Usiadłam na ławce. Dokładnie tej samej, na której siedziałam wczoraj z Tomem. Sądziłam, że nie będę musiała na niego czekać, przecież tak bardzo chciał się spotkać, ale jednak. Czyżby miał w planach się spóźnić? Mnie to nie przeszkadza. Jest tak ładna pogoda, że mogę trochę poczekać, nic mi się nie stanie. Oparłam się wygodnie i wystawiłam twarz do słońca, które zaszczyciło mnie swoimi ciepłymi promieniami. Proszę, mamy grudzień, a słońce nie daje o sobie zapomnieć.
Przymknęłam powieki cicho wzdychając. Było mi tak przyjemnie i jeszcze ta świadomość, że zaraz zobaczę się z Tomem. Kurczę, ja chyba jestem szczęśliwa!
Nigdy nie zapomnę wczorajszego wieczoru, jak sławny Tom Kaulitz, gitarzysta najpopularniejszego zespołu, wyznał mi co czuje. Nie powiedział tego jakiejś dziewczynie, ale mi!
Pomimo jego krótkich zdań, a nawet pół zdań, wiedziałam o co mu chodzi i byłam w stanie się rozpłynąć jak kawałek lodu pod wpływem gorącej temperatury...
Zupełnie odcięłam się od świata, było mi tak miło... przypomniałam sobie sytuację, w której Tom po raz pierwszy mnie pocałował. Byłam wtedy na niego taka wściekła i zwyczajnie się popłakałam, ale to raczej dlatego, że się wystraszyłam... Nasze początki nie były proste i przyjemne, a szkoda... No, ale skąd ja mogłam wiedzieć, że on jest fajny? Myślałam, że jak Kaulitz, to głupi... dlatego postanowiłam, że już nie będę myślała. Bo po co? ^^
Z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że jestem głupia. Chyba nie powinnam wracać do wspomnień... to ma na mnie zły wpływ, a jak przypomnę sobie o tym, że pocałowałam Billa w łazience... wtedy byłam taka inna... bo jak ja mogłam coś takiego zrobić? Przecież to jest mój przyjaciel... ale on się tym zbyt nie przejął, to nawet lepiej. Może pomyślał, że pomyliłam go z Tomem, chociaż ich nie da się pomylić... zwyczajnie nie da.
Otworzyłam szeroko oczy, gwałtownie się poruszając na ławce, gdy poczułam czyjeś wargi na swoich ustach.
Jezus Maria! Ten to ma wejście, chce mnie zabić? Przecież zawału mogłam dostać.
-zwariowałeś? Wystraszyłeś mnie!-naskoczyłam na niego, aż się odsunął, lecz uśmiech wcale nie znikał z jego twarzy.
-przepraszam, nie mogłem się oprzeć, tak słodko wyglądałaś.
-i to jest powód, żeby tak znienacka, bez mojej wiedzy?- zamrugałam oczami nie spuszczając z niego wzroku. Naprawdę się wystraszyłam, a po ostatnich przeżyciach jestem strasznie przewrażliwiona. Mam na myśli między innymi pogróżki Herrego, o którym zdążyłam już zapomnieć...
-no, ale przecież wiadomo, że to ja. Bo kto inny?-opadł obok mnie- chyba, że o kimś nie wiem...
-wiesz, że się spóźniłeś?-byłam tak miła, że go oświeciłam.
-eh...wiem, ale moja mama zadzwoniła akurat jak miałem wychodzić...-westchnął kładąc głowę na moim ramieniu.-przepraszam...-mruknął po czym cicho ziewną. Co mu jest? Jakiś taki ospały... czy ja go nudzę?
-a ty się dobrze czujesz? Zaraz tu zaśniesz.-szturchnęłam go lekko na co się skrzywił. Taka piękna pogoda, a on będzie spał i to jeszcze na ławce w parku!
-nie wyspałem się... jestem strasznie zmęczony...
-ah... a może dlatego, że całą noc się wierciłeś zamiast spać i przy okazji mnie budziłeś.-przypomniałam mu uśmiechając się pod nosem. Ja również nie mogłam spać, ale wypiłam rano mocną kawę i jakoś żyje.
-bo tobie to łatwo mówić... ja byłem taki podekscytowany tym wszystkim... tym, że ci powiedziałem.. i w ogóle.. cały czas myślałem co teraz będzie...-podniósł głowę pozwalając mi ujrzeć jego twarz i świecące brązowe tęczówki...
-teraz co by się nie działo, będzie wszystko dobrze.-uśmiechnęłam się do niego najczulej jak potrafiłam. Ja nie wiem czy w ogóle tak umiem... przecież nigdy tego nie robiłam...
-będzie dobrze- powtórzył z entuzjazmem całując mnie w usta, a zaraz po tym położył się na moich kolanach.
-inteligent.-zaśmiałam się, gdy wtulił się w mój brzuch powodując na moim ciele fale gorących dreszczy.
-Carmelka...-wymruczał w materiał mojej kurtki. I nastała cisza. Wsłuchiwałam się w jego oddech, jakby nic innego nie wydawało żadnych dźwięków. Nie słyszałam wiatru, nie słyszałam przechodzących ludzi, pływających kaczek... słyszałam tylko jego. Jego oddech i bicie jego serca...
Drapałam go delikatnie po plecach pozwalając, aby odpłynął w krainę snów i marzeń... a sama zatraciłam się w tej chwili.... bo jest cudnie...
#
Dmuchnęła sprawiając, że blond kosmyk jej włosów uniósł się do góry następnie opadając w innym miejscu na jej głowie. Wyjęła z szafki wodę utlenioną po czym wylała ją na gazę. Z cichym westchnięciem podeszła do czarnowłosego, aby obmyć mu ranę na czole. Chłopak starał się nie okazywać bólu, ale ona dobrze wiedziała jak to piecze, a dowodem na to było jego syknięcie, którego nie potrafił w sobie zdusić.
-naprawdę chcesz, żebym uwierzyła, że jesteś taką ofermą i sam sobie to zrobiłeś uderzając głową o drzwiczki szafki?-spojrzała na niego dając mu jednocześnie szansę do wyjawienia prawdy, ale on nie miał zamiaru z niej korzystać. Potrząsną tylko energicznie głową na potwierdzenie jej słów. Dziewczyna wzruszyła ramionami i nakleiła mu plaster na czoło.-dziwne, że książka trafiła ci akurat w oko..-mruknęła przykładając mu do oka wacik nasączony jakąś cieczą, która nie pachniała zbyt ładnie.
-co to?
-twoje wybawienie. Do jutra opuchlizna powinna zejść, tylko musisz to przykładać, co jakiś czas.-wyjaśniła i wzięła jego rękę,aby sam przytrzymał sobie okład.-ty to masz pecha, naprawdę...na tą rozciętą wargę już ci nie pomogę.
-dzięki...
-nie ma sprawy.-mruknęła chowając apteczkę do szafki- a co powiesz reszcie jak zapytają?
-prawdę. Przecież mówiłem ci, że...
-tak wiem. Otworzyłeś szafkę i uderzyłeś się o drzwiczki w czoło, a potem książka po którą sięgałeś spadła ci na głowę robiąc ci śliwę pod okiem i z tego wszystkiego zagryzłeś sobie wargę tak mocno, że zaczęła ci lecieć krew.-wyrecytowała na jednym tchu przerywając mu przy tym.
-no właśnie.
-wiesz co? Bardzo się cieszę, że uważasz mnie za idiotkę.-rzuciła mu ironiczne spojrzenie po czym opuściła pomieszczenie.
-Sara, to nie tak...
-idę do Carmen, więc ty też musisz iść..do domu najlepiej.-oznajmiła w ogóle nie chcąc słuchać tego co ma do powiedzenia. Tak, ona ta która zawsze słucha wszystkich do końca, pozwala się tłumaczyć, tym razem zwyczajnie ignoruje. Bo myślała, że jest osobą, której Bill ufa...a przede wszystkim, że nie będzie jej okłamywał. Przecież on nie należy do takich osób. On jest szczery i prawdziwy...
-dobrze, ale...
-przestań z tym „ale”!-warknęła zakładając w pośpiechu buty i kurtkę.
-ja chcę tylko ci się wytłumaczyć.
-ale ja nie chcę tego słuchać. Zapytałam co ci się stało, odpowiedziałeś mi i dobra, koniec tematu! A teraz wybacz, ale wychodzę.-otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz czekając chwilę, aż czarny zrobi to samo. Nie miał wyboru, musiał wyjść. Wcale nie chciał, żeby tak wyszło.
Zamknęła dom na klucz i skierowała się w stronę furtki.
-Sara...
-cześć!
-do zobaczenia wieczorem.
-nie wiem czy będę.-rzuciła przez ramię idąc w zupełnie inną stronę i po chwili zupełnie zniknęła mu z pola widzenia.
-jak to „nie wiem czy będę”... ?-burknął do siebie niepocieszony...
#
Stanęłam przed otwartą szafą i oparłam się o jej drzwiczki. Wpatrywałam się w wiszące ubrania zastanawiając się, co mogłabym na siebie włożyć. Teraz dopiero odczułam zmęczenie po nieprzespanej nocy. Kofeina przestała działać... chętnie poszłabym w ślady Toma i poszła spać, tak jak robi to on w tej chwili na moim łóżku. Stwierdziłam, że nie ma sensu, aby spał na moich kolanach i byłam tak uprzejma, że użyczyłam mu swoje posłanie.
Ciekawe, dlaczego chciał się ze mną zobaczyć skoro jest taki zmęczony... bo tylko przy mnie może spokojnie spać ;D Ahh... fajnie tak na niego patrzeć i mieć tą świadomość, że jest ze mną... ze mną... ze mną!
A więc wymazuje z pamięci przykrą przeszłość i żyję chwilą! O ile tak się w ogóle da... przecież tyle razy próbowałam zapomnieć, a to i tak wraca...
Wystraszyłam się, kiedy poczułam wibracje w kieszeni. Mój telefon ostatnio często się odzywa. Aż coś mnie ścisnęło w środku, gdy ujrzałam nadawcę sms-a. To ten sam numer co wczoraj... czyli to znowu on!
„Widziałem was. Oh, jacy szczęśliwi. No gratuluję! Ale już niedługo. Pozdrów swojego gitarzystę.”
Przymknęłam powieki oddychając głęboko. Tylko bez nerwów. A już zdążyłam o nim zapomnieć...
Bez chwili wahania wyjęłam z telefonu kartę i wrzuciłam ją do szuflady. Mam już serdecznie dosyć tych kretyńskich sms-ów. Wiem, że on chce mnie nastraszyć. Ale ja z nim i tak wygram, i nie pozwolę mu zniszczyć to co chcę zbudować.
Odwróciłam się w stronę łóżka i spojrzałam na Toma, leżał na boku i słodko spał. Podeszłam do niego i wsunęłam się pod kołdrę wtulając w jego plecy... Czułam ciepło bijące z jego ciała. Nie wyobrażam sobie teraz, że mogłoby być inaczej. Nie wiem, co by było jakby wtedy nie przyszedł i nie powiedział, co czuje. Gdyby on nie zrobił pierwszego kroku, to ja bym się nigdy nie przyznała do swoich uczuć. A teraz jakiś dupek miałby to zniszczyć? O nie. Po moim trupie. Jeżeli będzie chciał utrudnić nam życie, ja go zniszczę. Jeszcze nie wie na, co mnie stać. Nigdy nie przytrafiło mi się coś takiego, dlatego będę o to walczyła. Bo do cholery, ja się zakochałam. A to chyba nie zdarza się codziennie, tym bardziej że jeszcze nigdy nie kochałam żadnego chłopaka. I on jest mi potrzebny, jak nikt inny.
Zamknęłam na chwilę oczy. Nigdy nie myślałam, że zwyczajne bycie z kimś może mieć taki wpływ na człowieka.
-mmm... Carmen...-poczułam jego ciepłą dłoń, którą złapał moją rękę. Obrócił się w moją stronę.-długo spałem?
-nie- uśmiechnęłam się. Wyglądał na bardzo rozmarzonego. Chyba dobrze mu się spało.-niedługo musimy iść do klubu.-przypomniałam mu z grymasem na twarzy- a tak mi się nie chce...
-to może pójdziemy na chwilę, a potem dyskretnie znikniemy?-zaproponował zadowolony ze swojego pomysłu. Genialnego pomysłu.
-tak! Jesteś cudowny.
-ah...wiem, wiem...-wyszczerzył się. Jak ja to lubię.-i chyba mi się coś należy, za tak wspaniały pomysł?-uniósł lekko brwi spoglądając na mnie znacząco.
-a co?-zapytałam ciekawa, co wymyśli, a on wskazał palcem na swoje usta, co od razu zrozumiałam. Uśmiechnęłam się i szybko go w nie cmoknęłam...
###
Uh, nic mi się nie chce. Okropna ta niedziela.
Tak sobie siedziałam, słuchałam muzyki myślałam o koncercie i nagle... przyszło mi do głowy, aby zakończyć to opowiadanie. Jednakże zrezygnowałam z tego genialnego pomysłu, bo chce przynajmniej w jednym opowiadaniu zrealizować wszystkie plany, jakie mam. Więc nie prędko stąd zniknę ;]
Czy życie nie jest piękne? ;D Tak, życie jest piękne, a ja jestem walnięta ^^
Pomiomo tych wszystkich przykrych przeżyć cieszę się, że nie zrezygnowałam z pisania i nadal tutaj mogę być...
No, już się nie będę rozpisywać. Myślę, że nowa notka za tydzień ;)
Pozdrawiam ;*
pierwsza? :)
OdpowiedzUsuńJa bym z chęcią pozdrowiła swojego gitarzystę Toma gdyby był mój :P fajny odcinek :)
OdpowiedzUsuńMmm, jaka ładna parka xD Ten Herry może trochę namieszać, ale mam nadzieję że nie uda mu się zastraszyć Carmen ;) Piękna notka :* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŁaaaah, jak słodko ^.^Już ja wolę nie myśleć, co Kaulitz ma zamiar robić, gdy się tak :dyskretnie wymkną" xD ; >NIE ! TYLKO SPRÓBUJ STĄD ZNIKNĄĆ, TO NORMALNIE.... nie wiem co xDAle ani się waż !Kocham ; ***[wspomnienia-mlodosci]
OdpowiedzUsuńNowa notka u mnie http://th-dreams-come-true.blog.onet.pl Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńNooo... to mi sie podoba:) Tylko Sara z Billem... co ta sierota znowu odwaliła? Pobił sie z kimś? A tylko spróbujesz zakończyć, to tak ci skopię tyłek, ze prze rok nie usiądziesz, kapisz? Boże... powiadamiaj mnie, bo ja muszę tu cały czas wchodzic, aby sprawdzić czy nie ma nic nowego, nooo. :*
OdpowiedzUsuńjestem fajna, bo jestem siódma, joł ^^
OdpowiedzUsuńłaaah ;D ej, to było fajne! też bym tak chciała jak carmen spać sobie bezkarnie obok tomasza!ej, no i nie wiem co powiedzieć. wróciłam z teatru, wyprało mi mózg i nie mam słów. nie mogę się doczekać, co będzie dalej. będą się ruchać? okay, nie pytam -.- łuhuhu ^^ genialny plan kaulitza na pewno nie kończy się na cmoknięciu na dobranoc. myślę, że zakończy się śniadaniem po upojnej nocy niach niach xDa harry jest gejem. pf.pozdro źąą xD ;*
OdpowiedzUsuńodcinek jak zawsze super ;)też bym tak chciała.. ;Dpozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńciasteczka masz? ^^ więc zapraszam na suchtig. ;*
OdpowiedzUsuńjejku, ty nawet komentarze piszesz takie wyszukane! ;Dno, wiesz moja droga Ka.. Po moich obliczeniach wychodzi, że Raisa i Tom byli ze sobą nie więcej niż dwa tygodnie! może to nawet być 10 dni! Nie sądzę, żeby w tak krótkim czasie pozwoliła sobie zaufać w jego każde słowo.. ;DD A poza tym, wyobraź sobie, że widzisz swojego chłopaka z jakąś plastikową maniurą.. Tu natychmiastowo sypią się oskarżenia w jego stronę. Wiesz.. nawet nie masz ochoty słuchać tego, co on ma Ci do powiedzenia, chociaż byłaby to najszczersza prawda.. Jak mój lovelas na jednej imprezie gadał z jakąś rudą frańcką, to nie miałam go ochoty nawet potem dotykać, ani na niego patrzeć..Ale to wiesz.. Ja jestem wychowana przez ulicę, nie dam sobie pieprzyć za plecami, a są rózni ludzie i różne poglądy. ;)och, tak, a zdradzę ci, że oni się jeszcze nie całowali z języczkiem! ;DDd
OdpowiedzUsuńJakie dwa gołąbki. ;) Oby tak dalej.A kto wogóle wysłał jej tego esa?No i szykuje się imprezka. Tom ma rzeczywiście genialny pomysł. xD -a nie byłoby lepiej wcale nie iść, niz ją ucinać?czekkam na next
OdpowiedzUsuń20. My jesteśmy tylko przyjaciółmi. na http://lichtblick-th.blog.onet.plzapraszam;)
OdpowiedzUsuńzakończenie. pff ;P. teraz żeś strzeliła w ogóle. a jaki wystrój.. mniami ;DD. a co do notki. kuwa ten ktoś wysyłający te sms-y to w ogóle jaka żenada o.O i Tom zachłanny jak cholera o.O ale mimo wszystko cuudo.! czekam na kolejną, a przy okazji zapraszam do mnie na 34 część http://julka-nika-rette-mich-bill-tom.blog.onet.pl/;*************
OdpowiedzUsuńU mnie new nota (th-dreams-come-true) Zapraszam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na never-had-a-dream-come-true.blog.onet.pl - jest to historia pewnej dziewczyny, córki managerów Tokio Hotel i US5. Autorka bloga stara się połączyć świat tych obu zespołów poprzez główną bohaterkę Suzie. Historia pełna śmiechu oraz niespodziewanych sytuacji. Pozdrawiam, Maggie
OdpowiedzUsuńNie jesteś walnięta xD Skąd ci w ogóle takie określenie do głowy przyszło?! xD Już prędzej... Szalona, o! xD Notka jak zwykle genialna! A ten Herry niech się pier.doli xD Ja już bym go dawno wykastrowała, powyrywała włosy z głowy,wydłubała oczy, a następnie zrobiła masową produkcję jedzonka dla rybek, joł xD Carmelka... Boże, jak ja dawno nie czytałam tego słowa, joo. Aż miło się czyta, jak pomiędzy Tomem a Carmen wszystko jest zajebisćie! :D Ale szczerze? Czekam co zrobi Herry ^^ I czekam na nexta! xD Pozdrawiam i ściskam mocno! ;***
OdpowiedzUsuńjejuśku, ale fajowy niebieski! szablon! i w ogóle to zapomniałam, co miałam ci odpisać! xD
OdpowiedzUsuńumiesz zainteresować tematem
OdpowiedzUsuń