Przekręcałam się z boku na bok nie wiedząc już, jak się ułożyć, aby było mi wygodnie. Sądziłam, że jest jeszcze środek nocy, ale bardzo się rozczarowałam, gdy przypadkowo rozchylając powieki poraziło mnie słońce. Głowa mnie bolała i ogólnie nie miałam ochoty, żeby wstać, lecz najwyraźniej spać też mi się już nie chciało skoro męczyłam się od dobrych piętnastu minut. Westchnęłam ciężko otwierając z trudem oczy. Byłam jednak jeszcze bardzo ospała skoro pocałunek ze strony Toma, był dla mnie wielkim szokiem. Spojrzałam na niego wystraszona, jakbym nie wiedziała, co się stało.
-Co ty tutaj robisz?- Wypaliłam nie zastanawiając się zbyt długo.
-Jak to co? Mieszkam.- Uśmiechnął się i ponownie musnął mój policzek.- Ale widzę, że coś cię to nie cieszy.
-Nie powinieneś być w pracy?- Zmrużyłam oczy ignorując jego głupią uwagę. Jak może mnie to nie cieszyć, no naprawdę dobre sobie.
-Złożyłem wymówienie.- Odparł poważnym tonem, co jeszcze bardziej mnie zszokowało.-Oj, żartuje! Mam dzisiaj wolne, narzekałaś, że mnie nie będziesz mieć, to zrobiłem tak, że mnie masz.- Znowu mnie pocałował, a ja dopiero teraz zaczęłam czerpać z tego przyjemność. Tak, od razu lepiej.
-Głowa mnie boli, czy ja nie za dużo wczoraj wypiłam?
-No może trochę.- Zaśmiał się.- Ale było baardzo fajnie, naprawdę. Muszę częściej podawać ci alkohol.
-Co zrobiłam?
-Nie, no nic... tak właściwie, dokładnie, dosłownie nic.- Wyszczerzył się do mnie, a ja rzuciłam mu pytające spojrzenie.-Wróciliśmy do domu i stwierdziłaś, że koniecznie musimy całą noc spędzić na tworzeniu dzidziusia... muszę powiedzieć, że ciekawie się zapowiadało, z tym że w rezultacie padłaś jak mucha. - Parsknął śmiechem zakańczając swoją wypowiedź.
-Już więcej nie pozwalaj mi pić.- Mruknęłam z grymasem. Mnie to jakoś nie bawiło.- W ogóle nie wiem, jak ty możesz mnie jeszcze kochać?
-Kocham cie, kocham. Z każdym dniem coraz mocniej i nie mam zamiaru przestawać.- Zapewnił mnie całując przy okazji w usta.
-A ja ciebie.- Wyszczerzyłam się, mój humor znacznie się poprawił.
-I w ogóle mam dla ciebie niespodziankę, ale to dopiero jak przyjdzie kurier.- Oświadczył z tajemniczym uśmiechem. Co on znowu kombinuje?
-O, ciekawe. W takim razie ja pójdę się umyć...
-Czekam ze śniadaniem.- Cmoknął mnie w policzek, ja naprawdę nie wiem, co on dzisiaj ma z tym całowaniem. To jest bardzo, ale to bardzo przyjemne, tylko nigdy wcześniej tak często nie obdarowywał mnie całusami... czy powinnam teraz coś podejrzewać?
-A, kochanie... kim jest Gerwazy? Bo wczoraj go spotkałam i powiedział, że ma coś dla ciebie i żebyś szybko się po to zgłosił, bo on jutro wyjeżdża.- Przypomniałam sobie nagle. Chyba jednak nie wypiłam, aż tak dużo skoro jeszcze pamiętam wczorajszy wieczór.
-To taki stary znajomy... nikt ważny.- Mruknął bez przekonania, wyglądał jakby sam nie wiedział o kim mowa.
-No, ale wyglądał jakby ta sprawa była ważna. Twierdził, że będziesz wiedział o co chodzi... powiesz mi?
-To nic ważnego, naprawdę. Nie zawracaj sobie tym w ogóle swojej ślicznej główki.- Mówiąc to ucałował mnie w czoło.
-Nie, to nie.- Wzruszyłam obojętnie ramionami. Przecież go nie zmuszę, no oczywiście mogłabym, ale nie chcę.-Idę pod prysznic.- Wygrzebałam się spod kołdry i pozostawiając go samego udałam się do łazienki. Mimo wszystko mam nieodparte wrażenie, że ten cały Gerwazy ma jakieś większe znaczenie. Ale swoją drogą, dlaczego mam się sugerować jakimś obcym, a nie własnym chłopakiem? Tom, nie wyglądał na przejętego, więc chyba mogę mu wierzyć. Po co ja w ogóle o tym myślę?
#
Dziewczyna niewiele myśląc wpadła do studia, nie obchodziło ją, że wszyscy są zajęci, a David na pewno nie będzie miał czasu. Była wściekła i nic nie było w stanie ją powstrzymać, nawet nie robiła sobie nic z możliwości, że jej romans się wyda jeżeli przy świadkach urządzi sobie małą dyskusję, która do przyjemnych należeć nie będzie.
-Mel, co ty tutaj robisz?- Gustav spojrzał na nią zaskoczony, nie wyglądała na przyjaźnie nastawioną, więc wywnioskował, że coś się stało.
-Gdzie jest Jost!?
-A co ty chcesz od naszego menadżera?- Zdziwił się jeszcze bardziej, a blondynka jeszcze mocniej zacisnęła w ręce gazetę, która przykuła jego uwagę.-Zaraz go zawołam.- Dodał szybko, aby już nie nie denerwować i wyszedł po chwili wracając z Davidem.
-O co chodzi?- Mężczyzna zachowywał się zupełnie naturalnie, oczywiście stwarzał pozory nie spodziewając się nawet, że Melanie nie ma zamiaru się w to bawić. Była zbyt zdenerwowana, aby ważyć słowa.
-O to!- Rzuciła mu pod nogi gazetę.- Mówiłeś, że spokojnie mogę się z tobą pokazywać, bo paparazzi łażą tylko za zespołem!
-Gustav, mógłbyś nas zostawić samych?
-Ale dlaczego!- Oburzyła się dziewczyna.- Niech zostanie i tak już cały świat wie, że...
-To ty jesteś jego córką?!- Wypalił perkusista na co obydwoje spojrzeli na niego zszokowani.-Nie jesteś?
-Co się dzieje?- W pomieszczeniu pojawił się zaciekawiony Bill.- O, cześć Mel. Przyniosłaś dzisiejszą prasę?- Schylił się, aby podnieść z podłogi gazetę, zdumiał się na widok okładki i nagłówka.- To teraz też jesteś gwiazdą.
-Bill, nie wtrącaj się.- Skarcił go menadżer po czym przeniósł swój wzrok na stojącą przed nim dziewczynę.
-Nic cie to nie obchodzi.- Pokręciła z niedowierzaniem głową, jej oczy już dawno zaszły łzami. Chwilę zajęło jej zanim pojęła o co w tym wszystkim chodzi i zdecydowanie wolałaby być głupsza niż jest, aby nic nie wiedzieć.- Mało tego! Zrobiłeś to specjalnie!
-Nie prawda.- Zaprzeczył od razu stanowczo.
-Ale o czym wy mówicie? O tym zdjęciu? Przecież wiadomo, że takie zdjęcie każdemu można zrobić i wyglądać może to potem dziwnie, tym bardziej, jak dopiszą takie bzdury. Nie macie się czym przejmować, ja wiele razy miałem takie fotki i jakoś świat się nie zawalił.- Wyrecytował Bill chcąc załagodzić sytuację.
-Bill, ty nic nie rozumiesz.- Stwierdził Gustav, który natomiast był z siebie dumny, bo w miarę szybko domyślił się o co chodzi.
-A co tu rozumieć?
-Dajcie już spokój, do cholery!- Mężczyzna uniósł się.- Wyjdźcie stąd, chce porozmawiać z nią sam!
-Nie, nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko już jest jasne, David.- Skwitowała i nie czekając już na niczyją reakcję wyszła.
-O ja cie! Tu jest napisane, że...
-Bill, zamknij się!- Przerwał mu patrząc na niego ze złością.- Wracamy do pracy.
-Ale...
-Nie ma ale, powiedziałem!
-No to klops...- Mruknął Gustav, właściwie sam do siebie, ale nie umknęło to uwadze pozostałej dwójce, która spojrzała na niego nieco inaczej niż zwykle...
#
-AA! To jest ta niespodzianka?- Zapiszczałam na widok kudłatych stworków, które właśnie wbiegły do naszego domu. Muszę przyznać, że bardzo ucieszył mnie widok tych psów.-Która to Lolita?- Zwróciłam się do swojego narzeczonego, który nie miał zbyt pewnej miny.
-Ta biała... zresztą to nie jest ta niespodzianka.- Stwierdził.- Niespodziankę mam tutaj.- Wyjął z kieszeni jakieś granatowe pudełko, coś podobnego do takiego na pierścionek zaręczynowy... ale przecież ja już dostałam od niego pierścionek. Odpuściłam sobie na chwilę zaprzyjaźnianie się z psami i uniosłam na niego swój pytający wzrok oczekując wyjaśnień.- Zamówiłem przedwczoraj u jubilera, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że sam wybrałem...- Otworzył pudełko ukazując dwie złote obrączki. Myślałam, że mi oczy wyjdą na wierzch.
-Łał, to prawdziwe?- Wykrztusiłam podchodząc bliżej. Musiałam dotknąć, bo bym nie uwierzyła. Poczułam się tak dziwnie... trudno opisać to uczucie, które mi towarzyszyło, gdy trzymałam w ręku okrągły pierścionek, niby nic nadzwyczajnego, ale świadomość, że to najważniejsza ozdoba w moim życiu, wiele zmienia.
-Nawet jest wygrawerowany napis i serduszko.- Uśmiechnął się, a ja uważniej się przyjrzałam i rzeczywiście tak było. „Na zawsze, Tom”, aż mi adrenalina podskoczyła. Nie chce nawet myśleć, co będzie się ze mną działo na ślubie. Obym tylko zdołała powiedzieć: tak.
-Pieski!- Mogłabym jeszcze długo się wpatrywać w te obrączki, gdyby nie Bill. Cieszył się jak dziecko, ale jego psy zdecydowanie bardziej. Skakały na niego i merdały wesoło ogonami, nie dziwię się w końcu to kobiety, Bill tak na nie działa... biedna Sara, zostanie znokautowana przez czworonożne rywalki.
-Bill, mógłbyś tak nie wpadać.- Burknął gitarzysta przyglądając się jego poczynaniom.- Nie mieszkasz tu sam.
-Ale w czym ci to przeszkadza?
-Właśnie?- Poparłam pytanie czarnowłosego, bo jakoś też nie rozumiałam.
-Nieważne.- Pokręcił głową i wzdychając ciężko odebrał mi pierścionek wkładając go z powrotem do pudełka, a następnie opuścił salon wspinając się po schodach na górę.
-Dziwny jakiś ostatnio jest, no nie?- Bill uniósł na mnie swoje spojrzenie, na co ja wzruszyłam bezradnie ramionami. Właściwie dopiero teraz zauważyłam, że jest dziwny... jakoś wcześniej nie zwracałam uwagi na jego zachowanie.- Ale między wami wszystko chyba gra?
-No jasne.- Zapewniłam go bez wahania. Bo przecież gra. Przynajmniej tak mi się wydaje... im dłużej o tym myślę, mam wątpliwości, ale to jest chore. Wszystko jest w porządku, jak najlepszym. Nie rozumiem, po co w ogóle o tym myślę. Przed chwilą pokazał mi nasze obrączki, więc dlaczego miałoby być coś nie tak jak być powinno? Jest nam razem dobrze, wszystko się układa nie może dziać się nic złego, o czym bym nie wiedziała, w końcu też mam jakiś udział w tym związku. A jakby było coś między nami źle, to raczej bym wiedziała, no bo chyba się czuje takie rzeczy. Do diabła no!
-O! Zapomniałbym. Widziałaś dzisiejszą gazetę?- Zapytał nagle się ożywiając. Zaprzeczyłam kręcąc głową, w ogóle ostatnio nie czytam gazet. Nie chcę się denerwować widząc swoje kolejne zdjęcie z Tomem, a pod nim idiotyczny komentarz, który zwykle mija się z prawdą.- To żałuj, bo twoja siostra znalazła się na okładce, za co zrobiła dzisiaj Davidowi awanturę.
-A co ma do tego David?- Mój ton był lekko obojętny, ale nie ukrywam, że mnie to zainteresowało. Melanie, w gazecie?
-No bo są na tym zdjęciu razem. Zresztą możesz sprawdzić w internecie, tam też są.- Stwierdził.
-Chcesz powiedzieć, że niby co?- Zmarszczyłam brwi intensywnie myśląc nad tym dlaczego ktoś zrobił im zdjęcie i dlaczego trafili na okładkę. To trochę zastanawiające...
-Nie wiem, co, ale dziennikarze zastanawiają się, czy twoja siostra jest jego córką, czy dziewczyną, a właściwie kochanką.
-Haha, dobre.- Parsknęłam śmiechem, ale mina mi zrzedła, gdy Bill zachowywał powagę.- Przecież on nie jest jej ojcem, a nie może być chłopakiem, bo jest za stary.
-Ja nic nie wiem. W każdym razie twoja siostra bezwzględnie poczuła się wykorzystana...przynajmniej odniosłem takie wrażenie.
-Wykorzystana!?- Zapowietrzyłam się z wrażenia. Tego bym się w życiu nie spodziewała, chyba muszę z kimś o tym porozmawiać. Mimo wszystko należą mi się jakieś wyjaśnienia. Co się w ogóle dzieje!?
#
Dziewczyna z ciężkim westchnięciem wyciągnęła z kieszeni telefon słysząc jego drażniącą melodię. Najchętniej wyrzuciłaby go przez okno... jednak coś powstrzymywało ją od tego czynu...może resztki rozumu.
-Cześć. Jak się czujesz?- Usłyszała, gdy tylko odebrała połączenie. Nie musiała patrzeć na wyświetlacz, aby wiedzieć kto do niej dzwoni. Ten głos utkwił jej w pamięci, zupełnie nieproszenie.
-Jak idiotka.- Mruknęła z obojętnością przypatrując się swoim paznokciom.
-Dlaczego?- Chłopak wyraźnie się zdziwił, po pierwsze to nie w jej stylu, aby mówić w ten sposób o samej sobie, a po drugie... nie ma przecież powodu, aby tak się czuć.
-Bo tak.
-To chyba on powinien czuć się jak idiota.
-Nie podziękowałam ci wczoraj... oczywiście w dalszym ciągu jesteś wieśniakiem, ale mimo wszystko dzięki...- Zmieniła temat, jednak jej ton w dalszym ciągu nie wyrażał żadnych chęci. Nie miała zamiaru okazywać najmniejszego zainteresowania jego telefonem. To, że jej w jakiś tam sposób pomógł, jeszcze nic nie znaczy... w końcu to tylko Andreas.
-Każdy inny wieśniak na moim miejscu zachowałby się tak samo.
-Więc niczym się nie wyróżniasz.- Stwierdziła lekko z niego kpiąc.
-Tak...jasne...
-Coś jeszcze chciałeś?- Zapytała znudzona już tą nieciekawą według niej rozmową. W ogóle nie rozumiała, po co on do niej dzwoni.
-Nie...
-Więc...
-A właściwie...
-Co?- Burknęła poirytowana. Naprawdę nie miała ochoty tracić czasu na bezsensowne pogawędki. Ostatnio w ogóle nie ma humoru i czuje się okropnie. Najchętniej odizolowałaby się od całego świata... przez natarczywość swojego byłego chłopaka, stała się oschła i niemiła dla wszystkich, choć oni nie są niczemu winni. Nie radzi sobie z tym... czasem nawet przychodzi jej do głowy, żeby naprawdę do niego wrócić, tylko po to, aby mieć święty spokój. Jest na to wszystko zdecydowanie za słaba...
-Myślałem, że moglibyśmy wyskoczyć do kina.- Zaproponował przywracając ją do rzeczywistości.
-To już stare i niemodne.- Przewróciła oczami.
-Niemodne? Kino zawsze jest modne.
-Chyba dla ciebie. Poza tym nie widzę powodu dla, którego miałabym z tobą gdziekolwiek „wyskakiwać”.- Skwitowała nie wyrażając entuzjazmu na jego propozycję.
-Może w ramach wdzięczności dotrzymasz mi towarzystwa?
-Bez przesady z tą wdzięcznością znowu.
-Amelia!
-Nie krzycz mi do ucha.- Syknęła robiąc przy tym wściekłą minę, której na szczęście nie mógł teraz zobaczyć.
-Umów się ze mną.
-Przed chwilą jeszcze miałam z tobą niewinnie „wyskoczyć”, a teraz mam się umawiać? To brzmi jakbyś...
-Bo właśnie to robię.-Przerwał jej wiedząc, co zaraz powie. Czasem lepiej jest nie nazywać rzeczy po imieniu... tak jakoś wygodniej.- Doskonale to rozumiesz. Więc, jak?
-To jest takie głupie... przecież my nie lubimy ze sobą spędzać czasu.
-Założę się, że zmienisz zdanie.
-Akurat.- Prychnęła uśmiechając się ironicznie pod nosem.-Dobra, mogę z tobą gdzieś iść, ale tylko ten jeden raz. W ramach wdzięczności.- Zgodziła się po chwili namysłu. Przynajmniej będzie miała się na kim po wyżywać... tak, to jej całkowicie odpowiada.
-To do zobaczenia.- Rzucił na koniec, po czym się rozłączył. Brunetka skrzywiła się niezadowolona stwierdzając, że nawet nie powiedział, o której się zjawi.
-Już mi kompletnie odwaliło, żeby umawiać się z takim... ugh!- Wyburczała sama do siebie i skierowała się do swojego pokoju, aby wybrać jakiś odpowiedni strój na wyjście... czasami nie rozumie samej siebie. Ona jest naprawdę jakaś... trudna.
###
Lanni: Bardzo mi miło :) I cieszę się, że czujesz się tutaj tak dobrze xd nie krępuj się ;D
nikusia: Czemu zawsze czytając Twoje komentarze szczerzę się jak głupia? xD Bo ja nie wiem xd
Izka: Powiem Ci w sekrecie, że będzie dzidziuś, nie jeden... kiedyś i niekoniecznie u Carmen i Toma xd
Ostatni wątek pisałam przed chwilą i właściwie... nie, no nie będę się wypowiadała. Jest, jak jest i już tak będzie, bo najwyraźniej... no właśnie xd
Cóż... ostatnio miałam taki wspaniały humor, dosłownie unosiła mnie miłość, a teraz nagle coś prysło xd zupełnie nie wiem, gdzie mój pozytywny nastrój.
Rzeczywistość mnie przytłacza, ale co zrobić ^^ W dodatku niedługo święta... czemu ten czas tak szybko płynie? Ale oczywiście jak trzeba, żeby mijał szybko to stoi w miejscu jak na złość ;D
Widzę, że sporo osób nie chce końca tego opowiadania... jednak powiem szczerze, że bardziej do mnie dociera te kilka głosów na tak. Jeszcze nie wiem, jak długo będę pisała to opowiadanie w każdym razie na pewno pojawi się tu 107 odcinków, a co dalej nie wiem xD
pozdrawiam ;**
I za wszelkie błędy przepraszam ^^