środa, 4 marca 2009

42. 'Wydawało mi się...'

 

Przeciągnęłam się na łóżku, na twarzy miałam przylepiony uśmiech spowodowany przyjemnym snem. Śniło mi się, że tańczyłam z Tomem wieczorem, przy świetle księżyca... było tak cudownie. Jakbyśmy byli tylko my... Czasami naprawdę są chwilę, w których wydaje mi się, że nikt inny oprócz nas nie istnieje. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam opierając plecy o ścianę. Fantastycznie jest mieć dobry humor od samego rana... Westchnęłam cicho i rozejrzałam się dookoła...

-Cześć, Alex.- Nieświadomie przywitałam się z chłopakiem stojącym w drzwiach. Uśmiechał się wesoło i patrzył na mnie przyjaźnie. Wyglądał słodko, jak taki mały chłopiec. Ile on ma w ogóle lat?

-Cześć, mam nadzieję, że nie masz mi za złe...

-Alex!?- Podskoczyłam nagle jak oparzona ledwie chroniąc się przed upadkiem. Dopiero, gdy usłyszałam jego głos, otrzeźwiałam. Nie wiem, czy byłam, aż tak zaspana, że nic sobie nie robiłam z tego, że on jest w moim pokoju, gdy ja śpię?! Jak gdyby nigdy nic przywitałam się z nim, to jest niedorzeczne!- Co ty tutaj do cholery robisz?!- Podciągnęłam kołdrę do góry, żeby się szczelniej zakryć. Miałam dziwnie niefajne scenariusze w głowie. Wcale mi się nie podobała jego wizyta.

-Twoja siostra zaprosiła nas na obiad, a ja przyszedłem trochę wcześniej, bo...

-Trochę!?- Nie pozwoliłam mu dokończyć. Byłam na niego wściekła i to nie na żarty. Co on sobie wyobraża?!- To jest mój pokój i nie rozumiem, jakim prawem jesteś tutaj, gdy się budzę!

-Carmen, nie denerwuj się tak... ja tylko chciałem porozmawiać, twoja siostra mnie wpuściła... powiedziała, żebym sprawdził, czy jeszcze śpisz...- Wytłumaczył się ze spokojem, którego mi brakowało.

-Więc sprawdziłeś. Nie śpię.- Burknęłam starając się już nie krzyczeć. Może naprawdę nie miał żadnych innych intencji.- A teraz wyjdź, zaraz zejdę.

-Jasne... już mnie nie ma.- W szybkim tempie opuścił mój pokój. Musiałam odetchnąć kilka razy, bo czułam, że mogą ponieść mnie emocje.

Wstałam z łóżka, a mój humor już nie był taki kwitnący i nie pomogło mi nawet wspomnienie snu. Miałam złe przeczucia, których nie rozumiałam. Chyba zaczynam obawiać się tego chłopaka... choć nie wiem, czy słusznie... Ciekawe o czym chce ze mną rozmawiać. Może niepotrzebnie tak się denerwowałam? W końcu nic złego nie zrobił...

Zupełnie nie wiem, dlaczego jestem taka rozdrażniona...

Ekspresowo wykonałam poranne czynności i włożyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania. Zeszłam na dół rozciągając się przy tym. Już z salonu słyszałam jak Melanie się krząta po kuchni, robiąc przy tym tyle hałasu, że zbudziłaby zmarłego. Naprawdę!

Zlustrowałam wzrokiem salon poszukując Alexa, ale go nie było. Czyżby się wystraszył i zrezygnował?

-Co robisz?- Weszłam do kuchni przyglądając się poczynaniom siostry.

-Gotuję. Zapomniałaś, że dzisiaj obiad?

-Pamiętam...- Mruknęłam.- A gdzie Alex?

-Poszedł do domu... powiedział, że już nie ważne i w ogóle... Dziwny jakiś był.- Stwierdziła grzebiąc jednocześnie w szafce.- Aha! Tom dzwonił...

-Tak? I co mu powiedziałaś?

-Żeby spadał na drzewo, bo znalazłaś sobie kogoś odpowiedniejszego.- Wyjęła jakąś miskę i ukazała mi swoją twarz. Zamrugałam oczami patrząc na nią jak na... kretynkę.

-Co? Oszalałaś?!- Prawie podskoczyłam z tych emocji. Normalnie... normalnie... zaraz ją zabije!

-Przecież żartuje.- Wzruszyła ramionami ponownie zaglądając do szafki- Powiedziałam, żeby przyszedł za godzinę, jak wstaniesz.

-Skąd wiedziałaś, że wstanę za godzinę?

-Strzelałam.- Wyjęła mąkę, zaczynam się bać...co ona ma zamiar z tym robić?- Zaraz powinien być.

-O nie. Jak przyjdzie, powiesz mu, że mnie...-Nie zdążyłam dokończyć jak po domu rozległ się dźwięk dzwonka.- Nie ma mnie!

-Ale czemu? Co ja mam mu niby powiedzieć?- Spojrzała na mnie niezrozumiale jednocześnie próbując otworzyć opakowanie z mąką...-Nie wygłu...piaj się Carmen...o...kurde...-Nie wiadomo jak, no jasne, że nie wiadomo! Melanie i gotowanie! Wszystko jej się rozsypało. Biały pył uniósł się w powietrzu, a ta jeszcze uśmiechała się głupio. Ugh!

Stałam zdecydowanie za blisko przez co ucierpiałam i przybrałam koloru białego...

-Melanie!- Syknęłam ze złości nie wiedząc za, co się zabrać...

-No, co?- Uśmiechnęła się niewinnie i szybko zniknęła za drzwiami. O nie! Teraz otworzy drzwi i go wpuści, a ja nie chce się z nim widzieć. Na pewno nie teraz!

-Czeeeeść Toom!- Usłyszałam jej słodki głos z przedpokoju. Ja naprawdę kiedyś jej coś zrobię... dlaczego ona jest taka, co ja jej zrobiłam?!- Wejdź! Carmen jest w kuchni!- Zabije, zabije. Zacisnęłam dłonie w pięści i chwyciłam za widelec, który akurat miałam pod ręką. Wyszłam do salonu z mordem w oczach.

-E... a co wam się właściwie stało?- Ujrzałam przed sobą Toma, który wyglądał na zdumionego.

-A właśnie gotuję obiad i będę robiła domowy makaron.- Pochwaliła się moja siostra, a ja wybuchnęłam śmiechem, prawie, że się przewracając, lecz zaraz się uspokoiłam przypominając sobie, że jestem cała w mące.

-Mel...siostrzyczko...- Chrząknęłam dając jej do zrozumienia, że jestem bardzo zła.- Idź lepiej rób ten makaron, bo wbije ci ten widelec między oczy...

-No nie złość się tak. Już idę.- Przewróciła oczami i odbierając mi moją broń zniknęła w kuchni. Dmuchnęłam zapominając o substancji która spoczywała także na mojej twarzy przez co biały proszek wylądował w moich oczach...

-Cholera...- Zaklęłam pod nosem i zaczęłam się otrzepywać, zupełnie jakbym była sama...ale nie byłam. Tom, cały czas stał obok i na mnie patrzył.

-Carmen...

-Co?- Uniosłam na niego swoje spojrzenie, które jeszcze nie było normalne. Na niego też jestem zła! Ale nie wiem, za co...

-Wszystko w porządku?

-Nie.- Fuknęłam i skierowałam się w stronę schodów.

Potrzebna mi kąpiel. Wszędzie mam mąkę...nawet pod koszulką... I nici z mojego dobrego humoru! Szlag.

-Co się stało?- Podążył za mną. Myślałam, że go zaraz zrzucę z tych schodów! Czy to jest normalne? Och, no muszę się na kimś wyżyć.

-Nic! Daj mi spokój...

-Dlaczego ty na mnie krzyczysz? Przecież ja nie zrobiłem nic złego!- Powiedział z wyrzutem.

-Nie zrobiłeś.- Potwierdziłam z nutką prawie niezauważalnej ironii.- Sorry, to ja mam jakieś kaprysy! Może to napięcie przedmiesiączkowe!- I trzask! Zamknęłam przed nim drzwi. Eh... jak fajnie. Kurcze... co ja robię?

-Kiedy ci, to minie?- Wszedł za mną. Czy jego nic nie wyprowadza z równowagi? Powinien się wkurzyć. Nawrzeszczałam na niego z byle powodu, a on nic!

-Co mi przejdzie?- Spojrzałam na niego spod byka.

-No, to napięcie...- Jego głos brzmiał bardzo poważnie, co mnie rozbroiło. Boże, z kim ja się zadaje... na niego nawet nie można się złościć! Zwyczajnie się nie da. A moja złość rozpłynęła się w powietrzu...

-Tęskniłam za tobą oszołomie!- Zaśmiałam się i znienacka go pocałowałam...

-Smakujesz jak mąka...- Skomentował, gdy się od niego odsunęłam. Skrzywiłam się nieznacznie przypominając sobie, o tym jak wyglądam...

-Podziękuj mojej siostrze. Idę się umyć, jak chcesz możesz zaczekać, a jak nie to.... nie wiem...

-Zaczekam. Musisz mi wyjaśnić o co chodzi z tym napięciem....- Zrobił minę, która wyrażała mniej więcej tyle, że się nad czymś zastanawiał. Czyli mina myśliciela, w jego przypadku wygląda to... niecodziennie. Pokręciłam tylko głową i zamknęłam się w łazience...


#


Zasiadłam na krześle łapiąc łapczywie za łyżkę leżącą na stole byłam bardzo głodna i jakoś nie przeszkadzało mi to, że chłopak mojej siostry trochę się spóźnia... trochę... tylko godzinę! Nie mam zamiaru już na niego czekać. Oczywiście Bill także nie miał zamiaru się zjawić. Kompletnie nie wiem, co mu jest. Tom jakoś nie jest skory do opowiadania...

-Tom nie jesteś głodny?- Zwróciłam się do chłopaka siedzącego na kanapie.

-Zaczekam na wszystkich.- Rzekł. Jaki on kulturalny. Ale dam sobie palca uciąć, że ten gostek wcale nie raczy przyjść.

-Ale ty jesteś. Przecież on nie przyjdzie, a mi smutno jeść samej.- Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem mając nadzieję, że jednak przysiądzie się do mnie. Bo w ogóle... on się zachowuje jakby moja siostra była ważniejsza... co go obchodzi jakiś chłopak?! Przyszedł do mnie..chyba...

-Właściwie nie jestem głodny...

-To ja też nie.- Stwierdziłam odsuwając od siebie talerz i podniosłam się z miejsca. Odechciało mi się jeść. Usiadłam obok niego. Może on jest na mnie zły?-Co ci jest?- Zapytałam prosto z mostu. Nie lubię, gdy on mnie tak traktuje. Nienawidzę tej jego obojętności. Ja potrzebuję dużo więcej uwagi.

-Nic...tak tylko sobie myślę... bo wydawało mi się dzisiaj, że widziałem tego chłopaka, co przyjechał za tobą do Paryża...- Na te słowa przeszedł mnie jakiś nieprzyjemny dreszcz. Naprawdę chciałabym, aby mu się to tylko wydawało... Przeklęty Herry.

-Przecież go zamknęli... nie mogłeś go widzieć.- Uśmiechnęłam się do niego niewyraźnie. Nie jest łatwo kłamać. Ale przecież nie powiem mu prawdy...nie mogę.

-No, na pewno mi się wydawało...- Przyznał i przysunął się do mnie bliżej zapewne chcąc obdarzyć pocałunkiem, jednak moja siostra wparowała do salonu i nie zapowiadało się to dobrze.

Stanęła na środku lustrując wzrokiem najpierw nas, a później cały salon po czym wbiła wzrok w podłogę. Patrzyłam na nią niepewnie nie wiedząc czego mam się spodziewać. Dostrzegłam w jej oczach łzy, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Na pewno się coś stało. Chyba wykrakałam, że nie przyjdzie...

-Co jest?

-Nic. Nic nie ma. Nie będzie. I nigdy nie było.- Przerażający był jej głos, nie miałam pojęcia o co chodzi. Wstałam chcąc do niej podejść, ale nie zdążyłam . W jednej chwili wszystko co stało na stole wylądowało na podłodze z potężnym hałasem. Aż podskoczyłam cofając się do tyłu. Stałam zszokowana nie spuszczając wzroku z siostry, która osunęła się na podłogę zalewając się łzami....

-Melanie...- Szepnęłam, zwyczajnie bałam się do niej zbliżyć. Bałam się własnej siostry! To było okropne widzieć jak ta cała radość, uśmiech, najpiękniejsze chwile, w jednej sekundzie z niej wypływają... znowu widziałam na jej twarzy smutek, ból i cierpienie, jak kiedyś... Nie da się opisać tego co czułam, a już na pewno tego co działo się z nią.- Proszę cie... bez względu na to co się stało... nie możesz znowu się poddać...- Mój głos zadrżał, jak przypomniałam sobie wydarzenia, które kiedyś sprawiły, że moja siostra była w kompletnej rozsypce. A ja oczywiście nie potrafiłam jej pomóc.

-Ty nie wiesz co mówisz...- Wstała i nawet na mnie nie spoglądając weszła po schodach na górę. Dlaczego znowu ją to spotkało? Co ona takiego zrobiła, że jej nigdy nie wychodzi?! Rozumiem, że mi się może przytrafić nieudany związek, bo jestem beznadziejna i trudno ze mną wytrzymać, ale ona.?!

Uklęknęłam na podłodze i zaczęłam zbierać kawałki naczyń. Ogarnęło mnie jakieś zagubienie. Nie wiedziałam co mam robić... znowu nic nie wiedziałam... oczy zaszły mi łzami...

-Zostaw to, skaleczysz się...-Tom przykucnął przy mnie i odsunął moje dłonie od kawałków szkła. Przytuliłam się do niego mocno próbując się uspokoić. Tylko w jego ramionach wszystko jest w porządku.-Carmen, będzie dobrze... ona na pewno to wszystko sobie przemyśli i zapomni....-Kołysał mnie chcąc uspokoić. Cała wręcz drżałam. Nie potrafiłam sobie poradzić....nie wiem co by było, gdybym teraz była sama...bez niego...

-Na pewno...- Szepnęłam, chciałam w to wierzyć. Potrzebowałam tego „będzie dobrze”, wiedziałam, że od niego mogę zawsze to usłyszeć. Między innymi dlatego był jedną z najważniejszych osób w moim życiu.- Ja do niej pójdę...boje się, że sobie coś zrobi...nie chcę żeby była sama...- Trudno było mi się od niego oderwać, ale nie mogłam pozwolić, aby Melanie była sama. Pocałowałam go delikatnie w policzek i posyłając wdzięczny uśmiech udałam się na piętro...


#


Zamknęłam po cichu drzwi opuszczając pokój siostry. Jeszcze się nie otrząsnęłam po tym co mi powiedziała mimo że minęły od tego dobre dwie godziny. Siedziałam przy niej, aż zasnęła. Nie potrafię znieść myśli, że ona tak bardzo cierpi. To jest najgorsze co może spotkać człowieka, ból bliskiej osoby. Już zdążyłam zapomnieć jak to jest, gdy komuś sypie się świat, a ja na to muszę patrzeć i nie mogę nic zrobić. Życie jest tak podłe, doświadczyłam tego na własnej skórze... jednak myślałam, że już będzie dobrze. Przecież zaczęło mi się układać... nawet nauczyłam się kochać.

Sądziłam też, że skoro mi się udało, mojej siostrze też się uda. Zresztą wszystko na to wskazywało... była taka szczęśliwa... nie...ja nie wiem co się dzieje... nad nami panuje jakieś fatum, czy co? Dlaczego nie może być wszystko dobrze?

Życie wywołało kolejną wojnę, ale ja się nie poddam.


Zeszłam na dół przypominając sobie, że zostawiłam w salonie Toma... nie byłam pewna, czy go jeszcze tam zastanę, ale też nie zaskoczyła mnie jego obecność. Był. Siedział na kanapie chyba nad czymś się zastanawiając. Było tak cicho...

Zlustrowałam wzrokiem podłogę poszukując bałaganu jaki narobiła Melanie, lecz nic nie znalazłam. Było czyściutko jak nigdy. Aż roztwarłam usta ze zdumienia... no po prostu nie wierzę, że on to posprzątał... tak, sam?

Stanęłam przed nim jednocześnie zwracając na siebie jego uwagę, bo jakoś wcześniej mnie nie zauważył. Spojrzał na mnie posyłając mi uśmiech.

-Wiesz, że jesteś cudowny?

-Ah...nie wiem. Jaki jestem?-Uniósł do góry brwi uważnie mi się przypatrując.

-Cudowny!

-Tylko cudowny?- Podniósł się stając tuż przede mną.

-Cudowny, wspaniały,boski i najukochańszy na świecie!- Wyrecytowałam na jednym oddechu i zarzuciłam mu ręce na szyje całując w słodkie usta.

-To mi się bardzo podoba...- Przytulił mnie do siebie, a ja znowu poczułam się taka szczęśliwa...-A co z Melanie?

-Zasnęła... wyrzuciła to wszystko z siebie i chyba jej ulżyło... ale cholera, jakbym dorwała tego gnoja to chyba bym go własnymi rękami wykastrowała.-Wysyczałam ze złością zaciskając dłonie w pięści. Przypomniał mi się Alex, przecież był tu rano i chciał porozmawiać... może to ma jakiś związek z jego bratem i Melanie?

-Ej, spokojnie. Nie denerwuj się, to i tak nic nie da.- Pogładził mnie po plecach sprawiając, że ogarnął mnie niezwykły spokój.

-Oh, wiem...ale jest mi z tym tak strasznie źle....ja nie wiem jak mam jej pomóc.

-Rozumiem, ale nie możesz też się tym tak bardzo zadręczać. Twoja siostra jest już dorosła... chyba wie co robi.

-Zostaniesz?- Wypaliłam nie zważając na jego słowa. Był mi teraz potrzebny. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spędzić tą noc samotnie...

 

###

 

Czy ktoś może mnie kopnąć? Nie podoba mi się.  To paskudztwo powyżej jest sklejonymi dwoma odcinkami, choć i tak nie do końca. Ale tak bywa, gdy nagle zachciewa się coś zmieniać ^^ Zresztą nieważne.

Miałam się jeszcze wstrzymać z publikowaniem, ale obawiałam się, że zrobię z tego coś o wiele gorszego ;]

Poza tym... dwa dni temu, a dokładnie 2.03.09r., minął rok od pierwszej notki na tym blogu ;D

Zawsze o tym marzyłam i nie sądziłam, że tyle wytrwam... jedyne pocieszenie ;p

Jak sobie tak wracam do tych pierwszych notek, to tak trochę szkoda mi, bo widzę duże różnice. Brakuje mi tej swobody pisania, jaką miałam na początku... a opowiadanie teraz wydaje mi się płytkie i nudne. Pewnie znowu narzekam, ale już tak mam... kiedy ja będę zadowolonaaa??

 

Myślę, że kolejna część będzie znacznie lepsza, w każdym razie mi, póki co, w miarę się podoba.  A Bill i Sara pojawią się za jakieś dwa odcinki ;D

To chyba tyle, ja zdrowieję i się douczam matematyki.

Hm... stałoby się coś gdybym tak powtórzyła klasę? xD [Byłabym mądrzejsza?]

 

7 komentarzy:

  1. O jaa... Aa tam, dobrze jest! Nie! Wręcz cudownie! Ahh, kocham Twoje opowiadanie! xD A co do powtórzenia klasy, to nie jest taki głupi pomysł ;PBoże, jak ja kocham, jak jest tak różowo między głównymi bohaterami i w ogóle ;P Chora jestem xDA Melanie napewno sobie poradzi, w końcu przeżyła tyle samo, co Carmen... Da radę, musi ;)A co do bloga, to gratuluję wytrwałości :DJa swój blog na mylogu będę miała w lipcu już dwa lata ^^ Tylko ciągle się zwiesza i nowego odcinka nie mogę dodać ;(Czekam na nexta, pozdrawiam ;**[pojedynek-na-akordy]

    OdpowiedzUsuń
  2. Łooo, no to mamy jubileuszzzz! Sto lat, sto lat, lalalalalaaa ^^ :*I żeby tak kolejne lata mijały.Hah, jak napisałaś, że to mieszanka dwóch odcinków, to moje gały były niczym pięciozłotówki. Dosłownie. Tego mi było mało, a co dopiero, jakby to były dwie części! o.OI moja antypatia do Alexa została taka sama, jak była. Nie wspominając o Herrym.Łojesuuuuus! Pomyśl, jakby to tak było mówić Kaulitzowi prosto w oczy "jesteś cudowny" achhh x3xDDD:*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja to Cię mogę kopnąć, ale tylko dlatego, że tak narzekasz.! ;p notka jak dla mnie jest niezła ;]. i ten Tom taki kochany... mmm... tylko coś mi tu nie pasi z tym Alexem. jakiś dziwny taki jest o.O. żeby tylko czegoś nie wykombinował ;>. ech. czekam na kolejną i dodaj ją szybciuutko. bardzo szybciutko ;DD ';****

    OdpowiedzUsuń
  4. niach niach niach.czytam ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. akurat mi się przełączyło na roberta, kiedy melanie wpadła do salonu i ten.. no, mhrał.rzeczywiście jakieś fatum, ej.a ja cię nadal podziwiam. 42 odcinki, rok i dwa dni. cudowne opowiadanie. łał.

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nowa, zapraszam ;)[pojedynek-na-akordy]

    OdpowiedzUsuń
  7. co ty za bzdury piszesz? ;]to opowiadanie jest super ;Di zawsze było ;]no i mam nadzieje, że u Carmen i Toma zawsze będzie tak jak teraz ;]pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń