poniedziałek, 15 grudnia 2008

31. 'Afryka...Japonia...park?'

Od samego rana biegałam po całym domu w poszukiwaniu swojej cennej bluzki, bez której ani rusz. Nie mam pojęcia gdzie ją posiałam, a nie mam zbyt wiele czasu.

Moja decyzja, którą podjęłam wczorajszego wieczoru była tak spontaniczna, że już sama nie wiem czy dobrze robię. Jednak teraz nie będę się nad tym zastanawiała, najwyżej potem będę żałować.

Chyba wiem co robię... albo raczej nie wiem. W każdym razie wyjeżdżam, na czas bliżej nieokreślony. Muszę odpocząć od wszystkiego. Zwyczajnie zapomnieć.

-Carmen, do diabła! Co ty wyprawiasz? Przecież twoja noga...-oczywiście moja wspaniała siostra jak zawsze musiała przyjść w najbardziej nieodpowiednim momencie...

-śpieszę się. Muszę się wyrobić do wieczora, bo nie zdążę na samolot.-wyjaśniłam schylając się, aby zajrzeć pod stół. Nie, no... tam na pewno nie znajdę tej bluzki. Aż takiego bałaganu nie ma... więc gdzie ona jest?

-jaki samolot? Co ty znowu wymyśliłaś? Ja już nie mam do ciebie siły. Miałaś wczoraj być, mówiłam ci że będziemy mieli gości.

-wypadło mi coś.. poza tym to już nieważne. Wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę.-oznajmiłam i zmęczona opadłam na kanapę.-nie patrz tak na mnie.-zwróciłam jej uwagę. Nie znoszę tego wzroku. Czy ja jej czymś zawiniłam, że ona tak się na mnie patrzy? Nie przypominam sobie.

-dokąd?

-do Afryki.-odparłam, po czym usłyszałam z jej strony wybuch śmiechu, którego wcale nie rozumiem. Co w tym zabawnego? Ja mam jakąś walniętą siostrę.

-a to dobre...ha,ha,ha! Żartujesz sobie?-spojrzała na mnie z głupim uśmiechem, chyba z nadzieją że przyznam jej rację. Ah, jak ja nie lubię zawodzić. Tak mi przykro...

Pokręciłam przecząco głową jednocześnie patrząc na nią, w sposób na jaki wyglądała obecnie... czyli taką głupią dziewczynkę. Jej mina właśnie wskazywała na brak inteligencji.-nie żartujesz.-spoważniała nagle, jakby ją oświeciło. No brawo! Jestem zachwycona jej refleksem.-czy ci już kompletnie odbiło!?-krzyknęła, przez chwile miałam wrażenie że się na mnie rzuci. Bogu dzięki, że tego nie zrobiła...-nigdzie nie jedziesz! Wybij to sobie z tej pustej głowy! Nie ma mowy! W ogóle nawet o tym nie myśl! Powiedziałam nie! Nie i koniec!-rozchyliłam lekko usta wytrzeszczając oczy. Z nią naprawdę jest coś nie tak. Przecież ja nawet się nie odezwałam! I w ogóle co ona sobie wyobraża? Ja jestem pełnoletnia i ona nie ma tu nic do powiedzenia. Pojadę bez względu na to czy jej to odpowiada czy też nie.

-Melanie...

-nie! Nie! Nie! I nie do cholery! Carmen, ty jesteś kompletnie powalona! Ty już sama nie wiesz co robisz! W ogóle co to za kretyński pomysł!? Nigdzie nie jedziesz i nawet nie chce o tym słyszeć!-przerwała mi cały czas krzycząc i gestykulując przy tym rękami. Aż mnie coś ścisnęło w środku... poczułam się jakby stała przede mną matka, a ja miałabym dziesięć lat... tyle, że to moja siostra do cholery i ja mam osiemnaście lat!

-co ty sobie...-podniosłam się z miejsca i nagle coś jakby się we mnie zablokowało. Patrzyłam się w jej wściekłe niebieskie oczy i nie potrafiłam krzyknąć, tak jak zamierzałam. Miałam się unieść i porządnie jej dogadać. Przecież ona nie może decydować co ja mam robić. No ale nie mogę! Nie umiem krzyknąć!

-no co?!-fuknęła zakładając ręce na klatce piersiowej i wpatrując się we mnie. To jest straszne... ja się zaraz rozpłacze.

-nic..-mruknęłam spuszczając wzrok niczym mała dziewczynka. Właśnie tak się czułam. Co jest ze mną?!

-no to super.-stwierdziła spokojnie- jeżeli się spakowałaś to lepiej idź się rozpakuj, bo nie ręczę za siebie.-dodała jeszcze, po czym wyminęła mnie kierując się do kuchni. Ona mi groziła? Boże. Boże! To jakiś koszmarny sen. Przecież moja siostra nigdy nie krzyczy! Przynajmniej na mnie...

A ja tak chciałam zwiedzić Afrykę...


#


-e...no...tego... Melanie...-stanęłam nad siostrą, która malowała sobie paznokcie ohydnym różowym lakierem. Ona nie ma w ogóle gustu. Ble.-a chociaż do Japonii?-po tych słowach zostałam spiorunowana jej spojrzeniem. Jeszcze trochę i będę się bała odzywać. Zaczynam się jej bać. Ona jest straszna i ja wcale nie przesadzam.-a to ja pójdę do siebie...

-ja bym proponowała, żebyś wyszła na spacer.-zatrzymała mnie- przyda ci się trochę świeżego powietrza.

-jasne... właśnie, umówiłam się z Sarą.-odruchowo klepnęłam się w czoło. Ja chyba sfiksowałam. Słucham się SIOSTRY. Stanowczo potrzebuję lekarza. Przecież wcale się z nikim nie umawiałam, chociaż powinnam. Najwyższy czas nawrzeszczeć na pewną parkę przyjaciół. Niech sobie nie myślą, że im odpuszczę.

-Carmen weź wyluzuj, przecież żartuję.-szturchnęła mnie lekko śmiejąc się pod nosem. Ugh. O co jej chodzi? Ze mną się nie żartuje. Ja biorę wszystko na poważnie.

-a ja nie. Więc wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.-odwróciłam się gwałtownie w stronę wyjścia- i ten lakier jest okropny.-syknęłam z obrzydzeniem.

-załóż kurtkę, bo zimno jest. Grudzień już mamy.

-nie zauważyłam...-mruknęłam przewracając oczami i mimo wszystko wykonałam jej polecenie. Wole nie chorować. Może będę mogła wrócić do grupy i znowu z nimi tańczyć? Noga już prawie jest zdrowa... prawie...

Już nigdy nie będę taka nierozsądna. Sama sobie spieprzyłam karierę, którą mogłam osiągnąć. A teraz zamiast mnie jakaś inna się cieszy z sukcesu.


Założyłam na siebie kurtkę i schowałam klucze do kieszeni, jakby przypadkiem moja siostra gdzieś wyszła. Nie mam zamiaru stać pod drzwiami.

Uderzył we mnie nieprzyjemny mróz, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. Aż oczy mi załzawiły. Dopięłam się pod samą szyję i wsadziłam ręce do kieszeni, aby choć w odrobinie ochronić je przed zimnem. Nie chciałam wracać się po rękawiczki i szalik.

Moim celem był teraz park. Marzy mi się usiąść na ławce i siedzieć, aż nie stwierdzę, że zamarzł mi nos. Później dopiero udam się do Sary, żeby wyjaśniła mi co chciała osiągnąć wraz z Billem poprzez zostawienie mnie samej w domu Kaulitzów. Mam nadzieję, że to nie dotyczyło naszego niedoszłego zakładu. Mimo wszystko wiem, że cokolwiek by nie uczyniła wobec mnie robi to w dobrej wierze. Jest moją przyjaciółką, jedyną i prawdziwą. Kocham ją jak siostrę.


Już uśmiechałam się widząc z daleka ławkę, kiedy poczułam wibracje telefonu. Ja nigdy nie mogę mieć chwili spokoju. Zaczynam żałować, że mój nastrój się poprawił i nie jestem już w takim opłakanym stanie jak kilka dni temu. Wtedy na pewno bym rzuciła ten telefon gdzieś w kąt i zakopałabym się pod kołdrą, ale teraz tego nie zrobię.

Jak każdy normalny człowiek odbiorę i kulturalnie porozmawiam, chyba że to będzie Sara. Wtedy nie ma mowy o kulturze. Muszę jej nieźle nagadać. I wole to zrobić przez telefon, bo nie wiem, czy miałabym odwagę tak prosto w twarz. Przecież już nie jestem tą Alyson co dawniej, tylko Carmen.


#


Zbiegł za bratem po schodach chcąc go zatrzymać, lecz ten nie zważając na jego nawoływanie i wszelkie inne trudności, jakimi były na przykład jego spodnie przez które mało nie stracił zębów, wyszedł trzaskając za sobą dosłownie przed nosem czarnowłosego, z taką siłą że zdołał to poczuć.

-ała...Tom, ty kretynie..-jęknął łapiąc się za obolałe miejsce. Miał wielkie szczęście, że wykazał się takim refleksem bo mogło skończyć się to o wiele gorzej. To nie jego wina, że jego brat jest taki drażliwy i wszystko go wkurza. Ostatnio w ogóle nie da się z nim rozmawiać.

Już miał się wycofywać, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzył je szybko z myślą, że może Tom się rozmyślił...ale chyba by nie dzwonił do własnego domu...

-Sara.-szepnął wpatrując się w blondynkę jakby widział ducha. Dziewczyna uniosła do góry jedną brew przyglądając mu się. Dziwnie wyglądał trzymając się za nos...

-cześć. Nie przeszkadzam?

-nie!-zaprzeczył głośno, otwierając szerzej drzwi, aby mogła wejść.-proszę...wejdź...

-a wszystko w porządku?-zapytała spoglądając na jego rękę, którą natychmiast opuścił spostrzegając na czym spoczywa jej wzrok.

-tak, tylko miałem mały wypadek.-mruknął zamykając drzwi. Było mu trochę głupio, bo pewnie nie wyglądał najlepiej z czerwonym nosem. A to wszystko przez głupiego Toma.

-Jezu, a co się stało?

-Tom...a nieważne wiesz... chodź do środka. Napijesz się czegoś?-zmienił temat nie chcąc opowiadać o swoich niemiłych przeżyciach z bratem.-zimno na dworze. Zrobię ci gorące kakao.

-dzięki- uśmiechnęła się serdecznie w jego stronę zdejmując buty, po czym podążyła za nim do kuchni.-wydaje mi się, czy Tom daje ci nieźle popalić?-Oparła się o szafkę uważnie obserwując jego zwinne ruchy. Jak na chłopaka, całkiem nieźle poruszał się w kuchni. A to przecież nie taki zwykły chłopak.

-i to jeszcze jak. Cały czas chodzi jakiś nadąsany i ma do mnie pretensje.-odparł z grymasem zalewając ciemną substancję w niebieskim kubku, gorącym mlekiem.

-myślisz, że chodzi im o to co zrobiliśmy?

-im? Czyli Carmen też jest dziwna?- obrócił się w jej stronę, a ona skinęła twierdząco głową na potwierdzenie. To dopiero pierwsza część ich planu, a już odczuwają na sobie jego konsekwencje.

-jakby mogła zabiłaby mnie przez telefon... chciała się jeszcze spotkać, ale wolałam nie ryzykować.. powiedziałam, że nie mogę.

-muszą ochłonąć, wtedy wcielimy w życie drugą część planu.-stwierdził stawiając kubek na stole- siadaj.- polecił po czym sam zajął miejsce na krześle- powinniśmy mieć chyba jeszcze plan B.

-no wypadałoby. Ale teraz twoja kolej. Masz jakiś pomysł?

 

###

 

Dziwne to... właściwie jestem zadowolona tylko z ostatniego wątku, chociaż też nie do końca ^^ Zresztą, nieważne.

Miałam nie publikować, ale mi się odmieniło. Stwierdziłam, że mam za dużo notek do przodu... eh... to na tyle.  Może jeszcze coś pojawi się przed świętami, albo na pewno ^^

pozdrawiam ;*

 

7 komentarzy:

  1. a mi się podoba xD szkoda tylko, że nie ma żadnego wątku z Tomem i Carmen... czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~wampirzyca :)15 grudnia 2008 19:13

    mi się bardzo podoba :)) pozdrawiam :** i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst "a do Japonii?" mnie rozwalił, nie ma co < lol2 >Mwhahaha, szkoda, że nie na Kamczatkę chciała pojechać ^.^I ja mam taką maaaaałą ( czyt. duuuuużą) nadzieję, że podczas szlajania się Toma gdzieś huk wie gdzie, natknie się na Carmen iii ... i będzie fajnie ;DTak, tak, tak ! Odcinek przed świętami baaaardzo mile widziany, bardzo ! :)Czekam, ofc, i pozdrawiam ;-***

    OdpowiedzUsuń
  4. hej, a więc mówię ci ze mi się ten odcinek nie podoba. jakis taki nudy... :) mówie to jako stara znajoma a nie wróg ;) znasz mnie pod pseudonimem aLLy. kojarzysz? za to bardzo podobał mi sie poprzedni odcienek, czytam kilka po kolei bo nie mam okazji wchodzić regularnie. Ale jestem - już od dłuzszego czasu. :)Co u Ciebie?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. hej ;*ej, no, Bill jest za chudy! Ja też dostanę niedługo kompleksów! ;|na suchtig - nowe. wybaczysz mi, jak nadgonię jutro? Muszę to przeczytać, bo ten tytuł mnie drażni! ^^ no no, więc niedługo znów tu zagoszczę i nabiję Ci statystykę ;Dtymczasem ściskam i życzę słodkich snów ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey :D Tak jak chciałaś informuję Cię o nowej notce na http://th-dreams-come-true.blog.onet.pl :P A tak poza tym masz naprawdę super bloga xD Jak będę miała czas, przeczytam calutkiego, od początku ;) Pozdro :***

    OdpowiedzUsuń
  7. ałiłiii *kopie w Ka w pupe!*no i coś ty zrobiła. Tom nadąsany, Carmen w kawałkach.. oni muuuuuszą być razem, nie?! no i Błyl i Sara, muahaha ]:->no i nie mam za bardzo co pisać, bo mogę Cię tylko pochwalić ;D sutnie byo! :D hahh .. :D dawaj dalej ino raaaaaaaaaz.. ;D chcę przeczytać jak się całują i tak dalej! no i jestem ciekawa co wymyśli Bill.. bosz, to na pewno będzie coś, hm, strasznego ! ^^ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń