sobota, 8 listopada 2008

27. 'Kolorowe bokserki.'

 

„Miłość przed nosem.”- taki tytuł nosił film, który oglądała moja siostra. Ja zaś starałam się wcale tym nie przejmować i dalej próbowałam zwrócić na mnie jej uwagę. Chciałam się dowiedzieć, co jest powodem tego iż jest taka rozpromieniona. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tak bez powodu, a już na pewno nie dlatego że wróciłam.

-dlaczego twój chłopak jest taki idealny... ma może wolnego brata bliźniaka?- spróbowałam ją podejść. A może się uda...

-nie ma ideałów. Każdy ma jakieś wady, tylko gdy kochamy po prostu nam to nie przeszkadza...-odpowiedziała nie spuszczając wzroku z ekranu telewizora. Ona się ewidentnie zakochała.

-czyli jak przestaną mi przeszkadzać u kogoś wady, to znaczy że się zakochałam?- drążyłam dalej. Przy okazji się czegoś nauczę.

-tak. A co, z Tomem to jednak coś poważnego?-spojrzała na mnie, a mnie zatkało. Ja tu chce się czegoś dowiedzieć, a ona mi tu z Tomem wyskakuje! Co on ma do tego? Przecież mnie z nim nic nie łączy, oprócz tak zwanej przyjaźni. Zresztą on już sobie znalazł szarą myszkę, z której zrobi sobie swoją księżniczkę...

-nie. Tak tylko pytam...-zaprzeczyłam i od razu odechciało mi się kontynuowania tej dyskusji. Nic nie wskóram. Chyba się poddam. Może sama mi kiedyś powie... ja już nie mam pomysłu, a poza tym wcale mi się nie podoba, że ona zjeżdża na tematy dotyczące mnie.

-czyli byłaś jego kolejną panienką na chwilę?

-Mel... ja z nim nie spałam w sensie dosłownym. Albo raczej spałam w dosłownym, ale nic więcej poza tym się nie wydarzyło.- wyjaśniłam przewracając oczami.-idę do siebie, nie będę ci przeszkadzała. Jak będziesz chciała pogadać, to daj znać...-dodałam i wstałam kierując się do swojego pokoju. Musiałam się przebrać i przygotować, bo dzisiaj idę tańczyć. Trzeba ćwiczyć, bo będziemy mogły wystąpić w domu kultury. To musi być świetne show. I może w końcu ktoś mnie zauważy! Bo raczej mam talent... a czemu mam go zachować tylko dla siebie?


#


Jak ja kocham tańczyć! Strasznie mi tego brakowało podczas trasy. A teraz nareszcie mogłam wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje. Gdy tylko weszłam na parkiet zapomniałam o całym świecie. Dawałam z siebie wszystko, choć nie byłam tego do końca świadoma. Dzisiaj wykonałam chyba wszystkie figury jakie potrafiłam. A może nawet zrobiłam o wiele więcej... to nie ma znaczenia. Nie obchodziło mnie teraz, że sporo osób obserwuje moje wyczyny, nie robiłam tego dla nich, ale dla siebie. Nie czułam w ogóle zmęczenia, choć bez wątpienia mnie ogarniało. Potrzebowałam tego. Musiałam znowu oderwać się od rzeczywistości i zatopić po raz, któryś, wszystkie smutki i niepowodzenia towarzyszące mi przez całe życie.

-Alyson! Alyson!- czyjś głos próbował do mnie dotrzeć, lecz ja to ignorowałam. Pragnęłam nikogo nie słyszeć, nikogo nie widzieć. -Alyson, do cholery!-tym razem poczułam jak ktoś mocno przytrzymuje mnie za ramię uniemożliwiając wykonanie kolejnego ruchu. Musiałam się zatrzymać.

Otworzyłam oczy dysząc jak parowóz. Spojrzałam ze złością na osobę, która mi przerwała. Wysoki brunet patrzył na mnie z przerażeniem w oczach.

-co ty wyprawiasz?! Nie widzisz, że krew ci leci ze stopy?- wskazał na moją nogę uświadamiając mi, że coś jest nie tak. Dopiero teraz poczułam ból, jakby ktoś ranił mi stopę szkłem.

Pokręciłam przecząco głową nie mogąc z siebie wydusić żadnego słowa.

-zawołam lekarza, nieźle sobie starłaś skórę...-stwierdził, lecz nie pozwoliłam mu odejść.

-nie trzeba.-wydyszałam dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie potrzebują pomocy lekarza i wyminęłam go kierując się na ławkę. Z wielkim trudem doczołgałam się na miejsce i usiadłam. To był okropny ból. Złapałam za butelkę z wodą i jednym łykiem opróżniłam ją do połowy. Mój oddech jeszcze nie zdążył się ustabilizować. Ja wcale nie przesadziłam. Zasłużyłam sobie.

-hej, Carmen...-znajomy głos dobiegł mnie z lewej strony. Odwróciłam się w jego stronę. Co on tu robi!? Tak, przede mną stał nie kto inny jak Tom. Tylko dlaczego? On nie ma już co robić, czy jak!?

-cześć..-mruknęłam niewyraźnie i powoli podniosłam się do pozycji stojącej. Miałam zamiar iść do łazienki i obmyć nogę, w moich planach w ogóle nie było rozmowy z Kaulitzem.

-dlaczego wczoraj tak szybko zniknęłaś? Nawet się nie pożegnałaś...

-nie chciałam wam przeszkadzać.- powiedziałam prawdę i zebrałam swoje rzeczy do torby, następnie zakładając ją na ramię.

-co ci się stało?- zmienił temat, widząc jak kuleję...niestety nie mogłam iść normalnie, to cholernie bolało.

-nic wielkiego.-odparłam trochę niechętnie i skierowałam się w stronę wyjścia z sali.

-pomogę ci!-okrzyknął podbiegając do mnie, a raczej szybko podchodząc, bo daleko to ja nie zaszłam.

-nie dzięki, poradzę sobie.-grzecznie odmówiłam i odtrąciłam jego dłoń. Nie ja nie przesadzam. Nie ja wcale nie jestem na niego zła. Nie, wcale! Po prostu mam taki kaprys. Przecież nie mam powodów, aby tak go traktować, nieprawdaż? On jest wobec mnie w porządku, tylko ja wobec niego nie, bo mam takie kretyńskie życie i jestem głupia, dlatego muszę się nad kimś odegrać. A on jest idealnym obiektem.

-chciałem podziękować ci za dobrą radę.-odezwał się, gdy szliśmy przez korytarz. A właściwie to ja szłam, a on szedł ze mną, chociaż nikt go nie zapraszał. Tak, dokładnie. Ja już nie potrzebuję niczyjego towarzystwa, a już na pewno nie jego.

-jaką radę?- westchnęłam nie wiedząc o co mu chodzi. Szczerze to wolałabym, żeby sobie poszedł i dał mi święty spokój. Tak, tak. Carmen ma chyba doła, depresje i bóg wie co jeszcze, więc idźcie w cholerę ludziska!

-no wtedy z tą dziewczyną. Miałaś rację, podszedłem do niej, zagadałem i się udało.-oznajmił zadowolony, a ja w tym samym momencie syknęłam czując jak przeszywa mnie ból. Cudownie. Czyli mam się cieszyć razem z nim? Życzyć im szczęścia? Boże, gdzie ty jesteś?!!

-aha. To super, bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że wam się uda.- wymusiłam na sobie uśmiech, co wcale nie było proste. I to wcale nie dlatego, że czuje ból, ale też dlatego, że po prostu kłamię. Wcale się nie cieszę i wcale mi się to nie podoba!- a teraz przepraszam, ale muszę zająć się nogą. Niestety nie mam dużo czasu...-wymigałam się od dalszej rozmowy na temat cudownej brunetki i rzucając, krótkie „cześć” zniknęłam za drzwiami łazienki. Oparłam się o zimną ścianę, czując że już dłużej tego nie zniosę. Łzy bez mojej woli wypłynęły mi z oczu i to w wielkich ilościach, nie potrafiłam ich pohamować... i sama nie wiedziałam dlaczego płaczę...

Ja zawsze nic nie wiem. Nie umiem panować nad swoimi uczuciami. Jestem nikim!


#


Leżałam skulona na łóżku, pod kołdrą i nie miałam zamiaru stamtąd wychodzić. Było mi ciepło i dobrze. Choć nie do końca... w tej ciszy, miałam mnóstwo rożnych myśli, które mnie tylko jeszcze bardziej pogrążały. Właśnie dzisiaj przez swoją nierozważność odebrałam sobie szansę zaistnienia w świecie tanecznym, czyli właściwie odebrałam sobie spełnianie mojego marzenia.

Nie będę mogła zatańczyć. Ledwie chodzę, nie ma w ogóle mowy o czymś więcej.

Jutro będę musiała poinformować moją grupę iż muszą znaleźć kogoś na moje miejsce. Jestem na siebie wściekła. Czy jest ktoś głupszy ode mnie? Ja sama niszczę sobie życie.

Mój telefon po raz kolejny tego wieczoru zaczął dzwonić, a ja po raz kolejny to zignorowałam. Nie byłam w stanie z nikim rozmawiać.

Ale nie wytrzymam, jeżeli znowu zacznie dzwonić. To mnie drażni!

Gdy jednak dzwonienie nie ustało, nie rzuciłam telefonem tak jak miałam w planach, lecz odebrałam witając rozmówcę moim rozwścieczonym krzykiem...

-przestań dzwonić!

-ojej, Aly.. co ci jest?-po drugiej stronie usłyszałam Sarę. Uspokoiło mnie to trochę, myślałam że to Tom. Jestem głupia. Po co on miałby tyle razy dzwonić? Przecież jest zajęty swoją miłością.

-sorry, ale jestem w jakiejś totalnej rozsypce... i nie pytaj dlaczego.- zaznaczyłam od razu aby uniknąć salwy pytań.

-może wpadnę do ciebie, co? Obiecuje, że nie będę pytała. Wesprę cie jakoś...poprawię humor...- to chyba był dobry pomysł. Bowiem ryzykowne jest to żebym została dłużej sama.

-dobrze, przyjdź... będę czekała, o ile wcześniej nie wyskoczę z okna.

-o kochana, trzymaj się. Już do ciebie lecę!-okrzyknęła szybko po czym słyszałam już tylko sygnał. Takie pip dzwoniło mi w uszach, bo wcale nie odłożyłam telefonu. To straszne. Co się ze mną dzieje? Odbiło mi czy jak?

Potrząsnęłam głową, aby obudzić się z jakiegoś transu, który mną zawładną. Odłożyłam telefon i wygrzebałam się spod kołdry wstając. Przebiegł mnie zimny dreszcz. Miałam na sobie jakąś sflaczałą, cienką piżamę, a w pokoju było uchylone okno, które natychmiast zamknęłam. Na jednej nodze podtrzymując się mebli wyskoczyłam z pokoju, kolejno skacząc po stopniach. Za nim zeszłam na dół, Sara zdążyła już przyleźć i sterczała pod drzwiami, zapewne gryząc paznokcie z nerwów czy jeszcze żyję. Ale spokojnie, nie wyskoczyłam z okna. Nic mi nie jest. Na razie! Jeszcze mogę sobie coś zrobić skacząc ze schodów, to wcale nie jest takie proste.

-idę już!-krzyknęłam w stronę drzwi, żeby się nie martwiła. A może już poleciała pod okno, żeby sprawdzić czy nie leże na trawie z połamanymi nogami?

W końcu doskakałam się do tych drzwi i wpuściłam biedą przyjaciółkę do środka.

-co ci się stało!? Dziewczyno, co się z tobą dzieje?!- blondynka wparowała do domu jak burza kierując się od razu w stronę schodów i rozglądając się przy tym po wszystkich kontach.

-tańczyłam i trochę przesadziłam... a tak ogólnie to nic się nie dzieje, jakoś żyje... nie?

-właśnie nie jestem pewna, widziałaś się w ogóle w lustrze!?

-no dzięki...-mruknęłam wlekąc się za nią na górę. Nie ma to jak szczerość przyjaciółki.

-widziałam się z Billem... błehehehe, otworzył mi drzwi w tych kolorowych bokserkach!-zaśmiała się wchodząc do mojego pokoju, jak gdyby nigdy nic. Mało brakowało a dostałabym drzwiami, ale to szczegół. Ale zaraz, zaraz... co ona powiedziała? Chyba za wolno dochodzą do mnie jej słowa... Bill i kolorowe bokserki z Polski?!

-nie...-pisnęłam nie mogąc tego zrozumieć. Przecież on ich nie kupił, a Sara tego dopilnowała...

-tak. Ale całkiem nieźle się na nim prezentowały... ahh... lepiej niż na tym manekinie...- westchnęła jakby z rozmarzeniem i klapnęła na moim łóżku. Czuję że coś tu się szykuje... Sara i Bill? Bill i Sara? Oł...

-miałaś mu wybić z głowy ten zakup.- przypomniałam jej siadając na krześle- i podobno tak było, więc skąd te bokserki?

-oj no... nie mogłam. On tak bardzo chciał.. obiecałam, że go nie wydam.-wzruszyła ramionami, spoglądając na mnie z przepraszającą miną. Cudownie, nawet moja przyjaciółka nie jest ze mną. Ja się popłaczę... jestem taka opuszczona!

-jasne...Bill jest ważniejszy ode mnie, rozumiem.-powiedziałam z wyrzutem i odwróciłam głowę w drugą stronę. W prawdzie miało to być powiedziane z żartem i nawet było, ale zrobiło mi się jakoś dziwnie... i zaczęły mnie piec oczy... nie, to nie dlatego że Sarze podoba się Bill w kolorowych bokserkach i że ogólnie bardzo go lubi, zresztą z wzajemnością... ale... właśnie nie wiem dlaczego... mam jakieś huśtawki nastroju... w szczególności, gdy pomyślę o Tomie... a do tego dołożę jeszcze że nie będę mogła tańczyć przez długi czas...

-no dobra, mów co jest grane.

 

###

 

Zabijcie mnie. 

Dawno to pisałam, wtedy panował czas smentów.  Bo ja straciłam mobilizacje noo. Eh...ah...oh...

Ale fajnie że TH wygrali nagrodę xD Przez nich byłam nieprzytomna w szkole, ale co tam. I nie mogłam uwierzyć, że wygrali TYLKO jedną, dlatego czekałam do samych napisów końcowych ;D Moja inteligencja ^^

No dobra... więc możliwe, że notki będą częściej i bardzo możliwe że w końcu się coś ruszy(czyt. będzie się coś więcej działo [?!]).

pozdrawiam ;*

 

7 komentarzy:

  1. Uuuuu, biedna x(Wiem co to znaczy kontuzja dla tancerki. Sama przez to przechodziłam ; //A i dobrze, że tego owsika Toma spławiła !Najpierw liże tyłek innej, a potem znów do niej przyłazi ... ! Egoista !Noooo. Aż dziwnie, że tylko jedna nagroda, nie? :DAle zawsze to coś ^^ Osz te wsiuny x3333 Uwielbiam ich ; ))To ja czekam, na odcinki przepełnione tą Twoją weną ; DDPozdrawiam ; **[ fu ck-me-tom.mylog.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupi Tom ! Jak on mógł... Po co on się tak chwalił, że się mu udało z tamtą dziewczyną, boże... I jeszcze ta noga, i Sara z Billem... To wszystko ! Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka... Pozdrawiam;* A swoją drogą to ja tez nie mogłam uwierzyć, że tylko jedną wygrali xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Yhh...Głupi Tom...Czy on tego nie widzi? ;OSuper notka :)Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wątek z tymi bokserkami:) Coś mi się wydaje że Alyson zakochała się na maksa w Tomie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Na www.gazetto.blog.onet.pl pojawił się 2 odcinek. Pozdrawiam ciepło, Neko. ^w^

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrobię zaległości, przyrzekam. XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Tom to jest kupa chama. :( nie przeją się losem Carmelki. :/ A u mnie tymczasem nowa notka. :)[charlottte-hoffmann.mylog.pl]

    OdpowiedzUsuń