Poczułam nagły przypływ złości, mało powiedziane. Czułam się, jakbym płonęła od środka. Jakbym była wulkanem, który za kilka sekund wybuchnie, a jego lawa zniszczy wszystko co tylko napotka na swojej drodze, bez wyjątku. Zniknęła panika i przerażenie, pozostał tylko ogromny gniew, którego nie miałam zamiaru powstrzymywać. Byłam skłonna go zabić. I nie wiem, czy zrobiłabym to w pełni świadomie.
Szarpnęłam mocno ręką chcąc wyswobodzić się z jego uścisku, sądziłam, że mam na tyle siły, aby mi się to udało, lecz przeliczyłam się. Jak się okazało, ta moja wewnętrzna siła wcale nie chciała ze mnie wyjść. Czułam się jakbym miała przed sobą drogę do szczęścia, a nie mogła na nią wkroczyć. Łzy spływały po moich policzkach, w ogóle ich nie kontrolowałam, nawet ich nie czułam! Wydawało mi się tylko, że nagle zaczęło świecić słońce i zrobiło się gorąco. Łzy pozostawiały parzące smugi. Starałam się opanować wiedząc, że nie mam szans.
-co ty tutaj do diabła robisz!?-warknęłam najdelikatniej jak potrafiłam, było to na tyle lepsze, że nie usłyszała mnie połowa ulicy.-zniknij w końcu z mojego życia!
-chyba nie myślisz, że ci odpuszczę? Przez ciebie, szmato siedziałem w więzieniu!-wysyczał patrząc na mnie z rządzą zemsty. Nie czułam żadnego strachu, a powinnam. Stałam z nim sama na ulicy w ciemnościach...
-jak się ode mnie nie odwalisz, to gwarantuje ci, że tam wrócisz!-zagroziłam i nadepnęłam mu na stopę z jak największą siłą. Dzięki temu byłam wolna.-i nawet nie waż się za mną iść.-dodałam patrząc na niego z pogardą po czym ruszyłam przed siebie z taką prędkością, że trudno było to nazwać chodem. Prawie, że biegłam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Jak najdalej od niego... bo znowu wróciły te cholerne wspomnienia!
Zamknęłam za sobą drzwi z trzaskiem i oparłam się o nie oddychając ciężko. Czułam się jak po jakimś przełajowym biegu... a co się właściwie stało? Chyba coś ze mną nie tak.
-Carmen...
-aaa!!-krzyknęłam z przerażenia słysząc ni stąd ni zowąd moją siostrę. Stała przede mną i sama patrzyła jakby zobaczyła ducha.
-dziewczyno, co ci jest?
-nic....wystraszyłaś mnie...-wybąkałam ledwie łapiąc oddech. Jak dobrze, że to tylko ona. Nie wiedzieć czemu moja wyobraźnia zobaczyła kogoś zupełnie innego. Te czarne scenariusze naprawdę mnie nie bawią.
-wychodzę, więc mnie przepuść.-zakomunikowała i dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie kurtkę. Ale dokąd ona idzie o tej porze?! Jednak nie byłam w stanie o nic pytać, mój głos pewnie zdradziłby, że coś się wydarzyło, a nie chciałam się tym z kimkolwiek dzielić. Muszę sama wymyślić jakieś rozwiązanie na tego typa.
Skinęłam tylko głową i odsunęłam się od drzwi.-połóż się lepiej, dziwnie wyglądasz...cześć, będę jutro.-pokręciła głową i zniknęła za drzwiami, które natychmiast zamknęłam na wszystkie zamki. Zostawiła mnie samą!
A czego ja się boję? Chyba samej siebie. Głupia! Przecież nic mi nie grozi. To jakaś paranoja. Muszę się wziąć w garść, przecież jeszcze niedawno było wszystko w porządku. Ciekawe, że boję się dopiero, gdy zagrożenie już minęło. Jestem inna.
Rozebrałam się i poszłam do kuchni wyciągając po drodze telefon z zamiarem skontaktowania się z Tomem, tak jak mu to obiecałam. Chociaż w sumie wolałabym z nim teraz nie rozmawiać, chyba nie jestem w najlepszym stanie do rozmów.
Miałam jakąś nieodebraną wiadomość od nieznanego numeru. Z tego wszystkiego nie słyszałam nawet dźwięku sms-a.
Usiadłam przy stole, ogarnęło mnie potworne zmęczenie, zapewne po tym niezwykle szybkim chodzie. Może ja powinnam uprawiać sport?
Piękny dzień zakończył okropny wieczór, a właściwie się jeszcze nie skończył...pewnie teraz nie będę mogła zasnąć...
„Pamiętasz, jak mówiłem ci, że pożałujesz? Ja dotrzymuję słowa.”-odczytałam wiadomość i mimowolnie zacisnęłam dłonie w pięści, tak mocno, że paznokcie wbiły mi się w skórę, jednak wcale nie bolało.
Nienawidzę, gdy ktoś myśli, że może więcej. Gdy myśli, że może mieć nade mną władzę. Nienawidzę. I nie pozwolę sobie, żeby jakiś nic nie znaczący psychol mnie zastraszał. Już raz jeden człowiek prawie pozbawił mnie życia, a raczej ja sama chciałam się go pozbawić z jego winy. Obiecałam sobie, że już nigdy nie pozwolę się skrzywdzić tak, jak wtedy. Nie łatwo było mi się podnieść z tak bolesnego upadku, po raz kolejny nie dam się powalić na ziemię. Wiem, że jestem silna...
Westchnęłam cicho i wykręciłam doskonale znany mi numer. Opanowałam swój oddech i głos, aby nie dać nic po sobie poznać i już po chwili usłyszałam po drugiej stronie Toma.
-no nareszcie, co tak długo szłaś?
-długo? Wydaje ci się...-stwierdziłam z lekkim uśmiechem, choć w głębi nadal czułam jakiś lęk... miło było wiedzieć, że ktoś taki jak on się mną interesuje. - w każdym razie doszłam cała i zdrowa.
-dobrze, że nic ci się nie stało po drodze. I tak wolałem cie odprowadzić...ale ty oczywiście zawsze stawiasz na swoim.-w wyobraźni widziałam jak przewraca tymi swoimi oczami.
-oj wiem... no, ale już taka jestem.
-a ja cie taką lubię...i cieszę się, że między nami jest wszystko w porządku. Bardzo mi na tym zależy.-wyznał wyjątkowo przyjemnym tonem.
-ja też...
-Carmen. Na pewno wszystko okej? Masz jakiś niewyraźny głos...-wypalił nagle, myślałam że spadnę z tego krzesła...Przecież tak się starałam mówić normalnie! Jak on to robi?
-przeziębiłam się tylko...-mruknęłam stukając paznokciami o blat stołu. Nie chciałam mu mówić o co chodzi. On i tak już za dużo wie... za dobrze mnie zna...
-przecież niedawno cie widziałem i byłaś zdrowa. Czemu kłamiesz?-nie dawał za wygraną. Cały Kaulitz. Zawsze musi wyjść na jego.
-oj Tom! Bo ty zawsze wszystko wiesz.
-no to co, powiesz mi?-zmienił ton na słodszy. Wiem, że chce mnie podejść, ale ja się nie dam. Będę milczeć jak grób.
-co mam powiedzieć?
-przecież wiesz o czym mówię, nie zbywaj mnie.
-jestem zmęczona.-to chyba powinno wyjaśnić powód mojego nastroju. Niech on już mnie nie ciągnie za język, bo z każdą chwilą jest mi coraz trudniej wymyślać...
-Carmen, proszę cię. Nie ufasz mi, czy jak? Czemu ty zawsze tak kręcisz, ja chce ci pomóc...
-nic się nie stało, ale dzięki, że się interesujesz.-rzekłam stanowczo, lecz w dalszym ciągu miłym tonem. Nie chciałam go w żadnym wypadku urazić. Doceniam jego troskę.
-jeżeli mi zaraz nie powiesz co się stało, to do ciebie przyjdę i to z ciebie wyciągnę!-czy to jest groźba? Różnie to mogę interpretować. Ale mi to nawet odpowiada....
-jasne... wobec tego czekam.-zaśmiałam się, traktując to jako żart. No, jest przecież przed dwudziestą drugą, o tej porze raczej szanowny pan Tom nie przywlecze do mnie swojego zacnego tyłka.
-ja nie żartuje.-zastrzegł z powagą. Ja i tak się nie dam, wiem, że chce mnie podejść.
-dobra, dobra. Muszę kończyć, trzymaj się.- postanowiłam zakończyć tą rozmowę. Chciałam się jeszcze wykąpać, a przecież z nim nie da się skończyć. Mogłabym tak gadać i gadać, żartować... ah... jak mi tego brakowało...
-do zobaczenia.-na koniec usłyszałam jego radosny głos, a następnie już tylko sygnał. Zaśmiałam się pod nosem z jego jakże przekonującego tonu. Czyli mam się go spodziewać? Chyba prędzej jutro...
Podniosłam się ociężale z krzesła i udałam się na górę do łazienki. Nalałam do wanny ciepłej wody i dodałam do tego mojego ulubionego płynu do kąpieli. Zdjęłam z siebie ubrania i zanurzyłam się w wodzie... to mi było potrzebne...
Zamknęłam oczy po czym 'odpłynęłam' do swojej krainy... Trwałam w tej błogiej ciszy, starając się zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach dzisiejszego dnia. Nie było to proste, ale wszystko co złe zastąpiłam miłymi wspomnieniami i od razu mi ulżyło na sercu. Za każdym razem, gdy przypomniałam sobie jakąś sytuację związaną z Tomem czułam przyjemne mrowienie w żołądku... a to jest niepokojące, bo chyba nigdy czegoś podobnego nie odczuwałam. Może dlatego, że nigdy nie byłam z nikim na tyle blisko. Nigdy... z nikim innym... chyba przegapiłam moment, w którym przestałam uważać na słowa i gesty, przestałam panować nad sercem i umysłem. Pozwoliłam się opętać jego urokowi...pozwoliłam zaczarować swoje serce...
#
Odłożył telefon zagryzając wargi. Przeniósł zamyślone spojrzenie na brata zajętego pisaniem czegoś na kartce. Zapewne kolejny tekst piosenki, ostatnio często pisze. Chyba znalazł nową inspirację, o imieniu Sara.
-i co? Pójdziesz do niej?-usłyszał nagle jego znudzony głos. Patrzył na niego przez moment po czym znowu skupił się na białej kartce.
-o tej porze? Myślisz, że powinienem?
-przecież powiedziałeś, że przyjdziesz. Nie możesz być taki niesłowny. A jeżeli ona na ciebie czeka?
-wątpię, nawet mi nie uwierzyła.-stwierdził marszcząc brwi.-ale ja wiem, że coś jest nie tak. Dzisiaj cały dzień była taka radosna, a teraz... jakbym rozmawiał z zupełnie kimś innym.
-może jest radosna tylko przy tobie.-zasugerował uśmiechając się pod nosem. Dredziarz otworzył szerzej oczy spoglądając na niego ze zdumieniem.
-dlaczego?
-Tom, jaki ty jesteś głupi.-skwitował odkładając długopis na stół.-albo raczej ślepy. Tak trudno zauważyć, że dziewczyna jest zakochana?
-przestań. Carmen?
-a co myślisz, że ona nie umie kochać? Jest dokładanie taka jak ty. Jak chcesz być szczęśliwy i jeśli chcesz, aby ona była szczęśliwa, to weź w końcu coś z tym zrób, bo będziecie obydwoje żałowali, gdy stracicie... siebie.-wyrecytował z nadzieją, że jego brat dozna olśnienia. Ale przecież on nigdy nie przyzna się do tego, że kocha.
-ty naprawdę jesteś porąbany. Idę spać.-oznajmił kręcąc z niedowierzaniem głową i skierował się na górą, aby przypadkiem nie usłyszeć kolejnego wspaniałego monologu Billa, który jego zdaniem wymyśla coś nie z tej ziemi.
Przecież Tom nie jest zakochany. Nigdy nie był! To jest tylko jego przyjaciółka, którą darzy nieco większym uczuciem... o którą się martwi... za którą tęskni... tęskni...
-Tom?
-coś się stało?
-bo…ja…bo…- zaczęła dukać nie wiedząc co odpowiedzieć, przecież jak mu powie, że miała zły sen to ją wyśmieje, że zachowuje się jak małe dziecko…-nic…
-ej, co się stało? Jesteś cała roztrzęsiona…słyszałem jakiś hałas, dlatego przyszedłem…Carmen, co się dzieje?
-miałam tylko … zły sen…- spuściła wzrok odwracając się od niego i wchodząc do pokoju, było jej trochę głupio, ale co miała mu powiedzieć?
[...]Chłopak zamknął drzwi i wszedł za nią do środka. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać… czuła się jak mała dziewczynka… ale on przecież się nie śmiał…
-co ci się śniło?- Usiadł obok niej, na samo wspomnienie o tym śnie robiło jej się słabo… odnosiła nawet wrażenie, że naprawdę uderzyła się w głowę…[...]
-szłam i ktoś mnie napadł, mówił że mam robić, to co on sobie zażyczy, ale ja się nie zgodziłam i on wyjął nóż…a potem…potem pojawiłeś się ty i go ode mnie odciągnąłeś, zaczęliście się szarpać…ja chciałam ci pomóc, ale on mnie odepchnął, a potem powiedział że już za późno i… wbił ci nóż…w brzuch- powiedziała bardzo cicho, drżącym głosem, to był wielki skrót tego co tak naprawdę przeżyła.- Może to głupie, ale ja naprawdę się bałam… a raczej boje. I uwierz, wcale nie jest mi łatwo przyznać się do tego właśnie przed tobą, ale jeszcze trudniej jest przed samą sobą…
-to wcale nie jest głupie.- Poczuła na swojej ręce jego dłoń, dziwne ciepło rozeszło się po jej ciele, a ona sama zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć, a już na pewno co zrobić…- więc jednak, tylko udawałaś że mnie nie lubisz.
-nie wiem…- spuściła głowę, wlepiając wzrok w bordową pościel[...]
-ale ja wiem.- Uśmiechnął się do niej ciepło.- Jak chcesz, zostanę z tobą…
-dziękuję…
Zatrzymał się nagle czując jak jego serce mocniej bije. Wydawało mu się, że je nawet słyszy. To te wspomnienie... zacisnął rękę na poręczy schodów zastanawiając się o co mu właściwie chodzi... dlaczego akurat teraz przypomniała mu się tamta noc... i czemu czuje lęk? Wcale nie o siebie, ale o nią...
###
Witam ;D Wróciłam i odmawiając sobie snu, postanowiłam opublikować notkę. Tak naprawdę wszystko miało być zupełnie inaczej, lecz stwierdziłam pewnego dnia, że gdyby miała być pierwsza wersja byłoby za szybko i za nudno ;) Dlatego napisałam coś innego i myślę, że dobrze się stało, bo wyszło lepiej niż za pierwszym razem, aczkolwiek nie twierdzę, że jest to dobre.
To chyba na tyle. Możliwe, że w tym roku już nic nie opublikuję... ;]
A więc pozdrawiam i życzę udanego sylwestra ;*
no odcinek super :))jak zawsze:)pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTom i tak w końcu zrozumie, że zakochał się w Carmen ;] Notka naprawdę świetna ;) Thx za koma u mnie :* Pozdrawiam i również życzę udanego Sylwka :P :*
OdpowiedzUsuńZnów nowy wygląd ... mmm, ładniuchno < 3Tak, Kaulitz ! Dobrze kręcisz ! A teraz s p i e p r z a j z tych schodów i jazda do Carmen !!!Myślisz, że mnie posłucha ? O.oA ten dziwny "ktoś" mi się wcale nie podoba.Niech spada na drzewo banany prostować !! Byleby tylko się nie wkradał do jej domu ... chociaż wtedy Tom miałby pole do popisu. Wpadłby do środka jak SuperMan i uratował Carmen ... a potem byłoby "żyli długo i szczęśliwie" xDMwhahah, dobra, chyba się zagalopowałam x]Pozdrawiam ; ***[wspomnienia-mlodosci]
OdpowiedzUsuńHmm... Te wspomnienie to jeden z moich ulubionych fragmentów w opowiadanie :)) A poza tym odcinek ciekawy :D Czekam na kolejny :* [www.alles-klar-tom.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńNowa notka u mnie (th-dreams-come-true) Zapraszam :***
OdpowiedzUsuńherry herry idź się pieprzyć z swoją merry.buahaha. xdczytam ;*sorry za tyldę, ale już mi sie nie chce logować -.-
OdpowiedzUsuń'pozwoliłam zaczarować swoje serce...'ok, a ja pozwoliłam Ci się oczarować siebie się. kurde, coś nie idzie mi to pisanie komentarz ^^łał, po prostu łał. TO BYŁO CU DO W NE !jej, mogę już nic nie mówić?jestem po prostu oczarowana. oooooch.Tom pójdzie do niej, prawda? głupi będzie jak nie pójdzie!ścisk. ;*
OdpowiedzUsuńEj!! Tylko mi nie uśmierć ciacha jakimś nożem :P Udanej zabawy sylwestrowej :)
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz, ale podoba mi się. Ta sytuacja na końcu była dość straszna, ale dobrze, że ten facet nic jej nie zrobił...i mam nadzieję, że za szybko znów się nie pojawi.Chyba zgodzę się z Billem, że coś ich do siebie ciągnie. I te przeczucia Toma...niech on do niej pojedzie; tylko czy ona mu powie prawde, bo raczej nie skłamię- skoro i tak będzie wiedział kiedy kłamie.no, to tak w skrócie.Oczywiście czekam też na kolejną część.[ lichtblick-th ]-zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńups. nie koniec, a poczatek.*
OdpowiedzUsuńU mnie next nocia :*
OdpowiedzUsuń