środa, 7 maja 2008

11. ' Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!'

Tom wyszedł z łazienki gdy tylko jego brat zamknął za sobą drzwi. Zmierzyłam go swoim wzrokiem, nie rozumiem z czego on się cieszy. Normalnie szczerzy się od ucha do ucha, ale ja jakoś nie widzę w tym nic zabawnego…

-chyba powinieneś już wyjść.- Rzekłam oschle odwracając od niego swój wzrok i zmierzając w kierunku torby, w której miałam swoje rzeczy.

-jasne.- Zgodził się ze mną ale zabrzmiało to trochę jakby poczuł się urażony. Ale przepraszam bardzo, czego on się spodziewał? No cóż… przyznałam się mu w nocy że się bałam, pozwoliłam mu ze mną zostać, ale to tyle. Teraz wszystko wraca do normy…

-tylko łaskawie trzymaj język za zębami.- Rzuciłam jeszcze w jego strone gdy miał już wychodzić. Obrócił się w moją strone i spojrzał jak na idiotkę. Nie lubię jak się tak na mnie patrzy…- tak, wiem, że będzie to dla ciebie strasznie trudne. Przecież musisz się pochwalić i z dumą opowiedzieć wszystkim jaka to Carmen jest słaba.- Zironizowałam, zupełnie już zapomniałam o zakładzie i w ogóle o tym że miałam przynajmiej udawać miłą… znowu zaczynały wracać dawne czasy kiedy wnerwiałam Kaulitza a on mnie na zmianę…

-jakbym chciał to by już wszyscy o tym wiedzieli, wcale nie musiałem siedzieć w tej łazience.- Fuknął z nutka złości w glosie. Więc jednak tak zupełnie z równowagi go nie wyprowadziłam.- I mylisz się, nie jesteś słaba. Ty po prostu udajesz, cale życie udajesz…- nie czekał już na moją reakcję tylko wyszedł zamykając głośno za sobą drzwi. Nawet nie miałby na co czekać bo mnie zatkało… nie wydusiłabym z siebie ani jednego słowa… stałam i patrzyłam w te drzwi jak jakaś chora na umyśle…

-cholera!- Warknęłam po chwili kopiąc ze złością nogą w leżącą na podłodze torbę. Udało mu się, znowu to zrobił… znowu wygrał! A ja znowu przegrałam… po raz kolejny pokazał mi że jestem nikim… a co gorsza miał racje…i po co ja się w ogóle odzywałam!?

 

#

 

Gdy już byłam gotowa, zeszłam na dół do restauracji, na śniadanie. Reszta zespołu już tam siedziała, nigdzie nie widziałam Davida… z resztą nie obchodziło mnie to w tej chwili. Usiadłam przy zupełnie innym stoliku niż reszta, nie miałam ochoty patrzeć na Toma, ani go słuchać. No cóż, nasze sprzeczki zawsze były krótkie ale za to bardzo znaczące. Najgorsze było to, że wystarczyło że on powie jedno zdanie i już byłam przegrana… nikt nie potrafi tak bardzo dać mi do zrozumienia kim tak na prawde jestem jak Kaulitz. Nawet nie zauważyłam jak kelner dał mi karte… westchnęłam cicho i zaczęłam przeglądać jej treść… robiłam to tak wolno, że w końcu stwierdziłam, że wcale nie jestem głodna… zamówiłam tylko sok pomarańczowy i zamyśliłam się, patrząc bezbarwnym wzrokiem w blat stolika.

-Carmen, dlaczego nie usiadłaś z nami?- Nagle usłyszałam obok siebie głos Billa, obróciłam się w jego stronę zastanawiając się co mam mu odpowiedzieć… w końcu wzruszyłam tylko ramionami i z powrotem odwróciłam od niego wzrok. Chłopak bez zapytania usiadł na przeciwległym krześle i wlepił we mnie swoje tęczówki. Wyczuwał że coś jest nie tak, był w tym dobry.

-co mój brat znowu zrobił?- Zapytał po chwili, a ja spojrzałam na niego jak na jakiegoś Boga. Skąd wiedział, że chodzi o Toma? Czyżby już mu wszystko wygadał? A mówił co innego…

-skąd wiesz, że chodzi o twojego brata?

-przecież wy nigdy się nie lubiliście.

-widzę, że jesteś dobrze poinformowany.- Stwierdziłam bawiąc się białą serwetką.

-jak zawsze. Więc co zrobił?

-w sumie to nic. Po prostu powiedział mi prawde.- Wzruszyłam ramionami i podniosłam się z miejsca.- Nie przejmuj się mną.- Dodałam i zasuwając za sobą krzesło udałam się w strone windy. Już sama nie wiem co się ze mną dzieje, chodzę przybita bo Kaulitz mi dogryzł. Przecież tyle razy mi to robił, a nigdy nie brałam tego tak poważnie! Więc co się zmieniło? Dlaczego teraz mnie to tak cholernie boli!?

Wsiadłam do windy, jednak nie zdążyłam nic nacisnąć bo do środka wparował jeszcze Tom, gdy go tylko zobaczyłam miałam zamiar wysiąść, lecz ten bezczelnie stanął w wejściu, drzwi się zamknęły a winda ruszyła… zgromiłam go swoim spojrzeniem i obróciłam się do niego bokiem opierając o ściane. Zupełnie go ignorowałam, patrzyłam na czubki moich butów i nuciłam sobie coś pod nosem. Cały czas czułam na sobie jego wzrok, marzyłam teraz o tym żeby winda się otworzyła i żebym mogła z niej wysiąść…

-Carmen…- wypowiedział moje imię, na co w ogóle nie miałam zamiaru reagować, nie zaszczyciłam go nawet swoim spojrzeniem. Miałam już gdzieś ten cały zakład i jego samego, teraz niech on się stara- o mnie. Ja chyba sama siebie nie słyszę…

-Carmen!- Po raz kolejny usłyszałam swoje imię, obróciłam się w jego stronę ale tylko dlatego, ze winda się zatrzymała. Chciałam z niej wyjść, ale nie mogłam bo zatarasował mi wyjście swoim ciałem.

-przepuść mnie.- Warknęłam na niego, a ten tylko obrócił się w strone wyjścia…

-winda zepsuta, przepraszamy..- Zwrócił się do ludzi, którzy mieli zamiar do niej wsiąść, a następnie odsuwając mnie od wyjścia wcisnął jakiś guzik, który sprawił że winda ruszyła…

Popatrzyłam na niego zszokowana, nie miałam pojęcia o co mu chodzi…

-co ty wyprawiasz?!

-chciałem porozmawiać.

-ale może ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać!?- Nie mogłam darować sobie ostrego tonu. Dawałam mu wyraźnie do zrozumienia, że jestem zła.

-wystarczy, że ja mam.- Stwierdził i w tej samej chwili winda zatrzymała się, to było już chyba ostatnie piętro.- Wysiadasz, czy wolisz jeździć tak w tą i z powrotem?

Zmierzyłam go spojrzeniem i wyszłam. Nie miałam zamiaru jeździć z nim windą, w ogóle co on sobie wyobraża?! Że może wszystko!?

-to czego chcesz?- Zapytałam ze złością stając przy oknie, nawet nie wiem gdzie byliśmy…

-obraziłaś się za to co ci powiedziałem?

-chyba nie powiesz mi, że uwięziłeś mnie w windzie i przywiozłeś tutaj po to, żeby zapytać czy się na ciebie obraziłam!?

-no a co miałem zrobić, skoro się do mnie nie odzywałaś?- Spojrzał na mnie stając nieco bliżej… tak blisko, że czułam jego perfumy… ten zapach sprawiał, że nogi mi się uginały…

-jakoś mało mnie to obchodzi.- Burknęłam próbując nie dać się opętać jego zapachowi i spojrzeniu…- zwijaj się bo nie mam czasu. Czego chcesz?

-wiesz, zawsze chciałem to zrobić…- powiedział nagle, ja jednak nie wiedziałam o czym on mówi… no bo co ja mam przez to rozumieć?

-co?- Rzuciłam mu pytające spojrzenie, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. On po prostu jakby nigdy nic wpił się w moje usta i to jeszcze z taką zachłannością, iż myślałam że zaraz się przewrócę a on razem ze mną… nie wiedziałam co się dzieje, straciłam panowanie nad tym co robię i zaczęłam odwzajemniać to coś… bo w chwili obecnej trudno mi było nazwać to pocałunkiem…

Trwało to dość długo, za długo! Aż w końcu doszło do mnie co się dzieje i to co robię… oderwałam się od niego brutalnie, widziałam jego zawiedzione spojrzenie… na co on liczył!?

-nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!- Rozkazałam, byłam w zupełnym szoku… nie liczyło się już to, że ta chwila była cudowna… jeszcze nikt mnie tak nie całował, a ja nikogo! Ale to było nam zakazane i doskonale o tym wiedziałam, to nie miało prawa się wydarzyć!

-ale Carmen…- złapał mnie za rękę chcąc coś powiedzieć, ale ja już nie miałam zamiaru go słuchać, wyrwałam dłoń z jego uścisku…

-nigdy więcej mnie nie dotykaj! - Nie czekając na jego dalsze słowa bez namysłu obróciłam się w strone schodów i po prostu zaczęłam zbiegać na dół…

Nie wiem dlaczego było mi tak ciężko, dlaczego miałam łzy w oczach i dlaczego chciało mi się płakać… wydawało mi się, że nie jestem sobą… że jestem kimś innym… Tą dawną, delikatną wrażliwą, słodką Carmen…

 

#

 

-dobra chłopcy, zbierajcie się za godzine pierwszy wywiad! A gdzie Carmen?- David rozejrzał się po pokoju, w którym mieli się wszyscy spotkać, jednak nigdzie nie dostrzegł blondynki. Jedynej dziewczyny w zespole… dziwne, przecież ona nigdy się nie spóźnia…

-powinna już być.- Stwierdził Bill zerkając na zegarek, a następnie na drzwi pokoju, lecz nie ujrzał w nich postaci dziewczyny. Wszystkich zastanawiało czemu nie przyszła z wyjątkiem Toma, który tylko siedział i dumał, nie zwracając na nic uwagi.

-Bill idź może po nią, pewnie maluje się w pokoju albo coś- menager zwrócił się do czarnego, który tylko skinął głową i wyszedł z pokoju udając się do windy. Zjechał jedno piętro na dół i wysiadł kierując kroki do pokoju basistki. Zapukał, ale nikt mu nie odpowiedział… to zaczynało być coraz bardziej podejrzane, wydawało mu się jakby słyszał jakieś dźwięki dochodzące z jej pokoju co oznaczało, że chyba w nim jest, więc dlaczego nie otwiera? Zapukał jeszcze raz tyle, że z mocniejszą siłą, miał nadzieję, że zaraz otworzy mu uśmiechnięta Carmen…

 

Leżałam z głową w poduszce i po prostu płakałam… było mi już wszystko jedno… najgorsze jest to, że w ogóle nie rozumiem swojej reakcji, nie rozumiem swojego zachowania! Dlaczego tak to przeżywam? Dlaczego teraz tutaj leżę i beczę zamiast się świetnie bawić?! To, że mnie pocałował to jeszcze nie koniec świata… chyba trochę przesadziłam, ale tak nie może być! Ja miałam tylko go poznać, zmienić a nie się z nim całować! Dlaczego moje życie jest takie idiotyczne!? Dlaczego przestaję widzieć w nim jakikolwiek sens?! Wystarczy taki inteligent jak Kaulitz i już nie wiem co mam robić, nie jestem świadoma tego co się dzieje, a jak się za bardzo do mnie zbliży to już jest totalny szok i koniec… wszystko zaczęło się psuć jak się założyłam, wtedy to się zaczęło… ale to nie tak miało być! Ja miałam to wygrać, a tymczasem najnormalniej w świecie się załamuję!

Teraz brakuje mi osoby, której mogłabym powiedzieć dosłownie wszystko… kogoś kogo mogłabym przytulić i kogoś kto powiedziałby mi te głupie „wszystko będzie dobrze, Carmen”… tak, ten jeden głupi, a zarazem piękny pocałunek przywrócił dawną mnie…

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Znieruchomiałam w obawie, że to Tom… nie chciałam otwierać, jednak po jakiejś chwili pukanie się nasiliło… i dopiero teraz przypomniałam sobie że byliśmy umówieni u Josta! Czyli się spóźniłam! A raczej w ogóle tam nie poszłam… opanowałam swoje łzy i wytarłam ręką twarz. Podeszłam do drzwi, modląc się w duchu, żeby to był każdy byleby nie Tom!

Otworzyłam je i ujrzałam Billa, wyraźnie się zdziwił na mój widok, chyba nie wyglądam najlepiej… zapewne jestem cała rozmazana…

-Carmen, co się stało?

-nic… przepraszam, zapomniałam o tym spotkaniu… ale już ide…- wydukałam wchodząc w głąb pokoju i zmierzając w strone łazienki, ale zaraz z powrotem wróciłam się do torby, żeby wyjąć z niej jakieś inne ubranie. Bill wszedł za mną…

-Carmen, widzę że coś się stało, powiedz mi proszę, mogę ci jakoś pomóc?

-nie, Bill nie możesz mi pomóc… nikt mi nie może pomóc… moje życie zawsze będzie bezsensu…- usiadłam na łóżku powstrzymując łzy. Znowu pękam… tak, bo jak raz to zrobiłam to już zawsze będę… znowu jestem do niczego…z resztą zawsze byłam…

-nie mów tak. Niby dlaczego twoje życie nie ma sensu?- Usiadł koło mnie… Popatrzyłam na niego swoimi szklanymi oczami, jego twarz była taka przyjazna… te brązowe oczy, niby takie same jak Toma, ale jednak inne… pełne ciepłego blasku… a jego głos, sprawiał że gdzieś w środku wręcz drżałam… dlaczego jego brat nie może być taki sam? …

 

###

 

Niedługo zmienię ten szablon, beznadziejny jest :/ Notka też nie lepsza xD ale dobra, nie będę sobie psuła dzisiaj humoru, chociaż i tak moja pani od polskiego już się postartała, aby wyprowadzić mnie z równowagi ^^ Boże, co za ludzie teraz pracują w szkołach... :/

A więc to koniec mojej bezsensownej wypowiedzi ;D

pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Pocałował ją ^^Wiedziałam, że coś miedzy nimi bedzie xDKurde Carmen nie potrafi sie przyznac sama przed soba ze cos czuje do Toma.A on tez nie powie jej co czuje, wiec bedze tak w kółko. Czekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń
  2. natalka.tomasz@onet.eu7 maja 2008 19:13

    boooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooosko. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczery pocałunek, czy znowu oszustwo? Po nim się można już wszystkiego spodziewać. Carmen nie powinna się przejmować. Idzie całkiem dobrze. Trzy miesiące nie minęły, a już są postępy. Tylko hmm... tak sobie właśnie czytam tytuł tego bloga :).

    OdpowiedzUsuń
  4. ~wampirzyca :)7 maja 2008 20:22

    heh xD pierwszy pocałunek :))) czekam na news :))

    OdpowiedzUsuń
  5. hahah. Jak on powiedzial 'Zawsze chcialem to zrobic' to pierwsza rzecz, ktora mi przyszla na mysl to ze on chce z okna skoczyc albo na bangee XDD jezuu no, wg notka mi sie b. poobala. tylko nie rozumiem czemu on az tak sie zachowala po tym pocalunkui wg. [unser-geheimnis]

    OdpowiedzUsuń
  6. mkaulitz@onet.eu11 maja 2008 19:35

    łiii jaki oczojebny szablon ;d. U mnie new http://unser-geheimnis.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń