego on mnie o to pyta? Przecież to on prowadził, więc o co chodzi?
-
Jak to, którędy? Ty prowadziłeś…
-
Ja? Ja tylko szedłem obok ciebie i z tobą, myślałem, że ty… - Nie ma to, jak
inteligentna odpowiedź, jakże inteligentnego mężczyzny. Serio!?
-
Chcesz powiedzieć, że nie wiesz którędy mamy iść?! - Prawie krzyknęłam nie
mogąc nadal w to uwierzyć. To niemożliwe, żebyśmy się zgubili… to jakiś żart!?
Pierwszy raz w życiu chcę, żeby ten idiota sobie żartował, żeby tylko mnie
zdenerwować… Byle wiedział, jak wrócić!
Nie,
on tego nie wie… No przecież! Imbecyl!
-
No, nie wiem… i ty, też nie wiesz?
-
Nie wiem przecież!
Za
jakie grzechy? Po co ja w ogóle wychodziłam z tego hotelu… no po co mi to
było?! Ba, po co się w ogóle zgadzałam iść gdziekolwiek sama z tym kretynem.
Przecież to było oczywiste, że skończy się to bardzo źle. Jestem taka naiwna. Naprawdę
chciałam dobrze! Tylko, dlaczego on zawsze musi coś schrzanić!
-
To może zapytamy kogoś o drogę? - zaproponował, co wbrew pozorom wcale nie było
mądre bo wokół jakoś pusto się zrobiło. Co oznaczało, że jesteśmy SAMI, a w
dodatku nie wiemy gdzie…
-
Bardzo chętnie, ale kogo? – fuknęłam, patrząc na niego jak na głupka, jednak na
nim nie robiło to wrażenia. Nic dziwnego, przyzwyczaił się… całe życie tak na
niego patrzę, odkąd się znamy… Może nawet zdążył to zaakceptować. Może za bardzo
uwierzył, że naprawdę nim jest i dlatego teraz jesteśmy w tak idiotycznej sytuacji.
-
No to… a nie masz telefonu? - Koleina propozycja, która była znakiem, że on jednak
myśli! Właśnie, przecież chowałam telefon do torby… Od razu zaczęłam go szukać,
lecz to spowodowało, że jeszcze bardziej się wkurzyłam, gdyż jak się okazało
był rozładowany. Dlaczego!? Akurat teraz… No niech mi ktoś powie, że los nie
jest złośliwy!
-
Rozładowany… jeszcze jakieś pomysły?
-
Tylko jeden, bo innego rozwiązania nie widzę…
-
Jaki?
-
No… musimy iść tak jak przyszliśmy, może jakoś odnajdziemy drogę.
-
Tak, świetny pomysł. Tym bardziej, że jest już ciemno. Powodzenia - Uśmiechnęłam
się ironicznie, ale mimo to ruszyłam w stronę ulicy. Nie wiedziałam dokąd idę,
ale to już chyba wszystko jedno… i tak nie wiem gdzie jestem. To wszystko przez
niego.
-
Czekaj, na mnie - zbulwersował się, dołączając do mnie szybszym krokiem.
Niemniej, nasza droga nie trwała zbyt długo, bo po 15 minutach miałam już dosyć
i po prostu usiadłam na krawężniku chodnika podkulając nogi pod brodę…
-
Co robisz? – zapytał, spoglądając na mnie z góry.
-
Nigdzie już nie idę - oznajmiłam i oparłam brodę o swoje kolana. Nie miałam
zamiaru już się stamtąd ruszać, byłam wykończona tym całym dniem. A skoro nie
wiem nawet, w którą stronę iść, to będę tutaj siedziała.
-
Masz zamiar tu siedzieć?
-
Tak – potwierdziłam bez wahania, nie obdarzając go nawet swoim spojrzeniem.
-
Ale nie możesz! Jutro mamy koncert – przypomniał mi oburzony. Och, do prawdy! To trzeba było myśleć, dokąd
idziesz, ty inteligentny inaczej, człowieku… Pomyślałam, lecz ugryzłam się
w język i zachowałam już to dla siebie. Nie potrzebuję się z nim teraz kłócić.
Poza tym, jakby nie patrzeć, póki co jesteśmy na siebie skazani.
-
To jutro wrócę. Teraz i tak nigdzie nie dojdę! Jestem zmęczona… mam już dosyć…
-
No to może, pójdziemy w jakieś przyjemniejsze miejsce? - zapytał z cwanym
uśmiechem. Ta propozycja skojarzyła mi się z jednym, ale to chyba nie jest
zaskakujące skoro powiedział to Tom Kaulitz. Ale mogę iść wszędzie, bylebym
tylko mogła spać…
-
Niby gdzie jest takie miejsce? – uniosłam głowę, patrząc na niego swoimi
zmęczonymi już oczyma. Z tej perspektywy nawet nie wyglądał tak źle. W sumie całkiem
dobrze. Senność już mi zamroczyła umysł, więc nie ma się co dziwić. Lepiej nie
będę się mu dłużej przyglądać, bo jeszcze stwierdzę, że mi się podoba… Pff,
jeszcze czego.
-
Pójdziemy na tą noc do jakiegoś hotelu, a jutro rano ktoś po nas przyjedzie.
-
A gdzie tu masz hotel!?- prawie, że podskoczyłam zdenerwowana, bo to było wręcz
idiotyczne. Nie wiemy gdzie jesteśmy, a on pieprzy mi o hotelu, do którego
również nie znamy drogi!
-
Jakby ci to powiedzieć… za tobą…- Wskazał głową za mnie, a ja natychmiast
obróciłam się w tamtą stronę… Niemalże oniemiałam z zachwytu, widząc duży
budynek, który rzeczywiście był hotelem. Znowu mówił prawdę. Niesamowite!
Od razu wstałam z miejsca i podążyłam w
kierunku drzwi. Cudownie… jednak nie jest tak strasznie, jak myślałam…Chłopak
wszedł za mną do środka i skierowaliśmy się prosto do recepcji.
-
Dobry wieczór - Tom zaczął nadawać do jakiejś kobiety po angielsku, Bogu
dziękować, że go zrozumiała…- Chcielibyśmy wynająć pokój na jedną noc - Po tych
słowach kobieta dziwnie na nas popatrzyła. No ciekawe, dlaczego? Lepiej tego ująć
nie mógł. Uhh, Inteligent.
-
Oczywiście, proszę dowód - uśmiechnęła
się do niego, zachowując profesjonalizm, po czym wykonała wszystkie niezbędne
formalności. Patrzyłam tylko na jej ręce, niecierpliwiąc się coraz bardziej… Na
szczęście, w końcu wręczyła Tomowi klucz i mogliśmy udać się na odpowiednie
piętro. Na które oczywiście trzeba dojechać windą… O nie… ja tam nie wsiądę… W
ostatniej chwili skręciłam w stronę schodów, jednak nawet nie zdążyłam wejść na
jeden stopień, czując na swojej ręce czyjś uścisk…
-
Tutaj jest winda – usłyszałam koło ucha jego stanowczy głos. Nie wiedzieć
czemu, w tym momencie po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz…
-
Ale ja z tobą windą nie jadę - oznajmiłam twardo, na co on uśmiechnął się pod
nosem. No bardzo się cieszę, że jego wspomnienia są takie miłe! W
przeciwieństwie do moich. Kretyn. Co on sobie w ogóle myśli..!? Mam przez niego
traumę! Do tego doprowadził swoim szczeniackim zachowaniem! No naprawdę, nic,
tylko pogratulować!
-
Nic ci przecież nie zrobię, chodź – Wręcz
siłą zaciągnął mnie do tej przeklętej windy a gdy ruszyła, nie było już dla
mnie ratunku… Dlatego stanęłam jak najdalej od niego, nie chcąc ryzykować. Nie
ufam już mu! – Carmen, no… Przestań…
-
A skąd ja mogę wiedzieć, czy tym razem coś nie strzeli ci do głowy? – Posłałam
mu swoje rozgoryczone spojrzenie. Niech wie, że wciąż pamiętam i nadal mu tego
nie darowałam.
-
Oj, no przysięgam, że to już nigdy więcej się nie powtórzy. Wtedy to nie tak
miało być…
-
A jak? – Skrzyżowałam ręce na piersi, nie spuszczając z niego swojego przeszywającego
wzroku. Oczekiwałam jakieś cudownej odpowiedzi, dosłownie. Szczerze mówiąc,
liczyłam na jakieś powalające wyznanie. Coś co by mnie ruszyło… ale nie… nastała
cisza.
-
Inaczej… - odparł cicho. Wydawał się być tak niepewny i zagubiony, że aż się żal
człowiekowi robiło, gdy się na niego patrzyło. Serio. Westchnęłam jedynie ciężko. To nie była dla mnie żadna odpowiedź.
On chyba sam nie wiedział o co mu chodziło…
Nie odzywaliśmy się już do
siebie, aż drzwi windy rozsunęły się i wysiedliśmy. Udaliśmy się do pokoju z
numerem 333. Tym razem nie zachwycałam się jego wystrojem. Zupełnie nie miałam
do tego głowy. Marzyłam tylko o śnie. I o tym, by przestać myśleć. Znowu namieszał
mi w głowie. Zdecydowanie nie powinnam spędzać z nim tyle czasu. To jest dla
mnie niezdrowe!
-
To idź się umyj, a ja pójdę później - odezwał się do mnie, wskazując na drzwi
łazienki. Bez słowa wykonałam jego polecenie. Jakoś nie miałam ochoty na
dyskusje… Ciekawe, dlaczego?
Ale
tak się składa, że chyba zapomniałam o pewnym szczególe… Przecież te, jakże cudowne,
kobiece dni, nie raczyły dobiec jeszcze końca i co ja mam zrobić? Musze do
sklepu… Jest w ogóle tutaj coś otwarte o tej porze? Dowiem się w recepcji… Muszą
coś mieć! Co ja zrobię, jeśli nie? To krępujące!
Weszłam
z powrotem do pokoju i złapałam za swoją torbę, zwracając się od razu do Toma.
-Tom,
ja idę do sklepu… potrzebujesz czegoś?
-
A po co?
-
Muszę coś kupić – rzuciłam krótko, nie zamierzając mu się tłumaczyć. Nie mam takiego
obowiązku. A on wcale nie musi wiedzieć, kiedy mam okres!
-
Nie potrzebuję niczego. Ale może pójdę z tobą?
-
Nie, dzięki. Poradzę sobie sama – odmówiłam, co było oczywiste i bez dłuższego
namysłu wyszłam z nadzieją, że nie będę musiała wracać z pustymi rękoma. To by
się źle dla mnie skończyło.
#
Gdy wróciłam, na moje szczęście,
Tom stał na balkonie. Nawet mnie nie zauważył, a ja korzystając z okazji,
udałam się do łazienki, żeby zrobić wszystko co konieczne. Wyszłam po kilku
minutach. Toma dalej nie było w pokoju, chyba się bardzo zamyślił… a ja znowu
nie mogłam przepuścić takiej okazji, szybko zrzuciłam z siebie wierzchnie
ubrania i wskoczyłam pod kołdrę. Nie będzie mnie oglądał w bieliźnie! Nie dam
mu takiej satysfakcji.
Zamknęłam oczy, kiedy Dredziarz akurat wszedł do środka… Zapewne
sądził, że śpię bo się w ogóle nie odzywał, tylko zgasił światło i delikatnie
położył się obok. aż zrobiło się tak jakoś cieplej… Coś czuję, że dzisiaj nie
zasnę… bo w ogóle odechciało mi się spać… już nie jestem zmęczona… dziwne… ale
nie… to on tak na mnie działa… chyba powinnam ograniczyć z nim kontakty, zbyt
często przez niego zmieniam zdanie… jestem strasznie niezdecydowana… no, ale…
przecież mi z tym dobrze… raz mogę sobie na niego powrzeszczeć, raz normalnie
porozmawiać… a czasami nawet poleżeć obok niego… tak blisko… bliziutko…
bliziuteńko…
-
Carmen… śpisz? - usłyszałam cichy szept obok siebie, aż przeszedł mnie gorący
dreszcz. Udawać, czy nie udawać? Ciekawe czego chce… Jest taki ciepły… Uśmiechnęłam
się pod nosem i otworzyłam oczy obracając się w jego stronę…
-
Nie…- odpowiedziałam równie cicho.
-
Jutro przyjadą po nas o dziewiątej…
-
Yhym…- mruknęłam w odpowiedzi, nieco zawiedziona. Bo… tylko po to się odzywał..?
A po co innego, głupia wariatko?! Ogarnij
się… Po tym nastała między nami cisza. Zaskakujące…
-
Przepraszam… - To jedno słowo sprawiło, że moje serce jakby mocniej zabiło,
czego zupełnie nie rozumiem, ale to szczegół. On mnie przeprasza! Święto
narodowe… ale chwila… za co? O co chodzi? Ktoś mi podmienił Toma?
-
Ale za co?
-
Za wszystko. Za to, że nie potrafię się nigdy powstrzymać od głupich
komentarzy, za to, że cię prowokuje… po prostu za wszystko… ja nie wiem
dlaczego taki jestem… - wyznał i w tym momencie, zrobiło mi się tak głupio, jak
jeszcze nigdy w życiu. Po pierwsze nie wierzyłam, że naprawdę to wszystko
powiedział… że przyznał się do tego, tak po prostu, przede mną… a po drugie, sama
nie byłam lepsza. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będziemy o tym w ten
sposób rozmawiać, a już na pewno nie, że on będzie mnie przepraszał…
-
Przecież ja też…
-
Nie… ciii… - Uciszył mnie natychmiast, przykładając mi palec do ust. Myślałam
że zaraz mi serce wyskoczy z piersi… W ogóle już wszystkie myśli mi się plątały…
nic nie rozumiem… ale to dobrze… przecież jest tak cudownie…
Już zupełnie nie wiedziałam co
się dzieje, gdy poczułam na swoich ustach, jego wargi… Najnormalniej w świecie
mnie pocałował, a ja czułam się jakbym wygrała milion dolarów, albo jeszcze
lepiej. To jest nie do opisania… Pocałował
mnie tak delikatnie i czule, jednocześnie chyba sam nie będąc pewnym czy w
ogóle powinien. Bo… nie powinien. Ale… mimo to, chciałabym, by nie przestawał. Chciałabym
powtórzyć to jeszcze sto razy…
-
A mówiłeś, że to się więcej nie powtórzy…- wyszeptałam, gdy oderwał się ode
mnie, ale wcale nie byłam na niego zła. I w moim głosie też nie dało się odczuć
żadnych negatywnych emocji. Mimo ciemności, która panowała w pokoju, widziałam
te szalone iskierki w jego oczach… Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, to było
takie piękne…
-
Ale ja chciałem tylko naprawić, to co zniszczyłem… Przepraszam…
Jeżeli to sen, nie
chcę się z niego budzić…
Drogi Czytelniku,
będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie swoja opinię w komentarzu.
Kilka słów od Ciebie jest dla mnie jedyna nagroda za moja pracę oraz motywacja do dalszego publikowania swojej twórczości.
***
Rozbawiłaś mnie tym odcinkiem ! ;D Carmen jest uparta jak cholera zresztą Tom nie jest wcale od niej lepszy. Końcówka zdecydowanie wzruszająca i moja ulubiona, przeczytałam ją aż trzy razy by nie myśleć ze to tylko sen ;D
OdpowiedzUsuńI mam nadzieje, że zaczną się chociaż dogadywać ;) Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
Uwielbiam to opowiadanie. Dlatego w stu procentach cieszę się, że wybrałam go do nominacji. Już się nie mogę doczekać kolejnego odcinka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Informuję Cię, że odpisałam na Twoje pytania, odpowiedzi znajdziesz tutaj: http://your-soul-die.blogspot.com/2015/04/liebster-aword-2.html Jeśli masz czas i ochotę, wpadnij! :3
OdpowiedzUsuńZaraz tu wrócę i skomentuję ten odcinek :>
Grozisz mi? xD
UsuńNie, chciałabyś, bym zaczęła? :D
UsuńTak, bardzo mi adrenaliny brakuje w życiu xD
UsuńMam nadzieje, ze to wszystko nie okaże się jedynie głupim snem. Gdy tak patrzę na Alyson i Toma mimowolnie zaczynam się śmiać, oni są tak przeuroczy w swej niewiezy - nie zdają sobie sprawy, że się naprawdę polubili. Bo według mnie właśnie to uczucie ich łączy. Mam rację ? :D
OdpowiedzUsuńRozwalają mnie przemyślenia głównej bohaterki. Sa przekomiczne, a jednak logiczne ;). Ciesze się, że końcowka rozdziału była tą sceną "pojednawczą" - jeśli można to tak nazwać. Tom w końcu kopnął swoją męską dumę i przeprosił basistkę, a Carmen również okazała mniej upartości niż zazwyczaj. Przeczuwam, że jszcze nie raz zrobią sobie na złość, lecz po tej nocy z pewnością będą siebie postrzegać z nieco innej perspektywy.
Czekam z niecierpliwością na pierwszy koncert Carmen!
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Zapraszam do siebie na kolejny rozdział
KBill
To nareszcie ja, ta, co groziła, że zaraz przeczyta (co akurat było prawdą, ale jakoś skomentować jej się już nie udało). Także, mam nadzieję, że wybaczysz mi, iż będę pisać z pamięci, gdyż już nie chce mi się czytać drugi raz tego samego. Jakoś ostatnio się rozleniwiłam.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że Kaulitz naprawdę myślał, iż Carmen zna drogę. Po prostu nie wierzę. Z nimi to aż do śmierci można się uśmiać. Swoją drogą, musiało być dość ciemno i późno, skoro nikogo już na ulicy nie spotkali. Uwielbiam telefony, które akurat w najbardziej potrzebnych momentach się rozładowują. Och tak, wprost kocham to uczucie. Koncert już jutro, już jutro, wyjdzie zaczepiaście, prawda? Ano pewnie, że tak, za chwilę – mam nadzieję – o tym przeczytam. Co ja tam jeszcze pamiętam... A tak, łatwe do odgadnięcia jest, co musiała sobie myśleć recepcjonistka w tamtym momencie. Tak, to zdecydowanie wyglądało jednoznacznie. Czyli co? Miedzy nimi troszeczkę lepsze stosunki (źle mi się to kojarzy), hm? Oby tak dalej, choć z ich charakterami to wszystko może się jeszcze wydarzyć. Ostatecznie stwierdzam, że mniej więcej jest pojednanie, zobaczymy, jak będzie dalej.
Dobra, ten mam zaliczony, kolej na piętnastkę :3