środa, 3 grudnia 2008

30. 'Zapomnieć?'

 

Zniecierpliwiona długim czekaniem wstałam z miejsca i poszłam do kuchni, sprawdzić co oni tam robią tyle czasu. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, wcale ich tam nie zastałam. Normalnie, szok. Przecież nie widziałam jak wychodzili. Byłam zbyt przejęta myślami. Wobec tego, jeżeli nie ma ich w kuchni to gdzie są? Chyba nie zostawili mnie samej i sobie gdzieś nie poszli... mamy mieć próbę!

Rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu, ale naprawdę ich nie było. Raczej w szafce się nie schowali. Westchnęłam ciężko obracając się do tyłu i od razu odskoczyłam, prawie zawału dostając. Nie to nie był duch, ani też śmierć z kosą, ale TOM. Patrzył na mnie równie zaskoczony, jak i ja na niego. Obydwoje się siebie nie spodziewaliśmy. A najgorsze jest to, że to ja jestem w jego domu, a nie on w moim. Więc to ja powinnam czuć się niezręcznie. Ale się nie czuję... bo to Bill mnie tu przyprowadził i zostawił znikając gdzieś z moją przyjaciółką...

-Carmen.

-no brawo, tak właśnie mam na imię.-coś mi się wymknęło z ust. Wcale nie chciałam tego powiedzieć. To tak samo... taki impuls.

-dawno cię nie widziałem...-kontynuował ignorując moje niemiłe słowa.

-to chyba dobrze.- mruknęłam i wyminęłam go, kierując się do wyjścia. Skoro Bill i Sara sobie poszli to nic tu po mnie. Nie będę sama siedziała z Kaulitzem w pustym domu. A jak dorwę tą dwójkę to ich pozabijam. Co oni sobie w ogóle myślą?! Najpierw wyciągają mnie z domu, a potem znikają.

-dokąd idziesz?-usłyszałam za sobą, gdy stałam już przy drzwiach i łapałam za klamkę.

-do domu, a gdzie.-wyjaśniłam krótko i chciałam otworzyć drzwi... ale się nie dało! Zamknięte. Zamknięte!-możesz je otworzyć...?-odwróciłam się powoli w jego stronę z zapytaniem, choć tak czy inaczej musiał mi otworzyć te głupie drzwi.

-a są zamknięte?-zdziwił się podchodząc do mnie i również próbując je otworzyć i tak samo jak ja z marnym skutkiem. Niech on mi tylko nie mówi, że się zatrzasnęły bo nie uwierzę.-zaraz... gdzieś tu powinny być klucze...-rozejrzał się po przedpokoju, a po chwili zaczął grzebać w kieszeniach spodni.-nie mam...ale ja nie zamykałem drzwi na klucz.-stwierdził marszcząc brwi, jakby nie wiedział co jest grane. Ja też nie wiem.

-nie masz klucza?-zapytałam załamanym głosem. Chciałam jak najszybciej wyjść. Jego osoba dziwnie na mnie działała. W jego towarzystwie stawałam się nieobliczalna. Byłam skłonna rzucić się na niego, albo coś... bo on jest taki... taki... no jest po prostu... no właśnie. Jest taki, że brak mi słów.

Na moje nieszczęście, zaprzeczył kręcąc głową. I co ja teraz zrobię? Wyjdę przez okno!

-jest jeszcze wyjście na ogród...ale...

-z tyłu?- nie pozwoliłam mu dokończyć od razu ruszając w tamtą stronę. To była moja ostania nadzieja na opuszczenie tego budynku.

-Carmen, zaczekaj no.!-krzyknął idąc za mną. Boże, niech on mnie nie zatrzymuje... im dłużej tutaj jestem tym bardziej chce tutaj zostać...-dlaczego już idziesz? Myślałem, że porozmawiamy czy coś...

-mieliśmy mieć próbę, a twój brat wystawił mnie do wiatru. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Nie mam ochoty na jakieś głupie gry z ich strony.- wyrzuciłam z siebie z niezadowoleniem i dotarłszy do drzwi pociągnęłam za klamkę...-szlag. Czy twój brat jest normalny?-warknęłam, gdy i te wyjście okazało się niedostępne. Oni celowo mnie tu zamknęli. Ale po jaką cholerę?!

-nie wiem...mówiłem mu żeby zrobił sobie badania...-wzruszył bezradnie ramionami, co wywołało u mnie nikły uśmiech.-ale przecież możesz zostać...

-może i mogę, ale czy chcę...

-ale ja chcę. Dawno się nie widzieliśmy... nie odbierałaś moich telefonów, martwiłem się o ciebie...tęskniłem...-powiedział to takim tonem, że poczułam się jakby ktoś wstrzyknął we mnie życie. To było nadzwyczajne usłyszeć, że ktoś się o ciebie martwił, albo że tęsknił... i to jeszcze od niego... OD NIEGO! Coś zatańczyło mi w żołądku...jak ja dawno tego nie czułam...

Zamrugałam oczami czując pieczące łzy... jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby się przy nim rozpłakać...

-nie prawda.-zaprzeczyłam gwałtownie jego słowom, jakbym wiedziała co myśli. Ale nie wiedziałam.. i nie wiem dlaczego w jednej chwili wszystko zmieniło obrót. Przestałam mu wierzyć.

Jego twarz wyrażała wielkie zaskoczenie i niezrozumienie. Stał zdumiony z lekko rozchylonymi ustami i patrzył na mnie jakbym wyrządziła mu krzywdę.-cześć.-rzuciłam cicho odwracając się od niego. Jest jedno miejsce, przez które na pewno będę mogła opuścić ten dom. Garaż, był teraz moim celem.

A w mojej głowie zrodził się nowy plan na życie, który muszę zrealizować. Jestem zmuszona, aby zapomnieć.


#


-nie zostawiłem ani jednego klucza. Mam tylko nadzieję, że Carmen nie zechce wychodzić przez okno... czy też komin...-rzekł Bill patrząc na swoją towarzyszkę, która uśmiechała się radośnie.

-a ja mam nadzieje, że jeżeli nawet, to twój brat jej na to nie pozwoli.

-chyba, że zaczną się kłócić, to możliwe, że Tom specjalnie dla niej wyważy drzwi.-stwierdził przewidując też ten najgorszy scenariusz, za co dostał w ramię. Sara była optymistką i zawsze na początku stawiała na to, że wszystko się uda i będzie dobrze. Tak też musi być i tym razem.

-widzę, że bardzo cenisz swojego brata. Mógłbyś w niego uwierzyć.

-ale ja nie wierze, że on ją kocha.-na te słowa obydwoje się zatrzymali patrząc na siebie, jakby z jakimś przerażeniem.

Jeżeli on nie wierzy, to dlaczego to robi? Poza tym on musi ją kochać, bo inaczej to nie miałoby sensu. Ten plan w ogóle nie powinien mieć miejsca, jak nie chodzi o miłość z obu stron.

-a może to ty ją kochasz?-wyskoczyła nagle, spoglądając mu prosto w oczy. Był wyraźnie zaskoczony tym pytaniem, ale wcale się nie speszył. Nic nie wskazywało na to, żeby to pytanie było dla niego jakieś niewygodne.

-to tylko moja przyjaciółka i tak samo jak ty, chcę dla niej dobrze.-odparł stanowczo bez chwili zastanowienia.

-dobrze znasz swojego brata?-kolejne pytanie, które mogłoby się wydawać głupie. Bo to chyba oczywiste, że zna go lepiej niż ktokolwiek inny. Przecież to jego druga połówka.

-no... tak...

-do diabła, skoro wiedziałeś, że nic do niej nie czuje to po co my ich tam zamknęliśmy!?-uniosła się dochodząc do wniosku, że w takim wypadku to nic nie da.

-nie powiedziałem, że on nic do niej nie czuje.-próbował się jakoś obronić, bo chyba rzeczywiście popełnił mały błąd.

-powiedziałeś, że jej nie kocha i to wystarczy.

-a skąd ty wiesz, że ona go kocha?! Powiedziała ci?-naskoczył na nią. Przecież ona też nie ma pewności, że jej przyjaciółka czuje coś do Toma...

-nie musiała mówić.

-może ja się mylę. Tom przecież inaczej okazuje swoje uczucia. Zawsze był skryty i udawał obojętnego. Po prostu nie miałem okazji, zauważyć u niego że kogoś mu brakuje. Pewnie dlatego, że był zajęty tą dziewczyną...od początku mu mówiłem, że to nie ma sensu. Ona w ogóle do niego nie pasowała...-wyrecytował spokojnie wpatrując się w ziemię...

-a Carmen pasuje?-spojrzała na niego niemalże błagalnym wzrokiem. Tak bardzo chciała, żeby Carmen w końcu była szczęśliwa. Oby dwoje tego chcieli. Oby dwoje wiedzieli ile przeszła w życiu. Jej jak nikomu innemu należy się choć odrobinę szczęścia... miłości.

-Nie wiem, Sara. Chyba nie powinniśmy się już w to mieszać, zrobiliśmy swoje.

-ale my nic nie zrobiliśmy! Tylko ich zamknęliśmy w domu. Ona nigdy się nie przyzna do tego, że żywi jakiekolwiek uczucia do twojego brata, a znając życie Tom też nic jej nie wyzna. Ktoś musi zrobić ten pierwszy krok, inaczej nic z tego nie będzie.-wykrzyknęła gestykulując przy tym rękami, co wyglądało dość zabawnie. Może gdyby to dotyczyło innej sprawy, Bill pozwoliłby sobie na śmiech, lecz teraz się powstrzymał. Wiedział, że to nie odpowiednia chwila na żarty... przecież ona jest tak bardzo w to zaangażowana...

-ale przecież nie możemy zrobić tego za nich.- stwierdził z lekkim uśmiechem.

-a dlaczego, nie?- uśmiechnęła się, gdy do głowy wpadł jej kolejny pomysł. Czuła, że będzie tego żałowała, ale mimo to chciała to zrobić. Miała tylko nadzieję, że nie straci przez to przyjaciółki. Przecież chce jej tylko pomóc...

-Sara... ja się zaczynam ciebie bać...


#


Wszedł do domu cały rozpromieniony, od razu podążając do kuchni, w której znajdował się jego brat. Nie trudno było to stwierdzić, gdyż bardzo hałasował prawdopodobnie szukając czegoś w szafkach.

Czarnowłosy zaniepokoił się trochę jego dziwnym zachowaniem, bo właściwie nie było chyba żadnego powodu, aby wyżywać się na drewnianych drzwiczkach i nimi trzaskać.

-Tom, czego ty szukasz?

-niczego.-burknął zamykając z hałasem kolejną szafkę i obrócił się w jego stronę z wściekłą miną.-fajnie było?! Możesz mi wytłumaczyć po jaką cholerę zamknąłeś wszystkie drzwi?!

-e... gdzie Carmen?

-jak już robisz coś głupiego, to przynajmniej rób to porządnie. Zapomniałeś o garażu.-fuknął wychodząc z pomieszczenia. Raczej sam do końca nie wiedział dlaczego tak bardzo się denerwuje... może i on chciał, aby wszystko potoczyło się inaczej?

-pozwoliłeś jej wyjść?!-wybiegł za nim z wielkim oburzeniem. Ich plan miałby się popsuć, tylko dlatego że jego głupi brat nie zatrzymał dziewczyny? A oni myśleli, że jemu zależy...

-przecież nie mogłem jej zmusić, żeby została. Powiedziała, że mi nie wierzy i wyszła.-zakomunikował już nieco spokojniej i rzucając mu swoje przygaszone spojrzenie wspiął się po schodach.

-nie wierzy...-powtórzył po nim cicho, zastanawiając się w czym może mu nie wierzyć. Czyżby wyznał jej miłość? Jeżeli tak, to nie ma się czemu dziwić. Wiadomo, że mu nie uwierzy. Przecież to głupi Tom Kaulitz.

Zapatrzył się w jeden punkt intensywnie myśląc, co teraz ma zrobić. Co teraz będzie? Najpierw musi koniecznie skontaktować się z Sarą. To jest jeszcze trudniejsze niż było.

Prawie podskoczył słysząc głośny hałas dochodzący z piętra, a po tym krzyk brata. Bez namysłu pobiegł na górę... miał nadzieję, że nie stało się nic złego...

 

###

 

Bla, bla bla. Dziękuję za uwagę, to na tyle z mojej strony.  ^^

Grrr... nienawidzę geografii i wuefu ;/ zresztą nienawidzę wszystkich przedmiotów. Normalnie nie wytrzymam nerwowo.

A notkę pozwolę sobie zadedykować Lady_G., ze względu na to iż obchodziła 1.12 imieniny, a dzień wcześniej urodziny. W sumie to nawet nie ma co tu dedykować... Wybacz Edwardzie, Andrzeju i jak Ci tam jeszcze ;] ]

I kurde, będę Franciszką. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić mojego bierzmowania, no załamie się.  Ależ zrzendze...

Amen.

pozdrawiam ;*

 

4 komentarze:

  1. dziękuje za dedykacje ;)Edward i wampiry rządzą! xDNotka...cudowna... mówiłam już że uwielbiam Sare? xD cztuje że ona siebie i Billa wciągnie w jakieś tarapaty :)Jestem ciekawa co będzie dalej.Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łeee ... ja myślałam, że Tom potrafi zatrzymać dziewczynę w domu ! Ale nie ! Pomyłka, upsss ; DDlaczego za nią nie pobiegł ? No co za ... ^.^Ekhem ... a ta końcówka to co miała znaczyć?I jeszcze przerwałaś w takim momencie !Łożesz ... !Weź mi tu szybko dodawaj ciąg dalszy, no ;DPozdrawiam ; **[ fu ck-me-tom. mylog.pl ; wspomnienia-mlodosci ]

    OdpowiedzUsuń
  3. ~wampirzyca :)4 grudnia 2008 17:20

    Odcinek boski :)) Czekam na nowy:) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń